CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
- Jestem strasznie wykończony! - Harry jęknął, gdy przekroczył próg domu chłopaków. Jeśli mam być szczera, wyglądał okropnie, z resztą tak jak my wszyscy. Na prawdę strasznie śmierdział, a resztki kolorowej farby, która już zdążyła zaschnąć, miał na ubraniach oraz swoich brązowych loczkach. Jednak mimo tego wszystkiego... Tego zmęczenia, tych przepoconych i upapranych ubrań, zgubienia się w lesie, bawiliśmy się fantastycznie. I wtedy zdałam sobie sprawę, że to był jednak dobry pomysł...
- Gdzie jest Eleanor? Gdzie jest El?! El, kochanie! - Louis wykrzyczał na cały dom, zaraz gdy przeszedł przez drewniane drzwi wejściowe. Podobno przez całą grę w paintball'a gadał tylko o niej, czy czuje się dobrze, czy zjadła coś zdrowego na obiad, czy przypadkowo nie napiła się kawy, albo jeszcze tysiąc innych rzeczy. - Słoneczko! - wydarł się na całe gardło, aż myślałam, że mi uszy odpadną.
- Nie drzyj się tak, debilu. Zachowujesz się jak małpa w ZOO... Chociaż sam nie wiem czy nie gorzej... - skarcił go Niall, który od razu powędrował do kuchni. No tak w końcu nie jadł przez jakieś trzy godziny. Chyba ustanowił swój nowy rekord życiowy. W tym samym momencie po schodach zeszła piękna brunetka, której włosy opadały falami, na jej chude ramiona z strasznie wystającymi obojczykami. Zawsze jej ich zazdrościłam. Zazdrościłam jej wszystkiego. Urody, figury, a co najważniejsze szczęśliwego związku... Jeśli mam być szczera to chyba nigdy, ale to nigdy nie widziałam, aby pokłóciła się o cokolwiek z Louis'em. Teraz jest jego narzeczoną i oboje spodziewają się dziecka. Po prostu żyć, nie umierać.
- Zayn, chodź na górę. Musisz mi w czymś bardzo ważnym pomóc. - zarządziła Eleanor. Twarz Mulata momentalnie się zmieniła z zmęczonej na zaskoczoną. No tak. Nie wie, że jeszcze będzie organizowana impreza niespodzianka. El musi go jak najszybciej zabrać na górę, żeby nie zwrócił większej uwagi na przygotowany już cały dół domu, którym się zajęła reszta, gdy ja byłam z nim w wesołym miasteczku.
- W czym?
- Nie ważne. Po prostu już chodź. - jęknęła, po czym chwyciła jego rękę w nadgarstku i chciała go wziąć na górę, ale przerwał jej głos Tomlinson'a.
- El? Kochanie? Nie przywitasz się ze mną? - powiedział z lekkim bólem w głosie. Oczy dziewczyny momentalnie powędrował na szatyna, po czym dokładnie zeskanowała go wzrokiem. Gdybym ja go takiego zobaczyła, to bym się przeraziła. W swoich włosach miał jakieś liście oraz ogromne igły. Na prawie całych policzkach różnokolorową farbę, która po pomieszaniu dała nie za ciekawy kolor. Na kolanach swoich czarnych spodni były ogromne dziury, z resztą tak, jak na dolnej części białej koszulki z nadrukami, która będzie się nadawała już tylko do kosza. Wyglądał dosłownie, jakby ktoś go napadł.
- Ta, cześć, Louis. - powiedziała jakby znudzonym głosem i pobiegła wraz z Malik'iem w górę schodów.
- Słucham? Ale... Ale... Jak to? - jąkał się Lou. - Cały dzień martwiłem się o nią, a gdy się spotkaliśmy ona nawet się nie przywita tylko biegnie do mojego przyjaciela. Do przyjaciela! Nawet... Spojrzała na mnie zaledwie dwie sekundy! Rozumiecie, dwie sekundy! Ja się martwiłem, czy coś się jej nie stało, czy się nie zatruła, albo nie zabiła, gdy tutaj jechała, a ona powiedziała mi zwykłe "Cześć, Louis"? Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć! Przecież... Przecież mu jesteśmy zaręczeni, tak? Ona powinna za mną tęsknić, jak za nią. Powinna czekać na to, aż się do niej przytulę, tak ja czekałem. Czy ja przesadzam? No powiedźcie mi, czy ja prze... - przerwał ponieważ niespodziewanie znalazła się przy nim Calder, która przycisnęła swoje wargi do jego. Oboje zaczęli idealnie współgrać. Dłonie szatyna momentalnie powędrowały na policzki dziewczyny, lekko na naciskając. Eleanor, tak jak Lou, od razu się uśmiechnęła, co było bardzo widoczne. Po chwili jej ręce wylądowały na jego klatce piersiowej, po czym się delikatnie odepchnęła.
- Przygotowałam tobie ubrania, które masz ubrać. Są położone na twoim łóżku. Proszę cię tylko się nie spaprz, ani nic z tych rzeczy, bo po twoim aktualnym wyglądzie można się spodziewać dosłownie wszystkiego... Umyj się, bo wyglądasz okropnie, kochanie. Pod koniec tego wszystkiego przyjdę do ciebie i poprawię ci włosy. Muszę już iść, bo zaraz Zayn wyjdzie spod prysznica i zacznie coś podejrzewać. - obróciła się i już chciała biec do miejsca, skąd przybiegła, ale jej chłopak chwycił ją za rękę, w wyniku czego znalazła się w swojej poprzedniej pozycji. Louis położył dłoń na jej tali, po czym jeszcze bliżej przyciągnął ją do swojego ciała, przez co stykali się swoimi klatkami piersiowymi oraz nosami.
- Wyglądasz cudownie, kotku. Mam nadzieję, że dasz sobie z nim radę, bo ma dzisiaj strasznie zmienne humory, niczym baba w ciąży. Kocham Cię. - powiedział, po czym złożył bardzo czuły pocałunek na jej czole, a następnie na bardzo chudziutkim nosie, na co brunetka pokryła się szkarłatnym rumieńce. Mimo, iż są ze sobą taki czas to ona dalej się rumieni na takie gesty... To strasznie słodkie. Czyli tylko nie ja to zauważyłam, że Zayn zachowywał się bardzo dziwnie... A już myślałam, ze zaczynam wariować.
- Ja kocham cię bardziej. - odparła cichutko, dalej zawstydzona, po czym zniknęła z zasięgu naszych oczu.
- Dobra, a więc wszyscy pod prysznice, żebyśmy nie zaczadzili tego domu! - wykrzyknął Liam, gestykulując przy tym rękoma. - Nie mamy za dużo czasu. Ruchy! Na co czekacie? Ruszacie się jak muchy w smole. - skarcił nas, na co wszyscy, jak w wojsku pobiegli do swoich pokoi, w tym ja. W pośpiechu wpadłam do łazienki, uprzednio chwytając czysty zestaw przygotowanych wcześniej ubrań. Ściągnęłam z siebie brudne rzeczy i weszłam pod prysznic, nie chcąc nawet patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Jeszcze bym się niepotrzebnie przeraziła i zeszła tutaj na zawał. Umyłam dokładnie swoje ciało, a następnie włosy. Szybko wyszłam spod ciepłego natrysku wody, który mnie bardzo zrelaksował, po czym owinęłam się białym, puszystym ręcznikiem. Po 45 minutach byłam w pełni gotowa. Wymalowałam się bardzo prosto. Tylko czarne kreski, tusz do rzęs oraz delikatna różowa szminka. Swoje brązowe włosy wyprostowałam, ale pozostawiłam fale na ich końcach. Pozostało mi tylko założenie sukienki, którą kupiłam wraz z Amy, kiedy wybrałyśmy się po prezent dla Zayn'a. Na mini gorsecie przy dekolcie miała miliony małych brylancików i cekinów, które świeciły się różnymi kolorami. W talii była przewiązana kremowa tasiemka, z której opadały falami kawałki beżowego materiału, w wyniku czego układały się w piękne falbanki. Po jej założeniu, przyodziałam na nogi kremowe kilkunastocentymetrowe szpilki, po czym spojrzałam w lustro sięgające ziemi.
- Nie jest tak źle. - mruknęłam sama do siebie, widząc rezultat całej mojej pracy. O mój Boże... Już zaczynam gadać sama do siebie jak jakaś babcia.
- Vicky jesteś już gotowa? - do mojego pokoju, oczywiście bez zapowiedzi, wleciała Amanda. Wyglądała na prawdę super. Miała na sobie czarną sukienkę z koronką sięgającą do połowy uda. Kolor jej bladej skóry idealnie kontrastował z ciemnym materiałem. Jej długie, blond włosy były lekko zakręcone w śliczne loki. Oczy zostały podkreślone czarną kredką, a usta krwistoczerwoną szminką. Gdybym jej nie znała, to w życiu nie powiedziałabym, że pasuje do tego słodkiego, wrażliwego Irlandczyka.
- Oczywiście. - odparłam z uśmiechem na twarzy. - Jak tam Eleanor radzi sobie? Jeszcze nie wpadła w szał?
- Najwidoczniej wszystko okey, bo nie wyszli jeszcze z pokoju, czyli jest dobrze. Chociaż to też w brew pozorom trochę podejrzane. Co oni tam tak długo robią? - zachichotała. - Chodź już wszystko przygotowane. - gwałtownie pociągła mnie za rękę.
