CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
- Okey! Ta stawka to ty! Zadowolony?! - nie mogłem wykrztusić słowa. - Ty! Eleanor, Harry, wszyscy których znam! - krzyknęła, wybiegając z pokoju. Chwilę stałem oniemiały i patrzyłem się na zamknięte już drzwi. Gdy się opamiętałem, chciałem ścigać dziewczynę, lecz drzwi były zamknięte na klucz. Cholera. Nie jest dobrze.
*** Oczami Victorii***
- Oj, Victorio, Victorio. - o kurwa! Na dźwięk jego głosu cała zesztywniałam. - Nie słuchasz się. Błąd. Bardzo poważny błąd. - podniosłam się i odwróciłam. To co zobaczyłam sprawiło, że nogi się pode mną ugięły i momentalnie zrobiło mi się słabo. Ten szaleniec trzymał El, zakrywając jej jedną ręką usta, a w drugiej trzymał nóż przy jej gardle. Dziewczyna posłała mi jedynie błagalne spojrzenie.
- Nie rób jej nic. Proszę. - powiedziałam błagalnie, na co chłopak się szyderczo zaśmiał.
- Skarbie, jaka była umowa?
- To nie była moja... on mnie zmusił...
- Jaka była umowa?! - powtórzył się krzycząc. - Nie dotrzymałaś jej... Więc postanowiłem, że wezmę jednak tą brunetkę. - kontynuował, wskazując na El, w tym samym czasie poruszając ostrzem w okolicach jej żuchwy. Ciało szatynki jeszcze bardziej się napięło. Moje także. - Jest zdecydowanie ładniejsza od... Zayn'a? Tak ma na imię, prawda? Wiesz, jeszcze gustuje w kobietach, więc tak wyszło...
- Proszę, zostaw ją zrobię wszystko co tylko każesz, ale puść ją, błagam. Ona nie jest niczemu winna.
- I powiedz mi co ja będę z tego miał? Poza tym, to jest załatwienie dwóch osób na raz... Słoneczko, jesteś w ciąży, prawda? - zwrócił się do Eleanor, na co dziewczyna się lekko poruszyła. - A, w którym miesiącu? - dziewczyna uniosła lekko do góry dwa palce. - To chcę być kurwa chrzestnym! Ostatnie ostrzeżenie. Pamiętaj. Potem może być tylko gorzej. - zwrócił się tym razem do mnie i rzucił brunetką w moją stronę. Chyba wybiegł z pokoju, bo usłyszałam trzask drzwi.
- El, ja Cię bardzo przepraszam. To moja wina. - załkałam przytulając ją.
- K-kto to był? - wyjąkała, jeszcze będąc w pełnym szoku. Co się dziewczynie dziwię.
- On był od Tom'a. Tak bardzo Cię przepraszam. Nic Ci nie jest? - zapytałam, odrywając się od dziewczyny.
- Nie, nie, chyba nie. - odpowiedziała, lekko się trzęsąc. - Czemu nie powiedziałaś?
- Sama słyszałaś, nie mogłam, ale Zayn i Niall mnie zmusili. On musiał się o tym dowiedzieć, a potem stało się to wszystko, bo mówił, że mam nikomu nie powiedzieć o tym, że się tutaj zjawił. Jak w ogóle on Ciebie złapał?
- Przyszłam do Twojego pokoju, bo bardzo dawno nie wracałaś, a podobno poszłaś zapalić. - Nie byłam tutaj tylko u Zayn'a... - Złapał mnie za rękę, a następnie przyłożył nóż do gardła i powiedział, że jak coś pisnę to zawoła tutaj Lou, poderżnie moje gardło na jego oczach, a potem skrzywdzi je... - nie skończyła, bo ktoś wparował, zatrzaskując przy tym drzwi. Moje ciało momentalnie się spięło, dopiero gdy spojrzałam we właściwą stronę od razu się uspokoiłam.
- Vic! Nic Ci nie jest, bo Zayn do... El?! - przerwał, bo zobaczył brunetkę. Już po sekundzie znalazłam się w jego ramionach.
- Cieszę się, że jesteś. - wyszeptałam.
- Ja już pójdę... - zaczęła Eleanor.
- El, ale...
- Wiem mam nikomu nie mówić. Pójdę do Lou i może o tym wszystkim zapomnę. - powiedziała i opuściła pokój.
- Jak... Skąd wiedziałeś, że coś się stało?
- Od Zayn'a. Podobno byłaś u niego w pokoju, a potem wybiegłaś. Chciał cię zacząć gonić, ale zamek był zamknięty. Przestraszył się i zadzwonił do mnie, bo się przeraził się, że coś ci się stanie.
- Niall, to był znowu ON. Ten chłopak od Tom'a. - łzy zaczęły bardzo pomału spływać po moich policzkach. - Stał tutaj... groził... trzymał nóż... przy szyi El... on... - jąkałam się.
- Ej spokojnie... Musisz się opanować.
- Nialler, ja mam już tego kurewsko dość. Powiesz mi co ja takiego zrobiłam, że on nie daje mi spokoju? Że nęka mnie, nas z nieznanego mi powodu? Nie chcę żeby oni wam coś zrobili. To wszystko przez to, że mnie poznaliście. Przepraszam. - łkałam, wtulając się w jego umięśniony tors. Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą zaczął gładzić moje włosy. Nagle drzwi ponownie otworzyły się z rozmachem, uderzając o najbliższą ścianę. Cała się spięłam i odsunęłam od Horan'a by zobaczyć kto to. Moim oczom ukazał się zdenerwowany Mulat.
