CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
*** 3 dni później ***
( Sobota , Mikołajki )
Ten czas minął nawet szybko. W sprawie ojca na szczęście nic się więcej nie wydarzyło... Skończyło się na dwóch sms'ach. Przynajmniej jak na razie... Właśnie jedziemy z Am do chłopaków. Mają zamiar zrobić ''małą'' imprezę. Mała, bo ma być tylko nasza paczka, ale to i tak wystarczy... Miejmy nadzieję, że Lou i Harry znowu się nie schleją i nie będą gadać ze swoimi odbiciami w lustrze, prawiąc im przy tym komplementy.
- Vicky! Już jesteśmy. - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki. Chwyciłam prezent i wyszłam z auta, co też uczyniła blondynka. Szczerze? Wyglądała dzisiaj zabójczo. Swoje blond włosy zakręciła, że teraz formowały się w prześliczne loki. Ubrana była w miętową sukienkę, a na nogach czarne szpilki. Oczy miała podkreślone tego samego koloru kredką. Ja natomiast miałam na sobie czarną sukienkę, a do tego złote koturny. Moje włosy Am najpierw wyprostowała, a potem splotła w francuza, który opadał na mój prawy bok.
- No chodź! - pogoniła mnie dziewczyna.
- Idę, idę. - mruknęłam, po czym przekroczyłyśmy próg willi. W środku panował świąteczny nastrój. Po zdjęciu naszych płaszczy udałyśmy się w głąb mieszkania. W salonie palił się kominek, który ogrzewał pomieszczenie. Prezenty położyłyśmy w kącie gdzie już leżały inne. Rozejrzałyśmy się po całym parterze i nikogo nie znalazłyśmy, więc poszłyśmy na górę i stojąc na korytarzu krzyknęłam:
- CHŁOPAKI!!! Okraść by was można było, a wy byście tego nie zauważyli! - jak na zawołanie znalazła się przy nas cała piątka, a nawet siódemka.
- Oj, nie przesadzaj.. Mamy ochronę. - zamarudził Lou, na co wywróciłam oczami.
- O Am, już nie upodabniasz się do Harrego? - zapytał Niall. Popatrzyłyśmy z blondynką po sobie i wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem.
- O co chodzi? Jakie upodabnianie się do mnie? - włączył się zdezorientowany Loczek.
- Nic, nic. - odpowiedziałyśmy równocześnie nie przestając się śmiać. Gdyby oni wiedzieli jak było na prawdę. Gdy o tym pomyślałam śmiałam się coraz bardziej. Po chwili jakoś się uspokoiłyśmy.
- Dobra, nie pytam. - powiedział Lou z miną WTF?. W pewnym momencie poczułam ręce, które umieściły się na mojej tali.
- Nie przywitałaś się, kochanie. - mruknął Harry, pocierając nosem o moją szyję, wywołując u mnie chichot.
- O nie! Kevinki zaczynają się migdalić! Odwrót! - zaczął krzyczeć Tommo i wypchał wszystkich w stronę schodów. - A co jak mają jakiś okres godowy?! Nie wolno im przeszkadzać! - było jeszcze słychać głos szatyna. Wraz z Loczkiem zaśmialiśmy się.
- Cześć. - powiedział, całując mnie w policzek.
- Hej. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy lepiej na dół. - odparłam, a brunet przytaknął. Gdy wróciliśmy do salonu Tomlinson popatrzył na nas smutnym wzrokiem.
- Czyli nie będzie małych Hazziątek? - zapytał, a Zayn, Niall i Amy zakrztusili się wodą, którą pili.
- Louis nie bój się, jak na razie nie będzie małych Hazziątek. - powiedziałam i zgromiłam go wzrokiem. W tym momencie czułam się strasznie. Byłam wściekła, zażenowana i smutna... Miałam ochotę się popłakać i coś rozwalić. Zacisnęłam mocno powieki i próbowałam odepchnąć od siebie te okropne wspomnienia.
- Louis ty palancie! - wydarła się El. Czułam na sobie wzrok innych.