- Amy? - zapytałam, na co dziewczyna odwróciła się w moim kierunku, dając mi tym samym znak, żebym kontynuowała. - Kocham cię. - mówiąc to przytuliłam moją przyjaciółkę. Jeśli mam być szczera, to bardzo mi tego brakowało. Brakuje mi wspólnego spędzania czasu, choćby i nawet przed telewizorem, pod grubym kocem, ubrane w legginsy i za duże swetry. W rękach natomiast miska popcorn'u.
- Ja ciebie też. A mogę wiedzieć czemu zawdzięczam te czułości? Znaczy wiesz ja tam nie narzekam, bo to na prawdę lubię, ale po prostu chcę się dowiedzieć. - odparłam po czym kolejny chichot opuścił jej czerwone usta. Jeju ona na prawdę śmieje się więcej przy Niall'u...
- Po prostu brakuje mi ciebie. Niby mieszkamy razem, chodzimy do jednej szkoły, do tej samej klasy, ale nie mamy czasu sobie usiąść i porozmawiać. Tak jak dawniej. No wiesz o co mi chodzi... - starałam się wytłumaczyć, co chodzi mi po głowie.
- Mi też tego brakuje, ale nie martw się to się zmieni. Już ja się o to postaram. Obiecuję, że będzie tak jak dawniej... - na początku jej wypowiedzi miała poważny głos, ale później znowu był przepełniony radością.
- Co ty dzisiaj taka wesoła? To jest trochę podejrzane. Wiem, że dzisiaj jest impreza, które bardzo lubisz, ale to nie jest na pewno to... - oderwałam się od niej i spojrzałam na jej już szkarłatną twarz. Jeju! Ona się rumieni!
- Aż tak to wszystko widać? - zapytała lekko speszona, zakrywając swoje czerwone policzki blond kosmykami włosów. Ona na serio się jeszcze o to pyta?! To przecież widać gołym okiem, że coś jest na rzeczy. Coś bardzo ważnego na rzeczy?
- Co się takiego stało? Chodzi o Niall'a, tak? Aww... Jesteście tacy słodcy. Co zrobił tym razem? - zaczęłam ją wypytywać. Normalnie wpadłam w straszny słowotok. - Chociaż, dobra nie chcę wiedzieć, co zrobił. Jeszcze... Ugh... Nie chce wiedzieć co mój przyjaciel i moja przyjaciółka robią po kątach. Jeszcze miałabym traumę do końca życia i już nigdy nie będę mogła spojrzeć na was tak samo, jak przed tym co byś mi powiedziała. - dopowiedziałam szybko po chwili namysłu, gdy zobaczyłam, jak rumieniec na policzkach Amandy tylko się poszerzył.
- I dobrze, a teraz już chodź. - powiedziała po czym w podskokach zbiegła na dół. "Co za dziewczyna? Zachowuje się gorzej niż pięciolatka!" - zaśmiałam się w myślach. Jest na prawdę niesamowita... Gdy znalazłyśmy się w salonie, zobaczyłam prawie wszystkich nawet... Eleanor?! Zaraz...
- El? - zaczęłam podejrzanie, na co dziewczyna uniosła swój wzrok na mnie. - Co... Co ty tutaj robisz?! Gdzie jest Zayn? I... i Niall? Przecież Zazza miał być z tobą do samego końca, prawda? A ty jesteś tutaj. Więc, gdzie jest Zayn? - zapytałam, gdy dokładnie rozpoznałam twarze wszystkich obecnych.
- Oboje są na górze i o czymś tam rozmawiają. Nie chciałam im po prostu przeszkadzać... A poza tym Tommo napastował mnie milionami sms'sów, więc musiałam coś wymyślić, ale na szczęście pojawił się Horan. - odpowiedziała, lekko się uśmiechając.
- Chwileczkę, co robią?! - wydarła się Amy, a wszyscy spojrzeli na nią, jak na największą wariatkę. - Przecież, jak Nialler zacznie o czymś rozmawiać to zejdzie z cały dzień jak nie więcej! Victoria idź po nich w tej chwili... - powiedziała w moją stronę, na co delikatnie wzdrygnęłam. Słucham?! Ja mam po nich iść?! O nie... Nie ma mowy!
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". a teraz ruszaj swój zgrabny i przepiękny tyłeczek i idź szybko ich zawołać, zanim ta rozmowa się w jakiś sposób się rozwinie, bo uwierzcie mi, nie chcielibyście tego. - wytłumaczyła bardzo poważnym głosem, po czym spojrzała na mnie rozkazującym spojrzeniem. Zmieniam zdanie. Ona jest okropna...
- Dobra... - mruknęłam pod nosem, po czym ruszyłam w górę schodów. Gdy znalazłam się pod właściwymi drzwiami, które jak się okazało, były trochę uchylone, usłyszałam dwa melodyjne głosy. Nie dziwie się im, że zostali piosenkarzami, a połowa dziewczyn na tym świecie kocha ich samych, a także ich muzykę. Moim zdaniem idealnie się do tego nadają. Kiedy chciałam pchnąć ciemną, drewnianą powierzchnie usłyszałam krzyk Horan'a.
- Słucham?! Ale jak to?! - zrobił to tak głośno, że myślałam, iż moja błona bębenkowa została w pewien sposób uszkodzona. Uważam, że czasami mógłby się z tym pohamować, bo kiedyś ktoś wyląduje przez to w szpitalu.
- Właśnie! Miałem dwie szanse! Rozumiesz, dwie szanse! Nawet trzy jeśli bym się tylko bardziej postarał! Kurwa! Człowiek ma urodziny dwudzieste urodziny i pieprzony los mu nie może sprzyjać?! Chociaż w jakimś najmniejszym stopniu! A byłoby tak idealnie! Kurwa, strasznie idealnie. Idealny nastrój, miejsce... No po prostu wszystko! Czemu mi coś się wreszcie nie może udać?! Czy ja robię coś źle?! - wykrzyknął, po czym można było usłyszeć, że rzucił jakimś przedmiotem, zapewne poduszką, o ścianę. O czym oni, do cholery, rozmawiają?! Odczekałam chwilę i w końcu z delikatnym wahaniem zapukałam.
- Proszę. - usłyszałam głos Horan'a w odpowiedzi. Uchyliłam lekko drzwi i wystawiłam tylko głowę, żeby Mulat nie zobaczył mojej kreacji. Niall siedział na łóżku, oparty o ogromną szafę. Natomiast Zayn leżał na łóżku, a jego głowa swobodnie zwisała, jednak gdy mnie zobaczył momentalnie się uniósł.
- Chłopcy jesteście proszeni na dół. - powiedziałam lekko się uśmiechając i już chciałam powrócić do miejsca skąd przybyłam, jednak przerwał mi głos jednego z nich.
- Ale po co? - zapytał Niall z taką miną, jakby rzeczywiście nic nie wiedział. Serio? On jest takim dobrym aktorem? Jeśli mam być szczera to bym się tego po nim nie spodziewała... Znaczy w brew pozorom musiał być, jak dotrzymał całej tajemnicy o mnie i o Harrym. Czasami mam ochotę po prostu wykrzyczeć całej reszcie to prosto w twarz, ale później w głowie zapala mi się czerwona lampka z podpisem "Paul".
- Niall... - jęknęłam. - Jeju. Na prawdę nie wiem. Amy coś tam chce. Skąd ja mam wiedzieć, co jej chodzi po głowie. Przecież nie czytam jej w myślach... - odpowiedziałam, przewracając oczyma. To przerażające, jak mi już łatwo przychodzi kłamanie. Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. To zaczyna być już na prawdę dziwne. Będzie coraz więcej tych kłamstw i coraz więcej, aż w pewnym momencie sama się w nich pogubię i wtedy będzie ogromny problem. Nie będzie żadnego wyjścia z tej sytuacji.
- Nialler, lepiej już idź. Twoja dziewczyna cię potrzebuje. Nie każ jej czekać, bo się jeszcze obrazi, czy coś w tym rodzaju. Jak skończysz to co tam masz zrobić to przyjdź tutaj, bo musimy kończyć gadać. Będę czekał. - Mulat zachichotał, po czym swobodnie opadł na łóżko. Dopiero teraz zauważyłam, jak fantastycznie wyglądał. Czarna idealnie dopasowana do jego figury koszula, która została zapięta, aż pod samą szyję, opinała jego mięśnie. Na nogach miał tego samego koloru rurki. Dopiero w takim typie spodni można zobaczyć, jakie ona ma chude nogi. Chyba jeszcze bardziej chudsze, niż Eleanor, czy Danielle! Czarna marynarka leżała koło niego na łóżku. Jego włosy były chyba jeszcze lepiej ułożone, niż każdego innego dnia. Była to zapewne sprawa panny Calder. Na jego szczęce i żuchwie widniał kilkudniowy zarost, przez który można było stwierdzić, że rzeczywiście dzisiaj kończył dwadzieścia lat. Bez niego wygląda najwyżej, jako siedemnastolatek. Jego czekoladowe oczy były ukryte pod powiekami, na których końcach był wachlarz gęstych rzęs. Stwierdzam, że on wygląda po prostu perfekcyjnie w kolorze czarnym. Szybko odrzuciłam wszystkie myśli o Aniele, który nieświadomy wszystkiego leżał z zamkniętymi oczami.
- Ale ona prosi też ciebie... Was obu. - wytłumaczyłam, dalej kryjąc się za drzwiami, a moje serce biło jak oszalałe. Czy jak go widzę, to tak się na serio dzieje?! Pewnie wyglądałam jak kompletna idiotka.
- Na pewno źle usł...