- Nic Ci się nie stało? - zapytał biorąc moją twarz w swoje dłonie.
- Nic. - szepnęłam, bo tylko na tyle było mnie stać.
- Jak ty się wydostałeś? - zapytał Niall.
- Wyważyłem drzwi. - wzruszył ramionami.
- Serio? - lekko zachichotał Nialler.
- To co miałem zrobić? Jakiś kutas zamknął mnie w pokoju i nie mogłem wyjść. Kto to był? - zapytał.
- On... - chciałam wszystko wytłumaczyć, ale Horan mnie wyprzedził, przez co byłam mu bardzo, bardzo wdzięczna.
- To ten koleś od Tom'a. Złapał Eleanor i trzymał nóż przy gardle, po czym zaczął grozić Vic.
- Co, kurwa, zrobił?!
- Ja pierdole, chyba słyszałeś.
- Wiesz może, jak on wyglądał, cokolwiek? - powiedział z nadzieją w moim kierunku.
- Nie, światło było zgaszone i nic nie widziałam. - odparłam bardzo cicho, kręcąc przecząco głową.
- To co robimy?
- A co mamy zrobić? Miejmy tylko nadzieję, że nie pojawi się kolejny raz. - powiedziałam, ruszając do łazienki. Zaczęłam zmywać makijaż, a potem starałam się przywrócić do stanu używalności.
- Ja tego tak, kurwa, nie zostawię! - usłyszałam krzyk Zayn'a.
- I co chcesz niby zrobisz?!
- Nie wiem, ale jak go spotkam to mu nogi z dupy powyrywam, także temu popierdolonemu Tom'owi! - w tym momencie weszłam z powrotem do pokoju.
- Idziemy. - powiedziałam.
- Gdzie? - oboje się zdziwili.
- Upić się, mam tego już dość, a może o tym zapomnę. - szybko wytłumaczyłam, po czym wyszłam z pokoju nie zważając na chłopaków. Czym prędzej zbiegłam po schodach i udałam się do naszego "baru", przepychając się przez multum ludzi.
- Coś bardzo mocnego razy cztery. - odparłam, a po chwili przed sobą miałam cztery szklanki wypełnione alkoholem. Wypiłam wszystkie duszkiem. W moim przełyku został posmak gorzkiego płynu, na który mimowolnie się skrzywiłam. Po jakimś czasie, moim ciałem zawładnęło ciepło. Nie wiem co to było, ale całkiem dobre.
- Coś się stało? - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się we właściwym kierunku. Rudowłosy mężczyzna, ubrany w czarny, jak smoła garnitur stał zaledwie dwa metry ode mnie. To może być tylko jedna osoba...
- Cześć Ed. - uśmiechnęłam się do chłopaka, co tez odwzajemnił.
- Hej Vic. Miło Cię widzieć ponownie. A więc co się stało?
- Wiesz problemy najlepiej zapić. Po prostu siedzieć i pić.
- Nie zawsze.
- Jak znasz lepszy pomysł, bardzo chętnie posłucham. - odparłam opierając łokcie o blat, a następnie ukryłam twarz w ręce. Przed moimi oczyma miałam cały czas scenę z Zayn'em. Jego zdziwienie w oczach, kiedy weszłam do jego pokoju. Jego ręce wodzące po moim ciele. Jego oczy pełne pożądania. Przyspieszone bicie serca i płytki oddech, który mi także towarzyszył. Wciąż czuję woń jego perfum wokół siebie. Nie wiem co mnie skłoniło do takiego kroku. Gorzej będzie, jak zacznie coś podejrzewać. Będę w czarnej dupie, a Paul przy okazji mnie zabije. Zajebiście. Żyć nie umierać.
- Według mnie leprze od alkoholu jest muzyka. Słuchanie, komponowanie. Wtedy zapominam o całym Bożym świecie. Po prostu jestem tylko ja i słuchawki, albo gitara. Chodź. - powiedział wstając z krzesła, wyciągając swoją rękę przede mnie.
- Co ty...
- No chodź, w końcu mi się należy jeden taniec z solenizantką dzisiejszego wieczoru. Prawda?
- Ale...
- No weź. Proszę. - powiedział, po czym zrobił minę zbitego psa, gorszą od Horan'a, jak potrzebuje czegoś. Zwłaszcza czegoś do jedzenia. Mówiłam chyba, że nie znoszę, że ktoś robi coś takiego, prawda? Nienawidzę!
- Ed, na prawdę, ja nie mam jakoś dzisiaj nastroju. - zaczęłam się tłumaczyć. Chciałam po prostu tutaj siedzieć i zapijać moje smutki, przy jakiejś muzyczce puszczonej przez Luka.
- Ale, ja się ciebie nie pytam o zdanie. - powiedział, po czym zaczął mnie ciągnąc w kierunku małego "parkietu", który zorganizowali chłopaki.
- A teraz coś szybszego. - oznajmił Lukas, po czym z głośników zaczęła płynąć znana mi, a także większości osób na tej sali, a właściwie to w domu. "Live While We're Young". Nagle poczułam znaczny przypływ energii i odwagi. Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pewnej czarodziejki, która znajduje się obok mnie. Szkoda tylko, że nie może sprawić, że mój pojebany ojciec też nie zniknie. Szybko podbiegłam do Luka i wzięłam od niego mikrofon, do którego zaczęłam śpiewać. Stanęłam na stole i tańczyłam. Wszyscy się na mnie patrzyli, a kilku gości zaczęło gwizdać. Szczerze? Miałam to głęboko, głęboko w dupie. Teraz wyznawałam trzy zasady. Alkohol, zabawa i śpiew. W połowie piosenki ściągnęłam moje bardzo wysokie szpilki i rzuciłam je w kąt, po czym zeskoczyłam na ziemię. Cały czas wyśpiewywałam poszczególne solówki chłopaków do małego urządzenia. Zapominałam o problemach. Po prostu się bawiłam i tyle.
