niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 77

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne 
Rozdział z dedykacją dla wspaniałych Tori i Van! 
http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/

- Boję się... Boję się, że umrzesz, Victorio. Że umrzesz w taki bardzo okrutny sposób. Że nas wszystkich zostawisz. Że zostawisz między innymi mnie. Zupełnie samego. - zamilkł na chwilę, dalej kurczowo trzymając moje nadgarstki. Siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się sobie głęboko w oczy. Jego czekoladowe tęczówki były kompletnie zamglone. Nie wyrażały prawie że nic. Wyglądały, jakby były pozbawione wszelkiego życia, którym on dysponował. Było mi na prawdę strasznie gorąco, mimo niskiej temperatury panującej na dworze. Ogromna gula powstała w moim gardle, przez co nie mogłam wydusić żadnego słowa. Chociaż i tak nawet nie wiedziałam co miałabym opowiedzieć. Byłam całkowicie rozbita. Serce biło mi niemiłosiernie. Nie dość, że szybko, to jeszcze kurewsko mocno. W uszach tylko dudnił mi jego nierównomierny rytm. Zapomniałam o wszystkim. Siedziałam przed nim i byłam wsłuchana w jego słowa. Wiem, że mówi to do mnie jako dobry przyjaciel, jako brat, jednak jakaś część mnie ma nadzieje, że mówi to, bo mu na mnie zależy... Bo mnie szczerze kocha. Jak chłopak, dziewczynę. Był blisko mnie. Na prawdę blisko. Jego dotyk działał na mnie kojąco. Nerwowo przygryzłam swoją dolną, spierzchniętą wargę, a po chwili poczułam na jej powierzchni metaliczny smak. - Nie wytrzymam tego, Victoria. Nie dam rady. To będzie dla mnie zdecydowanie za wiele, bo wiem, że w pewien sposób się do tego przyczynię. Swoimi złymi czynami i okropnymi słowami, a także tym, że nie interweniowałem. Że nie dałem rady ci pomóc. To będzie zdecydowanie najgorsze. Ta myśl, że to też przeze mnie. Jeśli ty zginiesz, to ja pójdę za tobą w tą otchłań ciemności. Rozumiesz? Pochłonie nas oboje, bo nie wytrzymam myśli, że już nigdy nie zobaczę twojego uśmiechu, że już nigdy nie ujrzę twoich niebieskich niczym niebo oczu, że już nigdy z tobą nie porozmawiam, że już nigdy więcej cię nie przytulę, że nigdy nie usłyszę twojego głosu, że ciebie nie spotkam, że już ciebie nie... - przerwał, trochę mocniej ściskając moją dłoń, po czym złożył kolejny bardzo delikatny i czuły pocałunek, tym razem na przedramieniu. Cała się trzęsłam. Czemu on to robi? Czemu on to, do jasnej cholery, robi?! Dlaczego... Czemu ja tak na niego działam? No czemu? Na całych moich rękach były jakieś "wspomnienia", wyrażone w przeróżnych "kreskach". Strasznie duża ilość. Z każdym wiązała się inna historia. Inny ból, a było ich na prawdę wiele. Moja skóra na rękach była cała pokryta w bliznach. Jedne szersze, a drugie cieńsze. Inni ludzie mogą myśleć, że to jest po prostu głupota. Niszczenie, a właściwie to bezczeszczenie własnego ciała i przy tym duszy, osobowości, a także poczucia własnej wartości. Niszczenie kawałek, po kawałku samego siebie. Pewnie uważają mnie za jakąś chorą i co najmniej dziwną dziewczynę, która natychmiastowo potrzebuje wizyty z najlepszym specjalistą w tej dziedzinie. Jednak, gdy kogoś spotka to co mnie, to dopiero wtedy zda sobie sprawę, że to jest chyba najlepsze rozwiązanie. Jedno z najłatwiejszych i najszybszych. Ja innego nie znalazłam. Chociaż chyba nawet nie szukałam. Po prostu przystanęłam na tym, bo to mi w zupełności wystarcza. Wtedy czuję się wolna. Po prostu wolna jak ptak. Nie martwię się niczym. Wszystko znika. Wszystkie problemy, złe, przerażające wspomnienia ulatniają się, tak jak robi to moja krew, chociaż na chwilę. Tę jedną chwilę.
- Zayn... Ja... - zaczęłam, po czym nerwowo poprawiłam się na ciemno drewnianym krześle. Miałam straszny mętlik w głowie. Nie wiedziałam nawet, jak sklecić normalne zdanie, które miałoby jakikolwiek sens. Głęboko westchnęłam, po czym spuściłam swój wzrok na nasze splecione dłonie. Czemu on coś takiego powiedział?! Czemu on chce niby coś takiego zrobić?! To dla mnie nie ma żadnego sensu! On nie może! - Nie... Nie możesz tak mówić. Ty nie możesz nic takiego zrobić. Nie możesz. Rozumiesz? Nie możesz zrobić takiej popieprzonej rzeczy. Nie pozwalam ci. Ja pierdole, przecież to jest niedorzeczne. - strasznie się jąkałam. Chłopak zaczął jeździć opuszkami swoich bardzo zimnych palców po moim świeżych oraz starych ranach. Było to w pewien sposób dla mnie ogromne ukojenie. Chciałabym, aby wszystko było łatwiejsze, niż jest teraz. Aby było łatwiej. Ale, może tak właśnie miało być? Może takie było moje przeznaczenie, mój los? Może później to wszystko obróci się na moją korzyść? Może jakoś szczęście zacznie mi sprzyjać. Może kiedyś będzie lepiej... Może kiedyś będę w pełni szczęśliwa. Może musiałam przejść przez to wszystko, przez to całe cierpienie, abym później mogła być szczęśliwa... Jednak chyba wiem, kiedy to się stanie... Po mojej śmierci.
- Dlaczego? Victoria... Na prawdę nie rozumiem, dlaczego tego wszystkiego nie widzisz. Z każdą "kreską", z każdym cięciem, który wykonujesz ranisz także nas. Zawsze. Nawet nie wiesz jak bardzo. Wbijasz sztylet prosto w serce. Niszczysz siebie i przy tym ludzi, którzy wokół ciebie przebywają, którym na tobie kurewsko zależy. Dlaczego? - zaczął mówić, kompletnie ignorując moje wszystkie, wcześniejsze prośby. Był jakiś zupełnie inny. Nieobecny. W pewnym momencie uniósł wzrok i spojrzał na mnie. W ciągu sekundy podniósł swoją dłoń i przyłożył do moich ust, lekko je przecierając. Pozbył się tym samym z ich powierzchni niewielkiej ilości krwi. - Kiedy ty będziesz się tak ranić, ja zrobię to samo. Tylko dwa razy więcej. Będę robić to dwa razy mocniej. Będziemy siedzieli w tym razem. Rozumiesz? Razem. Może to cię jakoś przekona. Może wtedy chociaż spróbujesz przestać. Zobaczysz, że to boli także mnie. To boli także innych. Victoria, ty zawsze masz wybór. Możesz siedzieć, ranić siebie i nas wszystkim, albo wstać i powiedzieć sobie, że będzie dobrze, że dasz radę, uwierzyć w to i zacząć działać, a my ci w tym pomożemy. Musisz chociaż spróbować. Zrób to. Błagam cię. - powiedział zachęcająco. Oni tego nie rozumieją. On tego nie rozumie. Nikt tego nie rozumie. Z tym nie da się ot tak skończyć. Ja i tak już jestem "zniszczona". Strasznie zniszczona, już nic tego nie zmieni.
- Zayn, nie będzie dobrze. Nigdy nie było i nigdy nie będzie. Staram się. Na prawdę. Nawet nie wiesz jak bardzo. Może tego nie widać, ale to robię. Za każdym razem walczę. Walczę ze sobą, aby tego nie robić. Walczę, aby nie przejechać ostrzem po mojej skórze. Ale i tak wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Takie jest moje życie. Całe popierdolone. Nic tego nie zmieni. Nic na to nie poradzę. Czasem mi się wydaję, że dzień mojej śmierci będzie najlepszym dniem w moim życiu. To wszystko po prostu się skończy. Już na zawsze. Nie będzie już żadnych problemów, kłopotów. Nikt nie będzie przeze mnie cierpiał. To będzie po prostu koniec. Najlepszy koniec ze wszystkich możliwych. - wyszeptałam, po czym ponownie przygryzłam swoją dolną wargę.
- Naszej. Naszej śmierci. - powiedział to niemal do moich ust. Niech on przestanie tak mówić! Niech przestanie, do jasnej cholery! W tym samym momencie przysunęłam się bliżej niego i po prostu wtuliłam się w jego tors, chowając głowę w zagłębieniu nad obojczykiem. Pachniał tymi swoimi idealnymi perfumami oraz niesamowitą nikotyną. Nie chciałam płakać, bo później byłoby mi trudno przestać, jednak mimowolnie łzy zaczęły spływać po moich policzkach, mocząc jego klatkę piersiową. Wszystkie emocje wyszły na wierzch.
- O czym ty w ogóle mówisz?! Masz dosłownie wszystko! Przyjaciół, rodzinę, miłość... Wszystko co jest najważniejsze w życiu. Czemu chcesz z tego ot tak zrezygnować? To jest dla mnie niezrozumiałe. Czemu po prostu nie możesz, żyć w swoim idealnym i szczęśliwym życiu, i się mną w ogóle nie przejmować? Dlaczego? Dlaczego tego nie robisz? Dlaczego, do jasnej cholery? Czemu?! - mój głos niemiłosiernie się łamał. Płakałam. Coraz bardziej. Byłam na niego zła, co ja mówię, wściekła, ale tego nie okazywałam. Ja po prostu nie chcę, żeby on, pieprzony Zayn Pan Idealny Niczym Słońce Na Niebie Javadd Malik cierpiał z mojego powodu. Właśnie on. Właśnie osoba, która... która jest dla mnie wszystkim. Tak myślę... Czemu on mówi, że chce umrzeć?! To jest niedorzeczne! Czemu chce umrzeć ze mną?
- Bo mi na tobie za bardzo zależy, Victoria. Zdecydowanie za bardzo.