- Zayn. Uwierz mi nic źle nie usłyszałam. Błagam Was chodźcie już, bo jeśli Amy się wkurzy i oderwie mi głowę, nie wiem jakim sposobem to będzie tylko i wyłącznie wasza wina. Ale chciałabym sobie jeszcze pożyć. - wytłumaczyłam, już lekko zirytowana zachowaniem Malik'a. Po prostu nie może zejść i byłoby po sprawie? Ale nie. On musi doszukać się każdego błędu, który mógł zostać popełniony...
- Okey. Już idę. Nie mogę pozwolić, abyś została pozbawiona głowy. - powiedział, a uśmiech zawitał na jego twarzy, po czym pomału zaczął podnosić się z łóżka, a ja, jak jakaś kompletna kretynka biegiem ruszyłam do salonu, mało co nie zabijając się na własnych nogach. Kurwa, mogłam założyć jeszcze wyższe te szpilki, żeby było mi łatwiej...
- Już idą! - krzyknęłam szeptem. Tak się w ogóle da? Krzyczeć szeptem. Taki trochę paradoks. Czego to ja nie wymyśle... Przestając rozmyślać nad tym, wyłączyłam światło. No co, ma być niespodzianka, tak? Wszyscy wpadli w lekką panikę i zaczęli rozbiegać się po całym salonie. Po dosłownie kilku sekundach usłyszeliśmy kroki chłopaków.
- Victoria? - usłyszałam zdziwiony głos Zayn'a. - Najpierw się obawia, że Amy ją zabije, że obetnie jej głowę, albo coś jeszcze gorszego, a teraz gdzieś zginęła. Normalnie rozpłynęła się w powietrzu... A właściwie, czemu światło jest zgaszone? Zaraz w coś we... - nie dokończył, ponieważ prawdopodobnie wszedł w małą szafeczkę, ponieważ rozległ się niemały huk, na co momentalnie poleciała wiązanka przekleństw. Myślałam, że zaraz zacznę się śmiać, jak opętana. - Victo... - nie dokończył, ponieważ w tym samym momencie włączył światło, a to był dla nas znak, że od razu wyskoczyliśmy ze swoich ukryć.
- Niespodzianka! - krzyknęliśmy wspólnie, na co Malik zaczął się niespodziewanie śmiać. Jego oczy zaczęły się świecić.
- Jesteście niemożliwi... - rzekł, dalej chichocząc. - No, chodźcie tu. Na co czekacie? - powiedział rozkładając ręce, na co wszyscy rzuciliśmy się w jego stronę, prawie go przewracając. - Wszystko to było zaplanowane, prawda?
- No, a jak? Victoria miała trzymać Cię cały dzień z dala od domu, a Eleanor miała dopilnować, żebyś nie wyszedł z pokoju, aż do teraz, co na szczęście się udało. - wytłumaczył mu Lou. Z końcem jego wypowiedzi, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Co oznaczało tylko jedno: pierwsi goście. Imprezę czas zacząć...
Po dwóch godzinach impreza w pełni się rozwinęła, a wszyscy goście, których zaprosili chłopaki zdążyli już przybyć. DJ, którego wynajęli Harry i Niall, okazał się tym samym co na Sylwestrze - Lucas. Właśnie siedzieliśmy całą paczką przy stole, gadaliśmy właściwie o niczym i piliśmy jakieś dość mocne drinki.
- Nie mogę się doczekać tego balu zimowego! Moim zdaniem będzie na prawdę fantastycznie! Ta atmosfera i to wszystko... - pisnęła w pewnym momencie Amy, a ja od razu zamarłam. Ona tego nie powiedziała na głos, prawda? Momentalnie moje ręce zaczęły się pocić i drżeć. A serce, tak jak i płuca, pracowało na podwyższonych obrotach. Po co ona o tym wspomniała?!
- Chwileczkę... Nic mi o niczym takim nie wiadomo. Jaki bal? - zapytał podejrzliwie Harry, po czym dyskretnie spojrzał w moją stronę, a mnie w pewien sposób zatkało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu nie chciałam tam iść... Nie lubię chodzić na takie imprezy... Te piękne suknie, garnitury, albo smokingi, konkurs na "Królową i Króla balu"... To po prostu nie jest w moim typie... Więc nic mu nie mówiłam, bo w końcu jako para, musielibyśmy pójść razem. A nie miałam ochoty patrzeć na te całujące się na każdym kroku "papużki nierozłączki"...
- Yyy... Żaden, na prawdę... - mruknęłam, a następnie spuściłam swój wzrok na szklankę z whiskey z lodem.
- Słucham?! Ty mu nic o nim nie powiedziałaś?! Victoria, czy ty do reszty oszalałaś?! Przecież musisz na to iść! Obiecałaś mi to! A właściwie mnie i Chris'owi. - niemal wykrzyknęła, a wyraz jej twarzy stał się bardzo poważny.
- Ja... nie powiedziałam, bo nie nadarzył się odpowiedni moment. - wymyśliłam byle co na poczekaniu, z nadzieją, że moja przyjaciółka w to uwierzy. - Poza tym, nie przesadzaj to nie jest taki bardzo ważny bal. To tylko zwykła impreza. - dodałam.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz! - odparła, a jej brwi z nerwów utworzyły się w jedną linię.
- Amy, nie przesadzaj...
- Dobra nie ważne... Harry pójdziesz z nią, prawda? Wiem, że bardzo lubisz bale, więc nie możesz go opuścić. - powiedziała, po czym uśmiechnęła się w jego stronę.
- Ale kiedy to jest, bo mój cukiereczek mnie o tym nie poinformował. - rzekł lekko kpiącym głosem. Hahaha bardzo śmieszne.
- 26 stycznia. - odpowiedziała, na co Hazza spoważniał.
- No to mamy nie mały problem. - zaczął, a we mnie pojawiła się namiastka nadziei. - Niestety mam wtedy nagrania do albumu. - delikatnie wzruszył ramionami, po czym spojrzał na nią przepraszającym spojrzeniem. Boże Święty, na prawdę Ci dziękuję! Mogę z ręką na sercu się przyznać, że los mi dzisiaj sprzyja...
- Słucham? Ale jak to? To jest jakiś żart, prawda? Harry, nie możesz tego jakoś przełożyć? Na pewno możesz...
- Przykro mi, ale nie mam jak. Zostałem ostatni bez nagranych solówek i wtedy Paul mi ustawił termin, a jego niestety nie da się przegadać. - odpowiedział, na co Amanda momentalnie na mnie spojrzała. Delikatny uśmiech niekontrolowanie zawitał na mojej twarzy, który za wszelką cenę chciałam ukryć.
- Nawet o tym nie myśl... - zaczęła.
- Przecież i tak nie mam pary...
- To ci ją znajdę. Uwierz mi jest wiele chłopaków, którzy będą chcieli z tobą pójść. Jesteś śliczna, utalentowana, zabawna... No moim zdaniem idealna... Jak nie Harry to ktoś inny... O może Zayn! - dokończyła spoglądając na chłopaka, który momentalnie podniósł głowę. Cały czas był jakiś zamyślony i nieobecny. Jakby był w swoim własnym świecie. Zaraz... Ja pierdole! Co ona powiedziała? Czy ona wypowiedziała imię Mulata?! Nie... Przesłyszało mi się. Kurwa! Na pewno!
- Co, ja? O czym wy rozmawiacie? - zdezorientowany Malik momentalnie ożył, po czym przeczesał przez całą długość swoje czarne jak heban włosy, które wyglądały lepiej, niż przed chwilą. Czemu wszystko co on zrobi to wygląda to tak strasznie seksownie?
- Pójdziesz z Victorią na bal zimowy 26 stycznia? Bo jak się okazało Harry nie może... - zapytała. Powiedz "nie". Błagam cię powiedz "nie". Zrobię wszystko, co tylko zechcesz, ale powiedz to cholerne, pieprzone "nie, nie mam czasu"!
- Ja... Sam nie wiem... Jeśli tylko Harry się zgodzi to oczywiście. Bardzo chętnie będę jej towarzyszył. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na buzi. No i po moim planie... Zaraz. Czy on się. Zgodził?! Nie wierzę. Czy on jest też przeciwko mnie?!
- Gdzie jest Eleanor? Gdzie jest El?! El, kochanie! - Louis wykrzyczał na cały dom, zaraz gdy przeszedł przez drewniane drzwi wejściowe. Podobno przez całą grę w paintball'a gadał tylko o niej, czy czuje się dobrze, czy zjadła coś zdrowego na obiad, czy przypadkowo nie napiła się kawy, albo jeszcze tysiąc innych rzeczy. - Słoneczko! - wydarł się na całe gardło, aż myślałam, że mi uszy odpadną.
- Nie drzyj się tak, debilu. Zachowujesz się jak małpa w ZOO... Chociaż sam nie wiem czy nie gorzej... - skarcił go Niall, który od razu powędrował do kuchni. No tak w końcu nie jadł przez jakieś trzy godziny. Chyba ustanowił swój nowy rekord życiowy. W tym samym momencie po schodach zeszła piękna brunetka, której włosy opadały falami, na jej chude ramiona z strasznie wystającymi obojczykami. Zawsze jej ich zazdrościłam. Zazdrościłam jej wszystkiego. Urody, figury, a co najważniejsze szczęśliwego związku... Jeśli mam być szczera to chyba nigdy, ale to nigdy nie widziałam, aby pokłóciła się o cokolwiek z Louis'em. Teraz jest jego narzeczoną i oboje spodziewają się dziecka. Po prostu żyć, nie umierać.
