CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
- Nie! Błagam nie! - zaczęłam krzyczeć, dalej mając przed oczami tą tajemniczą postać. Ktoś chwycił mnie za rękę. - Zostaw mnie! - rzuciłam się.
- Victoria. Obudź się. Victoria. - usłyszałam cichy szept. Gwałtownie otworzyłam oczy i ujrzałam czekoladowe tęczówki. Zayn. - Spokojnie to tylko sen. - powiedział gładząc mnie po policzku. Momentalnie wtuliłam się w jego ciało i zaczęłam płakać. Łzy powoli zaczynały spływać po moich policzkach, tworząc mokre ścieżki. Coraz trudniej było mi złapać dech, a moje płuca domagały się kolejnej dawki tlenu. Chłopak momentalnie się ode mnie oderwał i spojrzał zmartwionym oraz przerażonym spojrzeniem.
- Victoria, spokojnie. - mówił, ale słyszałam to jak przez mgłę. Robiło mi się coraz słabiej. Świat jakby zaczął wirować. - Oddychaj. Wszystko już jest dobrze. Wdech i wydech. Oddychaj. - cały czas powtarzał. - Uspokój się i oddychaj. Wyobraź sobie, że jesteśmy na plaży w Hiszpanii. Przed nami rozprzestrzenia się cudowny zachód słońca, który wygląda bardzo zjawiskowo. Wiatr owiewa twoją twarz, powodując, że włosy niespodziewanie lądują na twojej buzi, przez co zaczynasz się śmiać. - wraz z jego opowieścią stawałam się bardziej spokojniejsza, a mój oddech w miarę możliwości się unormował.
- Dziękuję. - wyszeptałam, po czym wszystkim, po czym ponownie wtuliłam się w jego tors. Było mi tam bardzo dobrze. W ramionach Zayn'a.
- Dobrze wiesz, że nie ma za co. - odpowiada wprost do mojego ucha, tworząc przyjemne dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Jak to się stało, że tutaj jesteś? - te słowa niekontrolowanie odpuściły moje słowa, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Amy usłyszała, że zaczynasz krzyczeć przez sen, więc od razu zadzwoniła i oto jestem. - wytłumaczył, wzruszając ramionami. Dopiero teraz zauważyłam, że miał na sobie tylko czarny płaszcz, rozpięty do połowy i szare dresy. Jego czarne jak heban włosy były jeszcze rozczochrane, oznaczając, że został wybudzony ze snu, natomiast jego miodowe oczy podkrążone, na które do połowy opadały powieki.
- O mój Boże! Bardzo... Strasznie Cię przepraszam... - lekko się jąkałam, na co chłopak lekko zachichotał.
- Obiecałem, że będę, zawsze, a więc jestem. - odpowiedział, po czym bardzo delikatnie pocałował mnie w czoło.
Wtuliłam się bardziej w poduszkę, próbując wymazać to dziwne wspomnienie. Sama się nie mogłam zdecydować, czy jest ono miłe, czy wręcz przeciwnie. Kompletnie nie wiedziałam czemu, ale ta "poduszka" się ruszała. Momentalnie otworzyłam oczy. Leżałam komuś na górnej części klatki piersiowej. Pełna lęku uniosłam się i delikatnie spojrzałam na twarz nieznajomego. Kruczoczarne włosy delikatnie opadały na czoło chłopaka. Malinowe usta były lekko rozchylone, świadcząc o tym, że był pogrążony w głębokim śnie. Uf... To tylko Zayn. Zaraz... To Zayn! Co on tutaj robi?! Ostatnie co pamiętam to, że zasypiałam w ramionach Mulata. No tak zapomniałam wspomnieć... Od mojego pierwszego koszmaru, chłopak zawsze zostawał u mnie na noc... To w pewien sposób "odstraszało" te złe sny. Ale zawsze po tym, jak zasypiałam Malik zawsze przenosił się na fotel znajdujący się w rogu mojego pokoju. Wyglądał tak cudnie i niewinnie. Moja dłoń niekontrolowanie powędrowała na twarz chłopaka, na której widniał już kilkudniowy zarost, po czym przejechałam nią wzdłuż linii żuchwy, kończąc na jego dolnej wardze koloru malinowego. Zayn niespodziewanie drgnął.
- Nie wiem jak... - zaczął mamrotać pod nosem. - Jeden dzień... zobaczyłem... nie mogę... myśleć... - mówił bardzo nie wyraźnie, ale ostatnie zdanie wyłapałam. - Zależy mi na tobie... - pewnie śni mu się Perrie. No i mam odpowiedź na moje poprzednie pytanie. Czego ja się spodziewam... Że pewnego dnia weźmie mnie gdzieś i powie, że nie może beze mnie żyć, że jestem najlepszą rzeczą, jaka go spotkała w życiu, że mnie kocha? Jasne...
- Zayn... - zaczęłam, ale on w ogóle nie reagował.
- Zależy mi na... - chciał powtórzyć, jednak mu przerwałam.
- Zayn. - powtórzyłam, nie mogąc słuchać jego słów. Już sobie wyobrażałam jak mówi to pannie Edwards.
- Victoria! - krzyknął, po czym się zerwał na równe nogi. Czarne rurki, opinające jego bardzo chude nogi wisiały bardzo nisko na jego biodrach. Klatka piersiowa były cała odkryta, przez co mogłam zobaczyć jego wszystkie tatuaże. Szybko przetarł oczy, po czym spojrzał w moją stronę. - Wszystko dobrze? Nic ci nie jest? - momentalnie zapytał.
- Nie, wszystko okey. Chciałam Cię tylko obudzić. - odpowiedziałam, drapiąc się po karku.
- Jasne już idę... - odparł, po czym zaczął rozglądać się za swoim T-shirt'em.
- Nie! - momentalnie zaprzeczyłam. - Właściwie, jak chcesz to możesz zostać i zjeść śniadanie, a wcześniej możesz się umyć. - zaproponowałam. No w końcu są jego urodziny... To byłoby dość nie miłe, gdybym go lekko mówiąc wywaliła, ponieważ i tak nie miałby gdzie pójść...
- Ale...
- Twoje rzeczy kiedyś u mnie zostały, więc mogłabym Ci je dać. - po wypowiedzeniu tych słów, podeszłam do szafy, po czym wyciągnęłam szare rurki i tego samego koloru bluzkę. Jeszcze była przesiąknięta zapachem jego wspaniałych perfum. Po chwili się opanowałam i odwróciłam się w stronę chłopaka. Pamiętaj! On ma dziewczynę! - Znaczy wiesz... ja Cię nie namawiam... Jeśli nie chcesz to...
- Nie! Właściwie to dzięki. - powiedział, po czym jego wspaniały uśmiech zawitał na jego twarzy.
- Daj spokój... Nie ma za co. W końcu to tylko woda. To ja może już pójdę na dół i zrobię śniadanie. Mam nadzieję, że lubisz rybę. - powiedziałam, po czym bardzo szybko opuściłam pomieszczenie. Zeszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać "kubeczki" z łososia dla naszej czwórki. Amy została wczoraj u chłopaków, bo przygotowują niespodziankę dla Zazzy. Mój udział w tym wszystkim jest taki, by zatrzymać go tu jak najdłużej. Oczywiście kto to wymyślił? Harry i Niall. Obiecuję, że kiedyś ich za to zabiję. Właśnie kończyłam potrawę, gdy do kuchnie weszła Susan.
- Pomóc ci coś, kochanie? - zadała pytanie
- Nie dziękuję. Już kończę. - rzekłam, lekko się uśmiechając, co ona też odwzajemniła.
