środa, 24 kwietnia 2019

Rozdział 107

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ❤

>>> 3 miesiące później <<<

Zmęczona rzuciłam się na łóżko i głośno westchnęłam. Z uśmiechem na twarzy zaczęłam bawić się pierścionkiem na moim palcu, który pięknie błyszczał w świetle promieni słonecznych. Jakoś nadal nie mogłam w to uwierzyć, że już za niedługo zostanę panią Malik. Ta myśl powodowała u mnie wielka ekscytacje oraz nieprzyjemny uścisk w brzuchu, a zbliżający termin nie poprawiał tego stanu. Nasz ślub miał odbyć się w połowie lipca, czyli niemalże za trzy miesiące. Oczywiście zaletą tego wszystkiego było to, że nie musiałam się zajmować, ani martwić o żadną rzecz związaną z uroczystością, gdyż wszystkim zajmowała się Amanda, po kilku dniach namawiania mnie na to, abym oddała jej tą pałeczkę. Ja jestem jedynie potrzebna do przymiarek mojej wybranej już sukni ślubnej, czy do potwierdzenia ostatecznej liczby gości, bądź wystroju sali i kościoła i jeśli mam być szczera to na to kompletnie nie narzekam, tak samo jak Zayn. Jednakże pomimo, iż Amy robiła całą "brudną" robotę, to przygotowania bardzo mnie męczyły i ostatnim czasem chodziłam cały czas ledwo żywa. Przewróciłam się na bok i wtuliłam się w poduszkę, delektując się chwilą ciszy i spokoju. Za wiele się nią jednak nie nacieszyłam, ponieważ w tym samym czasie usłyszałam, jak otwierają się drzwi. Zignorowałam jednak ten fakt, gdyż oczy same kleiły mi się do snu. Poczułam jak łóżko za mną ucina się od czyjegoś ciężaru, a do mnie dotarł zapach najpiękniejszych perfum na świecie. Ręką Zayna wylądowała na mojej tali, a jego usta na odsłoniętym przez bluzkę ramieniu.
- Kochanie - szepnął w moją skórę, składając na niej drobne pocałunki. - musimy już wychodzić. - powiedział, nie zaprzestając pieszczoty. W odpowiedzi mruknęłam cicho, pragnąc aktualnie zostać w łóżku i już z niego nie wychodzić. Zayn się zaśmiał, złożył ostatni pocałunek na linii prawego obojczyka i odsunął się się ode mnie, na co jęknęłam.
- Nie przestawaj - powiedziałam, chwytając po omacku jego ramię i następnie pociągnęłam w moją stronę, dzięki czemu jego ciało opadło koło mojego, a ja z delikatnym uśmiechem na ustach i z wciąż zamkniętymi oczami, wtuliłam się w jego miękkie ciało. - Nie mam siły się ruszać, poza tym nawet nie wiem gdzie lecimy, przez co moje siły są jeszcze mniejsze - szepnęłam niezadowolona. Zayn jak zwykle nie chciał niczego zdradzić, jednak obiecał, że tych wakacji nie zapomnę przez całe swoje życie.
- Jestem pewny, że ci się spodoba, ale teraz już naprawdę musimy wstawać, bo spóźnimy się na samolot. Prześpisz się podczas lotu. - mówiąc to podniósł się do siadu. - A jak powiem, że będzie tam plaża? - dodał widząc, że mnie nie przekonuje. Na jego słowa otworzyłam jedno oko. - Będziemy się na niej wylegiwać caaały dzień. - powiedział specjalnie przedłużając samogłoskę.
- Okay, dobra, już wstaje. - mruknęłam, a on klasnął w dłonie zadowolony, że mnie w końcu przekonał. Przewróciłam oczami, po czym zebrałam w sobie dosłownie wszystkie siły i wstałam na równe nogi. - Chodźmy, bo rzeczywiście się spóźnimy.

// Rimini, Włochy //

Wysiadłam z taksówki i z nieskrywanym zachwytem rozglądnęłam się dookoła. Przede mną rozpościerała się plaża, z którą dzieliła mnie jedynie ulica, a zaraz za moimi plecami był nasz zdecydowanie bardzo drogi hotel, który oświetlany był niezliczoną ilością małych reflektorów. Budynki, które znajdowały się przy drodze były zbudowane w typowym włoskim stylu, przez co miały w sobie pewien urok, który mnie urzekł. Zayn zabrał nasze bagaże z bagażnika taksówki i stanął obok mnie. Widziałam kątem oka, jak rozbawiony mi się przygląda, za co dostał ode mnie z łokcia w brzuch. Oczywiście jego to niezbyt ruszyło, za to ja miałam wrażenie, że dosłownie zwichnęłam łokieć.
- A to za co? - spytał nadal rozbawiony.
- Pójdziemy jeszcze dzisiaj na plażę, prawda? - spytałam ignorując jego wypowiedź. Byłam pewna, iż zabrzmiałam jak siedmioletnia i brakowało mi jedynie różowych wstążek na włosach. Wiedziałam, że jest już wieczór, a słońce coraz bardziej chyliło się ku zachodowi, jednak miałam nadzieję jeszcze przejść się dzisiaj na jakiś spacer. Odwróciłam głowę w jego stronę z nadzieją wymalowaną na twarzy, a on przytaknął mi głową i cmoknął moje usta w geście zgody na moją propozycję. Ruszyliśmy do recepcji, gdzie szybko dostaliśmy klucz do naszego pokoju, z uprzednim podpisaniem kilku papierów. Oczywiście po wyjechaniu na ostatnie piętro okazało się, iż to nie był zwykły pokój, jednak przeogromny apartament z widokiem na plażę. Zayn szybko postawił nasze walizki na podłodze niemalże przy drzwiach, a ja rzuciłam się na śliczną białą kanapę.
- O nie, nie, nie. Nawet się nie kładź, śpiochu. Idziemy na kolację. - powiedział, podchodząc do mnie i pocałował moje czoło.
- Ale ja nie jestem głodna... A poza tym musiałabym się przebrać. - jęknęłam, ale jak widziałam jego niezadowolone spojrzenie to westchnęłam. - Dlaczego ty mi to robisz? - z tymi słowami podniosłam się z kanapy i skierowałam się w stronę walizek. Jednak, gdy przechodziłam obok mulata, to chwycił mnie za biodro i przyciągnął do siebie. Spojrzałam w jego bursztynowe oczy przez, które miękły mi kolana, a świadomość, że należą one do mojego narzeczonego tylko potęgowała to uczucie."Narzeczony" czyż to nie brzmi pięknie?
- Aniele, po prostu się o ciebie troszczę. Ostatnio znowu schudłaś.. - jego prawa ręka znalazła się na moim policzku, delikatnie go gładząc. Po jego twarzy widziałam, że nie chciał poruszać tego tematu, widziałam jego ból i strach, przed powrotem moich problemów.
- Zayn. - przerwałam mu nie czekając na jego dalszą wypowiedź. - Jem regularnie i to zdecydowanie dużo, nie musisz się bać, naprawdę. Moją utrata wagi jest zapewne spowodowana stresem przed ślubem i tym całym zamieszaniem. Nie okłamałabym cię w tej sprawie. - zapewniłam go, jednak w jego oczach nie widziałam żeby mi wierzył, a w tym momencie mówiłam tylko prawdę. Złożyłam się do niego i go pocałowałam, następnie znowu i znowu. - Zaynie - szepnęłam, a on po chwili bez wahania wpił się w moje usta, a ja poczułam bijący od niego zapach mięty i zniewalających perfum. Gdy już się od siebie oderwaliśmy, mój mężczyzna oparł swoje czoło o moje.
- W takim razie leć się przebierać. - mówiąc to, odsunął się ode mnie i puścił mi oczko. Przytaknęłam głową i po jakiś 30 minutach oboje byliśmy odświeżeni i przebrani w czyste ciuchy. Zgodnie wybraliśmy wyjście na miasto, znalezienie jakiejś przyjemnej włoskiej knajpki i przy okazji zwiedzenie trochę miasta niż siedzenie w hotelowej restauracji. - Tak w ogóle do kiedy my tutaj zostajemy? - zapytałam, kiedy przekroczyliśmy próg hotelu i ruszyliśmy przed siebie przepięknie oświetlona ulica.
- Cztery dni. - odpowiedział, a ja popatrzyłam na niego pytająco.
- Kazałeś mi się spakować na 2 tygodnie, a po 4 dniach wracamy do domu?
- A kto powiedział, że wracamy? - posłał mi tajemnicze spojrzenie, a widząc moje zdezorientowanie zaśmiał się i owinął swoją rękę w moim pasie. Szczerze? Nie drążyłam więcej tego tematu bo wiedziałam że nic od niego się nie dowiem. Z czasem doszedł nas dźwięk jakiejś melodii, następnie dołączył do niego głos. Była to jedna z włoskich piosenek, która komponowała się z zachwycającym zachodem słońca oraz z gwarem rozmów, które wydobywały się z przydrożnych restauracji. Weszliśmy do restauracji, z której wypływała muzyka. Jak się okazało lokal dosłownie pękał w szwach, a w zasięgu swojego wzroku nie mogłam dostrzec żadnego wolnego stolika. Moją uwagę zwróciła pewnego rodzaju scena, na której znajdowałam się kobieta o pięknych, czarnych falujących włosach, a za nią parę mężczyzn, trzymających instrumenty w rękach. Jednakże, co najważniejsze - to jak pachniało tam w środku mogę opisać tylko jednym słowem. Niebo. Niemal od razu podeszła do nas kelnerka, która miło nas przywitała i zaprowadziła do jedynego wolnego stolika, którego wcześniej nie widziałam. Ku mojemu zaskoczeniu nie czułam na nas żadnych spojrzeń, być może nie znali albo nie rozpoznali Zayna. Zajęliśmy swoje miejsca i dostaliśmy menu.
- Jakie znasz języki? - zalałam pytanie, które pojawiło się w mojej głowie. Zayn spojrzał na mnie z tym swoim uśmiechem, który powodował u mnie ścisk w brzuchu.
- Angielski, urdu, podstawy łaciny, włoskiego, hiszpańskiego i francuskiego, mon amour. - odpowiedział, a mnie zatkało, bo znałam jedynie dwa języki. - Cóż w szkole uwielbiałem języki, a poza tym podczas tras koncertowych można się nauczyć wiele ciekawych rzeczy. - dodał, na co zmieszana i pokryta rumieńcem zajęłam się menu. Czas nam minął niezwykle szybko na żartowaniu, rozmowach i jedzeniu włoskiego jedzenia pełnego aromatycznych przypraw, które we wspaniały sposób pieściły nasze podniebienia. Po uregulowaniu rachunku opuściliśmy restaurację, a ja pociągnęłam go w stronę plaży, mimo jego ostrzeżeń, że według niego będzie padać. Oczywiście, że to zignorowałam, bo w końcu mi to obiecał.
- O MÓJ BOŻE - usłyszałam za naszymi plecami, na co obydwoje się odwróciliśmy i zobaczyliśmy dwie uśmiechnięte dziewczyny - brunetkę i blondynkę. - Przepraszamy, że wam przeszkadzamy, ale czy możemy zrobić sobie z wami zdjęcie? - zapytała jedna z nich, nie mogąc oderwać od nas wzroku, na co my oczywiście przytaknęliśmy, a Zayn poprosił przechodnia nienagannym włoskim o zrobienie zdjęcia naszej czwórce. "Tak, jestem Zayn i znam jedynie podstawy. Jasne." Po niezwykle malutkiej sesji zdjęciowej niezwykle sympatycznie dziewczyny nas pożegnały, a my ruszyliśmy w stronę plaży. Kiedy byliśmy na miejscu usiedliśmy na piasku, a ja ułożyłam głowę na jego kolanach. Było już grubo po północy, na niebie było widać mieniące się gwiazdy, a jedynym źródłem światła były latarnie które znajdowały się przy drodze oraz oświetlenie pobliskich restauracji.
- Czasami nie masz dość tej sławy? Tego, że niemalże wszędzie istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś cię rozpozna i tak naprawdę nie możesz być zwykłym człowiekiem, który pójdzie do sklepu, do kina czy na łyżwy? Nie żałujesz czasami tego wszystkiego? - zapytałam, bawiąc się guzikiem od jego koszuli. Ręką odgarnął włosy, które opadły na jego czoło, po czym ułożył ją na moim odsłoniętym udzie.
- Na samym początku naszej kariery wszystko było niewyobrażalnie nowe i ekscytujące. Nagle ludzie prosili nas o zdjęcia czy autografy i pisali, że jesteśmy ich idolami. Oczywiście nie odbyło się bez hejtów, ale to jest całkiem normalne i zrozumiałe. Niektórzy kochają, inni nienawidzą. W jednej chwili zmieniło się nasze życie i musisz uwierzyć, że wtedy się czułem jakbym wygrał na loterii. Jednak po pewnym czasie zmieniła się moja perspektywa. Oczywiście wciąż uwielbiam fanów, jednak zacząłem się bać czy tak naprawdę będę miał prawdziwych przyjaciół, którzy nie są przy mnie jedynie dla pieniędzy, których przybywało i po to by się wybić na mojej sławie. Martwiła mnie jeszcze jedna rzecz, czy przy takim obrocie spraw znajdę prawidłową miłość, kobietę, którą będę kochał całym sercem. Cóż teraz na moich kolanach leży wspaniała dziewczyna, która ma na palcu pierścionek symbolizujący, że chce przyjąć moje nazwisko i kochać na dobre i złe, więc absolutnie nie. Nie żałuję, że jestem sławny, bo przeżyłem tysiące niezapomnianych chwil w wielu miejscach na świecie, a przede wszystkim, dzięki temu poznałem ciebie, robaczku. - odpowiedział. Czułam jak na moje policzki wpływa gorąco i automatycznie spuściłam głowę, pomimo iż za niedługo odbędzie się nasz ślub to Zayn nadal umie wywołać u mnie róż na twarzy. - A tobie to przeszkadza? - zapytał na co podniosłam wzrok i patrząc w jego bursztynowe tęczówki, w których odbijało się światło księżyca, pokręciłam głową na nie.
- Kocham cię, całego ze wszystkimi wadami i zaletami. Jeśli tobie sprawiają radość koncerty i masa fanów, to mnie również. Chcę żebyś był szczęśliwy ze mną u swojego boku. - mówiąc to, poczułam jak na moje czoło spada kropla wody. Od razu spojrzałam na niebo i zobaczyłam gęste chmury znajdujące się nad nami. - Lepiej się już zbierajmy, zaraz lunie - powiedziałam wstając na równe nogi i otrzepując swoją sukienkę z piasku. Popatrzyłam się przed siebie i nagle poczułam dłoń chłopaka na mojej, która ciągnie mnie w dół w wyniku czego upadłam na piasek dokładnie obok niego, jednakże w mgnieniu sekundy znalazł się on nade mną i z pełną namiętnością wpił się w moje usta. Zarzuciłam swoje dłonie na jego kark, ciągnąc go bliżej siebie na co Zayn uśmiechnął się przez pocałunek.
- Również pragnę tego, abyś była szczęśliwa ze mną u twojego boku.