*** Oczami Niall'a ***
- Nie jest dobrze. - powiedziała do mojego ucha blond włosa piękność. Odwróciłem się w jej stronę, aby jej wysłuchać. Jej długie włosy opadały na jej chude barki, zakrywając wystające obojczyki. Ubrana w tą czarną, koronkową sukienkę do połowy ud, sprawiała, że mam ochotę się na nią rzucić. Opanuj się! Cały czas wspominam tę sytuację, przed choinką. Gdy wpadła w moje ramiona. Jak zaczęliśmy się całować. To wszystko była takie magiczne, nie do opisania. Nawet z jej tatą się "zaprzyjaźniłem", jeśli tak to można nazwać. Boję się co się stanie, jak wszyscy odkryją prawdę o Harrym i Victorii. Jak się zachowa Amy? Przecież one są najlepszymi przyjaciółkami. Rozumieją się bez słów, jakby czytały sobie w myślach. A jak się znowu pokłócą? Nie zniósłbym widoku ich twarzy pokrytych łzami. Dwóch najważniejszych dziewczyn w moim życiu. Jeszcze gorzej by było, gdyby Vic wróciła do cięcia się. Widoku leżącej w kałuży krwi, w łazience, bądź jakimkolwiek pomieszczeniu, to bym tym bardziej nie zniósł. A jak się zachowa Zayn, to tym bardziej nie chcę sobie wyobrażać. Istnieją dwie opcję. Albo będzie tak szczęśliwy, że od razu rzucą się w swoje ramiona i wyzna jej to, co dusi w sobie od dłuższego czasu. Co Vicky odpowie? Tego to nawet najstarsi górale nie wiedzą. Albo tak się wkurwi, że nie będzie się odzywał do tej dwójki, przez bardzo długi okres czasu. Nie wiem, na kogo byłby bardziej zły. Na Victorię, dziewczynę, do której czuje coś na prawdę mocnego i prawdziwego, czy na swojego przyjaciela, któremu bardzo ufa, ale ma ochotę, go zabić, bo "ukradł" mu dziewczynę. Sam nie wiem. I właśnie w tym momencie potwierdza się, że Paul jest popierdolony. Chociaż moim bardzo skromnym zdaniem to za mało powiedziane. Jak mógł prosić ich oboje, do udawania pary? To jest chore i nienormalne. "Chciał nam pomóc, abyśmy byli bardziej sławni." W dupie mam tą sławę i te wszystkie pieniądze, jak moi przyjaciele mają cierpieć za resztę. A tego, że Victoria się zgodzi na coś takiego, to się na prawdę nie spodziewałem. Jeszcze bardziej boli mnie fakt, iż robi to dla całego zespołu. Dla nas wszystkich. Dla mnie. Nie może normalnie żyć, bo musi udawać dziewczynę Harrego, a jeszcze w między czasie pojawia się, jej ojciec, kolejny popierdoleniec, żądając nie wiadomo czego. Przejebane. Lekko mówiąc.
- Niall, czy ty mnie słuchasz? - usłyszałem zirytowany głos Amy, przy swoim prawym uchu. Uniosłem swój wzrok.
- Tak, oczywiście. - próbowałem wybrnąć jakoś z tej sytuacji. Zawsze, ale to zawsze, spróbować można.
- A więc o czym mówiłam, przez poprzednie 5 minut?
- Że w tym garniturze wyglądam na prawdę bosko oraz seksownie i masz ochotę pójść ze mną na parkiet i zatańczyć wolną piosenkę wtulając się przy tym we mnie, a potem pocałować? - odparłem bez namysłu. - Wiesz, mnie bardzo to pasuję i nie mam nic przeciwko. - dodałem, a na twarzy dziewczyny zagościł szkarłatny rumieniec, który próbowała ukryć w fali blond włosów. Z uśmiechem na ustach pochyliłem się w jej stronę i założyłem wolne kosmyki za uszy, w wyniku czego obserwowałem jej twarz w całej okazałości.
- Nie. - szepnęła, dalej się rumieniąc, po czym spuściła głowę.
- Przepraszam trochę się zamyśliłem. - zacząłem się tłumaczyć, drapiąc się po karku. - Możesz powtórzyć? - zapytałem, a na te słowa Amy uniosła swój wzrok. W jej oczach błękitnych oczach, otoczonych wachlarzem gęstych oraz bardzo długich rzęs, było widoczne tylko zmartwienie.
- Co, czemu tak myślisz? - udawałem zdziwienie. "Oczywiście, że coś się stało. Nawet, gdybym chciał ci powiedzieć, a chce, to nie mogę. Poza tym nie powinienem Cię na to wszystko narażać. ON, gdzieś tutaj jest". - powiedziałem do siebie w myślach. Ale dziwi mnie to, że ona to zauważyła. Jak? Jeśli czyta w myślach, jestem głęboko w czarnej dupie i mogę już zacząć uciekać.