- Zayn jest na górze? - zapytała.
- Yeah. Właśnie się myje. - odpowiedziałam, a mój żołądek wykonał mały fikołek.
- Ostatnio cały czas u Ciebie sypia...
- Po prostu... Po prostu tylko przy nim mogę zasnąć... A jeśli będę mi się śniły te koszmary to tylko on może mnie uspokoić. - nerwowo wytłumaczyłam. Jasne Victoria... Wmawiaj sobie, że tylko o to Ci chodzi... To jest tylko jeden moment, kiedy możesz sobie pobyć sam na sam, a on nie jest wtedy z Perrie.
- Wiesz... - zaczęła. - Gdybym nie wiedziała, że masz chłopaka, dałabym sobie rękę uciąć, że jesteście parą. - dodała, a ja o mało przez tą uwagę nie ucięłam sobie palca nożem.
- Na... Na razie jestem z Harrym i jest nam dobrze. - odpowiedziałam.
- Skarbie co się dzieję? - spytała prawie wyrywając mi nóż z ręki, by sama mogła dokończyć posiłek.
- Nic. Naprawdę nic. Ja... Ja może pójdę go zawołać.
- Victoria? - powiedziała gdy byłam już na progu pomieszczenia. Odwróciłam się i spojrzałam na nią pytająco. - Mam nadzieję, że wiesz co robisz. - rzekła, a ja posłałam jej najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać i pobiegłam na górę. "Oczywiście, że wiem co robię." - czujecie ten sarkazm? Gdy już znajdowałam się w połowie drogi, prowadzącej na górę, niespodziewanie uderzyłem o coś twardego. Momentalnie straciłam równowagę, już myślałam, że spadnę, ale jakieś dłonie umiejscowiły się na mojej tali, uniemożliwiając mi to. Od razu uniosłam wzrok i ujrzałam miodowe tęczówki, które bardzo intensywnie mi się przyglądały. Znajdowaliśmy się tak blisko, że jeżeli jedno z nas poruszyło się o milimetr, nasze usta by się połączyły w jedność. Moje serce, jak i oddech przyspieszyło. Nigdy nie mogłam nad tym zapanować. Zawsze, gdy jesteśmy blisko siebie, mój organizm zaczyna tak reagować. Nie możesz. Vicky, nie możesz. On ma dziewczynę. - podpowiedział mi jakiś głosik w mojej głowie.
- Przepraszam. - wyszeptałam, starannie uwalniając się z jego uścisku i skutecznie unikając kontaktu wzrokowego.
- Nic się nie stało. - odparł, a ja niemal czułam, jak wypala wzrokiem we mnie wielką dziurę.
- Właśnie szłam cię zawołać. Śniadanie gotowe. - wytłumaczyłam, po czym odwróciłam się i niemal biegiem ruszyłam do kuchni.
- Ale dawno nie byłam w wesołym miasteczku. - skomentowałam patrząc na wszystkie kolorowe i świecące maszyny rozprzestrzeniające się przed nami. Karuzele, samochodziki, po prostu wszystko. Na prawdę niesamowite i magicznie miejsce, nie tylko dla siedmiolatków. Co nie zmienia faktu, że ja kiedyś Niall'a zabiję gołymi rękami, a później ciało spalę i wrzucę popiół do oceanu! Oczywiście, że on wymyślił to, że ja mam zająć Zayn'a i wesołe miasteczko także! Zachowuje się jak... No po prostu dziwnie... Nie wiem, co w tym wszystkim jest gorsze... Myśl, że on ma Perrie, czy te wszystkie ogromne i jeszcze większe kolejki. Przez cały, calusieńki czas zadaję sobie pytanie, dlaczego nie powiedział mi o pannie Edwards. Dlaczego to wszystko skrywał. A co najważniejsze. Jak by się to wszystko potoczyło, gdyby ona nie istniała. Ciekawe... ciekawe, czy on powiedział blondynce o naszym pocałunku w tego sylwestra... A, no tak... Pewnie wspomniał o tym podczas upojnej nocy z nią...
- Ja także. - moje rozmyślenia przerwał głos mulata rozprzestrzeniający się nad moim uchem. Jego rękę poczułam na mojej tali, przez co, przez moje ciało przeszło milion dreszczy. Od razu obróciłam się do niego twarzą. - To co? Wchodzimy? - dodał, a na jego twarzy rozprzestrzenił się promienny uśmiech, jak u jakiegoś dziecka, które dostało lizaka, bądź tabliczkę czekolady. Mimowolnie lekko się zachichotałam na jego reakcję, patrząc w tym czasie na swoje buty. - No co? - zdziwił się, wzruszając ramionami.
- Nie, nic. Tak, wchodzimy. - odpowiedziałam, a chłopak bardzo delikatnie chwycił mój nadgarstek i pociągnął mnie w stronę kasy.
- Dzień doby. Poproszę dwa bilety. - usłyszałam jego uprzejmy ton, a po chwili w jego dłoniach wylądowały dwa, czerwone bileciki.
- Pięć funtów. - rzekł sprzedawca, na co chłopak wyciągnął portfel z tylnej kieszeni jego czarnych spodni... Zaraz...
- Nie! Ja zapłacę! - niemal krzyknęłam, po czym zaczęłam poszukiwać pieniędzy w mojej torbie. Jak na złość, jak czegoś szukasz to na pewno będzie na dnie torebki. Po sekundzie poczułam, ciepłe ręce chłopaka, które uniemożliwiły mi jakikolwiek ruch.
- Ty sobie chyba żartujesz? - zapytał, unosząc jedną brew do góry.
- Oczywiście, że nie. Dzisiaj są twoje urodziny i to... - nie dokończyłam, ponieważ Zayn zaczął się śmiać, odchylając przy tym swoją głowę do tyłu. - No co?
- To nie jest żadne wytłumaczenie. - odpowiedział.
- Jest. - broniłam swojego zdania, starając się, aby mój wyraz twarzy wyglądał, jak najbardziej poważnie. - Poza tym nienawidzę, jak ktoś za mnie płaci, bądź kupuje mi bardzo kosztowne prezenty. - dodałam po chwili, mając na myśli "Serce Oceanu".
- Nie. Poza tym, jak już powiedziałaś dzisiaj są moje urodziny, więc będę robił to, na co mam ochotę, a teraz chciałem zapłacić. - odparł, a promienny uśmiech dalej ozdabiał jego twarz. W jego miodowych oczach tańczyły malutkie iskierki, jak w momentach kiedy jest rozbawiony. I tutaj trzeba mu przyznać rację. Wygrał. - A prezenty będę kupował, jakie mi tylko dusza zapragnie. - dopowiedział, śmiesznie gestykulując rękoma.
- Idziemy? - zapytałam zrezygnowana.
- Oczywiście. - odpowiedział, po czym oboje przekroczyliśmy wejście wesołego miasteczka. - To gdzie najpierw idziemy? Bo ja mam ochotę na watę cukrową. - dopowiedział.
- Popieram! Tylko, gdzie jest stoisko... - zaczęłam się rozglądać po okolicy. - Jest! Chodź! - niemal krzyknęłam, po czym zaczęłam biec we właściwym kierunku. Niestety Zayn, dokładnie dwa metry przed stoiskiem mnie wyprzedził.
- Dzień dobry. Poprosimy dwie największe waty cukrowe, jakie pan tylko umie zrobić. - powiedział do sprzedawcy.