// Hiszpania, Madryt //

Po kilku cudownych dniach we Włoszech, Zayn znów zaciągnął mnie do samolotu, tym razem wylądowaliśmy w stolicy słonecznej Hiszpanii. Gdy byliśmy już w hotelu, ja postanowiłam skorzystać z postawionych w holu kanap, które wyglądały bardzo zachęcająco, podczas gdy Zayn poszedł do recepcji odebrać klucze. Usiadłam popierając głowę na rękach i oddychając głęboko. Lot nie był dla mnie przyjemny, dwa razy zwymiotowałam w samolocie i teraz niestety też mnie mdliło, ale wolałam nie mówić o tym Zaynowi, pewnie by się tylko niepotrzebnie martwił, a to wszystko przez ten krótki lot samolotem. Aktualnie nie miałam na nic siły, byłam wyczerpana, ale nie chciałam robić przykrości mulatowi, ponieważ wiedziałam, że dokładnie zaplanował plan wycieczki i bardzo się starał. Szczerze to byłam pod wielkim wrażeniem, bo myślałam że skończymy albo całymi dniami siedząc w hotelu, bądź na plaży, a tak naprawdę to mam wrażenie, że zwiedzimy pół świata. Nagle poczułam jak mój żołądek się skręca, na co zerwałam się na równe nogi i biegiem ruszyłam do łazienki, która na szczęście znajdowała się bardzo blisko. W środku do toalety ponownie oddałam zawartość swojego żołądka, w którym ledwo co już było. Po wyjściu z kabiny przemyłam twarz zimna wodą, nie przejmując się makijaż, którego rzecz biorąc już nie było. Wróciłam do holu i zobaczyłam, jak Zayn i recepcjonistka razem się z czegoś śmieją. Od razu zalała mnie fala złości,  smutku i zazdrości, która przyćmiła mój bolący brzuch i moje ogólne złe samopoczucie. Czułam, jakby ktoś włożył rękę w moją klatkę piersiową i szybko wyrwał serce. Gardło mnie paliło, a ręce zaciśnięte w pięści bolały. Nie wiem ile stałam, wpatrując się w nich, ale z każdą mijającą sekundą emocje coraz bardziej we mnie buzowały. Zauważyłam, że dziewczyna wręcza karty Zaynowi, więc szybko wróciłam na swoje poprzednie miejsce i udawałam, że nic nie widziałam.
- Dobrze się już czujesz? Wyglądasz niewyobrażalnie blado. - spytał mnie, gdy już stanął przede mną, delikatnie wierzchem dłoni dotykając mojego czoła. Cofnęłam się, czując jego skórę przy mojej.
- Dobrze, nic mi nie jest. - odburknęłam, nawet na niego nie spoglądając. - Masz w końcu te karty? - zapytałam, a mój głos zabrzmiał ostrzej niż chciałam, jednak on jakby tego nie zauważył.
- Tak, mam. Nie zgadniesz kogo spotkałem! Carol! Kiedyś chodziłem z nią do klasy i pamiętam jak zawsze mi opowiadała, że jej marzeniem jest zamieszkanie w Madrycie, a teraz pracuje w tym hotelu na recepcji! Dasz wiarę? Robi to co od zawsze chciała i to jeszcze tutaj. Niesamowite! - mówił jak najęty, lecz nie za bardzo go słuchałam. Skupiłam cała uwagę na tym, aby nie wybuchnąć, patrząc na jego ogromny uśmiech. Wstałam z kanapy, na której siedziałam i zrobiłam to chyba zbyt gwałtownie, ponieważ zakręciło mi się w głowie, a przed oczami zobaczyłam mroczki. - Na pewno dobrze się czujesz? - ponownie mnie zapytał, kładąc jedna rękę na moim ramieniu.
- Nic mi nie jest, mówiłam już. - niemal wysyczałam i straciłam jego rękę zmierzając w stronę windy. Zayn już się nie odezwał tylko zabrał nasze bagaże i również udał się do windy, gdzie podczas przejazdem nią na odpowiednie piętro, panowała między nami cisza, która przerywana była jedynie przez jakąś wkurwiającą jeszcze bardziej melodię. Wszystko we mnie buzowało jak nigdy i byłam pewna, że mój wzrok rzucał piorunami i mógł zabijać w ciągu sekundy, co w tym momencie chciałam przetestować. Poczułam ulgę, gdy wreszcie dotarliśmy na nasze piętro i uprzednio odbierając od chłopaka karty dostępu, ruszyłam przed siebie. Zayn powiedział coś pod nosem, ale nie zrozumiałam ani słowa i szczerze nie obchodziło mnie to o co mu dokładnie chodzi. Odszukałam odpowiednie drzwi, które natychmiast otworzyłam i bez słowa udałam się do łazienki, której zamek zamknęłam na klucz. Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej plecami, kończąc na miękkim, białym dywanie. Oddychała głęboko mając nadzieję, że pomoże mi się to uspokoić. Gdy już prawie mi się to udało, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Victoria? Na pewno wszystko w porządku? - zapytał niepewnie Zayn, przez co mój poziom irytacji osiągnął zenit.
- Już trzeci raz ci mowie, ze tak! - krzyknęłam  i szybko podniosłam się z ziemi oraz zaczęłam pozbywać się moich ubrań. Zimny prysznic, tego mi potrzeba. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do kabiny, po czym pościłam strumień zimnej wody, która przyjemnie spływała po mojej rozpalonej skórze, a wraz z nią mój umysł opuszczały wszystkie emocje. Jak przez mgłę słyszałam, że Zayn dowala się do drzwi, co starałam się ignorować, jednak on nie odpuszczał. W końcu zdenerwowana postanowiłam wyłączyć wodę.
- Możesz przestać?! Biorę prysznic! - krzyknęłam i nie czekając na jego odpowiedź ponownie puściłam wodę. Po prysznicu, który nijak pomógł mi opanować emocje bazujące w moim ciele, u brałam się w hotelowy szlafrok i wyszłam do pokoju. Zrobiłam jedynie krok i wpadłam na tors Zayna, który musiał mnie przytrzymać w talii, żebym nie upadła. Mimowolnie spojrzałam mu w oczy, które były dwiema przepięknymi gwiazdami na samotnym niebie. Jego ręka wylądowała na moim policzku, delikatnie go gładząc. a przez moje ciało niekontrolowanie przeszła wiązka prądu.
- Kochanie, co się dzieje? - zapytał,wplatając dłoń w moje włosy.
- Nic się nie dzieję. Mówię Ci to już, któryś raz. - powiedziałam znacznie spokojniej niż wcześniej. Wyplątałam jego dłoń ze swoich włosów i chciałam go wyminąć, jednak zagrodził mi drogę.
- Przecież widzę... - zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
- To źle widzisz. - ucięłam dyskusje i ruszyłam w stronę mojej walizki, aby zabrać z niej czyste ubrania. Wyciągnęłam co potrzebowałam i chciałam ponownie wrócić do łazienki, jednak on chwycił moje przedramię.
- Słońce wyjaśnij o co chodzi, przecież nie możemy się tak zachowywać, co najmniej jakbyśmy byli w podstawówce. - powiedział do mojego ucha, delikatnie trącając go swoimi rozgrzanymi wargami.
- Po prostu... Potrzebuję chwili dla siebie. - odpowiedziałam co było zgodne z prawdą, przecież musiałam się jakoś uspokoić.
- Co ty masz takie wahania nastroju, hmm? A może ty w ciąży jesteś? - chciał zażartować, aby rozluźnić atmosferę pomiędzy nami, jednak nie udało mu się to zbytnio.
- Mam okres - powiedziałam piorunując go wzrokiem. Zayn tylko zaśmiał się cicho, próbując ukryć rozbawienie, co po raz kolejny podziałało jak płachta na byka. - Wyjdź - powiedziałam z poważnym wyrazem twarzy, co mojego narzeczonego jeszcze bardziej rozśmieszyło. - Wyjdź - ponowiłam swój rozkaz, ale tym razem wypchałam go na korytarz, zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
- Pójdę na spacer, wrócę za godzinkę, maksymalnie dwie. - usłyszałam zza drzwi jego nadal rozbawiony głos, który potem ucichł. Westchnęłam i kiedy miałam iść do łazienki zdałam sobie sprawę, że Zayn nie wziął ze sobą karty do pokoju i jeśli ja pójdę coś zjeść on nie będzie wstanie wejść. Przeklęłam pod nosem i niedbale założyłam na siebie ciuchy, po czym wybiegłam z naszego apartamentu, żeby go dogonić i mu ją wręczyć. W ostatniej chwili złapałam zamykającą się już windę i z niecierpliwością czekałam, aż będę na parterze. Gdy drzwi się rozsunęły pierwszym co zobaczyłam był Zayn w towarzystwie tej recepcjonistka. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy, ponieważ stał do mnie tyłem, ale widziałam za to ta dziewczynę. Jej usta układały się w szeroki uśmiech, a oczy patrzyły na mojego narzeczonego z uwielbieniem. Powiedziała coś do niego i położyła mu rękę na ramieniu. Ewidentnie go podrywała, a on nic sobie z tego nie robił. Nawet się nie odsunął, ani nie stracił jej ręki. Nie wychodząc z windy, zjechałam na niższe piętro, gdzie podobno miał znajdować się bar, klub czy coś takiego. Szybko zajęłam miejsce przy ladzie oraz zamówiłam jakiegoś mocnego drinka, którego nazwy nie mogłam nawet wymówić. Potem był kolejny i kolejny. Po jakimś czasie dostałam szklankę z whiskey z lodem.
