CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
Rozdział z dedykacją dla Nutka_13 ♥
Rozdział z dedykacją dla Nutka_13 ♥
- Miejmy nadzieję, że nie wpadnie. - jego usta były coraz bliżej. I bum! Ktoś wpakował do łazienki i zaczął wymiotować do toalety. Gdy zobaczyliśmy tego ktosia wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Ponieważ wymiotowała El.
- Czemu się śmiejecie? To normalne w moim stanie. - powiedziała, gdy już skończyła.
- Miałaś rację. Historia lubi się powtarzać. - odparł, spoglądając na mnie miodowymi tęczówkami. Kiedyś cię za nie zabije.
- Dobra my może zostawimy cię samą. - powiedziałam, po czym wyszliśmy z łazienki. Szybko udałam się na dół, bojąc się, że Zayn ponownie mnie zatrzyma, i zajęłam to samo miejsce co poprzednio.
- Victorio, w której ty jesteś klasie? - zapytała w pewnej chwili mama Hazzy.
- W ostatniej liceum.
- To maturę będziesz pisać. Boisz się?
- Nie ma czego.
- Nie ma czego?! Ty to mówisz tak spokojnie?! - naskoczyła na mnie Am.
- Było się uczyć na bieżąco.
- Ty też się nie uczyłaś.
- A i tak mam lepsze oceny od ciebie.
- To fakt. Nadal nie wiem jak ty to robisz.
- Taki dar. Złotko.
- Jak mnie mam jesteście w tym samym wieku.
- I w tej samej klasie. - dodała blondynka.
- A co chcecie dalej robić? - zapytała mama Zayn'a.
- Sama nie wiem... - zaczęła Amy. - Studia dziennikarskie? Może modeling... Zobaczymy co z tą maturą...
- Ja nie mam umiejętności, więc będzie trudne wybranie jakiegoś zawodu... - i kasy na studia...
- Ty nie masz umiejętności?! - krzyknęli na raz Amy i Harry.
- Tak. - potwierdziłam. - A znacie niby jakieś?
- Chyba sobie ze mnie żartujesz...
- Nie?
- Jesteś najlepszą kucharką jaką znam...
- O tak z tym się zgodzę! - krzyknął Niall.
- Jesteś najlepsza w klasie z chemii i innych przedmiotów ścisłych...
- Masz przepiękny głos. - dodał Zayn, który powrócił do jadalni i zajął miejsce na przeciwko mnie.
- No właśnie! Możesz śpiewać zawodowo!
- Chyba sobie ze mnie żartujesz Harry.
- Nie. Ja mówię całkiem poważnie.
- To powiedz mi co mam robić.
- Idź do X-Factor'a. Na przykład. Tak jak my.
- Odpada.
- Niby czemu?
- Jestem zbyt nieśmiała.
- To się da przezwyciężyć.
- U mnie nie, uwierz próbowałam.
- Oj no weź...
- Taka już jestem.
- Niby co się stało?
- Nie chcę mi się o tym gadać...
- Powiedziałaś A. to powiedz B.
- Kiedy byłam mała chodziłam do podstawówki w Polsce. Pewnego razu był organizowane jakieś przedstawienie. Pani, które je robiła przydzieliła mi główną rolę, ponieważ widziała we mnie potencjał. Miałam do zaśpiewania najdłuższą piosenkę ze wszystkich. Na próbach wszytko szło okey. Pani bardzo mnie chwaliła. Nadszedł występ. Była moja kolej. Wyszłam na scenę i... i nic. Nie zaśpiewałam. Nie mogłam wydobyć żadnego dźwięku. Było strasznie dużo gości. Zbiegłam ze sceny z płaczem i uciekłam do łazienki. Później każdy w szkole się ze mnie śmiał. Źle to wspominam...
- Sorki nie wiedzieliśmy...
- Nie ma sprawy...
- No to możemy porozmawiać z Paul'em, a on z Simonem. On ci ze wszystkim pomoże, jest na prawdę niesamowity. - zaproponował Li. Na dźwięk imienia menadżera chłopaków momentalnie się skrzywiłam.
- Nie... To nie jest dobry pomysł.
- Niby dlaczego? - kurde, nie może dać sobie spokoju?
- To co teraz oglądamy? - nie ma to jak strzelanie głupa.
- Nie zmieniaj tematu.
- Zostaw ją. Ona po prostu nie chce niczyjej pomocy.
- Ale...
- Li, daj spokój. Jak będzie chciała to nam powie, prawda? - zwrócił się w moją stronę Styles, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- No dobra. - poddał się Daddy Direction. Dzięki Bogu. Po chwili szepnęłam bezgłośne "Dziękuję", na co lokowaty się tylko uśmiechnął.
- To co oglądamy? - ponowiłam pytanie.
- No jeszcze jakąś jedną komedię, a potem lecimy z horrorami. - ucieszył się Tomlinson.
- Cały Louis. - zaśmiała się jego mama, a za nią reszta towarzystwa. Całą ekipą wróciliśmy do salonu, usadowiliśmy się na kanapach i włączyłyśmy film "Myśl jak facet". Fajna komedia, trochę pokręcona, ale idzie się pośmiać. Jeszcze chłopaki w między czasie dopowiadali jakieś teksty, czego wynikiem było, iż kilka razy z powodu śmiechu wylądowałam na podłodze. Po zakończeniu filmu była około godzina 17.30. Na polu było już ciemno. Niestety.
- No dziewczyny. Jest już wieczór, więc kolej na nas.
- Dajcie sobie spokój.
- Sorry, ale taka była umowa. - zaśmiał się marchewkoholik. Będzie coś potem ode mnie chciał...
- Jak nie będę mogła spać to przyjdę do ciebie w nocy, Tomlinson.
- Proponujesz trójkącik? - odparł śmiesznie w między czasie ruszając brwiami.
