CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
*** Oczami Victorii ***
(następny dzień)
(ranek)
*** Oczami Victorii ***
(następny dzień)
(ranek)
Obudziły mnie pierwsze rytmy piosenki "Bo jak nie my to kto?". Szybko wyłączyłam telefon i wstałam z łóżka, co nie było dobrym pomysłem, bo zakręciło mi się w głowie i szybko usiadłam na łóżku. Za drugim razem wstałam trochę wolniej i udało się. Ale mi głowa napierdziela! Rozejrzałam się po pokoju. Amy spała jak zabita, nawet nie słysząc mojego budzika. Kiedy miałam zamiar iść do łazienki, moją uwagę przykuło coś leżące na szafce nocnej. To jest... rysunek? Podeszłam bliżej, a moim oczom ukazało się piękne malowidło. Przedstawiało śliczną dziewczynę, która miała wianek z kwiatów na głowie. Wyglądała podobnie do... mnie? To jestem ja?! Przyglądnęłam się bliżej. Nie to nie możliwe! Nawet taki sam kolor oczu. Podniosłam kartkę i przyjrzałam się bardziej. To faktycznie ja. Na odwrocie pisało: "Dziękuję ;*". Czyli już wiemy od kogo. On tak potrafi rysować?! Wow. Podziwiam cię facet.- mówiłam do siebie w myślach. Wpatrywałam się w obraz jak zaczarowana. Dopiero po chwili oprzytomniałam. Poszłam do łazienki, umyłam się, wymalowałam i ubrałam w biały sweter z łatami na łokciach i czarne rurki. Włosy przeczesałam i zostawiłam rozpuszczone.Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni. Nikogo nie było. Muszą jeszcze spać. Nie dziwię się, sama bym jeszcze pospała. Zostawiłam wiadomość, że poszłam do pracy na lodówce. Ubrałam na siebie gruby płaszcz oraz kozaki. Chwytając torebkę wyszłam z domu chłopaków. Na zewnątrz było strasznie zimno. Mocniej opatuliłam się płaszczem i ruszyłam przed siebie na przystanek autobusowy. Po drodze rozmyślałam nad wczorajszym wieczorem. Analizowałam każde wydarzenie po kolei. Sprawdzając czy wszystko pamiętam. Prezenty, El w ciąży, oblewanie ciąży w domu, impreza w klubie, taniec z Harrym, taniec z Am na rurach... O Boże! Co ja robiłam?! Jakiś gościu się do mnie dostawiał.. Czego ja się dowiaduję... Zayn pobił tego dupka, wycierałam zranione ręce mulata... Matko! Ja się z nim całowałam! Pamiętam tylko tyle, że patrzyliśmy sobie w oczy i nasze usta zaczęły się zbliżać i... BAM! Faja! Dalej nie pamiętam! A co jak się całowaliśmy?! Oby nas nikt wtedy nie widział, bo Paul mnie udupi! Nawet nie wiem kiedy przekroczyłam próg kawiarni.
- Dzień dobry! - krzyknęłam i udałam się do pokoju socjalnego, gdzie przebrałam się i przygotowałam do pracy.
- O cześć Victorio! - przywitała się ze mną moja szefowa.
- Victoria! - zawołała Alice.
- Cześć, Al. - odparłam, po czym ją przytuliłam.
- Jak tam mikołajki? Spędziłaś je ze swoim chłopakiem? - zapytała, po czym poruszała komicznie brwiami, na co się zaśmiałam. Dogadałaby się z Loueh.
- Mikołajki? Fajnie. Najpierw byliśmy całą paczką w domu, a potem przenieśliśmy się do klubu. A u ciebie?
- A u mnie nic nadzwyczajnego. Siedziałam z przyjacielem i oglądaliśmy jakiś durnowaty film.
- Przyjacielem? - zapytałam i wykonałam ten sam ruch brwiami co ona wcześniej.
- Tak. Przyjacielem. - zaśmiała się.
- Dziewczynki, otwieramy. - oznajmiła szefowa.
- Już idziemy! - krzyknęłyśmy równocześnie, na co zachichotałyśmy.
- Victorio, Alice, możecie już iść, bo przyszły już dziewczyny na zmianę. - powiedziała właścicielka ze swojego gabinetu. Przytaknęłyśmy i poszłyśmy się przebrać. Nagle sobie o czymś przypomniałam.