- Ja tego nie zamawiałam. - powiedziałam, do chłopaka za barem, który był bardzo przystojny. On uśmiechnął się do mnie i głową wskazał mężczyznę, który siedział po drugiej stronie baru. Ubrany był w dopasowany czarny garnitur. Odsunęłam od siebie szklankę, mając nadzieję, że będzie to wystarczający znak odmowy, jednak się przeliczyłam, ponieważ ten mężczyzna przysiadł się do mnie.
- Co taka ślicznotka jak ty robi tutaj sama? - zapytał skanując profil mojej twarzy.
- Nie jestem sama. - powiedziałam twardo, unosząc lekko głowę do góry.
- Ah, tak? To dlaczego od godziny siedzisz tutaj, popijając drinka za drinkiem i nikt się do ciebie nie przysiadł? - zapytał, a po moim ciele przeszedł dreszcz strachu. W końcu odwróciłam głowę w jego stronę i przejrzałam mu się. Nie wyglądał na kogoś z miłymi zamiarami. Przysunął ponownie w moją stronę szklankę whiskey. - Napij się, szybko zapomnisz o tamtym facecie.
- O nikim nie chcę zapominać. - powiedziałam ostrym tonem. - Może i tutaj jestem sama, ale na górze czeka na mnie narzeczony. A teraz żegnam. - odparłam i chciałam wstać z krzesła, jednak uniemożliwiła mi to ręką tego faceta, która mnie zatrzymała.
- Nie idź. Możemy razem się jeszcze świetnie pobawić. - powiedział zakładając kilka kosmyków moich włosów za ucho. - Tylko po co wymyślać bajeczkę o narzeczonym, hm? - zapytał, a ja byłam jak sparaliżowana. Jego twarz była niebezpiecznie blisko, a ja nie miałam jak uciekać. Nagle poczuła jego usta na swoich, były szorstkie i mokre. Chciałam go od siebie oderwać, ale zacieśnił uścisk na moich udach, sunąc palcami w górę. W pewnym momencie się ode mnie odsunął, ale nie powinnam dziękować Bogu za taki obrót sytuacji tylko Zaynowi. Minęło kilka sekund zanim zrozumiałam, co widzę. Zayn uderza w twarz nieznajomego, a on mu oddaje. W oczach mojego narzeczonego widzę tylko furię i chęć mordu. Szybko do niego podeszłam, a barman chwycił za ramiona drugiego mężczyznę.
- Zayn, kochanie. - powiedziałam, chwytając go za policzki. Jego klatka piersiowa opadała i unosiła się w drastycznym tempie. Miał rozcięty łuk brwiowy, z którego delikatnie sączyła się krew co rozbiło moje serce na miliony kawałków. Nie patrzył się w moją stronę - wciąż zabijał wzrokiem mojego napastnika. Swoimi dłońmi złapał za moje i ściągnął je ze swojej twarzy, ale nie puścił ich.
- Jeśli jeszcze jeden raz zobaczę cię w otoczeniu mojej narzeczonej, to obiecuję ci, że załatwię cię tak, że nawet rodzona matka cię nie pozna. - wymawiał te słowa z taką złością i pogardą, że nawet ja się go przestraszyłam. Widziałam po nim, że jest na skraju swojej wytrzymałości, więc gdy odwrócił się i zaczął iść przed siebie, nie stawiałam oporu, tylko posłusznie szłam za nim. W ciszy weszliśmy do windy, w której niestety nie byliśmy sami. Miałam wrażenie, że wszyscy czują napięcie jakie panuje między mną i Zaynem.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby iść sama do klubu?! - krzyknął na mnie mulat, gdy tylko zamknął drzwi od naszego pokoju. Jego wybuch sprawił, że aż poskoczyłam w miejscu. Wiedziałam, że będzie zły, więc powinnam się tego spodziewać, jednak to było dla mnie coś nowego, chyba pierwszy raz na mnie krzyczał, a do tego zasłużyłam sobie na to. Mimowolnie moje oczy się zaszkliły.
- Nie wziąłeś karty. - powiedziałam cicho, a kątem oka zauważyłam jak marszczy brwi w niezrozumieniu. - Pobiegłam za tobą, żeby ci ją dać, bo planowałam iść później coś zjeść. Zjechałam windą na dół, a tam zobaczyłam ciebie z tą twoją, pożal się Boże, przyjaciółką.
- I dlatego postanowiłaś iść tam sama i na dodatek tak ubrana?! Naprawdę nie rozumiem o co ci dzisiaj chodzi - warknął w moją stronę i obrócił się do mnie plecami. Zdałam sobie sprawę, że ubrana jestem w jeansowe spodenki z wysokim stanem i króciutki czarny top. No rzeczywiście do klubu to nie był strój idealny. Widziałam jak ciężko oddycha, a mięśnie na jego plecach ukryte pod czarnym tshirtem są cały czas napięte. Nie wiem kiedy chwycił wazon z kwiatami i z ogromną siłą rzucił nim o podłogę.
- Co ty robisz? Uspokój się! - tym razem ja krzyknęłam, przez co jego wzrok skupił się na mnie. Przez ułamek sekundy zobaczyłam w nim nie mojego Zayna tylko prawdziwego demona. To spowodowało, że z przerażenia cofnęłam się kilka kroków. Malik widząc moje zachowanie odwrócił się do mnie tyłem i podszedł do okna. Stanął przy nim i oparł się rękoma o parapet, patrząc na widok za oknem.
- Czasami... Czasami nie potrafię zrozumieć jak możesz być taka lekkomyślna. Co by się stało, gdybym nie zaczął cie szukać, gdybym tam nie przyszedł? Jakoś nikt nie reagował na to, że ten koleś był w stosunku do ciebie zbyt nachalny. - jego głos był już dużo spokojniejszy niż wcześniej, choć nadal lekko zdenerwowany. - Wytłumacz mi jeszcze dlaczego tam poszłaś. - poprosił, ale w dalszym ciągu stał do mnie tyłem.
- Ta dziewczyna... Podrywała cię, a tobie to kompletnie nie przeszkadzało. Ona była, jest naprawdę piękna i wydaje się być miła. - szepnęłam, spuszczając wzrok. Mijały sekundy, minuty, godziny, nie wiem, ale on się nie odwracał. Nawet nie drgnął. Podeszłam bliżej, tak że słyszałam jak oddycha i jak szalenie bije jego serce. - Byłam zazdrosna. - dodałam i po tych słowach on się obrócił. Już nie wyglądał tak jak wcześniej - teraz jego oczy błyszczały na złoto, a zmarszczki na jego czole i koło oczu zniknęły.
- Nawet nie wiesz co ja poczułem, kiedy zauważyłem ciebie przy tym facecie, nie mogącą się wyrwać, a jego usta dotykały twoich. - powiedział i kciukiem dotknął dolnej wargi. - Jesteś całym moim światem, to tobie się oświadczyłem i to z tobą chcę spędzić całe swoje życie. - zapewnił, zbliżając się do mnie. Wszystko wokół mnie zniknęło, a ja poczułam się jak idiotka, że w ogóle pomyślałam, że on mógłby mnie w taki sposób skrzywdzić. - Carol była cała uśmiechnięta, bo prosiłem ją o pomoc w przygotowaniu mojej niespodzianki dla Ciebie z okazji trzy miesięcznicy naszych zaręczyn. - powiedział, a mnie wbiło w podłogę co wywołało u Zayna śmiech. - Chodź tutaj - szepnął i rozłożył ramiona a chwilę później ja już w nich byłam. - Victorio, mam nadzieję, że wiesz, że ja nigdy nie zrobię ci krzywdy. Kocham cię z całego serca. - czułam w jego głosie niepewność. Oderwałam się od niego i po prostu chwyciłam go za policzki i pocałowałam. Pocałunek ten zmył nieprzyjemnie wspomnienie po tamtym mężczyźnie. Kiedy dłoń chciałam zatopić w jego włosach, Zayn syknął, a ja momentalnie się oderwałam i moją uwagę przykuła wciąż sącząca się rana na łuku brwiowym.
- Usiądź, zaraz Ci to o patrzę, tylko znajdę apteczkę. - powiedziałam i poszłam do łazienki, gdzie znalazłam małą apteczkę w szafce. Wzięłam ją do ręki i wróciłam się do pokoju, gdzie Zayn posłusznie siedział na łóżku. Zajęłam miejsce na jego kolanach, oplatając go nogami w pasie. Jego ręce znalazły się na dole moich pleców. Wyciągnęłam z małego białego pudełka waciki nasączone alkoholem i zaczęłam przebywać rozcięty łuk brwiowy. Jego ręce wsunęły się pod moją koszulkę,  przez co na chwile zaprzestałam swoim czynom, po czym wróciłam do swojego zadnia. Zayn błądził zimnymi rękoma po moich plecach, a mi z każdą mijającą sekundą było mi się gorzej skupić. - Zayn, proszę cię. - mruknęłam a on tylko szerzej się uśmiechnął z miną niewiniątka, nie zaprzestając swoich czynów. W końcu po paru minutach udało mi się założyć prowizoryczny opatrunek. Gdy skończyłam mulat złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Dziękuję - szepnął, kiedy już się od siebie oderwaliśmy. - Kochanie zapamiętaj, że nigdy nie było, ani nie będzie innej. Jesteś jedyną. I choćbym spotkał kobietę sto razy piękniejsza od ciebie, to i tak na nią nie spojrzę. Tylko nie wiem czy możliwe jest, abym spotkał taka osobę, bo dla mnie to ty jesteś najpiękniejsza na świecie i jedyna w swoim rodzaju. Zajmujesz całe moje serce. - powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. Wyglądał tak niewinnie, kiedy włosy opadły mu na czoło, a rozmarzony wzrok wpatrywał się we mnie. Jego narzeczoną.

