czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 8

Wparowałam do ''domu'' i kierując się do mojego pokoju krzyknęłam.
- Już jestem.
- Dobrze. Mam nadzieję, że się dobrze bawiłaś. - odpowiada mi mama Amy.
- Świetnie. - mówię uśmiechając się do siebie. Pani Susan jest bardzo kochana, nie dość, że pozwala mi tu mieszkać, znosi moje humorki to jeszcze się o mnie martwi i troszczy. Przebrałam się i ruszyłam w poszukiwaniu Amandy. Znalazłam ją dopiero w salonie przed telewizorem, no tak jest sobotni poranek.
- Amy.- zaczęłam.
- Tak. Ubieraj buty.
- Kocham Cię.
- Ale mam warunek.
- Jaki?
- Masz mi wszystko opowiedzieć. Jak na spowiedzi. - odparła groźnie.
- Hahaha. Ok.- posłałam jej najlepszy uśmiech na jaki mnie w tej chwili było stać, no pomyślcie sobie, mam szczęście, że żyje w takiej bieganinie, przynajmniej nie mam czasu by się nad tym wszystkim  użalać, by to przemyśleć. Amy opowiedziałam skróconą część wczorajszej imprezy. Skróconą czyli bez wzmianki o Perrie. Nie chciałam jej tego mówić, może dlatego, że nie lubię jak ma rację. Chociaż prawie zawsze ją ma.  W pracy cały czas chudziłam roztargniona, myliłam zamówienia, nie radziłam sobie z kasą ogólnie zachowywałam się jakby to był mój pierwszy dzień. Ciągle przed oczami miałam Perrie i Zayn'a. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos szefowej.
- Victoria wszystko w porządku? - zapytała z troską. - Strasznie blada dzisiaj jesteś - dodała. Kurwa. Nic nie jest w porządku! Nigdy nie było i prawdopodobnie z moim szczęściem nigdy nie będzie!
- Jest ok. - odpowiedziałam beznamiętnie.
- Jak chcesz to możesz iść do domu.- zaproponowała.
- Nie... Naprawdę nie trzeba.. I tak kończę zmianę za 30 minut. - powiedziałam z lekkim uśmiechem, aby choć trochę ją uspokoić.
- Dobrze, ale się nie przemęczaj! - odparła, po czym zniknęła w głębi swojego ciemnego gabinetu. Naprawdę złota kobieta. Zawsze się martwi o swoich pracowników, a przeważnie o mnie.
W końcu nadeszła upragniona godzina 18. Chociaż... wolałam być w zatłoczonej kafejce, niż prawdopodobnie w pustym domu, sama ze swoimi myślami. Powolnym krokiem ruszyłam na stację metra. Dzisiaj była naprawdę ładna pogoda. Słońce swoimi już coraz mniejszymi promykami rozświetlało Londyn! No właśnie ten " deszczowy Londyn". W domu byłam 15 minut później. Przekroczyłam próg i moim oczom ukazała się chuda kobieta po czterdziestce, ubrana w fartuszek, aby nie poplamić swojej pudrowo-różowej  sukienki, włosy natomiast miała spięte w koka na czubku głowy. Przedstawiam wam - Mamę Amy.
- Dzień dobry. -powiedziałam w jej kierunku.
- Dzień dobry Vicky !- odparła z promiennym uśmiechem.
- Gdzie jest Amy?- zapytałam. O tej porze to powinna leżeć na kanapie i oglądać powtórki wszystkich możliwych serialów, albo programów muzycznych.
- Aaa...Wysłałam ją po zakupy. Dość duże zakupy, więc za szybko nie wróci. - odpowiedziała mieszając jakiś sos w garnku. Usłyszawszy odpowiedź ruszyłam do "swojego królestwa". Z braku innych pomysłów położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad tym co się dzisiaj stało. W mojej głowie krążyły pytania typu ''Dlaczego mi się muszą przytrafiać takie rzeczy?'', ''Byłam dla niego tylko zabawką?'', ''Czy ma więcej takich naiwnych panienek jak ja?''. Poszłam do łazienki i wyciągam ze swojej skrytki  mały, błyszczący przedmiot. Powoli zsuwam się na zimną podłogę. Tak dawno tego nie robiłam, dlatego  mam pewne opory. Czuję jakbym cofnęła się do pierwszego razu. Po pierwszym cięciu tama znajdująca się w moim wnętrzu pękła. Robiłam ich coraz więcej. Z każdymi kolejnymi "kreskami" coraz mniej mi to przeszkadzało. Czułam ból fizyczny, ale w żaden sposób nie mógł równać się on z tym jaką poczułam ulgę. W tym samym momencie wróciły wspomnienia...
To jak bił moją mamę.
Jego ręce na mojej skórze.
Ten cholerny ból.
Moja mama, której tak bardzo mi brakuje.
Patrze bez czynnie jak plama krwi na białej  podłodze robi się coraz większa.