- Proszę pani, bo ja mam prośbę.
- Mów słońce. - zachęciła mnie do dalszej rozmowy.
- Bo zbliżają się święta i sylwester, a ja spędzam je wraz z przyjaciółmi poza Londynem i czy mogłabym wtedy nie przyjść? - zapytałam przygryzając dolną wargę. A co jak się nie zgodzi?
- Oczywiście kochanie. Nie ma żadnego problemu. - uśmiechnęła się w moją stronę, co też odwzajemniłam.
- Cóż w takim razie, bardzo dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia.
- Victoria! - krzyknęła Alice.
- Idę, idę. Pali się, czy co?
- Nie, idę w twoją stronę, więc na ciebie czekam.
- A ok. - powiedziałam, po czym się ubrałam.
- Idziemy?
- Tak, tak. - odpowiedziałam, po czym ruszyłyśmy w drogę powrotną.
- To co robisz w święta i w ogóle?
- Jadę z przy... a no właśnie! Chciałabym cię zaprosić na moją osiemnastkę, robię imprezę z przyjacielem w sylwestra.
- Na serio?!
- Tak.
- Jasne, że przyjdę!
- Ok, to jeszcze adres prześlę ci sms'em, bo dokładnie nie pamiętam.
- Jasne, nie ma sprawy. Dzięki, że mnie zaprosiłaś.
- Daj spokój. - mruknęłam. Postanowiłam, że wrócę na nogach, a nie autobusem. Brunetka szła ze mną przez trzy czwarte drogi. Cały czas się śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy.
- Ja tutaj skręcam. - oznajmiła w pewnym momencie, pokazując na poboczną uliczkę.
- Szkoda.
- To co? Do jutra?
- Do jutra. - uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam ją na pożegnanie. Al zniknęła, a ja ruszyłam przed siebie. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk uderzającego czegoś metalowego o ziemię. Odruchowo się odwróciłam. Nikogo nie było. Szłam dalej. Poczułam się jakby, ktoś mnie obserwował. Po chwili mój szybki chód zamienił się w bieg. Byłam przerażona. A co jeśli to ON?! Spanikowana wbiegłam do domu chłopaków, szybko zamknęłam drzwi i popatrzyłam przez okienko w drzwiach na drogę. Na wprost drzwi stała zakapturzona postać. Była odwrócona do mnie przodem i... śmiała się?!
- O! Vicky jesteś już. - podszedł do mnie Niall. - Ej, co się stało? - nie odpowiedziałam tylko wskazałam ręką na okno. Blondyn zrozumiał o co mi chodzi i odwrócił wzrok we wskazanym kierunku. - Tam nic nie ma. - CO?! Z tych nerwów nie mogłam nic powiedzieć. - Co tam było?! Vick odezwij się.
- Raczej kto tam był. - powiedziałam z głową w chmurach.
- Co, o czym ty mówisz?
- Nieważne. Pewnie mi się wydawało.
- Na pewno?
- Tak. Jest Amy?
- Nie pojechała już. A co ci się wydawało? - zapytał niecierpliwie.
- Nialler... - westchnęłam rozbierając się z płaszcza i butów.
- No mów! - nakazał, na co wywróciłam oczami.
- Wydawało mi się, że ktoś mnie gonił, a potem stał tam i się śmiał, ale nie wiem kto bo miał na sobie kaptur. - powiedziałam na jednym wdechu. Chłopak przez chwilę stał oniemiały, a gdy oprzytomniał przytulił mnie chyba najmocniej jak potrafił. Odwzajemniłam uścisk.
- Dobrze, że nic ci się nie stało. - powiedział, po czym pocałował mnie w czubek głowy. - Jak często ci się wydaje, że ktoś cię śledzi?
- Niall...
- Mów.
- Co dwa, trzy dni...
- I nic nam nie mówiłaś?!
- To tylko głupie przeczucie.
- Nie powinnaś tego ignorować.
- Nie powinnam robić dużo rzeczy, a robię...
- Pogadam z chłopakami i zrobimy tak, że nie będziesz musiała jeździć autobusami.
- Al..
- Nie ma ale.
- Jest.
- Nie.
- Jest.
- Nie.
- Ej, co tak w przejściu stoicie? Nawet się ze mną nie przywitasz... - naszą kłótnie przerwał Harry, który zrobił mię zbitego psa. Wyglądał komicznie.