- Vic pamiętasz gwarę Polską? - zapytała Am. Wdech, wydech, wdech, wydech. Pokiwałam lekko głową i posłałam wymuszony uśmiech. Usiadłam na kanapie i próbowałam zająć myśli czymś przyjemnym.
- Przepraszam. - powiedział skruszony Tommilson.
- Nie.. Nie ma sprawy. To co rozdajemy prezenty?
- TAAAK! - krzyknął Niall. Podeszłam do kąta i wyciągnęłam pierwszy prezent.
- Te elfik rusz dupę. - powiedziałam w stronę blondyna. - Danielle. - przeczytałam karteczkę i podałam prezent mojemu elfikowi. - Louis, Harry, Eleanor, Amy, Vic, a to sobie zatrzymam. - zaśmiałam się i kontynuowałam poprzednią czynność. - Liam, Zayn, Niall. Każdy ma? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami. - To czemu została jeszcze jedna paczka?
- A przeczytaj dla kogo. - polecił Liaś.
- Jest dla.... Mnie. Nie. Nie. NIE! Po co kupowaliście mi drugi prezent.
- Ale to nie jest od nas. Święty Mikołaj nam zostawił wiedząc, że tu przyjdziesz. - zaśmiał się Lou.
- To nie jest śmieszne. - wzięłam obydwa prezenty do rąk i mniej więcej je zważyłam. Cięższą położyłam na stole. - Tej nie biorę, niepotrzebnie wydawaliście kasę.
- Czemu ta, a nie tamta? - spytała Am.
- Ta. - wskazałam na rękę w której trzymałam, pudełko. - Jest lżejsza i zgaduje, że tańsza.
- No weź, to jest prezent dla ciebie! - wydarł się Tommo.
- Jejku nie bulwersuj się. - powiedziałam, niepewnie zabierając prezent z powrotem.
- To co otwieramy?
- Ok. - powiedzieliśmy chórkiem. Wszyscy zaczęli otwierać, a ja oglądałam ich reakcje. Szczególną uwagę zwróciłam na Niall'a i Zayn'a. Gdy Horan zobaczył gitarę jego oczy momentalnie się zaświeciły. Po chwili w kącikach jego błękitnych oczu pojawiły się pierwsze łzy radości. Przynajmniej taką mam nadzieję. Zayn od razu dorwał szkicownik i coś na nim rysował.
- Czemu nie otwierasz? - zagadał mnie Harry.
- Co? A no tak. Już otwieram. - powiedziałam. Rozerwałam ozdobny papier i zobaczyłam czerwone pudełko. Uniosłam pokrywkę i moim oczom ukazał się napis " iPhone 5s " Co?! A pod nim liścik " Przepraszamy. :) ".
- Telefon?! Po co mi, kiedy już mam? - zdziwiłam się wymachując nim przed nosem. - I za co przepraszacie?
- No, bo tak jakby rzuciłem nim o ścianę.
- A ja o podłogę.
- I tak jakby się trochę rozwalił..
- Cudem było, że się włączył.
- Więc kupiliśmy ci nowy. - mówili na przemian.
- Ale on jeszcze dział... - nie dane było mi dokończyć, ponieważ Lou wyrwał mi go z ręki. Wyciągnął kartę SIM i pamięci, po czym rzucił nim o ścianę. Podszedł do szczątków komórki i podeptał je.
- Oj, jak mi przykro już nie działa.
- Nie lubię cię. Zniszczyłeś mi telefon!
- Też cię kocham, mała.
- Ej! - wtrąciła się El.
- Mała? Mała to może być twoja pała. - powiedziałam, a wszyscy zrobili taki "uuu", jak w filmie.
- Odszczekaj to.
- Ani mi się śni.
- Odszczekaj to. - powtórzył.
- Nie.
- Radzę ci uciekać. - szepnął mi do ucha Niall.
- Będzie, aż tak źle? - zapytałam, a on kiwnął twierdząco głową. Po chwili Lou zaczął za mną biegać.
- Chodź tutaj!
- Lou, zostaw mnie!
- Nie!