- Już się robi. - zaśmiał się. Po chwili jedną z nich podał Mulatowi. - A druga dla pana prześlicznej dziewczyny. - dodał, po czym w mojej dłoni wylądował drewniany patyczek, a na nim ogromna kula waty cukrowej. Na jego słowa, o mało nie zaczęłam się krztusić własną śliną. Dyskretnie spojrzałam na Zayn'a. Z jego twarz nie dało się nic odczytać. Zastygł w bezruchu, jak jakiś idealny posąg ze starożytności.
- Ale... ale my nie jesteśmy razem... - powiedziałam, jak w transie, lekko mierzwiąc rękaw mojej kurtki. A szkoda... - My jesteśmy tylko przyjaciółmi. - dopowiedziałam, a mężczyzna po pięćdziesiątce zasłonił sobie usta ręką.
- Jeju... Nie wiedziałem. Ale na prawdę do siebie pasujecie. - rzekł, a ja poczułam jak rumieniec oblewa moją twarz, który próbowałam ukryć za pomocą moich rozpuszczonych włosów.
- Ja mam chłopaka, a Zayn ma... ma dziewczynę. - te słowa ledwo opuściły moje usta. Chłopak już chciał się odezwać, ale przerwał mu sprzedawca.
- To ja się nie będę może już odzywał. - zaśmiał się. - A wata jest na mój koszt. I idźcie się bawić. - dodał, a mu oddaliliśmy się w kierunku ławeczki, na której usiedliśmy. Długo panowała bardzo niezręczna cisza, w trakcie której cały czas jedliśmy swoje słodkości.
- Więc... - zaczęłam, nie mogąc już tego znieść.
- Więc?
- Jak się czujesz z tym, że kończysz dwadzieścia lat? - "Dalej spotykasz się z Perrie?" oczywiście, że nie miałam tyle odwagi, aby się o to zapytać...
- Tak, jak kończyłem dziewiętnaście i osiemnaście... No starzeje się. - zaśmiał się, po czym powróciliśmy do stanu pierwotnego. - Jak tam z Harrym? - wypalił, a mnie prawie wmurowało w drewno.
- Słucham? - momentalnie obróciłam się w jego stronę.
- No, jak tam wam razem? - wytłumaczył, a jego oczy intensywnie wpatrywały się w moje. Teraz były koloru niemalże czarnego... A może mnie się wydawało?
- Dobrze, na prawdę dobrze. Strasznie się o mnie troszczy i w ogóle. Jest na prawdę niesamowity. No co mogę więcej powiedzieć? - wymusiłam się na sztuczny uśmiech, którego mam nadzieję nie odczuł, bo miałabym niemałe problemy. Jego zimna dłoń niespodziewanie i nagle powędrowała na moje wargi, lekko je przecierając, które pod pływem jego dotyku zaczęły drżeć. Przez moje ciało przeszło miliony dreszczy, przez co musiałam przymknąć oczy. Co on wyprawia?! Mój oddech przyspieszył, a serce biło w nienaturalnym tempie. Chłopak troszeczkę się do mnie przybliżył. Czułam, jak jego oddech owiewał moją szyję.
- Miałaś watę cukrową w kąciku swoich ust. - szepnął, po czym się odsunął, ale nie tak daleko, jak znajdował się wcześnie. Nerwowo poruszyłam się na swoim miejscu, po czym odchrząknęłam.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. To co idziemy? - zapytał.
- Tak, chodźmy. - odpowiedziałam, dalej ciężko oddychając. - Gdzie idziemy najpierw?
- Na to. - powiedział wskazując na ogromną kolejkę górską. O mój Boże!
- Słucham?! - pisnęłam.
- Co się stało?
- Ja... Ja się boję. Ja na to nie pójdę. - odpowiedziałam.
- Ej... - jego ręka wylądowała na moim ramieniu. - Dasz radę. Poza tym będziesz ze mną. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jakie to jest fajne.
- Ale, ja na prawdę się boję... Ja mam chyba lęk wysokości. - jęknęłam, obawiając się najgorszego.
- No proszę Cię. Będziesz ze mną. - mówił bardzo delikatnym głosem. Po chwili lekko się uspokoiłam.
- Robię to tylko dla Ciebie, bo mnie poprosiłeś i dlatego, że masz dzisiaj urodziny. - niemal szepnęłam.
- A więc idziemy! - odparł, po czym chwycił mnie za rękę i pokierował we właściwym kierunku. Jakiś mężczyzna wskazał nam gdzie mamy usiąść. Jak się okazało byliśmy jako jedyni na tej kolejce. Gdy zajęłam swoje miejsce, moje nogi zaczęły się trząść i drgać. Po chwili na swoim prawym kolanie poczułam dłoń Malik'a. - Spokojnie... - szepnął, zahaczając swoimi wargami o płatek mojego ucha. Po sekundzie niespodziewanie i nagle ruszyliśmy, na co momentalnie wzdrygnęłam. Serce zaczęło mi bić szybciej. Ręka Mulata zaczęła poruszać się w dól i górę, lekko mnie przy tym uspakajając. Na początku jechaliśmy bardzo powoli i cały czas pod górę. Po chwili zobaczyłam całe miasteczko, jak i część Londynu, co wyglądało na prawdę niesamowicie i magicznie. Znajdowaliśmy się kilkanaście, jak nie więcej, metrów nad ziemią.
- Aaa! - zaczęłam krzyczeć, gdy zjeżdżaliśmy w dół. Pod wpływem ogromnych emocji, przysunęłam się, jak najbliżej chłopaka, tak jak było to możliwe. Swoimi rękoma oplotłam jego szyję. Na początku był troszeczkę zdezorientowany, ale po chwili jego dłonie wylądowały na mojej tali, przez co docisnął moje ciało do swojego. Byłam przerażona. Sama nie wiem, czy mnie się to podobało, czy też nie. Dobrze, że nie zjadłam dzisiaj bardzo dużo, bo całe moje jedzenie mogło by wylądować nie tam, gdzie powinno. I znowu zaczęliśmy jechać pomału, a gdy znaleźliśmy się na szczycie, kolejka się po prostu zatrzymała. Tak po prostu!
- Tak... Tak powinno być? - szepnęłam.
- Nie... - odpowiedział troszeczkę podejrzliwie.
- Zayn... Co się dzieje?
- Ja... Ja nie wiem.
- "Przepraszamy! Nastąpiła niespodziewana awaria kolejki, którą będziemy próbowali zlikwidować w czasie natychmiastowym. Prosimy o zachowanie spokoju i nie wychylanie się poza wagoniki." - usłyszeliśmy głos, wydobywający się z głośników.
- Awaria? Awaria! Oni chcą żebym zachowała spokój? Ja mam lęk wysokości! - zaczęłam panikować. - Niech... Niech to się naprawi! O mój Boże! A co jak spadniemy, albo ta kolejka się rozwali na zawsze?! Nie wrócimy już na ziemię! A co jak... - nie dokończyłam, ponieważ dłonie Zayn'a niespodziewanie powędrowały na moje policzki, po czym obrócił moją twarz tak, abym wpatrywała się w jego.
- Victoria... Uspokój się. Nie ma się czego bać. Jesteś tutaj ze mną. Zaraz naprawią kolejkę i szczęśliwie wrócimy na dół. Tylko się uspokój i nie panikuj. - powiedział bardzo delikatnym głosem. Siedziałam i wpatrywałam się w jego miodowe tęczówki. Jego ręce cały czas wykonywały okrężne ruchy na skórze mojej twarzy. Czułam, że pod jego dotykiem mogłam się rozpłynąć.
- Ale... Ale ja się boję.
- Vicky, nie masz czego. Obiecuję Ci, że nic ci się nie stanie. Wierzysz mi? - zapytał. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zamknęłam oczy, po czym z moich ust wydobył się szept.