- Cześć. - powiedziałam cmokając go w usta.
- O! Harreh twoja dziewczyna chce ci coś powiedzieć.
- Nieprawda. - domyślam się, że chodzi mu o to co się stało przed chwilą.
- Prawda.
- Nieprawda.
- Mam się bać? - zapytał Loczek.
- Nie.
- Tak.
- Niall!
- Tak mam na imię.
- Ugh..
- Powinnaś mu powiedzieć, jak nie wszystkim to chociaż jemu. Chyba na to zasługuję. W końcu to twój chłopak.
- Mogłam ci nic nie mówić.
- Właśnie dobrze zrobiłaś. Idę powiedzieć reszcie, a ty wytłumacz jemu. Zastanowimy się co z tym zrobić.
- Nie!
- Victoria!
- Tak mam na imię.
- Ugh.
- Niall, proszę.
- Vic, zrozum, że to jest poważna sprawa.
- Ale mnie się tylko wydawało.
- Na pewno nie.
- Horan, proszę...
- Zayn! Liam! Lou! Ha.. a Harry już jest. Zebranie w salonie!
- Nie drzyj się tak! - krzyknął Tommo.
- Złaź szybciej!
- Niall... - zaczęłam, ale Irlandczyk mi przerwał.
- Victoria, zrozum, to jest bardzo poważna sprawa, a co jeśli tobie coś się stanie? Przecież, ja tego debila zabije własnoręcznie. Zrozum, że się bardzo o ciebie martwimy. - powiedziawszy to, przytulił mnie do siebie. Może Horan ma racje? Sama już nie wiem.
- Dziękuję. - szepnęłam, powstrzymując łzy od tych wszystkich emocji i schowałam głowę w zagłębieniu nad obojczykiem. Blondyn jest niezastąpiony. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapach. Zebrali się już wszyscy, mówili coś, ale ich nie słuchałam. Moje ręce stały się bardzo interesujące.
- Victoria.
- Tak? - zapytałam lekko zdezorientowana.
- Pasuje ci?
- Ale co?
- Odwodzimy i przywozimy cię ze szkoły i pracy.
- Ale...
- Vic spróbuj tylko coś powiedzieć. - zagroził Niall.
- Ale... - blondyn zgromił mnie wzrokiem. - Dobra. - poddałam się.
- Dzisiaj dyżur ma Zayn. - oznajmił Horan. Zayn?! Wszyscy jakby na zawołanie ulotnili się z salonu.
- Odwieźć cię do domu? - zapytał Mulat.
- Jasne. Jeśli możesz... - odpowiedziałam. - Harry! - po chwili chłopak pojawił się przede mną. - Ja już idę.
- Już?! - zrobił smutną minę.
- Tak. - powiedziałam, a on podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Po chwili się ode mnie oderwał.
- Pogadajcie. - szepnął do mojego ucha, tak, że tylko ja to usłyszałam.
- Ta, to raczej nie wyjdzie. - odparłam, już trochę głośniej.
- Dasz radę.
- Nie sądzę.
- Dobra. Pa, kochanie. - powiedziawszy to pocałował mnie w policzek i zniknął w głębi domu. Odwróciłam się w stronę Malik'a. Jego linia szczęki była wyraźnie zarysowana.
- Idziemy? - niemal warknął, a ja lekko się odsunęłam. Jego oczy, które były niemal czarne, znów stawały się czekoladowe. - Przep...
- Chodźmy. - powiedziałam, po czym wyszłam przed dom. Zayn po chwili podjechał czarnym Ferrari.
Już chciał wychodzić, ale go wyprzedziłam i sama weszłam do auta. Zapięłam pasy bezpieczeństwa, a Mulat z piskiem opon odjechał z posesji One Direction. Nastała krępując cisza, więc zaczęłam bawić się palcami.
- Możemy poro... - nie skończył, ponieważ pogłośniłam radio, a piosenka, która aktualnie leciała wypełniła całą przestrzeń. Po chwili Zayn przyciszył je do wcześniejszej głośności.
- Możemy porozmawiać?
- O czym?
- O wczorajszym wieczorze.
- O czym dokładnie?
- Co pamiętasz z wczorajszej nocy?
- Chodzi ci o to, że El jest w ciąży? - zapytałam, chociaż wiedziałam co ma na myśli.