- Popatrz się na nią. - powiedziała, wskazując na głąb salonu. Nie trudno było ją odnaleźć. Chyba najbardziej się wyróżniała, wśród zaproszonych gości. Stała na stole i tańczyła z jakimś typem, bardzo dziwny taniec, jeśli tańcem to można było nazwać. Facet znajdował się bardzo blisko niej, patrząc na nią, jakby chciał ją przelecieć, na stole, na którym oboje stali. Boję się reakcji Zayn'a, jak tylko to zobaczy. Będzie wpierdol. - bardzo krótko i na temat.
Szybko wyciągnąłem telefon i ukradkiem napisałem do niego sms'a. Po skończeniu naszej, jakże ciekawej konwersacji, na temat miejscu pobytu Victorii, schowałem urządzenie na swoje miejsce i powędrowałem wzrokiem na blondynkę siedzącą ode mnie zaledwie pół metra.
- Ona jest pijana.
- No i co w związku z tym? Jest Sylwester, jej impreza urodzinowa, po prostu się bawi. Musi się w końcu wyszaleć. Jest okazja to korzysta. - tłumaczyłem, robiąc dobrą minę do złej gry. Jak się dowie, że ją okłamuje? Powiem tylko dwa słowa. Nie żyję.
- Nie Niall, Ty nic nie rozumiesz. - powiedziała, kręcąc przecząco głową. - Ona jest zlana w cztery dupy. Victoria się tylko tak upija, jak dzieje się coś na prawdę złego i chce zapomnieć o wszystkich problemach, które ją otaczają. I po prostu zatapia je w alkoholu, albo leci się ciąć. A ja nie widzę, żeby miała w ręce, jakąkolwiek żyletkę. Na szczęście. - wytłumaczyła, a ja czułem, jak mój żołądek zwija się w supeł. I tak nie ma już żadnych, bo Zazza, zrobił bardzo mały przegląd jej walizki. "Dzięki Ci chłopie. Niech Bóg Ci to w dzieciach wynagrodzi." - Coś się musiało stać, a ja nic o tym nie wiem. - podsumowała. No i jestem w czarnej dupie. "Pozdro Horan, ja spadam." - odezwał się jakiś głosik w mojej głowie.
- Amy, może po prostu chce się dobrze bawić i wyszaleć. W końcu ma z czego. Odstresuje się i będzie okey. - trwałem przy swoim, próbując zapewnić Amandę, że z Victorią wszystko dobrze i nie ma się o co martwić. Nie chcę dokładać jej kolejnych problemów.
- Niall, przestań... Zaraz! - przerwała i popatrzyła się na mnie oczami wielkości pięciozłotówek. Jest źle. Nawet bardzo źle. - Ty coś wiesz! - niemal krzyknęła, po czym się do mnie jeszcze bardziej przysunęła.
- Nie, co ty mówisz Amy... - zacząłem nerwowo mówić.
- Ty coś wiesz, bo bronisz jej. Gdybyś czegoś nie wiedział, to chciałbyś się ze mną dowiedzieć o co chodzi. - wytłumaczyła. I tutaj mnie ma.
- Amy, ja nic nie wiem. Po prostu tak mi się wydaje. - powiedziałem.
- Nie wierzę Ci. - mruknęła, zakładając swoje ręce pod piersiami.
- Jak możesz, ja mówię prawdę. - Tsaa...
- Nie wierzę Ci. - powtórzyła. - Ja się tutaj martwię o nią, a ty nie chcesz mi nic powiedzieć! - niemal krzyknęła. Teraz trzeba wcielić w życie plan numer dwa. Pod tytułem: "Odwrócenie uwagi, aby nie myślała o Victorii, bo skończę marnie". Tytułów, to ja nie mógłbym wymyślać.
- Ślicznie wyglądasz, w tej sukience. - palnąłem bez zastanowienia i jeszcze bliżej się do niej przysunąłem, po czym delikatnie musnąłem jej policzek.
- Niall, przestań... - zachichotała wprost do mojego ucha. Jaka ona słodka.
- Popatrz się na nią. - powiedziała, wskazując na głąb salonu. Nie trudno było ją odnaleźć. Chyba najbardziej się wyróżniała, wśród zaproszonych gości. Stała na stole i tańczyła z jakimś typem, bardzo dziwny taniec, jeśli tańcem to można było nazwać. Facet znajdował się bardzo blisko niej, patrząc na nią, jakby chciał ją przelecieć, na stole, na którym oboje stali. Boję się reakcji Zayn'a, jak tylko to zobaczy. Będzie wpierdol. - bardzo krótko i na temat.
Szybko wyciągnąłem telefon i ukradkiem napisałem do niego sms'a. Po skończeniu naszej, jakże ciekawej konwersacji, na temat miejscu pobytu Victorii, schowałem urządzenie na swoje miejsce i powędrowałem wzrokiem na blondynkę siedzącą ode mnie zaledwie pół metra.
- Ona jest pijana.
- No i co w związku z tym? Jest Sylwester, jej impreza urodzinowa, po prostu się bawi. Musi się w końcu wyszaleć. Jest okazja to korzysta. - tłumaczyłem, robiąc dobrą minę do złej gry. Jak się dowie, że ją okłamuje? Powiem tylko dwa słowa. Nie żyję.