- Dobra cofam to... - powiedziałam.
- Ej ona jest tylko moja! - krzyknął Harry, po czym pocałował mnie w policzek.
- Wiesz Vicky, w trójkę zawsze więcej zabawy... - w tym momencie chwyciłam poduszkę i rzuciłam w niego.
- Ej!
- Ty się już Lou zamknij. - zaśmiałam się.
- Ale taka jest prawda. - powiedział, a ja z desperaty pokręciłam głową. Włączyli jakiś horror, co chwilę odwracałam twarz od telewizora.
- Harry mogę wiedzieć co ty robisz? Smakuje ci moja buza? - w pewnym momencie odezwał się Niall.
- Upodabniam się do kotów. Nie widać? - zapytał Hazz. Odwróciłam się w ich stronę. Czemu Harry gryzie bluzę Horana?!
- Nie podoba ci się moja kapuza?
- Koty mają bardzo ciekawe życie... - rozmyślał.
- Hazz, czy ty uderzyłeś się w głowę? Weź koć się do Victorii. - powiedział blondyn.
- Nie, mnie w to nie mieszajcie... - odparłam. W pewnej chwili film został zatrzymany.
- Przepraszam bardzo. Czy my wam przeszkadzamy? Tutaj zaraz mają dziewczynę zabić, a wy się w ZOO bawicie? - zapytał się Lou.
- On już mnie nie kocha... - łkał w moje ramię Styles.
- Jak ktoś powie, że on jest poważny to ja padnę. - załamał się szatyn.
- On mnie nie kocha... - Harreh cały czas "płakał".
- Lou kochasz Harrego, prawda?
- Oczywiście.
- Ja ciebie też. - powiedział i rzucił się na niego. Dom wariatów.
- Styles złaź ze mnie, a teraz oglądamy. - i musiał znowu puścić to cholerstwo. Przy straszniejszych momentach chowałam się w zagłębieniu czyjejś szyi.
- Ale mam branie. - usłyszałam czyjś śmiech, podniosłam głowę i zobaczyłam Horan'a oraz Amandę, która robi to samo co ja.
- Mam chłopaka-kota, to się dziwisz? - zapytałam chichocząc.
- Szczerze? Nie. - powiedział i powrócił do oglądania. Ja się pytam, dlaczego mężczyźni tak lubią horrory? Odwróciłam się w stronę Hazzy i ułożyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej. Po chwili poczułam jego rękę na moim barku, dzięki której jeszcze bardziej przybliżył mnie do swojego ciała. Jak tylko coś się w filmie działo, momentalnie wzdrygałam i odwracałam wzrok. Tomlinson, jak będę miała jakiekolwiek koszmary to cię zabiję!
- Ej, nie bój się. W końcu to tylko film. - szepnął mi do ucha "mój ukochany".
- Łatwo ci mówić.
- Dasz radę. - odparł, po czym pocałował mnie w czoło. Oby... Jeszcze bardziej wtuliłam się w tors chłopaka. Po jakiejś godzinie film się skończył.
- No wreszcie! - krzyknęły chyba wszystkie dziewczyny.
- Oj, przesadzacie, nie było, aż tak źle. - powiedział Louis.
- Jeśli jeszcze raz się odezwiesz to chyba cię zabiję i sam zagrasz w takim horrorze. - "zagroziłam".
- Złość piękności szkodzi. - zachichotał na co przewróciłam oczyma. - Dobra chłopaki co teraz?
- Nie... Dajcie sobie spokój. - ponowiłam swoje prośby. No tak, ale kto posłucha dziewczyny, która po prostu nie chce oglądać horrorów.
- Vicky, zrozum wy wybierałyście dwie komedie, my dwa horrory. - kurcze ma rację...
- Vic?
- Dobra, macie rację... - poddałam się.
- To co? "Egzorcyzmy Emily Rose"? - na dźwięk słowa "egzorcyzmy" przez całe moje ciało przeszły ciarki.
- No spoko. To ja znajdę film.
- A ja pójdę po popcorn. - zadeklarowałam i ruszyłam do kuchni. Wykonałam te same czynności co wcześniej i wróciłam do salonu.
- Okey. To zaczynamy. - oznajmił Louis. Zaczęliśmy oglądać. Na początku nie było, aż tak źle. Później ten egzorcyzm w Halloween.. Ugh... Idiotyczny pomysł. W pewnym momencie poczułam... Ja pierdziele to nie jest możliwe...
- Czy... czy coś się pali? - zapytałam w pewnym momencie Harrego. Ja pierdole!
- Nie, wydaje ci się. - odpowiedział i gdy objął mnie ramieniem powrócił do oglądania. Nic mi się nie wydawało! Zapach stawał się coraz intensywniejszy.
- Harry... Nic mi się nie wydaje. - szepnęłam. Hazz zamarł w bezruchu. Styles wstał z kanapy i chwycił pilot. Kliknął jakiś przycisk i film się zatrzymał.
- Czy ktoś jeszcze czuje swąd spalenizny? - zapytał patrząc na resztę.
- Ja pierdole. Myślałam, że tylko mi się zdawało. - odparła Amy.
- Może idzie zap... - Lou przerwał, ponieważ usłyszeliśmy jakieś dźwięki wydobywające się z głębi domu. O mój Boże!
- Co to było? - zapytała cicho Lottie.
- Nie wiem. - odpowiedziała Calder chowając się za swojego ukochanego.
- Może to po prostu z zewnątrz? - zaproponował Liam. Na jego słowa te dźwięki stały się coraz głośniejsze. Były bardzo podobne do tych, szeptów i szmerów z filmu. Szybko ruszyłam do ściany, w celu zapalenia światła. Nacisnęłam włącznik, jednak nie zmieniło to oświetlenia w salonie. Nic. Kompletnie nic. Momentalnie zamarłam.