- Zayn, chodź na górę. Musisz mi w czymś bardzo ważnym pomóc. - zarządziła Eleanor. Twarz Mulata momentalnie się zmieniła z zmęczonej na zaskoczoną. No tak. Nie wie, że jeszcze będzie organizowana impreza niespodzianka. El musi go jak najszybciej zabrać na górę, żeby nie zwrócił większej uwagi na przygotowany już cały dół domu, którym się zajęła reszta, gdy ja byłam z nim w wesołym miasteczku.
- W czym?
- Nie ważne. Po prostu już chodź. - jęknęła, po czym chwyciła jego rękę w nadgarstku i chciała go wziąć na górę, ale przerwał jej głos Tomlinson'a.
- El? Kochanie? Nie przywitasz się ze mną? - powiedział z lekkim bólem w głosie. Oczy dziewczyny momentalnie powędrował na szatyna, po czym dokładnie zeskanowała go wzrokiem. Gdybym ja go takiego zobaczyła, to bym się przeraziła. W swoich włosach miał jakieś liście oraz ogromne igły. Na prawie całych policzkach różnokolorową farbę, która po pomieszaniu dała nie za ciekawy kolor. Na kolanach swoich czarnych spodni były ogromne dziury, z resztą tak, jak na dolnej części białej koszulki z nadrukami, która będzie się nadawała już tylko do kosza. Wyglądał dosłownie, jakby ktoś go napadł.
- Ta, cześć, Louis. - powiedziała jakby znudzonym głosem i pobiegła wraz z Malik'iem w górę schodów.
- Słucham? Ale... Ale... Jak to? - jąkał się Lou. - Cały dzień martwiłem się o nią, a gdy się spotkaliśmy ona nawet się nie przywita tylko biegnie do mojego przyjaciela. Do przyjaciela! Nawet... Spojrzała na mnie zaledwie dwie sekundy! Rozumiecie, dwie sekundy! Ja się martwiłem, czy coś się jej nie stało, czy się nie zatruła, albo nie zabiła, gdy tutaj jechała, a ona powiedziała mi zwykłe "Cześć, Louis"? Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć! Przecież... Przecież mu jesteśmy zaręczeni, tak? Ona powinna za mną tęsknić, jak za nią. Powinna czekać na to, aż się do niej przytulę, tak ja czekałem. Czy ja przesadzam? No powiedźcie mi, czy ja prze... - przerwał ponieważ niespodziewanie znalazła się przy nim Calder, która przycisnęła swoje wargi do jego. Oboje zaczęli idealnie współgrać. Dłonie szatyna momentalnie powędrowały na policzki dziewczyny, lekko na naciskając. Eleanor, tak jak Lou, od razu się uśmiechnęła, co było bardzo widoczne. Po chwili jej ręce wylądowały na jego klatce piersiowej, po czym się delikatnie odepchnęła.
- Przygotowałam tobie ubrania, które masz ubrać. Są położone na twoim łóżku. Proszę cię tylko się nie spaprz, ani nic z tych rzeczy, bo po twoim aktualnym wyglądzie można się spodziewać dosłownie wszystkiego... Umyj się, bo wyglądasz okropnie, kochanie. Pod koniec tego wszystkiego przyjdę do ciebie i poprawię ci włosy. Muszę już iść, bo zaraz Zayn wyjdzie spod prysznica i zacznie coś podejrzewać. - obróciła się i już chciała biec do miejsca, skąd przybiegła, ale jej chłopak chwycił ją za rękę, w wyniku czego znalazła się w swojej poprzedniej pozycji. Louis położył dłoń na jej tali, po czym jeszcze bliżej przyciągnął ją do swojego ciała, przez co stykali się swoimi klatkami piersiowymi oraz nosami.
- Wyglądasz cudownie, kotku. Mam nadzieję, że dasz sobie z nim radę, bo ma dzisiaj strasznie zmienne humory, niczym baba w ciąży. Kocham Cię. - powiedział, po czym złożył bardzo czuły pocałunek na jej czole, a następnie na bardzo chudziutkim nosie, na co brunetka pokryła się szkarłatnym rumieńce. Mimo, iż są ze sobą taki czas to ona dalej się rumieni na takie gesty... To strasznie słodkie. Czyli tylko nie ja to zauważyłam, że Zayn zachowywał się bardzo dziwnie... A już myślałam, ze zaczynam wariować.
- Ja kocham cię bardziej. - odparła cichutko, dalej zawstydzona, po czym zniknęła z zasięgu naszych oczu.
- Dobra, a więc wszyscy pod prysznice, żebyśmy nie zaczadzili tego domu! - wykrzyknął Liam, gestykulując przy tym rękoma. - Nie mamy za dużo czasu. Ruchy! Na co czekacie? Ruszacie się jak muchy w smole. - skarcił nas, na co wszyscy, jak w wojsku pobiegli do swoich pokoi, w tym ja. W pośpiechu wpadłam do łazienki, uprzednio chwytając czysty zestaw przygotowanych wcześniej ubrań. Ściągnęłam z siebie brudne rzeczy i weszłam pod prysznic, nie chcąc nawet patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Jeszcze bym się niepotrzebnie przeraziła i zeszła tutaj na zawał. Umyłam dokładnie swoje ciało, a następnie włosy. Szybko wyszłam spod ciepłego natrysku wody, który mnie bardzo zrelaksował, po czym owinęłam się białym, puszystym ręcznikiem. Po 45 minutach byłam w pełni gotowa. Wymalowałam się bardzo prosto. Tylko czarne kreski, tusz do rzęs oraz delikatna różowa szminka. Swoje brązowe włosy wyprostowałam, ale pozostawiłam fale na ich końcach. Pozostało mi tylko założenie sukienki, którą kupiłam wraz z Amy, kiedy wybrałyśmy się po prezent dla Zayn'a. Na mini gorsecie przy dekolcie miała miliony małych brylancików i cekinów, które świeciły się różnymi kolorami. W talii była przewiązana kremowa tasiemka, z której opadały falami kawałki beżowego materiału, w wyniku czego układały się w piękne falbanki. Po jej założeniu, przyodziałam na nogi kremowe kilkunastocentymetrowe szpilki, po czym spojrzałam w lustro sięgające ziemi.
- Nie jest tak źle. - mruknęłam sama do siebie, widząc rezultat całej mojej pracy. O mój Boże... Już zaczynam gadać sama do siebie jak jakaś babcia.
- Vicky jesteś już gotowa? - do mojego pokoju, oczywiście bez zapowiedzi, wleciała Amanda. Wyglądała na prawdę super. Miała na sobie czarną sukienkę z koronką sięgającą do połowy uda. Kolor jej bladej skóry idealnie kontrastował z ciemnym materiałem. Jej długie, blond włosy były lekko zakręcone w śliczne loki. Oczy zostały podkreślone czarną kredką, a usta krwistoczerwoną szminką. Gdybym jej nie znała, to w życiu nie powiedziałabym, że pasuje do tego słodkiego, wrażliwego Irlandczyka.
- Oczywiście. - odparłam z uśmiechem na twarzy. - Jak tam Eleanor radzi sobie? Jeszcze nie wpadła w szał?
- Najwidoczniej wszystko okey, bo nie wyszli jeszcze z pokoju, czyli jest dobrze. Chociaż to też w brew pozorom trochę podejrzane. Co oni tam tak długo robią? - zachichotała. - Chodź już wszystko przygotowane. - gwałtownie pociągła mnie za rękę.
- Amy? - zapytałam, na co dziewczyna odwróciła się w moim kierunku, dając mi tym samym znak, żebym kontynuowała. - Kocham cię. - mówiąc to przytuliłam moją przyjaciółkę. Jeśli mam być szczera, to bardzo mi tego brakowało. Brakuje mi wspólnego spędzania czasu, choćby i nawet przed telewizorem, pod grubym kocem, ubrane w legginsy i za duże swetry. W rękach natomiast miska popcorn'u.
- Ja ciebie też. A mogę wiedzieć czemu zawdzięczam te czułości? Znaczy wiesz ja tam nie narzekam, bo to na prawdę lubię, ale po prostu chcę się dowiedzieć. - odparłam po czym kolejny chichot opuścił jej czerwone usta. Jeju ona na prawdę śmieje się więcej przy Niall'u...
- Po prostu brakuje mi ciebie. Niby mieszkamy razem, chodzimy do jednej szkoły, do tej samej klasy, ale nie mamy czasu sobie usiąść i porozmawiać. Tak jak dawniej. No wiesz o co mi chodzi... - starałam się wytłumaczyć, co chodzi mi po głowie.
- Mi też tego brakuje, ale nie martw się to się zmieni. Już ja się o to postaram. Obiecuję, że będzie tak jak dawniej... - na początku jej wypowiedzi miała poważny głos, ale później znowu był przepełniony radością.
- Co ty dzisiaj taka wesoła? To jest trochę podejrzane. Wiem, że dzisiaj jest impreza, które bardzo lubisz, ale to nie jest na pewno to... - oderwałam się od niej i spojrzałam na jej już szkarłatną twarz. Jeju! Ona się rumieni!
- Aż tak to wszystko widać? - zapytała lekko speszona, zakrywając swoje czerwone policzki blond kosmykami włosów. Ona na serio się jeszcze o to pyta?! To przecież widać gołym okiem, że coś jest na rzeczy. Coś bardzo ważnego na rzeczy?
- Co się takiego stało? Chodzi o Niall'a, tak? Aww... Jesteście tacy słodcy. Co zrobił tym razem? - zaczęłam ją wypytywać. Normalnie wpadłam w straszny słowotok. - Chociaż, dobra nie chcę wiedzieć, co zrobił. Jeszcze... Ugh... Nie chce wiedzieć co mój przyjaciel i moja przyjaciółka robią po kątach. Jeszcze miałabym traumę do końca życia i już nigdy nie będę mogła spojrzeć na was tak samo, jak przed tym co byś mi powiedziała. - dopowiedziałam szybko po chwili namysłu, gdy zobaczyłam, jak rumieniec na policzkach Amandy tylko się poszerzył.
