sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 67

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne 

*** Oczami Victorii ***
( Następny dzień )

Gdy się obudziłam to pierwsze co poczułam, był to ogromny i przerażający ból głowy oraz ogromne pragnienie. Nigdy nie sądziłam, że taki kiedyś mnie dopadnie. Potrzebuję w tym momencie jakiś tabletek i to jest pewne. Bardzo powoli wstałam, aby nie nabyć się zawrotów głowy i podeszłam do komody po jakieś rzeczy na przebranie, które zostawiłam tutaj wczorajszego dnia. Półprzytomna ruszyłam do łazienki, gdzie zmyłam swój wczorajszy makijaż i przebrałam się w czysty zestaw ubrań, co było wbrew pozorom na kacu bardzo trudne. Włożyłam telefon do kieszeni moich szarych dresów i opuściłam pokój. Oczywiście, gdy schodziłam na dół o mało nie wypieprzyłam się na ostatnim schodku. Gdy znalazłam się w kuchni, czym prędzej znalazłam tabletki i wyciągnęłam pełne opakowanie na stół. Po zażyciu dwóch dawek i popiciu ich dwoma litrami wody oparłam swoją głowę o zimny blat stołu. Dało mi to lekkie ukojenie. Głowa mnie dalej napieprzała, ale powoli ustępowała. Na szczęście. Nie miałam siły nic zrobić. Najgorsze jest to, że prawie nic nie pamiętam z wczorajszego wieczoru... Siedziałam tak może przez pól godziny, gdy nagle w myślach mignęła mi scena, gdzie leżałam w łóżku i ktoś w pewnym złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Nie wiem czemu, ale w tym samym momencie poczułam to samo. Jakby to się powtórzyło. Coś mi się wydaje, że znam ten smak, ale nie jestem w stanie przypomnieć sobie skąd... Jednak, gdy otworzyłam oczy to zobaczyłam tylko zamykające się drzwi. To mnie się śniło, czy to było na prawdę?! Raczej wątpię, żeby to był sen... To było zbyt realistyczne... A w takim razie... O mój Boże! Kto to był?! W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Co do diabła? - mruknęłam sama do siebie. Nie chcę mi się wstawać... Po minucie się jednak zdeterminowałam i podeszłam do drzwi wejściowych, które otworzyłam. Jednak, gdy się rozglądnęłam to tam nikogo nie było. To jakieś żarty?! Po jaką cholerę ja wstawałam?! Gdy chciałam zamknąć drzwi, zobaczyłam jakąś rzecz, która leżała pod nimi. Schyliłam się i podniosłam dość dużą kopertę, która leżała na wycieraczce do domu chłopaków. Widniało na niej moje imię. Moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić, a głowa, która bolała mnie od wczesnego ranka, po wczorajszym piciu , jakby przestała po dotknięciu czarodziejskiej różdżki. Szybko uniosłam wzrok i zaczęłam się rozglądać wokoło. Niestety, albo nawet i lepiej nikogo nie zauważyłam. Byłam przerażona. A co jeśli ON znowu wrócił? A co jeśli ON znowu będzie chciał skrzywdzić kogoś kogo znam? Jeśli będzie chciał ponownie skrzywdzić Zayn'a, a ja tym razem nie dam rady jego obronić? Ręce zaczęły mi się niemiłosiernie trząść. Oderwałam górną część koperty, po czym wyciągnęłam jej zawartość. Na moje ręce spadła jakaś gazeta, na której przodzie naklejona była żółta kartka. Widniał na niej napis, napisany bardzo niechlujnym pismem: "STRONA 39!". O co, do jasnej cholery, chodzi?! Szybko podążyłam za wskazaną wskazówką i otworzyłam we właściwym miejscu. Moim oczom ukazał się jakiś artykuł, który zaczęłam momentalnie czytać.

"Czyżby najlepsze urodziny ?"

W dniu dwudziestych urodzin, Zayn'a Malik'a, jednego z członków znanego na cały świat brytyjsko-irlandzkiego zespołu One Direction, widziano w jednym z największych parków rozrywki w Londynie. Jednak nie był on tam sam. Towarzyszyła mu bardzo piękna brunetka, dziewczyna Harry'ego Styles'a - Victoria Szymańska ( l.18 ). Dwójka przyjaciół spędziła na prawdę wspaniały czas, co widać na załączonym zdjęciu, kiedy chłopak nosił dziewczynę na swoich plecach. Czyż nie wyglądają razem słodko? Przez cały czas uśmiech widniał na ich twarzach. Jednak, czy to jest rzeczywiście tylko przyjaźń? Gdybyśmy nie wiedzieli, że Victoria jest związana z innym chłopakiem, przypomnijmy, że to przyjaciel Zayn'a z ich zespołu, można by było stwierdzić, że tę dwójkę łączy jakieś wielkie uczucie, a dokładniej, że są w związku. Czyżby to była rzeczywiście prawda? Przecież Viarry, jak się wyrażają ich fani, wyglądają na bardzo szczęśliwych. Co wy o tym wszystkim myślicie? Czy Victoria, Zayn, albo Harry skrywają, jakiś sekret?