- Yyy... Nie ma prądu. - powiedziałam.
- Nie, to nie możliwe. - odparł Niall. Podszedł i wykonał tę samą czynność. Stało się również to samo.
- Zajebiście. - skomentował Horan.
- A co jeśli to Em...
- Chyba sobie żartujesz Fizzy. To jest tylko horr.. - Zayn nie dokończył, ponieważ przerwał mu dźwięk tłuczonego szkła.
- Ja pierdziele!
- Dobra Lou przestań już wszyscy się boimy, możesz już wyłączyć kasetę i włączyć prąd. Przestań sobie z nas robić żarty. - powiedziałam. Tomlinson obrócił się w moją stronę. Na jego twarzy w świetle telewizora nie było widocznego radości, ani nic tym podobnego. Tylko strach. Sam strach. Taki jak towarzyszył nam wszystkim.
- Ty chyba żartujesz... Ja nic nie wymyśliłem. - odpowiedział śmiertelnie poważnie. Jeszcze bardziej się przeraziłam.
- Chodźmy to sprawdzić.
- Aaa!!- krzyk... przerażający krzyk. Jakby kogoś obdzierali ze skóry. Jakby obdzierali Emily Rose.
- C-co to jest? - wydukała Danielle.
- Nie wiem...
- Idźcie to sprawdzić. - powiedziała Lottie do chłopaków.
- My tam nie pójdziemy sami.
- Dobra chodźmy wszyscy. - ruszyliśmy za rozprzestrzeniającymi się głosami. Przeszliśmy przez cały hol.
- Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć! - znów ten głos. Był coraz głośniejszy, a zapach spalenizny jeszcze bardziej intensywniejszy. Cały czas szłam wtulona w ramię Harrego, który też się lekko trząsł. W pewnym momencie stanęliśmy przed jakimiś drzwiami. Nigdy tu jeszcze nie byłam.
- Kto to otworzy?
- Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć!
- Na pewno nie ja...
- Ani ja...
- Ja też nie...
- Dobra ja to zrobię. - powiedziałam. Zrobiłam duży krok do przodu, występując przed całą resztę. Położyłam moją bladą dłoń na drewnianych drzwiach. Nie wiem czego mogę się spodziewać po ich otwarciu. W trakcie sekundy je pchnęłam, wywołując przy tym straszne skrzypnięcie drzwi. W pomieszczeniu było ciemno. Na środku pustego pokoju stała kobieta. Jedynym źródłem jakiegokolwiek światła były świeczki ułożone na podłodze ułożone dookoła nieznajomej dziewczyny. Miała na sobie długą białą szatę, aż do ziemi, która była bardzo poszarpana i w niektórych miejscach były widoczne czerwone plamy. Nogi miała bose. Jej włosy swobodnie opadały na jej ramiona. Powoli zaczęła się odwracać w naszą stronę. Odgłosy były głośniejsze i coraz straszniejsze. Nieprzyjemny zapach unosił się w całym pomieszczeniu. Robiło mi się coraz słabiej. Czułam, że bardzo pomału osuwam się na posadzkę. Później widzę ciemność. Tylko ciemność.
- Victoria...
- Aaaa! - gwałtownie otworzyłam oczy. Znajdowałam się w moim pokoju, leżałam na łóżku, a nade mną stał mulat. - Emily Rose! - krzyknęłam na całe pomieszczenie.
- Ciśś.. Spokojnie.. To nie ona..
- Widziałam ją na własne oczy, w tym domu... - mówiłam bardzo szybko i nie zrozumiale. Widziałam...
- Spokojnie... To nie była ona...
- Ale...
- To mama Harrego i Lou. Postanowiły zrobić nam żart, a właściwie Louis'owi.
- Ale jak to...
- Zemdlałaś, one podeszły bliżej i zobaczyliśmy, że to one...
- Ale ta spalenizna...
- Po prostu ją rozpaliły...
- Odgłosy...
- Z magnetofonu...
- Dziewczyna stojąca na środku pokoju...
- Mama Harrego. To był tylko bardzo głupi żart, który niestety skończył się nie za ciekawie. Uspokój się. Nic ci tu nie grozi. - powiedział dotykając mojego policzka. Dopiero teraz zauważyłam, że cały czas płakałam, a trzęsłam się jakbym dostała jakiejś padaczki.
- Moim zdaniem powinnaś iść do lekarza.
- Dlaczego?
- Zemdlałaś. To nie jest normalne.
- To z tego strachu.
- Zemdlałaś jako jedyna. Jesteś przemęczona.
- Nic mi nie jest.
- Prawie nie jadasz.
- Skąd wiesz?
- Musiałbym być ślepy by nie zauważyć.
- Nic mi nie będzie. - zapewniłam go.
- Vicky, ty chyba sobie żartujesz. Omdleń będzie coraz więcej. To może być niebezpieczne.
- Zayn daj sobie spokój. Wszystko jest dobrze. Która jest godzina? - zmieniłam temat.
- Przed 23.
- Już?
- No tak... Jakoś to zeszło. - odpowiedział. Dopiero teraz zauważyłam, że mam strasznie sucho w gardle. Zsunęłam z siebie kołdrę i miałam zamiar zejść na dół do kuchni, aby napić się czegokolwiek, ale Malik pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie ty się wybierasz?
- Na dół, napić się.
- Nigdzie nie idziesz. Jesteś jeszcze osłabiona.
- Ale...
- Nie ma mowy. Ja ci przyniosę. Zaraz wracam. - odparł i wyszedł z pokoju. Po jakiś kilku minutach wrócił z kubkiem ciepłej herbaty, który podał mi do rąk.
- Dziękuję. - szepnęłam i wypiłam łyk napoju, po czym odłożył naczynie na nocną szafeczkę.
- Nie ma za co. Jak się czujesz?