*** Oczami Niall'a***
(w tym samym czasie)


Właśnie podjeżdżam pod dom Vicky. Chciałbym zobaczyć jak się czuje po tym wszystkim. Pewnie nie najlepiej. No Horan, a jak ma się czuć? - skarciłem się w myślach. Przecież nie będzie biegała z "bananem" na twarzy. U nas w domu też nie jest najlepiej. Tylko właściwie ja z Zayn'em znamy całą prawdę. Staram się go unikać, a on chyba mnie, gdybym go spotkał to nie ręczyłbym za siebie. Stanąłem przed drzwiami z ciemnego drewna i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili moim oczom ukazała się kobieta, około po czterdziestce.
- Yyyy Dzień dobry. Nazywam się Niall Horan. - zacząłem, no w końcu od czegoś trzeba - Przyszedłem do Victorii, ale nie wiem czy aktualnie jest w domu, bo chciałem by była to niespodzianka.- odparłem, po czym promiennie się do niej uśmiechnąłem.
- Dzień dobry, jestem Susan zapraszam do środka. - powiedziała i wpuściła do pomieszczenia. Salon był naprawdę ładny i przestronny. Na ścianach dominowały głównie beż i szarość, natomiast meble były koloru czekoladowego.
- Victoria, jest w swoim pokoju pewnie się kąpie, możesz na nią tam poczekać..- zaczęła - Ale najpierw chodź do kuchni, weźmiesz jakieś napoje i przekąski, aby się wam lepiej rozmawiało - dodała, a na mojej twarzy zagościł uśmiech pt. "JEDZENIE! ". Po dosłownie 3 minutach wchodziłem wraz z mamą Amy na górę krętymi schodami, trzymając w ręku tace. 
- Tu jest pokój Victorii. - powiedziała wskazując na drzwi na przeciwko nas.
- Dziękuje bardzo. - podziękowałem, po czym je pchnąłem. Wnętrze było naprawdę śliczne, ściany były fioletowe, natomiast sufit pokrywała ciemna farba, która wyglądała niczym gwieździste niebo. Po środku pomieszczenia mieściło się ogromne łóżko z kolorową narzutą. Półki nocne, szafa toaletka i biurko były śnieżno-białe. Podłogę zdobił okrągły, włochaty dywanik. Po prawej stronie znajdowały się jedne drzwi. Zapewne do łazienki. Poruszając się najciszej jak potrafiłem położyłem tace na biurku, wziąłem miskę z chipsami i usiadłem po turecku na łóżku. Siedziałem tak z 15 minut, ale Vicky nie wychodziła, a do moich uszu nie dochodził żaden dźwięk. Wstałem, podszedłem do drzwi i zapukałem. Nie dostałem odpowiedzi. Zacząłem się o nią bać. Nie myśląc więcej wyważyłem drzwi i zobaczyłem ją. Leżała w kałuży krwi, była cała biała. Podbiegłem do niej i sprawdziłem puls. JEST. Ledwo wyczuwalny, ale najważniejsze, że jest. Chwyciłem pierwszy lepszy ręcznik, owinąłem nim jej rany i wziąłem ją na ręce. Zszedłem na dół i kierowałem się w stronę wyjścia. Otworzyłem drzwi wyjściowe i wpadłem na kogoś, ledwo utrzymałem równowagę. Popatrzyłem na moją przeszkodę. Okazało się, że to jest jakaś dziewczyna, nawet bardzo ładna. HORAN! Nie ma czasu trzeba jechać do szpitala! Skarciłem siebie w duchu i znów ruszyłem w stronę auta. Blondyna ruszyła za mną.
- Gdzie ją bierzesz? - spytała.
- To chyba jasne, że do szpitala.
- Jadę z tobą.- oznajmiła. Włożyłem Vicky do auta na tylne siedzenie, dziewczyna raniąc pojedyncze łzy usiadła obok niej biorąc jej głowę na swoje kolana. Szybko wszedłem i odpaliłem auto, ruszyliśmy z piskami opon. Jechałem grubo ponad 100 km/h, w tamtym momencie miałem w dupie jakiekolwiek zakazy. Liczyła się tylko Victoria. Chwilę później wbiegłem do szpitala z dziewczyną na rękach. Od razu zajęli się nami lekarze.
- Straciła dużo krwi. Pomóżcie jej. - tylko to udało mi się powiedzieć. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że płacze. Usiadłem w korytarzu na jednym z krzeseł i schowałem twarz w dłonie. Dlaczego to zrobiła?
- Dlaczego ona znowu to zrobiła? Dlaczego.- nie tylko ja zamęczałem się tym pytaniem, ale chwila...
- Znowu?- zdziwiłem się.
- W tamtym roku, ledwo ją uratowali.- zaczęła szlochać jeszcze bardziej. Przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem. Po jakiejś chwili wyszedł do nas lekarz.
- Państwo są z rodziny?
- Siostra.- odpowiedziała.
- Mam dobrą informację, udało nam się ją uratować, ale będzie musiała zostać na parę dni w szpitalu.- odetchnęliśmy z ulgą.
- Możemy ją zobaczyć? - zapytała blondynka z nadzieją.
- Oczywiście. Przewieźliśmy ją do sali 120 piętro wyżej.
- Dziękujemy. - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- A tak w ogóle, jestem Niall - wyciągnąłem do niej rękę.
- Amy - odparła i ją ścisnęła. Gdy byliśmy już w windzie przypomniałem sobie o El.
- Eleanor..- powiedziałem pod nosem.
- Kto?!
- Yyy.. wiesz, gdy była ta impreza.. Chcieliśmy się o niej czegoś dowiedzieć...poruszyliśmy temat jej rodziców. Właśnie El poprosiła o rozmowę na prywatności  i dowiedziała się całej prawdy.
- Aaa.. Czy wie o... - zaczęła.
- Nie. Sam się dzisiaj dowiedziałem. - powiedziawszy sięgnąłem po telefon i wybrałem numer dziewczyny Louis'a. Odebrała niemal po chwili.
- No witam blondasku! Co u ciebie?!- odparła do słuchawki.
- Hej..
- Ejj Horan co się stało?! - zapytała zmartwiona.
- Bo wiesz Victoria, jest w szpitalu i mam prośbę mogłabyś przyjechać- zapytałem, a po drugiej stronie tylko cisza.
- El?
- Sorry, zatkało mnie.. W którym?
- Szpital Św. Tomasza. Pierwsze piętro sala 120. Dziękuję. - odpowiedziałem i zakończyłem rozmowę.
- Przyjdzie. - zwróciłem się do Amy. Już po 5 minutach odnaleźliśmy sale. Weszliśmy cicho do pomieszczenia. Tak jak przypuszczaliśmy, spała. Usiedliśmy obok łóżka i wpatrywaliśmy się w jej bladą twarz. Wiedziałem dlaczego to zrobiła, ale miałem nadzieję, że się mylę. Może przez to, że mimo wszystko lubię Zayn'a?