- Tak. Wierzę Ci.
- Masz się niczym nie martwić, a teraz możesz sobie podziwiać niesamowite widoki. - powiedział, a ja ogromnym lękiem przysunęłam się do krawędzi wagonika, jednak dalej trzymając dłoń Malik'a. Mam tylko nadzieję, że nie zostanie ona zmiażdżona.
- O mój Boże! - pisnęła, gdy zobaczyłam, jak wysoko jesteśmy. Momentalnie odskoczyłam i wylądowałam na kolanach chłopaka, po czym momentalnie się w niego wtuliłam. Jego rytm serca był zdecydowanie przyspieszony, a waliło ono jak potężne dzwony kościelne. - Błagam wróćmy już na ziemię. - cały czas szeptałam. Nie byłam się w stanie w ogóle uspokoić. I w tym momencie stwierdziła, że zachowuje się dzisiaj, jak jakaś wariatka. Chłopak oderwał się ode mnie i przewrócił mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem, twarzą w twarz.
- Victoria ja muszę Ci coś powiedzieć, a właściwie pokazać... Nie wytrzymam już... - odparł w pewnym momencie, po czym zaczął się do mnie przybliżać. Delikatnie założył kosmyk moich włosów za ucho. Jego malinowe wargi były lekko rozchylone, a w oczach tańczyły i świeciły małe iskierki. Swoje dłonie położył na mojej tali, lekko na nią napierając, przez cicho jęknęłam.
- Co... co ty... - nie mogłam się wysłowić. Nasze klatki piersiowe stykały się na całej powierzchni. Brakowało dosłownie kilku milimetrów, aby nasze usta się spotkały, aby się złączyły w jedność. Nie wiedziałam tylko, czy on się znowu mną bawi, czy to są czego szczere intencje. Czułam jego oddech, który pachniał watą cukrową. Przede mną znajdował się istny ideał, a ja mogłam go zaraz pocałować...
*** Około 9 dni później ***
*** Urodziny Zayn'a ***
Te dni były dla mnie, jak i dla reszty bardzo ciężkie. Amy w trakcie mojego przesłuchania powiedziała o wszystkim Susan i Jamesowi, którzy momentalnie pojawili się w szpitalu. Byli tym wszystkim wręcz przerażeni, więc kazali mi zachowywać wszelkie środki bezpieczeństwa, jakie tylko istniały. Podobno Ci dwoje policjantów, którzy mnie pilnują dalej to robią. Jeszcze ich do tej pory nie wiedziałam, więc nie wiem, jak to jest możliwe. Chłopcy dalej odwożą mnie i Amy do szkoły i z powrotem, a jak idę do pracy to jeden z nich siedzi w kawiarni i czeka, aż skończę zmianę. Dla mnie to jest chore. Kilka... kilkanaście... co ja gadam?! Kilkaset razy im mówiłam, że to nie ma najmniejszego sensu, ale oni nawet nie chcieli mnie słuchać i za wszelką cenę nie poruszali tego tematu. Właściwie to "dyżur" nade mną sprawują tylko Niall i Zayn, którzy się zmieniają. No właśnie... Zayn. Nasze stosunki, można powiedzieć, że się polepszyły. Coraz więcej rozmawiamy, a ja staram się nie odwracać wzroku, jak się na mnie patrzy, co jest na prawdę ogromnym sukcesem. Perrie do tej pory się nie pojawiła, przynajmniej ja jej nie widziałam. Nie wiem, czy utrzymuje z nim jakikolwiek kontakt i tego akurat nie chcę wiedzieć. To jest jego życie, jego cholerna dziewczyna i mnie powinno to nic interesować. Jeszcze na dodatek, od tamtego wypadku zaczęły mnie męczyć straszne koszmary, nad którymi nie umiałam zapanować. Do czasu.
### Retrospekcja ###
- Uciekaj, puki masz czas. Biegnij. Błagam Cię. Zrób to, o co Cię proszę. Nie mogę Cię stracić. Rozumiesz? Uciekaj. - słyszę szept Zayn'a tuż nad moim uchem.
- Nie zostawię Cię tutaj samego. Albo razem, albo nigdzie nie idę. - odpowiadam, czując, że na moich policzkach spływające strużki łez. Czarnowłosy mocniej ściska moją rękę. Jego zimna dłoń ląduje na moim gorącym policzku, lekko go gładząc, wywołując przyjemne ukojenie, jak na ten czas. Jego ogromne, miodowe tęczówki, otoczone wachlarzem gęstych i czarnych rzęs, bardzo dokładnie skanują moją twarz.
- Victoria...
- Nawet o tym nie myśl, nie zostawię Cię tutaj samego, rozumiesz?! Albo razem, albo nawet się stąd nie ruszam! Rozumiesz?! - mówię, a on palcami ociera moje łzy.
- Victoria...
- Nawet o tym nie myśl, nie zostawię Cię tutaj samego, rozumiesz?! Albo razem, albo nawet się stąd nie ruszam! Rozumiesz?! - mówię, a on palcami ociera moje łzy.
- Proszę Cię zrób to dla mn... - nie dokończa, ponieważ padła szczał, który był celowany wprost na chłopaka. Po sekundzie jego ciało swobodnie opadła na zieloną trawę.
- Zayn! - krzyczę. Pod jego plecami tworzy się kałuża ciemnobordowej i gęstej cieczy. Robi mi się słabo, a moje kolana uginają się, przez co ląduję przed ciałem Mulata. Ręce zaczynają mi się strasznie trząść. Nie mogę złapać tchu, a moje płuca domagają się nowej dawki tlenu. On nie żyje! Po chwili nad zwłokami pojawia się postać ubrana w czarny płaszcz.
- Zayn! - krzyczę. Pod jego plecami tworzy się kałuża ciemnobordowej i gęstej cieczy. Robi mi się słabo, a moje kolana uginają się, przez co ląduję przed ciałem Mulata. Ręce zaczynają mi się strasznie trząść. Nie mogę złapać tchu, a moje płuca domagają się nowej dawki tlenu. On nie żyje! Po chwili nad zwłokami pojawia się postać ubrana w czarny płaszcz.
- Teraz ty będziesz następna... - mówi, po czym celuje pistoletem w moją stronę...
- Nie! Błagam nie! - zaczęłam krzyczeć, dalej mając przed oczami tą tajemniczą postać. Ktoś chwycił mnie za rękę. - Zostaw mnie! - rzuciłam się.
- Victoria. Obudź się. Victoria. - usłyszałam cichy szept. Gwałtownie otworzyłam oczy i ujrzałam czekoladowe tęczówki. Zayn. - Spokojnie to tylko sen. - powiedział gładząc mnie po policzku. Momentalnie wtuliłam się w jego ciało i zaczęłam płakać. Łzy powoli zaczynały spływać po moich policzkach, tworząc mokre ścieżki. Coraz trudniej było mi złapać dech, a moje płuca domagały się kolejnej dawki tlenu. Chłopak momentalnie się ode mnie oderwał i spojrzał zmartwionym oraz przerażonym spojrzeniem.
- Victoria, spokojnie. - mówił, ale słyszałam to jak przez mgłę. Robiło mi się coraz słabiej. Świat jakby zaczął wirować. - Oddychaj. Wszystko już jest dobrze. Wdech i wydech. Oddychaj. - cały czas powtarzał. - Uspokój się i oddychaj. Wyobraź sobie, że jesteśmy na plaży w Hiszpanii. Przed nami rozprzestrzenia się cudowny zachód słońca, który wygląda bardzo zjawiskowo. Wiatr owiewa twoją twarz, powodując, że włosy niespodziewanie lądują na twojej buzi, przez co zaczynasz się śmiać. - wraz z jego opowieścią stawałam się bardziej spokojniejsza, a mój oddech w miarę możliwości się unormował.