*** Oczami Zayn'a ***

- Jeszcze raz dziękuję za wszystko, kochanie. Jesteś niesamowitą i prześliczną dziewczyną. Zawsze o tym pamiętaj. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że tutaj przyjechałaś. Chociaż przez jeden dzień, nie było w tym domu, niczym na jakiejś stypie, albo i nawet gorzej. - powiedziała moja mama, po czym przytuliła dość niską brunetkę. W ciągu sekundy na mojej twarzy pojawił się uśmiech, spowodowany tym widokiem.
- Nie ma za co. To ja dziękuję, że mnie pani przyjęła, mimo tego wszystkiego. - odpowiedziała, lekko chichocząc. To był po prostu miód na moje uszy. Nie chcę sobie przypominać już nigdy więcej zeszłej nocy. Ona mogła umrzeć. Dokładnie dwa razy! Dwa razy Śmierć przeszła koło niej. Dwa razy czarny, pokryty piórami płaszcz Śmierci owinął się wokół jej bardzo kruchego ciała. Gdybym... Gdyby Harry wtedy mnie nie powiadomił, gdyby nie napisał do niej i niczego się nie dowiedział, to... Nawet nie chcę o tym myśleć, co mogłoby się wydarzyć. Jak to by się skończyło... Jej niebieskie oczy świeciły tak samo jasno, jak srebrny naszyjnik, migoczący w promieniach słonecznych, który ozdabiał jej śnieżnobiałą skórę, między chudymi i bardzo wystającymi obojczykami. Gdybym nie wiedział co się właściwie stało, pomyślałbym, że jest wszystko w jak najlepszym porządku. Ktoś kto jej nie zna, może pomyśleć, że jest po prostu zwykłą dziewczyną, która nie ma żadnych problemów. Mama posłała jej tylko minę typu: "O czym ty mówisz? Jesteś przesłodka!", po czym do mnie podeszła i wtuliła się w moje ciało. Rozmawiałem z nią. Bardzo dużo.
- Jest niesamowita, Zayn. Nigdy jej nie zrań, bo na to nie zasługuje. A co najważniejsze, walcz o nią synku, bo jest tego warta. Jest idealna. Nigdy nie widziałam tak silnej, przepięknej i mądrej dziewczyny. Widzę jak na nią patrzysz. Widzę, jak zachowujesz się w jej towarzystwie, kiedy jest blisko ciebie. Dosłownie wariujesz. Twoje oczy świecą, niczym gwiazdy na niebie. Chyba wiesz, jak to się nazywa... Nie chcę byś za jakiś czas żałował, że nie zacząłeś wcześniej. Mam nadzieję, że ci się uda. Wierzę w ciebie. Wierzę w was. Kocham cię. - powiedziała, wprost do mojego ucha, żeby przypadkiem Victoria nas nie usłyszała. Zacząłem już dawno. I cały czas walczę. Jednak za bardzo mi to nie wychodzi. Kiedy zaczynam już coś robić i to coś wyjdzie, to następnie niszczę to wszystko w mgnieniu oka.
- Ja ciebie też, mamo. Dzwoń jeśli coś by się stało. - odpowiedziałem, po czym się od siebie oderwaliśmy.
- Mam nadzieję, że następnym razem, kiedy oboje przyjedziecie będziecie mieli dla mnie zdecydowanie ciekawsze wieści, prawda Zayn? - posłała w moim kierunku właśnie TO spojrzenie, na co przewróciłem oczami, po czym pokręciłem z politowaniem głową. Czasami przypomina mi Niall'a. Chyba nawet zdecydowanie częściej, niż czasami. - Tylko uważajcie na siebie. A ty, Zayn nie szalej na tej drodze. - zwróciła się w moją stronę, na co przytaknąłem głową. Czemu oni tak się czepiają? Przecież ja jeżdżę normalnie... Wszyscy się pożegnaliśmy, po czym wziąłem torbę Victorii i zaniosłem ją do samochodu. W pewnej chwili poczułem wibracje mojej komórki. Sięgnąłem do tylnej kieszeni moich spodni i wyciągnąłem urządzenie, po czym odblokowałem ekran.

