piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 63

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne 

Przede mną znajdował się istny ideał, a ja mogłam go zaraz pocałować... Chciałam tego, a może jednak nie? Sama na to pytanie nie umiałam sobie odpowiedzieć. ''Nie chcesz tego!'' - niespodziewanie odezwał się głos w mojej głowie. - ''Znowu tylko cię wykorzysta... Przecież on ma Perrie. Tylko na niej jemu zależy, nie na Tobie, co już Ci kiedyś pokazał i udowodnił. Pamiętasz, jak się zachował? Nie powiedział Ci o niej. Chciał Cię tylko i wyłącznie wykorzystać. Potrzebna mu była tylko poboczna przygoda, przelotna historia, chciał Cię po prostu przelecieć. Chciał się zabawić, jak to mają w zwyczaju tacy mężczyźni. Czas to zrozumieć i wreszcie o nim na zawsze zapomnieć..." - i znowu odezwał się on. Może ten "głos" rzeczywiście ma rację? Bo jeśli nawet się pocałujemy, to co to zmieni? Właściwie to nic. Zupełnie nic. Zayn znowu pójdzie do blondynki - nieskazitelnej dziewczyny. Edwards jest ładniejsza, chudsza, bardziej uzdolniona, jeszcze na dodatek sławna i ogólnie rzecz biorąc po prostu idealna w porównaniu ze mną. Dziewczyną, która była bita, gwałcona i poniżana przez własnego ojca, a rówieśnicy zawsze się z niej naśmiewali. Nie ma prawdziwiej "rodziny", jedynie najlepszą przyjaciółkę i jej rodziców, którzy z politowaniem przygarnęli ją do swojego domu, ponieważ uciekła ze swojej ojczyzny do kompletnie nieznanego kraju. Taka prawda. Jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami. Ona jest wręcz ideałem, a ja nic nie wartą osobą bez żadnej przyszłości. A co się stanie ze mną? A ja zostanę sama jak palec. Oj, przepraszam. Ja mam "chłopaka" z którym jestem strasznie "szczęśliwa". Ale z drugiej strony... To wcale nie było by takie złe... "Vic! Ogarnij się!" Gdy już nasze usta miały się zetknąć kolejka niespodziewanie i gwałtownie ruszyła. Tak chciałam tego... Nawet gdyby znowu mnie zranił, nawet gdybym znowu przez niego płakała jak głupia i opętana, nawet gdybym się kolejny raz pocięła, przez co ledwo uszłabym z życiem, a Amy i Niall cały czas by mi mówili, że mam przestać, chciałam tego. Chciałam ponownie zasmakować jego pełnych malinowych ust, chciałam znowu poczuć te latające motylki w moim brzuchu, gdy znajduje się blisko mnie, chciałam zanurzyć moje ręce w jego miękkich, kruczoczarnych włosach. Chciałam poczuć jego bliskość, po prostu chciałam jego. A co najważniejsze chciałam, aby on czuł to samo co ja. Nienawidzę tego, że jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Zasranymi i popieprzonymi przyjaciółmi...
- Aaa! - pisnęłam, po czym szybko wróciłam na swoje miejsce. Od razu chwyciłam rękę czarnowłosego i kurczowo zaczęłam ją trzymać. Jego kciuk jeździł spokojnie po mojej skórze. Po jakiejś minucie się zatrzymaliśmy, jednak ja dalej siedziałam ze szczelnie zamkniętymi oczami, ponieważ strasznie bałam się je otworzyć.
- Victoria, możesz już otworzyć oczy. - usłyszałam jego łagodny głos, w którym można było usłyszeć nutkę rozbawienia. Jasne niech się ze mnie śmieje, ale to jest wszystko jego wina, że tak się bałam. Trzeba było mnie nie zabierać na tą przerażającą kolejkę. 
- Jesteśmy już na ziemi? - spytałam, ostrożnie otwierając jedno oko. "Jesteśmy." - odetchnęłam z ulgą. Szybko, przy tym lekko się obijając, wysiadłam z wagonika i czekałam, aż chłopak uczyni to samo. - Nigdy, ale to przenigdy więcej nie pójdę na takie coś. Masz szczęście, że masz urodziny. Gdyby nie to, to bym nawet nie spojrzała w stronę tej... tej okropnej kolejki. - dodałam, a przez moje ciało przeszły bardzo nieprzyjemne dreszcze. Nigdy więcej tak wysoko nad ziemią. Po prostu nigdy! Nawet gdyby mnie chcieli zabić! Nie zrobię tego i koniec kropka!
- Spokojnie. Za rok znowu będą. - zaśmiał się.
- Nie wiadomo, czy cię w ogóle tutaj wpuszczą. No wiesz dwadzieścia jeden lat to będzie już chyba za dużo, aby bawić się w watę cukrową, samochodziki, czy kolejeczki górskie? Nie uważasz? Wyobrażasz sobie nagłówki typu : "Zayn Malik zachowuje się jak mały chłopczyk? Może zgubił swoją przedszkolankę, której teraz poszukuje?", albo "Czy Zayn'owi Malik'owi jest mu potrzebna pomoc psychologa. Menadżer One Direction na pewno zadba, aby zbadał go najlepszy specjalista w tej dziedzinie. Miejmy nadzieję, że wróci do zdrowia, ponieważ fanki by tego nie wytrzymały." ?
- Sugerujesz, że będę już stary? Czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Przecież dwadzieścia jeden lat to nie będzie tak strasznie dużo! Rozumiem, gdyby to była trzydziestka, ale dwadzieścia jeden?! - zaczął się żalić, co wyglądało na prawdę komicznie.
- Kto tutaj przesadza... Ja tylko stwierdzam fakty, ale niestety nastolatkiem to już nie będziesz, a właściwie to już nie jesteś... Przykro mi. Jednak, gdyby ciebie chcieli z litości wpuścić to na pewno ja nie wejdę tutaj, a już tym bardziej na to. - wskazałam ręką na ogromną maszynę za nami, która świeciła we wszystkich kolorach tęczy. - To jest jakieś wcielone zło, które nie wiadomo kiedy zepsuje.
- Daj spokój... Nie było, aż tak źle. - powiedział, pocieszającym tonem. Czy on sobie ze mnie żartuje?!
- Nie było źle? Nie było źle?! Serio?! Prawie nie zginęliśmy i nie spadliśmy z tak wielkiej wysokości, co groziło by momentalną śmiercią, a nasze zwłoki latałyby po całym wesołym miasteczku. Koło stoiska z watą cukrową była by twoja prawa noga, a koło domu strachów lewa ręka! A ty mówisz, że nie było, aż tak źle?! Czy ty się słyszysz? - zaczęłam histeryzować, przy tym gestykulując w powietrzu rękoma.
- Mnie się za to bardzo podobało. - chłopak mruknął pod nosem, przez co ledwo to usłyszałam. Słucham?!
- Co?
- Nie, nic. - odparł, dalej się uśmiechając. Okey.
- To gdzie idziemy teraz? - zadałam pytanie. - Oczywiście nie mam na myśli, żadnej kolejki, diabelskiego koła, lub czegoś co znajduje się więcej niż metr nad ziemią. Najlepiej, aby było przytwierdzone do podłoża, przez jakieś śruby, bądź super mocny klej. - od razu dodałam, aby Zayn nawet o tym nie pomyślał, aby zaciągnąć mnie na kolejną "maszynę śmierci". Po moim zasranym trupie!
- Zawsze chciałem spróbować moją celność. - powiedział, po czym tajemniczy uśmiech zawitał na jego twarzy.
- Celność? - zapytałam lekko zdziwiona. Co jemu chodzi po głowie? Chłopak nic nie mówiąc chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w nieznanym mi kierunku. - Zayn o co ci chodzi? Możesz mi to wytłumaczyć?  - próbowałam wyciągnąć z niego jakiekolwiek informacje, jednak na próżno. Czarnowłosy nawet nie spojrzał w moją stronę, co w pewnym momencie zaczęło mnie już lekko irytować. Co ja mówię... Okropnie irytować! - Zayn! Gdzie ty mnie prowadzisz? Nie byłoby lepiej, gdybyś powiedział, że teraz idziemy w to, czy tamto miejsce, a nie ciągniesz mnie przez cały czas? Wydaje mi się, że by było zdec...
- Jesteśmy. - mój jakże zaskakujący monolog o zasadach dobrego wychowania przerwał głos chłopaka. Znajdowaliśmy się przed stoiskiem, gdzie można było wygrać przeróżne nagrody, ale trzeba było strącić wszystkie metalowe puszki, które były ułożone w ogromną wieżę. Takie coś zawsze kojarzyło mi się ze szczęśliwymi parami, zwłaszcza w walentynki. Chłopak przychodzi i wygrywa swojej dziewczynie jej wymarzoną maskotkę, do której będzie się w nocy przytulała, ponieważ będzie przypominała jej tą wspaniałą i niezapomnianą chwilę, a co najważniejsze jej drugą połówkę. Szkoda tylko, że mnie to się nie może to tak kojarzyć.
- Więc co tutaj robimy? - próbowałam się upewnić.
- Jak już powiedziałem, chcę spróbować swoją celność. - powiedział, a jego oczy szalenie się świeciły. Ponownie dzisiejszego dnia sięgnął po swój czarny portfel i wręczył dwa funty sprzedawcy. No to zaczynamy... 

*** Około godziny później ***

- Nie mam już siły... - jęknęłam w pewnym momencie i zatrzymałam się w połowie kroku. Nogi mi dosłownie odpadały i byłam w pełni przekonana, że jutro nie będę mogła wykonać żadnego ruchu. Po prostu żadnego! Odwiedziliśmy już chyba każdy, dosłownie każdy zakątek tego wesołego miasteczka. Zayn w międzyczasie wygrał mi ogromnego brązowego misia. Był po prostu przepiękny. Ja... na prawdę nie mogłam w to uwierzyć. Właśnie wtedy czułam się, jak ta zakochana dziewczyna... To było wręcz niesamowite uczucie. Szkoda tylko, że on dał mi to... no jako przyjaciółce, a nie jako swojej wybrance, jeśli można to tak nazwać.
- Oj, no weź jeszcze nie byliśmy wszędzie... - zaczął mnie przekonywać, jednak ja na znak mojego małego protestu usiadłam na pokrytym śniegiem asfalcie, położyłam pluszaka na kolanach i się do niego przytuliłam. Był przesiąknięty jego wspaniałym zapachem. Czy on sobie ze mnie żartuje? Przecież my odwiedziliśmy chyba każdy zakamarek, jaki tylko tutaj istnieje! A właściwie to nie "chyba" tylko na pewno! Nawet nie przeszkadzał mi fakt, iż podłoże było strasznie mokre, ale za razem okropnie zimne. Nie idę i już!
- Nigdzie już nie idę. Zrozum to. Nie mam siły. Nogi mi odpadają i będę musiała mieć amputację, a to będzie tylko i wyłącznie twoja wina. - odpowiedziałam bardzo stanowczo. Przynajmniej miałam taka nadzieję, że tak właśnie brzmiałam. - Jeśli tylko chcesz to możesz sobie iść, gdzie sobie tylko twoja dusza zapragnie, jednak ja się stąd nie ruszam. Koniec, kropka. - dodałam, jeszcze mocniej się wtulając w ogromnego misia. Coś mi się wydaję, że będę z nim spała co noc.
- Oh, no dobra to wracamy się. Tylko jeszcze musisz dojść do auta. - zachichotał, a wspaniały i promienny uśmiech zawitał na jego nieskazitelnej twarzy. Jednak ja myślałam, że go w tamtym momencie zamorduję gołymi rękoma. Bądź, co bądź, uśmiech to ma zabójczy... Trzeba to przyznać z ręką na sercu.
- Możesz mi uświadomić dlaczego zaparkowaliśmy kilometr od tego miejsca? Bo dla mnie jest to na prawdę nielogiczne i niezrozumiałe. Przed tym oto wesołym miasteczkiem znajduje się duży i na prawdę przeuroczy parking, dla takich aut jak twoje. Zayn, on jest po prostu ogromny! Oczywiście wszyscy, dosłownie wszyscy z niego korzystają, jednak nie. Znalazł się jeden wyjątek, a nazywa się Zayn Javadd Malik, który parkuje samochód kilometr, jak nie więcej, dalej. Daj mi tylko jakieś sensowne wytłumaczenie "Czemu?", a dam ci spokój i się zamknę do końca drogi. - skończyłam swój interesujący monolog, po czym czekałam na odpowiedź chłopaka, który zaczął się nad nią zastanawiać.
- Żeby emocje opadły. - odpowiedział po chwili, po czym zaczął się śmiać, a ja w tamtym momencie strzeliłam sobie w myślach w twarz. - Dobra, a teraz wstawaj, bo jeszcze się przeziębisz, albo coś gorszego. - powiedział, po czym wyciągnął dłoń przed siebie, którą momentalnie chwyciłam. Gdy nasze palce się spotkały, przez moje ciało przeszła fala dreszczy. Może było to spowodowane tym, iż jego ręce wręcz parzyły, natomiast może powoli zamieniały się w wielkie kostki lodu. Tak, to na pewno to...
- Teraz się martwisz o moje zdrowie? A jak kazałeś mi chodzić w tę i we tę to wtedy cię nie interesowało... - powiedziałam z udawanym wyrzutem.
- Daj sobie spokój. - zachichotał. Co on ma dzisiaj taki dobry humor?! Dobra rozumiem, że są jego urodziny. No bo w końcu, każdy w jakimś tam stopniu oczekuje je przez cały rok, no ale bez przesady! On się dzisiaj calusieńki czas śmieje! Może jest chory, albo coś... - A teraz idziemy... - zarządził.
- Okey... - mruknęłam przeciągle. - Ale pod jednym warunkiem... - dodałam po chwili, a na mojej twarzy zawitał tajemniczy uśmiech, który z każdą kolejną sekundą się powiększał. Ja i moje szatańskie plany.
- Jakim? - chłopak widocznie się zdziwił, dając mi tym samym znak, abym kontynuowała swoją wypowiedź.
- Bierzesz mnie na barana. - zażądałam. Kazał mi chodzić przez ten czas, to teraz będzie mnie nosił. W odpowiedzi usłyszałam tylko chichot. Nie czekając na to co powie, wdrapałam mu się na plecy. Już myślałam, że zaraz spadnę, ale w ostatniej chwili jego ręce umiejscowiły się na górnej stronie moich ud, przez co to uniemożliwił. Miejmy tylko nadzieję, że nie ugnie się pod takim ciężarem, jakim jestem ja. Moje dłonie pod wpływem emocji powędrowały na jego idealnie ułożone czarne jak heban włosy, lekko je przeciągając, po czym szybko je spuściłam na szyję i wtuliłam się w chłopaka. Mogłabym tak cały czas. Po prostu cały czas... - A więc... Wio, mój koniku! - zaśmiałam się. Chłopak na moją komendę zaczął biec do przodu. Przymknęłam powieki i zaczęłam krzyczeć, śmiejąc się przy tym wniebogłosy. Czułam się przy nim jak jakaś siedmiolatka ze swoim starszym bratem. Zayn biegał coraz szybciej, a mną jeszcze bardziej przy tym potrząsało. Na prawdę nie wiem, skąd on ma tyle siły na noszenie takiej słonicy... W ręce trzymałam misia pluszowego, aby przypadkowo nie upadł. Musi jakoś pozostać żywy do końca tego dnia. Najlepiej z głową, rękami i nogami... W pewnym momencie Mulat stracił równowagę, w wyniku czego oboje wylądowaliśmy w na prawdę ogromnej zaspie śnieżnej. Chłopak w trakcie upadku musiał się przewrócić na plecy, ponieważ leżałam mu na górnej części jego umięśnionego brzucha. Nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry, a nasze zimne nosy się nawzajem stykały. Moje serce momentalnie przyspieszyło i zaczęło pracować na największych obrotach. Byłam przekonana, że spokojnie mógł on usłyszeć jego bicie, które przypominało dzwony kościelne. Nie mogłam wykonać jakiegokolwiek ruchu. Po prostu nic. Jakbym nagle została sparaliżowana. Jego ciepły oddech o zapachu waty cukrowej, połączonej z orzeźwiającą miętą czułam na całej swojej twarzy. Moje spojrzenie wędrowało to na jego niesamowite i hipnotyzujące czekoladowo-miodowe oczy, w których zawsze się zatracam, to na pełne i malinowe usta, przeznaczone chyba tylko do całowania... Znaczy... no Perrie ma taki przywilej... W brzuchu zaczęło mi szaleć stado motyli, które zaraz wywierciły by w nim ogromną dziurę. Niekontrolowanie moje ręce powędrowały na jego umięśnioną klatkę piersiową, po czym lekko się podniosłam. Chwyciłam w dłonie garstkę bardzo puszystego śniegu, a następnie w niego dmuchnęłam, w wyniku czego wylądował on na twarzy chłopaka. Jedną rzecz, którą muszę zapamiętać na zawsze jest to, że on jest z Perrie Edwards. To z nią jest szczęśliwy! Nie, ze mną... To na niej mu zależy, nie na mnie... To z nią może prawdopodobnie spędzić resztę swojego życia, nie ze mną. On idealny, ona idealna... Jakby przeznaczenie, którego takie osoby, jak ja po prostu nie mogą rujnować.
- Victoria! - usłyszałam jego melodyjny głos, z widoczną nutką rozbawienia. Tym razem on wziął w rękę trochę śniegu i rzucił nim we mnie. Tak, to się nie będziemy bawić!
- Osz ty! - krzyknęłam, zbierając się z ziemi. Odbiegając od niego na bezpieczną odległość, chwyciłam trochę śniegu i uformowałam z niej kulkę, po czym rzuciłam w jego stronę. Tak! Trafiłam go w brzuch. Zawsze coś. Nigdy nie byłam dobra w celności, więc to jest na prawdę ogromny cud.
- Zostałem trafiony! Jak mogłaś?! - krzyknął z wyrzutem. Oboje zaczęliśmy biegać jak opętani. Podejrzewam, że wyglądaliśmy jak osoby, które przed chwilą zostały wypuszczone z zakładu psychiatrycznego i teraz wreszcie cieszą się wolnością. Chociaż, nie wiem, czy nawet nie jeszcze gorzej. Tak... To jest bardzo prawdopodobne... Kolejny raz chwyciłam w rękę śnieg i zaczęłam go ugniatać w kulkę, ale w pewnym momencie usłyszałam dźwięk mojego telefonu, oznaczający, iść ktoś do mnie dzwonił. Ten telefon jeszcze żyje w tej kieszeni?! Najserdeczniej pozdrawiam firmę "Apple".
- Wstrzymanie broni! - krzyknęłam z uśmiechem na ustach. Na prawdę z nas okropna dwójka przedszkolaków. Odgarnęłam niesforne kosmyki moich włosów, pokryte warstwą śniegu, które opadły na twarz.
- Nie wierzę ci! Chcesz tylko wykorzystać moją nieuwagę i potem jeszcze trafisz mnie prosto w głowę! Gramy uczciwie, a nie z jakimiś podstępami! - odpowiedział. - Nie wkręcisz mnie w to! - dodał, wymachując wskazującym palcem, co wyglądało wprost komicznie. Jakby tłumaczył coś jakiemuś pięciolatkowi.
- Ale telefon mi dzwoni! - uniosłam urządzenie i dokładnie obserwowałam każdy ruch chłopaka, który po chwili skinął głową.
- Dobra! - krzyknął. Przejechałam palcem po ekranie, po czym uniosłam go do ucha.
- Tak, Niall? - zapytałam do słuchawki.
- Victoria? I jak tam nasza pierwsza część planu? - usłyszałam ciekawski ton głosu blondyna. Czy on chce dzisiaj ujść z życiem? Bo na prawdę nie ręczę za siebie. Jak jeszcze raz coś wspomni to mogą sobie z Harrym zająć miejsce na cmentarzu i wybrać trumnę, jaką tylko będą chcieli. Jedyny dla nich pozytyw tej sprawy.
- A jak tam druga? - zapytałam, a po drugiej stronie zapadła cisza, jak makiem zasiał. Oho... Chyba go zatkało. 
- A jaka jest druga? - wydukał do słuchawki, bojąc się pewnie, że zapomniał o jakimś podpunkcie naszego dnia.
- Śmierć twoja i Harry'ego. - powiedziałam śmiertelnie poważnie, ale po chwili kontynuowałam. - Na razie wszystko dobrze... Chyba niczego się nie spodziewa... Przynajmniej taką mam nadzieję... Ale radzę ci mnie za bardzo nie wkurzać. Coś się stało, że dzwonisz? Nie udało się coś, zniszczyliście coś, spaliliście dom? Albo wiem. Nie wiecie, czy kupić wódkę, czy o dziwo wódkę? Bo tylko takie problemy możecie mieć, bo przecież wszystko ustaliliśmy już do każdego najmniejszego szczegółu, który tylko mógł istnieć. - odparłam, dalej obserwując chłopaka znajdującego się kilka metrów ode mnie. Istny ideał.
- Haha. Bardzo śmieszne. - rzekł ironicznie do słuchawki, chociaż wiedziałam, że w myślach zaczynał się śmiać. On zawsze się śmieje z sucharów. I bądź tu mądry. - Możecie już przyjechać do naszego domu. Wszystko już jest gotowe, a rezerwację mamy za pół godziny. - dodał, a ja skinęłam głową. Ciekawe co na to wszystko powie Zayn... Czy mu się spodoba ten pomysł... No bo chłopcy właściwie mówili, że pierwszy raz pójdą wszyscy razem.. - Okey. To my się będziemy już zbierać. - odpowiedziałam.
- Tylko się pospieszcie. - powiedział pospiesznie, a ja zakończyłam połączenie, po czym schowałam urządzenie do kieszeni czarnej, puchowej kurtki. A więc... Przedstawienie czas zacząć!
- Kto dzwonił? - chłopak momentalnie się zapytał, na co uniosłam swój wzrok, który od razu napotkał czekoladowe tęczówki dwudziestolatka. Mogłabym się w nie wpatrywać w dzień i w noc, jeśli byłaby tylko taka możliwość. "Nie będzie!" One tak jakby mnie uspokajają... Na jego twarz malowało się lekkie zdziwienie i zdezorientowanie. Dosłownie w ułamku sekundy, zmniejszył dystans między nami.
- Niall. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Chciał coś konkretnego? Zepsuł coś? Nie ma czegoś do jedzenia? - zaczął zadawać coraz to dziwniejsze pytania, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Coś się stało w waszym domu, jednak niestety nie wiem co. I jeszcze dodał, że mamy szybko przyjechać, bo to jest coś na prawdę bardzo ważnego. - wymyśliłam coś na szybko, w tym samym czasie lekko wzruszając ramionami. Oczy chłopaka momentalnie powiększyły się do wielkości pięciozłotówek. Zaczął nagle panikować, a jego oddech przyspieszył, co było widoczne. Kompletnie zdezorientowany szukał czegoś w kieszeniach swoich spodni, mamrocząc coś pod nosem. To było trochę dziwne, a najgorsze było to, że ja w ogóle nie wiedziałam o co chodzi...
- O mój Boże... - jęknął, po czym pociągnął mnie za rękę i zaczął prowadzić w kierunku jego sportowego auta. W trakcie naszego mini maratonu, myślałam, że kilkanaście razy się wywalę na tej okropnie oblodzonej drodze. Jednak w porę chłopak chwytał mnie w tali i ponownie ciągnął mnie na przód. Gdy znaleźliśmy się przed czarnym BMW, Zayn szybko otworzył przede mną drzwi, a po chwili znajdował się obok mnie, na miejscu kierowcy.
- Zayn, wszystko okey? - zapytałam bardzo ostrożnie. Dosłownie w ułamku sekundy zaczął zachowywać się jak nie on. Jakby przed chwilą dowiedział się, że jakaś najbliższa mu osoba chce skoczyć z mostu i tylko on jest w stanie ją powstrzymać. Że od tego co on zrobi i jak szybko znajdzie się tam na miejscu, zależy życie tego człowieka. Życie człowieka, którego kocha... - Zayn? - powtórzyłam.
- Pomyśl... Niall dzwoni, że coś się w domu stało... To jest Niall! A to oznacza, że albo jest już teraz całe w wodzie, albo nie ma już go na powierzchni ziemi, bo dawno spłonął! Przecież on ma problem ze zrobieniem tostów, bo od razu je przypala! Mam tylko nadzieję, że Liam jest w domu! - wykrzyknął na cały głos. W duchu chciało mi się strasznie śmiać. Gdybyście tylko zobaczyli jego minę! No po prostu nie do opisania...
- Spokojnie. To na pewno nic strasznego. Nie miał, aż tak przerażonego głosu, gdy to mówił... - starałam się go uspokoić, a w międzyczasie wbijałam swoje paznokcie w skórę, abym tylko nie zaczęła się śmiać. Dam radę! "Zachowaj powagę... Tylko zachowaj powagę i nie wybuchnij śmiechem..." - mówiłam do siebie w myślach. O mój Boże... Ja nie wiem, czy tyle wytrzymam... Moje wargi zaczęły już pomału drżeć. To będzie trudniejsze niż mi się wydawało...
- Może i masz rację... Ale pomyśl. Niall dzwoni, że coś się stało... Normalnie, jak ma to w zwyczaju powiedziałby co jest grane, bo on nie umie czegoś trzymać dłużej w sobie. To jest wszystko podejrzane. - dodał, a ja nawet nie zauważyłam, że samochód się zatrzymał pod domem chłopaków, który, o dziwno dla mulata, jeszcze stał cały. To my już jesteśmy na miejscu?! Chłopak nie zważając już na nic wybiegł z auta, a w tym samym momencie przez drzwi wejściowe Willi One Direction wyszło sześć postaci. No tak... Zapomniałam wspomnieć... Zważając na to, iż Eleanor jest w ciąży, po prostu zabroniłam jej iść na paintball'a. A to wszystko dla dobra jej i dziecka. Oczywiście na początku była na mnie strasznie zła, ale na szczęście reszta mnie poparła, więc teraz szatynka siedzi sobie grzecznie w domu i spędza czas ze swoją mamą, piekąc przy tym przepyszne ciasta. Ona chyba była nie poważna, jeśli myślała, że bym ją w ogóle tam pościła! Ona jest w ciąży i musi teraz strasznie uważać!
- Zayn! Już jesteście! - Niall krzyknął z promiennym uśmiechem na ustach.
- Dzwoniliście już po straż, albo hydraulika? Są jakieś poważne szkody? Czy komuś coś się stało? - chłopak momentalnie zasypał ich lawiną pytań, a ja już nie wytrzymałam i wybuchałam śmiechem. To było za dużo jak dla mnie. Po prostu za dużo. 
- Co?! O co ci chodzi?! - odpowiedzieli chórkiem, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać, przez co wszyscy patrzyli na mnie, jak na debilkę.
- Bo on... Myśli, że... coś się stało... - mówiłam między atakami śmiechu. - I... i że wysadziliście... dom... w powietrze... - dopowiedziałam, a po chwili wylądowałam na betonie, który był pokryty przez warstwą śniegu. Nawet nie byłam w stanie się podnieść, tylko dalej się śmiejąc, turlałam się po asfalcie. Wszyscy patrzyli się na mnie jak na jakąś niedorozwiniętą psychicznie, jednak ja dalej byłam w swoim świecie. Dopiero po jakiś trzech minutach się opanowałam i lekko odchrząknęłam. Nabrałam dużo powietrza, ponieważ moje płuca domagały się kolejnej dawki tlenu, po czym go wypuściłam.
- Już? - usłyszałam rozbawiony głos blondyna nad sobą.
- Yeah. Powiedzmy. - odpowiedziałam, po czym chwyciłam rękę chłopaka i już po chwili stałam na równych nogach. Lekko się otrzepałam, po czym poprawiłam moją po prostu "idealną" fryzurę. Czujecie ten sarkazm? Nie no... Na pewno wyglądam jak Miss Świata.
- To było dla Ciebie na serio śmieszne?! - w pewnym momencie Mulat uniósł się i zaczął krzyczeć na cały głos. W ułamku sekundy zrobiło się cisza jak makiem zasiał. Można było tylko usłyszeć oddechy oraz bicia serc wszystkich zgromadzonych. - Ja myślałem, że któremuś z nich coś się stało albo, że wywołali jakiś pożar, powódź, albo Bóg wie co. My o mało się nie zabiliśmy, kiedy tutaj jechaliśmy, a to był tylko popieprzony żart?! Na prawdę?! - krzyknął, a moja mina momentalnie zrzedła. Z resztą, tak jak u każdego. - Ja się o was wszystkich martwię, a wy sobie ze mnie jaja robicie! A co, jakbyśmy się rozbili, kiedy tutaj jechaliśmy?! Pomyśleliście o tym?! - dodał. Byłam kompletnie zdezorientowana i nie wiedziałam co mam zrobić... Nie sądziłam, że to może go w jakiś sposób urazić, czy coś w tym rodzaju... To był tylko żart... A właściwie tylko jego namiastka, ponieważ typowym kawałem tego nie można było nazwać.
- A... A... Ale Zayn, nie gniew... - zaczął Liam, ale nie dane mu było dokończyć. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam takiego Zayn'a...
- Jak ja mam się nie gniewać?! Czy wyście do reszty oszaleli?! Pomyśleliście o prawdopodobnych skutkach tej całej sytuacji?! - wykrzyknął, po czym swoją prawą ręką poprawił swoje kruczoczarne włosy, ciągnąc je lekko na końcówkach. "Swoje idealne, kruczoczarne włosy." - usłyszałam gdzieś w głowie.
- Ale Zayn... - próbowałam do niego przemówić, ale chłopak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, po czym się odwrócił o sto osiemdziesiąt stopni i zaczął pomału iść przed siebie, kompletnie nas przy tym ignorując. Byłam zdziwiona, zaskoczona... Nie... To chyba nawet za mało powiedziane. Wszyscy tylko stali i patrzyli na to całe zdarzenie z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi wargami. Gdy się lekko otrząsnęłam z ten zaistniałej sytuacji, szybko pobiegłam za nim i chwyciłam jego rękę, po czym pociągnęłam ją tak, aby obrócił się przodem do mnie. Po sekundzie zobaczyłam roześmianą twarz chłopaka... Zaraz... Roześmianą?!
- Daliście się nabrać! A najbardziej ty, dałaś się nabrać. - powiedział z promiennym uśmiechem na ustach. Co?! Ale... Ale jak to?! 
- Jak mogłeś?! Ja myślałam, że się obrażasz na prawdę! Już nawet zaczęłam się martwić, że będziesz na nas zły! - krzyknęłam udając lekkie oburzenie. Niech ma za swoje. A co!
- Ej, no weź... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie, Zayn! Jesteś gorszy od dziecka. Zachowałeś się gorzej niż jakiś tam przedszkolak! A masz już dwadzieścia lat! -  powiedziałam z "gniewem". Założyłam ręce na piersi i odwróciłam się w stronę reszty. Już miałam im coś powiedzieć, ale niespodziewanie poczułam, jak ktoś mnie przytula od tyłu. Momentalnie wstrzymałam oddech. To był odruch. Jego ręce umiejscowiły się po obu stronach mojej tali. Miałam wrażenie, jakby tam było ich miejsce. Jakby były idealnie dopasowane do kształtu mojego ciała, jak dwa pasujące do siebie puzzle. O mój Boże! W tamtym momencie moje serce podskoczyło chyba do gardła. Prawie się zakrztusiłam własną śliną. Płuca pracowały chyba na najwyższych obrotach, jakie tylko mogły istnieć. Mój oddech stał się płytki i szybki. Po chwili na swoim ramieniu poczułam delikatny ciężar, a jego czarne włosy zaczęły łaskotać mnie w policzek, na co mimowolnie, cicho zachichotałam.
- Proszę, Victoria... Nie gniewaj się na mnie. - usłyszałam przesłodki głos tuż koło mojego ucha. Jego wargi przez przypadek zahaczyły o jego płatek, w wyniku czego przez moje ciało przeszła fala bardzo przyjemnych dreszczy. Zawsze tak reaguje. Na początku byłam jeszcze w pełnym osłupieniu, spowodowanym tym, iż Zayn znajdował się tak blisko mnie. Strasznie blisko mnie. Jednak potem się lekko uspokoiłam. Oczywiście na tyle, na ile to było tylko możliwe.
- Masz za swoje! - zaśmiałam się.
- Ej! To nie było śmieszne! - rzekł, a po chwili dostałam od niego lekko w ramię. Faktycznie to już nie jest śmieszne. 
- Nie wiesz, że kobiet się nie biję?! Jeszcze z zaskoczenia! Stawaj i walcz, jak się należy. - przybrałam pozycję "bojową" i zaczęłam skakać w miejscu niczym zawodowy bokser. Oczywiście wiem, że to tak na sto procent nie wyglądało. Pewnie z boku przypominałam jakąś niewyżytą małpę, która walczy o jednego banana, bo nie widziała żarcia przez rok. Pozdrawiam. Zayn powtórzył moje ruchy i zaczęliśmy tak skakać w kółko. - No! Na co czekasz?! Pokarz co potrafisz! - powiedziałam wyczekująco. Mulat chciał mnie uderzyć, ale zrobiłam unik. Wow! Ja tak potrafię?! Zamachnęłam się, bo chciałam go kopnąć, ale się nie udało, ponieważ się poślizgnęłam na drodze pokrytej grubą warstwą lodu, w wyniku czego wylądowałam plecami na chodniku. Kolejne bliskie spotkanie z betonem dzisiejszego dnia. Chyba dzisiaj ustanowię swój życiowy rekord! - Ała. To bolało. - stwierdziłam, zdziwiona obrotem spraw. To nie tak miało wyglądać. - Dobra poddaję się. To nie jest dla mnie. - jęknęłam, lekko rozmasowując obolały kark. Przekręciłam się lekko w lewo, w wyniku czego kości w nim zaczęły strzelać. Ugh... Nienawidzę tego z całego serca. Cały czas słyszałam śmiech reszty. Zamiast mi pomóc, po prostu się gapią i nabijają ze mnie! Oczywiście, to są najprawdziwsi przyjaciele...
- Dobra. Rozejm. - zachichotał Zayn wyciągając rękę w moją stronę. Stał tak nade mną i spoglądał tymi magicznymi tęczówkami. Po prostu w nich utonęłam. Są jak czekoladowe morze. Jeśli takie w ogóle istnieje! Znaczy, dla mnie istnieje... Dalej niepewna jego zamierzeń, chwyciłam dłoń. Chciałam wstać, ale zlodowaciały chodnik zdecydowanie pokrzyżował mi plany, w wyniku czego obydwoje ponownie wylądowaliśmy na śniegu. I kolejny atak śmiechu. Zdecydowanie wykorzystałam dzisiejszy limit.
- Dobra. Ogarnijcie dupy, bo musimy jechać. - powiedział w pewnym momencie Harry, który do mnie podszedł. O mój Boże! Jeszcze się spóźnimy! I to będzie jeszcze wszystko moja wina... Nie no, fantastycznie.
- Ale, gdzie jedziemy? - zapytał ciekawski Zayn. Bardzo ostrożnie wstałam i chociaż troszeczkę otrzepałam się z białego puchu, co było na prawdę trudne. Śnieg przykleił się dosłownie do wszystkiego, do czego miał tylko możliwość.
- Zobaczysz. - rzekł tajemniczo Louis, skrywając nasze miejsce docelowe. To się chłopak dowiedział czegokolwiek. 
- Zobaczysz, zobaczysz. A okaże się, że wywieziecie mnie gdzieś za miasto i jeszcze tam zostawicie kompletnie samego. Bez telefonu i bez niczego, chociaż właściwie tam i tak by zasięgu nie było. Dlaczego zawsze ja nie wiem wszystkiego?! To jest po prostu nie uczciwe! - uniósł się, gestykulując przy tym rękoma.
- Że myśmy na to nie wpadli wcześniej! - krzyknęłam razem z Niall'em. To byłby chyba nawet jeszcze lepszy pomysł.
- Ależ wy jesteście zabawni. Po prostu boki zrywać. - Mulat skarcił nas wzrokiem, a my w geście obrony unieśliśmy swoje dłonie, na co Malik pokręcił z politowaniem głową. O co mu chodzi? Przecież zachowujemy się całkiem normalnie... "Całkiem" robi tutaj na prawdę duże znaczenie. Zawsze mogłoby być jeszcze gorzej. Gdy się lekko obróciłam w lewo ujrzałam dobrze mi znane szmaragdowe tęczówki, otoczone wachlarzem czarnych i gęstych rzęs. Brązowe loczki chłopaka wystawały spod niebieskiej czapki, którą miał na głowie. Na jego policzkach widniały lekkie rumieńce, spowodowane ujemną temperaturą, panującą dzisiaj na dworze, co tylko dodawało uroku do cery Styles'a.  Natomiast jego usta, w kolorze malinowym były uformowane w leciutki, ale jednak zadziornym uśmiech.
- Cześć Słonko. - usłyszałam głos z charakterystyczną chrypką, ale nie dane mi było nawet odpowiedzieć, ponieważ Harry dosłownie wpił się w moje spierzchnięte usta. Tak. Dosłownie. Jego ręce wylądowały na mojej tali, tam, gdzie przed chwilą znajdowały się dłonie Mulata. Oczywiście to nie było to samo... Jego nikt nie zastąpi.
- Hej. - powiedziałam przeciągle, gdy się w końcu ode mnie oderwał. - To co jedziemy? - spytałam się reszty.
- Jedziemy! - odpowiedział mi zbiorowy krzyk wszystkich zebranych, tylko Zayn był jakiś przygaszony. Taki nieobecny. Tak nagle. Jego nastrój zmienił się dosłownie w ułamku sekundy. Stał i gapił się na czarny samochód, bawiąc się w tym czasie kluczykami. Jego oczy nie wyrażały kompletnie nic. Tylko pustka. Nie świeciły tak jak zawsze. Mam nadzieję, że pomysł z paintball'em mu się spodoba, bo jak nie to będzie to moja wina. No w końcu ja to wymyśliłam. Rozdzieliliśmy się i ruszyliśmy. Oczywiście jechałam z Harrym, Niall'em i Amy. Czyli standard.
- Jak tam było w wesołym miasteczku? - pierwszy odezwał się "mój chłopak". Na samo wspomnienie tego czasu, wspólnie spędzonego z Zayn'em na moją twarz wkradł się mały uśmieszek. Lubię spędzać z nim czas. Na prawdę. Wtedy czuję się wręcz niesamowicie. Jeszcze, kiedy on się śmieje, to wydaje mi się, jakby moje kolana były z płynnej czekolady. Tylko myśl, że on potem do Perrie... I tam z Perrie...
- Całkiem dobrze. - odpowiedziałam. - Prawie poc... - momentalnie przerwałam. "Prawie pocałowałam Zayn'a i to dwa razy!" Nie no oczywiście gadaj o tym na prawo i lewo, kiedy w aucie jest Amy. - skarciłam się w myślach.
- Prawie co? - zaciekawiła się moja przyjaciółka, a ja nerwowo zaczęłam skubać rękaw mojej kurtki. Prawie co, geniuszu?! To się wpakowałaś... 
- Yyy... Ja... Prawie... Prawie pobiłam Zayn'a w rzucaniu do celu. A wiesz to jest nawet trudne, bo jest na prawdę w tym niezły. - wymyśliłam coś na poczekaniu. "Wow. Na serio bardzo kreatywne." - skarciłam się w myślach. Właściwie to nigdy się nie zastanawiałam jak to wszystko może się skończyć. Oczywiście mam na myśli ten wręcz niesamowity "związek" z Harrym. Jak na to wszystko zareaguje Amy? Obrazi się, a może przyjmie to ze spokojem? A co najważniejsze, czy Paul kiedykolwiek pozwoli nam to zakończyć i czy da mi wreszcie święty spokój. Na razie się na to nie zapowiada... Jeśli nie to chyba prędzej pójdę skoczyć z mostu, bo ja tak długo nie pociągnę. To mnie już zaczyna na prawdę przerastać.
- Ah. Rozumiem. - odpowiedziała, lekko się uśmiechając, po czym powróciła do rozmowy z blondynem, który wcześniej wymienił w lusterku podejrzane spojrzenie z Harrym, które nie wróżyło nic, a nic dobrego. Chciałabym jej wszystko powiedzieć. Dosłownie wszystko. Żeby było tak jak dawniej, jak mówiłyśmy sobie wszystkie sekrety. Siedziałyśmy w nocy i po prostu rozmawiałyśmy. Jednak nie mogę tego zrobić. Po prostu nie mogę... Przez resztę drogi siedziałam zupełnie cicho jak mysz pod miotłą. Jakoś nie miałam ochoty na rozmowy. Ciągle rozmyślałam o Nim. O tym, jak mogliśmy się pocałować, tylko ta durna kolejka musiała ruszyć. O tych niesamowitych czekoladowych tęczówkach, miękkich kurczoczarnych włosach, malinowych ustach, idealnych rysach twarzy... "Ogarnij się! On ma już dziewczynę!" - skarciłam się w myślach. A co najważniejsze czemu tak nagle posmutniał i zaczął się dziwnie zachowywać? A co jeśli... O mój Boże, przecież my... Przecież my nie zaprosiliśmy Perrie, to może to dlatego?!
- Jesteśmy na miejscu. - usłyszałam głos Harrego, po upływie kilkunastu minut. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy ten czas minął.
- Nareszcie. - jęknęłam, po czym wyszłam z samochodu, a moją twarz owiał zimny wiatr. Dlatego nie przepadam za zimą... Momentalnie zrobiło mi się zimno, ponieważ temperatura panująca wewnątrz auta była zdecydowanie wyższa. Od razu podszedł do nas dość młody mężczyzna. Swoją drogą bardo przystojny... Znaczy bądźmy szczerzy... Nie dorastał Zayn'owi nawet do pięt. Nikt nie dorasta Zayn'owi do pięt... Posłałyśmy sobie z Amy znaczące spojrzenia, a Niall, jak na zawołanie znalazł się przy jej boku, jakby chciał ją osłonić własnym ciałem, przed nadciągającym zagrożeniem. Blondynka od razu zachichotała i dała swojemu chłopakowi buziaka w usta, co Horan chciał tylko przedłużyć. O! Jacy oni są słodcy. Nawet nie zauważyłam, kiedy Harry objął mnie w tali. Uniosłam swój wzrok i na niego spojrzałam. Miał spojrzenie typu: "No co?", przez które chciało mi się śmiać. Sprawiamy pozory, że jesteśmy razem i nam na sobie zależy. Nie no oczywiście. Przystojny pan, który cały czas się na mnie gapił, a ja nie wiem czemu, wytłumaczył nam co i jak, a co najważniejsze kazał nam się podzielić na grupy. Wybraliśmy wariant grup dwuosobowych. No... To chyba wszystko wiadome.
- No to ja jestem z Amy, przecież to oczywiste. - powiedział blondyn, dalej groźnie patrząc na chłopaka. Jeju on jest na serio taki zazdrosny?! Zastanawiam się, czy on nie wierzy Amy, czy temu kolesiowi. Chyba potem muszę sobie z nim porozmawiać. On się robi za bardzo opiekuńczy... Chociaż... Może to i dobrze?
- Spokojnie Niall, nikt Ci jej nie ukradnie. Tak mi się przynajmniej wydaję. - zachichotałam na co chłopak zgromił mnie wzrokiem. No co? - Kocha tylko i wyłącznie Ciebie. - dodałam z uśmiechem na ustach. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że Amy jest szczęśliwa. To jest na prawdę niesamowite! A tak się wypierała swoich uczuć do blondyna...
- Ja to wiem, ty to wiesz... Ale czy on to wie? - ostatnie zdanie wypowiedział szeptem, wskazując przy tym na przystojnego mężczyznę. Szczerze? Myślałam, że zacznę się śmiać jak opętana. On jest na prawdę zazdrosny o Amy, ale przecież dobrze wie, że kocha tylko jego.
- Ja chcę być z Danielle. - wtrącił Liam, przysuwając swoją ukochaną do swojego boku, na co lokowata wywróciła oczami. Co oni tak się rzucają? Jakby nie wiedzieli kto będzie z kim. Jak dzieci...
- Drugi Niall się znalazł. - zaśmiała się brunetka.
- Mnie nikt nie kocha! Czemu mnie nikt nie kocha?! Ja chcę Eleanor, moje słoneczko! Czemu ona mnie zostawiła?! - Louis zaczął drzeć na cały głos, gestykulując przy tym rękoma. Dobra. To jest prawdziwe dziecko.
- Oj Loulou, ja ciebie kocham! Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Larry Forever, Lou! I oczywiście będę z tobą w parze! Nigdy Cię nie zostawię! - odezwał się Harry, po czym do niego podbiegł i się przytulił, na co szatyn momentalnie się rozchmurzył, a uśmiech zawitał na jego twarzy. Widać, że są prawdziwymi przyjaciółmi, chociaż jest różnica w ich wieku. Zaraz... Jak to?! A co... A co będzie ze mną?!
- No to mamy wszystko ustalone. - zaczął Horan. - Ja z Amandą, Liam z Danielle, Louis z Harrym, a Victoria z... z Zayn'em. - dokończył z dziwnym blaskiem w oku. Na jego słowa niespodziewanie zaczęłam się krztusić własną śliną. To jest chyba jakiś żart?! Oni to ustalili. Harry i Nialler to sobie wszystko zaplanowali! Ja ich zabije! Ja ich po prostu zamorduje! Ktoś momentalnie do mnie podbiegł i zaczął delikatnie klepać mnie po plecach. Tak jak kiedyś było mi ciężko złapać oddech. Po chwili już trochę uspokoiłam.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam melodyjny głos za swoimi plecami, na co się odwróciłam. Zayn. Zachowaj spokój. Tylko zachowaj spokój. 
- Yeah. Wpadło nie w tą dziurkę co trzeba. Dziękuję. - odpowiedziałam szeptem, na co mój wybawiciel skinął delikatnie głową.
- A więc idziemy po sprzęt! - zarządził Harry, na co wszyscy ruszyliśmy w miejsce wyznaczone pracownika. Gdy naszła kolej moja i Zayna, podeszłam do "naszego" przystojnego chłopaka, a on razem z potrzebnymi rzeczami podał mi jakąś białą karteczkę.
- Co to jest? - zdziwiłam się, po czym chwyciłam papier i obróciłam nim w palcach. Napisany był na nim ciąg cyfr, a pod nimi niechlujny napis "Ashton". "I masz odpowiedź na swoje pytanie." - powiedziałam w myślach.
- Mój numer telefonu, kochanie. Gdybyś chciała gdzieś wyjść. Na kawę, kolację, albo do klubu to możesz zadzwonić o każdej porze dnia, a nawet nocy. Kiedy masz tylko ochotę, ślicznotko. - wytłumaczył, posyłając przy tym zniewalający i zalotny uśmiech, po czym podparł się lekko o sąsiadującą ścianę. Słucham?!

______________________________________________________________
Dobra ten rozdział nie ma sensu...  Nawet nie wiemy co możemy napisać... Na pewno chciałybyśmy, abyście KOMENTOWAŁY, ponieważ ostatnio ZMNIEJSZYŁA SIĘ ICH ILOŚĆ, nie wiemy, czym jest to spowodowane... Nie podoba Wam się już blog? Jest za nudno? Za rzadko dodajemy? Jeśli macie jakieś ZASTRZEŻENIA, to PISZCIE! :) 
ZOSTAWCIE PO SOBIE JAKĄŚ PAMIĄTKĘ, W POSTACI KILKU SŁÓW, BĄDŹ ZNAKÓW! :)
Będziemy bardzo wdzięczne!!! :P / Katy&Care.

25 komentarzy:

  1. Jeny czy tylko ja przez cały rozdział płakałam ze śmiechu? ������

    Jedyną rzeczą jaką lubie w zimie jest lód bo ludzie się wywalają i jest się z czego pośmiać ;'D

    Mam nadzieje że niedługo wszyscy dowiedzą się prawdy i będą żyli długo i szczęśliwie ^^

    Moim zdaniem rozdziały dodawane są idealnie bo tak pięknie rozpoczynają weekend; D

    Po za tym co piątek to dobre wyjście bo każdy ma szkołe i życie prywatne;)

    Kocham Was misie; ****
    Weny ;****

    @sweet9893

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba żartujecie z tym, że zepsuliście ten rozdział ?!!!! Jest genialny ! Płakałyśmy ze śmiechu i .... Zayn z Victorią coraz bliżej bliżej i będą razem ! Czekamy na następny !

    Kochamy was <3

    Tori and Van

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się bardzo podoba ten rozdział. Jedyne co mi przeszkadza to moja niecierpliwość w oczekiwaniu na nowy rozdział :-) L.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest super! ❤ Ja też się ciągle śmiałam czytając ten rozdział! :') I byłoby fajnie jakby rozdziały były częściej ale rozumiem, że szkoła i wgl ;)

    Kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  5. <333
    Sorki, że tak tylko, ale aktualnie jest 00:44...
    A rozdział suuuper
    Dobranoc ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział i aż szkoda, że już się skończył. :3
    Pozostaje mi czekać na next. :*
    Życzę weny i czasu, bo talent już macie. ;)
    Pozdrawiam ! <3

    opowiadanie-dree.blogspot.com

    /Dree.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie się mega podobało :D To jest jeden z najlepszych rozdziałów :* Cudo!
    Aww.. to wszystko takie słodkie :3 Kocham <33333 I nie chce końca tego opowiadania, ale chce aby Vic i Zayn byli wreszcie razem i niech się wszystko ułoży ;) Czekam na next'a, mam nadzieję, że szybko dodacie :* Życzę weny, pozdrawiam i w ogóle :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne! Boże tak się śmiałam matko XD
    albo jak Vic oszukała Zayna i tarzała się po chodniku XD wtedy to wgl płakałam ze śmiechu xd
    ten facet mi się nie podoba, no kurde odczep się pan! Ona już zakochana nie potrzebuje Cię!
    Czekam na kolejny rozdział, dopiero w piątek ale co tam, wytrzyma się :D
    Pozdrawiam :*
    @GottaBeYouxoxo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moge się powstrzymać... dzisiaj w teledysku do Night Changes był Liaś z misiem xd i tutaj też miś i wgl wesołe miasteczko ^^
      nie no tak tylko skojarzyłam, już nic nie mówię XD

      Usuń
  9. Rozdział fajny ale co zauważyłam od jakiś 2 rozdziałów.. za bardzo zgłębicie się w szczegóły , rozdział taki długi a właściwie to jest tam tylko mowa o tym ciągłym wywalaniu się vic i to spotkanie z chłopakami i to niby zamieszanie z tym że się zayn obraził i nawet już nie ma mowy o paintballu bo jest to przeniesione na następny rozdział nie potrzebnie bo jak dodajecie te rozdziały co piątek to już powinno być jakieś większe rozwinięcie akcji... tym komentarzem nie mam zamiaru was urażać ani krytykować więc mam nadzieje że nie odbierzecie tego źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie czujemy się urażone. Właśnie chcemy wiedzieć co ewentualnie możemy zmienić w wyglądzie blogu, bądź w stylu pisania. Niestety z tym akurat nie da się nic zrobić, bo chcemy abyście odczuwały takie same uczucia jak główna bohaterka, która bardzo różni się od zwykłej dziewczyny w tym wieku. Dlatego na celu jest to, abyście ją jak najbardziej poznały. Po drugie czytałyśmy takie blogi które były opierane na tak zwanym "suchym dialogu".* Były one prowadzone bardzo chaotycznie. Czasami czytałyśmy po kilka razy jeden rozdział, bo nie mogłyśmy go w ogóle zrozumieć. Opisy przestrzeni oraz przeżyć wewnętrznych są wprowadzone po to, aby czytelnik wyobraził sobie z każdym najmniejszym szczegółem zaistniałą sytuację. Oczywiście jeśli Wam to przeszkadza i jest ich za dużo to możemy je likwidować.
      *"suchy dialog" - to opowiadanie, które jest prowadzone prawie tylko na podstawie dialogów. Bez dopowiedzeń ( typu: rzekła, powiedział, po czym złożył pocałunek na jej zaróżowionym policzku itp. ) oraz opisów ( przestrzeni, przeżyć wewnętrznych, wyglądu itp ).
      Mamy nadzieję, że w pewien sposób Wam, a w szczególności Tobie to wytłumaczyłyśmy.
      Pozdrawiamy! :) / Katy&Care.

      Usuń
  10. Bardzo mi się podobał =D
    Zayn i Vic muszą być razem! Mam nadzieję że prawda wyjdzie na jaw i zostaną parą <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super!! Blog jest super jak zawsze <3 Ten koleś mnie rozwalił :P Zayn i Vic tacy...tacy awww <3 muszą być razem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda ze się oni nie pocałowali na tej kolejce rozdział jest zarabisty ♥♥♥
    Gabrysia

    OdpowiedzUsuń
  13. Na początku chciałam bardzo ale to bardzo przeprosić za to iz nie komentowałam rozdziałów. Dopiero dziś je wszystkie przeczytałam i jestem pod wrażeniem rozwoju akcji.
    Tak dużo się wydarzyło pod moją nieobecność.
    Zayn... Perrie... Vic i postrzał. Zayn.. Aw.. ♥
    Nawet nie wiem jak mogę podsumować wszystkie te rozdziały w jednym komentarzu! :) Wszystko jest takie mega! ♥
    Taa kolejka.. aw... Tylko szkoda, ze się nie pocałowali :( ehhh
    Niech Zayn powie Vic o tej Perri co i jak... ;c
    Zayn i Vic są stworzeni dla siebie ♥
    Ehh... Może nie będę się dłużej rozpisywać bo zaraz idę do Kościoła xx lmao
    No więc do następnego!
    Wszytske rozdziały FANTASTYCZNE! ♥

    Mam nadzieję, że teraz uda mi się czytać i komentować regularnie.
    Będę miała chyba więcej czasu :)
    Pozdrawiam Madison xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział naprawdę udany więc nie macie co narzekać. Trochę za bardzo szczegółowe ostatnimi czasy, ale rozumiem, przeczytałam Waszą odpowiedź na jeden z komentarzy i chyba wolę tak niż te suche dialogi. Hmm chciałabym by choć teraz Vic dowiedziała się prawdy o tej całej sytuacji z Perrie, tego by zamknęli jej ojca i tych wspólników, by Zayn, przywalił kolesiowi od numeru, by Amy dowiedziała się prawdy, by Vicy olała Paula i by po tym jak Zayn dowie się prawdy. Mógłby w swoje ur :-P by akcja toczyła się dalej, jakieś ich wspólne życie, może dziecko może coś :-P em i by Harry nie całował jej tak przy tym Zayn bo to boli!. :-(:'( pozdrawiam, i wybaczacie wszelkie błędy i brak ładu i składu, Aleksandra!. :-);-)

    OdpowiedzUsuń
  15. nic dodać, nic ująć :) blog świetny, opowiadanie jeszcze lepsze :)) ♡
    Kisses,
    -A

    OdpowiedzUsuń
  16. ŻE CO?! mieli tyle okazji, żeby sie pocałować i tego nie zrobili?! rozdział jak zwykle mi się baaaardzo podoba :* to jak Zayn wygrał dla Vic misia było urocze *-* chociaż swoją drogą, zastanawiam sie czy w tej panice Zazzy dalej go ma, bo nigdzie nie było o nim potem wspomniane xd ah ten Niall i Harry xd ciekawe co Zayn sb o tym pomyślał xd i okropnie mnie zirytował ten chłopak. na cholere on dał jej swój numer?! jestem ciekawa reakcji Zayna jak sie dowie xd czekam na kolejny <3 @Nutka_13

    OdpowiedzUsuń
  17. ŚWIETNY jak zwykle (y)
    długoś i akacja w prawdzie mnie trochę zdziwiły ale wyjaśniło się po przeczytaniu odpowiedzi na pytanie u góry :)
    Kornela

    OdpowiedzUsuń
  18. boże ile tu sie dzialo w tym rozdziale ale jest tak super ze nie wiem co pisac myslalam juz ze zayn serio sie na nich obrazi i boże tyle razy brakowało a by się juz znowu calowali awheueuwueydbzh kocham normalnie ❤ a o długości rozdzialu nic nie powiem bo jest tak dlugi ze wow �� i super oby tak dalej masz najlepszy blog jaki czytam i w sumie cos czuje ze juz niedlugo zayn dowie sie prawdy pozdrawiam i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  19. Sorka że teraz dopiero komentuje ale ten tydzień był na prawdę ciężki :c nawet nie miałam czasu w spokoju siąść i tego przeczytać :v ale w końcu siadłam wzięłam przeczytałam i myślę ''super'' :) Dziś następny, jak mniemam ? \ Marcela

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny blog. Bardzo się z nim zżyłam :) . Bardzo długie roździały <3 codziennie sprawdzam czy aby sie nowy roździał :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze xx