- Dziękuję. - wyszeptałam, po czym wszystkim, po czym ponownie wtuliłam się w jego tors. Było mi tam bardzo dobrze. W ramionach Zayn'a.
- Dobrze wiesz, że nie ma za co. - odpowiada wprost do mojego ucha, tworząc przyjemne dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Jak to się stało, że tutaj jesteś? - te słowa niekontrolowanie odpuściły moje słowa, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Amy usłyszała, że zaczynasz krzyczeć przez sen, więc od razu zadzwoniła i oto jestem. - wytłumaczył, wzruszając ramionami. Dopiero teraz zauważyłam, że miał na sobie tylko czarny płaszcz, rozpięty do połowy i szare dresy. Jego czarne jak heban włosy były jeszcze rozczochrane, oznaczając, że został wybudzony ze snu, natomiast jego miodowe oczy podkrążone, na które do połowy opadały powieki.
- O mój Boże! Bardzo... Strasznie Cię przepraszam... - lekko się jąkałam, na co chłopak lekko zachichotał.
- Obiecałem, że będę, zawsze, a więc jestem. - odpowiedział, po czym bardzo delikatnie pocałował mnie w czoło.
### Koniec Retrospekcji ###
Wtuliłam się bardziej w poduszkę, próbując wymazać to dziwne wspomnienie. Sama się nie mogłam zdecydować, czy jest ono miłe, czy wręcz przeciwnie. Kompletnie nie wiedziałam czemu, ale ta "poduszka" się ruszała. Momentalnie otworzyłam oczy. Leżałam komuś na górnej części klatki piersiowej. Pełna lęku uniosłam się i delikatnie spojrzałam na twarz nieznajomego. Kruczoczarne włosy delikatnie opadały na czoło chłopaka. Malinowe usta były lekko rozchylone, świadcząc o tym, że był pogrążony w głębokim śnie. Uf... To tylko Zayn. Zaraz... To Zayn! Co on tutaj robi?! Ostatnie co pamiętam to, że zasypiałam w ramionach Mulata. No tak zapomniałam wspomnieć... Od mojego pierwszego koszmaru, chłopak zawsze zostawał u mnie na noc... To w pewien sposób "odstraszało" te złe sny. Ale zawsze po tym, jak zasypiałam Malik zawsze przenosił się na fotel znajdujący się w rogu mojego pokoju. Wyglądał tak cudnie i niewinnie. Moja dłoń niekontrolowanie powędrowała na twarz chłopaka, na której widniał już kilkudniowy zarost, po czym przejechałam nią wzdłuż linii żuchwy, kończąc na jego dolnej wardze koloru malinowego. Zayn niespodziewanie drgnął.
- Nie wiem jak... - zaczął mamrotać pod nosem. - Jeden dzień... zobaczyłem... nie mogę... myśleć... - mówił bardzo nie wyraźnie, ale ostatnie zdanie wyłapałam. - Zależy mi na tobie... - pewnie śni mu się Perrie. No i mam odpowiedź na moje poprzednie pytanie. Czego ja się spodziewam... Że pewnego dnia weźmie mnie gdzieś i powie, że nie może beze mnie żyć, że jestem najlepszą rzeczą, jaka go spotkała w życiu, że mnie kocha? Jasne...
- Zayn... - zaczęłam, ale on w ogóle nie reagował.
- Zależy mi na... - chciał powtórzyć, jednak mu przerwałam.
- Zayn. - powtórzyłam, nie mogąc słuchać jego słów. Już sobie wyobrażałam jak mówi to pannie Edwards.
- Victoria! - krzyknął, po czym się zerwał na równe nogi. Czarne rurki, opinające jego bardzo chude nogi wisiały bardzo nisko na jego biodrach. Klatka piersiowa były cała odkryta, przez co mogłam zobaczyć jego wszystkie tatuaże. Szybko przetarł oczy, po czym spojrzał w moją stronę. - Wszystko dobrze? Nic ci nie jest? - momentalnie zapytał.
- Nie, wszystko okey. Chciałam Cię tylko obudzić. - odpowiedziałam, drapiąc się po karku.
- Jasne już idę... - odparł, po czym zaczął rozglądać się za swoim T-shirt'em.
- Nie! - momentalnie zaprzeczyłam. - Właściwie, jak chcesz to możesz zostać i zjeść śniadanie, a wcześniej możesz się umyć. - zaproponowałam. No w końcu są jego urodziny... To byłoby dość nie miłe, gdybym go lekko mówiąc wywaliła, ponieważ i tak nie miałby gdzie pójść...
- Ale...
- Twoje rzeczy kiedyś u mnie zostały, więc mogłabym Ci je dać. - po wypowiedzeniu tych słów, podeszłam do szafy, po czym wyciągnęłam szare rurki i tego samego koloru bluzkę. Jeszcze była przesiąknięta zapachem jego wspaniałych perfum. Po chwili się opanowałam i odwróciłam się w stronę chłopaka. Pamiętaj! On ma dziewczynę! - Znaczy wiesz... ja Cię nie namawiam... Jeśli nie chcesz to...
- Nie! Właściwie to dzięki. - powiedział, po czym jego wspaniały uśmiech zawitał na jego twarzy.
- Daj spokój... Nie ma za co. W końcu to tylko woda. To ja może już pójdę na dół i zrobię śniadanie. Mam nadzieję, że lubisz rybę. - powiedziałam, po czym bardzo szybko opuściłam pomieszczenie. Zeszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać "kubeczki" z łososia dla naszej czwórki. Amy została wczoraj u chłopaków, bo przygotowują niespodziankę dla Zazzy. Mój udział w tym wszystkim jest taki, by zatrzymać go tu jak najdłużej. Oczywiście kto to wymyślił? Harry i Niall. Obiecuję, że kiedyś ich za to zabiję. Właśnie kończyłam potrawę, gdy do kuchnie weszła Susan.
- Pomóc ci coś, kochanie? - zadała pytanie
- Nie dziękuję. Już kończę. - rzekłam, lekko się uśmiechając, co ona też odwzajemniła.
- Zayn jest na górze? - zapytała.
- Yeah. Właśnie się myje. - odpowiedziałam, a mój żołądek wykonał mały fikołek.
- Ostatnio cały czas u Ciebie sypia...
- Po prostu... Po prostu tylko przy nim mogę zasnąć... A jeśli będę mi się śniły te koszmary to tylko on może mnie uspokoić. - nerwowo wytłumaczyłam. Jasne Victoria... Wmawiaj sobie, że tylko o to Ci chodzi... To jest tylko jeden moment, kiedy możesz sobie pobyć sam na sam, a on nie jest wtedy z Perrie.
- Wiesz... - zaczęła. - Gdybym nie wiedziała, że masz chłopaka, dałabym sobie rękę uciąć, że jesteście parą. - dodała, a ja o mało przez tą uwagę nie ucięłam sobie palca nożem.
- Na... Na razie jestem z Harrym i jest nam dobrze. - odpowiedziałam.
- Skarbie co się dzieję? - spytała prawie wyrywając mi nóż z ręki, by sama mogła dokończyć posiłek.
- Nic. Naprawdę nic. Ja... Ja może pójdę go zawołać.