Autor: Caroline White  Zdjęcie: Katherine Parks

Czy to jest jakiś pieprzony żart?! Kto w ogóle zrobił to zdjęcie?! Przecież nawet nikogo nie widziałam! Kompletnie! Po chwili poczułam wibracje mojego telefonu, co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Od razu wyciągnęłam z kieszeni i nie patrząc na nadawce połączenia odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki.
- Możesz mi powiedzieć, co ten pieprzony artykuł robi dzisiaj prawie w każdej gazecie plotkarskiej?! Czyś ty zupełnie oszalała?! Nie możesz zrobić chociaż jednej rzeczy porządnie! To jest na prawdę takie trudne to wykonania?! Czy ty na prawdę tego nie rozumiesz?! Nikt ma się nie dowiedzieć, że udajecie z Harrym! Czy ty jesteś jakaś nienormalna, że tego nie możesz zrozumieć?! - usłyszałam przerażający krzyk. Paul. Mogłam się tego spodziewać... Zawsze zadzwoni, jak mu się coś nie podoba... Czyli właściwie zawsze... Tak oczywiście marzyłam o tym, aby takie coś wyszło w gazetach. Zwłaszcza, że jestem tam ja i Zayn...
- Czy ty uważasz, że to jest tylko moja wina?! Co, może ja mam w ogóle nie wychodzić z domu?! Najlepiej będzie, jak się w nim zamknę wraz z Harrym, żeby ludzie czegoś nie pomyśleli! Albo od razu weźmy ślub! - warknęłam do słuchawki. Po prostu podniósł mi strasznie ciśnienie. Co on sobie wyobraża?!
- Kurwa, gówno mnie to obchodzi! Dzisiaj macie się gdzieś pojawić z Harrym na mieście! Rozumiemy się? - zapytał szyderczym głosem. Gdyby tylko był przede mną to bym się na niego rzuciłam z pięciami i poprawiłabym mu tą buzię. Kiedy to się wszystko skończy to obiecuje, że to zrobię! Kurwa, aż wyląduje w szpitalu!
- Spierdalaj! - powiedziałam, jakże kulturalne słowo i zakończyłam połączenie. Przez chwile stałam w miejscu i myślałam, co robić. W końcu stwierdziłam, że muszę pokazać to Harremu i on na pewno coś wymyśli. Musi coś zrobić... Gwałtownym krokiem ruszyłam ku schodom, gdy wpadłam na czyjąś klatkę piersiową. Niepewnie podniosłam swoją głowę do góry i zobaczyłam czekoladowe tęczówki, w których przez chwilę dosłownie utonęłam. Jakoś wtedy nie panuje nad sobą. Bujam gdzieś w obłokach.
- Cześć... Przepraszam, ale muszę już iść. - powiedziałam i chciałam go wyminąć, lecz zagrodził mi drogę, w wyniku czego ponownie wpadłam wprost na jego tors, ukryty pod materiałem cienkiej, białej bluzki, spod której można było podziwiać jego tatuaże. Ręce delikatnie zacisnęłam na koszulce, ponieważ było to dla mnie duże zaskoczenie... Znajdował się blisko mnie. Bardzo blisko mnie. A co jak on słyszał moją rozmowę? A co jeśli zacznie coś podejrzewać? Jeśli zacznie węszyć, a Horan jeszcze się przypadkowo wygada?
- Victoria, z kim rozmawiałaś przez telefon? - zapytał podejrzliwie, przechylając głowę w prawą stronę. Czemu ja mam zawsze takie "szczęście"? Zawsze ja, albo ktoś musi się znaleźć w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze... Jego czekoladowe tęczówki wypalały we mnie dziurę, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Czy ty podsłuchiwałeś? - odpowiedziałam pytaniem, unosząc swoje brwi. Musiałam jakoś zwlekać, aby coś wymyślić. Tylko co... Wyraz twarzy chłopaka momentalnie się zmienił. Uważam, że wygląda on na serio idealnie o poranku, wtedy kiedy jeszcze jego oczy się delikatnie zamykają, spowodowane tym, iż widocznie mógł bardzo mało spać, a włosy są w zupełnym nieładzie. Wyglądał cudownie, bezbronnie i... słodko.
- Nie specjalnie. Krzyczałaś chyba na cały dom. Uwierz mi, trudno było nie słyszeć. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że obudziłaś całą resztę. A więc, kto to był, bo nie byłaś za bardzo zadowolona... I chyba się kłóciłaś... Czy masz jakieś problemy, albo coś w tym rodzaju? - wytłumaczył. Ja się chyba zabiję... Ale zawsze można udawać, że nie wiem o co chodzi. Tak, czy nie?
- Dzwonił...a koleżanka z klasy... Nie za bardzo się lubimy. Wiesz, jak to jest... Nie zawsze dziewczyny są najlepszymi przyjaciółkami... - wytłumaczyłam wymijająco. Jeśli mi uwierzy w to co powiedziałam, to stwierdzę, że mam jakąś namiastkę talentu aktorskiego... Po chwili lekko uniosłam wzrok wprost na twarz chłopaka. Jego wyraz twarzy nie wyglądał na przekonany. - Dobra, a teraz na prawdę muszę już iść...