- Nie, pamiętasz, może jak tańczyłaś z Amy?
- Tak.
- A tego debila co...
- Tak, wiem też, że potem ty się pojawiłeś i go ode mnie odciągnąłeś, za co bardzo ci dziękuję. - powiedziałam.
- Już przepraszałaś. - lekko się uśmiechnął. - Wiesz co było dalej?
- Pamiętam, że czyściłam ci ręce chusteczkami i potem czarna plama. - zakończyłam, a na twarzy mulata był widoczny smutek.
- Aha. - mruknął. Nastała cisza.
- Czy my się całowaliśmy? - wypaliłam w pewnym momencie. Malik był zaskoczony moim pytaniem.
- Yy.. nie. - odpowiedział. Z jednej strony mi ulżyło, czyli nie będzie żadnych awantur, a z drugiem byłam zawiedziona. Chciałam go pocałować. Jego pełne, malinowe ust... Victoria! Ogarnij się!
- To dobrze. - odparłam na przekór swoim myślą.
- Dlaczego? - zapytał i w tym momencie Zayn zaparkował na podjeździe Blacków.
- Masz dziewczynę, ja chłopaka... - udawanego, ale też się liczy. -... więc to było by nie fair.
- Ale ja...
- Bardzo dziękuję za obraz, masz na prawdę ogromny talent i cieszę się, że prezent przypadł ci do gustu.
- Vic, ja...
- Ja już muszę iść. Bardzo ci dziękuje, że mnie odwiozłeś. Cześć. - powiedziawszy to odpięłam pasy i wyszłam z pojazdu. Ruszyłam w stronę wejścia. Nacisnęłam klamkę i przekroczyłam próg. Coś czuję, że ten okres będzie ciężki.
____________________________________________________________________
I witamy :) Rozumiecie, że jest już pawie 50 rozdziałów? My do tej pory nie wierzymy, że tak długo wytrzymałyśmy. Jedna z czytelniczek poprosiła nas abyśmy poleciły jej bloga. Są one z boku :) Może to nie wszystkie, ale niektóre, które są warte przeczytania :)CHCIAŁYBYŚMY WAM PODZIĘKOWAĆ ZA WSZYSTKO WEJŚCIA, KOMENTARZE I TĄ MOTYWACJĘ, DZIĘKI KTÓREJ CHCEMY PISAĆ ^^ Jesteście niesamowite <3 CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! <3 / Katy&Caroline.
- Dzień dobry! - krzyknęłam i udałam się do pokoju socjalnego, gdzie przebrałam się i przygotowałam do pracy.
- O cześć Victorio! - przywitała się ze mną moja szefowa.
- Victoria! - zawołała Alice.
- Cześć, Al. - odparłam, po czym ją przytuliłam.
- Jak tam mikołajki? Spędziłaś je ze swoim chłopakiem? - zapytała, po czym poruszała komicznie brwiami, na co się zaśmiałam. Dogadałaby się z Loueh.
- Mikołajki? Fajnie. Najpierw byliśmy całą paczką w domu, a potem przenieśliśmy się do klubu. A u ciebie?
- A u mnie nic nadzwyczajnego. Siedziałam z przyjacielem i oglądaliśmy jakiś durnowaty film.
- Przyjacielem? - zapytałam i wykonałam ten sam ruch brwiami co ona wcześniej.
- Tak. Przyjacielem. - zaśmiała się.
- Dziewczynki, otwieramy. - oznajmiła szefowa.
- Już idziemy! - krzyknęłyśmy równocześnie, na co zachichotałyśmy.
*** 4 godziny później ***
- Victorio, Alice, możecie już iść, bo przyszły już dziewczyny na zmianę. - powiedziała właścicielka ze swojego gabinetu. Przytaknęłyśmy i poszłyśmy się przebrać. Nagle sobie o czymś przypomniałam.
- Proszę pani, bo ja mam prośbę.
- Mów słońce. - zachęciła mnie do dalszej rozmowy.
- Bo zbliżają się święta i sylwester, a ja spędzam je wraz z przyjaciółmi poza Londynem i czy mogłabym wtedy nie przyjść? - zapytałam przygryzając dolną wargę. A co jak się nie zgodzi?
- Oczywiście kochanie. Nie ma żadnego problemu. - uśmiechnęła się w moją stronę, co też odwzajemniłam.