// Madurai, Indie //

Na pewno każdy z was chociaż raz w swoim życiu oglądał bollywoodzki film, który zachwycał ilością żywych kolorów, wspólnych tańców oraz wspaniałych śpiewów. Zawsze myślałam, że to jest podkoloryzowane przez reżysera, aby zdobyć więcej widzów, a co za tym idzie pieniędzy. Jednak teraz wiem, że jedna z tych rzeczy jest niepodważalnie prawdziwa. Indie są całe kolorowe, przez co większość osób chodzi z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi ustami. Tym razem nie zatrzymaliśmy się w hotelu, tylko u jakiejś starszej kobiety, która była bardzo miła. Ten sposób zakwaterowania bardziej mi się podoba, ponieważ można lepiej poznać kulturę danego kraju. Właśnie spacerowaliśmy trzymając się za ręce przez uliczki tego zachwycające miasta. Podziwialiśmy piękno tych kolorowych budowli, które swoim kształtem przypominały egipskie piramidy. Dużo rozmawialiśmy na przeróżne tematy, spędzając czas razem. Odwiedziliśmy również jakąś przydrożną knajpkę, w której zjedliśmy kolację. W końcu, gdy powoli zaczynało się ściemniać, stwierdziłam, że można by już wrócić do hotelu.
- Zayn? - zagadałam w pewnym momencie, aby zwrócić jego uwagę. On spojrzał na mnie, a ja niepewnie jeszcze raz rozglądnęłam się dookoła. - Czy my przypadkiem nie mijaliśmy już tego budynku? - zapytałam go, wskazując na dom o charakterystycznym ceglasto czerwonym dachu. Zayn nie odzywał się przez dłuższą chwilę i wtedy zrozumiałam, że zgubiliśmy się w kraju, w którym byliśmy zaledwie kilka godzin, a ponad to nie znaliśmy języka tego państwa. Mój oddech automatycznie przyspieszył, ale mimo to starałam się zachować spokój, bo jeszcze nie było tak źle, w końcu od czego jest GPS. - Dobra, daj mi swój telefon. - poprosiłam, a Zayn od razu wykonał moje polecenie. Odblokowałam urządzenie i od razu kliknąłem w ikonkę Google maps. Po chwili w telefonie wyświetliła mi się mapa miasta, a miejsce gdzie staliśmy było zaznaczone niebieską kropką, która migała w charakterystyczny sposób. Skoncentrowana zaczęłam szukać ulicy, na której mieści się nasz domek, lecz nagle ekran stał się czarny. Zamarłam. - No kurwa, to jest jakiś żart. - jęknęłam.
- Co się dzieje? - zapytał, a ja pokazałam mu jego telefon. Wzięłam głęboki oddech, co powinno mi pomóc, a jedynie pogorszyłam swój stan, gdyż zrobiło mi się ciemno przed oczami. - Victoria. - szepnął, chwytając mnie w talii. Poczułam jak Zayn sprowadza mnie do parteru. Pomrugałam chwilę oczami, dzięki czemu zniknęły czarne plamy. - Napij się. - usłyszałam, a pod moim nosem pojawiła się butelka wody. Pociągnęłam kilka dużych łyków.
- Zgubiliśmy się, Zee. - powiedziałam, a w odpowiedzi poczułam jedynie jego ciepłe dłonie wędrujące pod moją koszulkę. Zaczął delikatnie kreślić miękkimi palcami szlaczki pp mojej skórze co mi pomagało się uspokoić. - Już lepiej. - stwierdziłam po pewnym czasie, kiwając głową, na co Zayn przelotnie pocałował moje czoło. - Co zrobimy? - te słowa ledwo opuściły moje usta. To była moja wina. Nie potrzebnie wyciągnęłam go na tą całą "małą wycieczkę", zrobiły się tylko z tego niepotrzebne problemy.
- Spróbujemy znaleźć drogę do hotelu, a jak nam się nie uda to możemy nawet przenocować na plaży, jeśli może ją znajdziemy. Coś na pewno wymyślimy. - odpowiedział mi, wstawiając na równe nogi. Nie dowierzałam w to co się dzieje. Ja prawie zemdlałam dowiadując się, że nie mamy jak znaleźć drogi powrotnej, a on po prostu stał przede mną z uśmiechem na ustach, jego koszula była unoszona przez wiatr, przez co widać było linię V utworzoną przez jego mięśnie, a jego fryzura, którą zrobił rano została kompletni zniszczona, dzięki czemu wyglądał zdecydowanie młodziej i niewinniej, kiedy włosy opadały mu na czoło. Nie martwił się kompletnie niczym, jakby to co się działo miało być tylko kolejna fajna przygodą. - Wstawaj, kochanie. Ruszajmy na podbój tego miasta. Niech wszyscy wiedzą, że wspaniały Zayn Malik tutaj jest. - powiedział, wyciągając dłoń w moją stronę, którą natychmiast chwyciłam i już sekundę później dzięki małej pomocy mojego narzeczonego stałam już przy jego boku.
- W takim razie w którą stronę idziemy, poszukiwaczu przygód? - zapytałam się, a on się tylko zaśmiał i ten piękny dźwięk odbijał się w moich uszach przez bardzo długi czas. Poszliśmy w kierunku wybranym przez mulata i błądziliśmy tak po mieście przez dobre półgodziny. Próbowaliśmy zapytać się kogoś o drogę, ale niestety nikt nie umiał posługiwać się żadnym znanym nam językiem. Sytuacja robiła się coraz ciekawsza, gdyż robiliśmy się coraz bardziej zmęczeni, a zmrok zapadł już na dobre do tego wszystkiego zrobiło się chłodno. Przechodziliśmy koło małej restauracji, która nadal była jeszcze otwarta, więc szturchnęłam Zayna w bok i pokazałam na budynek. Od razu zrozumiał o co mi chodzi i skinął głową. Dobrze, że mamy przynajmniej ze sobą pieniądze. Chcieliśmy zamówić sobie herbaty, ale starsza kobieta za ladą najwyraźniej nic nie rozumiała, ale chyba kazała nam poczekać, a przynajmniej mam taką nadzieję, w tym czasie ona poszła na zaplecze. Po chwili wróciła z młodą dziewczyną, która była chyba jej córką, bo były do siebie bardzo podobne.
- W czym mogę pomóc ? - zapytała i dopiero wtedy podniosła na nas wzrok, a jej ręką, którą chciała chyba poprawić włosy zatrzymała się w połowie. Jej usta się otworzyły, a na twarzy było wyraźnie widać zdziwienie. Najwidoczniej musiała poznać Zayna.
- W końcu ktoś kto mówi po angielsku!- powiedział z wielkim entuzjazmem Zayn, nie przejmując się jej stanem.
- Część, jestem Victoria, a to Zayn. Troszeczkę się zgubiliśmy. Mogłabyś nam pomóc? - mówiłam powoli i łagodnie, żeby dziewczyna wszystko zrozumiała, ale też żeby nie miała wielkiego ataku.
- Ja... Ja... wiem kim jesteście - powiedziała dziewczyna będąc dalej w szoku, ale po chwili się opanowała. - O Boże... Ja was uwielbiam, tak się cieszę, że w końcu się pobieracie. Nie pasowałaś do Harrego, a Perrie to była chyba jakaś pomyłka - zaczęła nawijać jak jakaś katarynka, co było przekomiczne. - Przepraszam, już się opanowuję - oznajmiła i zrobiła kilka głębszych wdechów. - jak mogę wam pomóc?
- Wystarczy jak użyczysz nam trochę prądu i ładowarki, oczywiście jeśli to nie problem - poprosił uprzejmie, choć widziałam, że ukrywa rozbawienie, które wywołała dziewczyna.
- Jasne, już przyniosę poczekajcie chwilę -odparła i uciekła na zaplecze, a ja spokojnie oparłam się o ladę przed nami i spojrzałam na mężczyznę, który wcześniej cały czas stał obok.
- Widzisz? I po co było się tak stresować? - zapytał nadal będąc pozbawionym, jednocześnie kładąc swoje ręce na moich biodrach, czym znacznie zmniejszył odległość między nami, ale nie przeszkadzało mi to.
- Perrie była pomyłką? - spytałam starając się stłumić śmiech, zarzucając mu ręce na szyję.
- Największą. - odparł wprost w moje usta i już chciałam go pocałować, ale w tym samym momencie usłyszeliśmy jakiś huk. Szybko się od siebie odsunęliśmy spoglądając w stronę dźwięku, który jak się okazało narobiła brunetka, wywracając jakieś miotły.
- Ja... Przepraszam.. Naprawdę... Nie chciałam wam przeszkadzać... - jąkała się, a jej twarz przybrała kolor dojrzałych pomidorów. Tym razem już nie daliśmy rady i zaczęliśmy się śmiać.
- Spokojnie, nic się nie stało - powiedziałam, gdy już troszkę się uspokoiłam. Zaproponowaliśmy dziewczynie, aby z nami chwilę posiedziała i porozmawiała, na co chętnie się zgodziła. Czas minął nam szybko na przyjemnej rozmowie i popijaniu całkiem dobrze smakującej herbatki, zrobioną przez właścicielkę lokalu. W końcu, gdy telefon Zayna się podładował, okazało się, że nasz domek jest tuż za rogiem i naprawdę nie wiem, jak nie mogliśmy wcześniej do niego trafić. Po pożegnaniu i podziękowaniu za pomoc, wróciliśmy do domku. Gdy tak szliśmy w ciszy, trzymając się za ręce zastanawiałam się ile jeszcze ciekawych przygód na nas czeka? Z całą pewnością będzie ich mnóstwo, bo przecież mamy dla siebie całe życie. 