- Victoria? - powiedziała gdy byłam już na progu pomieszczenia. Odwróciłam się i spojrzałam na nią pytająco. - Mam nadzieję, że wiesz co robisz. - rzekła, a ja posłałam jej najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać i pobiegłam na górę. "Oczywiście, że wiem co robię." - czujecie ten sarkazm? Gdy już znajdowałam się w połowie drogi, prowadzącej na górę, niespodziewanie uderzyłem o coś twardego. Momentalnie straciłam równowagę, już myślałam, że spadnę, ale jakieś dłonie umiejscowiły się na mojej tali, uniemożliwiając mi to. Od razu uniosłam wzrok i ujrzałam miodowe tęczówki, które bardzo intensywnie mi się przyglądały. Znajdowaliśmy się tak blisko, że jeżeli jedno z nas poruszyło się o milimetr, nasze usta by się połączyły w jedność. Moje serce, jak i oddech przyspieszyło. Nigdy nie mogłam nad tym zapanować. Zawsze, gdy jesteśmy blisko siebie, mój organizm zaczyna tak reagować. Nie możesz. Vicky, nie możesz. On ma dziewczynę. - podpowiedział mi jakiś głosik w mojej głowie.
- Przepraszam. - wyszeptałam, starannie uwalniając się z jego uścisku i skutecznie unikając kontaktu wzrokowego.
- Nic się nie stało. - odparł, a ja niemal czułam, jak wypala wzrokiem we mnie wielką dziurę.
- Właśnie szłam cię zawołać. Śniadanie gotowe. - wytłumaczyłam, po czym odwróciłam się i niemal biegiem ruszyłam do kuchni.
*** Godzina później ***
- Ale dawno nie byłam w wesołym miasteczku. - skomentowałam patrząc na wszystkie kolorowe i świecące maszyny rozprzestrzeniające się przed nami. Karuzele, samochodziki, po prostu wszystko. Na prawdę niesamowite i magicznie miejsce, nie tylko dla siedmiolatków. Co nie zmienia faktu, że ja kiedyś Niall'a zabiję gołymi rękami, a później ciało spalę i wrzucę popiół do oceanu! Oczywiście, że on wymyślił to, że ja mam zająć Zayn'a i wesołe miasteczko także! Zachowuje się jak... No po prostu dziwnie... Nie wiem, co w tym wszystkim jest gorsze... Myśl, że on ma Perrie, czy te wszystkie ogromne i jeszcze większe kolejki. Przez cały, calusieńki czas zadaję sobie pytanie, dlaczego nie powiedział mi o pannie Edwards. Dlaczego to wszystko skrywał. A co najważniejsze. Jak by się to wszystko potoczyło, gdyby ona nie istniała. Ciekawe... ciekawe, czy on powiedział blondynce o naszym pocałunku w tego sylwestra... A, no tak... Pewnie wspomniał o tym podczas upojnej nocy z nią...
- Ja także. - moje rozmyślenia przerwał głos mulata rozprzestrzeniający się nad moim uchem. Jego rękę poczułam na mojej tali, przez co, przez moje ciało przeszło milion dreszczy. Od razu obróciłam się do niego twarzą. - To co? Wchodzimy? - dodał, a na jego twarzy rozprzestrzenił się promienny uśmiech, jak u jakiegoś dziecka, które dostało lizaka, bądź tabliczkę czekolady. Mimowolnie lekko się zachichotałam na jego reakcję, patrząc w tym czasie na swoje buty. - No co? - zdziwił się, wzruszając ramionami.
- Nie, nic. Tak, wchodzimy. - odpowiedziałam, a chłopak bardzo delikatnie chwycił mój nadgarstek i pociągnął mnie w stronę kasy.
- Dzień doby. Poproszę dwa bilety. - usłyszałam jego uprzejmy ton, a po chwili w jego dłoniach wylądowały dwa, czerwone bileciki.
- Pięć funtów. - rzekł sprzedawca, na co chłopak wyciągnął portfel z tylnej kieszeni jego czarnych spodni... Zaraz...
- Nie! Ja zapłacę! - niemal krzyknęłam, po czym zaczęłam poszukiwać pieniędzy w mojej torbie. Jak na złość, jak czegoś szukasz to na pewno będzie na dnie torebki. Po sekundzie poczułam, ciepłe ręce chłopaka, które uniemożliwiły mi jakikolwiek ruch.
- Ty sobie chyba żartujesz? - zapytał, unosząc jedną brew do góry.
- Oczywiście, że nie. Dzisiaj są twoje urodziny i to... - nie dokończyłam, ponieważ Zayn zaczął się śmiać, odchylając przy tym swoją głowę do tyłu. - No co?
- To nie jest żadne wytłumaczenie. - odpowiedział.
- Jest. - broniłam swojego zdania, starając się, aby mój wyraz twarzy wyglądał, jak najbardziej poważnie. - Poza tym nienawidzę, jak ktoś za mnie płaci, bądź kupuje mi bardzo kosztowne prezenty. - dodałam po chwili, mając na myśli "Serce Oceanu".
- Nie. Poza tym, jak już powiedziałaś dzisiaj są moje urodziny, więc będę robił to, na co mam ochotę, a teraz chciałem zapłacić. - odparł, a promienny uśmiech dalej ozdabiał jego twarz. W jego miodowych oczach tańczyły malutkie iskierki, jak w momentach kiedy jest rozbawiony. I tutaj trzeba mu przyznać rację. Wygrał. - A prezenty będę kupował, jakie mi tylko dusza zapragnie. - dopowiedział, śmiesznie gestykulując rękoma.
- Idziemy? - zapytałam zrezygnowana.
- Oczywiście. - odpowiedział, po czym oboje przekroczyliśmy wejście wesołego miasteczka. - To gdzie najpierw idziemy? Bo ja mam ochotę na watę cukrową. - dopowiedział.
- Popieram! Tylko, gdzie jest stoisko... - zaczęłam się rozglądać po okolicy. - Jest! Chodź! - niemal krzyknęłam, po czym zaczęłam biec we właściwym kierunku. Niestety Zayn, dokładnie dwa metry przed stoiskiem mnie wyprzedził.
- Dzień dobry. Poprosimy dwie największe waty cukrowe, jakie pan tylko umie zrobić. - powiedział do sprzedawcy.
- Już się robi. - zaśmiał się. Po chwili jedną z nich podał Mulatowi. - A druga dla pana prześlicznej dziewczyny. - dodał, po czym w mojej dłoni wylądował drewniany patyczek, a na nim ogromna kula waty cukrowej. Na jego słowa, o mało nie zaczęłam się krztusić własną śliną. Dyskretnie spojrzałam na Zayn'a. Z jego twarz nie dało się nic odczytać. Zastygł w bezruchu, jak jakiś idealny posąg ze starożytności.
- Ale... ale my nie jesteśmy razem... - powiedziałam, jak w transie, lekko mierzwiąc rękaw mojej kurtki. A szkoda... - My jesteśmy tylko przyjaciółmi. - dopowiedziałam, a mężczyzna po pięćdziesiątce zasłonił sobie usta ręką.
- Jeju... Nie wiedziałem. Ale na prawdę do siebie pasujecie. - rzekł, a ja poczułam jak rumieniec oblewa moją twarz, który próbowałam ukryć za pomocą moich rozpuszczonych włosów.
- Ja mam chłopaka, a Zayn ma... ma dziewczynę. - te słowa ledwo opuściły moje usta. Chłopak już chciał się odezwać, ale przerwał mu sprzedawca.
- To ja się nie będę może już odzywał. - zaśmiał się. - A wata jest na mój koszt. I idźcie się bawić. - dodał, a mu oddaliliśmy się w kierunku ławeczki, na której usiedliśmy. Długo panowała bardzo niezręczna cisza, w trakcie której cały czas jedliśmy swoje słodkości.
