CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
*** Oczami Victorii ***
Minął dokładnie rok. 12 miesięcy. 52 tygodnie. 365 dni. Dokładnie rok temu uciekłam z Polski - mojej ojczyzny, do Wielkiej Brytanii, kiedy dowiedziałam się o śmierci mojej ukochanej mamy. Potrącił ją jadący zdecydowanie za szybko samochód, kiedy wracała ze sklepu spożywczego. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Nie złapali go. Zginęła na miejscu. Obrażenia były zdecydowanie zbyt poważne. Wezwane przez jednego człowieka pogotowie nie zdołało nic zrobić. Odeszła z tego świata. Za czas zgonu przyjęto godzinę 20:21. Gdy się o tym dowiedziałam, załamałam się. Nie widziałam co mam począć. Bałam się. Bałam się bez niej żyć. Ostatnimi czasy była dla mnie dosłownie wszystkim. Wtedy został mi tylko ojciec, który mnie bił i... On tylko wyżywał się na nas, odkąd sięgnął po alkohol. Nie wiem, czemu to zrobił. Nie dowiedziałam się tego. Wtedy nie liczyło się na niego dosłownie nic. Mama za każdym próbowała mnie jakoś bronić przed nim, aby nic mi nie zrobił, jednak nie zawsze jej to wychodziło. Zachowywała się jak anioł. Czuwała nade mną. Okres dzieciństwa i dojrzewania był po prostu okropny. Tylko krzyki, łzy i śmiech moich rówieśników. To wszystko prawie każdej nocy aż do tej pory dźwięczy mi w uszach. Byli bezlitośni. Nie dawałam sobie z tym rady. Było mi coraz to ciężej. Zamknęłam się w sobie. Czułam, że z każdym kolejnym dniem jeszcze bardziej spadam w dół. Była niewielka liczba osób, z którymi rozmawiałam, ale i tak nie o wszystkim. Uciekłam. Bałam się. Tutaj, w Londynie, przygarnęła mnie pewna para, kiedy ich córka - Amanda Black znalazła mnie siedzącą przed jedną z galerii. Przez ten czas stałam się ich "drugim dzieckiem". Zawsze mnie tak traktowali. Nie wyśmiewali mnie, tak jak inni w Polsce. Zainteresowali się moim losem. Pomogli mi. Polubili mnie. Pokochali mnie. Chciałabym o tym wszystkim zapomnieć. O wszystkim co mi się przytrafiło. Dzisiaj jest 31 sierpnia. Ostatni dzień wakacji. Może to jest właściwy czas? Może to jest ten dzień, aby raz na zawsze o wszystkim zapomnieć? Może to właśnie ten dzień zmieni moje całe moje życie, już na zawsze? No tak... Nadzieja umiera ostatnia. Zwlekłam się z łóżka i poszłam się przebrać, po czym wyszłam z pokoju w celu pójścia do kuchni, jednak na schodach wpadła na mnie Amy. Wyglądała jak zawsze idealnie. Blond włosy opadały na jej chude ramiona. Na twarzy widniał ogromny uśmiech, który ukazał jej białe zęby. Spokojnie mogłaby zostać modelką. Idealnie się na to nadawała. Miała niesamowitą figurę oraz była przerażająco fotogeniczna.
- Victoria! Mam dla ciebie całkiem dobre wieści! - krzyknęła mi niemal do ucha, po czym zarzuciła rękę na moje ramię. Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Jest rano, a ona jest uśmiechnięta? Jest rano, a ona jest już na nogach?! Jest ostatni dzień wakacji, a Amanda Black jest rozbawiona?! Ktoś musiał ją chyba podmienić! Nie "chyba", ale na pewno! Wysłałam jej pytające spojrzenie, co dziewczyna dobrze odczytała, ponieważ kontynuowała. - Dzisiaj w Londynie jest koncert One Direction, więc... No po prostu pomyślałam, że dzisiaj jest koniec wakacji to trzeba coś zrobić, przecież nie będziemy siedziały i oglądały kolejne powtórki "Pamiętników Wampirów" i "Pretty Little Liars". To byłoby bez sensu. Może nie jesteśmy mega ich fankami, które wiedzą ile mają włosów na głowie, albo znają imiona osób ich rodzin, ale co nam zaszkodzi? Może kogoś fajnego spotkamy! - powiedziała, a jej uśmiech jeszcze bardziej poszerzył.