From Unknown
" Ale z ciebie mały kłamczuch. Aż trudno uwierzyć. Niby taki niewinny, taki szarmancki, a taki zakłamany. Może się zaprzyjaźnimy? 
Naszej księżniczce nic się nie stało? Ależ dzielny z ciebie rycerz. Ciekawe co na to wszystko powiedziałby jej chłopak... Na twoje wszystkie myśli.
Tik, Tak, Tik, Tak. Słyszysz zegar? Sekundy cały czas lecą. Macie coraz mniej czasu, aby zgadnąć kim jestem. Radzę się wysilić. Ucałuj resztę!
Drobna uwaga. Na pewno umrzecie.
Ups! Wymsknęło mi się! "

Momentalnie uniosłem głowę znad ekranu, po czym rozglądnąłem się w około. Nie zauważyłem niczego podejrzanego, niczego czym powinienem się zainteresować. Po chwili poczułem drobną rękę na swoim barku.
- Zayn? Wszystko dobrze? Dosłownie zamarłeś na chwilę, jakbyś ducha zobaczył... Coś się stało? - Victoria powiedziała bardzo podejrzliwym tonem. Mam dość tej pieprzonej osoby! Jej pieprzonych pogróżek! Jej pieprzonych SMS'ów! Skąd ona do jasnej cholery wie o tym co się stało?! O co chodzi z tymi kłamstwami?! "(...) Na twoje myśli." Jak?! "Zayn, to widać gołym okiem. (...) Widzę to, jak na nią patrzysz. (...) Bo mi na tobie za bardzo zależy, Victoria. (...) Zależy ci na niej?" - Zayn? Halo. - machnęła mi dłonią przed oczyma.
- Wszystko w porządku. Jedźmy już. Szkoda naszego czasu. - odpowiedziałem nieobecnym głosem.