- Kupie ci kilogram marchewek! - Tommo na chwilę stanął. Zaczął nad czymś intensywnie myśleć, po czym krzyknął.
- Nie! - i w tym momencie mnie dogonił. Lekko popchnął, a ja upadłam na miękki dywan. Przygwoździł moje ręce nad głową.
- Zostaw mnie.
- Odszczekaj to.
- Nie. Hazz ratuj! - zawołałam w jego stronę.
- Moja księżniczka potrzebuje pomocy?! Nie martw się twój książę cię uratuje! - powiedziawszy to zaczął biec w naszym kierunku, ale nie wiadomo jakim cudem w połowie drogi wywalił się. Lou szybko położył się koło mnie i zaczął się śmiać, z resztą reszta tak samo. Po kilku minutach się opanowaliśmy.
- To wcale nie było śmieszne. - mruknął Styles.
- Harry, przykro mi, ale było. - powiedział Tomlinson klepiąc go po ramieniu.
- Oj kochanie, nie gniewaj się. - podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. - A ty! Idź posprzątaj mój telefon. - odparłam do pasiastego.
- Mała, nie gniewaj się. - na jego słowa zaśmiałam się i wzięłam poduszkę i rzuciłam w niego.
- Dobra, a teraz otwórz drugi prezent. To ten właściwy, a ten był tylko dodatkowy. - powiedział Niall.
- Ale...
- Otwieraj. - nakazał podając mi paczkę. To opakowanie było zdecydowanie cięższe. Wykonałam te same czynności co wcześniej. Na samej górze znajdowały się dwa małe pudełka. Wzięłam pierwsze i otworzyłam. Moim oczom ukazał się prześliczny naszyjnik. Składał się z dwóch serc splecionych ze sobą. Jedno było złote, a drugie pokryte jeszcze dodatkowo małymi diamencikami. Cała konstrukcja wisiała na bardzo delikatny łańcuszku.
- On jest śliczny!
- Leć dalej. - zachęciła mnie Dan. Jak powiedziała, tak też zrobiłam. W drugim znajdowała się srebrna bransoletka. Ale nie taka zwykła, bo z zawieszkami. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam oglądać. Było osiem charmsów. Kolejno : baletki, łyżeczka, aparat, marchewka, największe ze wszystkich kryształowe serce, hamburger, paczka frytek i czarny kotek. Gdy ją zobaczyłam w moich oczach pojawiły się łzy.
- Czemu płaczesz? Nie podoba ci się? - zapytał Niall, na co Zayn uniósł wzrok ze szkicownika.
- Nie! Broń Boże! Jest przepiękna, nawet to za mało powiedziane. Co one oznaczają?
- Pewnie każdego z nas. Jest ich osiem tak jak nas, tylko, że bez ciebie. Ooo jakie słodkie, że ktoś ci coś takiego kupił! - odpowiedziała Dan.
- Po czym niby to wnioskujesz? - zapytał Liam.
- Ach Liaś, tutaj jest łyżeczka, czyli ty i baletki, czyli ja.
- Czemu akurat jestem łyżeczką, nienawidzę ich.
- I to właśnie chyba dlatego. - odparł Lou.
- Dalej, dalej! - krzyknął Ni. Wywróciłam oczami i wyciągnęłam kolejną rzecz, a raczej rzeczy.Pierwszą była sukienka, która przy gorsecie była czarna, a niżej znajdował się bardzo cieniutki i delikatny miętowy materiał. Biust od tułowia oddzielała czarna koronka. Drugą natomiast były czarne, na moje oko około osiemnastocentymetrowe szpilki. Na prawie całej ich powierzchni były przyczepione złote, lekko wystające ćwieki. Stwierdziłam, że wyglądałyby zabójczo do tej sukienki.
- Ja tego nie przyjmę. - mruknęłam kładąc wszystko na stoliku.
- W sklepie powiedzieli, że zwrotów nie przyjmują. - powiedział Zayn rysując coś na tym szkicowniku.
- Widzę, że tobie prezent przypadł do gustu.
- Jak najbardziej. - uśmiechnął się pod nosem.