- Czekaj... - oparł, chwytając mnie za ramię. - Przyszła do nas jakaś paczka? Pokażesz mi? Chciałbym to zobaczyć, bo od pewnego czasu czekam na coś... - zapytał, wskazując na kopertę i gazetę, którą pod nią ukryłam. Tak na pewno to będzie to...
- Nie! To jest do Harrego. Właśnie... Właśnie chciałam mu to zanieść. Ja już może pójdę. - odpowiedziałam i już chciałam ruszyć w kierunku schodów, prowadzących na górę domu, ale przerwał mi anielski głos Zayn'a.
- Victoria, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie zależnie o co chodzi. Po prostu przyjdź i razem spróbujemy rozwiązać ten problem. Na pewno będę starał ci pomóc, jak najbardziej jak tylko będę potrafił. Zawsze. - odparł. Niestety w tym nie możesz mi pomóc. Może jedynie to zrobić Harry, albo ewentualnie Niall. Tylko oni...
- Pamiętam. - szepnęłam, tak by usłyszał i dalej pognałam do pokoju Harrego. Po cichu weszłam do pokoju i to co tam zobaczyłam po prostu zwaliło mnie z nóg. Na całym łóżku leżał rozwalony Louis, a Hazza spał na podłodze, z tym wyjątkiem, że jego lewa ręka i lewa noga dalej były na materacu. Myślałam, że wybuchnę tam śmiechem, ale jednak się opanowałam. Najciszej, jak potrafiłam podeszłam do Loczka i zaczęłam, go budzić, ale spał tak twardym snem, że nawet się nie ruszył. W końcu zrezygnowana zaczęłam łaskotać jego nagi tors, pokryty przeróżnymi tatuażami. Od razu poskutkowało, aż za dobrze, ponieważ chłopak zerwał się na równe nogi, tym samym mnie przewracając na podłogę.
- Ała, mógłbyś uważać. - powiedziałam oburzona rozmasowując delikatnie obolałe miejsce. Po chwili wstałam i otrzepałam niewidzialny pył.
- Co? A, przepraszam. - wydukał zdezorientowany całą sytuacją. - Coś się stało, że mnie budzisz? - zapytał, po czym przetarł swoje jeszcze zaspane oczy.
- Chodź musimy porozmawiać. - pociągnęłam go za rękę w stronę przedpokoju.
- A czemu nie możemy porozmawiać tutaj?
- Serio? Odwróć się. - szepnęłam. Chłopak wykonał niepewnie moje polecenie i widziałam, jak powstrzymuje chichot - Chodź. - ostatecznie chłopak mnie wysłuchał i przeszliśmy do mojego pokoju. Tam chłopak wybuchnął śmiechem, a ja wraz z nim. - Co on u ciebie robił? Chyba, że o czymś nie wiem... - zapytałam pomiędzy napadami śmiechu.
- Ja myślałem, że mi się to śniło. Lou przyszedł do mnie w nocy i coś mamrotał pod nosem. Udało mi się tyle wyłapać, że Eleanor wywaliła, go z pokoju. Był tak pijany, że... No nawet bardziej ode mnie. - wytłumaczył zaistniałą sytuację i jej przyczyny.
- Uwielbiam tą dziewczynę. - powiedziałam już lekko się uspokajając. - Dobra, koniec tego dobrego. Patrz. - podałam mu gazetę i widziałam, jak uśmiech znika z jego twarzy. Po chwili jego wzrok spoczął na mnie.
- No muszę ci powiedzieć, że macie bardzo ładne zdjęcie. Takie, słodkie... Wyglądacie na bardzo szczęśliwą parę. - powiedział, dobitnie akcentując ostatnie słowo, po czym znowu się zaśmiał, na co wywróciłam oczami.
- Harry, możesz chociaż przez chwile być w pełni poważny? Ta sytuacja jest na serio nie cierpiąca zwłoki, a my nie mamy czasu na jakieś żarty i zabawy... - jęknęłam, delikatnie masując swoje skronie.
- Ale ja jestem śmiertelnie poważny. Po prostu pójdziemy gdzieś na miasto, porobią nam kilka fotek i po sprawie. Paul będzie wręcz zachwycony. Uwierz mi. Przynajmniej zrobimy coś fajnego i będzie to mile spędzony wieczór. Proste, ale skuteczne.* Więc moja ukochana i cudowna Victorio masz ochotę wyskoczyć gdzieś ze mną? - powiedział, po czym urocze dołeczki uformowały się w jego obu policzkach. Przez nie wyglądał na jeszcze kilka lat młodziej, chociaż myślałam, że to jest nie możliwe. W tym samym czasie zaczął udawać, że tańczy do jakiejś muzyki. Może on ma rzeczywiście rację? Może po prostu wystarczy olać Paul'a... I się bawić?
- Okey. Rzeczywiście masz rację. I tak pójdę z tobą, a teraz wybacz, ale potrzebuję dawki kofeiny, bo zaraz tutaj padnę trupem... - odpowiedziałam, lekko chichocząc. On nawet wie, jak w takich sytuacjach poprawić mi zrąbany humor. Po wypowiedzeniu tych słów obróciłam się i ruszyłam ponownie dzisiejszego dnia w kierunku kuchni.