*** Oczami Victorii ***

- Jesteśmy na miejscu. - odparł Zayn, kiedy zajechał autem przed dom chłopaków, po czym go zgasił. Momentalnie ożyłam. Przez całą drogę czarnowłosy zachowywał się co najmniej dziwnie. Nie chciał rozmawiać, a kiedy próbowałam do niego zagadać to odpowiadał typu: "Tak.", "Nie.", "Nie wiem.", więc po którymś tam podejściu już po prostu zrezygnowałam. To było zupełnie bez sensu.
- Nareszcie. - mruknęłam i wysiadłam z samochodu. Przeciągnęłam się, czując dziwne uczucie w nogach. Zobaczyłam, jak Zayn bierze moją torbę, więc ruszyłam w stronę domu. Gdy miałam już nacisnąć klamkę, odwróciłam się i zmierzyłam go błagalnym spojrzeniem.
- Zayn... Oni nie muszą o tym wszystkim wiedzieć. - powiedziałam, wymownie wskazując na rękawy kurtki. - Nie ma sensu ich tym wszystkim martwić. Nic się nie stało. Nie będziemy płakać nad rozlanym mlekiem. Po prostu zapomnijmy. - dodałam. Jeszcze wznowiliby pilnowanie mnie na każdym kroku i to wszystko. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. W ciągu sekundy pochłonięta zostałam przez intensywność jego czekoladowych tęczówek. Jego mina mówiła jedno: "Victoria, tego nie da się zapomnieć." Chłopak skinął lekko głową, ale widziałam w tym ruchu ogromne zrezygnowanie. Zgaduję, że zrezygnowanie moją postawą. Pewnie on też chciałby, żebym nie trzymała tego w sobie, tak jak to mówi mój terapeuta. Że rozmowy pomagają... Cóż... Łatwo mówić, trudniej zrobić. W końcu otworzyłam drzwi i weszłam przez nie.
- Jesteśmy z powrotem! Kto się stęsknił za nami?! - krzyknęłam w pustą przestrzeń, mając nadzieję, że ktokolwiek mnie usłyszy. W pewnym momencie dobiegł mnie dźwięk uderzających stóp o kamienną posadzkę.
- Victoria! Moje słoneczko nareszcie wróciło! - usłyszałam krzyk, a raczej bardzo wysoki pisk Horan'a. Nagle poczułam, jak unoszę się w powietrzu, niczym jakiś motyl. Serce podskoczyło mi chyba do gardła.
- Niall! Puść mnie! Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! To jest jakiś wariat! Pomocy! - zacisnęłam mocno powieki, widząc, że mój przyjaciel zaczął biegać po domu ze mną na rękach, drąc się przy tym wniebogłosy. Czy on się bawi ze mną w samolot?! Czy on jest w ogóle normalny?! Z jakiej planety on się urwał? W pewnym momencie poczułam jak dosłownie lecę w powietrzu i nikt tym razem mnie nie trzymał. Jednak po chwili poczułam czyjeś dłonie na swoich plecach, a pod nogami - ziemię. Nareszcie. Usłyszałam cichy, stłumiony jęk Nialler'a.
- Czy ja żyję? Mogę już otworzyć oczy? Jestem cała? Potrzebuję jakiegoś lekarza? - spytałam, dalej mocno zaciskając powieki. Nogi dygotały mi niemiłosiernie. Jednak takie "przejażdżki" to chyba nie dla mnie.
- Z tego co widzę to tak. Jeszcze jesteś cała i zdrowa. - usłyszałam cichy śmiech. Pośpiesznie otworzyłam oczy i zobaczyłam Liam'a stojącego dokładnie przede mną. Momentalnie ożyłam i z uśmiechem na ustach przybliżyłam się do niego, po czym przytuliłam go na powitanie, co też odwzajemnił.
- I co? Jak tam poszło? Było strasznie źle? - spytał, gdy już się od siebie odsunęliśmy. Jego tęczówki były pełne smutku i zmartwienia.
- Chyba dobrze... Jeżeli w ogóle można tak to w ogóle nazwać. Tak mi się przynajmniej wydaję. - odburknęłam, spuszczając wzrok.
- Ej, może byście mi pomogli? Na serio nie obraziłbym się, gdybyście to zrobili. - oburzony głos Horan'a zmusił mnie, żebym się rozglądnęła po pomieszczeniu. Staliśmy w salonie, a Niall... a Niall leżał na dwóch kanapach jednocześnie. Nogi miał na jednej, a na drugiej głowę i trzymał się jej kurczowo rękami, by nie spaść. Od razu wybuchnęłam szczerym śmiechem.
- Jak ty to zrobiłeś? - nie przestawałam się śmiać. Brunet wywrócił oczami i pomógł mu wstać. - Gdzie macie resztę?
- Louis i Eleanor poszli jakąś godzinę temu do lekarza, Danielle ma jakąś próbę przed kolejną edycją X Factor'a, Harry chyba w końcu wziął się za sprzątanie pokoju, co mnie bardzo dziwi, Walihya nie wychodzi z pokoju, a Amy... Amy jeszcze przed chwilą tu była... - wyliczał Daddy, a ja poczułam, jak cała krew odpływa z mojej twarzy. Serce to chyba wyskoczyło z mojej klatki piersiowej i wylądowało, na podłodze obok moich butów. Wszystko powróciło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Te wszystkie wspomnienia. Ta noc. Sen. James. Dziecko. Krew. Krzyk. Nóż. Eleanor. Lekarz. 
- Czemu El pojechała do lekarza? Coś się stało? Czy to coś poważnego? Coś nie tak z dzieckiem? O mój Boże! Jak ona się czuję?! Czy były jakieś poważne objawy?! - zaczęłam strasznie panikować, gestykulując przy tym zamaszyście rękoma.
- Nie! Ej, spokojnie Vic. To tylko zwykła wizyta kontrolna. - powiedział, trzymając mnie za ramiona. Wypuściłam głośno powietrze, które nagromadziło się w moich płucach. Dlaczego muszę być taką pesymistką? Dlaczego widzę wszystko w czarnych barwach?
- Pójdę do Hazzy. Zobaczę jak mu idzie sprzątanie. Może nie zginął w swoich śmieciach. - posłałam mu wymuszony uśmiech i zanim zdążył coś odpowiedzieć zniknęłam na schodach. Stanęłam przed odpowiednimi drzwiami i delikatnie zapukałam. Nie czułam się za pewnie, bo wiedziałam co mnie czeka. Będzie na mnie zły? A może to ja powinnam być na niego za to co zrobił? Przecież to wszystko by się na serio skończyło. Muszę być silna... Przynajmniej mogę udawać. Zrobić dobrą minę do złej gry. Z resztą, przecież i tak chyba już zawsze tak robię.
- Proszę. - usłyszałam i od razu przekroczyłam próg sypialni "mojego ukochanego". Chłopak mocował się z ogromną szafą, która za żadne skarby nie chciała się zamknąć, co wyglądało co najmniej komicznie. Widok? Na serio bezcenny. Na mojej buzi od razu pojawił się nikły uśmiech.
- Nie lepiej by było wszystko poukładać? Wtedy się bez problemu zamknie. Wiesz... Przynajmniej tak mi się wydaję. Może wypróbujesz? - zapytałam, lekko chichocząc. Brązowowłosy w ciągu sekundy się wyprostował, niczym jakiś drut, przez co wydał się jeszcze bardziej wysoki. Dosłownie zamarł. Bardzo powoli obrócił się wokół własnej osi. Jego wzrok utknięty był w podłożu. Nawet kilka metrów od niego usłyszałam jego nierównomierny, bardzo przyspieszony oddech. Po chwili jego oczy zaczęły skanować całe moje ciało. Dokładnie. Od stóp, aż do głowy. Centymetr po centymetrze. W pewnym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego szmaragdowe tęczówki świeciły jak nigdy, jednak na ich powierzchni zauważyłam cienką powierzchnię łez. Na jego twarzy widoczna była ogromna ulga. Nagle ruszył w moją stronę, a następnie przycisną mnie do swojego idealnie zbudowanego ciała. Nawet przez koszulkę poczułam jego mięśnie. Biło od niego straszne ciepło. Koło swojego ucha usłyszałam, że zaczyna cicho łkać.
- O mój Boże. Nic ci nie jest. Victoria... Słonko, to ty. Najprawdziwsza ty. Nic ci nie jest... Jesteś tutaj ze mną. - powiedział, po czym na chwilę się ode mnie oderwał. Swoimi zimnymi, dużymi rękoma chwycił moją buzię, która w nich wyglądała, jak malutka piłeczka. Zaczął kciukami pocierać moje policzki. Oparł swoje czoło o moje. Jego miętowy oddech owiewał moją twarz. Dopiero teraz zauważyłam, że miał potworne wory pod oczami. Wyglądał, jakby nie spał co najmniej od dwóch dni.
- Dzięki tobie. To wszystko dzięki tobie Hazz. Przepraszam. Tak bardzo przepraszam. Nie chciałam cię w to wszystko mieszać. Nie chciałam, abyś się o mnie martwił, abyś się mną przejmował. Po prostu... Tak wyszło. To mnie przytłoczyło. Dlatego... - szepnęłam i mocno wtuliłam się w niego. Bardzo szczelnie oplótł mnie swoimi silnymi ramionami. Czułam się bezpiecznie w jego objęciach. Na prawdę. To jedna z niewielu osób, której w pełni ufam. Jest dla mnie jednym z najlepszych przyjaciół. Jest dla mnie jak brat.
- Dlaczego, Victoria? Dlaczego to zrobiłaś? Dawno już to się nie działo. Myślałem.. Ja myślałem... Prawie umarłem, czytając twojego ostatniego SMS'a... Serce dosłownie mi stanęło i rozerwało się na milion kawałków. Bałem się, że Zayn nie zdąży. Że nie zdąży cię uratować. Boże, bałem się, że umrzesz! Że cię, do jasnej cholery, nie zobaczę! Już nigdy. - powiedział, bardzo delikatnie głaszcząc moje włosy. Czułam jak jego łzy kapią na moją bluzkę. A może to były jednak moje łzy?
- To moja wina. To na prawdę moja wina, Harry. To wszystko moja, popieprzona wina. - załkałam, jeszcze mocniej go ściskając. Zacisnęłam mocno powieki. Zaczęłam szybciej oddychać. Byłam cała roztrzęsiona.
- O czym ty mówisz? Victoria... O czym ty mówisz? Powiedz coś... - odsunął się lekko ode mnie i głęboko spojrzał w moje oczy. Szmaragdowe tęczówki nie kojarzyły mi się już z moim ojcem... Ten odcień należał tylko do Harry'ego. Tego Harry'ego. Tego, który mi nic nie zrobi, tego, który mnie rozbawia wtedy, gdy trzeba.
- Waliyha... To co ją spotkało, to wszystko, to jest moja wina, rozumiesz? - chciał mi ponownie przerwać, ale mu na to nie pozwoliłam, więc szybko kontynuowałam swoją dość niezrozumiałą wypowiedź. - Pamiętasz jak mówiłam ci co się stało na sylwestrze? Że ktoś groził El? Że ktoś przyszedł do mnie do pokoju? To był James. On... On wtedy powiedział, że... chciałby... mnie zgwałcić... Ale mówił, że nie może... Nie wiem dlaczego, ale wtedy dał mi święty spokój. Jestem prawie pewna, że to on to zrobił. Tylko on był do tego na prawdę zdolny... Rozumiesz?! Nie mógł wziąć sobie mnie, to zabrał się za siostrę Zayn'a. To miałam być ja! Nie ona! Tak było by lepiej... Zdecydowanie. To ja miałam być na jej miejscu. Ja...
- Przestań! To nie jest żadna twoja wina. Przestań tak mówić. - powiedział bardzo dobitnie, przerywając mi w pewnym momencie. Zayn i on tak mówią... Mówią to tylko dlatego, abym się nie obwiniała, abym się już tym więcej nie martwiła i abym już o tym nie myślała. Tylko, że ja wiem, że to  jest moja wina. Tylko moja. - Cieszę się, że wróciłaś, słoneczko.