- Nie Niall, Ty nic nie rozumiesz. - powiedziała, kręcąc przecząco głową. - Ona jest zlana w cztery dupy. Victoria się tylko tak upija, jak dzieje się coś na prawdę złego i chce zapomnieć o wszystkich problemach, które ją otaczają. I po prostu zatapia je w alkoholu, albo leci się ciąć. A ja nie widzę, żeby miała w ręce, jakąkolwiek żyletkę. Na szczęście. - wytłumaczyła, a ja czułem, jak mój żołądek zwija się w supeł. I tak nie ma już żadnych, bo Zazza, zrobił bardzo mały przegląd jej walizki. "Dzięki Ci chłopie. Niech Bóg Ci to w dzieciach wynagrodzi." - Coś się musiało stać, a ja nic o tym nie wiem. - podsumowała. No i jestem w czarnej dupie. "Pozdro Horan, ja spadam." - odezwał się jakiś głosik w mojej głowie.
- Amy, może po prostu chce się dobrze bawić i wyszaleć. W końcu ma z czego. Odstresuje się i będzie okey. - trwałem przy swoim, próbując zapewnić Amandę, że z Victorią wszystko dobrze i nie ma się o co martwić. Nie chcę dokładać jej kolejnych problemów.
- Niall, przestań... Zaraz! - przerwała i popatrzyła się na mnie oczami wielkości pięciozłotówek. Jest źle. Nawet bardzo źle. - Ty coś wiesz! - niemal krzyknęła, po czym się do mnie jeszcze bardziej przysunęła.
- Nie, co ty mówisz Amy... - zacząłem nerwowo mówić.
- Ty coś wiesz, bo bronisz jej. Gdybyś czegoś nie wiedział, to chciałbyś się ze mną dowiedzieć o co chodzi. - wytłumaczyła. I tutaj mnie ma.
- Amy, ja nic nie wiem. Po prostu tak mi się wydaje. - powiedziałem.
- Nie wierzę Ci. - mruknęła, zakładając swoje ręce pod piersiami.
- Jak możesz, ja mówię prawdę. - Tsaa...
- Nie wierzę Ci. - powtórzyła. - Ja się tutaj martwię o nią, a ty nie chcesz mi nic powiedzieć! - niemal krzyknęła. Teraz trzeba wcielić w życie plan numer dwa. Pod tytułem: "Odwrócenie uwagi, aby nie myślała o Victorii, bo skończę marnie". Tytułów, to ja nie mógłbym wymyślać.
- Ślicznie wyglądasz, w tej sukience. - palnąłem bez zastanowienia i jeszcze bliżej się do niej przysunąłem, po czym delikatnie musnąłem jej policzek.
- Niall, przestań... - zachichotała wprost do mojego ucha. Jaka ona słodka.
*** Oczami Zayn'a ***
Po otrzymaniu SMS'a od Horan'a, moje ciśnienie wzrosło chyba czterokrotnie. Jaki stół?! Szybko zacząłem rozglądać się po całym salonie. Dopiero po chwili odszukałem Victorię tańczącą na drewnianej powierzchni, z jakimś typem, który moim bardzo, ale to bardzo skromnym zdaniem znajdował się za blisko niej i patrzył zboczonym wzrokiem, który zauważyłem już z kilku metrów. Szybko odpisałem Niall'owi, że się tym zajmę i po wysłaniu wiadomości, schowałem telefon do tylnej kieszeni moich spodni. Czym prędzej ruszyłem w kierunku dość dużego zbiorowiska, z którego składali się w większości mężczyźni, oraz garstka pijanych już kobiet. Szybko przebyłem się przez tłum i stanąłem przed tańczącą dwójką.
- "Talk dirty to me!" - krzyknęła brunetka, po czym zaczęła wywijać swoim ciałem, które wyglądało zajebiście. Była zlana w cztery dupy i to mógł zauważyć każdy na tej sali. Dopiero po chwili się skapnąłem, że zamiast ją ściągnąć, to patrze jak się rusza.
- Victoria, idziemy. - powiedziałem, ale ona chyba mnie nie usłyszała, a tym bardziej koleś u jej boku. Jeszcze bardziej się do niej przysunął. Jego ręce zaczęły błądzić, po jej ciele. Moje serce zaczęło szybciej bić, a krew przez nadmiar emocji, wrzała. Szybko wskoczyłem na stół i stanąłem między tą dwójką.
- Victoria, idziemy. - powtórzyłem, a Vicky odwróciła się w moją stronę, po czym się szeroko uśmiechnęła.
- Ej, koleś my się tylko bawimy. - zaczął mówić brunet, na co spiorunowałem go wzrokiem.
- Spierdalaj, ona przyszła ze mną. - powiedziałem bez namysłu.
- To chyba dobrze się nie bawi, jak przyszła do mnie. - odszczekał, a mnie ręce zaczęły świerzbić, żeby mu poprawić twarzyczkę.
- Powiedziałem, spierdalaj! - warknąłem, a koleś chyba się lekko przestraszył i szybko odszedł. Nie dziwię się. Moje oczy pewnie stały się czarne, jak słoma.
- Chodź. - powiedziałem, do szatynki, po czym zeskoczyłem na parkiet. Czekałem może chwilę, gdy jej chude, niczym anorektyczki, ramiona owinęły mi się wokół szyi, a cały brzuch przyległ do moich pleców. Szybko złapałem jej uda nad kolanami, aby nie uderzyła seksownym tyłkiem o ziemię.
- Wio mój koniku! - usłyszałem jej śmiech, a ja zacząłem biegać między ludźmi, z nią na tak zwanego "barana".
- Chyba lubisz tańczyć na stołach. - westchnąłem, na co odpowiedział mi cichy chichot dziewczyny.