- Więc... - zaczęłam, nie mogąc już tego znieść.
- Więc?
- Jak się czujesz z tym, że kończysz dwadzieścia lat? - "Dalej spotykasz się z Perrie?" oczywiście, że nie miałam tyle odwagi, aby się o to zapytać...
- Tak, jak kończyłem dziewiętnaście i osiemnaście... No starzeje się. - zaśmiał się, po czym powróciliśmy do stanu pierwotnego. - Jak tam z Harrym? - wypalił, a mnie prawie wmurowało w drewno.
- Słucham? - momentalnie obróciłam się w jego stronę.
- No, jak tam wam razem? - wytłumaczył, a jego oczy intensywnie wpatrywały się w moje. Teraz były koloru niemalże czarnego... A może mnie się wydawało?
- Dobrze, na prawdę dobrze. Strasznie się o mnie troszczy i w ogóle. Jest na prawdę niesamowity. No co mogę więcej powiedzieć? - wymusiłam się na sztuczny uśmiech, którego mam nadzieję nie odczuł, bo miałabym niemałe problemy. Jego zimna dłoń niespodziewanie i nagle powędrowała na moje wargi, lekko je przecierając, które pod pływem jego dotyku zaczęły drżeć. Przez moje ciało przeszło miliony dreszczy, przez co musiałam przymknąć oczy. Co on wyprawia?! Mój oddech przyspieszył, a serce biło w nienaturalnym tempie. Chłopak troszeczkę się do mnie przybliżył. Czułam, jak jego oddech owiewał moją szyję.
- Miałaś watę cukrową w kąciku swoich ust. - szepnął, po czym się odsunął, ale nie tak daleko, jak znajdował się wcześnie. Nerwowo poruszyłam się na swoim miejscu, po czym odchrząknęłam.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. To co idziemy? - zapytał.
- Tak, chodźmy. - odpowiedziałam, dalej ciężko oddychając. - Gdzie idziemy najpierw?
- Na to. - powiedział wskazując na ogromną kolejkę górską. O mój Boże!
- Słucham?! - pisnęłam.
- Co się stało?
- Ja... Ja się boję. Ja na to nie pójdę. - odpowiedziałam.
- Ej... - jego ręka wylądowała na moim ramieniu. - Dasz radę. Poza tym będziesz ze mną. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jakie to jest fajne.
- Ale, ja na prawdę się boję... Ja mam chyba lęk wysokości. - jęknęłam, obawiając się najgorszego.
- No proszę Cię. Będziesz ze mną. - mówił bardzo delikatnym głosem. Po chwili lekko się uspokoiłam.
- Robię to tylko dla Ciebie, bo mnie poprosiłeś i dlatego, że masz dzisiaj urodziny. - niemal szepnęłam.
- A więc idziemy! - odparł, po czym chwycił mnie za rękę i pokierował we właściwym kierunku. Jakiś mężczyzna wskazał nam gdzie mamy usiąść. Jak się okazało byliśmy jako jedyni na tej kolejce. Gdy zajęłam swoje miejsce, moje nogi zaczęły się trząść i drgać. Po chwili na swoim prawym kolanie poczułam dłoń Malik'a. - Spokojnie... - szepnął, zahaczając swoimi wargami o płatek mojego ucha. Po sekundzie niespodziewanie i nagle ruszyliśmy, na co momentalnie wzdrygnęłam. Serce zaczęło mi bić szybciej. Ręka Mulata zaczęła poruszać się w dól i górę, lekko mnie przy tym uspakajając. Na początku jechaliśmy bardzo powoli i cały czas pod górę. Po chwili zobaczyłam całe miasteczko, jak i część Londynu, co wyglądało na prawdę niesamowicie i magicznie. Znajdowaliśmy się kilkanaście, jak nie więcej, metrów nad ziemią.
- Aaa! - zaczęłam krzyczeć, gdy zjeżdżaliśmy w dół. Pod wpływem ogromnych emocji, przysunęłam się, jak najbliżej chłopaka, tak jak było to możliwe. Swoimi rękoma oplotłam jego szyję. Na początku był troszeczkę zdezorientowany, ale po chwili jego dłonie wylądowały na mojej tali, przez co docisnął moje ciało do swojego. Byłam przerażona. Sama nie wiem, czy mnie się to podobało, czy też nie. Dobrze, że nie zjadłam dzisiaj bardzo dużo, bo całe moje jedzenie mogło by wylądować nie tam, gdzie powinno. I znowu zaczęliśmy jechać pomału, a gdy znaleźliśmy się na szczycie, kolejka się po prostu zatrzymała. Tak po prostu!
- Tak... Tak powinno być? - szepnęłam.
- Nie... - odpowiedział troszeczkę podejrzliwie.
- Zayn... Co się dzieje?
- Ja... Ja nie wiem.
- "Przepraszamy! Nastąpiła niespodziewana awaria kolejki, którą będziemy próbowali zlikwidować w czasie natychmiastowym. Prosimy o zachowanie spokoju i nie wychylanie się poza wagoniki." - usłyszeliśmy głos, wydobywający się z głośników.
- Awaria? Awaria! Oni chcą żebym zachowała spokój? Ja mam lęk wysokości! - zaczęłam panikować. - Niech... Niech to się naprawi! O mój Boże! A co jak spadniemy, albo ta kolejka się rozwali na zawsze?! Nie wrócimy już na ziemię! A co jak... - nie dokończyłam, ponieważ dłonie Zayn'a niespodziewanie powędrowały na moje policzki, po czym obrócił moją twarz tak, abym wpatrywała się w jego.
- Victoria... Uspokój się. Nie ma się czego bać. Jesteś tutaj ze mną. Zaraz naprawią kolejkę i szczęśliwie wrócimy na dół. Tylko się uspokój i nie panikuj. - powiedział bardzo delikatnym głosem. Siedziałam i wpatrywałam się w jego miodowe tęczówki. Jego ręce cały czas wykonywały okrężne ruchy na skórze mojej twarzy. Czułam, że pod jego dotykiem mogłam się rozpłynąć.
- Ale... Ale ja się boję.
- Vicky, nie masz czego. Obiecuję Ci, że nic ci się nie stanie. Wierzysz mi? - zapytał. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zamknęłam oczy, po czym z moich ust wydobył się szept.
- Tak. Wierzę Ci.
- Masz się niczym nie martwić, a teraz możesz sobie podziwiać niesamowite widoki. - powiedział, a ja ogromnym lękiem przysunęłam się do krawędzi wagonika, jednak dalej trzymając dłoń Malik'a. Mam tylko nadzieję, że nie zostanie ona zmiażdżona.
- O mój Boże! - pisnęła, gdy zobaczyłam, jak wysoko jesteśmy. Momentalnie odskoczyłam i wylądowałam na kolanach chłopaka, po czym momentalnie się w niego wtuliłam. Jego rytm serca był zdecydowanie przyspieszony, a waliło ono jak potężne dzwony kościelne. - Błagam wróćmy już na ziemię. - cały czas szeptałam. Nie byłam się w stanie w ogóle uspokoić. I w tym momencie stwierdziła, że zachowuje się dzisiaj, jak jakaś wariatka. Chłopak oderwał się ode mnie i przewrócił mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem, twarzą w twarz.
- Victoria ja muszę Ci coś powiedzieć, a właściwie pokazać... Nie wytrzymam już... - odparł w pewnym momencie, po czym zaczął się do mnie przybliżać. Delikatnie założył kosmyk moich włosów za ucho. Jego malinowe wargi były lekko rozchylone, a w oczach tańczyły i świeciły małe iskierki. Swoje dłonie położył na mojej tali, lekko na nią napierając, przez cicho jęknęłam.