- No dobra... O której to się zaczyna? - zapytałam dość podejrzliwie, zakładając rękę na rękę. Czasami boję się jej pomysłów... Czemu mówię czasami?! Zawsze! Nigdy nie wiem co odbije jej do tej blondwłosej głowy! Dlatego nie jestem pewna do tego wszystkiego. Jeśli mam być szczera to jeszcze nigdy nie byłam na takim koncercie, więc mam do tego wszystkiego lekkie uprzedzenie.
- O osiemnastej na arenie O2! Zgadzasz się? Victoria, zgadzasz się?! Obiecuję, że będzie fajnie! Będę grzeczna, nie masz o co się martwić! Rodzice się zgodzili, więc wszystko jest okey! Musimy tylko wymyślić sobie coś do ubrania! - niemal pisnęła, po czym dosłownie rzuciła się na moją szyję. Jest dla mnie najlepszą przyjaciółką. Jest dla mnie najprawdziwszą siostrą, na którą zawsze mogę liczyć. Gdyby nie ona... Nie wiem co by mi się stało.
- Tak, zgadzam się, ale tylko dlatego, że ty chcesz pójść, wariatko. - powiedziałam wprost do jej ucha. - Kocham cię, siostrzyczko.
***
- Victoria! Taksówka już jest! No chodź! Piękniejsza nie będziesz! Uwierz mi na słowo! - usłyszałam donośny głos Amandy. Z tym ostatnim to chyba miała rację. Ostatni raz spojrzałam w lustro. Miałam na sobie czarne spodnie, najzwyklejszy biały top i czarną skórzaną kurtkę, gdyby zrobiło się zimno. Nie wyglądałam rewelacyjnie, ale przecież idę tam na koncert, a nie spotkać jakiegoś księcia na pieprzonym białym koniu.
- Już idę! - odkrzyknęłam, po czym wybiegłam z pokoju. Amy stała już z otwartymi drzwiami wejściowymi. Przewróciwszy oczami, wyszłam z domu, co też uczyniła moja przyjaciółka. Przekręciła zamek, a następnie obie udałyśmy się do auta stojącego na podjeździe.
- Prosimy na arenę O2. - blondynka oznajmiła kierowce, i już po sekundzie ruszyłyśmy. Po około piętnastu minutach pojazd zatrzymał się, a ja zapłaciłam mężczyźnie należną kwotę, za co podziękował, a my wyszłyśmy z auta. Nie wiem czemu i nie wiem jakim cudem, ale Amy miała bilety VIP, więc nie musiałyśmy stać w tej ogromnej kolejce, pełnej krzyczących nastolatek, które w wyglądały, że każdej chwili mogły zemdleć. Czy ten zespół jest naprawdę taki fantastyczny? Podałyśmy wejściówki wysokiemu ochroniarzowi, który nas wpuścił, a następnie pokazał, gdzie znajdują się nasze miejsca.
- Wow. To wygląda co najmniej obłędnie! - usłyszałam głos Amy, tuż koło swojego ucha, kiedy weszłyśmy w głąb stadionu. Za sceną były poustawiane ogromne telebimy, a na nich wyświetlane były zdjęcia które tworzyły widok pięknego Londynu nocą. Wokoło porozrzucane były świecące kule wypełnione powietrzem służące zapewne do obijania. Z sufitu spadały błyszczący pył, który w świetle reflektorów miał barwę wszystkich kolorów tęczy. To wyglądało na prawdę wspaniale, chociaż jeszcze koncert się nawet nie zaczął. Nie mogę wyobrazić sobie tego wnętrza w trakcie całego "przedstawienia". Nawet nie chcę sobie wyobrażać ile takie przedsięwzięcie może kosztować. Było tutaj zdecydowanie więcej fanek, niż myślałam na początku, a jeszcze nie wszystkie tutaj weszły.
- Am, ja chyba pójdę sobie zapalić. To chyba ta chwila. Po prostu muszę, bo nie wytrzymam. Nie przeżyję. Mam jeszcze czas, prawda? - zapytałam się jej z ogromną nadzieją w głosie. Moje płuca jak i całe ciało domagało się kolejnej dawki nikotyny. To trochę głupie, że palę, ale to mi czasami pomaga. Pomaga, żebym nie robiła innych rzeczy. Ręce mi się delikatnie trzęsły, co było pierwszym objawem. Przełyk zaczął mnie strasznie palić. Zobaczyłam, jak mina dziewczyny momentalnie zrzedła, po czym spojrzała na mnie spod byka. Gdyby umiała zabijać wzrokiem, to bym dawno leżała martwa na podłodze.
- Victoria... - jęknęła, przeczesując swoje włosy. Już wiedziałam, że zaraz dostanę jakiś wykład na ten temat. - Masz czas, ale nie powinnaś iść. Czy to nie jest dobry czas, żeby to wreszcie rzucić? Ostatni dzień wakacji. Ostatni papieros. Przecież to jest okropny nałóg! Wiesz, że tego nienawidzę i jestem temu bardzo, ale to bardzo przeciwna. Nikotyna jest zła. Rozumiesz? Zła! Kiedy to ci wejdzie do głowy?! Powinnaś po prostu z tym skończyć raz i na zawsze! Ile razy mam cię przekonywać? Czy to jest takie bardzo trudne? - powiedziała. Tak, to jest bardzo trudne. Wysłałam jej to spojrzenie, na które zawsze mięknie. I rzeczywiście tak się stało. - Dobra idź! Wygrałaś! Masz dziesięć minut i ani sekundy dłużej. Z zegarkiem w ręku. Migiem. - dopowiedziała ostrym tonem, jednak wiem, że nie będzie na mnie zła. Pocałowałam ją przelotnie w policzek, po czym ruszyłam w poszukiwaniu jakiegoś wyjścia na dwór. W końcu znalazłam metalowe drzwi, które pchnęłam. Momentalnie moją twarz owiało orzeźwiające i zimne powietrze. Słońce właśnie zachodziło między wysokimi budynkami, co tworzyło niesamowity efekt. Ruszyłam przed siebie. Nawet nie rozglądałam się wokoło. W międzyczasie wyciągnęłam paczkę moich ulubionych papierosów i chwyciłam jednego w palce. Sięgnęłam do kieszeni czarnej kurtki, jednak nic tam nie napotkałam. Nie! To nie możliwe! Zapalniczka musiała mi gdzieś wypaść! Akurat wtedy kiedy potrzebuję ją najbardziej na świecie?! Uniosłam swój wzrok, który po sekundzie zatrzymał się na zakapturzonej postaci, stojącej pod jedną z białych ścian. Z ust tej osoby w tym samym momencie wydobył się dym. Bingo! Punkt za spostrzegawczość. Ruszyłam w kierunku nieznajomego. Mam nadzieję, że mi pomoże, bo na prawdę nie dam rady dłużej wytrzymać. Kiedy znalazłam się blisko niego, musiał wyczuć moją obecność, ponieważ podniósł głowę.
- Coś się stało? Mogę ci w czymś pomóc? - usłyszałam melodyjny głos mężczyzny. Mimowolnie i tak nagle wciągnęłam powietrze, a następnie zatrzymałam go w swoich płucach. Wbiłam paznokcie w wewnętrzną część dłoni. Czemu ja tak zareagowałam?! Przecież to jest tylko jakiś nieznany mi koleś! Aż z tej odległości czułam silne, a zarazem niesamowite perfumy chłopaka, które z dymem tytoniowym tworzyły parę idealną.
- Ah. Czy... Mógłbyś mi pożyczyć zapalniczkę? Ja niestety zapomniałam... - wyjąkałam, lekko zawstydzona. Chłopak nic nie mówiąc podał żądany przeze mnie przedmiot. Przypadkiem nasze palce się zetknęły. Przez moje ciało momentalnie przebiegł prąd. Jak najszybciej odsunęłam rękę ze spuszczoną głową. Zapaliłam swojego papierosa, po czym się zaciągnęłam. Moje całe ciało momentalnie się rozluźniło.
- Jak się nazywasz? - zapytał w pewnym momencie, wyrywając mnie z mojego "raju". Dyskretnie za niego zerknęłam. Dalej miał na sobie tę czarną bluzę, więc nie mogłam zobaczyć jego twarzy. - Oczywiście jeśli mogę się o to spytać. - dodał po chwili, widząc moje delikatne wahanie. Westchnęłam.
- Victoria. Mam na imię Victoria. - odpowiedziałam z delikatną chrypką w głosie, która nawet nie wiem jak się utworzyła. Głos niemiłosiernie mi drżał. Ciało także. - A ty? - zadałam pytanie po chwili milczenia. Nastała chwila dziwnej ciszy. Chłopak ostatni raz zaciągnął się papierosem, po czym rzucił go na ziemię, przydeptując go podeszwą swojego czarnego Converse'a. Jego dłonie powędrowały do głowy, a następnie zsunęły kaptur, w wyniku czego mogłam zobaczyć jego twarz w całej okazałości. Czarnowłosy Mulat o niewyobrażalnie czekoladowych oczach i malinowych ustach. Lekki zarost widniał na jego żuchwie, przez co wyglądał jeszcze bardziej przystojniej. Zaraz. Czy ja o tym pomyślałam?!