***Oczami Victorii***

Powoli odzyskiwałam świadomość i słyszałam pojedyncze głosy w mojej głowie. Próbowałam otworzyć oczy, ale skończyło się to klęską. Wydają się takie strasznie ciężkie. Właściwie to nie mam pojęcia gdzie się obudzę. Istnieją trzy możliwości. Pierwsza : moja zakrwawiona łazienka, druga : nieszczęsny szpital , bądź trzecia, na którą najbardziej czekam od bardzo, bardzo dawna, czyli NIEBO, przy mojej ukochanej mamusi. Uniosłam powieki, ale oślepiło mnie okropnie jasne światło. Jestem w niebie ?
- Victoria! Słyszysz mnie?- czy to nie był..  Niall? Horanek jest w niebie?
- Gdzie jestem? - zapytałam i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Białe ściany, biała pościel, białe łóżko i jedno białe okno.. Wszystko BIAŁE !! Czyli zagadka wyjaśniona jestem...
- Jesteś w szpitalu - odpowiedział blondasek. Aha. No to fantastycznie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WYZNAJEMY JEDNĄ ZASADĘ, A OTO ONA :
CZYTASZ = KOMENTUJESZ  <3
DLA CIEBIE TO TYLKO KILKA SEKUND, A DLA NAS MOTYWACJA DO DALSZEJ PRACY !! ZOSTAWIAJCIE SWOJE OPINIE !! ;** / Hug Horan <3

14 komentarzy:

  1. Bardzo, bardzo fajny ! Czekam na NN .
    Buziaki Selinka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super...czekam na next ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Superr ! Zapraszam : http://harrystyleschangemylife.blogspot.com/ i http://onedirectionchangeus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie czekam na nn <69
    gorąco zapraszam http://makeyouloveme25.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochany Horanek. Ah ten Zayn. Wkurzył mnie. Mam nadzieje, ze z Vicky będzie dobrze.

    -----------

    Zapraszam
    Your-sooong.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział ;) która pisała ? :D

    + zapraszam do mnie http://asiek2104.blogspot.com/ ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski blog ! Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Super <33 Zróbcie proszę tak, żeby była z Zayn'em, bo oni do sb pasują :** Zapraszam do mnieeeee <;
    all-these-little-things.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooooo :*******

    OdpowiedzUsuń
  10. <3 superowskie

    OdpowiedzUsuń
  11. ciekawe i świetnie napisane ♡
    Kisses,
    -A

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze xx