- Trochę mnie głowa boli, ale poza tym nawet okey.
- Prześpij się.
- Nie chcę spać. - zamarudziłam, na co odpowiedział mi śmiech.
- Gorzej jak dziecko.
- Odezwał się.
- To niby co chcesz robić?
- Nie wiem. - w tym momencie doszedł nas hałas, który wydobywał się na dole. - Co tam się dzieje?
- Harry i Lou hmm.... Jakby to ładnie ująć... Tłumaczą swoim mamą, że ten kawał nie był zabawny, unosząc lekko głos. Współczuje im.
- Ja też. - gdy to powiedziałam drzwi do mojego pokoju otworzyły się i weszły dwie kobiety ze spuszczonymi głowami, a za nimi ich synowie.
- Chciałyśmy przeprosić.. - zaczęły mówić strasznie cicho.
- Co chciałyście, bo nie słyszałem? - powiedział sarkastycznie Lou.
- Chciałyśmy Cię przeprosić.
- Za co? - tym razem odezwał się Harry.
- Za ten głupi kawał.
- Jakie było wasze zachowanie? - i znowu Tomlinson.
- Nieodpowiedzialne.
- I?
- Nieadekwatne do naszego wieku.Wybaczysz nam?
- Oczywiście. Już nie pamiętam co się stało. - zaśmiałam się. - Chociaż muszę przyznać, że wyglądałaś jak Emily. - powiedziałam w kierunku Anny. - Jak to zrobiłyście?
- E tam. Trochę makijażu i prostownica. - zaśmiała się Jay, na co jej syn zgromił ją wzrokiem.
- Jak się czujesz? - zapytali na raz Harry i Louis.
- Jest okey.
- Na pewno? - zapytał Hazz, z widoczną troską w głosie.
- Tak. Gdyby coś się działo to bym ci powiedziała. - na te słowa chłopak podszedł do mnie i przytulił.
- Martwiłem się. Stałaś obok mnie, a potem tak nagle upadłaś...
- Hazz, wszystko już okey. Nie musisz się martwić.
- Ale będę...
- To może my was zostawimy... - odparł Lou, po czym wypchał jego i Harrego mamy oraz Zayn'a. Mulat przed wyjściem, rzucił mi jeszcze pełne troski spojrzenie. Lekko się do niego uśmiechnęłam, po czym jego postać zniknęła za drewnianymi drzwiami. Momentalnie zachichotaliśmy.
- Lou, dalej swoje?
- Tak, tak. - potwierdził zielonooki.
- I ogarnij go.
- Zayn cały czas przy tobie czuwał. - powiedział w pewnej chwili. Czemu?
- Tak? - zdziwiłam się.
- Najbardziej się tobą opiekował. Jak upadłaś od razu się tobą zajął. Vic on na prawdę coś do ciebie czu...
- Harry proszę cię przestań. To nie ma żadnego sensu. Zastanów się. Ja zrobiłabym na jego miejscu dokładnie to samo. Nawet dla osoby, której nie lubię. - wytłumaczyłam.
- Dobra nie gadajmy już o tym. - poddał się.
- Dzięki. - mruknęłam, po czym ziewnęłam.
- Idź już spać.
- Nie nie chce mi się.
- Właśnie widzę.
- Na prawdę.
- Idź. Ostatnio mało sypiasz. Chodzisz późno wieczorem, a wstajesz wcześnie rano. To jest przerażające.
- Ale...
- Mam zawołać Zayn'a, aby przemówił ci do rozumu?
- Nie... - na moje słowa Harry wstał z łóżka i poprawił moją kołdrę, a następnie pochylił się nade mną i ucałował moje czoło.
- Śpij dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc Hazz, dzięki za wszystko. - uśmiechnęłam się do niego, co on też odwzajemnił, a potem opuścił moja sypialnię. Odwróciłam się na druga stronę i szukałam wygodnej dla mnie pozycji. Po kilkunastu minutach moje powieki pomału opadały i odpłynęłam do krainy "wiecznego szczęścia".
- Czemu się śmiejecie? To normalne w moim stanie. - powiedziała, gdy już skończyła.
- Miałaś rację. Historia lubi się powtarzać. - odparł, spoglądając na mnie miodowymi tęczówkami. Kiedyś cię za nie zabije.
- Dobra my może zostawimy cię samą. - powiedziałam, po czym wyszliśmy z łazienki. Szybko udałam się na dół, bojąc się, że Zayn ponownie mnie zatrzyma, i zajęłam to samo miejsce co poprzednio.
- Victorio, w której ty jesteś klasie? - zapytała w pewnej chwili mama Hazzy.
- W ostatniej liceum.
- To maturę będziesz pisać. Boisz się?
- Nie ma czego.
- Nie ma czego?! Ty to mówisz tak spokojnie?! - naskoczyła na mnie Am.
- Było się uczyć na bieżąco.
- Ty też się nie uczyłaś.
- A i tak mam lepsze oceny od ciebie.
- To fakt. Nadal nie wiem jak ty to robisz.
- Taki dar. Złotko.
- Jak mnie mam jesteście w tym samym wieku.
- I w tej samej klasie. - dodała blondynka.
- A co chcecie dalej robić? - zapytała mama Zayn'a.
- Sama nie wiem... - zaczęła Amy. - Studia dziennikarskie? Może modeling... Zobaczymy co z tą maturą...
- Ja nie mam umiejętności, więc będzie trudne wybranie jakiegoś zawodu... - i kasy na studia...
- Ty nie masz umiejętności?! - krzyknęli na raz Amy i Harry.
- Tak. - potwierdziłam. - A znacie niby jakieś?
- Chyba sobie ze mnie żartujesz...
- Nie?
- Jesteś najlepszą kucharką jaką znam...
- O tak z tym się zgodzę! - krzyknął Niall.
- Jesteś najlepsza w klasie z chemii i innych przedmiotów ścisłych...