- Cóż w takim razie, bardzo dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia.
- Victoria! - krzyknęła Alice.
- Idę, idę. Pali się, czy co?
- Nie, idę w twoją stronę, więc na ciebie czekam.
- A ok. - powiedziałam, po czym się ubrałam.
- Idziemy?
- Tak, tak. - odpowiedziałam, po czym ruszyłyśmy w drogę powrotną.
- To co robisz w święta i w ogóle?
- Jadę z przy... a no właśnie! Chciałabym cię zaprosić na moją osiemnastkę, robię imprezę z przyjacielem w sylwestra.
- Na serio?!
- Tak.
- Jasne, że przyjdę!
- Ok, to jeszcze adres prześlę ci sms'em, bo dokładnie nie pamiętam.
- Jasne, nie ma sprawy. Dzięki, że mnie zaprosiłaś.
- Daj spokój. - mruknęłam. Postanowiłam, że wrócę na nogach, a nie autobusem. Brunetka szła ze mną przez trzy czwarte drogi. Cały czas się śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy.
- Ja tutaj skręcam. - oznajmiła w pewnym momencie, pokazując na poboczną uliczkę.
- Szkoda.
- To co? Do jutra?
- Do jutra. - uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam ją na pożegnanie. Al zniknęła, a ja ruszyłam przed siebie. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk uderzającego czegoś metalowego o ziemię. Odruchowo się odwróciłam. Nikogo nie było. Szłam dalej. Poczułam się jakby, ktoś mnie obserwował. Po chwili mój szybki chód zamienił się w bieg. Byłam przerażona. A co jeśli to ON?! Spanikowana wbiegłam do domu chłopaków, szybko zamknęłam drzwi i popatrzyłam przez okienko w drzwiach na drogę. Na wprost drzwi stała zakapturzona postać. Była odwrócona do mnie przodem i... śmiała się?!
- O! Vicky jesteś już. - podszedł do mnie Niall. - Ej, co się stało? - nie odpowiedziałam tylko wskazałam ręką na okno. Blondyn zrozumiał o co mi chodzi i odwrócił wzrok we wskazanym kierunku. - Tam nic nie ma. - CO?! Z tych nerwów nie mogłam nic powiedzieć. - Co tam było?! Vick odezwij się.
- Raczej kto tam był. - powiedziałam z głową w chmurach.
- Co, o czym ty mówisz?
- Nieważne. Pewnie mi się wydawało.
- Na pewno?
- Tak. Jest Amy?
- Nie pojechała już. A co ci się wydawało? - zapytał niecierpliwie.
- Nialler... - westchnęłam rozbierając się z płaszcza i butów.
- No mów! - nakazał, na co wywróciłam oczami.
- Wydawało mi się, że ktoś mnie gonił, a potem stał tam i się śmiał, ale nie wiem kto bo miał na sobie kaptur. - powiedziałam na jednym wdechu. Chłopak przez chwilę stał oniemiały, a gdy oprzytomniał przytulił mnie chyba najmocniej jak potrafił. Odwzajemniłam uścisk.
- Dobrze, że nic ci się nie stało. - powiedział, po czym pocałował mnie w czubek głowy. - Jak często ci się wydaje, że ktoś cię śledzi?
- Niall...
- Mów.
- Co dwa, trzy dni...
- I nic nam nie mówiłaś?!
- To tylko głupie przeczucie.
- Nie powinnaś tego ignorować.
- Nie powinnam robić dużo rzeczy, a robię...
- Pogadam z chłopakami i zrobimy tak, że nie będziesz musiała jeździć autobusami.
- Al..
- Nie ma ale.
- Jest.
- Nie.
- Jest.
- Nie.
- Ej, co tak w przejściu stoicie? Nawet się ze mną nie przywitasz... - naszą kłótnie przerwał Harry, który zrobił mię zbitego psa. Wyglądał komicznie.
- Cześć. - powiedziałam cmokając go w usta.
- O! Harreh twoja dziewczyna chce ci coś powiedzieć.
- Nieprawda. - domyślam się, że chodzi mu o to co się stało przed chwilą.
- Prawda.
- Nieprawda.
- Mam się bać? - zapytał Loczek.
- Nie.
- Tak.
- Niall!
- Tak mam na imię.
- Ugh..