- Bardzo. - odpowiedziała, zatapiając swoje palce w moich włosach, na co przez moje ciało przeszły dreszcze. Zaniosłem ją, w miejsce, gdzie stały kanapy, na których siedzieli El, prawdopodobnie Alice, jeśli dobrze zapamiętałem jej imię, Ch... Ch... po prostu koleś, który według Amy, wszędzie chodzi za Victorią, Lou oraz Harry.
- Kochana, nie wiedziałam, że masz taki piękny głos. - odezwała się brązowooka.
- Jaki piękny. Ja wyję jak pies. - trochę, język jej się plątał, ale charakterek nie zmienny. Zeszła z moich barków, czego prawie nie poczułem, pewnie przez jej bardzo niską wagę, po czym podeszła do naszej ciężarnej. Wyszeptała jej coś na ucho, na co Calder uśmiechnęła się słabo i przytaknęła głową. Szatynka, po tym usadowiła się na kolanach Harrego... No tak... Moje serce, w tamtym momencie rozpadło, chyba na tysiące kawałeczków. No tak, czego mogłem się spodziewać. Popatrzyłem się w ich stronę. W tym samym momencie Harry szepnął coś brunetce na ucho, na co przestała się śmiać. Odwróciła się do niego przodem, po czym skarciła go wzrokiem, na co on pocałował jej nos. Szybko wstałem, bo nie mogłem tego wytrzymać.
- Zaraz wracam. - powiedziałem, mając nadzieję, że ktoś to usłyszy, po czym ruszyłem w stronę baru. Chwyciłem szklankę pełną lodu i wypełniłem ją Jack'iem Daniel'sem. Całą zawartość wypiłem duszkiem. Gorzki posmak został w moim przełyku. Tego mi było trzeba. Czynność powtórzyłem chyba z cztery razy. Gdzie zaginął Horan?! Zacząłem rozglądać się po pokoju. Zauważyłem go, wraz z Amy, jak tańczyli wolny taniec, wtuleni przy tym w siebie. Przynajmniej on jest szczęśliwy. - powiedziałem sobie w myślach. Należy mu się. Stanąłem na równe nogi i zacząłem iść z powrotem w kierunku kanap. Gdy miałem, usiąść na "swoim" miejscu. Zobaczyłem nie znaną mi postać. Był to chłopak o czarnych włosach, bardzo podobnych do moich. Nie, ja mam ładniejsze. Skromność Malika, pozdrawiam. Ubrany był w czarny smoking, a przez szyję miał przewiązaną tego samego koloru muszkę. Gdy mnie zobaczył momentalnie wstał.
- Hej! Jestem James. - powiedział lekko się uśmiechając, po czym wyciągnął dłoń przed siebie. Krzywo się na niego popatrzyłem.
- Zayn. - odpowiedziałem, po czym usiadłem, ignorując jego gest. Podejrzany jest. Jeszcze gapi się na Victorię, jak na kawałem mięsa, na który chce się rzucić. Dlaczego wszyscy mężczyźni na tej sali to robią?! Chłopak zachichotał i zajął swoje poprzednie miejsce. Pieprzony typ. Kim on w ogóle, kurwa, jest?!
- To co robimy, bo jak na razie mi się nudzi. - mruknął Lou, po czym napił jednego łyka ze swojej szklanki, wypełnionej po brzegi alkoholem, po czym odłożył ją na mały, szklany stoliczek znajdujący się pomiędzy kanapami. - To ma być impreza urodzinowa i sylwester w jednym, a jak na razie to jest stypa! - żalił się Tommo, na co Vic lekko zachichotała.
- Lou, jacy gospodarze, taka impreza. - zaśmiała się, co też szatyn odwzajemnił. Jaki ona ma słodki śmiech...
- Nie chcę nic mówić, ale to także twoje urodziny. Proszę Cię, chociaż Ty mnie nie dołuj. Pozostało mi tylko wziąć, butelkę jakiegoś dobrego alkoholu i się upić...
- Możemy w coś zagrać. - odparł, niemal natychmiastowo nowoprzybyły gość.
- James, i to...
- Mówcie mi Jimmy, to dla znajomych. - powiedział, posyłając uśmiech głównie do Victorii, a ja myślałem, że mnie szlag trafi. Kurwa, a może frytki do tego!
- "Talk dirty to me!" - krzyknęła brunetka, po czym zaczęła wywijać swoim ciałem, które wyglądało zajebiście. Była zlana w cztery dupy i to mógł zauważyć każdy na tej sali. Dopiero po chwili się skapnąłem, że zamiast ją ściągnąć, to patrze jak się rusza.
- Victoria, idziemy. - powiedziałem, ale ona chyba mnie nie usłyszała, a tym bardziej koleś u jej boku. Jeszcze bardziej się do niej przysunął. Jego ręce zaczęły błądzić, po jej ciele. Moje serce zaczęło szybciej bić, a krew przez nadmiar emocji, wrzała. Szybko wskoczyłem na stół i stanąłem między tą dwójką.
- Victoria, idziemy. - powtórzyłem, a Vicky odwróciła się w moją stronę, po czym się szeroko uśmiechnęła.
- Ej, koleś my się tylko bawimy. - zaczął mówić brunet, na co spiorunowałem go wzrokiem.
- Spierdalaj, ona przyszła ze mną. - powiedziałem bez namysłu.
- To chyba dobrze się nie bawi, jak przyszła do mnie. - odszczekał, a mnie ręce zaczęły świerzbić, żeby mu poprawić twarzyczkę.
- Powiedziałem, spierdalaj! - warknąłem, a koleś chyba się lekko przestraszył i szybko odszedł. Nie dziwię się. Moje oczy pewnie stały się czarne, jak słoma.