- Masz przepiękny głos. - dodał Zayn, który powrócił do jadalni i zajął miejsce na przeciwko mnie.
- No właśnie! Możesz śpiewać zawodowo!
- Chyba sobie ze mnie żartujesz Harry.
- Nie. Ja mówię całkiem poważnie.
- To powiedz mi co mam robić.
- Idź do X-Factor'a. Na przykład. Tak jak my.
- Odpada.
- Niby czemu?
- Jestem zbyt nieśmiała.
- To się da przezwyciężyć.
- U mnie nie, uwierz próbowałam.
- Oj no weź...
- Taka już jestem.
- Niby co się stało?
- Nie chcę mi się o tym gadać...
- Powiedziałaś A. to powiedz B.
- Kiedy byłam mała chodziłam do podstawówki w Polsce. Pewnego razu był organizowane jakieś przedstawienie. Pani, które je robiła przydzieliła mi główną rolę, ponieważ widziała we mnie potencjał. Miałam do zaśpiewania najdłuższą piosenkę ze wszystkich. Na próbach wszytko szło okey. Pani bardzo mnie chwaliła. Nadszedł występ. Była moja kolej. Wyszłam na scenę i... i nic. Nie zaśpiewałam. Nie mogłam wydobyć żadnego dźwięku. Było strasznie dużo gości. Zbiegłam ze sceny z płaczem i uciekłam do łazienki. Później każdy w szkole się ze mnie śmiał. Źle to wspominam...
- Sorki nie wiedzieliśmy...
- Nie ma sprawy...
- No to możemy porozmawiać z Paul'em, a on z Simonem. On ci ze wszystkim pomoże, jest na prawdę niesamowity. - zaproponował Li. Na dźwięk imienia menadżera chłopaków momentalnie się skrzywiłam.
- Nie... To nie jest dobry pomysł.
- Niby dlaczego? - kurde, nie może dać sobie spokoju?
- To co teraz oglądamy? - nie ma to jak strzelanie głupa.
- Nie zmieniaj tematu.
- Zostaw ją. Ona po prostu nie chce niczyjej pomocy.
- Ale...
- Li, daj spokój. Jak będzie chciała to nam powie, prawda? - zwrócił się w moją stronę Styles, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- No dobra. - poddał się Daddy Direction. Dzięki Bogu. Po chwili szepnęłam bezgłośne "Dziękuję", na co lokowaty się tylko uśmiechnął.
- To co oglądamy? - ponowiłam pytanie.
- No jeszcze jakąś jedną komedię, a potem lecimy z horrorami. - ucieszył się Tomlinson.
- Cały Louis. - zaśmiała się jego mama, a za nią reszta towarzystwa. Całą ekipą wróciliśmy do salonu, usadowiliśmy się na kanapach i włączyłyśmy film "Myśl jak facet". Fajna komedia, trochę pokręcona, ale idzie się pośmiać. Jeszcze chłopaki w między czasie dopowiadali jakieś teksty, czego wynikiem było, iż kilka razy z powodu śmiechu wylądowałam na podłodze. Po zakończeniu filmu była około godzina 17.30. Na polu było już ciemno. Niestety.
- No dziewczyny. Jest już wieczór, więc kolej na nas.
- Dajcie sobie spokój.
- Sorry, ale taka była umowa. - zaśmiał się marchewkoholik. Będzie coś potem ode mnie chciał...
- Jak nie będę mogła spać to przyjdę do ciebie w nocy, Tomlinson.
- Proponujesz trójkącik? - odparł śmiesznie w między czasie ruszając brwiami.
- Dobra cofam to... - powiedziałam.
- Ej ona jest tylko moja! - krzyknął Harry, po czym pocałował mnie w policzek.
- Wiesz Vicky, w trójkę zawsze więcej zabawy... - w tym momencie chwyciłam poduszkę i rzuciłam w niego.
- Ej!
- Ty się już Lou zamknij. - zaśmiałam się.
- Ale taka jest prawda. - powiedział, a ja z desperaty pokręciłam głową. Włączyli jakiś horror, co chwilę odwracałam twarz od telewizora.
- Harry mogę wiedzieć co ty robisz? Smakuje ci moja buza? - w pewnym momencie odezwał się Niall.
- Upodabniam się do kotów. Nie widać? - zapytał Hazz. Odwróciłam się w ich stronę. Czemu Harry gryzie bluzę Horana?!
- Nie podoba ci się moja kapuza?
- Koty mają bardzo ciekawe życie... - rozmyślał.
- Hazz, czy ty uderzyłeś się w głowę? Weź koć się do Victorii. - powiedział blondyn.
- Nie, mnie w to nie mieszajcie... - odparłam. W pewnej chwili film został zatrzymany.
- Przepraszam bardzo. Czy my wam przeszkadzamy? Tutaj zaraz mają dziewczynę zabić, a wy się w ZOO bawicie? - zapytał się Lou.
- On już mnie nie kocha... - łkał w moje ramię Styles.
- Jak ktoś powie, że on jest poważny to ja padnę. - załamał się szatyn.
- On mnie nie kocha... - Harreh cały czas "płakał".
- Lou kochasz Harrego, prawda?
- Oczywiście.
- Ja ciebie też. - powiedział i rzucił się na niego. Dom wariatów.
- Styles złaź ze mnie, a teraz oglądamy. - i musiał znowu puścić to cholerstwo. Przy straszniejszych momentach chowałam się w zagłębieniu czyjejś szyi.
- Ale mam branie. - usłyszałam czyjś śmiech, podniosłam głowę i zobaczyłam Horan'a oraz Amandę, która robi to samo co ja.
- Mam chłopaka-kota, to się dziwisz? - zapytałam chichocząc.