- I dobrze, a teraz już chodź. - powiedziała po czym w podskokach zbiegła na dół. "Co za dziewczyna? Zachowuje się gorzej niż pięciolatka!" - zaśmiałam się w myślach. Jest na prawdę niesamowita... Gdy znalazłyśmy się w salonie, zobaczyłam prawie wszystkich nawet... Eleanor?! Zaraz...
- El? - zaczęłam podejrzanie, na co dziewczyna uniosła swój wzrok na mnie. - Co... Co ty tutaj robisz?! Gdzie jest Zayn? I... i Niall? Przecież Zazza miał być z tobą do samego końca, prawda? A ty jesteś tutaj. Więc, gdzie jest Zayn? - zapytałam, gdy dokładnie rozpoznałam twarze wszystkich obecnych.
- Oboje są na górze i o czymś tam rozmawiają. Nie chciałam im po prostu przeszkadzać... A poza tym Tommo napastował mnie milionami sms'sów, więc musiałam coś wymyślić, ale na szczęście pojawił się Horan. - odpowiedziała, lekko się uśmiechając.
- Chwileczkę, co robią?! - wydarła się Amy, a wszyscy spojrzeli na nią, jak na największą wariatkę. - Przecież, jak Nialler zacznie o czymś rozmawiać to zejdzie z cały dzień jak nie więcej! Victoria idź po nich w tej chwili... - powiedziała w moją stronę, na co delikatnie wzdrygnęłam. Słucham?! Ja mam po nich iść?! O nie... Nie ma mowy!
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". a teraz ruszaj swój zgrabny i przepiękny tyłeczek i idź szybko ich zawołać, zanim ta rozmowa się w jakiś sposób się rozwinie, bo uwierzcie mi, nie chcielibyście tego. - wytłumaczyła bardzo poważnym głosem, po czym spojrzała na mnie rozkazującym spojrzeniem. Zmieniam zdanie. Ona jest okropna...
- Dobra... - mruknęłam pod nosem, po czym ruszyłam w górę schodów. Gdy znalazłam się pod właściwymi drzwiami, które jak się okazało, były trochę uchylone, usłyszałam dwa melodyjne głosy. Nie dziwie się im, że zostali piosenkarzami, a połowa dziewczyn na tym świecie kocha ich samych, a także ich muzykę. Moim zdaniem idealnie się do tego nadają. Kiedy chciałam pchnąć ciemną, drewnianą powierzchnie usłyszałam krzyk Horan'a.
- Słucham?! Ale jak to?! - zrobił to tak głośno, że myślałam, iż moja błona bębenkowa została w pewien sposób uszkodzona. Uważam, że czasami mógłby się z tym pohamować, bo kiedyś ktoś wyląduje przez to w szpitalu.
- Właśnie! Miałem dwie szanse! Rozumiesz, dwie szanse! Nawet trzy jeśli bym się tylko bardziej postarał! Kurwa! Człowiek ma urodziny dwudzieste urodziny i pieprzony los mu nie może sprzyjać?! Chociaż w jakimś najmniejszym stopniu! A byłoby tak idealnie! Kurwa, strasznie idealnie. Idealny nastrój, miejsce... No po prostu wszystko! Czemu mi coś się wreszcie nie może udać?! Czy ja robię coś źle?! - wykrzyknął, po czym można było usłyszeć, że rzucił jakimś przedmiotem, zapewne poduszką, o ścianę. O czym oni, do cholery, rozmawiają?! Odczekałam chwilę i w końcu z delikatnym wahaniem zapukałam.
- Proszę. - usłyszałam głos Horan'a w odpowiedzi. Uchyliłam lekko drzwi i wystawiłam tylko głowę, żeby Mulat nie zobaczył mojej kreacji. Niall siedział na łóżku, oparty o ogromną szafę. Natomiast Zayn leżał na łóżku, a jego głowa swobodnie zwisała, jednak gdy mnie zobaczył momentalnie się uniósł.
- Chłopcy jesteście proszeni na dół. - powiedziałam lekko się uśmiechając i już chciałam powrócić do miejsca skąd przybyłam, jednak przerwał mi głos jednego z nich.
- Ale po co? - zapytał Niall z taką miną, jakby rzeczywiście nic nie wiedział. Serio? On jest takim dobrym aktorem? Jeśli mam być szczera to bym się tego po nim nie spodziewała... Znaczy w brew pozorom musiał być, jak dotrzymał całej tajemnicy o mnie i o Harrym. Czasami mam ochotę po prostu wykrzyczeć całej reszcie to prosto w twarz, ale później w głowie zapala mi się czerwona lampka z podpisem "Paul".
- Niall... - jęknęłam. - Jeju. Na prawdę nie wiem. Amy coś tam chce. Skąd ja mam wiedzieć, co jej chodzi po głowie. Przecież nie czytam jej w myślach... - odpowiedziałam, przewracając oczyma. To przerażające, jak mi już łatwo przychodzi kłamanie. Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. To zaczyna być już na prawdę dziwne. Będzie coraz więcej tych kłamstw i coraz więcej, aż w pewnym momencie sama się w nich pogubię i wtedy będzie ogromny problem. Nie będzie żadnego wyjścia z tej sytuacji.
- Nialler, lepiej już idź. Twoja dziewczyna cię potrzebuje. Nie każ jej czekać, bo się jeszcze obrazi, czy coś w tym rodzaju. Jak skończysz to co tam masz zrobić to przyjdź tutaj, bo musimy kończyć gadać. Będę czekał. - Mulat zachichotał, po czym swobodnie opadł na łóżko. Dopiero teraz zauważyłam, jak fantastycznie wyglądał. Czarna idealnie dopasowana do jego figury koszula, która została zapięta, aż pod samą szyję, opinała jego mięśnie. Na nogach miał tego samego koloru rurki. Dopiero w takim typie spodni można zobaczyć, jakie ona ma chude nogi. Chyba jeszcze bardziej chudsze, niż Eleanor, czy Danielle! Czarna marynarka leżała koło niego na łóżku. Jego włosy były chyba jeszcze lepiej ułożone, niż każdego innego dnia. Była to zapewne sprawa panny Calder. Na jego szczęce i żuchwie widniał kilkudniowy zarost, przez który można było stwierdzić, że rzeczywiście dzisiaj kończył dwadzieścia lat. Bez niego wygląda najwyżej, jako siedemnastolatek. Jego czekoladowe oczy były ukryte pod powiekami, na których końcach był wachlarz gęstych rzęs. Stwierdzam, że on wygląda po prostu perfekcyjnie w kolorze czarnym. Szybko odrzuciłam wszystkie myśli o Aniele, który nieświadomy wszystkiego leżał z zamkniętymi oczami.
- Ale ona prosi też ciebie... Was obu. - wytłumaczyłam, dalej kryjąc się za drzwiami, a moje serce biło jak oszalałe. Czy jak go widzę, to tak się na serio dzieje?! Pewnie wyglądałam jak kompletna idiotka.
- Na pewno źle usł...
- Zayn. Uwierz mi nic źle nie usłyszałam. Błagam Was chodźcie już, bo jeśli Amy się wkurzy i oderwie mi głowę, nie wiem jakim sposobem to będzie tylko i wyłącznie wasza wina. Ale chciałabym sobie jeszcze pożyć. - wytłumaczyłam, już lekko zirytowana zachowaniem Malik'a. Po prostu nie może zejść i byłoby po sprawie? Ale nie. On musi doszukać się każdego błędu, który mógł zostać popełniony...
- Okey. Już idę. Nie mogę pozwolić, abyś została pozbawiona głowy. - powiedział, a uśmiech zawitał na jego twarzy, po czym pomału zaczął podnosić się z łóżka, a ja, jak jakaś kompletna kretynka biegiem ruszyłam do salonu, mało co nie zabijając się na własnych nogach. Kurwa, mogłam założyć jeszcze wyższe te szpilki, żeby było mi łatwiej...
- Już idą! - krzyknęłam szeptem. Tak się w ogóle da? Krzyczeć szeptem. Taki trochę paradoks. Czego to ja nie wymyśle... Przestając rozmyślać nad tym, wyłączyłam światło. No co, ma być niespodzianka, tak? Wszyscy wpadli w lekką panikę i zaczęli rozbiegać się po całym salonie. Po dosłownie kilku sekundach usłyszeliśmy kroki chłopaków.
- Victoria? - usłyszałam zdziwiony głos Zayn'a. - Najpierw się obawia, że Amy ją zabije, że obetnie jej głowę, albo coś jeszcze gorszego, a teraz gdzieś zginęła. Normalnie rozpłynęła się w powietrzu... A właściwie, czemu światło jest zgaszone? Zaraz w coś we... - nie dokończył, ponieważ prawdopodobnie wszedł w małą szafeczkę, ponieważ rozległ się niemały huk, na co momentalnie poleciała wiązanka przekleństw. Myślałam, że zaraz zacznę się śmiać, jak opętana. - Victo... - nie dokończył, ponieważ w tym samym momencie włączył światło, a to był dla nas znak, że od razu wyskoczyliśmy ze swoich ukryć.
- Niespodzianka! - krzyknęliśmy wspólnie, na co Malik zaczął się niespodziewanie śmiać. Jego oczy zaczęły się świecić.