- Sam wybierałeś? - zapytałam pokazując na wszystko.
- A co nie wierzysz w moje zdolności modowe?
- Będziesz wyglądać w tym obłędnie. - zapewniła mnie El.
- Ta. Prędzej jak pasztet. - mruknęłam cichutko. Po chwili dostałam ręką w tył głowy. Na szczęście nie tak mocno.
- Lou! Za co to było?!
- Za paszteta!
- A poza tym będziesz miała okazję to wszystko założyć na świętach i sylwestrze. - powiedział Niall. Wszystkie dziewczyny popatrzyły na niego pytającym wzrokiem. - Mamy dla was niespodziankę. - oznajmił. - Robimy święta w tym domku, za Londynem. No, a w sylwestra Lou, jak zawsze robi urodziny.
- Właśnie! Słyszałam, że robimy razem imprezę. - zwróciłam się do chłopaka.
- Tak?
- Tak.
- To kiedy ty masz?
- Drugiego.
- Czyli w sylwestra świętujemy twoją osiemnastkę i moje dwadzieścia jeden. Ale się spijemy! - chłopak zaczął się cieszyć jak dziecko.
- Nie! Ja z tobą już nie piję.
- Niby czemu?
- Ostatnio wymiotowałam z trzy razy!
- Oj już nie przesadzaj.
- Ja nie przesadzam!
- Vic, osiemnastkę obchodzi się tylko raz. Pomyśl będziesz mogła już legalnie pić alkohol. Szykuj się! Party hard!
- Lou, ty tylko o jednym myślisz. - zaśmiałam się.
- Czyli święta też tam będą?
- Tak. Rodziny wszystkich nas przyjeżdżają i robimy największe święta.
- Ale fajnie!
- Mam nadzieję, że rodzice Amy się zgodzą. - mruknęłam.
- Oni też będą. - zapewnił mnie Hazz.
- A no i Vic, bo mamy, a właściwie to ja mam do ciebie wielką prośbę. - powiedział Niall.
- Mam się bać?
- Nie, po prostu. Chcemy... Abyś czuła się jak w domu... To znaczy chcemy ci przypomnieć Polskę i mamy prośbę, żebyś zrobiła nam polskie święta. Zgadzasz się? - błękitne oczy spojrzały na mnie z nadzieją.
- Nikt nie ma nic przeciwko?
- Nie. - odpowiedzieli chórkiem.
- Nialler ty to wymyśliłeś?
- Nie, to tak wszyscy... A co?
- Bo tradycja jest taka, że w wigilię je się dwanaście dań.
- Ile? - zapytały dziewczyny ze zdziwieniem.
- Dwanaście, bo było dwunastu apostołów, dlatego obstawiałam, że to pomysł Horana.
- Dwanaście?! - upewnił się Niall, a jego oczy świeciły czystym błękitem.
- Oj, Horan coś czuje, że to będą najlepsze święta w jakich kiedykolwiek brałeś udział. - stwierdził Liam klepiąc go po ramieniu.
- Szczerze? Nie zaprzeczę.
- Ok. Czyli to przynajmniej mamy ustalone.
- Dobra, co teraz robimy? Czyją ciążę oblewamy?
- Lou Alice! Nie jest w ciąży!
- Ale kiedyś będzie. Jak chcesz to możemy twoją oblewać kotek.
- Jesteś w ciąży?!
_______________________________
Rozdział 38. Co myślicie o tym rozdziale? :P Święta z One Direction? :) Miło z ich strony c'nie ? :) ZACHĘCAMY DO KOMENTOWANIA :) Ciao ;** / Katy&Caroline.
- Vicky! Już jesteśmy. - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki. Chwyciłam prezent i wyszłam z auta, co też uczyniła blondynka. Szczerze? Wyglądała dzisiaj zabójczo. Swoje blond włosy zakręciła, że teraz formowały się w prześliczne loki. Ubrana była w miętową sukienkę, a na nogach czarne szpilki. Oczy miała podkreślone tego samego koloru kredką. Ja natomiast miałam na sobie czarną sukienkę, a do tego złote koturny. Moje włosy Am najpierw wyprostowała, a potem splotła w francuza, który opadał na mój prawy bok.