- Szczerze? Nie. - powiedział i powrócił do oglądania. Ja się pytam, dlaczego mężczyźni tak lubią horrory? Odwróciłam się w stronę Hazzy i ułożyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej. Po chwili poczułam jego rękę na moim barku, dzięki której jeszcze bardziej przybliżył mnie do swojego ciała. Jak tylko coś się w filmie działo, momentalnie wzdrygałam i odwracałam wzrok. Tomlinson, jak będę miała jakiekolwiek koszmary to cię zabiję!
- Ej, nie bój się. W końcu to tylko film. - szepnął mi do ucha "mój ukochany".
- Łatwo ci mówić.
- Dasz radę. - odparł, po czym pocałował mnie w czoło. Oby... Jeszcze bardziej wtuliłam się w tors chłopaka. Po jakiejś godzinie film się skończył.
- No wreszcie! - krzyknęły chyba wszystkie dziewczyny.
- Oj, przesadzacie, nie było, aż tak źle. - powiedział Louis.
- Jeśli jeszcze raz się odezwiesz to chyba cię zabiję i sam zagrasz w takim horrorze. - "zagroziłam".
- Złość piękności szkodzi. - zachichotał na co przewróciłam oczyma. - Dobra chłopaki co teraz?
- Nie... Dajcie sobie spokój. - ponowiłam swoje prośby. No tak, ale kto posłucha dziewczyny, która po prostu nie chce oglądać horrorów.
- Vicky, zrozum wy wybierałyście dwie komedie, my dwa horrory. - kurcze ma rację...
- Vic?
- Dobra, macie rację... - poddałam się.
- To co? "Egzorcyzmy Emily Rose"? - na dźwięk słowa "egzorcyzmy" przez całe moje ciało przeszły ciarki.
- No spoko. To ja znajdę film.
- A ja pójdę po popcorn. - zadeklarowałam i ruszyłam do kuchni. Wykonałam te same czynności co wcześniej i wróciłam do salonu.
- Okey. To zaczynamy. - oznajmił Louis. Zaczęliśmy oglądać. Na początku nie było, aż tak źle. Później ten egzorcyzm w Halloween.. Ugh... Idiotyczny pomysł. W pewnym momencie poczułam... Ja pierdziele to nie jest możliwe...
- Czy... czy coś się pali? - zapytałam w pewnym momencie Harrego. Ja pierdole!
- Nie, wydaje ci się. - odpowiedział i gdy objął mnie ramieniem powrócił do oglądania. Nic mi się nie wydawało! Zapach stawał się coraz intensywniejszy.
- Harry... Nic mi się nie wydaje. - szepnęłam. Hazz zamarł w bezruchu. Styles wstał z kanapy i chwycił pilot. Kliknął jakiś przycisk i film się zatrzymał.
- Czy ktoś jeszcze czuje swąd spalenizny? - zapytał patrząc na resztę.
- Ja pierdole. Myślałam, że tylko mi się zdawało. - odparła Amy.
- Może idzie zap... - Lou przerwał, ponieważ usłyszeliśmy jakieś dźwięki wydobywające się z głębi domu. O mój Boże!
- Co to było? - zapytała cicho Lottie.
- Nie wiem. - odpowiedziała Calder chowając się za swojego ukochanego.
- Może to po prostu z zewnątrz? - zaproponował Liam. Na jego słowa te dźwięki stały się coraz głośniejsze. Były bardzo podobne do tych, szeptów i szmerów z filmu. Szybko ruszyłam do ściany, w celu zapalenia światła. Nacisnęłam włącznik, jednak nie zmieniło to oświetlenia w salonie. Nic. Kompletnie nic. Momentalnie zamarłam.
- Yyy... Nie ma prądu. - powiedziałam.
- Nie, to nie możliwe. - odparł Niall. Podszedł i wykonał tę samą czynność. Stało się również to samo.
- Zajebiście. - skomentował Horan.
- A co jeśli to Em...
- Chyba sobie żartujesz Fizzy. To jest tylko horr.. - Zayn nie dokończył, ponieważ przerwał mu dźwięk tłuczonego szkła.
- Ja pierdziele!
- Dobra Lou przestań już wszyscy się boimy, możesz już wyłączyć kasetę i włączyć prąd. Przestań sobie z nas robić żarty. - powiedziałam. Tomlinson obrócił się w moją stronę. Na jego twarzy w świetle telewizora nie było widocznego radości, ani nic tym podobnego. Tylko strach. Sam strach. Taki jak towarzyszył nam wszystkim.
- Ty chyba żartujesz... Ja nic nie wymyśliłem. - odpowiedział śmiertelnie poważnie. Jeszcze bardziej się przeraziłam.
- Chodźmy to sprawdzić.
- Aaa!!- krzyk... przerażający krzyk. Jakby kogoś obdzierali ze skóry. Jakby obdzierali Emily Rose.
- C-co to jest? - wydukała Danielle.
- Nie wiem...
- Idźcie to sprawdzić. - powiedziała Lottie do chłopaków.
- My tam nie pójdziemy sami.
- Dobra chodźmy wszyscy. - ruszyliśmy za rozprzestrzeniającymi się głosami. Przeszliśmy przez cały hol.
- Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć! - znów ten głos. Był coraz głośniejszy, a zapach spalenizny jeszcze bardziej intensywniejszy. Cały czas szłam wtulona w ramię Harrego, który też się lekko trząsł. W pewnym momencie stanęliśmy przed jakimiś drzwiami. Nigdy tu jeszcze nie byłam.
- Kto to otworzy?
- Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć!
- Na pewno nie ja...
- Ani ja...
- Ja też nie...