- Co... co ty... - nie mogłam się wysłowić. Nasze klatki piersiowe stykały się na całej powierzchni. Brakowało dosłownie kilku milimetrów, aby nasze usta się spotkały, aby się złączyły w jedność. Nie wiedziałam tylko, czy on się znowu mną bawi, czy to są czego szczere intencje. Czułam jego oddech, który pachniał watą cukrową. Przede mną znajdował się istny ideał, a ja mogłam go zaraz pocałować...
___________________________________________________________
Chciałybyśmy przeprosić za ten OKROPNY rozdział... Dobrze wiemy, że tak jest i po prostu jedno wielkie PRZEPRASZAMY... Ale jednak chciałybyśmy was zachęcić do KOMENTOWANIA. Napiszcie byle co, jednak gdyby ktoś z Was miał ochotę napisać coś DŁUŻSZEGO, to będzie nam na prawdę MIŁO :) Pozdrawiamy!
PODOBA WAM SIĘ TO OPOWIADANIE, PONIEWAŻ OSTATNIO BARDZO ZMALAŁA LICZBA KOMENTARZY...? - Katy&Care.
PODOBA WAM SIĘ TO OPOWIADANIE, PONIEWAŻ OSTATNIO BARDZO ZMALAŁA LICZBA KOMENTARZY...? - Katy&Care.
JAK JESZCZE RAZ STRZELICIE MI TAKIE ZAKOŃCZENIE TO MOŻECIE SIĘ POŻEGNAĆ Z KOMENTOWANIEM -_-
OdpowiedzUsuńJestem na was zła, wkurzona, zirytowana, zdenerwowana i wszystko inne jhvfrjinrvgjjorviojtrgijvfr CO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE NADAL SHIPPUJĘ VIALLA CZY VIARREGO XD nie to... Trochę ale to minimalnie trochę przyznam, że podobał mi się sposób w jaki Zayn obchodzi się z Vic. Ale tak mega mega MEEEGA minilnie XD
Po drugie.....DLACZEGO ONA DO CHOLERY NIE ZAPYTA O PERRIE... PRZECIEŻ ONI BY JUZ BYLI RAZEM!!! Nie no jeszcze jest Hary ale on ich shippuje bardziej niż kto inny XD i szkoda, ze Vic w tej rozmowie mówiła jak bardzo jej dobrze z Hazza :c
I takie przypomnienie z mojej strony... Ja nadal nie rozumiem, dlaczego jakoś na początku ich 'związku' on ją POCAŁOWAŁ jak byli sami w pokoju...SAMI! I będę o to dociekać do końca opowiadania!!xd ja wiem, ze on coś do niej czuje ale o tym nie wie ! Tak samo jak Niall nhrvnjifvijmvrfmoivrfkm to takie słodkie jak kocha ją jak siostrzyczkę i tak sie z nią przekomarza... Brakuje mi tych scen....a juz jak by sobie patrzyli w oczy i Jinvgijithbimobhymkotggokm omg na samą myśl o tym.... *_______*
jasne, że mi się podoba! głupia Vic, musiała go obudzić w takim momencie?! Niall i Harry widać dalej się nie poddają i próbują jej udowodnić, że coś do niej czuje xd i ten sprzedawca waty :D polubiłam kolesia xd kolejka im sie zepsuła haha :p ile ja bym dała, żeby się pocałowali.. ale obawiam się, że jak zwykle coś im przeszkodzi, a najbardziej prawdopodobne jest to, że kolejka ruszy.. już nie moge się doczekać kolejnego, bo jak już wiele razy doświadczyłam (i chyba nie tylko ja), lubicie nas męczyć i trzymać w niepewności.. pozdrawiam @Nutka_13 <3
OdpowiedzUsuńPS słyszałyście "Ready to run"? *-*
Tak, słyszałyśmy. :) Jest po prostu obłędna!! *-* / Katy&Care.
UsuńPrzestańcie pisać te głupie zakończenia że rozdział okropny!!! Nie macie za co przepraszać! Ta akcja z kolejką...Jak już ruszała to ja sobie pomyślałam że ''ale by było jak by się zatrzymała na górze'' (widziałam to kiedyś w filmie) A tu nagle BUM! i się zatrzymuje hahha :D Rozdział bardzo fajny :* Kocham Nialla i Harrego za ten pomysł zbliżenia ich do siebie <3 NO ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM . Pan od waty miał rację xD
OdpowiedzUsuńPozdrowionka od wiernej czytelniczki Marceli
buziaki :**
Jest świetnie! Niech oni się w końcu pocałują i niech Zayn pozna prawdę o Hazzie i Vicky!
OdpowiedzUsuńJest CUDOWNY! ale przepraszam nie pitrafię pisać tak długich komów. :-(
OdpowiedzUsuńAlex. :-*
Rozdzial super ale proooosimy, nastepny dodajcie szybciej bo umieramy wszyscy z ciekawkści xd
OdpowiedzUsuńTrzyma w napięciu <3
mam was zabić ? jeżeli chcecie mogę być łaskawsza i będziecie mogły wybrać sobie ,jakim sposobem : uduszenie,posiekanie,powieszenie i takie tam :) NIE DZIĘKUJCIE *.*
OdpowiedzUsuńjak , pytam JAK ,możecie pisać takie bzdury ,że rozdział jest okropny ?
jfksgjisdjghsdfjlhbflhflskgos mega się o to na was zdenerwowałam , bo rozdział jest cudowny i czekam na kolejny z niecierpliwością skarby :*
a teraz z innej paki, na moim blogu pojawił się nowy rozdział : http://reallyiloveyou.blogspot.com/
serdecznie zapraszam :* całuje i życzę duuużo weny stokrotki
wasza fanka Nobody :*
Pewnie go nie pocałuje, bo kolejka ruszy haha :D śiwetny roździał :)
OdpowiedzUsuńŚwietny:-)
OdpowiedzUsuńSuper super !! Piszcie życze weny !! XD
OdpowiedzUsuńWy chyba zwariowałyście! Niby czemu ten rozdział miałby być okropny?! Jest cudowny, mega i genialny i w ogóle nie ma takiego słowa, które go opisze :D Kocham <3333333 Ale chyba zabije za to zakończenie! Następny ma być szybko błagam i mają się pocałować!! Aww.. :3 Nie mam pojęcia co pisać, czekam na next'a z niecierpliwością :* Oni mają być w końcu razem, błagam :** <333333333
OdpowiedzUsuńOMG! Dawajcie nexta bo umre *__* Ale boski rozdział! Mam nadzieję że się pocałują :3 :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , jako że jestem chora i nie mam jakiegoś specjalnego pomysłu na komentarz to napiszę tylko , że już czekam z niecierpliwością na kolejny *-*
OdpowiedzUsuńKornelia
Kiedy kolejny ???????
OdpowiedzUsuńTo zakończenie hgfhudcu zabije
Dawać mi jak najszybciej następny
Rozdział świetny <3
O rajuśku.. Ale mam zaległości ;o
OdpowiedzUsuńCóż, czas to nadrobić. ;3
Rozdział nie jest okropny, proszę mi tu takich bzdur nie pisać, halo, halo!!!
Rozdział cudowny, oczywiście jvuhuisvbiaerhvbserbvsv *-*
Także tyle w tym temacie!
Uwielbiam Was!
A kolejka zapewne ruszy...
Zaraz czytam kolejny :D
Love max! ♥
http://still-the-one-ff.blogspot.com/