- Chodź. - powiedziałem, do szatynki, po czym zeskoczyłem na parkiet. Czekałem może chwilę, gdy jej chude, niczym anorektyczki, ramiona owinęły mi się wokół szyi, a cały brzuch przyległ do moich pleców. Szybko złapałem jej uda nad kolanami, aby nie uderzyła seksownym tyłkiem o ziemię.
- Wio mój koniku! - usłyszałem jej śmiech, a ja zacząłem biegać między ludźmi, z nią na tak zwanego "barana".
- Chyba lubisz tańczyć na stołach. - westchnąłem, na co odpowiedział mi cichy chichot dziewczyny.
- Bardzo. - odpowiedziała, zatapiając swoje palce w moich włosach, na co przez moje ciało przeszły dreszcze. Zaniosłem ją, w miejsce, gdzie stały kanapy, na których siedzieli El, prawdopodobnie Alice, jeśli dobrze zapamiętałem jej imię, Ch... Ch... po prostu koleś, który według Amy, wszędzie chodzi za Victorią, Lou oraz Harry.
- Kochana, nie wiedziałam, że masz taki piękny głos. - odezwała się brązowooka.
- Jaki piękny. Ja wyję jak pies. - trochę, język jej się plątał, ale charakterek nie zmienny. Zeszła z moich barków, czego prawie nie poczułem, pewnie przez jej bardzo niską wagę, po czym podeszła do naszej ciężarnej. Wyszeptała jej coś na ucho, na co Calder uśmiechnęła się słabo i przytaknęła głową. Szatynka, po tym usadowiła się na kolanach Harrego... No tak... Moje serce, w tamtym momencie rozpadło, chyba na tysiące kawałeczków. No tak, czego mogłem się spodziewać. Popatrzyłem się w ich stronę. W tym samym momencie Harry szepnął coś brunetce na ucho, na co przestała się śmiać. Odwróciła się do niego przodem, po czym skarciła go wzrokiem, na co on pocałował jej nos. Szybko wstałem, bo nie mogłem tego wytrzymać.
- Zaraz wracam. - powiedziałem, mając nadzieję, że ktoś to usłyszy, po czym ruszyłem w stronę baru. Chwyciłem szklankę pełną lodu i wypełniłem ją Jack'iem Daniel'sem. Całą zawartość wypiłem duszkiem. Gorzki posmak został w moim przełyku. Tego mi było trzeba. Czynność powtórzyłem chyba z cztery razy. Gdzie zaginął Horan?! Zacząłem rozglądać się po pokoju. Zauważyłem go, wraz z Amy, jak tańczyli wolny taniec, wtuleni przy tym w siebie. Przynajmniej on jest szczęśliwy. - powiedziałem sobie w myślach. Należy mu się. Stanąłem na równe nogi i zacząłem iść z powrotem w kierunku kanap. Gdy miałem, usiąść na "swoim" miejscu. Zobaczyłem nie znaną mi postać. Był to chłopak o czarnych włosach, bardzo podobnych do moich. Nie, ja mam ładniejsze. Skromność Malika, pozdrawiam. Ubrany był w czarny smoking, a przez szyję miał przewiązaną tego samego koloru muszkę. Gdy mnie zobaczył momentalnie wstał.
James |
- Zayn. - odpowiedziałem, po czym usiadłem, ignorując jego gest. Podejrzany jest. Jeszcze gapi się na Victorię, jak na kawałem mięsa, na który chce się rzucić. Dlaczego wszyscy mężczyźni na tej sali to robią?! Chłopak zachichotał i zajął swoje poprzednie miejsce. Pieprzony typ. Kim on w ogóle, kurwa, jest?!
- To co robimy, bo jak na razie mi się nudzi. - mruknął Lou, po czym napił jednego łyka ze swojej szklanki, wypełnionej po brzegi alkoholem, po czym odłożył ją na mały, szklany stoliczek znajdujący się pomiędzy kanapami. - To ma być impreza urodzinowa i sylwester w jednym, a jak na razie to jest stypa! - żalił się Tommo, na co Vic lekko zachichotała.
- Lou, jacy gospodarze, taka impreza. - zaśmiała się, co też szatyn odwzajemnił. Jaki ona ma słodki śmiech...
- Nie chcę nic mówić, ale to także twoje urodziny. Proszę Cię, chociaż Ty mnie nie dołuj. Pozostało mi tylko wziąć, butelkę jakiegoś dobrego alkoholu i się upić...
- Możemy w coś zagrać. - odparł, niemal natychmiastowo nowoprzybyły gość.
- James, i to...
- Mówcie mi Jimmy, to dla znajomych. - powiedział, posyłając uśmiech głównie do Victorii, a ja myślałem, że mnie szlag trafi. Kurwa, a może frytki do tego!
_________________________________________________________________
No i mamy rozdział 53! :) Jaki przystojny ten James *.* Pojawił się także, ktoś od Toma... :) Rozdział, chyba udany... Tak nam się wydaję ^^ Nie no musiałyśmy wkręcić Ed'a ♥♥♥ Zachęcamy do komentowania :)
KOMENTUJCIE!!! BŁAGAMY!!! / Katy&Care.
KOMENTUJCIE!!! BŁAGAMY!!! / Katy&Care.
świetny !!!!!!!
OdpowiedzUsuńPierwsza! Rozdział mega! Niech Tom i ten koleś się odpierdolą od Vic i reszty! I niech Vic będzie z Zazzą! I niech Poul się ogarnie i zostawi Vic i Harre w spokoju!