- Dobra ja to zrobię. - powiedziałam. Zrobiłam duży krok do przodu, występując przed całą resztę. Położyłam moją bladą dłoń na drewnianych drzwiach. Nie wiem czego mogę się spodziewać po ich otwarciu. W trakcie sekundy je pchnęłam, wywołując przy tym straszne skrzypnięcie drzwi. W pomieszczeniu było ciemno. Na środku pustego pokoju stała kobieta. Jedynym źródłem jakiegokolwiek światła były świeczki ułożone na podłodze ułożone dookoła nieznajomej dziewczyny. Miała na sobie długą białą szatę, aż do ziemi, która była bardzo poszarpana i w niektórych miejscach były widoczne czerwone plamy. Nogi miała bose. Jej włosy swobodnie opadały na jej ramiona. Powoli zaczęła się odwracać w naszą stronę. Odgłosy były głośniejsze i coraz straszniejsze. Nieprzyjemny zapach unosił się w całym pomieszczeniu. Robiło mi się coraz słabiej. Czułam, że bardzo pomału osuwam się na posadzkę. Później widzę ciemność. Tylko ciemność.
- Victoria...
- Aaaa! - gwałtownie otworzyłam oczy. Znajdowałam się w moim pokoju, leżałam na łóżku, a nade mną stał mulat. - Emily Rose! - krzyknęłam na całe pomieszczenie.
- Ciśś.. Spokojnie.. To nie ona..
- Widziałam ją na własne oczy, w tym domu... - mówiłam bardzo szybko i nie zrozumiale. Widziałam...
- Spokojnie... To nie była ona...
- Ale...
- To mama Harrego i Lou. Postanowiły zrobić nam żart, a właściwie Louis'owi.
- Ale jak to...
- Zemdlałaś, one podeszły bliżej i zobaczyliśmy, że to one...
- Ale ta spalenizna...
- Po prostu ją rozpaliły...
- Odgłosy...
- Z magnetofonu...
- Dziewczyna stojąca na środku pokoju...
- Mama Harrego. To był tylko bardzo głupi żart, który niestety skończył się nie za ciekawie. Uspokój się. Nic ci tu nie grozi. - powiedział dotykając mojego policzka. Dopiero teraz zauważyłam, że cały czas płakałam, a trzęsłam się jakbym dostała jakiejś padaczki.
- Moim zdaniem powinnaś iść do lekarza.
- Dlaczego?
- Zemdlałaś. To nie jest normalne.
- To z tego strachu.
- Zemdlałaś jako jedyna. Jesteś przemęczona.
- Nic mi nie jest.
- Prawie nie jadasz.
- Skąd wiesz?
- Musiałbym być ślepy by nie zauważyć.
- Nic mi nie będzie. - zapewniłam go.
- Vicky, ty chyba sobie żartujesz. Omdleń będzie coraz więcej. To może być niebezpieczne.
- Zayn daj sobie spokój. Wszystko jest dobrze. Która jest godzina? - zmieniłam temat.
- Przed 23.
- Już?
- No tak... Jakoś to zeszło. - odpowiedział. Dopiero teraz zauważyłam, że mam strasznie sucho w gardle. Zsunęłam z siebie kołdrę i miałam zamiar zejść na dół do kuchni, aby napić się czegokolwiek, ale Malik pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie ty się wybierasz?
- Na dół, napić się.
- Nigdzie nie idziesz. Jesteś jeszcze osłabiona.
- Ale...
- Nie ma mowy. Ja ci przyniosę. Zaraz wracam. - odparł i wyszedł z pokoju. Po jakiś kilku minutach wrócił z kubkiem ciepłej herbaty, który podał mi do rąk.
- Dziękuję. - szepnęłam i wypiłam łyk napoju, po czym odłożył naczynie na nocną szafeczkę.
- Nie ma za co. Jak się czujesz?
- Trochę mnie głowa boli, ale poza tym nawet okey.
- Prześpij się.
- Nie chcę spać. - zamarudziłam, na co odpowiedział mi śmiech.
- Gorzej jak dziecko.
- Odezwał się.
- To niby co chcesz robić?
- Nie wiem. - w tym momencie doszedł nas hałas, który wydobywał się na dole. - Co tam się dzieje?
- Harry i Lou hmm.... Jakby to ładnie ująć... Tłumaczą swoim mamą, że ten kawał nie był zabawny, unosząc lekko głos. Współczuje im.
- Ja też. - gdy to powiedziałam drzwi do mojego pokoju otworzyły się i weszły dwie kobiety ze spuszczonymi głowami, a za nimi ich synowie.
- Chciałyśmy przeprosić.. - zaczęły mówić strasznie cicho.
- Co chciałyście, bo nie słyszałem? - powiedział sarkastycznie Lou.
- Chciałyśmy Cię przeprosić.
- Za co? - tym razem odezwał się Harry.
- Za ten głupi kawał.
- Jakie było wasze zachowanie? - i znowu Tomlinson.
- Nieodpowiedzialne.
- I?
- Nieadekwatne do naszego wieku.Wybaczysz nam?
- Oczywiście. Już nie pamiętam co się stało. - zaśmiałam się. - Chociaż muszę przyznać, że wyglądałaś jak Emily. - powiedziałam w kierunku Anny. - Jak to zrobiłyście?
- E tam. Trochę makijażu i prostownica. - zaśmiała się Jay, na co jej syn zgromił ją wzrokiem.
- Jak się czujesz? - zapytali na raz Harry i Louis.
- Jest okey.
- Na pewno? - zapytał Hazz, z widoczną troską w głosie.
- Tak. Gdyby coś się działo to bym ci powiedziała. - na te słowa chłopak podszedł do mnie i przytulił.
- Martwiłem się. Stałaś obok mnie, a potem tak nagle upadłaś...
- Hazz, wszystko już okey. Nie musisz się martwić.
- Ale będę...
- To może my was zostawimy... - odparł Lou, po czym wypchał jego i Harrego mamy oraz Zayn'a. Mulat przed wyjściem, rzucił mi jeszcze pełne troski spojrzenie. Lekko się do niego uśmiechnęłam, po czym jego postać zniknęła za drewnianymi drzwiami. Momentalnie zachichotaliśmy.