***

- Dziękujemy za podwiezienie. - powiedziałam, w kierunku Zayn'a. W lusterku zobaczyłam, że Niall i Amy na tylnych siedzeniach się całują na pożegnanie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Wreszcie znaleźli tę właściwą osobę. Znaleźli siebie nawzajem. W pewnej chwili poczułam, jak czarnowłosy chwycił mnie bardzo delikatnie za rękę, przez co spoglądnęłam w jego stronę. Jego twarz w ciągu sekundy przybliżyła się do mojej.
- Gdyby... Gdyby coś się stało... Gdybyś chciała porozmawiać, wygadać się, żeby było ci lepiej... Gdybyś chciała coś zrobić... Sam nie wiem... Po prostu zadzwoń. Zadzwoń najpierw do mnie. Dobrze? Obiecaj mi to. Że najpierw zrobisz właśnie to. Że nie zrobisz nic głupiego. Proszę... - szepnął wprost do mojego ucha, zahaczając przy tym swoimi rozgrzanymi wargami o jego płatek. Momentalnie się wyprostowałam, w tym samym czasie kiwając twierdząco głową.
- Amy, chodźmy już. Nacieszyliście się wystarczająco swoim towarzystwem. - powiedziałam, a blondyni od razu się od siebie oderwali. Po chwili poczułam usta Niall'a na tyle swojej głowy. Obie wyszłyśmy z auta, a ja wyciągnęłam swoją walizkę. Chłopcy odjechali, a my ruszyłyśmy w kierunku drzwi wejściowych. Amanda włożyła klucz i przekręciła, a następnie obie przeszłyśmy przez próg. - Gdzie są rodzice? Coś za pusto tutaj. - zapytałam.
- Pojechali chyba do jakiejś ciotki, czy coś w tym rodzaju. Sama nie wiem. Wrócą chyba jutro rano. Chcesz coś do picia?! Normalnie ja umieram z pragnienia! - zadała pytanie, ruszając przy tym do kuchni.
- Nie, dziękuję! Pójdę wypakować swoje rzeczy! - odkrzyknęłam, po czym prawą dłonią chwyciłam swoją torbę. Jednak, gdy już uniosłam swój wzrok, to dosłownie zamarłam. Oddech momentalnie mi przyspieszył, a na czole pojawiły się kropelki potu. Nogi stały się, niczym z galarety, przez co bałam się, że za chwilę upadnę. Musiałam oprzeć się rękoma o najbliższą ścianę. Ktoś stał na schodach. KTOŚ STAŁ NA CHODACH. Tajemnicza postać była ubrana cała na czarno. Na głowie miała kaptur, przez co nie mogłam zobaczyć jej całej buzi, jedynie usta, które były uformowane w szyderczy uśmiech. Chciałam coś powiedzieć, krzyknąć, jednak kompletnie odebrało mi mowę. Dosłownie. W holu i przedpokoju, było dość ciemno, przez co nie byłam w stanie niczego dokładnie ujrzeć. Nie! To jest niemożliwe! Ja mam jakieś zwidy! W pewnym momencie ta postać ruszyła w moją stronę. Wstrzymałam oddech. Dreszcze przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa. Po chwili poczułam bardzo mocne pchnięcie w okolicach klatki piersiowej.
- Aaa! - przerażający krzyk, a właściwie pisk niekontrolowanie wydobył się z moich ust. Poczułam, jak coś przecina moją skórę między obojczykami. Z ogromnym impetem upadłam, bardzo mocno uderzając skronią o kant drewnianej szafki, przeznaczonej na przechowywanie butów. Huk zamykanych drzwi frontowych rozbrzmiał chyba w całym domu. Byłam kompletnie zdezorientowana. Ból się coraz bardziej nasilał, a mnie robiło się coraz słabiej. Głowa mi dosłownie pękała. Mroczki oraz plamki zaczęły mi latać przed oczyma. Oddech od razu mi przyspieszył. Stał się nierównomierny oraz płytki.
- Victoria?!
_____________________________________________________
Cześć i czołem! Witamy w rozdziale 77! :D 
Jest chyba dłuższy niż poprzedni! (Tak myślimy!) Nic się prawie w nim nie dzieje, ale jest dłuższy! ;3
KTO TO JEST? ;O A WŁAŚCIWIE KTO TO BYŁ?
Mamy tylko jedną prośbę!
JEŚLI JUŻ TU JESTEŚ, JEŚLI ZAJRZAŁEŚ, TO CO CI ZASZKODZI SKOMENTOWAĆ? TO NIE MUSZĘ BYĆ ŻADNE WYPOCINY!(oczywiście byłoby fantastycznie takie przeczytać xd) WYSTARCZY ZDANIE, SŁOWO, BĄDŹ JAKAŚ LITERKA! CHCEMY PO PROSTU WIEDZIEĆ, ŻE TUTAJ BYŁEŚ! 
TO DLA NAS BARDZO WAŻNE!
LICZYMY NA WAS!
LICZYMY NA CIEBIE!
Kisses ;*
- Katy&Care.