- Jesteście niemożliwi... - rzekł, dalej chichocząc. - No, chodźcie tu. Na co czekacie? - powiedział rozkładając ręce, na co wszyscy rzuciliśmy się w jego stronę, prawie go przewracając. - Wszystko to było zaplanowane, prawda?
- No, a jak? Victoria miała trzymać Cię cały dzień z dala od domu, a Eleanor miała dopilnować, żebyś nie wyszedł z pokoju, aż do teraz, co na szczęście się udało. - wytłumaczył mu Lou. Z końcem jego wypowiedzi, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Co oznaczało tylko jedno: pierwsi goście. Imprezę czas zacząć...
*** 2 godziny później ***
Po dwóch godzinach impreza w pełni się rozwinęła, a wszyscy goście, których zaprosili chłopaki zdążyli już przybyć. DJ, którego wynajęli Harry i Niall, okazał się tym samym co na Sylwestrze - Lucas. Właśnie siedzieliśmy całą paczką przy stole, gadaliśmy właściwie o niczym i piliśmy jakieś dość mocne drinki.
- Nie mogę się doczekać tego balu zimowego! Moim zdaniem będzie na prawdę fantastycznie! Ta atmosfera i to wszystko... - pisnęła w pewnym momencie Amy, a ja od razu zamarłam. Ona tego nie powiedziała na głos, prawda? Momentalnie moje ręce zaczęły się pocić i drżeć. A serce, tak jak i płuca, pracowało na podwyższonych obrotach. Po co ona o tym wspomniała?!
- Chwileczkę... Nic mi o niczym takim nie wiadomo. Jaki bal? - zapytał podejrzliwie Harry, po czym dyskretnie spojrzał w moją stronę, a mnie w pewien sposób zatkało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu nie chciałam tam iść... Nie lubię chodzić na takie imprezy... Te piękne suknie, garnitury, albo smokingi, konkurs na "Królową i Króla balu"... To po prostu nie jest w moim typie... Więc nic mu nie mówiłam, bo w końcu jako para, musielibyśmy pójść razem. A nie miałam ochoty patrzeć na te całujące się na każdym kroku "papużki nierozłączki"...
- Yyy... Żaden, na prawdę... - mruknęłam, a następnie spuściłam swój wzrok na szklankę z whiskey z lodem.
- Słucham?! Ty mu nic o nim nie powiedziałaś?! Victoria, czy ty do reszty oszalałaś?! Przecież musisz na to iść! Obiecałaś mi to! A właściwie mnie i Chris'owi. - niemal wykrzyknęła, a wyraz jej twarzy stał się bardzo poważny.
- Ja... nie powiedziałam, bo nie nadarzył się odpowiedni moment. - wymyśliłam byle co na poczekaniu, z nadzieją, że moja przyjaciółka w to uwierzy. - Poza tym, nie przesadzaj to nie jest taki bardzo ważny bal. To tylko zwykła impreza. - dodałam.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz! - odparła, a jej brwi z nerwów utworzyły się w jedną linię.
- Amy, nie przesadzaj...
- Dobra nie ważne... Harry pójdziesz z nią, prawda? Wiem, że bardzo lubisz bale, więc nie możesz go opuścić. - powiedziała, po czym uśmiechnęła się w jego stronę.
- Ale kiedy to jest, bo mój cukiereczek mnie o tym nie poinformował. - rzekł lekko kpiącym głosem. Hahaha bardzo śmieszne.
- 26 stycznia. - odpowiedziała, na co Hazza spoważniał.
- No to mamy nie mały problem. - zaczął, a we mnie pojawiła się namiastka nadziei. - Niestety mam wtedy nagrania do albumu. - delikatnie wzruszył ramionami, po czym spojrzał na nią przepraszającym spojrzeniem. Boże Święty, na prawdę Ci dziękuję! Mogę z ręką na sercu się przyznać, że los mi dzisiaj sprzyja...
- Słucham? Ale jak to? To jest jakiś żart, prawda? Harry, nie możesz tego jakoś przełożyć? Na pewno możesz...
- Przykro mi, ale nie mam jak. Zostałem ostatni bez nagranych solówek i wtedy Paul mi ustawił termin, a jego niestety nie da się przegadać. - odpowiedział, na co Amanda momentalnie na mnie spojrzała. Delikatny uśmiech niekontrolowanie zawitał na mojej twarzy, który za wszelką cenę chciałam ukryć.
- Nawet o tym nie myśl... - zaczęła.
- Przecież i tak nie mam pary...
- To ci ją znajdę. Uwierz mi jest wiele chłopaków, którzy będą chcieli z tobą pójść. Jesteś śliczna, utalentowana, zabawna... No moim zdaniem idealna... Jak nie Harry to ktoś inny... O może Zayn! - dokończyła spoglądając na chłopaka, który momentalnie podniósł głowę. Cały czas był jakiś zamyślony i nieobecny. Jakby był w swoim własnym świecie. Zaraz... Ja pierdole! Co ona powiedziała? Czy ona wypowiedziała imię Mulata?! Nie... Przesłyszało mi się. Kurwa! Na pewno!
- Co, ja? O czym wy rozmawiacie? - zdezorientowany Malik momentalnie ożył, po czym przeczesał przez całą długość swoje czarne jak heban włosy, które wyglądały lepiej, niż przed chwilą. Czemu wszystko co on zrobi to wygląda to tak strasznie seksownie?
- Pójdziesz z Victorią na bal zimowy 26 stycznia? Bo jak się okazało Harry nie może... - zapytała. Powiedz "nie". Błagam cię powiedz "nie". Zrobię wszystko, co tylko zechcesz, ale powiedz to cholerne, pieprzone "nie, nie mam czasu"!
- Ja... Sam nie wiem... Jeśli tylko Harry się zgodzi to oczywiście. Bardzo chętnie będę jej towarzyszył. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na buzi. No i po moim planie... Zaraz. Czy on się. Zgodził?! Nie wierzę. Czy on jest też przeciwko mnie?!
- Oczywiście! Przecież nie ma żadnego problemu... Ważne, aby Victoria się bardzo dobrze bawiła. - odpowiedział, po czym cmoknął mój policzek. Teraz mówi, żebym dobrze się bawiła, a wcześniej poleciał, aż się za nim kurzyło, do Louis'a i zostawił mnie też z Zayn'em! Co za ironia losu... Albo i nie?
- A więc wspaniale! Możemy już zacząć szukać sukienek i garniturów dla nas! Uwierzcie mi będziecie na prawdę zadowoleni, już ja się o to postaram! - wykrzyknęła z uśmiechem na ustach, po czym wpiła się w malinowe wargi Niall'a, co Horan tylko przedłużył, gdy jego ręce wylądowały na jej talii. Gdy się od siebie oderwali, oczywiście blondynka się zarumieniła, a chłopak przybił ukradkiem piątkę z Styles'em, po czym umieścił swoją dłoń na ramieniu z wystającym obojczykiem swojej dziewczyny. Jeśli oni to sobie wszystko zorganizowali, że mam iść z Zayn'em na ten popieprzony bal, a tak na prawdę Hazza nie ma wtedy żadnych pierdolonych nagrań to zabiję ich obu na miejscu! No po prostu zabiję! Czy oni nie mogą sobie dać spokoju z tym wszystkim? Raz na zawsze?!
- Przepraszam na chwilę... Muszę zapalić. - powiedziałam, po czym gwałtownie odsunęłam krzesło, na którym siedziałam i uprzednio chwytając paczkę papierosów, które leżały na ciemno drewnianym stole, ruszyłam w kierunku wejścia na balkon. Zaczęłam przeciskać się między tańczącymi i obściskującymi parami, aż znalazłam właściwe, szklane drzwi, które jak się okazało były otwarte, aby był lekki przeciąg. Gdy przekroczyłam ich próg, zimny powiew wiatru owiał moją twarz. Na szczęście nie padał śnieg. Po znalezieniu odpowiedniego miejsca, usiadłam i odpaliłam szluga. W moich płucach od razu pojawiła się nikotyna, którą postanowiłam się rozkoszować. Po chwili poczułam ciepły materiał nasączony dobrze mi znanymi perfumami na swoich barkach. Momentalnie zrobiło mi się cieplej. W końcu byłam tylko w sukience, a na dworze panowała minusowa temperatura, jednak po wyjściu z przegrzanego pomieszczenia, gdzie znajdowało się bardzo dużo osób, nie było za dużej różnicy...
- Nie powinnaś tutaj siedzieć tylko w sukience. Jest na prawdę bardzo zimno, jeszcze się nieźle przeziębisz... - usłyszałam melodyjny głos Zayn'a, tuż koło swojego ucha, po czym chłopak zajął miejsce dokładnie koło mnie. - Mogę się przyłączyć? - dodał po chwili, na co tylko przytaknęłam głową. Mulat wykonał te same czynności, co ja minutę temu, po czym trujący dym opuścił jego malinowe i pełne usta. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas w ciszy zaciągając się swoimi papierosami. - Czym jest miłość? - w pewnym momencie zadał pytanie, którego się w ogóle nie spodziewałam. Normalnie mnie zatkało. Przez kilka sekund nie mogłam wydusić żadnego słowa. Jakaś gula utknęła w moim gardle. Czy on na pewno zapalił papierosa?
- W jakim sensie? - zapytałam dalej zbita z tropu. Co go tak nagle wzięło gadanie o miłości? Czy on się dobrze czuje, albo przypadkowo za bardzo nie upił? Alkohol czasami miesza w głowie, a właściwie bardzo często. A może to dlatego, że się już tak starzeje? Czy to już jest ten czas?! Przecież ma dopiero dwadzieścia lat!