wtorek, 28 sierpnia 2018

Rozdział 106

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ❤

Obudziło mnie bijące ciepło, które powoli rozchodziło się po każdej części mojego ciała. Kiedy uchyliłam powieki zobaczyłam wytatuowane ramiona owinięte wokół mojej nagiej klatki piersiowej, okrytej zaledwie skrawkiem kołdry. Nasze nogi były ze sobą splecione. W pokoju panował półmrok, a jedynym źródłem światła był księżyc, który przebijał się przez białe zasłony. Jedyne o czym teraz marzyłam była szklanka naprawdę zimnej wody. Nie chcąc budzić narzeczonego ostrożne wyswobodziłam się z jego uścisku i uprzednio chwytając koszulę Zayna i zakładając ją na siebie, na palcach opuściłam sypialnię. Kiedy zeszłam schodami na dół i znalazłam się na parterze zapaliłam światło. Chciałam pójść do kuchni, jednak moją uwagę przykuło pudełko, stojące na stoliku w salonie, które wczoraj wręczył mi Zayn, a ja kompletnie o nim zapomniałam. Podeszłam parę kroków i chwyciłam prezent, a następnie usiadłam wygodnie na kanapie. Odwiązałam białą wstążkę i uniosłam wieczko. Moim oczom ukazał się plik kopert i na każdej z nich znajdowało się tylko jedno słowo. Moje imię. Zaciekawiona otworzyłam jedną z nich i zaczęłam czytać.

Kochany Aniele,

Dzisiejszego dnia, bądź nocy, sam już nie wiem, nie miałem czasu, aby spojrzeć na zegarek, bałem się, że Cię stracę. Bałem się, że tak niespodziewanie znikniesz z mojego życia raz na zawsze, że już nie będzie żadnego odwrotu, żadnego wyjścia z tej sytuacji. Bałem się, że się z Tobą nawet nie pożegnałem, że nie powiedziałem Ci wszystkiego co muszę zrobić do końca swoich dni, że ostatni raz Cię nie przytuliłem, że ostatni raz nie usłyszałem bicia Twojego niezwykłego serca. Bałem się, że ktoś Cię skrzywdzi i to będzie tylko moja wina, bo temu nie zapobiegłem. Myślałem, że odlecisz w otchłań jasnego światła niczym słońce o poranku na swoich oszałamiających, ogromnych skrzydłach, pokrytych białymi piórami, które Archanioł cały czas skrywa przed innymi, kiedy przebywasz na ziemi wśród złych demonów. Złe duchy przez cały czas sprawiają, że je sama niszczysz, przez to, że nie dajesz rady. Sprawiają, że czujesz się czasami słaba, a wtedy już nie wytrzymujesz. One za każdym razem chcą Cię zniszczyć. Myślą, że są od Ciebie lepsze, że Cię pokonają, że się poddasz raz na zawsze, ale ja wiem, że jesteś silna. Niezwykle silna.
Straciłem parę osób w swoim życiu, jednak się po tym jakoś pozbierałem. Nie było mi tak bardzo ciężko. Jednak, gdybyś to była Ty, to bym nie dał rady. Wiem to, Victorio. Sama myśl o tym doszczętnie niszczy mnie od środka. Dzieli mnie na małe kawałeczki, które ponownie poskładać w całość możesz tylko Twój uśmiech, Twoja obecność, Twój dotyk, po prostu Ty. Nikt więcej, Aniele. Wiem to, że wzięłabyś mnie ze sobą. Jesteś moją częścią, Victoria. Równie dobrze, ktoś mógłby brutalnie wyrwać moje całe serce. Bicie Twego serca jest sensem mojego. Więc jeśli twoje przestałoby pracować, czemu moje wciąż ma dalej trzymać się przy życiu? Czy byłby tego jakiś sens? Moje serce... Ono należy tylko do Ciebie. Jest Twoje na wyłączność, chociaż o tym nawet nie wiesz. Możesz zrobić z nim co tylko chcesz, bo jest Twoje. Ja bez Ciebie nie istnieje, gdyż to jest kompletnie niemożliwe. Nie wyobrażam sobie kolejnego dnia bez Ciebie. Bez Twojego promiennego uśmiechu, który nieoczekiwanie wita na Twojej nieskazitelnej i idealnej twarzy, bez Twojego niesamowitego głosu, przy którym mógłbym każdego dnia budzić się i zasypiać, aż do momentu mojej śmierci, bo to właśnie on jest najpiękniejszą melodią, jaką słyszę, bez Twoich niezapomnianych malinowych ust, które chciałbym całować o każdej porze, bo mam wrażenie, że tylko te niezapomniane pocałunki, nic innego, tak na prawdę dadzą mi energię oraz chęci do przeżywania każdego kolejnego dnia, bez Twych zniewalających oczu o kolorze jaśniejszym, niż najczystsze morze na tym świecie, świecących bardziej niż wszystkie najpiękniejsze gwiazdy wszechświata zebrane w jedno miejsce, w których tonę, gdy za każdym razem w nie spojrzę, bez Twojej delikatnej i miękkiej skóry o odcieniu śnieżnej bieli, która stworzona jest tylko do dotykania, bez Twojego malutkiego noska, który śmiesznie marszczysz, gdy nad czymś intensywnie myślisz, bądź czym się denerwujesz. Jesteś dla mnie jak czysty tlen. Twoja obecność sprawia, że mogę swobodnie oddychać. Tylko Ty to czynisz. Bez tlenu nie można żyć, prawda? A więc ja nie mogę żyć bez Ciebie, Victorio. Proszę Cię. Nigdy mnie nie zostawiaj. Nigdy mnie nie opuszczaj. Nie odchodź. Nie rób tego, bo to mnie doszczętnie zniszczy, a ja nawet nie będę wiedział, kiedy to się skończy. Skończy się tragicznie. Po prostu bądź. Chcę, żebyś zawsze była przy mnie. Czy ja proszę o wiele? Chcę zawsze czuć Twoją bliskość, Twój oddech na mojej szyi. Chcę Cię chronić przed wszystkimi niebezpieczeństwami, abyś zawsze była za każdym razem bezpieczna, żeby nic Ci nie groziło, Aniele. Chcę być na zawsze Twoim stróżem. Chcę nad Tobą czuwać w dzień i w nocy. Chcę być przy tobie, gdy będziesz chciała sobie zrobić krzywdę, gdy ponownie będziesz chciała sięgnąć po żyletkę, a następnie przejechać nią po śnieżnobiałej skórze. Chcę być przy tobie, gdy ktoś będzie musiał otrzeć łzy z Twoich policzków, które będą spływały niczym londyński deszcz. Chcę być przy Tobie, gdy szeroki uśmiech nie będzie chciał zejść z Twojej przepięknej twarzy. Chcę być przy Tobie, gdy za oknem będzie padał deszcz. Chcę być przy Tobie, gdy na dworze będzie słońce. Chcę być przy tobie o każdej porze dnia i nocy. Pozwól mi. Pozwól mi to zrobić.
 Nie opuszczaj mnie, Aniele. Ja jestem dla Ciebie. Tylko dla Ciebie. Nic innego tak bardzo się dla mnie nie liczy. Nic innego nie sprawia, że ja się zmieniam. Wiem, że nie możesz, że nie chcesz, ale bądź dla mnie. Bądź dla mnie, Victorio. 