- Jesteśmy umówieni, kochanie! - krzyknął, chyba na cały głos, co usłyszałam w połowie schodów. Od razu zaczęłam się śmiać. Weszłam do salonu, a następnie do kuchni, gdzie... gdzie siedział sam Zayn. Wyglądał, jakby nad czymś intensywnie myślał. Nad całym swoim życiem.
- Chcesz może kawy? - zapytałam od razu. Chłopak momentalnie uniósł swoją głowę, na której widniał dosłownie nieziemski uśmiech.
- Dziękuje, ale już mam. - powiedział lekko rozbawiony, unosząc swój biały kubek do góry. Jeju... jaka ze mnie debilka. Wzięłam nalałam wody do czajnika i postawiłam do gotowania. Do kubka nasypałam trochę kawy. Nagle poczułam czyjeś dłonie na mojej tali. Od razu zachłysnęłam się powietrzem, które właśnie wdychałam. Musiałam oprzeć ręce o kant blatu, bo moje kolana stały się jak jakaś galareta. Wiedziałam, że to on. Rozpoznałabym go nawet na końcu świata. Ten zapach niesamowitych perfum, pomieszany z dymem papierosów. Ciepły oddech łaskotał moją szyję. On nawet nie zdaje sobie sprawy, co się ze mną dzieję, kiedy jest tak blisko mnie. No niby skąd? Jesteśmy tylko przyjaciółmi... Jego lekko spierzchnięte o kolorze malinowym usta znajdowały się koło mojej żuchwy. Dosłownie milimetr od mojej skóry, na której pojawiła się już gęsia skórka. Chciałam, aby one dotknęły mojej szyi. W środku dosłownie płonęłam.
- Chociaż, właściwie możesz mi zrobić jeszcze jedną kawy. Zdecydowanie mi się przyda, po wczorajszym. - usłyszałam głos Zayn'a tuż koło swojego ucha. Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i spojrzałam na chłopaka. Na jego twarzy widniał uśmiech, którego jeszcze nigdy nie widziałam... Jego dłonie cały czas spoczywały na mojej tali, a jego palce kreśliły na niej przeróżne wzorki. Myślałam, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej i wyląduje w moich rękach. Nasze nosy się ze sobą stykały. Doskonale czułam swój własny puls.
- Dobrze, nie ma żadnego problemu, ale aby ją zrobić potrzebuję powietrza... - ledwo z siebie wydusiłam, a Zayn się tylko trochę odsunął. Szybko powróciłam do poprzedniej pozycji. Nabrałam kilka głębokich wdechów. To było mi bardzo potrzebne. Wyciągnęłam jeszcze jeden kubek i zrobiłam te kawy dla nas, po czym usiadłam na krześle, uprzednio podając porcelanę z zawartością czarnowłosemu.
- Dziękuję, słoneczko. - powiedział, jakby sam się dziwiąc, że te słowa opuściły jego usta. Czy on powiedział do mnie "słoneczko"?! Nie, wydawało mi się... Na pewno... Albo bardzo mocno uderzył się w swoją głowę i pomylił mnie z Perrie... Czułam, że purpura oblewa moje policzki, które próbowałam ukryć za moimi rozpuszczonymi włosami.
- Nie ma za co... Jak tam po wczorajszej imprezie? - strasznie się jąkałam, w tym samym czasie bawiłam się swoimi palcami. Nie spojrzę mu w oczu... Nie spojrzę mu w te cholerne oczy... Kurwa, nie zrobię tego!
- Powiem ci, że całkiem nieźle. Nie boli mnie nawet głowa, ale to pewnie dlatego, że nie piłem wczoraj tak bardzo dużo, jak kilka innych osób w tym domu, a jedna na przykład znajduje się w tym pomieszczeniu. - odparł rozbawionym głosem, który brzmiał jak śpiew słowików. Czułam jego wzrok, wypalający we mnie ogromną dziurę.
- Przepraszam bardzo, ale ja nie była w ogóle pijana! Może nie pamiętam końca tej nocy, chociaż taka jedna rzecz... Ale to mnie się pewnie wydawało. Byłam zmęczona i pewnie miałam zwidy. - odpowiedziałam, unosząc swój wzrok. Wyraz twarzy Zayn'a nie wyrażał nic. Jakby był jakimś idealnym posągiem. Nie wiem, czy ukrywał emocje, czy może po prostu się tym za bardzo nie interesował...
- Co się stało? Wszystko okey? Pamiętaj, że zawsze możesz mi powiedzieć... - zapytał. Przecież nie powiem mu, że zdawało mi się, że ktoś przyszedł do mnie w nocy i mnie pocałował. Ale to było strasznie realistyczne... Do tej pory czuje smak tych ust na swoich... Pomyśli, że mam jakieś problemy z moją głową i powinnam się udać do psychiatry.
- Nic się nie stało... - odpowiedziałam, po czym upiłam łyk swoje bardzo gorzkiej kawy. Chyba.