- Co to znaczy miłość? Jak to jest, jak jakaś osoba jest zakochana? Jak tek ktoś wtedy się czuje? - powiedział, na co odwróciłam się w jego stronę. Siedział i patrzył w dal z zamyślonym wyrazem twarzy. W blasku świecącego księżyca był wręcz idealny. Wyglądał, jak anioł okryty czarnym płaszczem, który został zesłany na ziemię, aby ją chronić i zabawiać jej mieszkańców. Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę na wprost siebie. Po minucie zaczęłam mówić.
- Jest bardzo wiele określeń tego terminu... To zależy, także od osoby... Miłość to... Miłość zaczyna się wtedy, gdy szczęście osoby staje się ważniejsze nad życie niż twoje własne. Niezależnie od tego, że ty na tym cierpisz. Po prostu najważniejszy jest ten ktoś. Kiedy jesteś zakochany, wszystko zaczynasz widzieć w nowym świetle: stajesz się hojny, przebaczający i miły w sytuacjach, w których wcześniej bywałeś twardy i podły. Zmieniasz się dla tego kogoś i przez tego kogoś. Ta osoba sprawia, że ty stajesz się zdecydowanie lepszy. Po prostu. Kiedy jesteś zakochany zawsze oczekujesz przybycia twojej drugiej połówki, zawsze się o nią martwisz. Marzysz o tym, aby ją delikatnie pocałować w czoło. Kiedy ta osoba płacze twoje serce rozpada się na miliony, bardzo drobnych kawałeczków, które później scala jej niesamowity uśmiech. Miłość jest wtedy, gdy druga osoba się smuci, to ty robisz to razem z nią. Starasz się ją chronić, przez wszelkimi niebezpieczeństwami tego świata, tak jak tylko potrafisz. Robisz to co tylko możesz. Nie ważne, czy tobie coś się stanie. Ważna jest ta osoba. Wtedy, gdy przez zaśnięciem myślisz tylko o tym człowieku, o nikim innym. Czas staje w miejscu. Wtedy ten szary, rzeczywisty, ponury świat jakichkolwiek nabiera kolorów. Nie ważne gdzie, ani jak. Ważne, aby z tą właściwą osobą. Z tą niesamowitą osobą. Trudno to opisać... To trzeba po prostu czuć. Czuć w swoim sercu. - zakończyłam, po czym delikatnie uniosłam swoje powieki i zerknęłam na chłopaka obok mnie. Siedział i wpatrywał się we mnie tymi swoimi hipnotyzującymi tęczówkami. Ich kolor jest na prawdę niesamowity. Jego malinowe wargi były delikatnie rozwarte, jakby był pod wrażeniem tego co przed sekundą powiedziałam. - A dlaczego pytasz? Co tak cię nagle naszło? - dodałam po chwili.
- Nie wiem, tak jakoś. Ja... Po prostu... Chciałem wiedzieć... jak to jest... - musiałem przyznać, że kompletnie mnie zatkało, po jej wypowiedzi. Nawet nie wiem co mnie podkusiło, żeby o to zapytać. To był jakiś nagły impuls. Te słowa niekontrolowanie opuściły moje usta. Po prostu musiałem wiedzieć, co ona o tym wszystkim myśli. O miłości mówiła z taką pasją. Przez całą opowieść wyobrażałem sobie mnie i Victorię, ale z kolejnymi wypowiadanymi przez nią słowami moja postać zmieniała się w wizerunek mojego przyjaciela, a jej chłopaka - Harrego. Zdałem sobie sprawę, że oni są razem na prawdę szczęśliwi, a ja nie powinienem tego niszczyć. Nawet gdy mnie to strasznie boli. "Miłość zaczyna się wtedy, gdy szczęście osoby staje się ważniejsze nad życie niż twoje własne. Niezależnie od tego, że ty na tym cierpisz." Słowa dziewczyny odbijały mi się w głowie. Chciałem jej powiedzieć wszystko, co do niej czuje, właśnie teraz, chociaż wiem, że nie odwzajemnia moich uczuć, chociaż w najmniejszym stopniu, ale po tym co usłyszałem, powoli zaczynałem zmieniać zdanie. Nie chce, żeby znowu przeze mnie cierpiała. Ja chcę tylko jej szczęścia, a jeśli ona jest właśnie z nim szczęśliwa, to ja nie będę się wtrącał. Po prostu nie będę. To już chyba właśnie koniec. Jednak dalej będę ją chronił przed wszystkim, przed czym tylko dam radę, dalej będzie zaprzątała moje myśli przed snem, dalej będę się starał, aby uśmiech cały czas witał na jej twarzy. Dalej będę myślał tylko o niej. Tylko o niej. Patrzyłem pustym wzrokiem na jej idealną twarz, nie za bardzo wiedząc co mam teraz robić, ani powiedzieć. Wyglądała, jak Anioł, który został zesłany z nieba, na ziemię, aby ją chronić, ale to właśnie źli ludzie skrzywdzili ją, co nie powinno się nigdy w życiu zdarzyć. Wyglądała po prostu perfekcyjnie. Brakowało jej tylko ogromnych, pokrytych białymi piórami, skrzydeł i świecącej aureoli na głowie. W stu procentach na to zasługiwała. Za to co przeszła w swoim życiu. Za te wszystkie niepowodzenia, upokorzenia, zniszczoną psychikę i ogromny ból. Za to, że jakoś dała sobie z tym wszystkim radę, chociaż było jej bardzo ciężko.
- Chodźmy już może do środka. Jest rzeczywiście zimno. Poza tym ja wypaliłam już dwa papierosy. Chociaż to mnie uspokaja, to co za dużo to nie zdrowo. - stwierdziła, po czym wstała i uprzednio oddając mi marynarkę, odeszła. Zostawiła mnie samego z moimi myślami. Zajmowała całą ich część.
- W jakim sensie? - zapytałam dalej zbita z tropu. Co go tak nagle wzięło gadanie o miłości? Czy on się dobrze czuje, albo przypadkowo za bardzo nie upił? Alkohol czasami miesza w głowie, a właściwie bardzo często. A może to dlatego, że się już tak starzeje? Czy to już jest ten czas?! Przecież ma dopiero dwadzieścia lat!
- Co to znaczy miłość? Jak to jest, jak jakaś osoba jest zakochana? Jak tek ktoś wtedy się czuje? - powiedział, na co odwróciłam się w jego stronę. Siedział i patrzył w dal z zamyślonym wyrazem twarzy. W blasku świecącego księżyca był wręcz idealny. Wyglądał, jak anioł okryty czarnym płaszczem, który został zesłany na ziemię, aby ją chronić i zabawiać jej mieszkańców. Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę na wprost siebie. Po minucie zaczęłam mówić.
- Jest bardzo wiele określeń tego terminu... To zależy, także od osoby... Miłość to... Miłość zaczyna się wtedy, gdy szczęście osoby staje się ważniejsze nad życie niż twoje własne. Niezależnie od tego, że ty na tym cierpisz. Po prostu najważniejszy jest ten ktoś. Kiedy jesteś zakochany, wszystko zaczynasz widzieć w nowym świetle: stajesz się hojny, przebaczający i miły w sytuacjach, w których wcześniej bywałeś twardy i podły. Zmieniasz się dla tego kogoś i przez tego kogoś. Ta osoba sprawia, że ty stajesz się zdecydowanie lepszy. Po prostu. Kiedy jesteś zakochany zawsze oczekujesz przybycia twojej drugiej połówki, zawsze się o nią martwisz. Marzysz o tym, aby ją delikatnie pocałować w czoło. Kiedy ta osoba płacze twoje serce rozpada się na miliony, bardzo drobnych kawałeczków, które później scala jej niesamowity uśmiech. Miłość jest wtedy, gdy druga osoba się smuci, to ty robisz to razem z nią. Starasz się ją chronić, przez wszelkimi niebezpieczeństwami tego świata, tak jak tylko potrafisz. Robisz to co tylko możesz. Nie ważne, czy tobie coś się stanie. Ważna jest ta osoba. Wtedy, gdy przez zaśnięciem myślisz tylko o tym człowieku, o nikim innym. Czas staje w miejscu. Wtedy ten szary, rzeczywisty, ponury świat jakichkolwiek nabiera kolorów. Nie ważne gdzie, ani jak. Ważne, aby z tą właściwą osobą. Z tą niesamowitą osobą. Trudno to opisać... To trzeba po prostu czuć. Czuć w swoim sercu. - zakończyłam, po czym delikatnie uniosłam swoje powieki i zerknęłam na chłopaka obok mnie. Siedział i wpatrywał się we mnie tymi swoimi hipnotyzującymi tęczówkami. Ich kolor jest na prawdę niesamowity. Jego malinowe wargi były delikatnie rozwarte, jakby był pod wrażeniem tego co przed sekundą powiedziałam. - A dlaczego pytasz? Co tak cię nagle naszło? - dodałam po chwili.