- No chodź! - pogoniła mnie dziewczyna.
- Idę, idę. - mruknęłam, po czym przekroczyłyśmy próg willi. W środku panował świąteczny nastrój. Po zdjęciu naszych płaszczy udałyśmy się w głąb mieszkania. W salonie palił się kominek, który ogrzewał pomieszczenie. Prezenty położyłyśmy w kącie gdzie już leżały inne. Rozejrzałyśmy się po całym parterze i nikogo nie znalazłyśmy, więc poszłyśmy na górę i stojąc na korytarzu krzyknęłam:
- CHŁOPAKI!!! Okraść by was można było, a wy byście tego nie zauważyli! - jak na zawołanie znalazła się przy nas cała piątka, a nawet siódemka.
- Oj, nie przesadzaj.. Mamy ochronę. - zamarudził Lou, na co wywróciłam oczami.
- O Am, już nie upodabniasz się do Harrego? - zapytał Niall. Popatrzyłyśmy z blondynką po sobie i wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem.
- O co chodzi? Jakie upodabnianie się do mnie? - włączył się zdezorientowany Loczek.
- Nic, nic. - odpowiedziałyśmy równocześnie nie przestając się śmiać. Gdyby oni wiedzieli jak było na prawdę. Gdy o tym pomyślałam śmiałam się coraz bardziej. Po chwili jakoś się uspokoiłyśmy.
- Dobra, nie pytam. - powiedział Lou z miną WTF?. W pewnym momencie poczułam ręce, które umieściły się na mojej tali.
- Nie przywitałaś się, kochanie. - mruknął Harry, pocierając nosem o moją szyję, wywołując u mnie chichot.
- O nie! Kevinki zaczynają się migdalić! Odwrót! - zaczął krzyczeć Tommo i wypchał wszystkich w stronę schodów. - A co jak mają jakiś okres godowy?! Nie wolno im przeszkadzać! - było jeszcze słychać głos szatyna. Wraz z Loczkiem zaśmialiśmy się.
- Cześć. - powiedział, całując mnie w policzek.
- Hej. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy lepiej na dół. - odparłam, a brunet przytaknął. Gdy wróciliśmy do salonu Tomlinson popatrzył na nas smutnym wzrokiem.
- Czyli nie będzie małych Hazziątek? - zapytał, a Zayn, Niall i Amy zakrztusili się wodą, którą pili.
- Louis nie bój się, jak na razie nie będzie małych Hazziątek. - powiedziałam i zgromiłam go wzrokiem. W tym momencie czułam się strasznie. Byłam wściekła, zażenowana i smutna... Miałam ochotę się popłakać i coś rozwalić. Zacisnęłam mocno powieki i próbowałam odepchnąć od siebie te okropne wspomnienia.
- Louis ty palancie! - wydarła się El. Czułam na sobie wzrok innych.
- Vic pamiętasz gwarę Polską? - zapytała Am. Wdech, wydech, wdech, wydech. Pokiwałam lekko głową i posłałam wymuszony uśmiech. Usiadłam na kanapie i próbowałam zająć myśli czymś przyjemnym.
- Przepraszam. - powiedział skruszony Tommilson.
- Nie.. Nie ma sprawy. To co rozdajemy prezenty?
- TAAAK! - krzyknął Niall. Podeszłam do kąta i wyciągnęłam pierwszy prezent.
- Te elfik rusz dupę. - powiedziałam w stronę blondyna. - Danielle. - przeczytałam karteczkę i podałam prezent mojemu elfikowi. - Louis, Harry, Eleanor, Amy, Vic, a to sobie zatrzymam. - zaśmiałam się i kontynuowałam poprzednią czynność. - Liam, Zayn, Niall. Każdy ma? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami. - To czemu została jeszcze jedna paczka?
- A przeczytaj dla kogo. - polecił Liaś.
- Jest dla.... Mnie. Nie. Nie. NIE! Po co kupowaliście mi drugi prezent.