***

- Na prawdę? - zapytałam Harrego, gdy dotarliśmy na miejsce, gdzie mieliśmy spędzić naszą "randkę". Oczywiście od razu się ucieszyłam, kiedy powiedział mi, że mam nie ubierać żadnej sukienki, albo coś w tym stylu, bo miejsce nie będzie do tego odpowiednie. I rzeczywiście miał w stu procentach. Znajdowaliśmy się przed jednym z największych lodowisk w Londynie. To wszystko wyglądało na prawdę zaskakująco. Jeszcze ten niesamowity nastrój.
- Nie podoba ci się? - momentalnie na mnie spojrzał zmartwionym wzrokiem. Wyglądał, jak dziecko, któremu odebrano kawałek najlepszej czekolady na całym świecie, - No to zaraz stąd pójdziemy i znajdziemy jakieś lepsze miej... 
- Harry, spokojnie. Jest idealnie, chociaż to nawet nie jest żadna randka. - powiedziałam, po czym posłałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki mnie tylko było stać. - Wiesz to może będzie głupio brzmiało, ale chciałabym ci na prawdę podziękować. Nawet to całe przymuszenie, wymuszone przez Paul'a, potrafiłeś zamienić to we wspaniały wieczór. Jesteś niesamowitym przyjacielem. Dziękuję. - odparłam.
- Nie, uwierz mi, że to ty jesteś idealną przyjaciółką i niesamowitą osobą. - odparł. - A teraz ruszamy, kochanie! - wykrzyknął na cały głos, po czym objął mnie w talii. Weszliśmy do niewielkiego budynku obok lodowiska. Tam wypożyczyliśmy cały sprzęt i zostawiliśmy nasze rzeczy w szatni. Oczywiście Harry się upierał i upierał, że on musi mi zawiązać moje łyżwy. On jest jakiś nienormalny...
- Umiesz jeździć? - zapytałam chłopaka, kiedy szliśmy w stronę ślizgawki. Jeśli mam być szczera to trochę się bałam.
- Oczywiście, że tak! A ty? - zapytał, przekręcając głowę w prawą stronę.
- Chyba. - odpowiedziałam z lekkim wahaniem. Może się tutaj nie zabiję. Harry będzie mi pomagał, prawda?
- Chyba?
- No wiesz... Bardzo dawno nie jeździłam. Mogłam się jakimś cudem oduczyć... Sama nie wiem. Tego się chyba nie zapomina, prawda? - niepewnie weszłam na lód i od razu się zachwiałam się na łyżwach. Szybko chwyciłam się bandy i bardzo bałam się jej puścić. Nie marzę o okropnych siniakach na połowę ud, I tak już mam ich kilka po wczorajszym dniu. Co ja mówię... Kilkanaście. Dobra dam radę.. Nie takie rzeczy się robiło...
- Daj mi swoją rękę. Powoli najpierw jedna noga, potem druga. - zaczął mi tłumaczyć, jak małemu dziecku. Popatrzyłam się na niego, jak na jakiegoś debila. Czy on sobie ze mnie robi żarty?
- Serio, Harry? Przecież, ja bardzo dobrze wiem, jak się jeździ. Tylko muszę się przyzwyczaić. - wytłumaczyłam i zaczęłam jeździć przy krawędzi lodowiska, kurczowo trzymając jego dłoń. Po chwili Styles zaczął poruszać się tyłem, w wyniku czego byliśmy prawie na środku tego lodowiska.
- Tylko mnie nie puszczaj! - krzyknęłam, na co chłopak się zaśmiał.
- Nie mam takiego zamiaru. Ale podobno umiesz jeździć. Ktoś tu chyba kłamczuszył... - powiedział z ogromnym uśmiechem na ustach. Hahaha bardzo śmieszne.
- Ale ja na prawdę umiem jeździć, tylko... Ugh... - poddałam się. To i tak nie miało sensu. On znajdzie zawsze znajdzie jakieś tam wytłumaczenie. W pewnym momencie straciłam tak równowagę, że wleciałam na Harrego. Jednak on też nie dał sobie rady, w wyniku czego on upadł na twardy lód, a ja na niego. Loczek od razu jęknął.
- Ałć...
- Nie przesadzaj. Chyba nie jestem taka gruba, prawda? - zapytałam z bardzo poważnym tonem głosu. Jestem gruba... Chciał coś odpowiedzieć, ale przerwała mu dziewczynka, która nagle się przy nas znalazła. Nawet nie zauważyłam kiedy.
- Przepraszam... Czy mogłabym prosić o autograf? - zadała pytanie bardzo grzecznie.
- Oczywiście słoneczko, ale niestety nie mam przy sobie żadnej kartki, czy długo... - nie musiał kończyć, bo szukane przez niego przedmioty znalazły się tuż przed jego nosem. - A więc dobrze. Jak masz na imię, cukiereczku? - odparł. To właśnie uwielbiam w chłopakach. Po prostu kochają swoich fanów.
- Rosie. - rzekła. Gdy Hazz machnął swój autograf, myślałam, że odjedzie, ale jeszcze stała i uczyniła tę samą czynność do mnie co do chłopaka.
- Twój także.
- Ale... - nie miałam prawa jej odmówić. Ściągnęłam moje rękawiczki i napisałam na niej moje imię i nazwisko.
- Jesteś aniołem. - powiedziała, wtedy kiedy zobaczyła moje wyblakłe już blizny na moich nadgarstkach. Szybko naciągnęłam na nie swój sweter. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że dawno tego nie robiłam. Wcześniej to było dla mnie codziennością. Po prostu brałam żyletkę i robiłam cięcia, wtedy gdy cierpiałam, bądź było mi źle. Nic się nie liczyło... 
- Słucham? Ja... Za bardzo nie rozumiem o co ci chodzi... - zdziwiłam się, na jej wcześniejsze zdanie. O czym ona mówi?! Przecież ona mnie nawet nie zna... 
- Moja mama mówiła mi, że tylko anioły się okaleczają, bo nie lubią życia na ziemi. Ten okrutny i codzienny świat ich niszczy, więc próbują znów wrócić do nieba, do swojego prawdziwego domu. Są zbyt wrażliwi na ból innych i na ten własny. - odpowiedziała, po czym spojrzała na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. Bardzo podobnymi do Zayn'a.
- Wiesz twoja mama jest na bardzo mądra. - powiedziałam, po czym pogłaskałam jej włoski, które wystawały spod białej czapeczki z dużym pomponem na jej czubku. Była na prawdę słodką dziewczynką.
- Bardzo dziękuje. Też jest aniołem, ale wróciła już do domu. Jesteście cudowni. Kocham was! - odpowiedziała, po czym chwyciła podpisaną przez nas karteczkę i odjechała lekko się przy tym chwiejąc. Momentalnie zachłysnęłam się powietrzem. Poczułam taki dziwny uścisk w sercu i okolicach brzucha. Kompletnie nie miała pojęcia co to było. Chyba nigdy czegoś takiego nie czułam... Chociaż może w jednej sytuacji.
- Victo... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- Czy moglibyśmy wrócić już do domu? Przepraszam, że tak nagle... Ale troszeczkę źle się poczułam... Strasznie mi słabo... Proszę. - powiedziałam błagalnym tonem i uniosłam swoje powieki. Nie wiem czemu, ale powierzchnia moich oczu była pokryta na razie cienką warstwą łez. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Zielone tęczówki Harrego, intensywnie się we mnie wpatrujące, były przepełnione zmartwieniem i troską.
- Dobrze, chodźmy.

*** Oczami Zayn'a ***

- O czym myślisz? - zapytał mnie Niall. Leżałem na podłodze w moim pokoju i patrzyłem się w sufit, a Horan na łóżku przede mną i grał coś na swojej gitarze akustycznej. O czym myślę? O wszystkim. O całym swoim życiu. O tym co się w nim dzieje. O tym, że dzięki niemu się nie poddałem i nie poddam. Muszę dać radę.

### Retrospekcja ###

- Chodźmy już może do środka. Jest rzeczywiście zimno. Poza tym ja wypaliłam już dwa papierosy. Chociaż to mnie uspokaja, to co za dużo to nie zdrowo. - stwierdziła, po czym wstała i uprzednio oddając mi marynarkę, odeszła. Zostawiła mnie samego z moimi myślami. Zajmowała całą ich część. Siedziałem tak i myślałem. Myślałem o tym, że nie zasługuję na nią. Zdecydowanie nie. Jest zbyt idealna, zbyt krucha, zbyt piękna, aby mogłaby być moją dziewczyną. Ona jest po prostu dla mnie perfekcyjna. Ona jest niewinnym Aniołem, okrutnie skrzywdzonym przez bardzo złych ludzi. Zasługuje tylko na szczęście, które już posiada z Harry'm. Zasługuje, bo przeszła bardzo dużo, co nie powinno się nigdy zdarzyć. 
- Zayn, możesz mi powiedzieć co się stało? - usłyszałem głos swojego przyjaciela, tuż koło mnie. Obróciłem się we właściwą stronę i spojrzałem na Niall'a, który zajął miejsce, gdzie siedziała przed momentem Victoria. - Siedzisz tutaj z taką miną, jakby ktoś umarł, a są twoje urodziny, więc powinieneś się bawić i pić alkohol do nieprzytomności. Co jest, ale mów tak na poważnie. Beż żadnej ściemy, którą mi czasami wciskasz.  - dodał po chwili milczenia. On mnie bardzo dobrze zna. Jakoś nie mam na to wszystko ochoty. Na ten cały alkohol, rozmowy i zabawę... Ja myślę tylko o niej... 
- Moja nadzieja umarła, Niall. Zniknęła jak bańka mydlana, rozumiesz? Nadzieja na to, że wybaczy mi to co zrobiłem, że kiedyś w bardzo dalekiej przyszłości będziemy z Victorią więcej, niż tylko przyjaciółmi, że będzie czuła to samo do mnie co ja do niej. To wszystko nie ma sensu. Te wszystkie starania. Po co to wszystko robić, kiedy ona i tak nigdy nie zwróci na mnie uwagi w ten sposób, ani mi w pełni nie zaufa? Miałem swoje pięć minut. Miałem swoją ogromną szanse, którą po prostu marnowałem. Mogłem zrobić wszystko, żeby to naprawić, ale Harry... ale Harry mnie uprzedził. Wiesz... Spytałem się jej co to jest "miłość". Co ona o tym myśli. Opowiedziała o tym tak, że aż zaparło mi dech w piersi. Ona jest z nim na prawdę szczęśliwa. Po co ja mam to niszczyć swoim wtrącaniem? Odpuszczam, Niall. Odpuszczam, ponieważ pragnę jej szczęścia, pragnę widzieć jej niesamowity uśmiech, chociaż nie będzie widniał na jej twarzy przeze mnie, tylko przez mojego przyjaciela - Harrego. To koniec tego wszystkiego. Po prostu koniec. Może kiedyś się odkocham. Może dam radę... - szepnąłem ostatnie zdanie. Łudzę się, że to się kiedyś stanie, ale dobrze wiem, że to jest kłamstwo. Dobra mina do bardzo złej gry. W tym samym momencie jedna łza spłynęła po moim prawym policzku, a następnie kapnęła na górną część czarnej koszuli.
- Zayn, o czym ty do cholery mówisz?! Czyś ty do reszty oszalał?! Czemu to robisz? Przecież ona nawet nie wie co do niej czujesz, a ty chcesz już odpuszczać? Masz walczyć, rozumiesz?! Nie po to przez cały czas z Wal ci pomagaliśmy, abyś teraz sobie odpuścił. Teraz?! Pewnie to co powiedziała o miłości, wszystko zgadzało się z tobą, prawda? Każde zdanie. Każde słowo. Zayn trzeba się w końcu przyznać, że darzysz ją wielkim, wspaniałym i po prostu niesamowitym uczuciem. Ale najpierw musisz to zrobić przed samym sobą. We własnym sercu, Zayn. Wiem o tym, że nienawidzisz, gdy to się wszystko komplikuje. To jest miłość, a miłość nigdy nie jest prosta. Musisz o tym dobrze pamiętać. Zawsze są jakieś przeciwności losu, czy to przez ludzi, ale bez względu na to wszystko trzeba iść dalej. Trzeba dążyć do tego szczęścia z drugą osobą. Pamiętaj o miłość trzeba zawsze walczyć, niezależnie co się dzieje w około i ty to będziesz robić za wszelką cenę, a uwierz mi, w końcu dojdziesz do mety tego długiego biegu i wyjdziesz z niego zwycięsko. - zakończył swój dość długi monolog.


### Koniec Retrospekcji ###

- O tym, że jesteś wspaniałym przyjacielem, na którego chyba nie zasłużyłem i że zawsze mam u ciebie wsparcie nie zależnie co zrobiłem. A wiem, że to było okropne. Że zawsze zjawiasz się w najbardziej odpowiednim momencie i starasz się, abym nie popełniał żadnych głupstw. Że zawsze wiesz jak do mnie dotrzeć, jak mnie przekonać do pewnych, ważnych rzeczy z których nie mogę rezygnować za żadną cenę. Zawsze mi pomagasz, jak tylko możesz, chociaż wiem, że czasami, a właściwie bardzo często na to nie zasługuje. Że dzięki tobie wiem co mam robić. - powiedziałem, lekko się unosząc na swoich łokciach. Jest trochę dla mnie, jak jakiś niesamowity anioł stróż, tylko, że na ziemi w ciele zwyczajnego człowieka.
- Walczyć, Zayn. Walczyć o miłość. Zawsze.

* "Proste, ale skuteczne" - z ang. "Simple, but effective" - wyrażenie bardzo często używane przez Harrego.

______________________________________________________________
No i rozdział 67, w którym się nic nie dzieje... No cóż... Po imprezie musieli trochę odreagować, prawda? :P
SERDECZNIE, ZACHĘCAMY DO KOMENTOWANIA, PONIEWAŻ JEST TO OGROMNA MOTYWACJA DO DALSZEJ PRACY!!! :D
Za niedługo będzie ZIMOWY BAL! xD Postaramy się to jak najbardziej rozpisać, abyście, jak to wyraziła się jedna z czytelniczek "przeżyły ten bal razem z Zayn'em i Victorią" :)
/ Katy&Care.

19 komentarzy:

  1. Ojej jakie kochane jesteście<3
    Dziękuje za ten Bal Zimowy *o*
    Rozdział super, ale po nim mam wątpliwości czy to był Zayn w pokoju Victori bo nic o tym nie wspominał ale z drugiej strony tylko jego sobie wyobrażam :)
    Tak po za tym to kocham wasze opowiadanie i jeszcze raz dziękuje za ten Bal <3
    Pozdrawiam i życzę weny \ Kornelia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny rozdział boski !!!! Na tej retrospekcji jak mówił Zayn o swoich uczuciach do Victorii i o tym, że odpuści płakałyśmy !!! <3 <3 Błagamy was aby na tym balu od jej powiedział, że jest dla niego wszystkim !!!!!! Nie możemy doczekać się kolejnego .

    OdpowiedzUsuń
  3. popłakałam się. po raz pierwszy od rozpoczęcia tego fanfiction. Ten rozdział jest bardzo mądry. chyba najlepszy. powinnyście moim zdaniem dodać tutaj muzykę, dokładnie wiem jaką, bo ja właśnie słuchałam. i na prawdę ten rozdział jest tak dobry...///
    alex

    OdpowiedzUsuń
  4. No comment. Rozdział... brak słów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział macie wielki talent a uczucia zayna do victori nie da sie ich opisac. Uwielbiam wasze opowiadania:-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham!. Ola!. :-);-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co napisać. To co powiedział Niall było... Uhh. :)
    Zacytuję Niall'a "Walczyć, Zayn. Walczyć o miłość. Zawsze."
    To było takie... Mądre? :) Zgodne z prawdą.
    No nie wierzę. Dziewczyny. Nie wiem co napisać. :)
    Rozdział super. Jak każdy. :D No i nie możemy się doczekać następnego. Życzę weny. :* Kochamy Was. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż się boję następnego rozdziału ten jest zarombisty :)
    Gabrysia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę z tego jak Vic reaguję jak Zayn ją dotyka i patrzy nawet na nią <3
    Ciekawe czy on widzi tą gęsią skórę u niej te dreszcze które przeszywają jej ciało jak ją dotyka, to że jej nogi robią się jak z waty :)
    Zdziwiło mnie to jego zachowanie : dotyka ją a nawet mówi do nie ''słoneczko'' to chyba po tych słowach Nialla jest taki bardziej śmiały.
    ALE tak Vic mnie tak zaczyna wkurzać ! Ile jeszcze będzie trzymać w tajemnicy to że ją Paul szantażuje?!?!? To przez to że to ukrywa nie może być z Zaynem... I jeszcze ta akcja w kuchni: ''Czy on powiedział do mnie "słoneczko"?! Nie, wydawało mi się... Na pewno... Albo bardzo mocno uderzył się w swoją głowę i pomylił mnie z Perrie... '' OJ NO BŁAGAM! Dziewczyno przestań siebie oszukiwać !Mam nadziej że na Tym balu coś się wydarzy :)
    Marcela

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham <33333 Mega cudo :* Czekam na next'a :D

    OdpowiedzUsuń
  11. <333
    KOCHAM WAS I TO!!!! ;***

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieje ze Zayn sie nie podda...! Z niecierpliwoscia czekam na nexta.<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale super rozdział! Dlaczego Vic nadal nie jest z Zayn'em? Oni tak do siebie pasują.. Kiedy ona powie mu o tym całym szantażu i o tym, że nie jest z Harry'm, no a on jej, że nie jest z Perrie??? Nie wierze, że on chciał odpuścić sobie Vic. To nie możliwe. Na szczęście Niall wybił mu to z głowy.. ,,Walczyć, Zayn. Walczyć o miłość. Zawsze.''.
    Zapraszam na pierwszy rozdział never-toogether.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. O JACIE<333 ALE SIĘ JARAM TYM BALEM!! on będzie w następnym rozdziale czy jak?? :3
    Vic i Zayn omg <3 jak oni do siebie pasują
    Świetny rozdział :)
    Wielki kciuk w górę :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo prosty, ale fajny rozdział. Ciekawi mnie ten Bal Zimowy :)
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  16. Simple but Effective. Dawaj next

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze xx