32 komentarze:

  1. Super rozdział. Czekam na następny. Kocham to opowiadanie ♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak można? Jak można się pytam?! W takim momencie! No nie wierzę... Ja normalnie nie wierzę! Mam nadzieje, że szybko pojawi się następny rozdział, bo ja nie mam ochoty czekać długo! :D Bo jak nie to się potnę (telefonem stacjonarnym) :D Rozdział super! Masakra! Mega! Czytałam go chyba 5 razy! :D Więc tak jak wcześniej napisałam, mam nadzieje że długo nie będę czekać. :D Czekam z niecierpliwością na następny. Kocham was. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. matko dziewczyny wiecie że ja was kocham ? jak nie wiecie to piszę wam to teraz KOCHAM WAS. wiecie, że ja was nienawidzę za przerywanie w takich momentach. Mam pewne przypuszczenia co do tej osoby na samym końcu ale nie zdradzę jakie. xd Wiecie że tylko na tym blogu dodaje komentarze, bo inne nie są aż tak wspaniałe a uwierzcie że czytam naprawdę dużo blogów ale tylko ten w pełni zasługuje na komentarze. Dobrze kończę i idę w spokoju czekać na następny wspaniały rozdział w waszym wykonaniu. (za dużo w tym komentarzu użyłam słowa "wiecie") xd

    pozdrawiam i czekam na następny

    juliaa ;3

    P.S. Kocham Was <333

    OdpowiedzUsuń
  4. O. MÓJ. DOBRY. BOŻE. DROGI.
    NO JA PIERKURWADOLE. CO TO JEST? KTO TO JEST? CO TO MIAŁO BYĆ? CO ZA TYPEK JEBANY? CO ZA BEZCZEL? I TO MU SPRAWIA TAKĄ PRZYJEMNOŚĆ? NISZCZENIE KOMUŚ ŻYCIA MOŻE BYĆ FAJNE? ONNI SĄ CHORZY PSYCHICZNIE! JA GO TUTAJ NIE CHCĘ! NIE SE IDZIE W CHUJ! TO MOJE ZDANIE.
    NIEEEEE NO... EJ. ALE TO MUSI BYĆ ICH CO NAJMNIEJ DWÓCH. NO BO TAK SZYBKO WRÓCIŁBY Z BRADFORD? CHYBA, ŻE MIAŁ SAMOCHÓD. ALE ZAYN NICZEGO NIE ZAUWAŻYŁ, WIĘC...
    NIE WIEM, CO SIĘ TU KURWA DZIEJE...
    ALE DODAJCIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ SZYBCIEJ, OK? BO PO PROSTU CHCĘ JUŻ GO CZYTAĆ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kto do cholery wysyła te sms-y?! mam jakies dziwne wrażenie, że Harry chyba zaczyna coś czuć do Victorii.. I o matko, kto i jakim sposobem był w tym domu?! Nie wiem jak wytrzymam oczekiwaniu na kolejny rozdział.. Pozdrawiam :* @Nutka_13

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo... Proszę nie każcie mi czekać do niedzieli

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział xd
    Ciekawe kto stał na tych schodach nie wiem czemu ale mam wrażenie jakby to był ten policjant (Chris? sorki ale nie pamiętam jak mu było za dużo imion mam w głowie) eh sama nie wiem, czekam aż Zayn powie Vic ze ja kocha xd wgl czekam aż wszystko się wyjaśni
    Ps. Ile mniej więcej planujecie rozdziałów tego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 150? Może więcej... W najgorszym wypadku niecałe 150... Żeby zawrzeć wszystko co ma być, żeby wszystko się wyjaśniło (może ^^) No i + Epilog :D Już na niego czekamy! ;*
      Też zależy ile Wy byście chciały tych rozdziałów! :)
      Ps. Imię to rzeczywiście Chris xD
      - Katy&Care.

      Usuń
    2. Wybaczcie za moją niepewność ale serio zapomniałam jak mu było dokładnie a komentując z tel to męka szukać i sprawdzać czy tak naprawdę się nazywał :)
      Cieszę się że ta historia ma być tak długa i mam nadzieje ze mile mnie zaskoczycie jak zawsze zresztą :D
      Mam jeszcze kilka pytań ale najbardziej intrygujące to Czy macie już skończona ta historie czy po prostu wymyslacie na bieżąco? Przepraszam ze tak pytam i w sumie nie komentuje odnośnie treści tylko wypytuje..

      Usuń
    3. Wymyślona jest tylko końcówka opowiadania, tak to obmyślamy wszystko na bieżąco :) Jeśli masz jeszcze jakieś pytania to śmiało xD Jak co to mozesz zadać je na Ask'u ;* - Katy&Care.