Zayn

Moje serce wariowało, a oddech był nie do opanowania. Nawet nie wiem, kiedy sięgnęłam po kolejną kopertę.

Kochana Victorio,

Czy wierzysz w przeznaczenie? Podobno tym najważniejszym dniem w życiu każdego człowieka jest ten, w którym spotyka się tą właściwą osobę, na którą czekało się przez całe życie. Ta osoba może pojawić się wcześniej lub później, jednak będzie ona przeznaczona tylko i wyłącznie nam. Ona ma zmienić dosłownie wszystko. Nasz styl życia, nasze wszystkie myśli, nasze wszelkie czyny, nasze postępowanie, po prostu nas samych. Ma sprawić, że będziemy czuć się w pełni szczęśliwi, że cały czas promienny i przeogromny uśmiech będzie widniał na naszej twarzy, że "motyle" będą mieszkały w naszym brzuchu i nie będą za wszelką cenę chciały z niego wyjść, a elektryczność z naszej skóry nigdy nie będzie chciała zniknąć. Ma sprawić, że będziemy potrzebować obecności tylko tej osoby. Będzie ona dla nas jak czysty tlen, bez którego nie da się żyć. Będzie naszym nowym uzależnieniem, ponieważ nikogo więcej nam nie będzie potrzeba – wystarczy tylko ten ktoś. Tylko i wyłącznie on. On ma nam dawać siłę, ma nam dawać chęci do dalszego życia. Będzie naszą niezwykłą miłością, naszym głosem, naszym życiem, naszym największym powodem by dalej żyć na tym okrutnym i bezlitosnym świecie. 
Mam takie wrażenie, że nasze spotkanie było nam dane od samego początku. Dokładnie od dnia naszych narodzin. Że to wszystko co nas spotyka było i jest zapisane w najjaśniejszych gwiazdach, które leżą dokładnie obok siebie i zostaną w takiej pozycji już na wieczność. Nie przypadkiem wyszliśmy na dwór w tym samym czasie, aby zapalić papierosa. Wydaję mi się, że to właśnie Ty jesteś tą osobą, na którą czekałem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Chociaż nie... Ja to teraz już wiem na sto procent. Zanim Cię spotkałem byłem w pełni przekonany, że wszystko w moim życiu jest w najlepszym porządku, że nie muszę nic zmieniać, że żyję obok właściwej osoby, może i nam się nie układało, ale w końcu wszystko można próbować naprawić, prawda? Wydawało mi się, że wszystko jest wprost idealne, dopóki nie spotkałem Ciebie. Zmieniłaś wszystko. To właśnie przy Tobie pierwszy raz poczułem się inaczej niż zwykle. To właśnie Ty, jako pierwsza z osób, których nie znam zobaczyłaś we mnie prostego chłopaka, a nie - Zayna Malika z One Direction. A ja co zrobiłem po twoich słowach? Po prostu zacząłem się śmiać. To było urocze. Ty mnie niezwykle urzekłaś. Urzekłaś mnie swoją niezwykłą prostotą, bezpośredniością i urokiem osobistym, który bił z Ciebie, niczym promienie słoneczne w samo południe letniego dnia. Byłaś przepiękną gwiazdą, która jako jedyna pojawiła się w bardzo ciemną noc i oświetla twarze wszystkich ludzi na Ziemi. Pamiętam, gdy pierwszy raz spojrzałem w Twoje oczy. Dosłownie zaparło mi dech w piersi. Wyglądały jak skupisko przepięknych i szlachetnych kamieni. To właśnie Ty przez następne dni w ogóle nie mogłaś wyjść z mojej głowy, co dzieje się aż do teraz. Prawie każdego dnia wspominam nasze pierwsze spotkanie. Wspominam dosłownie wszystkie chwile, które wiążą się z Tobą. Każdą godzinę, każdą minutę, każdą sekundę. Ich nie da się zapomnieć. Po za tym ja nie chcę ich zapominać. To właśnie Ty i tylko Ty sprawiasz, że są one niezwykle wyjątkowe. Ty cała jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. 
Podobno przeznaczenie decyduje o tym kto dokładnie pojawi się w naszym życiu, jednak to właśnie my naszymi postępowaniami, czynami i słowami decydujemy kto w nim zostanie. Wiem, że zawiodłem na całej linii. Nie chciałem, żeby to tak wszystko wyszło, żebyś w taki sposób dowiedziała się o Perrie. Mogłem wytłumaczyć Ci wszystko na samym początku. Teraz wszystko było by dobrze. Gdybym mógł cofnąć czas, wiedz, że bym to zrobił, Aniele. Oddałbym i poświęciłbym wszystko, aby zacząć znajomość z Tobą od samego początku. Wiem, że okropnie zawaliłem, chociaż to i tak za mało powiedziane. Przepraszam. Jest mi ciężko bez Ciebie. Brak Twej obecności, wtedy gdy Ty spędzasz czas z Harry'm, sprawia, że staję się coraz to słabszy. Czuję, jakby ktoś wyrwał z klatki piersiowej całą moją energię. Tęsknię wtedy za Twoją obecnością, za Twoim dźwięcznym głosem, za Twoim zniewalającym zapachem, za Twoim ciepłem. Tęsknie za Twoimi dłońmi, które pasują do moich, jakby zostały stworzone tylko dla siebie, a ja mam wrażenie, że to było nam przeznaczone. Tęsknię za Tobą. Tylko za Tobą. Gdy Cię przy mnie nie ma otacza mnie czarna dziura, która zabiera mi tlen i nie pozwala trzeźwo myśleć. Życie bez Ciebie rozdziera mnie na strzępy, bo nigdy nikt nie sprawił, że czułem się tak jak uczyniłaś to Ty. 
Wróć prosto do mojego życia, Victorio. Może to jest niemiłosiernie samolubne, ale tego pragnę całym swym sercem, całą swoją duszą. Żyj już na zawsze przy moim boku. Wróć do mnie. Spotkajmy się ponownie "ten pierwszy raz", Victorio.

Zayn

Nie mogłam złapać tchu. Zacisnęłam mocno wargi, starając się chociaż trochę uspokoić, jednak nic nie pomagało. Kolejny list przyniósł kolejne emocje.