- Ale to nie jest od nas. Święty Mikołaj nam zostawił wiedząc, że tu przyjdziesz. - zaśmiał się Lou.
- To nie jest śmieszne. - wzięłam obydwa prezenty do rąk i mniej więcej je zważyłam. Cięższą położyłam na stole. - Tej nie biorę, niepotrzebnie wydawaliście kasę.
- Czemu ta, a nie tamta? - spytała Am.
- Ta. - wskazałam na rękę w której trzymałam, pudełko. - Jest lżejsza i zgaduje, że tańsza.
- No weź, to jest prezent dla ciebie! - wydarł się Tommo.
- Jejku nie bulwersuj się. - powiedziałam, niepewnie zabierając prezent z powrotem.
- To co otwieramy?
- Ok. - powiedzieliśmy chórkiem. Wszyscy zaczęli otwierać, a ja oglądałam ich reakcje. Szczególną uwagę zwróciłam na Niall'a i Zayn'a. Gdy Horan zobaczył gitarę jego oczy momentalnie się zaświeciły. Po chwili w kącikach jego błękitnych oczu pojawiły się pierwsze łzy radości. Przynajmniej taką mam nadzieję. Zayn od razu dorwał szkicownik i coś na nim rysował.
- Czemu nie otwierasz? - zagadał mnie Harry.
- Co? A no tak. Już otwieram. - powiedziałam. Rozerwałam ozdobny papier i zobaczyłam czerwone pudełko. Uniosłam pokrywkę i moim oczom ukazał się napis " iPhone 5s " Co?! A pod nim liścik " Przepraszamy. :) ".
- Telefon?! Po co mi, kiedy już mam? - zdziwiłam się wymachując nim przed nosem. - I za co przepraszacie?
- No, bo tak jakby rzuciłem nim o ścianę.
- A ja o podłogę.
- I tak jakby się trochę rozwalił..
- Cudem było, że się włączył.
- Więc kupiliśmy ci nowy. - mówili na przemian.
- Ale on jeszcze dział... - nie dane było mi dokończyć, ponieważ Lou wyrwał mi go z ręki. Wyciągnął kartę SIM i pamięci, po czym rzucił nim o ścianę. Podszedł do szczątków komórki i podeptał je.
- Oj, jak mi przykro już nie działa.
- Nie lubię cię. Zniszczyłeś mi telefon!
- Też cię kocham, mała.
- Ej! - wtrąciła się El.
- Mała? Mała to może być twoja pała. - powiedziałam, a wszyscy zrobili taki "uuu", jak w filmie.
- Odszczekaj to.
- Ani mi się śni.
- Odszczekaj to. - powtórzył.
- Nie.
- Radzę ci uciekać. - szepnął mi do ucha Niall.
- Będzie, aż tak źle? - zapytałam, a on kiwnął twierdząco głową. Po chwili Lou zaczął za mną biegać.
- Chodź tutaj!
- Lou, zostaw mnie!
- Nie!
- Kupie ci kilogram marchewek! - Tommo na chwilę stanął. Zaczął nad czymś intensywnie myśleć, po czym krzyknął.
- Nie! - i w tym momencie mnie dogonił. Lekko popchnął, a ja upadłam na miękki dywan. Przygwoździł moje ręce nad głową.
- Zostaw mnie.
- Odszczekaj to.
- Nie. Hazz ratuj! - zawołałam w jego stronę.
- Moja księżniczka potrzebuje pomocy?! Nie martw się twój książę cię uratuje! - powiedziawszy to zaczął biec w naszym kierunku, ale nie wiadomo jakim cudem w połowie drogi wywalił się. Lou szybko położył się koło mnie i zaczął się śmiać, z resztą reszta tak samo. Po kilku minutach się opanowaliśmy.
- To wcale nie było śmieszne. - mruknął Styles.
- Harry, przykro mi, ale było. - powiedział Tomlinson klepiąc go po ramieniu.
- Oj kochanie, nie gniewaj się. - podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. - A ty! Idź posprzątaj mój telefon. - odparłam do pasiastego.