- Powinnaś mu powiedzieć, jak nie wszystkim to chociaż jemu. Chyba na to zasługuję. W końcu to twój chłopak.
- Mogłam ci nic nie mówić.
- Właśnie dobrze zrobiłaś. Idę powiedzieć reszcie, a ty wytłumacz jemu. Zastanowimy się co z tym zrobić.
- Nie!
- Victoria!
- Tak mam na imię.
- Ugh.
- Niall, proszę.
- Vic, zrozum, że to jest poważna sprawa.
- Ale mnie się tylko wydawało.
- Na pewno nie.
- Horan, proszę...
- Zayn! Liam! Lou! Ha.. a Harry już jest. Zebranie w salonie!
- Nie drzyj się tak! - krzyknął Tommo.
- Złaź szybciej!
- Niall... - zaczęłam, ale Irlandczyk mi przerwał.
- Victoria, zrozum, to jest bardzo poważna sprawa, a co jeśli tobie coś się stanie? Przecież, ja tego debila zabije własnoręcznie. Zrozum, że się bardzo o ciebie martwimy. - powiedziawszy to, przytulił mnie do siebie. Może Horan ma racje? Sama już nie wiem.
- Dziękuję. - szepnęłam, powstrzymując łzy od tych wszystkich emocji i schowałam głowę w zagłębieniu nad obojczykiem. Blondyn jest niezastąpiony. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapach. Zebrali się już wszyscy, mówili coś, ale ich nie słuchałam. Moje ręce stały się bardzo interesujące.
- Victoria.
- Tak? - zapytałam lekko zdezorientowana.
- Pasuje ci?
- Ale co?
- Odwodzimy i przywozimy cię ze szkoły i pracy.
- Ale...
- Vic spróbuj tylko coś powiedzieć. - zagroził Niall.
- Ale... - blondyn zgromił mnie wzrokiem. - Dobra. - poddałam się.
- Dzisiaj dyżur ma Zayn. - oznajmił Horan. Zayn?! Wszyscy jakby na zawołanie ulotnili się z salonu.
- Odwieźć cię do domu? - zapytał Mulat.
- Jasne. Jeśli możesz... - odpowiedziałam. - Harry! - po chwili chłopak pojawił się przede mną. - Ja już idę.
- Już?! - zrobił smutną minę.
- Tak. - powiedziałam, a on podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Po chwili się ode mnie oderwał.
- Pogadajcie. - szepnął do mojego ucha, tak, że tylko ja to usłyszałam.
- Ta, to raczej nie wyjdzie. - odparłam, już trochę głośniej.
- Dasz radę.
- Nie sądzę.
- Dobra. Pa, kochanie. - powiedziawszy to pocałował mnie w policzek i zniknął w głębi domu. Odwróciłam się w stronę Malik'a. Jego linia szczęki była wyraźnie zarysowana.
- Idziemy? - niemal warknął, a ja lekko się odsunęłam. Jego oczy, które były niemal czarne, znów stawały się czekoladowe. - Przep...
- Chodźmy. - powiedziałam, po czym wyszłam przed dom. Zayn po chwili podjechał czarnym Ferrari.
Już chciał wychodzić, ale go wyprzedziłam i sama weszłam do auta. Zapięłam pasy bezpieczeństwa, a Mulat z piskiem opon odjechał z posesji One Direction. Nastała krępując cisza, więc zaczęłam bawić się palcami.
- Możemy poro... - nie skończył, ponieważ pogłośniłam radio, a piosenka, która aktualnie leciała wypełniła całą przestrzeń. Po chwili Zayn przyciszył je do wcześniejszej głośności.
- Możemy porozmawiać?
- O czym?
- O wczorajszym wieczorze.
- O czym dokładnie?
- Co pamiętasz z wczorajszej nocy?
- Chodzi ci o to, że El jest w ciąży? - zapytałam, chociaż wiedziałam co ma na myśli.
- Nie, pamiętasz, może jak tańczyłaś z Amy?
- Tak.
- A tego debila co...
- Tak, wiem też, że potem ty się pojawiłeś i go ode mnie odciągnąłeś, za co bardzo ci dziękuję. - powiedziałam.
- Już przepraszałaś. - lekko się uśmiechnął. - Wiesz co było dalej?
- Pamiętam, że czyściłam ci ręce chusteczkami i potem czarna plama. - zakończyłam, a na twarzy mulata był widoczny smutek.