- Lou, dalej swoje?
- Tak, tak. - potwierdził zielonooki.
- I ogarnij go.
- Zayn cały czas przy tobie czuwał. - powiedział w pewnej chwili. Czemu?
- Tak? - zdziwiłam się.
- Najbardziej się tobą opiekował. Jak upadłaś od razu się tobą zajął. Vic on na prawdę coś do ciebie czu...
- Harry proszę cię przestań. To nie ma żadnego sensu. Zastanów się. Ja zrobiłabym na jego miejscu dokładnie to samo. Nawet dla osoby, której nie lubię. - wytłumaczyłam.
- Dobra nie gadajmy już o tym. - poddał się.
- Dzięki. - mruknęłam, po czym ziewnęłam.
- Idź już spać.
- Nie nie chce mi się.
- Właśnie widzę.
- Na prawdę.
- Idź. Ostatnio mało sypiasz. Chodzisz późno wieczorem, a wstajesz wcześnie rano. To jest przerażające.
- Ale...
- Mam zawołać Zayn'a, aby przemówił ci do rozumu?
- Nie... - na moje słowa Harry wstał z łóżka i poprawił moją kołdrę, a następnie pochylił się nade mną i ucałował moje czoło.
- Śpij dobrze. Dobranoc.
- Dobranoc Hazz, dzięki za wszystko. - uśmiechnęłam się do niego, co on też odwzajemnił, a potem opuścił moja sypialnię. Odwróciłam się na druga stronę i szukałam wygodnej dla mnie pozycji. Po kilkunastu minutach moje powieki pomału opadały i odpłynęłam do krainy "wiecznego szczęścia".
_____________________________________________________________
No i mamy rozdział 48!!! :) Jakoś wytrwałyśmy... Szczerze było bardzo ciężko, ale jakoś dałyśmy radę!!! Jedna dziewczyna mówiła, że się nie pocałują i miała rację!!! :) Jeszcze ta Emily Rose. Pomysł przyszedł z chęci obejrzenia tego filmu :P My byśmy chyba umarły na ich miejscu.. ^^ No to teraz zostało nam tylko zachęcić Was do komentowania :) / Katy&Caroline.
bosskieeee ja padłam jak to czytała myśle sobie o co chodzi pali sie czy co???? hahahahahhaha a tu potem okazuje sie z że to tylko mama Lou i Hazzy hahaahah
OdpowiedzUsuńsama sie bałam tak mi serce waliło jak to czytałam ze heyyy :D
czekam na nexxxxtaaaa!!! <3 :D
Hej :) Super rozdział. Zresztą jak całe opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że pojawi się szybko. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńP.
Super czekekam na next :*
OdpowiedzUsuńRozdział boski !! tylko szkoda, że nie pocałowali się :( Mamy nadzieje, że niedługo jednak nastąpi ten moment :). Życzymy dalszej weny ~ Tori and Van
OdpowiedzUsuńsuper !!
OdpowiedzUsuńSuper:-)
OdpowiedzUsuńkocham to ff was tez wogole loffki ALE NIECH ONI SIE WRESZCIE ZEJDA NOOOOO
OdpowiedzUsuńLots of love xx
Czekam nn :-)
OdpowiedzUsuńALE fajny:D Zayn i Vic co prawda nie pocałowali się ale to nic :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :P
Och Zayn taki czuły, taki och. :)) szkoda, że się nie pocałowali, myślałam, że bd ciut inaczej, no ale cóż. :D kiedyś może doczekam tego momentu. Też byłam pewna, że się coś pali, że jacyś włamywacze, jej ojciec czy co, a tu tylko dwie mamy się bawią. :D och z niecierpliwością czekam na nexta i na szybki pocałunek Zayna i Vic, pozdrawiam i życzę dużo weny!. <3 :*
OdpowiedzUsuńPS> chyba nigdy nie przestanę Was czytać, jestem Waszą fanką na bieżąco!. :D :P :)) ;))
A mnie zostało zapytać Was, co z drugim blogiem? No bo też jest ciekawy, a ciągle nie ma następnego rozdziału...
OdpowiedzUsuńAle za to cieszę się, że prowadzicie ten i z chęcią czekam na next
Na razie na "Change" nie mamy pomysłu. Na razie skupiłyśmy się na "Little things", bo tutaj na razie mamy pomysł, aż do zakończenia bloga. Więc nie jesteśmy Wam w stanie powiedzieć, kiedy będzie nowy rozdział na Change. Wydaje mi się, że po zakończeniu Little things, bardziej się skupimy na Change, ale to nie jest przesądzone ~ Care. / Katy&Care.
UsuńHoranowa wpadła! Obiecałam wam to na asku! Ja jebee.. Ja chce nexta. Oo jezu czytam od wczoraj i właśnie skończyłam. Ja chcę dedyk przy 49. Jeju kocham was. I ja horanowa rozkazuje wam natyvhmiast napisac mi nexta xd :)
OdpowiedzUsuńŻartowałam. Aleee prooioiiiiiszę szybko nexta <3
CUDOWNE <3
OdpowiedzUsuńhejka! Kocham!!!! Zazwyczaj komentuję jako Alex ale niestety dzisiaj anonimek no ale coż... nie o tym!!! KOCHAM WAS ZA TEGO BLOGA <3 <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedyk, to tak na początek ;) rozdział świetny, historia lubi się powtarzać xD ale przyznam się, że trochę się przeraziłam czytajac fragment tego kawału mam Lou i Hazzy... Zayn taki uroczy *.* czekam z niecierpliwością na kolejny <3 @Nutka_13
OdpowiedzUsuńGratulacje zostałaś nominowana do Libster Avard
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj
http://the-injured-girl-and-one-direction.blogspot.com