      Usuń
  8. Cudo.!. Z niecierpliwością czekam na następny.. Proszę, żeby nie był za tydzień, tylko szybciej.< 3

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! :*
    Kurde dziewczyny, słowo, wyraz, kropka? To zdecydowanie za mało! Przynajmniej jak dla mnie :D Zabieram się do skomentowania tego bloga już dłuuuugi czas, bo ponad trzy miesiące, które jestem z Wami. Na początku może to nie była jakaś inspirująca fascynacja tym blogiem, bo wydawało mi się, że jest niedopracowany i mnóstwo w nim błędów. Przeklinałam siebie, że nie umiem znaleźć nic innego, jednak wasze ponad 60 rozdziałów działało na mnie jak magnes, bo cieszyłam się, że w końcu trafiłam na coś długiego i nie zawieszonego :D Przepraszam za to oczywiście, bo z czasem zakochałam się w Waszej bohaterce i jej "perypetiach" :D I to do takiego stopnia, że musiałam się odrywać od komórki, żeby zacząć się zbierać i nie spóźnić na studniówkę xD
    Wasza historia przyciąga naprawdę mocno i nie sposób się NIE uzależnić. Victoria jest bardzo silną wbrew wszystkiemu osobą, którą los bardzo niesprawiedliwie, według mnie, potraktował. Potraficie niesamowicie przedstawić wszystko, czego doświadcza wewnątrz, za co cenię was obie, bo to niesamowita sprawa, móc i potrafić tak zaczarować swojego czytelnika, (albo to ja jestem tak stuknięta xD)
    Na początku naprawdę klęłam, za każdy błąd i nie umiałam się przyzwyczaić, potem jednak skupiłam się na fabule, która jednak jest naprawdę świetna. Vicky na początku zupełnie nie sprawia wrażenia, że przeżyła tak dużo, a kiedy dowiadujemy się o kolejnych zdarzeniach, jest nam jej strasznie żal. Idealnie oddajecie wszystkie te chwile, w których się samookalecza, nie chce, aby przez nią komuś się coś stało, krzywdzi się "dla innych". To jest straszne, ale prawdziwe, do tego znam parę bliskich mi osób, dlatego całkiem dużo wiem :D
    Ostatnie rozdziały to prawdziwy armagedon!
    Myślałam, że po ujęciu jej ojca wszystko się zmieni, że blog zacznie się kończyć, a tu co? Z zadowoleniem czytam, że planujecie jeszcze około setki rozdziałów :D I oczywiście kolejne niespodzianki...
    Kim jest ten tajemniczy osobnik... ? Doprawdy serio tajemnicze i trudne pytanko xD i chociaz jak zawsze mam swoje przypuszczenia, to tym razem nie podzielę się nimi z Wami, bo u innych tak zrobiłam i stwierdzono że jestem jasnowidzem xD Ale bez przesady ... aż tak mądra nie jestem :P

    Właściwie teraz mogę zacząć już swój pełnoprawny opierdziel, bo jak właśnie się okazuje, postanowiłyście naszą Victorię troszkę uszkodzić. Oj nie ładnie... ^^ Chociaż za zakończenie rozdziału muszę pochwalić, nie będę mogła usiedzieć na miejscu do kolejnego rozdziału. Już mam tysiąc myśli co się stanie, a co dopiero do przyszłej niedzieli...
    Rozdział, w którym Zayn i Vic przyjechali do rodziców chłopaka podobał mi się chyba najbardziej, jak również to jak Harry troszczy się o nią. Kurde też bym tak chciała... znaczy mieć przy sobie takiego Harry'ego :D Jest naprawdę niesamowity, to jak połączył ich układ, a on nawet teraz pomaga jej i Zaynowi, chociaż oni tego nie widzą. Do teraz się dziwię, że Zayn się jeszcze nie dowiedział a Niall tak :D
    No ale cóż. xD Co do tego rozdziału wracając, to myślałam że po początku wszystko będzie okey, tak naprawdę okey :D A potem ten sms.... i końcówka... CO BĘDZIE DALEJ?! Zabijecie mnie tą niepewnością :*
    Sorrka za tak mało spójny komentarz, starałam się napisać go normalnie, ale chyba i tak mi nie wyszło xd taka moja kochana natura <3 od teraz będziecie mnie musiały znosić :*

    Możliwe, że to nie są wypociny... możliwe, że to zignorujecie i pomyślicie, że jestem jakaś nienormalna, ale naprawdę czekam ze zniecierpliwieniem na rozdział 78 :D

    Pozdrawiam Was, kochane! Życzę miłego tygodnia, duuużo weny i słoneczka, bo już dosyć tej zimy :D
    Wasza Victorie la Roulette :*

    PS Czy ten komentarz podchodzi pod literkę bądź wyraz? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś posiadaczką najdłuższego komentarza w historii opowiadania "Little things". :) Szczerze? Nie wiemy co odpisać. "Dziękujemy.", "Kochamy Cię"... To zdecydowanie za mało... Kiedy czytałyśmy Twoje wypociny ( Tak są to MEGA wypociny *-* ) to się popłakałyśmy (to jest czyta prawda xd ), a następnie zaczęłyśmy gwałcić klawiatury na Facebook'u, aby ukazać sobie jak się jaramy xd (Mnie osobiście odpadł jeden klawisz ;o ;P Taki koło ENTER'a hahhaha xd lamo xd - Care. ).
      To niesamowite, że przestawiłaś to wszystko... Wiemy, że wcześniejsze rozdziały są... Dobra nie ma słowa opisującego, jakie one były beznadziejne. Jednak mimo to zostałaś. Tak jak każdy czytelnik, ZA CO DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM! <3
      Teraz rozdziały też nie są jakieś fantastyczne, czy coś w tym rodzaju, jednak miło usłyszeć, że Wam się podobają... ;*
      "Ostatnie rozdziały to prawdziwy armagedon!" Tutaj chyba przesadziłaś... Na pewno czytałaś lepsze opowiadania... Mogły być one lepsze... Na pewno...
      "Od teraz będziecie mnie musiały znosić " To ty będziesz musiała znosić nas! Jeszcze przez jakiś czas!!! *-* ;***
      Może nie zobaczysz tej odpowiedzi, może pomyślisz, że jesteśmy jakieś nienormalnie, ale wyglądałyśmy jakbyśmy tańczyły Harlem Shake ;O xD