- Mała, nie gniewaj się. - na jego słowa zaśmiałam się i wzięłam poduszkę i rzuciłam w niego.
- Dobra, a teraz otwórz drugi prezent. To ten właściwy, a ten był tylko dodatkowy. - powiedział Niall.
- Ale...
- Otwieraj. - nakazał podając mi paczkę. To opakowanie było zdecydowanie cięższe. Wykonałam te same czynności co wcześniej. Na samej górze znajdowały się dwa małe pudełka. Wzięłam pierwsze i otworzyłam. Moim oczom ukazał się prześliczny naszyjnik. Składał się z dwóch serc splecionych ze sobą. Jedno było złote, a drugie pokryte jeszcze dodatkowo małymi diamencikami. Cała konstrukcja wisiała na bardzo delikatny łańcuszku.
- On jest śliczny!
- Leć dalej. - zachęciła mnie Dan. Jak powiedziała, tak też zrobiłam. W drugim znajdowała się srebrna bransoletka. Ale nie taka zwykła, bo z zawieszkami. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam oglądać. Było osiem charmsów. Kolejno : baletki, łyżeczka, aparat, marchewka, największe ze wszystkich kryształowe serce, hamburger, paczka frytek i czarny kotek. Gdy ją zobaczyłam w moich oczach pojawiły się łzy.
- Czemu płaczesz? Nie podoba ci się? - zapytał Niall, na co Zayn uniósł wzrok ze szkicownika.
- Nie! Broń Boże! Jest przepiękna, nawet to za mało powiedziane. Co one oznaczają?
- Pewnie każdego z nas. Jest ich osiem tak jak nas, tylko, że bez ciebie. Ooo jakie słodkie, że ktoś ci coś takiego kupił! - odpowiedziała Dan.
- Po czym niby to wnioskujesz? - zapytał Liam.
- Ach Liaś, tutaj jest łyżeczka, czyli ty i baletki, czyli ja.
- Czemu akurat jestem łyżeczką, nienawidzę ich.
- I to właśnie chyba dlatego. - odparł Lou.
- Dalej, dalej! - krzyknął Ni. Wywróciłam oczami i wyciągnęłam kolejną rzecz, a raczej rzeczy.Pierwszą była sukienka, która przy gorsecie była czarna, a niżej znajdował się bardzo cieniutki i delikatny miętowy materiał. Biust od tułowia oddzielała czarna koronka. Drugą natomiast były czarne, na moje oko około osiemnastocentymetrowe szpilki. Na prawie całej ich powierzchni były przyczepione złote, lekko wystające ćwieki. Stwierdziłam, że wyglądałyby zabójczo do tej sukienki.
- Ja tego nie przyjmę. - mruknęłam kładąc wszystko na stoliku.
- W sklepie powiedzieli, że zwrotów nie przyjmują. - powiedział Zayn rysując coś na tym szkicowniku.
- Widzę, że tobie prezent przypadł do gustu.
- Jak najbardziej. - uśmiechnął się pod nosem.
- Sam wybierałeś? - zapytałam pokazując na wszystko.
- A co nie wierzysz w moje zdolności modowe?
- Będziesz wyglądać w tym obłędnie. - zapewniła mnie El.
- Ta. Prędzej jak pasztet. - mruknęłam cichutko. Po chwili dostałam ręką w tył głowy. Na szczęście nie tak mocno.
- Lou! Za co to było?!
- Za paszteta!
- A poza tym będziesz miała okazję to wszystko założyć na świętach i sylwestrze. - powiedział Niall. Wszystkie dziewczyny popatrzyły na niego pytającym wzrokiem. - Mamy dla was niespodziankę. - oznajmił. - Robimy święta w tym domku, za Londynem. No, a w sylwestra Lou, jak zawsze robi urodziny.
- Właśnie! Słyszałam, że robimy razem imprezę. - zwróciłam się do chłopaka.
- Tak?
- Tak.
- To kiedy ty masz?
- Drugiego.
- Czyli w sylwestra świętujemy twoją osiemnastkę i moje dwadzieścia jeden. Ale się spijemy! - chłopak zaczął się cieszyć jak dziecko.