Ukochana,

Nie wiedziałem, że słowo "tak" ma aż tak ogromne znaczenie. Myślałem, że gdy to słowo używa się kilka razy w ciągu dnia, nie jest aż tak bardzo ważne i jest takie samo jak reszta wypowiadanych przez nas wyrazów. Nie wiedziałem, że dzień, w którym słowo "tak" opuści usta osoby, na której nam kurewsko zależy, może stać się najpiękniejszą lub zdecydowanie najgorszą chwilą naszego życia. Nie wiedziałem tego wszystkiego, aż do dnia, gdy przed ponad setką zgromadzonych ludzi na sali opowiedziałaś "tak", gdy Harry zapytał się, czy zostaniesz jego dziewczyną. Zgodziłaś się. Naprawdę się zgodziłaś. Miałem nikłą nadzieję, że to jakiś koszmar. Byłem przekonany, że za chwilę obudzę się w swoim własnym łóżku i to wszystko okaże się złym snem. Że to się po prostu nie wydarzyło. Wiesz co wtedy czułem? Wydaję mi się, że lepiej by było zadać pytanie - czego wtedy nie czułem. Na pewno szczęścia z waszego nowo powstałego związku. Byłem dosłownie załamany. Widziałem promienny uśmiech na Twojej prześlicznej twarzy, widziałem Twoje miękkie i malinowe usta, które delikatnie dotykają warg Harry'ego, widziałem jego dłoń, naciskającą na Twoją talię. Widziałem szczęście. Wasze pieprzone szczęście. Czułem wtedy, jakby ktoś brutalnie potraktował moje serce tępym nożem. Poczułem się tak cholernie pusty w środku, że nie mogłem oddychać. Jakby wszystko zostało mi nagle odebrane. Dosłownie wszystko. Chciałem dosłownie rzucić się na Twojego chłopaka. Byłem zły na Harry'ego - na własnego przyjaciela, na brata. Wtedy jeszcze nie wiedziałem czemu, ale teraz już wiem. Czuję coś do Ciebie, Victorio. Czuję do Ciebie coś na prawdę silnego. Mam wrażenie, że kocham Cię coraz bardziej. Mam wrażenie, że z kolejnym przeżywanym dniem, z kolejną mijającą chwilą to uczucie jest coraz bardziej silniejsze, jednak jest zupełnie inaczej. Ta ogromna miłość zawsze była we mnie. Była głęboko w moim sercu. Była od dnia, w którym spotkałem Cię po raz pierwszy. Ona czekała na mnie. Ja ją po prostu tylko odkrywam z dnia na dzień. Odkrywam każdą część po kolei. Kocham Cię od samego początku. Jednak wiem, że to teraz nie ma już żadnego znaczenia. Straciłem Cię. Teraz jesteś z nim. To on kocha Ciebie, a Ty jego. Wiem, że Twoje serce jest zajęte. To on sprawia, że uśmiech widnieje na Twojej twarzy. To on sprawia, że jesteś szczęśliwa mimo tego co złego przeżyłaś w swoim życiu. Powoduje, że choć na chwilę zapominasz o tych nieprzyjemnościach. Jednak Najdroższe Kochanie, musisz wiedzieć, że to właśnie ja pokochałem Cię jako pierwszy. Gdy Cię z nim widzę, cały mój świat dosłownie się rozpada. Nawet nie wiesz co Ty mi robisz, kiedy trzymasz jego rękę. Nawet nie wiesz co się ze mną dzieję, kiedy go całujesz. Wygląda to tak, jakbym nieprzerwanie grał, w którą przeznaczone jest mi przegrać, ponieważ nie mogę konkurować z twoim chłopakiem. Czekałem przez pewien czas, by w końcu powiedzieć co do Ciebie czuję. Czekałem, aby powiedzieć Ci, że Perrie nic dla mnie nie znaczy, że dla mnie jest dosłownie nikim, że zerwałem z nią w dniu, kiedy pojawiła się w domu moim i chłopaków. Jednak nie zdążyłem tego zrobić. Spóźniłem się. Miałem szansę, to prawda. Mogłem być tam, gdzie stoi on. Mogłem całować tam, gdzie robi to on. Musisz wiedzieć, że gdy Cię całuję czuję jakbym był spragniony, a Ty jesteś moją jedyną wodą. Mogłem być tym dla ciebie, kim jest on. Mogłem każdego dnia rozkoszować się Twoją obecnością, Twoim głosem. Mogłem być po prostu koło Twojego boku. Bo ja chcę być tym jedynym, który przytula Cię, gdy śpisz. I nic nie może być gorsze od świadomości, że ja u Ciebie nie mam żadnych szans. Dosłownie żadnych. To co boli mnie najbardziej to to, że zawsze będziesz patrzyła na mnie jak na przyjaciela. Zawsze będziesz traktowała mnie jak brata. Zdecydowanie powinienem czuć do ciebie mniej, by to tak nie bolało, lecz nie jestem w stanie. Mimo iż powinienem o Tobie zapomnieć to nie mogę. Nie mogę, bo nic i nikt nie równa się z Tobą. Czuję miłość, kiedy patrzę na Twoją twarz. Czuję miłość, kiedy przypadkowo dotknę Twojej dłoni. Czuję miłość, kiedy słyszę tylko Twoje imię. Zawsze czuję miłość do Ciebie. To się nigdy nie zmieni choćbym nie wiem jak próbował.
Powinienem zapomnieć o Tobie, jednak zasypiam z Twoim imieniem na ustach, a następnie się z nim budzę. Powinienem, ale Twoja twarz każdej nocy pojawia się w moim snach. To właśnie tam jestem Twoim chłopakiem. To właśnie tam jesteś moja, a ja jestem Twój. Tam jesteśmy razem. To tam spełniają się moje pragnienia. Chciałbym Cię ponownie pocałować, przytulić. Chciałbym spojrzeć w Twoje zniewalające oczy i zapomnieć o otaczającej mnie rzeczywistości, ponieważ gdy w nie patrzę to mam wrażenie jakbym spoglądał na gwiazdy. Może i powinienem na zawsze wyrzucić Ciebie z mojej głowy, myśli i snów, jednak ja tego nie chcę. I tak, może jestem samolubnym jednak nie jestem w ogóle gotowy trwać bez Twojego dotyku. I wiem, że to Ty jesteś tą jedyną, więc to nie miałoby żadnego sensu. Wolę być zupełnie sam, lecz z myślą, że Ty jesteś niedaleko mnie, niż żyć z kimś kogo w ogóle nie kocham. Bo nie pokocham nikogo innego, niż Ty. Victorio, czy gdybyś wiedziała co dzieje się w mojej głowie, w moim sercu, we mnie, czy to coś by zmieniło? Wiem, że popełniłem masę błędów, krzywdząc Cię przy tym. Może nie jestem wystarczająco dobry dla Ciebie. Dla Anioła, który zamieszkuje Ziemię. Dla osoby, której serce jest większe niż najmiłosierniejszego człowieka na ziemi. Może ty już znalazłaś tego właściwego. 
Lecz dlaczego nie widzisz tego, że to ja pokochałem Cię pierwszy? Dlaczego, Victorio?

Zayn

W moich oczach zaczęły się tworzyć łzy. Oboje przechodziliśmy dokładnie przez to samo. Oboje pragnęliśmy, jednak coś trzymało nas na uwięzi.

Kochany Aniele,

Czy zdajesz sobie sprawę kim tak na prawdę jesteś? Jesteś Aniołem. Niezwykłym i zniewalającym Aniołem, który chce i za wszelką cenę próbuje z powrotem wrócić do nieba. Do miejsca, w którym zawsze mieszkał, w którym był w pełni szczęśliwy, w którym czuł się po prostu bezpiecznie. Chcesz tam wrócić, ponieważ myślisz, że tam będzie Ci zdecydowanie lepiej. Myślisz, że wszystko co złe, po prostu zniknie. Chcesz odciąć się od tych wszystkich ludzi, którzy robią Ci okropną krzywdę. Oni są demonami, złymi upadłymi aniołami, którzy chcą Cię za wszelką cenę doszczętnie zniszczyć. Myślą, że są od Ciebie lepsi. Myślą, że jesteś w pewien sposób gorsza od nich. Oni chcą z Tobą skończyć raz na zawsze. Pragną Twoich łez, które wyglądają na małe brylanciki, a są zdecydowanie od nich cenniejsze. Spływają one po Twoich zaróżowionych policzkach niczym londyński deszcz, lecz pojawiają się one częściej niż on. Pragną widoku Twojej ciemno bordowej krwi. Pragną Twojego cierpienia. One się nim żywią. Bez niego nie są w stanie żyć. Ty dajesz im siłę do życia. Jesteś ich tlenem, tak jak Ty jesteś moim. One pragną Twojej śmierci, przez co cały czas na tobie żerują. Oni wszyscy myślą, że są od Ciebie silniejsi. Jednak się mylą. Jesteś niezwykle silna, wiesz o tym? Jesteś najsilniejszą osobą, którą spotkałem w swoim dotychczasowym życiu. Rozumiesz, ukochana? Najsilniejszą.
Kiedy patrzę na te wszystkie blizny, które pokrywają śnieżnobiałą skórę Twoich delikatnych rąk, widzę ile razy byłem potrzebny, ale mnie przy Tobie nie było. Widzę ile razy zawiodłem, czego nie można przebaczyć. Ile razy mogłem pomóc, ile razy mogłem Cię przed tym powstrzymać, ile razy mogłem uniknąć Twojego bólu. One wszystkie dokładnie pokazują ile razy ktoś Cię bezkarnie skrzywdził. Ile razy cierpiałaś. Ile razy ból fizyczny i psychiczny przeszywał Twoje ciało. Ile razy byłaś zupełnie sama, bez nikogo innego obok Ciebie, ponieważ zawsze robisz to w samotności. Jesteś wtedy tylko Ty, żyletka, oraz cztery ściany wokół Ciebie. Uwielbiasz ten moment, gdy ostrze bezproblemowo przecina Twoją skórę. Uwielbiasz, gdy krew spływa po Twoich nadgarstkach, a następnie swobodnie kapie na podłogę. Krople spadające na posadzkę są melodią, która Cię uspakaja. Myślisz, że wraz z krwią, która opuszcza Twoje ciało, znikają także smutki, wszystkie złe wspomnienia. Lecz to jest tylko chwila, Victorio. To tylko moment, który i tak minie. To jest tylko złudzenie, bo to wszystko i tak wróci. Za każdym razem. Nie lepiej jest starać się tworzyć nowe wspomnienia, które zastąpią te złe? Lecz wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze, Victorio? Że ja też się do tego wszystkiego przyczyniłem. Ja także jestem powodem Twojego cierpienia. Musisz wiedzieć, że ja tego nigdy nie chciałem. Nigdy nie chciałem sprawić Ci przykrości, nigdy nie chciałem Cię ranić. Nigdy nie chciałem ranić tak ważnej osoby w moim życiu. Nigdy.
Wiem, że jest Ci niezwykle ciężko. Widzę, jak udajesz, że wszystko jest dobrze. Może i niesamowity śmiech wydobywa się z Twoich malinowych ust, może i promienny uśmiech widnieje na Twojej nieskazitelnej twarzy, jednak mimo tego wszystkiego Twoje oczy zawsze mówią prawdę. One nie są takie jakie rzeczywiście powinny być. Pozbawione wszelkiego blasku, pozbawione szczęścia, pozbawione tej iskierki, która sprawia, że wyglądają jakby płonęły żywym ogniem. Wiesz co ja dokładnie w nich widzę? Widzę Twoje wołanie o pomoc. Może tego nie wiesz, ale Ty prosisz o pomoc, tylko nie robisz tego słowami. Prosisz o to, żeby ktoś był obok Ciebie, zamiast tej przeklętej żyletki, która stała się Twoją kompanką przez całe życie. Prosisz, żeby ktoś się Tobą wreszcie zaopiekował. Prosisz, aby wreszcie ktoś Ci w tym wszystkim pomógł, aby był u Twojego boku. Zawsze staram Cię chronić. Mogę chronić Cię przed dosłownie wszystkimi i przed wszystkim, jeśli tylko mi na to pozwolisz. Jednak najciężej jest mi chronić Cię przed Tobą samą. Wiem, że czasami nie lubisz życia na ziemi. Wiem, że czujesz, iż ten świat Cię doszczętnie niszczy. Jednak tego mimo wszystkiego musisz walczyć. Musisz z tym skończyć. Wierzę w to, że dasz sobie radę. Musisz być dumna z siebie. Musisz być dumna z tego kim jesteś. Ja to wiem. Rozumiem, że to wszystko Cię przerasta i czasami masz dość dosłownie wszystkiego. Ludzi. Myśli. Bólu. Łez. Siebie. Życia. Jednak chociaż spróbuj. Zdaję sobie sprawę, że chcesz wrócić do swojej mamy, za którą tak bardzo tęsknisz. Ona była dla Ciebie wszystkim. Wiem, że inne anioły, Twoi bracia, wzywają Cię do siebie, abyś do nich wreszcie wróciła, jednak zostań tutaj z nami. Zostań tutaj ze mną. Proszę Cię. Aniele, nie sądzę, byś była zdolna pojąć, do czego bym się posunął, żeby tylko zatrzymać Cię przy sobie. Musisz wiedzieć, że jeśli będziesz chciała płakać, będę twoim ramieniem, na którym będziesz mogła to zrobić. Jeśli będziesz chciała się śmiać, będę twoim uśmiechem. Jeśli będziesz chciała latać, będę twoim niebem. Jeśli będziesz chciała się wspiąć, będę twoją drabiną. Jeśli będziesz chciała biec, będę twoją drogą. Będę wszystkim czego tylko potrzebujesz. Jesteś dosłownie najwspanialszą rzeczą jaka mnie spotkała w całym moim życiu. Nie chcę Cię stracić. Nie mogę Cię stracić, ponieważ tego nie przeżyję. Rozumiesz? Ja nie mogę wytrzymać zaledwie kilku godzin bez Twojego widoku, a co dopiero resztę mojego nędznego życia. Jeżeli Cię stracę, stracę dosłownie wszystko. Jeśli odejdziesz, chcę odejść z Tobą. Ja po prostu boję się o Ciebie. Boję się, że pewnego dnia będzie zdecydowanie za późno. Nie chcę, aby ta chwila kiedykolwiek nadeszła. Proszę Cię, przestań się krzywdzić. Przestań siebie niszczyć.
Pozwól mi tworzyć nowe, dobre wspomnienia, które już na zawsze w Twoim umyśle i sercu zastąpią te złe i nieprzyjemne. Pozwól mi diametralnie zmienić Twoje życie, tak jak Ty zrobiłaś to z moim. Pozwól mi być Twoim kompanem przez otchłań ciemności na Ziemi. Będę koło Ciebie cały czas. Nigdy nie pozwolę Ci upaść. Jednak jeśli zechcesz płakać, zawsze będę przy Tobie, aby Cię mocno trzymać w swych ramionach. Pozwól mi być już na zawsze tylko Twoim aniołem stróżem. Pozwól mi Tobie pomóc. Proszę Cię. Stworzymy nową melodię. Naszą melodię, która będzie pięknym światełkiem, żyjącym w naszych sercach. Razem znajdziemy drogę przez ten mrok, który nas otacza, Aniele.