      Ten oto komentarz może zawierać błędy ortograficzne, interpunkcyjne, oraz językowe. :)

      My też Ciebie bardzo gorąco pozdrawiamy i życzymy miłego tygodnia i mile spędzonego czasu! :D
      Katy&Care, ;*

      PS. Podchodzi! I to zdecydowanie ! <3

      Usuń
    2. Najdłuższy komentarz? ;o Kurde, nikt Was jeszcze tak nie komentował? Jestem pierwsza? (głupie pytanie xD) No to jest mi niezmiernie miło :D (dodając, że to jeszcze nie wszystko na co mnie stać, więc ... ^^) Hahah popłakałyście się, klawisze poszły w ruch? Ahh... jak ja lubię sprawiać niespodzianki :* Care, mam nadzieję, że z twoją klawiaturą jednak wszystko w porządku <3
      Możliwe, że czytałam (czytam) lepsze opowiadania, ale co z tego, jeśli czasem nic się w nich nie dzieje i są w mojej liście tylko z przyzwyczajenia? :D Tutaj jest O CZYM czytać i to właśnie czytelnika przyciąga, a przy okazji poruszacie problemy, o których mało kto pisze, a ja takie uwielbiam ^^
      Harlem Shake? No to mamy podobne reakcje ! hahah :*

      Usuń
  10. Omg... swietny rozdzial.... niech to bedzie Zayn.... prosze
    ... blagam.... uwielbiam to ff...czekam co tydzien na nexta.... Have a Nice Day xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze : Bardzo , ale to bardzo dziękujemy za dedykację <3 i jesteśmy na prawdę szczęśliwe z tego powodu.
    Po drugie : Dzięki Wam mamy nową czytelniczkę na Diarie's Memories ;) Co nas bardzo cieszy i mamy nadzieję, że na nasz blog będzie wchodziło tak samo dużo osób jak na wasz.
    Po trzecie : Wiemy,że wiele razy już wam to piszemy ale macie ogromny talent do pisania , co szczerze mówiąc cholernie wam tego zazdrościmy XD
    Po czwarte : Ta rozmowa Zayn'a z Vic . Po prostu brak słów. Jak on jej to wszystko powiedział. Jak chce nawet ranić się tak jak ona i umrzeć razem z nią . Boże cudo !
    Po piąte : Kim to jasnej cholery jest ten typek ?! On ją zranił !! Zranił naszą Vic !!! Znajdziemy go i zabijemy . I coś nam się wydaje, że Zayn pojawi się tam jako pierwszy ( no po Amy , bo przecież ona jest tam )
    Po szóste: Nie możemy się doczekać kolejnego rozdziału na którego czekamy zawsze z wielkim podekscytowaniem <3
    I na koniec tej naszej jak to długiej wypowiedzi chcemy wam jeszcze raz podziękować za dedyk i życzyć dużo weny .
    Kochamy Was <3
    Tori i Van

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zwykle genialny rozdział, nie mogę doczekać się nexta <3

    Serdecznie zapraszam wszystkich lubiących opowiadania z nutką tajemnicy i fantastyki na opowiadanie Crazy mind oraz jego drugą część, Another mind.
    http://haveyougotcrazymind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Dlaczego ?! wiecie ze nie lubie takich zakończeń ! i teraz musze czekać aż do nastepnego :( mam nadzieje ze go szybko dodacie bo chce wiedzieć co się dalej stanie ! Vicky ma przerąbane w życiu . Jejjuu jak jedna akcja się dobrze nie skończy, to kolejne kłopoty muszą być troche to jak" scooby doo " ;p tak mi się wzięło bo oglądałam to dzisiaj xD okey rozdział fantastyczny, prosze o szybką kontynuację :* Gaba :*

    OdpowiedzUsuń
  14. pierdole.
    o matko.
    fuck.
    nie no Wy... ja się popłakałam i jeszcze prawie doprowadziłyście mnie do zawału!
    To nie jest fair, chcę następny. obrażam się i zapraszam może kogoś jeszcze zainteresuje:
    http://stockholm-syndrome-onedirection-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja nie mam słów na wyrażenie tego jak sie na was obrazilam...xd
    Jak mogliscie 😭 tak w srodku akcji przerywac 😭

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny rozdział! Pisz dalej jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  17. To jest GENIALNE! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  18. Boze jaki zajebisty rozdzial !!!! Jezu no czekam na kolejny z jeszcze wieksza niecierpliwoscia niz na ten ^^ i wcale nie jest nudny czy "nic sie w nim nie dzieje " naprawde udusze jezeli nie bd dodawac przez dlugi czas xD. :* ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Bożeee!! Dodawajcie szybko next'a!!!!!!!!!! Kocham <33333333333333

    OdpowiedzUsuń
  20. O MOJ BOZE TYLKO NAIE TO!!!! Mam nadzieje ze Zayn i Niall sie wruca do nich bo costam zapomnieli i uratuja Vic... jezu tak strasznie sie o nia boje!!! Takze chcialabym aby tu nad obojczykami co jej przeciol nie byla zadna tchawica czy jakas glowna zyla... i aby Amy wyszla z tego calo ... no i Victoria oczywiscie...... Zycze mnostwa weny oraz z coraz wieksza niecierpliwoscia czekam na nexta!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Boże świetnee ♥♥ Szyyybko dawaj next'a
    ,Kochaaaam twój blog, twoje opowiadanie ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  22. Dlaczego w takim momencie?! Oh come on! To powinno byc zakazane.. Uwielbiam tego bloga i czekam na nexta :) zycze weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie dawno znalazłam to opowiadanie i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba. Bardzo fajnie piszesz, chociaż nie lubię tego zespołu, ale muszę przyznać, że opowiadania są dość ciekawe. Pzdr i czekam na dalszą część ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Genialny ❤❤❤ nie moge sie doczekać następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  25. Czekam na następny ................................. Jak zawsze rozdział nie ma sobie równych .................. trzyma w napięciu.............. Kocham wasz blog

    OdpowiedzUsuń
  26. Ej kiedy reszta sie dowie o tym ze Harry z Vicky to nie na serio chodzą ?<3
    Co do rozdziału idealny !!! <3
    Z tego powinna ksiązka powastac ! The best ~!!! <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze xx