- Aha. - mruknął. Nastała cisza.
- Czy my się całowaliśmy? - wypaliłam w pewnym momencie. Malik był zaskoczony moim pytaniem.
- Yy.. nie. - odpowiedział. Z jednej strony mi ulżyło, czyli nie będzie żadnych awantur, a z drugiem byłam zawiedziona. Chciałam go pocałować. Jego pełne, malinowe ust... Victoria! Ogarnij się!
- To dobrze. - odparłam na przekór swoim myślą.
- Dlaczego? - zapytał i w tym momencie Zayn zaparkował na podjeździe Blacków.
- Masz dziewczynę, ja chłopaka... - udawanego, ale też się liczy. -... więc to było by nie fair.
- Ale ja...
- Bardzo dziękuję za obraz, masz na prawdę ogromny talent i cieszę się, że prezent przypadł ci do gustu.
- Vic, ja...
- Ja już muszę iść. Bardzo ci dziękuje, że mnie odwiozłeś. Cześć. - powiedziawszy to odpięłam pasy i wyszłam z pojazdu. Ruszyłam w stronę wejścia. Nacisnęłam klamkę i przekroczyłam próg. Coś czuję, że ten okres będzie ciężki.
____________________________________________________________________
I witamy :) Rozumiecie, że jest już pawie 50 rozdziałów? My do tej pory nie wierzymy, że tak długo wytrzymałyśmy. Jedna z czytelniczek poprosiła nas abyśmy poleciły jej bloga. Są one z boku :) Może to nie wszystkie, ale niektóre, które są warte przeczytania :)CHCIAŁYBYŚMY WAM PODZIĘKOWAĆ ZA WSZYSTKO WEJŚCIA, KOMENTARZE I TĄ MOTYWACJĘ, DZIĘKI KTÓREJ CHCEMY PISAĆ ^^ Jesteście niesamowite <3 CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! <3 / Katy&Caroline.
hah jak się cieszę że sis przedtem wzieła i zajęła komputer bo bym przeczytała dopiero jutro ^^ rozdział boski jak zawsze, ogólnie boski blog.... kurde czemu Vic nie może być z Zaynem ;-; tsa coś tam wiem że jest udawany związek z Harrym ale.... ( no i nwm co chciałam napisać sorry zamyśliłam się xd ). Czekam na następny życzę weny ~Vic ( jakby co to jest tylko inne konto xd )
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Jestem ciekawa co będzie dalej z Vic i Zayn'em *.* Mam nadzieje, że będą razem ♡ Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
Aaaaaa !! Zayn <3 Nic więcej nie napisze, bo tylko wstydu sobie narobię xD ~Nika
OdpowiedzUsuńNo genialnie !
OdpowiedzUsuńVictoria ty mądralo nie dałaś dość do słowa Zaynowi ,a on chciał ci powiedzieć, że nie ma dziewczyny i jest cały twój ,zwarty i gotowy xD
Czekam na następne akcje Victorii i Zayna, oby więcej i więcej <3
OMFG!!! czemu nie dała zaynowi powiedzieć 0_0
OdpowiedzUsuńświetny rozdział czekam na nastepny :*** :D <3
Świetny rozdział i czekam na nexta!!
OdpowiedzUsuńCaroline <3
Cudo rozdział :D Czekam na next'a z niecierpliwością :3
OdpowiedzUsuńARGH <3
OdpowiedzUsuń~D.
Oh.. Noł!
OdpowiedzUsuńVick ma być z Zaynem.
O!
Tyle ci powiem. :D
Jejku, miałam do nadrobienia 5 rozdziałów :/// W ogóle nie miałam czasu na czytanie :((( Teraz wakacje i mam duuużo czasu- nareszcie :D Cudowny i pięć poprzednich też ^.^ Kocham <3 Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://same-mistake-again-1d.blogspot.com/
http://time-is-not-my-friend-nh-ff.blogspot.com/
Świetny rozdział ! ♥ Do następnego ! xx
OdpowiedzUsuńVic musi byc z Zaynem !!!! Rozdził extra ! czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńJuż 40 ? ale to szybko zleciało ! Matko ! Rozdział cudowny ! Mam ogromną nadzieję, że nasza Vicki będzie z Zaynem ! :)) Do następnego rozdziału ! Życzę weny !
OdpowiedzUsuń