- Nie! Ja z tobą już nie piję.
- Niby czemu?
- Ostatnio wymiotowałam z trzy razy!
- Oj już nie przesadzaj.
- Ja nie przesadzam!
- Vic, osiemnastkę obchodzi się tylko raz. Pomyśl będziesz mogła już legalnie pić alkohol. Szykuj się! Party hard!
- Lou, ty tylko o jednym myślisz. - zaśmiałam się.
- Czyli święta też tam będą?
- Tak. Rodziny wszystkich nas przyjeżdżają i robimy największe święta.
- Ale fajnie!
- Mam nadzieję, że rodzice Amy się zgodzą. - mruknęłam.
- Oni też będą. - zapewnił mnie Hazz.
- A no i Vic, bo mamy, a właściwie to ja mam do ciebie wielką prośbę. - powiedział Niall.
- Mam się bać?
- Nie, po prostu. Chcemy... Abyś czuła się jak w domu... To znaczy chcemy ci przypomnieć Polskę i mamy prośbę, żebyś zrobiła nam polskie święta. Zgadzasz się? - błękitne oczy spojrzały na mnie z nadzieją.
- Nikt nie ma nic przeciwko?
- Nie. - odpowiedzieli chórkiem.
- Nialler ty to wymyśliłeś?
- Nie, to tak wszyscy... A co?
- Bo tradycja jest taka, że w wigilię je się dwanaście dań.
- Ile? - zapytały dziewczyny ze zdziwieniem.
- Dwanaście, bo było dwunastu apostołów, dlatego obstawiałam, że to pomysł Horana.
- Dwanaście?! - upewnił się Niall, a jego oczy świeciły czystym błękitem.
- Oj, Horan coś czuje, że to będą najlepsze święta w jakich kiedykolwiek brałeś udział. - stwierdził Liam klepiąc go po ramieniu.
- Szczerze? Nie zaprzeczę.
- Ok. Czyli to przynajmniej mamy ustalone.
- Dobra, co teraz robimy? Czyją ciążę oblewamy?
- Lou Alice! Nie jest w ciąży!
- Ale kiedyś będzie. Jak chcesz to możemy twoją oblewać kotek.
- Jesteś w ciąży?!
_______________________________
Rozdział 38. Co myślicie o tym rozdziale? :P Święta z One Direction? :) Miło z ich strony c'nie ? :) ZACHĘCAMY DO KOMENTOWANIA :) Ciao ;** / Katy&Caroline.
Super rozdział! Uwielbiam tego bloga!!! :* czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńSuper !❤
OdpowiedzUsuńOMG!! Świetne!! Na serio!! Kooocham!! I czekam z niecierpliwością na nexta!! Cudownego!!
OdpowiedzUsuńBuźki =*
Świetny rozdział, śmiałam się non stop :P
OdpowiedzUsuńCzekam na nexxxt :*
Super i mała to może być twoja pała powala ;-)
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, jestem spłakana ze śmiechu :D Kocham to opowiadanie <33333 Po prostu brak mi słów, czekam na next'a z niecierpliwością :3
OdpowiedzUsuńLovki max <3 Kocham ten ff <3 Next !
OdpowiedzUsuń~D.
Rozdział genialny i te prezenty ,ile ja bym dała żeby ktoś mi taki sprawił ;D
OdpowiedzUsuńmoment Lou vs. Vicki najlepszy <3
Ale superr ! nie moge się doczekać świąt ! <3 a ja na mikołajki dostałam tylko słodycze i kase ;c Czekam z niecierpliwością na nn x
OdpowiedzUsuńhttp://forgiveniallhoran.blogspot.com/
Super, czekam na kolejny ! ;**
OdpowiedzUsuńNatalie ♥
boskie super extra i nwm co jeszcze no po prostu cudooo :D czekam na nexta :)) <3~Karola :**
OdpowiedzUsuńGenialne jak zawsze!
OdpowiedzUsuńŚwietny!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://story-of-my-life-harry.blogspot.com/