OdpowiedzUsuńSorry poniosło xD
AAAAAAAAAAA....... BOSKI czekamy na next ;*
OdpowiedzUsuńTo jest świetne :) Kiedy przewidujecie następny rozdział ? Nie mogę się już doczekać :*
OdpowiedzUsuńto teraz nie pozostaje nic innego jak czekać na następny rozdział ! To jest świetne :) Czytam cały czas w kółko :*
OdpowiedzUsuńahahahahh xd
OdpowiedzUsuńBOSKI ! <3
KOCHAAM WAS ! *-*
http://still-the-one-ff.blogspot.com/ http://still-the-one-ff.blogspot.com/ http://still-the-one-ff.blogspot.com/ http://still-the-one-ff.blogspot.com/
Świetny:)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia co powiedzieć hmm to było super ??? Nie ... To było ZAJEBISTE pozdrowionka życzę weny i czekam na następnh zajebisty rozdział juliaa :3
OdpowiedzUsuńByło trochę powtórzeń i błędów ortograficznych.. ale ogólnie super i czekam nn :]
OdpowiedzUsuńW końcu się udało dodać ten komentarz! Nie powiem, ale mi serce stanęło kiedy była akcja z gościem od Toma... Ale najbardziej chyba się śmiałam z reakcji Zayna kiedy dostał SMSa od Nialla, żeby ściągnął Vic ze stołu ;D dlaczego każdy nowy facet w rozdziałach wydaje mi się podejrzany?! Mam nadzieję że niedługo się wyjaśni sprawa z ojcem Torri i kto jest tym gościem od niego... Już się nie mogę doczekać nexta <3 + lubię perspektywe Zayna xD @Nutka_13
OdpowiedzUsuńJak zwykle genialny. Nic dodać nic ująć . Po prostu cudo! Świetny! Oby tak dalej.Nie mogę się doczekać następnego ! Tak bardzo bym chciała aby Zayn był z Vic i żeby wszyscy dowiedzieli się ze Harry i Vic to ściema i żeby Toma złapała Policja . Życzę dalszej weny;* Jesteście Najlepsze ♥ Uwielbiam was ♥
OdpowiedzUsuńKlaudia, chciałabym tego samego co Ty. :D haha, wydaje mi się podejrzany ten koleś od gry, i też ten od tańca hmm, a może i przyjaciel DJ jest też w coś wmieszany, hmm może kurde mają jakieś podsłuchy pozakładane z tej chałupie, że ten typ wie wszystko, chyba, że tych typków jest znacznie więcej, jakoś szybko minął mi ten rozdział,. :D Akcja ze stołem, haha, biedny Zayn, cholera go kiedyś trafi i na zawał zejdzie, ale najpierw niech się dowie, że Vic i Harry to ściema <3 :* :D :P :) ;), z niecierpliwością, oczekuję, NEXTA, pozdrawiam, oddana Wam i zawsze komentująca, Olka!. :)) ;))
OdpowiedzUsuńAhhh.... boski!!! szybko next! niech Vic już będzie z Zaynem!!! i niech Tom zniknie!!! Boski!BOSKI!BOSKI!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńprzepraszam niechcący usunęłam mów poprzedni kom :D zarąbisty rozdział !! Zayn taki zazdrosny :D
OdpowiedzUsuńhttp://zerrie-lovee-fanfiction.blogspot.com/2014/09/rozdzia-16.html
http://zerrie-lovee-fanfiction.blogspot.com/2014/09/rozdzia-16.html
Super rozdział, ciekawe o co chodzi z tym Jimmym podejrzany jest... Okaże sie ;) jak już pisalam rozdział super, bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;) Pozdrawiam i życzę weny :***/Marcela
♥♥♥ wow rozdział boski +o+ coraz ciekawiej sie robi :)) juz sid nexta nie moge doczekać :-* kocham waszego blogaa ;))))))
OdpowiedzUsuńja chcę żeby Zazza był z Viktorią :) rozdział jest zajebisty
OdpowiedzUsuńGabrysia :*
Matko! Nie wiem co powiedzieć! ;c
OdpowiedzUsuńNie umiem dobrac słów by miały jakikolwiek sens ;c
Jednym słowem wspaniale! Wielkie WOW! ♥
Bardzo dużo się dzieje! ;*
Jestem pod wrażeniem pomysłowości! ♥
Tylko ten gościu od Toma ;ccc
Mam nadzieję, że wszytsko będzie dobrze! ♥
Pozdrawiam i do następnego! ♥
http://come-back-to-me-eff.blogspot.com/
Matko boska częstochowska.. genialny rozdział :D Nie wiem co pisać, więc czekam na next'a z niecierpliwością :3 Kocham <3333333333333
OdpowiedzUsuńGenialne
OdpowiedzUsuńKocham !!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie dodałam koma, ale wtedy zaczytałam się i telefon mi się zawiesił i nie miałam jak. A potem jakoś tak myślałam o tym, ale później zapominałam...
OdpowiedzUsuńALE MUSZĘ PRZYZNAĆ, ŻE JEST ZAJEBISTY. NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ ONA SIĘ NA NIEGO ,,RZUCI". I BARDZO PODOBA MI SIĘ TEN ROZDZIAŁ. ZRESZTĄ TAK, JAK WSZYSTKIE! I PISZECIE NAPRAWDĘ ŚWIETNIE!!
CZEKAM NA NEXT!
To jest hwjtedafbp :* czekam na next i zapraszam http://black-love-fanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń