CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
Rozdział z dedykacją dla Julii ♥
Rozdział z dedykacją dla Julii ♥
Gdy znalazłam się w salonie momentalnie zamarłam. Z niedowierzaniem patrzyłam na osobę, która rozmawiała z Zayn'em, śmiejąc się przy tym. O co tutaj chodzi?! Podeszłam bliżej.
- O przyszła Victoria! - wykrzyknął Niall. Wszystkie pary oczy momentalnie spoczęły na mnie. Nieznane mi osoby momentalnie wstały. Moje serce w ciągu przyspieszyło, a nogi wrosły z podłogę. Podchodząc do mnie ONA cały czas się na mnie patrzyła. Dosłownie przeszywała mnie wzrokiem. Czułam się okropnie. Gdy dziewczyny znalazły się przede mną, Zayn stanął między nami.
- A więc... - zaczął z pełnym i uroczym uśmiechem. A Niall i Harry myśleli, że jest we mnie zakochany, a on z jego zabójczym uśmiechem przedstawia mi swoją "dziewczynę" i jej znajomą. Zajebiście. - Victoria, poznaj. To jest Doniya i Waliyha... - Zaraz... - Moje ukochane siostry. - dokończył. Cały czas patrzyłam na nie zdziwionym wzrokiem, a zwłaszcza na nie jaką Waliyhę. Dziewczynę, z którą Malik jadł kolację jakiś czas temu.
" - Przecież to jest..
- Tak.
- Zayn.
- Vic, ja.. nic nie wiedziałem, że on... tutaj.
- Jasne, przecież wiem.
(...)
- Hazz.
- Tak?
- Znasz może tę dziewczynę? - wydukałam. Chłopak ponownie odwrócił się w stronę pary. Chwilę się przyglądał, po czym powiedział.
- Nie, wydaje mi się, że nie. Nie na pewno nie. Wiedzę ją pierwszy raz."
- Bardzo miło mi ciebie poznać. - powiedziała pierwsza z sióstr i podeszła mnie przytulić, co oczywiście odwzajemniłam.
- Ja ciebie skądś kojarzę. - powiedziała zastanawiając się Waliyha. Błagam tylko nie mów, że z restauracji, błagam tylko nie mów, że z restauracji... - A racja! Dziewczyna słynnego Harrego Styles'a. - Uff...
- Ta to ja we własnej osobie. - odezwałam się po raz pierwszy tego spotkania. A tak na marginesie. Ona jest śliczna!
- Miło mi ciebie poznać.
- Mnie ciebie... was również. - lekko się uśmiechnęłam. Dziewczyna, którą podejrzewałam o to, że jest z Zayn'em, okazała się jego siostrą. - Ale z tego co pamiętam, to was powinno być trzy, chyba, że coś pomyliłam. - zapytałam.
- Nie, nie. - zaczęła Wal. - Po prostu mama uznała, że Safaa, jest, jakby to powiedzieć...
- Za młoda? - zaproponował Zayn.
- Tak, właśnie. Ona ma dopiero 11. lat, więc tutaj, no wiesz. Lou wyznaje zasadę "Party Hard'. - zachichotała.
- Ah. Rozumiem, A wy jesteście gotowe na sylwestra?
- Nie, nie. - zaczęła Wal. - Po prostu mama uznała, że Safaa, jest, jakby to powiedzieć...
- Za młoda? - zaproponował Zayn.
- Tak, właśnie. Ona ma dopiero 11. lat, więc tutaj, no wiesz. Lou wyznaje zasadę "Party Hard'. - zachichotała.
- Ah. Rozumiem, A wy jesteście gotowe na sylwestra?
- Tak! Jasne, ale słyszałyśmy, że świętujemy także i twoje urodziny, bo że Louis'a to wiemy. - odpowiedziała Don.
- Tak, niestety. - odparłam, patrząc się na Amy. Ja ją kiedyś chyba zabiję.
- Zayn, mogę cię prosić? - zapytała Waliyha, na co chłopak skinął głową, po czym ruszyli gdzieś w kierunku korytarza.
- Może, ja przyniosę ci coś do picia? - zwróciłam się w szatynki.
- Nie, nie trzeba.
- A mnie właściwie to możesz zrobić coś do jedzenia, bo jestem już głodny. - odezwał się Niall.
- O, a mi M&M'y!
- A mi możesz jakiś sok! Najlepiej marchewkowy! - no i posypały się zamówienia. A chciałam być tylko uprzejma.
- Która tak w ogóle jest godzina?
- Dochodzi 12.30. - odpowiedział Liam.
- Właśnie! Południe już było, a my obiadu nie jedliśmy! - zaczął krzyczeć Niall. - Jak chce obiad! Najlepiej pie..rołgi? O albo rosol!
- Niall, spokojnie to tylko jedzenie...
- Jak możesz mówić tylko... Zraniłeś moje uczucia Harry. - powiedział, po czym zaczął "płakać".
- Dobra, to ja może pójdę po to żarcie. - powiedziałam i ruszyłam do kuchni. Po przekroczeniu jej progu podeszłam do lodówki. I co ja mam Horanowi zrobić? Zaczęłam przeszukiwać wszystkie szuflady. Dobra kanapki będą okey. Chwyciłam potrzebne składniki i już chciałam zamykać lodówkę, gdy usłyszałam szepty zza drzwi.
- Powiedziałeś jej? - zapytała...Waliyha?!
- Nie. Ty chyba oszalałaś. - Zayn?!
- Słucham?
- Ja tego nie mogę zrobić.
- Czemu? Już o tym gadaliśmy.
- Ja po prostu nie mogę, ja nie chcę się mieszać. Słuchaj ona jest z nim szczęśliwa, ja nie mogę tego tak po prostu zniszcz..
- Victoria? - usłyszałam głos za tobą. Szybko się odwróciłam. Harry. - Co się stało?
- Co? Nie nic. Co ty tu robisz?
- Przyszedłem ci pomóc to przynieś...słońce. - powiedział, na co się zaśmiałam.
- Oczywiście... kochanie. Ale najpierw pomóż zrobić kanapki dla Niall'a. - odparłam i zamknęłam lodówkę, po czym położyłam składniki na blacie. Hazz stanął za mną.
- Przepraszam, ja nie wiedziałem, że ona jest...
- Daj sobie spokój, wszystko jest okey.
- Ale...
- Harry, daj spokój. Lepiej rób kanapki, a ja wyciągnę resztę zamówień. - powiedziałam, po czym odszukałam cukierki i sok.
- Okey, zrobiłem. - powiedział po kilku minutach.
- Ja też mam resztę. Dobra, to idziemy. - gdy już chciałam przekroczyć próg kuchni Harry mnie zatrzymał.
- Vicky, jeszcze raz cię przepraszam, ja na prawdę nie wiedziałem, że ta dziewczyna, z którą Zayn jadł kolację jest...
- Hazz, na prawdę nic się nie stało. Daj sobie spokój. - odparłam, po czym wyszłam z kuchni. - Zamówienia! - krzyknęłam, gdy weszłam do salonu. Każdy wziął sobie to co chciał, po czym znowu rozsiedli się na kanapach, a ja wróciłam się do kuchni i robiłam Niall'owi ten upragniony rosół. Zastanawiałam się co zrobić na drugie, gdy do pomieszczenia weszła Waliyha.
- Nad czym tak myślisz?
- Co zrobić na drugie... O! może ty mi pomożesz. Na co masz ochotę?
- Hmm... Nie wiem może spaghetti?
- Nie, to nie jest dobry pomysł. - zachichotałam kręcąc głową.
- Dlaczego?
- Zgaduję, że będziemy dużo pić...
- Więc?
- Myślę, że reszta nie będzie chciała wymiotować makaronem. - zaśmiałam się.
- Nie! Haha... Fuj!
- A tak w ogóle ile macie lat, bo ile Safaa to wiem, przepraszam, że pyt...
- Nie, no daj spokój. - zachichotała. - Ja mam 16, a Don 23.
- Och. Czyli dzisiaj sobie nie poszalejesz.
- Czemu?
- No masz 16. lat. Jak ja chciałam czegoś się napić kilka miesięcy temu, a miałam 17. to mi Zayn zabronił. - powiedziałam, a dziewczyna się uśmiechnęła.
- Ej! To jest sylwester! Okazyjnie chyba mogę. - broniła się dziewczyna.
- Pamiętaj stoję za tobą murem. - odpowiedziałam.
- No i dziękuję! To co wymyśliłaś coś?
- Wiesz? Chyba nie zrobimy drugiego. Tak będzie lepiej.
- Ok. A co na pierwsze?
- Rosół.
- Po tym nie będziemy rzygać? - zapytała niepewnie.
- Spokojnie. Po nim wódka dobrze wchodzi. - zaśmiałam się widząc minę dziewczyny. - Co chcesz ubrać?
- Umm... Nie wiem, nie myślałam nad tym. A ty?
- Ja chciałam ubrać sukienkę, którą dostałam od... od... yyy... na mikołajki. Taka czarno-turkusowa, jak będziesz chciała to ci ją później pokażę.
- Jasne. - rozpromieniała. - Jak dokładniej planujecie dzisiejszy dzień.
- Mnie się nie pytaj. Ja nic nie wiem. Ja muszę odpoczywać. - powiedziałam wywracając oczami.
- Co?! Ty też... - przerwałam jej, gdy uświadomiłam sobie, jak to brzmiało.
- Nie jestem w ciąży. Po prostu zemdlałam. Oczywiście wszyscy stwierdzili, że z przemęczenia i od kilku dni, nie mogę nic robić, bo się przemęczam. Najlepiej jakbym całymi dniami leżała przed telewizorem, a ja tak nie mogę.
- A wiem, jak to jest. Raz byłam tak strasznie chora, że nic mi nie pozwalano robić. Co chwilę tylko dawali mi tylko jakieś zdrowe żarcie, a raz do Zayn'a przyszedł Lou i obrał mi chyba kilo marchewek i kazał je zjeść. Ale się okazało, że on i tak zjadł większość. - powiedziała, na co zaczęłam się śmiać.
- Louis to jest Louis, jego nie zmienisz.
- Z tym muszę się zgod... - przerwałam ponieważ usłyszałam jakieś odgłosy dobiegające z salonu. - Może chodźmy to sprawdzić. - powiedziałam i ruszyłyśmy do wyjścia z kuchni.
- Co się tutaj dzie... - przerwała Waliyah. - Po co wam czerwony dywan?
- Na wielkie wejście! - uśmiechnęła się Amy, a moja towarzyszka na mnie zerknęła.
- Nie pytaj. - uprzedziłam. - Pomóc wam, przy czymś? - zapytałam. Salon zaczynał nabierać "imprezowego klimatu".
- Właściwie to tak.
- Serio?
- Po prostu zrób dobry obiad. - odpowiedział Niall, po czym w salonie rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknęłam i pobiegłam do drzwi, a po ich otworzeniu ukazał mi się wysoki ciemny blondyn. Jego włosy były postawione ku górze. Na sobie miał dżinsową koszulę, czarne rurki a do tego tego samego koloru, niskie Converse.
- Hej, jestem Lucas.
- Victoria, czy mogę w czymś pomóc?
- Właściwie to jest...
- Luke!
- Harry! - krzyknął nasz nowy gość i podszedł do Hazzy.
- Coś wcześnie jesteś.
- E tam, trzeba wszystko przygotować. Może nas...
- A no tak wy się nie znacie! - loczek ożył. - A więc to jest Lucas, nasz DJ, na sylwestra, a to jest Victoria.
- Miło mi. - chłopak do mnie podszedł i chwyciwszy moją dłoń ucałował ją.
- Mnie również. - zachichotałam.
- A więc, jesteś solenizantką dzisiejszego dnia? Prawda? Tak przynajmniej słyszałem. - zapytał seksownym głosem, opierając się o ścianę.
- Tak, zgadza się.
- Jest także moją dziewczyną. - odparł Harry przyciągając mnie bliżej siebie.
- Pamiętaj, jak co, to ja jestem wolny. - powiedział śmiertelnie poważnie. Wszyscy popatrzyliśmy się po sobie i po chwili ryknęliśmy śmiechem. - Dobra to gdzie mogę się rozkładać.
- Chodź pokażę ci. - po tych słowach odeszli w głąb domu. Chciałam zamknąć drzwi, lecz mój wzrok przykuła biała karteczka na wycieraczce. Podniosłam ją i rozglądnęłam się dookoła. Nie było niczego podejrzanego, więc wykonałam wcześniej zamierzoną czynność. Popatrzyłam na kartkę. Na pierwszej stronie widniało moje imię, a na drugiej napis :
- Powiedziałeś jej? - zapytała...Waliyha?!
- Nie. Ty chyba oszalałaś. - Zayn?!
- Słucham?
- Ja tego nie mogę zrobić.
- Czemu? Już o tym gadaliśmy.
- Ja po prostu nie mogę, ja nie chcę się mieszać. Słuchaj ona jest z nim szczęśliwa, ja nie mogę tego tak po prostu zniszcz..
- Victoria? - usłyszałam głos za tobą. Szybko się odwróciłam. Harry. - Co się stało?
- Co? Nie nic. Co ty tu robisz?
- Przyszedłem ci pomóc to przynieś...słońce. - powiedział, na co się zaśmiałam.
- Oczywiście... kochanie. Ale najpierw pomóż zrobić kanapki dla Niall'a. - odparłam i zamknęłam lodówkę, po czym położyłam składniki na blacie. Hazz stanął za mną.
- Przepraszam, ja nie wiedziałem, że ona jest...
- Daj sobie spokój, wszystko jest okey.
- Ale...
- Harry, daj spokój. Lepiej rób kanapki, a ja wyciągnę resztę zamówień. - powiedziałam, po czym odszukałam cukierki i sok.
- Okey, zrobiłem. - powiedział po kilku minutach.
- Ja też mam resztę. Dobra, to idziemy. - gdy już chciałam przekroczyć próg kuchni Harry mnie zatrzymał.
- Vicky, jeszcze raz cię przepraszam, ja na prawdę nie wiedziałem, że ta dziewczyna, z którą Zayn jadł kolację jest...
- Hazz, na prawdę nic się nie stało. Daj sobie spokój. - odparłam, po czym wyszłam z kuchni. - Zamówienia! - krzyknęłam, gdy weszłam do salonu. Każdy wziął sobie to co chciał, po czym znowu rozsiedli się na kanapach, a ja wróciłam się do kuchni i robiłam Niall'owi ten upragniony rosół. Zastanawiałam się co zrobić na drugie, gdy do pomieszczenia weszła Waliyha.
- Nad czym tak myślisz?
- Co zrobić na drugie... O! może ty mi pomożesz. Na co masz ochotę?
- Hmm... Nie wiem może spaghetti?
- Nie, to nie jest dobry pomysł. - zachichotałam kręcąc głową.
- Dlaczego?
- Zgaduję, że będziemy dużo pić...
- Więc?
- Myślę, że reszta nie będzie chciała wymiotować makaronem. - zaśmiałam się.
- Nie! Haha... Fuj!
- A tak w ogóle ile macie lat, bo ile Safaa to wiem, przepraszam, że pyt...
- Nie, no daj spokój. - zachichotała. - Ja mam 16, a Don 23.
- Och. Czyli dzisiaj sobie nie poszalejesz.
- Czemu?
- No masz 16. lat. Jak ja chciałam czegoś się napić kilka miesięcy temu, a miałam 17. to mi Zayn zabronił. - powiedziałam, a dziewczyna się uśmiechnęła.
- Ej! To jest sylwester! Okazyjnie chyba mogę. - broniła się dziewczyna.
- Pamiętaj stoję za tobą murem. - odpowiedziałam.
- No i dziękuję! To co wymyśliłaś coś?
- Wiesz? Chyba nie zrobimy drugiego. Tak będzie lepiej.
- Ok. A co na pierwsze?
- Rosół.
- Po tym nie będziemy rzygać? - zapytała niepewnie.
- Spokojnie. Po nim wódka dobrze wchodzi. - zaśmiałam się widząc minę dziewczyny. - Co chcesz ubrać?
- Umm... Nie wiem, nie myślałam nad tym. A ty?
- Ja chciałam ubrać sukienkę, którą dostałam od... od... yyy... na mikołajki. Taka czarno-turkusowa, jak będziesz chciała to ci ją później pokażę.
- Jasne. - rozpromieniała. - Jak dokładniej planujecie dzisiejszy dzień.
- Mnie się nie pytaj. Ja nic nie wiem. Ja muszę odpoczywać. - powiedziałam wywracając oczami.
- Co?! Ty też... - przerwałam jej, gdy uświadomiłam sobie, jak to brzmiało.
- Nie jestem w ciąży. Po prostu zemdlałam. Oczywiście wszyscy stwierdzili, że z przemęczenia i od kilku dni, nie mogę nic robić, bo się przemęczam. Najlepiej jakbym całymi dniami leżała przed telewizorem, a ja tak nie mogę.
- A wiem, jak to jest. Raz byłam tak strasznie chora, że nic mi nie pozwalano robić. Co chwilę tylko dawali mi tylko jakieś zdrowe żarcie, a raz do Zayn'a przyszedł Lou i obrał mi chyba kilo marchewek i kazał je zjeść. Ale się okazało, że on i tak zjadł większość. - powiedziała, na co zaczęłam się śmiać.
- Louis to jest Louis, jego nie zmienisz.
- Z tym muszę się zgod... - przerwałam ponieważ usłyszałam jakieś odgłosy dobiegające z salonu. - Może chodźmy to sprawdzić. - powiedziałam i ruszyłyśmy do wyjścia z kuchni.
- Co się tutaj dzie... - przerwała Waliyah. - Po co wam czerwony dywan?
- Na wielkie wejście! - uśmiechnęła się Amy, a moja towarzyszka na mnie zerknęła.
- Nie pytaj. - uprzedziłam. - Pomóc wam, przy czymś? - zapytałam. Salon zaczynał nabierać "imprezowego klimatu".
- Właściwie to tak.
- Serio?
- Po prostu zrób dobry obiad. - odpowiedział Niall, po czym w salonie rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknęłam i pobiegłam do drzwi, a po ich otworzeniu ukazał mi się wysoki ciemny blondyn. Jego włosy były postawione ku górze. Na sobie miał dżinsową koszulę, czarne rurki a do tego tego samego koloru, niskie Converse.
- Hej, jestem Lucas.
- Victoria, czy mogę w czymś pomóc?
- Właściwie to jest...
- Luke!
- Harry! - krzyknął nasz nowy gość i podszedł do Hazzy.
- Coś wcześnie jesteś.
- E tam, trzeba wszystko przygotować. Może nas...
- A no tak wy się nie znacie! - loczek ożył. - A więc to jest Lucas, nasz DJ, na sylwestra, a to jest Victoria.
- Miło mi. - chłopak do mnie podszedł i chwyciwszy moją dłoń ucałował ją.
- Mnie również. - zachichotałam.
- A więc, jesteś solenizantką dzisiejszego dnia? Prawda? Tak przynajmniej słyszałem. - zapytał seksownym głosem, opierając się o ścianę.
- Tak, zgadza się.
- Jest także moją dziewczyną. - odparł Harry przyciągając mnie bliżej siebie.
- Pamiętaj, jak co, to ja jestem wolny. - powiedział śmiertelnie poważnie. Wszyscy popatrzyliśmy się po sobie i po chwili ryknęliśmy śmiechem. - Dobra to gdzie mogę się rozkładać.
- Chodź pokażę ci. - po tych słowach odeszli w głąb domu. Chciałam zamknąć drzwi, lecz mój wzrok przykuła biała karteczka na wycieraczce. Podniosłam ją i rozglądnęłam się dookoła. Nie było niczego podejrzanego, więc wykonałam wcześniej zamierzoną czynność. Popatrzyłam na kartkę. Na pierwszej stronie widniało moje imię, a na drugiej napis :
"Miej oczy dookoła głowy. T.S."
Kurwa! Czemu on nie może mi dać spokoju?! Zgniotłam papier i udałam się do mojego pokoju.
- Vic! Gdzie idziesz? - krzyknęła za mną Amy.
- Zapalić. - odparłam trochę, za ostro. Odtworzyłam drzwi na balkon, wcześniej zgarniając z szafki paczkę fajek. Wyciągnęłam jednego i odpaliłam. Zaciągnęłam się nikotyną. W tym samym momencie na balkon weszła blondynka.
- Co się stało? - zapytała.
- Nic. - odparłam, a dziewczyna popatrzyła na mnie jak na debila.
- Ej! Przecież widzę.
- Naprawdę nic się nie stało.
- A co tam trzymasz? - wskazała na moją rękę, w której ściskałam pomięty papierek.
- Kartkę. - odpowiedziałam ironicznie.
- To cię tak wkurzyło? To znowu On, tak? Co ci napisał?
- Tym razem radzi, żebym miała oczy dookoła głowy. - powiedziałam i zaciągnęłam się szlugiem.
- Kurwa. Idę po chłopaków. - odparła i tyle ją było widać. Nie chciało mi się z nią kłócić. I tak bym nic nie wskórała. W międzyczasie wypaliłam jednego papierosa i sięgnęłam po drugiego.
- Amy, o co chodzi?! - usłyszałam krzyk Niall'a, a po chwili ujrzałam całą resztę. - O co chodzi?! - powtórzył.
- Daj kartkę. - wyciągnęła dłoń. Od niechcenia ją podałam, a ona Horanowi.
- O to chodzi. - Blondyn rozwinął papier.
- Miej oczy dookoła głowy. T.S. - przeczytał na głos, na co wyciągnęłam trzeciego już szluga. - T.S.? Co to znaczy? Kto to jest?
- Tomasz Szymański. - odpowiedziałam natychmiast. - Albo bardziej wam znany Tom Szymański...
- Twój ojciec... - dokończył Harry.
- Tak. - westchnęłam.
- Jak... Kiedy... on... - Liam nie mógł się wysłowić.
- Nie wiem. - odparłam i wzięłam czwartego papierosa. Sekundę po tym ktoś wyrwał mi go oraz całą paczkę i zrzucił z balkonu.
- Kurwa! Co ty robisz?! - obróciłam się w stronę tej osoby.
- Trzy wystarczą. - powiedział Zayn, już chciałam coś powiedzieć, ale mnie uprzedził. - Nawet nie próbuj. - na jego słowa wywróciłam oczami i wyszłam z balkonu, a za mną cała reszta. Byłam nadzwyczaj spokojna, ale tylko na zewnątrz. W środku zżerały mnie uczucia takie jak lęk, strach, smutek i rozpacz. A wszystko ostatnio było dobrze. Nic się nie działo, żadnych sms-ów, ani listów, czy coś w tym stylu.
- Jak... Skąd on się dowiedział, że my tu jesteśmy? - zapytał Lou. Gdybym to ja wiedziała.
- Nie wiem, ale to jest już za wiele. - powiedziałam, po czym ruszyłam do szafy, z której wyciągnęłam walizkę. Zaczęłam pakować do niej ciuchy.
- Ja pierdole, co ty wyprawiasz?! - krzyknął Niall.
- Pakuje się? Nie widać? - blondyn momentalnie się przy mnie znalazł. Wyrwał torbę i rzucił w kąt.
- Mogę wiedzieć po co?! - zapytał. Cały czas powstrzymywałam swoje łzy. Nie chciałam, aby oni je widzieli.
- Wracam do domu. Nie będę was na to wszystko narażać. Nie wiem co może mu odpierdolić. - odparłam ruszając po walizkę.
- Victoria, o czym ty mówisz?! Nigdzie nie jedziesz! - powiedział Harry.
- Tak, jadę. Wy nie powinniście przez to wszystko przechodzić. Tutaj jest Eleanor. Ona jest w ciąży. Nie chcę, aby jej coś cię stało. Są twoje siostry Zayn, twoje Lou i Gemma. One nie są niczemu winne, tak samo wy. Wrócę do Polski, wynajmę sobie jakieś malutkie mieszkanie. Tak będzie najlepiej. Wszyscy będziecie bezpieczni.
- A pomyślałaś o sobie?! - zapytał Zayn.
- Ja nigdzie nie będę bezpieczna.
- Nie możesz ciągle uciekać.
- To powiedz mi co mam robić?! - nic nie odpowiedział.
- Kurwa, nigdzie nie jedziesz! - krzyknął Harry, po czym do mnie podszedł i chwycił twarz w dłonie. - Rozumiesz?!
- Harry, to ty nie rozumie...
- Jeśli wyjedziesz z nami koniec. - powiedział śmiertelnie poważnie.
- Żartujesz, prawda? - zapytałam. Uderzył w mój słaby punkt. Dokładnie wie, że nie mogę tego zrobić.
- Przykro mi ale nie.
- Harry, ale tak...
- Nie Vicky, tak nie będzie lepiej.
- Ale uwierz...
- Powiedziałem, jeśli wyjedziesz z nami koniec. - rozejrzałam się po pokoju. Wszyscy się w nas wpatrywali. Tylko Zayn miał głowę spuszczoną. Niall wiedział jaka jest prawda więc jego spojrzenie nie było pełne zdziwienia, jak u reszty. - Więc? - nic nie odpowiadając wybiegłam na balkon i przymknęłam drzwi. Muszę ochłonąć. Po chwili koło mnie ktoś stanął. Hazz.
- Czemu to powiedziałeś? - zapytałam, kiedy zauważyłam, że nikt nas nie usłyszy.
- Musiałem, inaczej byś wyjechała.
- Wiedziałeś, że nie mam wyboru. Że nie mogę , tobą zerwać! Wykorzystałeś to!
- Victoria, ja...
- Nic nie musiałeś! Nie możecie zrozumieć, że tak będzie lepiej?!
- Nie, nie możemy. To jest chore. Ty nie możesz wrócić do Polski. Tam będzie jeszcze gorzej. Nikogo dam nie znasz. Nikt nie będzie cię mógł obronić. Poza tym chcesz nas tutaj zostawić? Chłopaków, dziewczyny, mnie, Amy, Zayn'a? - na dźwięk ostatniego imienia moje nogi się momentalnie ugięły. - Nie możesz tam wrócić. Nie możesz nas zostawić. - odparł, a ja się w niego wtuliłam.
- Harry, to wszystko jest takie trudne. Ja się boję, że wam coś się stanie. - szepnęłam w zagłębienie nad obojczykiem. Coraz trudniej było mi złapać dech. Łzy zaczęły opuszczać moje oczy.
- Nie, płacz... - próbował mnie uspokoić. - Nic tobie, ani nam wszystkim się nie stanie.
- Nie wiesz do czego on jest zdolny.
- Mamy ochronę. Spokojnie.
- Spokojna będę wtedy, jak on będzie siedział za kratkami. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Chwile tak stałam, aż w końcu się uspokoiłam. - Dziękuję. - wyszeptałam.
- Nie ma za co kochanie. - zaśmiał się, za co wbiłam mu palce w żebra.
- A to za co?
- Za nic, słońce. - powiedziałam i wróciłam do środka. Wszyscy stali jeszcze w lekkim osłupieniu.
- Wszystko okey?
- Jesteście razem, prawda?
- Nigdzie nie jedziesz?
- Wszystko okey, tak jesteśmy razem. - zaczęłam, na co Hazz pocałował mnie we włosy. - I nigdzie nie jadę. - dokończyłam.
- Ja pierdole! Dzięki Bogu. - skomentował Lou.
- No to co? Idziemy jeść obiad? - zapytałam, w między czasie zmywając z twarzy rozmazany makijaż.
- Tak! - krzyknął Niall i tyle go było widać. Szybko pobiegliśmy do kuchni.
- Co się stało? Tak nagle zniknęłaś. - odparła Wal.
- Nie nic się nie stało.
- Pilnowałam tej zupy.
- Jeju dziękuję!
- Wydaję mi się, że jest już gotowa.
- Okey. - powiedziałam i odcedziłam makaron, który wcześniej ugotowałam.
- Niall! Rozłóż miski i łyżeczki! - krzyknęłam, a blondyn szybko chwycił potrzebne rzeczy i pobiegł je dać na odpowiednie miejsca.
- Tylko uważaj! - do rąk wzięłam pełną miskę makaronu i postawiłam na środku.
- Zawołajcie wszystkich. - odparłam i wróciłam do kuchni po rosół. Gdy powróciłam do jadalni zauważyłam, iż wszyscy zajęli swoje miejsca, nawet Luke. - Smacznego. - i obecni zaczęli jeść posiłek. Po jakiś 30 minutach wszystkie talerze były puste. W między czasie usłyszałam pełno pochwał.
- Victoria! Idziemy się szykować! - krzyknęła Amy.
- Już?! Przecież jest jeszcze wcześnie...
- Tak, masz rację, ale przy tobie będzie najwięcej roboty.
- Niby czemu? Wystarczy tylko, że...
- Nie wykręcaj się. Będziesz wyglądać jak bóstwo.
- Amy, nie...
- Nawet nie próbuj.
- No dobra to gdzie idziemy?
- Do ciebie. Czekaj chwilę. Niall? - zwróciła się do blondyna. - Wszystko jest w twoim pokoju?
- Tak, tak.
- A kiedy przyjdziesz?
- Jak zjem jeszcze drugą porcję. - odpowiedział. Po co on ma przychodzić?!
- Okey, tylko się pospiesz, bo to się nie robi tak chop siup.
- Dobra, dobra. - i zaczął jeść rosół.
- Uwaga! Wszystkie dziewczyny, jak umyją się przychodzą do pokoju Niall'a! - krzyknęła Amy.
- Okey! - krzyknęły chórem, a my ruszyłyśmy do mojego pokoju.
- Najpierw umyj włosy. Ja poszukam sukienki, którą dostałaś od Zayn'a.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale.
- No dobra, dobra. - mruknęłam i wzięłam czarną bieliznę na przebranie, po czym ruszyłam do łazienki. Po jakiś 45 minutach wyszłam, już w pełni czysta. Zdążyłam nawet wysuszyć włosy.
- Gotowa? - zapytała blondynka.
- Tak.
- Okey, a więc idziemy. - chwyciła moją rękę i wyciągnęła z pomieszczenia.
- Jak przekonałaś Niall'a, aby udostępnił nam swój pokój?
- Chciał być po prostu miły. Ma większą sypialnię i tak jakoś...
- Ta. Jasne. - zachichotałam.
- Oh, przestań. - Stanęłyśmy pod "azylem" Horan'a, po czym weszłyśmy do środka. I zgon. Było chyba jeszcze gorzej, jak przygotowywałyśmy się na Wigilię.
- Jesteśmy! - oznajmiła Black. Na fotelu zobaczyłam blondyna, który siedział obrócony do mnie plecami.
- Horanku, zastanawia mnie co ty tut... Ale masz zajebiste włosy! - krzyknęłam na cały głos, gdy obrócił się do mnie przodem.
- Co nie?
- Kiedy ty to zrobiłeś?!
- Wtedy, kiedy się myłaś. Amy szybko przeleciała farbą, potem umyła i wysuszyła.
- O mój Boże! Ty będziesz mieć takie cały czas?!
- Nie, nie. - zaśmiał się. - To jest zmywalna farba. Po jakimś jednym myciu się wypłucze.
- Amy! Ja też takie chcę!
- Nie.
- Ale czemu?
- Bo nie. Siadaj. - wskazała na krzesło przed lustrem. Posłusznie wykonałam jej polecenie.
- Kiedy ty sobie wymyśliłeś? - zapytałam blondyna... nie, raczej fioletowowłosego.
- Ej! Jest sylwester. Jak szaleć, to szaleć. - zachichotał.
- Koniec gadania! - krzyknęła Amanda i zaczęła prostować mi włosy.
- Gotowe! - oznajmiła po jakimś czasie.
- Wow! - skomentowałam, kiedy spojrzałam w lustro.
- Wiem, jestem mistrzynią. - przechwalała się, a ja z desperaty pokręciłam głową.
- Amy, mam do ciebie wielką prośbę.
- No słucham, kochanie.
- Ten... dywan... no wiesz... musi on być?
- Tak! Oczywiście, że tak! Masz osiemnastkę i musisz ją zapamiętać!
- Ale Amy...
- Nie masz nic do gadania. - przerwała rozmowę.
- Która jest godzina?
- O mój Boże! Jest 17.45! Zaraz będą przychodzić goście, a nie wiem czy Harry się już ubrał!
- Am, a ty?
- Ja muszę założyć tylko sukienkę. Idź do swojego pokoju. Na łóżku masz wszystko przygotowane. Jak się przebierzesz siedź tam i nie wychodź! Tylko błagam cię, nie ubrudź się! - powiedziała i wybiegła z pokoju, a ja ruszyłam do swojego. Rzeczywiście na pościeli leżała sukienka, buty oraz bransoletka. Wszystko to, co Zayn kupił mi na mikołajki. Po 20 minutach byłam gotowa. Stanęłam przed lustrem. Wyglądałam całkiem nieźle. Nagle do pomieszczenia ktoś wpadł.
- Victoria, jesteś got... O wow! - krzyknął Harry.
- Coś źle? - zapytałam i zaczęłam się przeglądać, czy abym się gdzieś nie ubrudziła.
- Nie, nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tylko, wyglądasz. Wow!
- Dziękuję. - powiedziałam, czując się, że się rumienię. Hzza też wyglądał zabójczo. Miał na sobie czarny garnitur, tego samego koloru muszkę oraz białą koszulę. Jego włosy, które zazwyczaj były ułożone na bok, dziś unosiły się do góry. - Ty też wyglądasz niczego sobie. - zachichotałam.
- No ja myślę. Amy mówi, że za chwile mamy iść.
- O jeju. To będzie jakiś koszmar. - zaczęłam zarzekać.
- Ej, nie będzie tak źle, w końcu idziesz razem ze mną. - powiedział, na co go uderzyłam w ramię. W tym momencie w całym pokoju rozbrzmiał dźwięk przychodzącego Sms-a. Loczek wyciągnął swojego iPhone'a.
- Amanda dała znak. - powiedział, wyciągnąwszy ramię w moją stronę, gdzie umieściłam swoją rękę. - Damy radę. - szepnął mi do ucha. Wyszliśmy z pokoju. Przed wejściem na schody stali Louis z Eleanor.
- O jeju, jak ślicznie wyglądasz. - odparła El.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Gotowa?
- Powiedzmy...
- Uwaga, uwaga! - usłyszałam głos Luka. - Jesteście gotowi na imprezę? - zapytał, a odpowiedział mu krzyk tłumu. O jeju jak dużo ludzi!
- Okey, a więc chciałabym wam zaprezentować dzisiejszych solenizantów ze swoimi partnerami. - powiedziała Amy, na co wywróciłam oczami. - Najpierw Louis Tomlinson ze swoją dziewczyną Eleanor Calder. - odparła. Chciało mi się z niej śmiać. Wczuła się w rolę mówcy. - Następnie Victoria Szymańska ze swoim chłopakiem Harry'm Styles'em. - powiedziała. Ja wraz z Hazzą zaczęłam stąpać po czerwonym dywanie. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Było bardzo dużo ludzi. Oczywiście wszystkich nie znałam. Rozpoznałam parę znanych mi osób. Razem doszliśmy do miejsca, gdzie stali przyszli rodzice. Louis wziął mikrofon od blondynki.
- A więc na wstępie chciałbym podziękować naszym przyjaciołom i rodzinie za przygotowanie tego przyjęcia. Jesteście niesamowici. Victoria, dzisiaj twoje osiemnaste urodziny. Party hard! Mam nadzieję, że je zapamiętasz do końca życia, bo byśmy bardzo to chcieli. - powiedział, na co się do niego przytuliłam.
- Dziękuję. - szepnęłam mu do ucha, a on poczochrał mi włosy.
- Ej! Układałam je przez 40 minut! - usłyszałam krzyk Black, na co się zaśmiałam.
- No więc, chyba tyle ode mnie. Chcesz coś dodać Vicky?
- Powiedziałeś już wszystko. - odparłam.
- A więc to by było na tyle. Pozostaje nam tylko życzyć wam szalonej zabawy! - krzyknął, a po tych słowach Lukas puścił muzykę. Wraz z Harrym opuściłam niewielki podest.
- Victoria! - rozglądnęłam się dookoła. Kto to?! W tym momencie przede mną wyrosła postać mojego blond włosego kolegi.
- Chris! - powiedziałam i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- No powiem ci, że wyglądasz zajebiście. - skomentował, gdy się od niego oderwałam.
- No ty też całkiem, całkiem.
- Specjalnie się dla ciebie tak wyszykowałem. - odpowiedział, a w tej samej chwili usłyszałam chrząknięcie koło mojego boku.
- Może nas przedstawisz? - zapytał Hazza.
- A no tak. To jest Harry, mój chłopak, a to Chris, kolega z klasy. - powiedziałam, a chłopaki uścisnęli sobie dłonie. Uf. Jak formalnie.
- Wszystko okey z dojazdem?
- Vicky...
- Miałeś jakieś problemy? - wpadłam w słowotok.
- Ej. Spokojnie. Wszystko okey. No więc. - wyciągnął mały pakuneczek. - Chciałbym ci życzyć wszystkiego, wszystkiego najlepszego. Aby uśmiech gościł na twojej twarzy, abyś była zawsze szczęśliwa, abyś spełniła swoje najskrytsze marzenia. Miłości chyba nie muszę życzyć, bo już znalazłaś. - wskazał na Harrego. - No co mogę więcej powiedzieć? Wszystkiego najlepszego! - odparł i jeszcze raz mnie przytulił, po czym wręczył mi prezent.
- Oj Chris, nie musiałeś...
- Daj spokój chciałem sprawić ci przy...
- Victoria! - kolejny raz?! Zaczęłam szukać nadawcę tych słów. Nagle wśród ludzi zauważyłam...
- Alice! - podbiegłam w jej stronę i się przytuliłam. - Wyglądasz prześlicznie! - Ubrana była w złoto-czarną sukienkę oraz kremowe czółenka. Włosy miała spięte w bardzo pięknego kucyka, z którego opadały lekkie loki.
- Ja? Ty chyba sobie żartujesz! To ty tutaj jesteś chyba najładniejsza!
- Ta. Jasne. Chodź poznasz kogoś. - powiedziałam i pociągnęłam ją na miejsce z którego wcześniej się udałam. - A więc to jest Chris, mój kolega ze szkoły, a to Harry, mój chłopak. - powiedziałam powtarzając tę samą formułę. Razem z Christopher'em podali sobie ręce, a Styles ucałował jej dłoń. Oczy Hazzy cały czas się świeciły czystym szmaragdowym kolorem.
- Miło mi. - odpowiedziała Al, uśmiechając się. Alice po tym wykonała tę samą czynność co blondyn, przed chwilą.
- Okey, my na chwilę idziemy. Zaraz wracamy. - odparłam i pociągnęłam loczka do miejsca przeznaczonego, gdzie mogę odłożyć prezenty.
- Masz bardzo śliczną koleżankę. - szepnął mój towarzysz do ucha, na co się zaśmiałam.
- Spodobała ci się? Ej! Bo będę zazdrosna. - zaśmiałam się. - Chodź idziemy po prezent dla Lou. - powiedziałam i chwyciłam go za rękę, ciągnąc do jego pokoju. Chłopak wygrzebał z szafy małe pudełko i ruszyliśmy z powrotem na dół. Odnaleźliśmy go w tłumie i podeszliśmy.
- Lou wszystkiego najlepszego. Zdrowia, szczęścia z El i waszym małym bobaskiem. A! I od razu mówię, że ten prezent to jego pomysł. - zaśmiałam się przytulając go.
- Dzięki młoda. Życzenia ci złożę, jak będę miał prezent, ale to muszę iść na górę. - powiedział po czym oddałam go w ręce Hazzy. - Jak już tak zachwalacie ten prezent to co jest w środku?
- Otwórz, to zobaczysz.
- Już się boję. - oznajmił i zaczął rozrywać biały papier. Gdy już uporał się z rozpakowywaniem, na jego twarzy pojawił się wielki ''banan''.
- Harry stwierdził, że jak nie umiesz korzystać z kondonów, to ci kupi dużo, żebyś się w końcu nauczył. - zachichotałam na równo z niebieskookim.
- Haha... Dzięki stary. - powiedział, po czym przybili sobie ręce.
- Zapomniałam telefonu z pokoju. Jak coś to idę po niego. - powiedziałam lokowatemu na ucho, po czym udałam się schodami na górę. Weszłam do mojego pokoju, w którym panowały egipskie ciemności. Chciałam zaświecić światło, lecz ktoś chwycił mój nadgarstek. Już otwierałam usta, aby zacząć krzyczeć, ale nieznajomy wyprzedził moje ruchy zakrywając moje wargi drugą ręką. Strach mnie sparaliżował, przez co nie mogłam się ruszyć. Czułam oddech tej osoby na swoim karku i jak przenosi ją w okolice mojego lewego ucha.
- Cześć piękna. Tom nie mówił, że jesteś taka ładna. - na dźwięk jego imienia, cała się spięłam. - Spokojnie. Ja jestem tu tylko po to by przekazać wieści. Dowiedzieliśmy się, że chcesz wyjechać. Jeśli zdecydujesz się jednak zostać, będziemy bardzo zadowoleni, ale jeśli zdecydujesz się wyjechać będziemy zmuszeni zrobić krzywdę twoim przyjaciołom. A tego raczej nie chcesz. Na pierwszy ogień pójdzie mulat, potem może ta brunetka, podobno jest w ciąży. Co ty na to? - Zayn i Eleanor. Przełknęłam głośno ślinę. - Na nich chyba najbardziej ci zależy. Rozumiesz?!
- Zostawcie ich w spokoju. - szepnęłam błagalnie. - Oni nie są niczemu winni.
- To już zależy od ciebie słońce. - jego zimna dłoń wylądowała na moim policzku, wywołując dreszcze na kręgosłupie. - Niestety musimy się już rozstać. Spróbuj tylko komuś o tym pisnąć, a nie ręczę za siebie. - niech on stąd idzie... Jego dłoń ponownie znalazła się na moich ustach, uniemożliwiając powiedzenia czegokolwiek. - Wiesz, gdybym mógł to bym cię przeleciał. Tu i teraz. - przygryzł płatek mojego ucha. Czułam, że łza spłynęła po moim policzku. - Ale niestety nie mogę... Ale mam nadzieję, że to się kiedyś stanie. - powiedział ostatni raz, po czym wyszedł z pokoju. Szybko wyciągnęłam dłoń przed siebie, odszukawszy włącznik światła, nacisnęłam go. Cała w stresie zaczęłam przeglądać pokój. Na szczęście nikogo nie znalazłam. Podeszłam do łóżka i chwyciłam ten nieszczęsny telefon. Moje serce cały czas biło przyspieszonym rytmem. Nie mogłam się jeszcze uspokoić. Cały czas myślałam o tym, o czym on mówił. Skąd oni to wszystko wiedzieli. Jeszcze jak wspomniał o Zayn'ie... Postanowiłam wyjść z pokoju. Cały czas czułam jakby ktoś mnie obserwował. Już po raz drugi zaczęłam schodzić po czerwonym dywanie. Zaczęłam rozglądać się po całym salonie, na który miałam widok. Jeden z mężczyzn na tej sali to ON. Nie wiem jak to się wszystko stało. Ledwo się odwróciłam, a już ktoś wisiał na mojej szyi.
- Młoda. Szczęścia, szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia. Oczywiście z naszym Harrym. Wszystkiego najlepszego i pamiętaj co ci mówiłem na wigilii. - zaśmiał się razem ze mną na to wspomnienie. Na wspomnianej wcześniej wigilii Lou tłumaczył mi, że trójkąty są fajne. - Może El coś ci dopowie, bo ja już nie wiem. - powiedział i dosunął się ode mnie.
- Kochana życzę Ci szczęścia i miłości z Harrym, bo to najważniejsze. - powiedziała po czym przytuliła mnie. - A to masz od nas. - wręczyła mi jakiś pakunek.
- Dziękuję. Nie...
- I znowu zaczyna. - zamarudził Tommo.
- Torri! - krzyknęła Amanda? Odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę. I zaczęła się seria życzeń. Po niej byli Niall, Liam, Gemma, Danielle, Wal, Don, Harry i Zayn. Zastanawiało mnie jedno, dlaczego Zayn powiedział ze śmiechem "Mam nadzieję, że ty nie utoniesz.", gdy wręczał mi prezent. Chciałam od razu zobaczyć co w nim jest, ale mi zabronił. Mówił abym otworzyła, to jutro.
- Mogę chociaż zerknąć?
- Przykro mi ale nie. - odpowiedział, po czym zaczął odchodzić. Szybko chwyciłam pakunek i chciałam otworzyć.
- Ej! Mówiłem, że jutro! - zaśmiał się mulat, a ja ze smutkiem na twarzy odłożyłam prezent. Ruszyłam w stronę naszego małego ''baru''. Akurat siedziała przy nim Alice, sącząc powoli jakiegoś drinka. Zamówiłam sobie coś słabego na rozgrzewkę.
- Co u ciebie? - zapytałam.
- Nic ciekawego. - odpowiedziała. - Jak tam urodziny?
- No dobrze. - zaśmiałam się. - Podoba ci się?
- Ty żartujesz, prawda? Poznałam tutaj więcej sławnych osób, niż gdybym była nie wiadomo kim.
- No przynajmniej jeden plus. - uśmiechnęłam się. Rozmowa się jakoś toczyła. Później poprosiłam o whisky z lodem, którą wypiłam duszkiem. Postanowiłam, że pójdę się przejść, bo już dupa mnie bolała od tego siedzenia. Szłam w stronę przekąsek, ale ktoś zagrodził mi drogę.
- Kochanie. Zatańczysz? - zapytał loczek.
- Oczywiście. - pociągnął mnie na środek parkietu i tańczyliśmy wolnego. Ja to mam szczęście do tej muzyki. Mam dość słabą głowę, więc byłam już trochę pijana. - Harry muszę Ci coś powiedzieć.
- Słucham. - wspięłam się na palce, by dosięgnąć jego ucha, co nie było konieczne, gdyż muzyka była na tyle głośna, że nikt nie dał by rady nas podsłuchać.
- Alice jest wolna. - zachichotałam.
- Fajnie wiedzieć. - powiedział mało entuzjastycznie.
- Nie podoba Ci się?
- Co to za różnica?
- No... Jest.
- Niby jaka? Widziałaś jak oni patrzą na siebie?
- Kto?
- Chris i Alice.
- Normalnie?
- Ta, jasne. Widać, że się sobie spodobali. Cały czas na siebie zerkają. Poza tym jesteśmy razem, kochanie. - odpowiedział, a ja zachichotałam.
- Hazz, proszę cię przemyśl to.
- Nie ma co.
- A mi wmawiacie, że kocham Zayn'a. - zaczęłam narzekać.
- Bo ty go kochasz i on ciebie też. - Jasne. może jeszcze frytki do tego?
- A ona może ciebie pokochać. - chłopak chciał coś powiedzieć, ale przeszkodziła mu nasza para głodomorów.
- Odbijamy. - powiedział Irlandczyk i już byłam w jego ramionach. Zaczęliśmy się kołysać w rytm kolejnej wolnej muzyki. Co ten Luke się tak uwziął, że cały czas ją puszcza? - Dowiedziałem się, że dzisiaj rano robiłaś małe porządki w pokoju Zayn'a. - powiedział wprost do mojego ucha. Jakie porządki? W pokoju Zayn'a?
- Niall o czym ty mówisz? - zapytałam lekko się dziwiąc.
- Czemu szukałaś żyletek? Coś się stało? - jego ton głosu momentalnie się zmienił na bardzo opiekuńczy, ale także pouczający.
- Niall... ja... po prostu... - zaczęłam się jąkać. - Ja tego potrzebuję. W trudnych sytuacjach... Ja nie mogę o tym tak nagle zapomnieć...
- Victoria, czy ty siebie słyszysz?! To są jakieś żarty, prawda? - nie odpowiedziałam nic. Chyba nie tego oczekiwał. - Ty mówisz na serio?! - w tym momencie piosenka się skończyła. Szybko wyswobodziłam się z dość lekkiego uścisku Niall'a i zaczęłam się kierować w inną stronę. Chciałam od tego wszystkiego uciec. Gdzieś sobie spokojnie usiąść i nic nie robić. Najlepiej zasnąć i o wszystkim zapomnieć. Po może kilku sekundach poczułam jak ktoś delikatnie chwyta mój nadgarstek.
- Musimy porozmawiać. - usłyszałam dość ostry głos Horana. Zaczął prowadzić nas między ludźmi. To wszystko jest trudne... Wiem. Ale oni muszą to kiedyś zrozumieć... Ja... Ja chyba nigdy nie przestanę tego robić. Chyba czas najwyższy się z tym pogodzić. Po kilku minutowej drodze zauważyłam, że jesteśmy w jakiejś sypialni.
- Usiądź. - odparł chłopak, wskazując na łóżko, które stało na środku pomieszczenia. Posłusznie wykonałam jego polecenie. Blondyn dokładnie przede mną zaczął chodzić tam i z powrotem, widocznie nad czymś myśląc. W pewnym momencie chłopak przestał. Stanął i tak po prostu zaczął się na mnie patrzeć.
- Więc? - zaczęłam, aby zachęcić go do jakiejkolwiek rozmowy.
- Dobra. Zacznijmy od początku. Czemu szukałaś żyletek?
- Niall, a po co można szukać żyletek? - lekko zadrwiłam.
- Pytam się czemu? - naciskał.
- Kurwa, bo potrzebowałam!
- Ale po co ci to?
- Bo krew, która opuszcza moje ciało mnie uspokaja. Wtedy jest jakoś lepiej, jak jest wszystko łatwiejsze.
- Wtedy kiedy istnieje prawdopodobieństwo, że może ci się coś stać?! Że możesz nawet umrzeć?!
- I tak nie powinnam żyć! Jestem nic nie wartą osobą!
- Victoria co cię...
- Ja już mam wszystkiego dosyć. - czułam, że łzy zaczęły powoli spływać po moich policzkach. Ten cały czas, jak bałam się i wkurzałam, kumulowałam wszystkie emocje, które teraz po prostu "wybuchły". - Niall, zrozum wszystkiego. Swojej zasranej przeszłości, Zayn'a do którego nie wiem co czuję, a wy to jeszcze pogarszacie, mojego ojca, który nie wiadomo po co mnie szuka, jakiegoś pieprzonego zioma, który... - i w tym momencie przerwałam. A co jeśli ON nas podsłuchuje?
- Co?! - zdziwił się. - Jakiego zioma?
- Żadnego. - odpowiedziałam natychmiast.
- Victoria, jakiego? - powtórzył, a ja westchnęłam.
- Poszłam do pokoju, w którym był jakiś koleś od Tom'a. Dowiedział się, że chce wyjechać i powiedział, że jak to zrobię to zrobi coś Zayn'owi... - załkałam. - Potem Eleanor, bo jest w ciąży, a następnie wszystkich, których znam. - i już cała się rozkleiłam. - Niall on powiedział, że jak komuś pisnę o tym słowo to nie ręczy za siebie. - Horan momentalnie się przy mnie zjawił. Kucnął, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję.
- Nie płacz...
- Dlatego potrzebuję tych cholernych żyletek! Nienawidzę Zayn'a, że mi je zabrał! Czemu on to zrobił! On nie miał prawa!
- Spokojnie. Dobrze zrobił... Nigdy nie pozwolę, żebyś zrobiła sobie jakąkolwiek krzywdę. Jesteś dla mnie jak młodsza siostra, którą muszę się opiekować. Poza tym jeśli krzywdzisz siebie, krzywdzisz nas wszystkich. To jest jak reakcja łańcuchowa. Pomyśl o Amy, jak ona by to zniosła... Twojego ojca za niedługo złapią i będzie po sprawie. - mówił delikatnym głosem.
- Niall... ja... ja dziękuję i przepraszam. Za wszystko. Zachowałam się jak idiotka. - oderwałam się od niego.
- Nigdy tak nie mów. - chłopak zaczął wycierać moje policzki oraz kąciki oczu. - Jesteś dla nas wszystkich prawdziwą i wspaniałą przyjaciółką. Chcesz nas jej pozbawić? Nie możesz... Zapomnij o wszystkim co złe i ciesz się sylwestrem i swoimi urodzinami. - lekko się uśmiechnął, a ja razem z nim. Dam radę. Jestem ślina.
- Dziękuję, jesteś wspaniały.
- No i od tego są przyjaciele. A teraz idź się troszeczkę przemyj, bo wyglądasz jak jakieś zombie.
- Odezwał się teletubiś. - odgryzłam się.
- Ja ci dam teletubiś! - krzyknął, a ja szybko udałam się do łazienki. Dopiero w środku zauważyłam w czyjej sypialni jesteśmy. Amanda. Po paru minutach wyglądałam już całkiem dobrze.
- A teraz idziemy się bawić i zapominamy o wszystkim! - oznajmił Niall. Pociągnął mnie za rękę i już po chwili byliśmy przy "barku".
- Idę po resztę. - oznajmił i od razu zniknął.
- Poproszę... - Ile nas będzie?! 1..3..5..6..8.. - A może być dziewięć czegoś mocniejszego. - dodałam.
- Jasne. - odpowiedział, nawet przystojny chłopak.
- Jesteśmy. - odparł Niall, który się już zjawił.
- Co robimy? - zaciekawił się Lou.
- Jak to co? Pijemy! - krzyknął Horan, a wszyscy go poparli i zaczęły się nasze "małe" kolejeczki.
Siedzieliśmy już tam jakieś 2 godziny. Oczywiście w między czasie jacyś nieznani mi mężczyźni wyrwali mnie do tańca. Nie myślałam już nad niczym. Jak bawić się to bawić. Wszyscy obecni mimo tak dużego picia, byli w pełni świadomi wszystkiego. Louis zamówił następną kolejkę.
- Wznoszę toast, za naszą zajebistą przyjaciółkę - Victorię.
- Dzięki Lou. - zaśmiałam się.
- Przerwa. - oznajmił w pewnym momencie Horan, a wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata.
- No Niall, co ty....
- Od jedzenia, musi być więcej miejsca na wódkę. - wszyscy się zaśmiali. Po wypiciu kieliszka wódki, spojrzałam na wyświetlacz mojego białego iPhone'a. 23.34. Za niedługo północ. - uświadomiłam sobie w myślach.
- Ludzie, idę zapalić. - oznajmiłam, a reszta przytaknęła głową.
- Tylko wróć na sztuczne ognie, bo będą zarąbiste! - krzyknął Lou, na co się uśmiechnęłam. On jest na prawdę dziwnym gościem. Powolnym krokiem ruszyłam ku górze. Moim celem był mój pokój, a dokładniej balkon. Podczas swojej wędrówki spotkałam masę obściskujących się par. Na pierwszym stopniu o mało co się nie wywróciłam. Ta.. Ja i ta moja koordynacja ruchowa... Weszłam do mojego królestwa, wykonałam te same czynności co zawsze i rozpakowałam nową paczkę papierosów. Wyszłam na balkon i odpaliłam jednego. Uwielbiam zimę. Te pięknie oszronione drzewa. Nagle poczułam, jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii. Momentalnie cała się spięłam.
- Nie zimno Ci? - ten głos wszędzie rozpoznam.
- Teraz już nie. - na mojej twarzy zagościł nikły uśmiech. Jego głowa spoczęła na moim ramieniu, przez co zachichotałam, gdyż jego kruczoczarne włosy gilgotały mój policzek i nie ukrywajmy byłam już trochę pjana. - Mogę Cię o coś zapytać? - powiedziałam, gdy chłopak zabierał mi z ręki szluga, by po chwili się nim zaciągnąć.
- O co tylko chcesz.
- Czemu nie ma Perrie?
- Perrie?! Skąd ona Ci przyszła do głowy?
- No wiesz, jest sylwester. Rozpoczęcie nowego roku. To dla takich par. No wiesz romantycznie i w ogóle. Myślałam, że wy jesteście... - nie dokończyłam, bo mulat mi przerwał.
- Vic, ja już od dawna uważałem ten związek, za zakończony. My... my już...
- Perrie Edwards. - odparła moja dziewczyna uśmiechając się i ścisnęła jej dłoń.
- Zayn, bardzo dużo o tobie mówił. - powiedziała do dziewczyny, ale paczyła w tym czasie na mnie. W jej oczach widniał smutek, żal, a także zawiedzenie.
- Ooo.. naprawdę? Misiu! - powiedziała i znowu mnie pocałowała. Próbowałem ją jakoś odepchnąć, ale nie miałem jak. Gdy Pezz się już ode mnie oderwała zauważyłem szybko idącą Victorię w kierunku wyjścia.
- Vic... zaczekaj. - powiedziałem w pośpiechu i złapałem ją za rękę.
- Nie, muszę wracać już do domu. - odparła, a łzy już swobodnie płynęły po jej policzkach.
- Porozmawiajmy... - mruknąłem już do zamkniętych drzwi. Cholera! Zauważyłem już tylko biegnącego Niall'a do zapłakanej brunetki. Stałem w osłupieniu nie wiedząc do mam zrobić... Co ja najlepszego zrobiłem?! Po chwili Horan przekroczył próg domu.
- Chłopie nie wiem co zrobiłeś, ale napraw to. - powiedział i zniknął za drewnianą powłoką.
- Misiaczku, idziesz? - usłyszałam słodki głos Perrie. Czemu to nie jest Vic?
- Musimy porozmawiać.
- Akurat teraz? Dawno się nie widzieliśmy... - dotknęła mojego prawego ramienia. - Więc... - chyba chciała mnie pocałować, ale się odsunąłem.
- Właśnie dlatego musimy porozmawiać. - odpowiedziałem dość ostro. Chyba za ostro jak na ten etap rozmowy.
- Okey, więc mów.
- Nie tutaj. Chodźmy może na górę. - zaproponowałem, a dziewczyna przytaknęła. Ruszyliśmy dębowymi schodami. W głowie myślałem nad tym wszystkim. Jak to jej powiedzieć. Gdy już znaleźliśmy się przed moim pokojem, otworzyłem drzwi, a następnie ją przepuściłem. - Może usiądziesz? - zapytałem, a Pezz wykonała polecenie.
- Więc? Co jest takiego ważnego? - odparła niecierpliwiąc się.
- Więc... Perrie, chcę być z tobą szczery. Ostatnio się między nami trochę nie układało... Chyba nawet więcej niż trochę... Nie chcę owijać w bawełnę. Kochałem cię, to prawda. Ale to uczucie zaczęło wygasać dwa miesiące temu? Może wcześniej. Zaczęłaś wyjeżdżać, ja zacząłem wyjeżdżać. Nie miałem tak jak na przykład Liam, albo Louis. Że marzyłem o tym, aby wrócić do Londynu, aby się z tobą zobaczyć, przytulić, ponownie zasmakować twoich ust. Nie miałem takiej potrzeby. Nie musiałem patrzeć na twoje zdjęcie, bo za tobą tak bardzo tęskniłem, nie mogąc przez to spać. Nie wynajmowałem prywatnych samolotów, aby spotkać się z tobą tylko na godzinę, bo miałem tyle czasu. - Przypomniałem sobie, gdy El miała urodziny, a mieliśmy w jednym dniu dwa koncerty, a między nimi kilka godzin przerwy. Louis był do tego zdolny, by wrócić do Londynu z Madrytu, by ją spotkać i życzyć sto lat, a następnie pocałować. - Przecież prawie podczas naszych tras nie dzwoniliśmy do siebie. A jeśli już to "Cześć", "Cześć", "Przepraszam, ale mam próbę", albo "Jestem zajęty/ zajęta". I na koniec te "Kocham cię". Nie odczuwałaś czegoś takiego? - zatrzymałem się na trochę. Popatrzyłem się na blondynkę, która siedziała przede mną. Miała spuszczoną głowę. - Nie zauważyłaś tego? Pezz... - uniosła swoją twarz. W jej oczach zaczęły się tworzyć łzy.
- I co dopiero teraz mi to powiedziałeś?! - krzyknęła.
- A co wolałabyś, abym ukrywał to przez cały czas, że już nic do ciebie nie czuję, że cię nie kocham?! - przyznałem.
- Nie! Ale co powiesz, że to jeszcze moja wina?!
- Nasza! - poprawiłem ją. - To jest nasza wina.
- To przez nią?! Tak?!
- O co ci chodzi?
- To przez tą zasraną Victorię! Dlatego wybiegła cała zapłakana, bo zobaczyła jak się całujemy! A ty debil nie powiedziałeś jej, że masz dziewczynę!
- Bo nie mam.
- Dopiero teraz! - wysyczała. - Jesteś pieprzonym dupkiem, a ona suką... - nie dokończyła, bo jej zagrodziłem drogę.
- Nie waż się o niej tak mówić. - wycedziłem prosto przez zęby.
- Bo co? Bo co mi zrobisz?! - nic nie odpowiedziałem. - Jesteś sukinsynem, Zayn... Jesteście siebie warci. Dobrze, że byłam tylko z tobą dlatego, aby Little Mix zdobyło sławę. Jak to się mówi dzięki za przysługę. Pieprzenie ciebie było dla mnie przyjemnością. - odparła i wyszła trzaskając drzwiami. Chwyciłem pierwszą rzecz, która wpadła mi w ręce i rzuciłem nią o ścianę. Zajebiście, kurwa! Ciekawe co gorsze, to, że Victoria jest na mnie wściekła, czy to, że Perrie... a niech spieprza.
- No i oto cała historia. - powiedział, lekko spuszczając głowę. Przez to co powiedział stałam chwilę w osłupieniu. Jak on nie jest z tą blondyną, ani z brunetką, która okazała się jego siostrą, to o kim rozmawiał z Niall'em w przymierzalni? Z kim rozmawiał przez telefon i powiedział "Kocham Cię"? Patrzyłam na niego oczami pełnymi zdziwienia, które osiągnęły pewnie wielkości pięciozłotówek. Otrząsnęłam się z moich myśli wtedy, gdy jego zimna dłoń dotknęła mojego policzka wywołując tym lekkie dreszcze. Chciał coś powiedzieć, ale go wyprzedziłam.
- Powinniśmy już iść. - odparłam patrząc na osoby wychodzące z budynku.
- Nie, jeszcze chwilę. Fajnie się tutaj siedzi. - chwilę staliśmy w ciszy. - Victoria... - zaczął, ale nie skończył, bo przerwał mu krzyk ludzi.
- 10! 9!...
- Zayn, powinniśmy już iść... - odwróciłam się i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Nagle poczułam delikatny uścisk na moim nadgarstku. Zostałam gwałtownie odwrócona, a następnie przygwożdżona do pobliskiej ściany. Mój oddech momentalnie przyspieszył. Serce zaczęło bić w nienaturalnym tempie.
- 4! 3!...
- Zayn... co ty... - zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje, jego ciepłe usta przyległy do moich.
- Szczęśliwego Nowego Roku! - dobiegł mnie krzyk tłumu.
- Vic! Gdzie idziesz? - krzyknęła za mną Amy.
- Zapalić. - odparłam trochę, za ostro. Odtworzyłam drzwi na balkon, wcześniej zgarniając z szafki paczkę fajek. Wyciągnęłam jednego i odpaliłam. Zaciągnęłam się nikotyną. W tym samym momencie na balkon weszła blondynka.
- Co się stało? - zapytała.
- Nic. - odparłam, a dziewczyna popatrzyła na mnie jak na debila.
- Ej! Przecież widzę.
- Naprawdę nic się nie stało.
- A co tam trzymasz? - wskazała na moją rękę, w której ściskałam pomięty papierek.
- Kartkę. - odpowiedziałam ironicznie.
- To cię tak wkurzyło? To znowu On, tak? Co ci napisał?
- Tym razem radzi, żebym miała oczy dookoła głowy. - powiedziałam i zaciągnęłam się szlugiem.
- Kurwa. Idę po chłopaków. - odparła i tyle ją było widać. Nie chciało mi się z nią kłócić. I tak bym nic nie wskórała. W międzyczasie wypaliłam jednego papierosa i sięgnęłam po drugiego.
- Amy, o co chodzi?! - usłyszałam krzyk Niall'a, a po chwili ujrzałam całą resztę. - O co chodzi?! - powtórzył.
- Daj kartkę. - wyciągnęła dłoń. Od niechcenia ją podałam, a ona Horanowi.
- O to chodzi. - Blondyn rozwinął papier.
- Miej oczy dookoła głowy. T.S. - przeczytał na głos, na co wyciągnęłam trzeciego już szluga. - T.S.? Co to znaczy? Kto to jest?
- Tomasz Szymański. - odpowiedziałam natychmiast. - Albo bardziej wam znany Tom Szymański...
- Twój ojciec... - dokończył Harry.
- Tak. - westchnęłam.
- Jak... Kiedy... on... - Liam nie mógł się wysłowić.
- Nie wiem. - odparłam i wzięłam czwartego papierosa. Sekundę po tym ktoś wyrwał mi go oraz całą paczkę i zrzucił z balkonu.
- Kurwa! Co ty robisz?! - obróciłam się w stronę tej osoby.
- Trzy wystarczą. - powiedział Zayn, już chciałam coś powiedzieć, ale mnie uprzedził. - Nawet nie próbuj. - na jego słowa wywróciłam oczami i wyszłam z balkonu, a za mną cała reszta. Byłam nadzwyczaj spokojna, ale tylko na zewnątrz. W środku zżerały mnie uczucia takie jak lęk, strach, smutek i rozpacz. A wszystko ostatnio było dobrze. Nic się nie działo, żadnych sms-ów, ani listów, czy coś w tym stylu.
- Jak... Skąd on się dowiedział, że my tu jesteśmy? - zapytał Lou. Gdybym to ja wiedziała.
- Nie wiem, ale to jest już za wiele. - powiedziałam, po czym ruszyłam do szafy, z której wyciągnęłam walizkę. Zaczęłam pakować do niej ciuchy.
- Ja pierdole, co ty wyprawiasz?! - krzyknął Niall.
- Pakuje się? Nie widać? - blondyn momentalnie się przy mnie znalazł. Wyrwał torbę i rzucił w kąt.
- Mogę wiedzieć po co?! - zapytał. Cały czas powstrzymywałam swoje łzy. Nie chciałam, aby oni je widzieli.
- Wracam do domu. Nie będę was na to wszystko narażać. Nie wiem co może mu odpierdolić. - odparłam ruszając po walizkę.
- Victoria, o czym ty mówisz?! Nigdzie nie jedziesz! - powiedział Harry.
- Tak, jadę. Wy nie powinniście przez to wszystko przechodzić. Tutaj jest Eleanor. Ona jest w ciąży. Nie chcę, aby jej coś cię stało. Są twoje siostry Zayn, twoje Lou i Gemma. One nie są niczemu winne, tak samo wy. Wrócę do Polski, wynajmę sobie jakieś malutkie mieszkanie. Tak będzie najlepiej. Wszyscy będziecie bezpieczni.
- A pomyślałaś o sobie?! - zapytał Zayn.
- Ja nigdzie nie będę bezpieczna.
- Nie możesz ciągle uciekać.
- To powiedz mi co mam robić?! - nic nie odpowiedział.
- Kurwa, nigdzie nie jedziesz! - krzyknął Harry, po czym do mnie podszedł i chwycił twarz w dłonie. - Rozumiesz?!
- Harry, to ty nie rozumie...
- Jeśli wyjedziesz z nami koniec. - powiedział śmiertelnie poważnie.
- Żartujesz, prawda? - zapytałam. Uderzył w mój słaby punkt. Dokładnie wie, że nie mogę tego zrobić.
- Przykro mi ale nie.
- Harry, ale tak...
- Nie Vicky, tak nie będzie lepiej.
- Ale uwierz...
- Powiedziałem, jeśli wyjedziesz z nami koniec. - rozejrzałam się po pokoju. Wszyscy się w nas wpatrywali. Tylko Zayn miał głowę spuszczoną. Niall wiedział jaka jest prawda więc jego spojrzenie nie było pełne zdziwienia, jak u reszty. - Więc? - nic nie odpowiadając wybiegłam na balkon i przymknęłam drzwi. Muszę ochłonąć. Po chwili koło mnie ktoś stanął. Hazz.
- Czemu to powiedziałeś? - zapytałam, kiedy zauważyłam, że nikt nas nie usłyszy.
- Musiałem, inaczej byś wyjechała.
- Wiedziałeś, że nie mam wyboru. Że nie mogę , tobą zerwać! Wykorzystałeś to!
- Victoria, ja...
- Nic nie musiałeś! Nie możecie zrozumieć, że tak będzie lepiej?!
- Nie, nie możemy. To jest chore. Ty nie możesz wrócić do Polski. Tam będzie jeszcze gorzej. Nikogo dam nie znasz. Nikt nie będzie cię mógł obronić. Poza tym chcesz nas tutaj zostawić? Chłopaków, dziewczyny, mnie, Amy, Zayn'a? - na dźwięk ostatniego imienia moje nogi się momentalnie ugięły. - Nie możesz tam wrócić. Nie możesz nas zostawić. - odparł, a ja się w niego wtuliłam.
- Harry, to wszystko jest takie trudne. Ja się boję, że wam coś się stanie. - szepnęłam w zagłębienie nad obojczykiem. Coraz trudniej było mi złapać dech. Łzy zaczęły opuszczać moje oczy.
- Nie, płacz... - próbował mnie uspokoić. - Nic tobie, ani nam wszystkim się nie stanie.
- Nie wiesz do czego on jest zdolny.
- Mamy ochronę. Spokojnie.
- Spokojna będę wtedy, jak on będzie siedział za kratkami. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Chwile tak stałam, aż w końcu się uspokoiłam. - Dziękuję. - wyszeptałam.
- Nie ma za co kochanie. - zaśmiał się, za co wbiłam mu palce w żebra.
- A to za co?
- Za nic, słońce. - powiedziałam i wróciłam do środka. Wszyscy stali jeszcze w lekkim osłupieniu.
- Wszystko okey?
- Jesteście razem, prawda?
- Nigdzie nie jedziesz?
- Wszystko okey, tak jesteśmy razem. - zaczęłam, na co Hazz pocałował mnie we włosy. - I nigdzie nie jadę. - dokończyłam.
- Ja pierdole! Dzięki Bogu. - skomentował Lou.
- No to co? Idziemy jeść obiad? - zapytałam, w między czasie zmywając z twarzy rozmazany makijaż.
- Tak! - krzyknął Niall i tyle go było widać. Szybko pobiegliśmy do kuchni.
- Co się stało? Tak nagle zniknęłaś. - odparła Wal.
- Nie nic się nie stało.
- Pilnowałam tej zupy.
- Jeju dziękuję!
- Wydaję mi się, że jest już gotowa.
- Okey. - powiedziałam i odcedziłam makaron, który wcześniej ugotowałam.
- Niall! Rozłóż miski i łyżeczki! - krzyknęłam, a blondyn szybko chwycił potrzebne rzeczy i pobiegł je dać na odpowiednie miejsca.
- Tylko uważaj! - do rąk wzięłam pełną miskę makaronu i postawiłam na środku.
- Zawołajcie wszystkich. - odparłam i wróciłam do kuchni po rosół. Gdy powróciłam do jadalni zauważyłam, iż wszyscy zajęli swoje miejsca, nawet Luke. - Smacznego. - i obecni zaczęli jeść posiłek. Po jakiś 30 minutach wszystkie talerze były puste. W między czasie usłyszałam pełno pochwał.
- Victoria! Idziemy się szykować! - krzyknęła Amy.
- Już?! Przecież jest jeszcze wcześnie...
- Tak, masz rację, ale przy tobie będzie najwięcej roboty.
- Niby czemu? Wystarczy tylko, że...
- Nie wykręcaj się. Będziesz wyglądać jak bóstwo.
- Amy, nie...
- Nawet nie próbuj.
- No dobra to gdzie idziemy?
- Do ciebie. Czekaj chwilę. Niall? - zwróciła się do blondyna. - Wszystko jest w twoim pokoju?
- Tak, tak.
- A kiedy przyjdziesz?
- Jak zjem jeszcze drugą porcję. - odpowiedział. Po co on ma przychodzić?!
- Okey, tylko się pospiesz, bo to się nie robi tak chop siup.
- Dobra, dobra. - i zaczął jeść rosół.
- Uwaga! Wszystkie dziewczyny, jak umyją się przychodzą do pokoju Niall'a! - krzyknęła Amy.
- Okey! - krzyknęły chórem, a my ruszyłyśmy do mojego pokoju.
- Najpierw umyj włosy. Ja poszukam sukienki, którą dostałaś od Zayn'a.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale.
- No dobra, dobra. - mruknęłam i wzięłam czarną bieliznę na przebranie, po czym ruszyłam do łazienki. Po jakiś 45 minutach wyszłam, już w pełni czysta. Zdążyłam nawet wysuszyć włosy.
- Gotowa? - zapytała blondynka.
- Tak.
- Okey, a więc idziemy. - chwyciła moją rękę i wyciągnęła z pomieszczenia.
- Jak przekonałaś Niall'a, aby udostępnił nam swój pokój?
- Chciał być po prostu miły. Ma większą sypialnię i tak jakoś...
- Ta. Jasne. - zachichotałam.
- Oh, przestań. - Stanęłyśmy pod "azylem" Horan'a, po czym weszłyśmy do środka. I zgon. Było chyba jeszcze gorzej, jak przygotowywałyśmy się na Wigilię.
- Jesteśmy! - oznajmiła Black. Na fotelu zobaczyłam blondyna, który siedział obrócony do mnie plecami.
- Horanku, zastanawia mnie co ty tut... Ale masz zajebiste włosy! - krzyknęłam na cały głos, gdy obrócił się do mnie przodem.
- Co nie?
- Kiedy ty to zrobiłeś?!
- Wtedy, kiedy się myłaś. Amy szybko przeleciała farbą, potem umyła i wysuszyła.
- O mój Boże! Ty będziesz mieć takie cały czas?!
- Nie, nie. - zaśmiał się. - To jest zmywalna farba. Po jakimś jednym myciu się wypłucze.
- Amy! Ja też takie chcę!
- Nie.
- Ale czemu?
- Bo nie. Siadaj. - wskazała na krzesło przed lustrem. Posłusznie wykonałam jej polecenie.
- Kiedy ty sobie wymyśliłeś? - zapytałam blondyna... nie, raczej fioletowowłosego.
- Ej! Jest sylwester. Jak szaleć, to szaleć. - zachichotał.
- Koniec gadania! - krzyknęła Amanda i zaczęła prostować mi włosy.
- Gotowe! - oznajmiła po jakimś czasie.
- Wow! - skomentowałam, kiedy spojrzałam w lustro.
- Wiem, jestem mistrzynią. - przechwalała się, a ja z desperaty pokręciłam głową.
- Amy, mam do ciebie wielką prośbę.
- No słucham, kochanie.
- Ten... dywan... no wiesz... musi on być?
- Tak! Oczywiście, że tak! Masz osiemnastkę i musisz ją zapamiętać!
- Ale Amy...
- Nie masz nic do gadania. - przerwała rozmowę.
- Która jest godzina?
- O mój Boże! Jest 17.45! Zaraz będą przychodzić goście, a nie wiem czy Harry się już ubrał!
- Am, a ty?
- Ja muszę założyć tylko sukienkę. Idź do swojego pokoju. Na łóżku masz wszystko przygotowane. Jak się przebierzesz siedź tam i nie wychodź! Tylko błagam cię, nie ubrudź się! - powiedziała i wybiegła z pokoju, a ja ruszyłam do swojego. Rzeczywiście na pościeli leżała sukienka, buty oraz bransoletka. Wszystko to, co Zayn kupił mi na mikołajki. Po 20 minutach byłam gotowa. Stanęłam przed lustrem. Wyglądałam całkiem nieźle. Nagle do pomieszczenia ktoś wpadł.
- Victoria, jesteś got... O wow! - krzyknął Harry.
- Coś źle? - zapytałam i zaczęłam się przeglądać, czy abym się gdzieś nie ubrudziła.
- Nie, nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tylko, wyglądasz. Wow!
- Dziękuję. - powiedziałam, czując się, że się rumienię. Hzza też wyglądał zabójczo. Miał na sobie czarny garnitur, tego samego koloru muszkę oraz białą koszulę. Jego włosy, które zazwyczaj były ułożone na bok, dziś unosiły się do góry. - Ty też wyglądasz niczego sobie. - zachichotałam.
- No ja myślę. Amy mówi, że za chwile mamy iść.
- O jeju. To będzie jakiś koszmar. - zaczęłam zarzekać.
- Ej, nie będzie tak źle, w końcu idziesz razem ze mną. - powiedział, na co go uderzyłam w ramię. W tym momencie w całym pokoju rozbrzmiał dźwięk przychodzącego Sms-a. Loczek wyciągnął swojego iPhone'a.
- Amanda dała znak. - powiedział, wyciągnąwszy ramię w moją stronę, gdzie umieściłam swoją rękę. - Damy radę. - szepnął mi do ucha. Wyszliśmy z pokoju. Przed wejściem na schody stali Louis z Eleanor.
- O jeju, jak ślicznie wyglądasz. - odparła El.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Gotowa?
- Powiedzmy...
- Uwaga, uwaga! - usłyszałam głos Luka. - Jesteście gotowi na imprezę? - zapytał, a odpowiedział mu krzyk tłumu. O jeju jak dużo ludzi!
- Okey, a więc chciałabym wam zaprezentować dzisiejszych solenizantów ze swoimi partnerami. - powiedziała Amy, na co wywróciłam oczami. - Najpierw Louis Tomlinson ze swoją dziewczyną Eleanor Calder. - odparła. Chciało mi się z niej śmiać. Wczuła się w rolę mówcy. - Następnie Victoria Szymańska ze swoim chłopakiem Harry'm Styles'em. - powiedziała. Ja wraz z Hazzą zaczęłam stąpać po czerwonym dywanie. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Było bardzo dużo ludzi. Oczywiście wszystkich nie znałam. Rozpoznałam parę znanych mi osób. Razem doszliśmy do miejsca, gdzie stali przyszli rodzice. Louis wziął mikrofon od blondynki.
- A więc na wstępie chciałbym podziękować naszym przyjaciołom i rodzinie za przygotowanie tego przyjęcia. Jesteście niesamowici. Victoria, dzisiaj twoje osiemnaste urodziny. Party hard! Mam nadzieję, że je zapamiętasz do końca życia, bo byśmy bardzo to chcieli. - powiedział, na co się do niego przytuliłam.
- Dziękuję. - szepnęłam mu do ucha, a on poczochrał mi włosy.
- Ej! Układałam je przez 40 minut! - usłyszałam krzyk Black, na co się zaśmiałam.
- No więc, chyba tyle ode mnie. Chcesz coś dodać Vicky?
- Powiedziałeś już wszystko. - odparłam.
- A więc to by było na tyle. Pozostaje nam tylko życzyć wam szalonej zabawy! - krzyknął, a po tych słowach Lukas puścił muzykę. Wraz z Harrym opuściłam niewielki podest.
- Victoria! - rozglądnęłam się dookoła. Kto to?! W tym momencie przede mną wyrosła postać mojego blond włosego kolegi.
- Chris! - powiedziałam i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- No powiem ci, że wyglądasz zajebiście. - skomentował, gdy się od niego oderwałam.
- No ty też całkiem, całkiem.
- Specjalnie się dla ciebie tak wyszykowałem. - odpowiedział, a w tej samej chwili usłyszałam chrząknięcie koło mojego boku.
- Może nas przedstawisz? - zapytał Hazza.
- A no tak. To jest Harry, mój chłopak, a to Chris, kolega z klasy. - powiedziałam, a chłopaki uścisnęli sobie dłonie. Uf. Jak formalnie.
- Wszystko okey z dojazdem?
- Vicky...
- Miałeś jakieś problemy? - wpadłam w słowotok.
- Ej. Spokojnie. Wszystko okey. No więc. - wyciągnął mały pakuneczek. - Chciałbym ci życzyć wszystkiego, wszystkiego najlepszego. Aby uśmiech gościł na twojej twarzy, abyś była zawsze szczęśliwa, abyś spełniła swoje najskrytsze marzenia. Miłości chyba nie muszę życzyć, bo już znalazłaś. - wskazał na Harrego. - No co mogę więcej powiedzieć? Wszystkiego najlepszego! - odparł i jeszcze raz mnie przytulił, po czym wręczył mi prezent.
- Oj Chris, nie musiałeś...
- Daj spokój chciałem sprawić ci przy...
- Victoria! - kolejny raz?! Zaczęłam szukać nadawcę tych słów. Nagle wśród ludzi zauważyłam...
- Alice! - podbiegłam w jej stronę i się przytuliłam. - Wyglądasz prześlicznie! - Ubrana była w złoto-czarną sukienkę oraz kremowe czółenka. Włosy miała spięte w bardzo pięknego kucyka, z którego opadały lekkie loki.
- Ja? Ty chyba sobie żartujesz! To ty tutaj jesteś chyba najładniejsza!
- Ta. Jasne. Chodź poznasz kogoś. - powiedziałam i pociągnęłam ją na miejsce z którego wcześniej się udałam. - A więc to jest Chris, mój kolega ze szkoły, a to Harry, mój chłopak. - powiedziałam powtarzając tę samą formułę. Razem z Christopher'em podali sobie ręce, a Styles ucałował jej dłoń. Oczy Hazzy cały czas się świeciły czystym szmaragdowym kolorem.
- Miło mi. - odpowiedziała Al, uśmiechając się. Alice po tym wykonała tę samą czynność co blondyn, przed chwilą.
- Okey, my na chwilę idziemy. Zaraz wracamy. - odparłam i pociągnęłam loczka do miejsca przeznaczonego, gdzie mogę odłożyć prezenty.
- Masz bardzo śliczną koleżankę. - szepnął mój towarzysz do ucha, na co się zaśmiałam.
- Spodobała ci się? Ej! Bo będę zazdrosna. - zaśmiałam się. - Chodź idziemy po prezent dla Lou. - powiedziałam i chwyciłam go za rękę, ciągnąc do jego pokoju. Chłopak wygrzebał z szafy małe pudełko i ruszyliśmy z powrotem na dół. Odnaleźliśmy go w tłumie i podeszliśmy.
- Lou wszystkiego najlepszego. Zdrowia, szczęścia z El i waszym małym bobaskiem. A! I od razu mówię, że ten prezent to jego pomysł. - zaśmiałam się przytulając go.
- Dzięki młoda. Życzenia ci złożę, jak będę miał prezent, ale to muszę iść na górę. - powiedział po czym oddałam go w ręce Hazzy. - Jak już tak zachwalacie ten prezent to co jest w środku?
- Otwórz, to zobaczysz.
- Już się boję. - oznajmił i zaczął rozrywać biały papier. Gdy już uporał się z rozpakowywaniem, na jego twarzy pojawił się wielki ''banan''.
- Harry stwierdził, że jak nie umiesz korzystać z kondonów, to ci kupi dużo, żebyś się w końcu nauczył. - zachichotałam na równo z niebieskookim.
- Haha... Dzięki stary. - powiedział, po czym przybili sobie ręce.
- Zapomniałam telefonu z pokoju. Jak coś to idę po niego. - powiedziałam lokowatemu na ucho, po czym udałam się schodami na górę. Weszłam do mojego pokoju, w którym panowały egipskie ciemności. Chciałam zaświecić światło, lecz ktoś chwycił mój nadgarstek. Już otwierałam usta, aby zacząć krzyczeć, ale nieznajomy wyprzedził moje ruchy zakrywając moje wargi drugą ręką. Strach mnie sparaliżował, przez co nie mogłam się ruszyć. Czułam oddech tej osoby na swoim karku i jak przenosi ją w okolice mojego lewego ucha.
- Cześć piękna. Tom nie mówił, że jesteś taka ładna. - na dźwięk jego imienia, cała się spięłam. - Spokojnie. Ja jestem tu tylko po to by przekazać wieści. Dowiedzieliśmy się, że chcesz wyjechać. Jeśli zdecydujesz się jednak zostać, będziemy bardzo zadowoleni, ale jeśli zdecydujesz się wyjechać będziemy zmuszeni zrobić krzywdę twoim przyjaciołom. A tego raczej nie chcesz. Na pierwszy ogień pójdzie mulat, potem może ta brunetka, podobno jest w ciąży. Co ty na to? - Zayn i Eleanor. Przełknęłam głośno ślinę. - Na nich chyba najbardziej ci zależy. Rozumiesz?!
- Zostawcie ich w spokoju. - szepnęłam błagalnie. - Oni nie są niczemu winni.
- To już zależy od ciebie słońce. - jego zimna dłoń wylądowała na moim policzku, wywołując dreszcze na kręgosłupie. - Niestety musimy się już rozstać. Spróbuj tylko komuś o tym pisnąć, a nie ręczę za siebie. - niech on stąd idzie... Jego dłoń ponownie znalazła się na moich ustach, uniemożliwiając powiedzenia czegokolwiek. - Wiesz, gdybym mógł to bym cię przeleciał. Tu i teraz. - przygryzł płatek mojego ucha. Czułam, że łza spłynęła po moim policzku. - Ale niestety nie mogę... Ale mam nadzieję, że to się kiedyś stanie. - powiedział ostatni raz, po czym wyszedł z pokoju. Szybko wyciągnęłam dłoń przed siebie, odszukawszy włącznik światła, nacisnęłam go. Cała w stresie zaczęłam przeglądać pokój. Na szczęście nikogo nie znalazłam. Podeszłam do łóżka i chwyciłam ten nieszczęsny telefon. Moje serce cały czas biło przyspieszonym rytmem. Nie mogłam się jeszcze uspokoić. Cały czas myślałam o tym, o czym on mówił. Skąd oni to wszystko wiedzieli. Jeszcze jak wspomniał o Zayn'ie... Postanowiłam wyjść z pokoju. Cały czas czułam jakby ktoś mnie obserwował. Już po raz drugi zaczęłam schodzić po czerwonym dywanie. Zaczęłam rozglądać się po całym salonie, na który miałam widok. Jeden z mężczyzn na tej sali to ON. Nie wiem jak to się wszystko stało. Ledwo się odwróciłam, a już ktoś wisiał na mojej szyi.
- Młoda. Szczęścia, szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia. Oczywiście z naszym Harrym. Wszystkiego najlepszego i pamiętaj co ci mówiłem na wigilii. - zaśmiał się razem ze mną na to wspomnienie. Na wspomnianej wcześniej wigilii Lou tłumaczył mi, że trójkąty są fajne. - Może El coś ci dopowie, bo ja już nie wiem. - powiedział i dosunął się ode mnie.
- Kochana życzę Ci szczęścia i miłości z Harrym, bo to najważniejsze. - powiedziała po czym przytuliła mnie. - A to masz od nas. - wręczyła mi jakiś pakunek.
- Dziękuję. Nie...
- I znowu zaczyna. - zamarudził Tommo.
- Torri! - krzyknęła Amanda? Odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę. I zaczęła się seria życzeń. Po niej byli Niall, Liam, Gemma, Danielle, Wal, Don, Harry i Zayn. Zastanawiało mnie jedno, dlaczego Zayn powiedział ze śmiechem "Mam nadzieję, że ty nie utoniesz.", gdy wręczał mi prezent. Chciałam od razu zobaczyć co w nim jest, ale mi zabronił. Mówił abym otworzyła, to jutro.
- Mogę chociaż zerknąć?
- Przykro mi ale nie. - odpowiedział, po czym zaczął odchodzić. Szybko chwyciłam pakunek i chciałam otworzyć.
- Ej! Mówiłem, że jutro! - zaśmiał się mulat, a ja ze smutkiem na twarzy odłożyłam prezent. Ruszyłam w stronę naszego małego ''baru''. Akurat siedziała przy nim Alice, sącząc powoli jakiegoś drinka. Zamówiłam sobie coś słabego na rozgrzewkę.
- Co u ciebie? - zapytałam.
- Nic ciekawego. - odpowiedziała. - Jak tam urodziny?
- No dobrze. - zaśmiałam się. - Podoba ci się?
- Ty żartujesz, prawda? Poznałam tutaj więcej sławnych osób, niż gdybym była nie wiadomo kim.
- No przynajmniej jeden plus. - uśmiechnęłam się. Rozmowa się jakoś toczyła. Później poprosiłam o whisky z lodem, którą wypiłam duszkiem. Postanowiłam, że pójdę się przejść, bo już dupa mnie bolała od tego siedzenia. Szłam w stronę przekąsek, ale ktoś zagrodził mi drogę.
- Kochanie. Zatańczysz? - zapytał loczek.
- Oczywiście. - pociągnął mnie na środek parkietu i tańczyliśmy wolnego. Ja to mam szczęście do tej muzyki. Mam dość słabą głowę, więc byłam już trochę pijana. - Harry muszę Ci coś powiedzieć.
- Słucham. - wspięłam się na palce, by dosięgnąć jego ucha, co nie było konieczne, gdyż muzyka była na tyle głośna, że nikt nie dał by rady nas podsłuchać.
- Alice jest wolna. - zachichotałam.
- Fajnie wiedzieć. - powiedział mało entuzjastycznie.
- Nie podoba Ci się?
- Co to za różnica?
- No... Jest.
- Niby jaka? Widziałaś jak oni patrzą na siebie?
- Kto?
- Chris i Alice.
- Normalnie?
- Ta, jasne. Widać, że się sobie spodobali. Cały czas na siebie zerkają. Poza tym jesteśmy razem, kochanie. - odpowiedział, a ja zachichotałam.
- Hazz, proszę cię przemyśl to.
- Nie ma co.
- A mi wmawiacie, że kocham Zayn'a. - zaczęłam narzekać.
- Bo ty go kochasz i on ciebie też. - Jasne. może jeszcze frytki do tego?
- A ona może ciebie pokochać. - chłopak chciał coś powiedzieć, ale przeszkodziła mu nasza para głodomorów.
- Odbijamy. - powiedział Irlandczyk i już byłam w jego ramionach. Zaczęliśmy się kołysać w rytm kolejnej wolnej muzyki. Co ten Luke się tak uwziął, że cały czas ją puszcza? - Dowiedziałem się, że dzisiaj rano robiłaś małe porządki w pokoju Zayn'a. - powiedział wprost do mojego ucha. Jakie porządki? W pokoju Zayn'a?
- Niall o czym ty mówisz? - zapytałam lekko się dziwiąc.
- Czemu szukałaś żyletek? Coś się stało? - jego ton głosu momentalnie się zmienił na bardzo opiekuńczy, ale także pouczający.
- Niall... ja... po prostu... - zaczęłam się jąkać. - Ja tego potrzebuję. W trudnych sytuacjach... Ja nie mogę o tym tak nagle zapomnieć...
- Victoria, czy ty siebie słyszysz?! To są jakieś żarty, prawda? - nie odpowiedziałam nic. Chyba nie tego oczekiwał. - Ty mówisz na serio?! - w tym momencie piosenka się skończyła. Szybko wyswobodziłam się z dość lekkiego uścisku Niall'a i zaczęłam się kierować w inną stronę. Chciałam od tego wszystkiego uciec. Gdzieś sobie spokojnie usiąść i nic nie robić. Najlepiej zasnąć i o wszystkim zapomnieć. Po może kilku sekundach poczułam jak ktoś delikatnie chwyta mój nadgarstek.
- Musimy porozmawiać. - usłyszałam dość ostry głos Horana. Zaczął prowadzić nas między ludźmi. To wszystko jest trudne... Wiem. Ale oni muszą to kiedyś zrozumieć... Ja... Ja chyba nigdy nie przestanę tego robić. Chyba czas najwyższy się z tym pogodzić. Po kilku minutowej drodze zauważyłam, że jesteśmy w jakiejś sypialni.
- Usiądź. - odparł chłopak, wskazując na łóżko, które stało na środku pomieszczenia. Posłusznie wykonałam jego polecenie. Blondyn dokładnie przede mną zaczął chodzić tam i z powrotem, widocznie nad czymś myśląc. W pewnym momencie chłopak przestał. Stanął i tak po prostu zaczął się na mnie patrzeć.
- Więc? - zaczęłam, aby zachęcić go do jakiejkolwiek rozmowy.
- Dobra. Zacznijmy od początku. Czemu szukałaś żyletek?
- Niall, a po co można szukać żyletek? - lekko zadrwiłam.
- Pytam się czemu? - naciskał.
- Kurwa, bo potrzebowałam!
- Ale po co ci to?
- Bo krew, która opuszcza moje ciało mnie uspokaja. Wtedy jest jakoś lepiej, jak jest wszystko łatwiejsze.
- Wtedy kiedy istnieje prawdopodobieństwo, że może ci się coś stać?! Że możesz nawet umrzeć?!
- I tak nie powinnam żyć! Jestem nic nie wartą osobą!
- Victoria co cię...
- Ja już mam wszystkiego dosyć. - czułam, że łzy zaczęły powoli spływać po moich policzkach. Ten cały czas, jak bałam się i wkurzałam, kumulowałam wszystkie emocje, które teraz po prostu "wybuchły". - Niall, zrozum wszystkiego. Swojej zasranej przeszłości, Zayn'a do którego nie wiem co czuję, a wy to jeszcze pogarszacie, mojego ojca, który nie wiadomo po co mnie szuka, jakiegoś pieprzonego zioma, który... - i w tym momencie przerwałam. A co jeśli ON nas podsłuchuje?
- Co?! - zdziwił się. - Jakiego zioma?
- Żadnego. - odpowiedziałam natychmiast.
- Victoria, jakiego? - powtórzył, a ja westchnęłam.
- Poszłam do pokoju, w którym był jakiś koleś od Tom'a. Dowiedział się, że chce wyjechać i powiedział, że jak to zrobię to zrobi coś Zayn'owi... - załkałam. - Potem Eleanor, bo jest w ciąży, a następnie wszystkich, których znam. - i już cała się rozkleiłam. - Niall on powiedział, że jak komuś pisnę o tym słowo to nie ręczy za siebie. - Horan momentalnie się przy mnie zjawił. Kucnął, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję.
- Nie płacz...
- Dlatego potrzebuję tych cholernych żyletek! Nienawidzę Zayn'a, że mi je zabrał! Czemu on to zrobił! On nie miał prawa!
- Spokojnie. Dobrze zrobił... Nigdy nie pozwolę, żebyś zrobiła sobie jakąkolwiek krzywdę. Jesteś dla mnie jak młodsza siostra, którą muszę się opiekować. Poza tym jeśli krzywdzisz siebie, krzywdzisz nas wszystkich. To jest jak reakcja łańcuchowa. Pomyśl o Amy, jak ona by to zniosła... Twojego ojca za niedługo złapią i będzie po sprawie. - mówił delikatnym głosem.
- Niall... ja... ja dziękuję i przepraszam. Za wszystko. Zachowałam się jak idiotka. - oderwałam się od niego.
- Nigdy tak nie mów. - chłopak zaczął wycierać moje policzki oraz kąciki oczu. - Jesteś dla nas wszystkich prawdziwą i wspaniałą przyjaciółką. Chcesz nas jej pozbawić? Nie możesz... Zapomnij o wszystkim co złe i ciesz się sylwestrem i swoimi urodzinami. - lekko się uśmiechnął, a ja razem z nim. Dam radę. Jestem ślina.
- Dziękuję, jesteś wspaniały.
- No i od tego są przyjaciele. A teraz idź się troszeczkę przemyj, bo wyglądasz jak jakieś zombie.
- Odezwał się teletubiś. - odgryzłam się.
- Ja ci dam teletubiś! - krzyknął, a ja szybko udałam się do łazienki. Dopiero w środku zauważyłam w czyjej sypialni jesteśmy. Amanda. Po paru minutach wyglądałam już całkiem dobrze.
- A teraz idziemy się bawić i zapominamy o wszystkim! - oznajmił Niall. Pociągnął mnie za rękę i już po chwili byliśmy przy "barku".
- Idę po resztę. - oznajmił i od razu zniknął.
- Poproszę... - Ile nas będzie?! 1..3..5..6..8.. - A może być dziewięć czegoś mocniejszego. - dodałam.
- Jasne. - odpowiedział, nawet przystojny chłopak.
- Jesteśmy. - odparł Niall, który się już zjawił.
- Co robimy? - zaciekawił się Lou.
- Jak to co? Pijemy! - krzyknął Horan, a wszyscy go poparli i zaczęły się nasze "małe" kolejeczki.
***
Siedzieliśmy już tam jakieś 2 godziny. Oczywiście w między czasie jacyś nieznani mi mężczyźni wyrwali mnie do tańca. Nie myślałam już nad niczym. Jak bawić się to bawić. Wszyscy obecni mimo tak dużego picia, byli w pełni świadomi wszystkiego. Louis zamówił następną kolejkę.
- Wznoszę toast, za naszą zajebistą przyjaciółkę - Victorię.
- Dzięki Lou. - zaśmiałam się.
- Przerwa. - oznajmił w pewnym momencie Horan, a wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata.
- No Niall, co ty....
- Od jedzenia, musi być więcej miejsca na wódkę. - wszyscy się zaśmiali. Po wypiciu kieliszka wódki, spojrzałam na wyświetlacz mojego białego iPhone'a. 23.34. Za niedługo północ. - uświadomiłam sobie w myślach.
- Ludzie, idę zapalić. - oznajmiłam, a reszta przytaknęła głową.
- Tylko wróć na sztuczne ognie, bo będą zarąbiste! - krzyknął Lou, na co się uśmiechnęłam. On jest na prawdę dziwnym gościem. Powolnym krokiem ruszyłam ku górze. Moim celem był mój pokój, a dokładniej balkon. Podczas swojej wędrówki spotkałam masę obściskujących się par. Na pierwszym stopniu o mało co się nie wywróciłam. Ta.. Ja i ta moja koordynacja ruchowa... Weszłam do mojego królestwa, wykonałam te same czynności co zawsze i rozpakowałam nową paczkę papierosów. Wyszłam na balkon i odpaliłam jednego. Uwielbiam zimę. Te pięknie oszronione drzewa. Nagle poczułam, jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii. Momentalnie cała się spięłam.
- Nie zimno Ci? - ten głos wszędzie rozpoznam.
- Teraz już nie. - na mojej twarzy zagościł nikły uśmiech. Jego głowa spoczęła na moim ramieniu, przez co zachichotałam, gdyż jego kruczoczarne włosy gilgotały mój policzek i nie ukrywajmy byłam już trochę pjana. - Mogę Cię o coś zapytać? - powiedziałam, gdy chłopak zabierał mi z ręki szluga, by po chwili się nim zaciągnąć.
- O co tylko chcesz.
- Czemu nie ma Perrie?
- Perrie?! Skąd ona Ci przyszła do głowy?
- No wiesz, jest sylwester. Rozpoczęcie nowego roku. To dla takich par. No wiesz romantycznie i w ogóle. Myślałam, że wy jesteście... - nie dokończyłam, bo mulat mi przerwał.
- Vic, ja już od dawna uważałem ten związek, za zakończony. My... my już...
## Retrospekcja ##
*** Oczami Zayn'a ***
- Zayn, bardzo dużo o tobie mówił. - powiedziała do dziewczyny, ale paczyła w tym czasie na mnie. W jej oczach widniał smutek, żal, a także zawiedzenie.
- Ooo.. naprawdę? Misiu! - powiedziała i znowu mnie pocałowała. Próbowałem ją jakoś odepchnąć, ale nie miałem jak. Gdy Pezz się już ode mnie oderwała zauważyłem szybko idącą Victorię w kierunku wyjścia.
- Vic... zaczekaj. - powiedziałem w pośpiechu i złapałem ją za rękę.
- Nie, muszę wracać już do domu. - odparła, a łzy już swobodnie płynęły po jej policzkach.
- Porozmawiajmy... - mruknąłem już do zamkniętych drzwi. Cholera! Zauważyłem już tylko biegnącego Niall'a do zapłakanej brunetki. Stałem w osłupieniu nie wiedząc do mam zrobić... Co ja najlepszego zrobiłem?! Po chwili Horan przekroczył próg domu.
- Chłopie nie wiem co zrobiłeś, ale napraw to. - powiedział i zniknął za drewnianą powłoką.
- Misiaczku, idziesz? - usłyszałam słodki głos Perrie. Czemu to nie jest Vic?
- Musimy porozmawiać.
- Akurat teraz? Dawno się nie widzieliśmy... - dotknęła mojego prawego ramienia. - Więc... - chyba chciała mnie pocałować, ale się odsunąłem.
- Właśnie dlatego musimy porozmawiać. - odpowiedziałem dość ostro. Chyba za ostro jak na ten etap rozmowy.
- Okey, więc mów.
- Nie tutaj. Chodźmy może na górę. - zaproponowałem, a dziewczyna przytaknęła. Ruszyliśmy dębowymi schodami. W głowie myślałem nad tym wszystkim. Jak to jej powiedzieć. Gdy już znaleźliśmy się przed moim pokojem, otworzyłem drzwi, a następnie ją przepuściłem. - Może usiądziesz? - zapytałem, a Pezz wykonała polecenie.
- Więc? Co jest takiego ważnego? - odparła niecierpliwiąc się.
- Więc... Perrie, chcę być z tobą szczery. Ostatnio się między nami trochę nie układało... Chyba nawet więcej niż trochę... Nie chcę owijać w bawełnę. Kochałem cię, to prawda. Ale to uczucie zaczęło wygasać dwa miesiące temu? Może wcześniej. Zaczęłaś wyjeżdżać, ja zacząłem wyjeżdżać. Nie miałem tak jak na przykład Liam, albo Louis. Że marzyłem o tym, aby wrócić do Londynu, aby się z tobą zobaczyć, przytulić, ponownie zasmakować twoich ust. Nie miałem takiej potrzeby. Nie musiałem patrzeć na twoje zdjęcie, bo za tobą tak bardzo tęskniłem, nie mogąc przez to spać. Nie wynajmowałem prywatnych samolotów, aby spotkać się z tobą tylko na godzinę, bo miałem tyle czasu. - Przypomniałem sobie, gdy El miała urodziny, a mieliśmy w jednym dniu dwa koncerty, a między nimi kilka godzin przerwy. Louis był do tego zdolny, by wrócić do Londynu z Madrytu, by ją spotkać i życzyć sto lat, a następnie pocałować. - Przecież prawie podczas naszych tras nie dzwoniliśmy do siebie. A jeśli już to "Cześć", "Cześć", "Przepraszam, ale mam próbę", albo "Jestem zajęty/ zajęta". I na koniec te "Kocham cię". Nie odczuwałaś czegoś takiego? - zatrzymałem się na trochę. Popatrzyłem się na blondynkę, która siedziała przede mną. Miała spuszczoną głowę. - Nie zauważyłaś tego? Pezz... - uniosła swoją twarz. W jej oczach zaczęły się tworzyć łzy.
- I co dopiero teraz mi to powiedziałeś?! - krzyknęła.
- A co wolałabyś, abym ukrywał to przez cały czas, że już nic do ciebie nie czuję, że cię nie kocham?! - przyznałem.
- Nie! Ale co powiesz, że to jeszcze moja wina?!
- Nasza! - poprawiłem ją. - To jest nasza wina.
- To przez nią?! Tak?!
- O co ci chodzi?
- To przez tą zasraną Victorię! Dlatego wybiegła cała zapłakana, bo zobaczyła jak się całujemy! A ty debil nie powiedziałeś jej, że masz dziewczynę!
- Bo nie mam.
- Dopiero teraz! - wysyczała. - Jesteś pieprzonym dupkiem, a ona suką... - nie dokończyła, bo jej zagrodziłem drogę.
- Nie waż się o niej tak mówić. - wycedziłem prosto przez zęby.
- Bo co? Bo co mi zrobisz?! - nic nie odpowiedziałem. - Jesteś sukinsynem, Zayn... Jesteście siebie warci. Dobrze, że byłam tylko z tobą dlatego, aby Little Mix zdobyło sławę. Jak to się mówi dzięki za przysługę. Pieprzenie ciebie było dla mnie przyjemnością. - odparła i wyszła trzaskając drzwiami. Chwyciłem pierwszą rzecz, która wpadła mi w ręce i rzuciłem nią o ścianę. Zajebiście, kurwa! Ciekawe co gorsze, to, że Victoria jest na mnie wściekła, czy to, że Perrie... a niech spieprza.
*** Koniec oczami Zayn'a ***
## Koniec retrospekcji ##
- No i oto cała historia. - powiedział, lekko spuszczając głowę. Przez to co powiedział stałam chwilę w osłupieniu. Jak on nie jest z tą blondyną, ani z brunetką, która okazała się jego siostrą, to o kim rozmawiał z Niall'em w przymierzalni? Z kim rozmawiał przez telefon i powiedział "Kocham Cię"? Patrzyłam na niego oczami pełnymi zdziwienia, które osiągnęły pewnie wielkości pięciozłotówek. Otrząsnęłam się z moich myśli wtedy, gdy jego zimna dłoń dotknęła mojego policzka wywołując tym lekkie dreszcze. Chciał coś powiedzieć, ale go wyprzedziłam.
- Powinniśmy już iść. - odparłam patrząc na osoby wychodzące z budynku.
- Nie, jeszcze chwilę. Fajnie się tutaj siedzi. - chwilę staliśmy w ciszy. - Victoria... - zaczął, ale nie skończył, bo przerwał mu krzyk ludzi.
- 10! 9!...
- Zayn, powinniśmy już iść... - odwróciłam się i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Nagle poczułam delikatny uścisk na moim nadgarstku. Zostałam gwałtownie odwrócona, a następnie przygwożdżona do pobliskiej ściany. Mój oddech momentalnie przyspieszył. Serce zaczęło bić w nienaturalnym tempie.
- 4! 3!...
- Zayn... co ty... - zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje, jego ciepłe usta przyległy do moich.
- Szczęśliwego Nowego Roku! - dobiegł mnie krzyk tłumu.
________________________________________________________________________
No i mamy 51 ^^ Specjalnie dla Was ten rozdział jest taaaaaki długi :-) Mamy nadzieję, że Wam się podoba. Trochę się wyjaśniło, a nawet więcej niż trochę :D W tym rozdziale jest wszystko... Tom... Zayn i Victoria... Trochę Amy... Nawet Perrie :) No okey... teraz Was zachęcamy do KOMENTOWANIA!!!!!!! BARDZO NAM ZALEŻY !!!!! Pozdrawiamy ;****
MOŻE Z RACJI TEGO, ŻE WSPÓLNIE PRZEKROCZYLIŚMY 50 ROZDZIAŁÓW, KAŻDY SKOMENTUJE? TO JEST TYLKO PROPOZYCJA!
Z GÓRY DZIĘKUJEMY !!!!!!
PS: JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O ROZDZIAŁACH, WEJDŹ DO ZAKŁADKI "INFORMOWANI" !!! :) / Katy&Caroline.
MOŻE Z RACJI TEGO, ŻE WSPÓLNIE PRZEKROCZYLIŚMY 50 ROZDZIAŁÓW, KAŻDY SKOMENTUJE? TO JEST TYLKO PROPOZYCJA!
Z GÓRY DZIĘKUJEMY !!!!!!
PS: JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O ROZDZIAŁACH, WEJDŹ DO ZAKŁADKI "INFORMOWANI" !!! :) / Katy&Caroline.
Rozdział jest zajebisty (prepraszam za słownictwo) i dziękuje za dedykacje koffam waszego bloga i was za to że piszecie coś tak wspaniałego jeszcze raz dziękuje pozdrawiam i czekam na następny rozdział który napewno bedzie wspaniały życzę weny juliaa :3
OdpowiedzUsuńwow ale długi !
OdpowiedzUsuńOch, wchodziłam tu wczoraj dziś i w ogóle z miliard razy z nadzieją, że może pojawi się nowość, kocham tego bloga najbardziej na świecie, jesteście cudowne, to w tych Waszych główkach jest cudowne, to jak piszecie jest cudowne, och jestem mega zachwycona, tak strasznie się cieszę, tak m i się ten rozdział podoba, najbardziej to na końcu choć sądzę, że siostra Zayna ta na W Waylih czy jakoś tak słaba pamięć do imion też może chciała wyjawić Vic coś na temat uczuć jego do Niej znaczy do Vic, och :D z ogromną niecierpliwością czekam na nexta, uwielbiam Was, wręcz kocham i to co i jak piszecie, błagam postarajcie się dodać jak najprędzej, ta wiem łatwo mi mówić, ale jak to tak kocham, choć rozumiem, ze nie tylko netem człowiek żyję, choć jak czytałam ten rozdział, to se tak patrzę i myślę ciągnie się i ciągnie i taka smutna byłam myśląc, że zaraz się skończy, że skończy potem, że jak ją objął na balkonie skończy, potem po tej opowieści o Perrie, a tu leci i leci. :D dlatego DZIĘKUJE WAM za tak przeogromny, prze długi rozdział, takie kocham najbardziej!. <3 :)) będę z Wami do końca tego opowiadania, macie We mnie największą fankę, UBÓSTWIAM WAS!. :) kocham <3 pozdrawiam, i czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńP.S. Zadziwia mnie t skąd ten facet to wszystko co planuję Vic, czyżby jakiś podsłuch w domu, w tel nie wiem na dachu? Kurczę sądzę, że ten Chris też coś knuje, taki mi się podejrzany wydaję aczkolwiek nie wiem sama, może to tylko moja wyobraźnia, albo ten manager Paul, w końcu On wie wszystko z życia Vic, och niech Vic i Zayn w końcu dowiedzą się prawdy i niech historia z Tomem i przerażającym gościem się wyjaśni, w ogóle nie kumam czaczy, że Ona znaczy Vic nie boi się łazić sama po nocy po tym domu xd :D Teraz już kończę mój przerażająco długi i chaotyczny komentarz, mam nadzieję, że chociaż bez błędów bo staram się je redukować w miarę możliwości, ale literówki robię od niepamiętnych czasów, KOCHAM i teraz wreszcie mogę już biec siku xd <3 :P :D :* :) ;) :)) ;))
oddana Wam na zawsze, Waaaaasza Olka!. :)) ;))
Końcówka zajebista! I oto chodziło :D teraz mogę spokojnie iść leczyć skręconą kostkę, a potem spać ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego :* pozdrawiam <3
onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com
would-you-know-my-name-1d.blogspot.com
Jeju BOOOOOOOSKIE, BOSKIE! BOSKIE I JESZCZE RAZ BOSKIE! KOCHAM KOCHAM KOCHAM I9 JESZCZE RAZ KOCHAM TEGO BLOGA! Matko jedyna, ja i Van jaramy sie ! Tak ! Niech ktoś przyniesie wodę! JA SIĘ JARAM! Zayn i Vic się pocałowali! AAAAAAAAAA <3 Miłość rośnie wokół nas nananana ( piosenka z króla lwa xd )
OdpowiedzUsuń______
Dobra ochłonęłam. No więc BOSKIE! czekamy na next i życzymy DUUUUUUUUUUŻO weny. Zapraszamy również do nas, gdzie po tygodniowej przerwie jest dodany rozdział : http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/
~Jarające się Tori i Van ( LOVKA ;* )
Ale dłuuugi :O
OdpowiedzUsuńŚwietny ! <3
Był kiss ! ;***
NEXT ! <3
BOSKIE MEGA WSZYSTKO NARAZ <333
OdpowiedzUsuńWow! Oni się pocałowali! I to o północy w sylwestra! Wow! Jakie słodkie :3 Rozdział cudo, mega, genialny.. po prostu wszystko na raz w jednym rozdziale :D Kocham to opowiadanie <333333 Nie wiem co jeszcze napisać, za dużo emocji :P Czekam na next'a z niecierpliwością jak zawsze ;) Błagam szybko o nowy.. :3 Jeszcze raz kocham <3333333333333333
OdpowiedzUsuńRozdział genialny <3 Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaa. Zayn i Vicky <33
OdpowiedzUsuńO rany ! Jak słodko na końcu <3 nie no cudo po prostu. Uwielbiam was. Dobry pomysł z tym gościem od Toma. xoxo
OdpowiedzUsuńhttp://forgiveniallhoran.blogspot.com/?m=1
W takim momencie *-* piszcie szybko next prosze! To to jest taki zajebiste,ze normalnie brak slow *-* jestescie genialne, macie talent *-*
OdpowiedzUsuńNo i w końcu się doczekałam tego pocałunku!! :D super że się wyjaśniło już wszystko między nimi teraz tylko do paki jej ojca i biedzie miała spokój :P Rozdział genialny opłacało się czekać długość i przede wszystkim TREŚĆ genialna (chyba się powtarzam ;) )
OdpowiedzUsuńŻycze weny i czekam na next :) \Marcela
Ale dłuuugi :o
OdpowiedzUsuńNiech każdy taki będzie ;D
Czekam nn :3
O mamo kochana! Taki długi i TULE EMOCJI!
OdpowiedzUsuńWow! Jak mi się zajebiście czytało. Dalej jestem roztrzęsiona po scenie Vic i tego typka od Tom'a, to było straszne, ja nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu.
Ale uspokoiłyście mnie najpiękniejszą sceną w tym rozdziale! Wiecie, że chodzi o Zayn' i Victorię! Haha piękne zakończenie i rozpoczęcie NOWEGO ROKU! Tak całowali się! No wreszcie moje modlitwy zostały wysłuchane! dziękuje! Teraz czekam na więcej !
Kocham was <3
Jej teraz oni muszą być razem.Czekam na szybkiego next
OdpowiedzUsuńGabi :D
wooooww.
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział ♡ *.*
Wasze opowiadanie sprawia tyle radosci ; D
Mhmmmmm...
Cudooo ♡
Kocham Was ! ;*
@sweet9893
Świetny rozdział!!!! <3333
OdpowiedzUsuńG.E.N.I.A.L.N.E.
OdpowiedzUsuńNo więc jest i mój komentarz ♥
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam, że dopiero teraz choć rozdział przeczytałam gdy tylko zobaczyłam informacje na ask'u- za co ogromnie dziękuję ♥
Ale do rzeczy ♥
Rozdział mega, mega, mega długi czym byłam strasznie, strasznie zachwycona! ♥♥♥
No ale nie tyle zachwycona długością co treścią! ♥♥♥
Zayn i Vic... Aww ♥♥♥
Tylko szkoda, że Tom ;cc Czemu akurat w takiej chwili ;cc
Ale dobrze, że Harry zagroził Vicki ''rozstaniem'' i nie wyjechała :)
Prezent dla Louisa- cudowny ♥_♥ Hazza zawsze czuwa ^.^
I wgl cała ta impreza świetna! <33
Jestem ciekawa co dostała Vic od Zayna ♥
I to na koniec ♥ Nowy rok i pocałunek ♥
Długo prze ze mnie wyczekiwany ♥♥♥ Jej świetne! ♥
Jedyne co mnie wkurzyło to Perrie -,- Wykorzystała Zayna -,- Ehh ;/
Ale nie będę tu o niej pisać :D
Hmm... Co by tu jeszcze uchwycić.. xD
A! Włosy Nialla! ♥
Wyobraziłam sobie ten moment jak obraca się na tym fotelu i widzę jego fioletowe włosy♥ W mojej głowie wyglądało to przekomicznie ♥♥♥
I siostry Zayna :D Fantastycznee ♥
Rozdział cały wspaniały! ♥
Tylko nie wiem co mysleć o tym gościu od Toma ;cc
Mam nadzieję, ze nic nie zrobi Victori :C
I, że chłopaki i Vic nie będą mieć kłopotów ;cc
Nie wiem czemu ale to wszystko wiąże mi się trochę z Paulem ;cc
Ale to może tylko moja wyobraźnia. Oby xx
Jak już wspominałam rozdział mega wspaniały ale pragnę to podkreślić po raz kolejny! ♥
Cudownie się czyta waszą pracę! ♥
Uwielbiam tego bloga- co powtarzam już chyba po raz enty ♥
Nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń ♥
Bardzo mnie ciekawi co będzie dalej z Victorią i Zaynem.. ♥
No i z Harrym :d Bo jak by nie patrzeć to on jest z Vic xx
No ale :D Mam nadzieje, że wszystko się okaże w następnym lub następnych rozdziałach ♥
Nie mogę się doczekać♥♥
W wolnej chwili zapraszam również do mnie ♥ Mam nadzieję, że także wpadniecie i skomentujecie♥ Będę bardzo wdzieczna ♥
http://come-back-to-me-eff.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny ♥
PS. Przepraszam z a tak długi komentarz. Ale chciałam uchwycić wszytko (co i tak zapewne mi się nie udało) co było ważne. Mam nadzieję, że nie zanudzi Was moja ''mała recenzja'' ♥
PSS. Przepraszam również za wszelakie błędy ortograficzne i stylistyczne jak i literówkę. Nie jestem za dobra z polskiego ale staram się nad tym ćwiczyć. ♥
Do następnego! ♥♥♥
Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko bo nie mogę się doczekać ♥
Czekam z niecierpliwością ♥_♥
Martyna.
LOL ale zajebisty!!!!!!!!! Ja chce już next!!! I w końcu pocałunek!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://zerrieloveefanfiction.blogspot.com/2014/08/rozdzia-12.html
Podejrzewam ze wszystko jej ojcu mówi albo Tom lub Perie... Rozdział boski i mam nadzieje ze ON nie słyszał jak mówiła wszystko Niall'owi. Czekam na jest :*
OdpowiedzUsuń<3 <3
OdpowiedzUsuńZostałyście nominowane do Liebster Award. Więcej informacji u mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://lullaby-of-heaven.blogspot.com/p/nominations.html
*_* świetny <3
OdpowiedzUsuńdo tej pory ciężko mi uwierzyć, że tą dziewczyną była sis Zayna, może dlatego, że zdziwił mnie fakt, że Harry jej nie znał xd jeszcze ten koleś, co groził Vic.. od jakiegoś czasu podejrzewałam Chrisa, ale sądzę, że jego głos by rozpoznała.. nwm co mam o tym myśleć... jeszcze ten pomysł z wyjazdem, był jednym z najgłupszych jakie do tej pory miała Torri. i teraz czas na najważniejszy moment... ONI SIĘ POCAŁOWALI!! do tej pory nie mogę w to uwierzyć, jeszcze to jak to zrobił Zayn, akurak na początek nowego roku *^* Ona bd naprawde głupia jeśli dalej bd wątpić w jego uczucia do niej.. to chyba by było na tyle, pozdrawiam Was i życzę weny <3 @Nutka_13
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog jaki czytam <3 NAPRAWDĘ! jejku nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Żeby tylko Tom nic nie zrobi Zayn'owi ani Elenour. Vic i Zayn w końcu się pocałowali!!!!!!!!!!!!! I te fioletowe włosy Nialla hahahahahah.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
I zapraszam do mnie. mam nadzieję, że wpadniecie : http://one-wish-for-tonight-please.blogspot.com/
Dłuuuugi rozdział ;)
OdpowiedzUsuńale naprawdę zajebisty (fajne włosy horanka)
Masz ode mnie nominację do LBA :)
OdpowiedzUsuńZostałyście nominowane do Liebster Award. Więcej informacji u nas
OdpowiedzUsuńhttp://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/ ~Tori and Van
Zostałaś nominowana do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńGratuluję! ♥
Więcej informacji u mnie na blogu! ♥♥
http://story-of-my-life-harry.blogspot.com/
Ja Cię kocham! Nareszcie! Nie mogę się doczekać nexta!
OdpowiedzUsuńTylko zrób coś z tym Tomem bo mam go dość! "Wchodzi" kiedy zaczyna się układać! Ale bez niego nie było by tych akcji heh jestem baaaaaaaardzo niezdecydowana.
Do następnego!
BOŻE, BOŻE, BOŻE KOCHAM TEGO BLOGA. NAJLEPSZY JAKI CZYTAŁAM !! <3 POZDRAWIAM I CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ !!!<3 <3<3
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham! Ale halo z moich obliczeń wynika że juz powinien byc next ;-) no bo ja juz nie mogę!
OdpowiedzUsuńAlex