Zayn

Łzy już swobodnie spływały wzdłuż moich policzków, a następnie kapały na kartkę. Nie mogłam tego zatrzymać. Starałam się, ale na próżno. Te zdania były czymś więcej nić literami układające się w słowa, były zrozumieniem. Były obietnicą. Złapałam kolejną kopertę.

Potrzebuję Cię. Pragnę Cię. Martwię się o Ciebie. Chcę Cię chronić. Potrzebuję Twojej bliskości. Oddam za Ciebie życie. Chcę Twojego szczęścia. Pragnę Twojego uśmiechu. Nie wytrzymam chwili bez Ciebie. Umrę bez Ciebie. Nie mogę bez Ciebie żyć. Jesteś moim tlenem. Jesteś moim uśmiechem. Jesteś moim niebem. Jesteś moją słabością.  Jesteś mym powodem by żyć. Jesteś wszystkim czego pragnę. Jesteś moim uzależnieniem. Jesteś moim marzeniem. Jesteś moim szczęściem. Jesteś moim snem. Jesteś piękną fantazją. Jesteś moim Słońcem. Mym księżycem. Moimi gwiazdami. Zrobię dla Ciebie wszystko. Boję się o Twoje bezpieczeństwo. Chcę przy Tobie zasypiać. Chcę się przy Tobie budzić. Chcę o Tobie zawsze śnić. Chcę Cię całować. Chcę Cię przytulać. Chcę cię obejmować. Chcę być przy Tobie. Jesteś niezastąpiona. Jesteś moim określeniem wszystkiego. Jesteś moim wzorem piękności. Jesteś moją definicją perfekcji. Jesteś moim niesłychanym ideałem. Jesteś moim niepowtarzalnym Aniołem.
Kocham Cię, Victorio. 
Tylko Ciebie.

Nie mogłam uwierzyć w to jakie spotkało mnie szczęście, że Zayn mnie pokochał, nie zważając na to co mi się przytrafiło. Nie mogłam uwierzyć, że znalazłam osobę, której w pełni zaufałam i mogłabym dla niej zrobić dosłownie wszystko, gdyby tylko mnie o to poprosiła.

Moja Księżniczko,

Ostatnio zauważyłem, że coraz częściej myślę o drobnych rzeczach, które zazwyczaj robisz, bądź które w najmniejszy sposób kojarzą mi się z Tobą. Myślę o nich, gdy mi Ciebie brakuje, gdy Ciebie nie ma obok mnie, właściwie to robię cały czas. Gdy zasypiam, pod prysznicem, gdy jem obiad, albo gdy słucham muzyki, a nawet gdy siedzisz dokładnie obok mnie. Nawet nie wiem, kiedy zaczynam to robić. Myślę o nich i może według innych to są zwykłe, nic nie znaczące, a dla nich ledwo widoczne, czy bezwartościowe i niepotrzebujące uwagi małe rzeczy, ale dla mnie one tak naprawdę tworzą niezwykłą i niesamowitą całość, którą jesteś Ty, Aniele. Każda najmniejsza cząstka ciebie, wszystko to jest dla mnie niezwykle ważne i najpiękniejsze pod słońcem. Kocham Cię bacznie obserwować. Kocham zapamiętywać wszystkie szczegóły, każdy najmniejszy detal, jakiejkolwiek czynności, którą realizujesz, bądź każdego minimalnego gestu, który wykonujesz. Kocham zapamiętywać Ciebie część po części. Jesteś niezwykle i szalenie interesująca, Victorio.
Uwielbiam, gdy przesłodko marszczysz swój nosek, kiedy się gniewasz, bądź nad czymś naprawdę intensywnie myślisz. Uroczy, mały kształt dodaje Ci jeszcze więcej niezwykłego uroku. Wtedy malutka, lecz jakże czarująca, zmarszczka pojawia się między Twymi brwiami. Wiem, że jej nienawidzisz, lecz ja ją wręcz uwielbiam. Ubóstwiam, gdy przygryzasz swoją dolną wargę w odcieniu dojrzałych i soczystych malin, przez co mam ochotę tylko do Ciebie podejść, a następnie całować Cię aż do utraty tchu, bez żadnej przerwy, nie zważając na nic innego. Kiedy to robię czuję się niezwykle spragniony, a Ty i Twoje pocałunki jesteście moją jedyną wodą. Jesteście moją energią, którą chciałbym tylko i wyłącznie brać bez żadnych ograniczeń. W dzień i w nocy. W każdej godzinie, w każdej minucie, w każdej sekundzie. Jesteście płomieniem, który rozpala we mnie ogromny ogień. Jesteście siłą, którą mnie obdarzacie. Wtedy wszystko dookoła tak nagle znika. Wtedy jestem w innym, pięknym świecie. Twoje zniewalające pocałunki czuję aż w palcach u stóp, a przyjemne dreszcze zawsze przeszywają całe moje ciało. Po naszym pierwszym pocałunku wiedziałem, że już nigdy więcej nie chcę całować innych warg. Tylko i wyłącznie Twoje, Aniele. Uwielbiam, gdy Twoje lazurowe oczy nagle rozbłyskują w przeogromnym blasku, gdy się dźwięcznie śmiejesz co jest najpiękniejszą muzyką dla moich uszu, bądź z czegoś się cieszysz, a moje serce wtedy dosłownie mięknie, po czym staje się niczym płynna i ciepła czekolada, która następnie rozpływa się po całym ciele. To jest chyba najpiękniejszy widok na całym świecie. Kiedy patrzę w Twoje tęczówki mam wrażenie, jakbym spoglądał w niebo, gdzie znajdują się miliony gwiazd, od których w ogóle nie można oderwać wzroku, w które chce się patrzyć przez całą noc, a kiedy nadejdzie dzień będzie się o nich cały czas marzyć. Twoje spojrzenie działa na mnie jak najsilniejszy magnes istniejący na tym świecie. Podoba mi się to uczucie, gdy swobodnie leżysz w moich ramionach, a Twoje ciało perfekcyjnie pasuje do mojego. Wtedy wydaję mi się, że oboje jesteśmy dwoma zaginionymi kawałkami puzzli, które na samym na początku zostały brutalnie rozdzielone, ale na szczęście, po jakimś czasie znowu się połączyły, ponieważ to było im przeznaczone. Właśnie to było im dane. Wtedy mam wrażenie, jakbym w swoich ramionach trzymał cały swój świat. Jakbym trzymał dokładnie wszystko co jest mi potrzebne do idealnego życia i co chcę chronić przed wszelkimi niebezpieczeństwami tego świata. I tak jest, Victorio. Chcę być Twoim Aniołem Stróżem przez resztę mojego życia. Ubóstwiam, gdy moje imię opuszcza Twoje niezapomniane usta. Kiedy Ty je wypowiadasz sprawiasz, że brzmi ono wręcz niezwykle, a nawet powiedziałbym magicznie, a nie zwyczajnie i przeciętnie. Tylko Ty jesteś w stanie to uczynić. Tylko Ty masz taką niezwykłą moc. Uwielbiam, kiedy opuszkami palców zaczynasz wodzić po moich tatuażach. To sprawia, że serce w mojej piersi łomocze jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Za każdym razem spowija mnie ogromne ciepło, które zawsze promienieje od Twojego ciała, które jest idealne, ale i także delikatne w każdym calu. Wystarczył jeden dotyk i stałem się wierny tylko Tobie. Jesteś niezwykle piękna. Twoje piękno za każdym razem trafia we mnie mocno, jak pocisk światła prosto w pierś. Wciąż nie mogę uwierzyć, że mam Ciebie przy sobie i tylko dla siebie.
Bo musisz wiedzieć, że jestem zakochany w Tobie i wszystkich twoich małych rzeczach.

Zayn

Otarłam łzy i jak zahipnotyzowana analizowałam słowa. Drżącymi dłońmi chwyciłam ostatnią już kopertę, a w niej znajdowały się tylko trzy słowa.

Dziękuję, że jesteś.

W momencie, kiedy odłożyłam kartkę, ktoś ułożył dłonie na moich barkach, na co minimalnie wzdrygnęłam. Po chwili poczułam ciepły oddech na policzku, a moich nozdrzy od razu dotarł zapach jego perfum, co mnie uspokoiło.
- Dziękuję, że jesteś, bo dzięki tobie zrozumiałem, że dom to nie tylko cztery ściany, ale para zniewalających oczu, bicie serca i szczery uśmiech. Ty jesteś moim domem.