*** Oczami Zayn'a ***
- Nie wiem, tak jakoś. Ja... Po prostu... Chciałem wiedzieć... jak to jest... - musiałem przyznać, że kompletnie mnie zatkało, po jej wypowiedzi. Nawet nie wiem co mnie podkusiło, żeby o to zapytać. To był jakiś nagły impuls. Te słowa niekontrolowanie opuściły moje usta. Po prostu musiałem wiedzieć, co ona o tym wszystkim myśli. O miłości mówiła z taką pasją. Przez całą opowieść wyobrażałem sobie mnie i Victorię, ale z kolejnymi wypowiadanymi przez nią słowami moja postać zmieniała się w wizerunek mojego przyjaciela, a jej chłopaka - Harrego. Zdałem sobie sprawę, że oni są razem na prawdę szczęśliwi, a ja nie powinienem tego niszczyć. Nawet gdy mnie to strasznie boli. "Miłość zaczyna się wtedy, gdy szczęście osoby staje się ważniejsze nad życie niż twoje własne. Niezależnie od tego, że ty na tym cierpisz." Słowa dziewczyny odbijały mi się w głowie. Chciałem jej powiedzieć wszystko, co do niej czuje, właśnie teraz, chociaż wiem, że nie odwzajemnia moich uczuć, chociaż w najmniejszym stopniu, ale po tym co usłyszałem, powoli zaczynałem zmieniać zdanie. Nie chce, żeby znowu przeze mnie cierpiała. Ja chcę tylko jej szczęścia, a jeśli ona jest właśnie z nim szczęśliwa, to ja nie będę się wtrącał. Po prostu nie będę. To już chyba właśnie koniec. Jednak dalej będę ją chronił przed wszystkim, przed czym tylko dam radę, dalej będzie zaprzątała moje myśli przed snem, dalej będę się starał, aby uśmiech cały czas witał na jej twarzy. Dalej będę myślał tylko o niej. Tylko o niej. Patrzyłem pustym wzrokiem na jej idealną twarz, nie za bardzo wiedząc co mam teraz robić, ani powiedzieć. Wyglądała, jak Anioł, który został zesłany z nieba, na ziemię, aby ją chronić, ale to właśnie źli ludzie skrzywdzili ją, co nie powinno się nigdy w życiu zdarzyć. Wyglądała po prostu perfekcyjnie. Brakowało jej tylko ogromnych, pokrytych białymi piórami, skrzydeł i świecącej aureoli na głowie. W stu procentach na to zasługiwała. Za to co przeszła w swoim życiu. Za te wszystkie niepowodzenia, upokorzenia, zniszczoną psychikę i ogromny ból. Za to, że jakoś dała sobie z tym wszystkim radę, chociaż było jej bardzo ciężko.
- Chodźmy już może do środka. Jest rzeczywiście zimno. Poza tym ja wypaliłam już dwa papierosy. Chociaż to mnie uspokaja, to co za dużo to nie zdrowo. - stwierdziła, po czym wstała i uprzednio oddając mi marynarkę, odeszła. Zostawiła mnie samego z moimi myślami. Zajmowała całą ich część.
________________________________________________________________
No i mamy 65! :D Najbardziej nam się podoba tylko rozmowa, a właściwie monolog Victorii o miłości... A wy co o tym wszystkim myślicie? Jaką parę shippujecie w tym opowiadaniu? :) Rozdziały mogą mieć lekkie opóźnienia, bo teraz będziemy pisać próbne testy gimnazjalne ze wszystkich przedmiotów... Jak my to kochamy...
PISZCIE WSZYSTKIE WASZE OPINIE W KOMENTARZACH! :)
ZOSTAWCIE PO SOBIE PAMIĄTKĘ!!! ♥
MOŻE BYĆ DŁUŻSZA, JEŚLI TYLKO CHCECIE!
ZOSTAWCIE PO SOBIE PAMIĄTKĘ!!! ♥
MOŻE BYĆ DŁUŻSZA, JEŚLI TYLKO CHCECIE!
/ Katy&Care.
Ja shippuje Vic i Zayna. Kiedy on do cholery wyzna jej miłość? ! Rozdział jest cudowny. Jesteście cudowne i uwielbiam was ♥ czekam z niecierpliwością na nexta ♥
OdpowiedzUsuńNie nie nie!!! Zayn nie może teraz myśleć o zakończeniu walki o Vic! Boże to takie niesprawiedliwe...oni się tak kochają że po prostu brak mi słów, jak bym mogła to bym normalnie ich siłą połączyła. Zostaję ten bal zimowy... Tam Zayn ma szanse w końcu coś zrobić bo będzie tylko On i Vic.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału WSPANIAŁY, serio :) ta akcja jak Zayn walną w tą szafkę czy coś jak schodził :D ! Mam tylko taką małą prośbę, chociaż w sumie to nwm czy wam się mogę wtrącać w to co piszecie, jak nie to z góry przepraszam. Z racji tego że oczywiście już żyję tylko tym balem zimowym :) to chciałbym aby ten rozdział jak będziecie pisać o tym balu i wgl. to żeby był dłuższy niż te nawet jeśli miałybyście go dodać później. Chce po prostu to tak przeżyć razem z Vic i Zaynem :) Jeśli nie to przepraszam i nie zawracajcie sobie moją prośba głowy.
Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
Kornelia
Rozdzial byl swieeeetny :) <3 Ziktoria forever ♥ niech oni w koncu beda razem! :) PS. Ja tez pisze w tym roku testy gimnazjalne wiec rozumiem ;) czekam na nexta. :)
OdpowiedzUsuńZayn musi walczyć o Vic! MUSI!!!!! Nie ma, że to koniec , że nie chce jej zniszczyć szczęścia. Czy on nie rozumie, że prawdziwym szczęściem dla niej będzie to jak zostaną parą ?! Muszą być razem ! Oby powiedział jej to co czuje na balu !!!!
OdpowiedzUsuńKochamy was i nie możemy doczekać się następnego <3 <3
Tori and Van
Wiec ja mama tylko prośbę o zmianę
OdpowiedzUsuńPonieważ jest błąd w tekście
26 stycznia
I 26 sierpnia
Rozdział cudowny ♥
Jejkuuu chciałabym aby cała prawda wyszła na jaw a Zayn i Victoria byli razem ♡
Kocham Was
WENY: *
@sweet9893
Już zostało poprawione. Z góry przepraszamy za tą pomyłkę... :) / Katy&Care.
UsuńCo do rozdziału to on jest genialnyyy*o* . Zwłaszcza ten moment kiedy Vic mówi co to jest miłość.
OdpowiedzUsuńTeż pisze teraz testy gimnazjalne :/ . Powodzenia :*
Shippuję Vicki, i Zazę, a rozdział nieziemski!! z nie cierpliwością czekam na next'a!
OdpowiedzUsuńO matko . Nie wiem ci napisać. Ale jedno na pewno. Ten rozdział jest bardzo mądry i tak pelny nie porozumień. ..
OdpowiedzUsuń♡
Alex :-*
On musi dalej walczyć
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie pikantnie na balu
Ekstra superaśny rozdział <3 czekam na nn <3 ;*
OdpowiedzUsuńCudowny, genialny, wspaniały, chce ich miłości, powodzenia i kocham WAS!. Ola. :-);-)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam że się pocałują kiedy oni będą razem? ? Czekam na next
OdpowiedzUsuńGabrysia ♥♥♥♥♥
Też tak myślałam ;)
UsuńCóż. Mogliby być razem.
Vic&Zayn <3
OdpowiedzUsuńNajbardziej shipperuję Vic i Zayna oraz Amy i Nialla:-)
OdpowiedzUsuńOh.. aww.. :3 Cudo :D Czekam na next'a!! Dodawajcie szybko to jest genialne :* Kocham <3333333333333
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale w mojej. głowie ciągle mam obraz, że Vic zakocha się w Hazzie z wzajemnością. Tak jakoś. xD
OdpowiedzUsuńAle oczywiście dopinguję Vic i Zazzę oraz Amyy i Niallera.
KOCHAM I CZEKAM NA NEXT :*
No mega *o* spisałyście się :) z rozdział na rozdział coraz ciekawiej...ahh ten bal <3 na pewno zdarzy się coś nieoczekiwanego :) przy najmniej mam nadzieje
OdpowiedzUsuńshippuje oczywiście Zayna i Victorię :)
Czekam na nexta
buziaki :* \ Marcela
OMFG! Brak słów. To jest... po prostu boskie. Shippuję oczywiście Zayna i Victorię.
OdpowiedzUsuńwow szczerze mam nadzieje ze Zayn soobie nie odpusci i dalej bedzie sie staral o Victorie.... Z niecierpliwoscia czekam na nexta.<3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny :)
OdpowiedzUsuńShippuje Vic i Zayna <3
Zobaczycie, oni w końcu będą razem :*
Super rozdział! Kocham Was, normalnie Kocham! Nie mogę się doczekać balu zimowego. :3 Mam taką prośbę... Napisz tak ten rozdział, byśmy mogli spędzić ten bal razem z Zayn'em i Vicky. Jak nie to przepraszam.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz super rozdział... Czekam na 66. ;3
Kocham Was! <3
Zdolniachy z Was :D 3 gim i takie opowiadania... wow wow :P
OdpowiedzUsuńWeny to wam nie brakuje :)
Życzę dalej takich dobrych opowiadań ( skończyłam dziś wszystko czytać dopiero)
Czytelniczka Martyna :*
Ps. będę wpadać częściej :)
Mało nie wybuchłam śmiechem, kiedy Lou lamentował, że El go olała, a potem jeszcze jak Zayn schodząc wszedł w tą szafeczkę to nie wytrzymałam xD Hazza i Nialler- niezły plan :D próby Vic nie pójścia na bal się nie powiodły xp i ta ich rozmowa o miłości *-* Torri to wszystko tak pięknie ujęła, że aż mi się oczy ze wzruszenia zaszkliły ;') jestem zbyt uczuciowa.. pozdrawiam i czekam na kolejny! <3 @Nutka_13
OdpowiedzUsuńPS jak Wam poszły testy? bo ja pisałam tylko z polskiego, historii i WOSu, a resztę najprawdopodobniej będę w tym tygodniu.
zapraszam do mnie: http://its-my-amazing-life.blogspot.com
OdpowiedzUsuń