- Jestem Zayn Malik z One Direction. - odpowiedział bardzo niskim tonem, po czym malutki uśmiech zawitał na jego twarzy. Widać, że za wszelką cenę chciał go ukryć. W jego miodowych tęczówkach tańczyły malutkie ogniki, które świeciły niczym dwa brylanciki. Jego rysy buzi były wręcz idealne. Wyglądał jak z jakiegoś bardzo drogiego obrazka.
- I to ma na mnie niby zrobić wrażenie? - zapytałam, podpierając się prawym ramieniem o ścianę. W trakcie sekundy przestrzeń między nami wypełniła się dźwięcznym śmiechem Zayn'a. Odchylił głowę do tyłu, ukazując tym samym swoje białe i proste zęby. Spuściłam wzrok, aby się na niego tak nie patrzeć. Wyglądał, jak jakiś model. Chociaż nie wiem, czy nie lepiej.
- Interesujące. Bardzo interesujące. - zachichotał wtedy, gdy w jakiś sposób się opanował. Jego czarne jak heban włosy były w lekkim nieładzie. Jednak nie mam bladego pojęcia, czy to było do mnie, czy mówił do siebie. W pewnym momencie zaczął dzwonić jego telefon. Rozpoznałam to, ponieważ ja mam zupełnie inny dzwonek, a nikogo więcej tutaj nie ma. - Tak. Zaraz będę... Przecież mówiłem, że idę sobie tylko zapalić... Dobrze wiesz, że zawsze muszę... Ta, zaraz będę... Tak, spokojnie! Już idę... No przecież mówię... Tak. - niemal wykrzyknął, po czym zakończył połączenie. Od razu jego wzrok spoczął na mnie. Przygryzłam wargę. Czemu on się tak na mnie patrzy? - Miło było cię poznać. Niestety muszę już iść. Wzywają mnie siły wyższe. - odparł, śmiesznie wymachując rękoma, w wyniku czego moje usta opuścił cichy chichot. - Do zobaczenia. Mam nadzieję. - powiedział, po czym szybko ruszył w kierunku jakiegoś nieznajomego mi wejścia na arenę. Co tutaj właśnie się stało?
__________________________________________________
Oto pierwszy rozdział :) Może nie jest fantastyczny, tematyka nie jest idealna, jednak mamy nadzieję, że się spodoba i zostawicie swoje opinie w komentarzach. Obiecujemy, że jeszcze się rozkręci! :D
Data poprawienia : 08.03.2015r.
- Katy&Care.
Super, pisz dalej ;^ Zapowiada się świetnie!
OdpowiedzUsuńCudny <33333
OdpowiedzUsuńSuper, chyba wiem kto to ;D Zabieram się za next;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się ze kiedys czytałam podobne opowiadanie :/
OdpowiedzUsuńNiesamowite
OdpowiedzUsuńŚwietne! Masz talent:)
OdpowiedzUsuńJejku! Nie wiesz nawet jak bardzo twój blog mi się podoba no, ale powiem dlaczego 1.Muszę Ci powiedzieć, że masz OGROOOMNY!! talent ponieważ wygląd twojego bloga bardzo mi się podoba i uważam, że jest on jednym z ładniejszych blogów jakie widziałam (Nieznoosszę różowego a Tobie się pomimo to udało mnie zadowolić, jesteś WIEELKA!! <3) 2. Wolę coś w stylu "nielegalne wyścigi, gangi, broń itp." a pomimo tego już zdążyłam pokochać tą historię 3. Nie mogłam nie napisać, że kocham taki styl pisania i gdyby nie te obrazki (bo wiesz to przecież strona do czytania, a co za tym idzie wyobrażania sobie wszystkiego) to byłoby bardziej wspaniale niż jest (jeżeli oczywiście to możliwe) jejku to jest cudowne <3 naprawdę dziękuję i nie mam pojęcia jak ty to zrobiłaś, naprawdę ciepłe kolory (no oprócz takich CIEEMNYCH XD odcieni ciepłego tak, że jest zimny :3) są dla mnie mdłe i po prostu nie znoszę na nie patrzeć, dlatego wciąż nie dowierzam że twój blog tak mi się podoba i dziękuję za to opowiadanie. TWÓRZ DALEJ!! Pozdrawiam i lecę do next :)
OdpowiedzUsuńŚwietnościowy!!! zapraszam do mnie enigmatic-fanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzaczełam czytać waszego? bloga dopiero teraz ale tak się wciągnęłam że 10 rozdziałów przeczytałam za 1 zamachem świetny i liczę na więcej ! :)
OdpowiedzUsuń