CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
Rozdział z 1. częścią dedykacji dla Magdy :)
*** Oczami Victorii ***
"Otacza mnie przerażająca ciemność i kompletna pustka, przez co nic nie widzę. Nie wiem co tutaj robię i zupełnie nie wiem jaki jest tego cel, lecz chcę stąd jak najszybciej zniknąć. Niepewność oraz strach włada każdą cząstką mojego ciała. Pochłania mnie w całości. W pewnym momencie czuję lekki powiew wiatru na swojej nagiej skórze, a nieprzyjemny dreszcz w ciągu ułamka sekundy przechodzi wzdłuż mojego kręgosłupa. Zapach świeżo ściętych fiołków gwałtownie uderza w moje nozdrza, tym samym mnie odurzając. Nagle czuję przyspieszony oddech na swoim karku. Przełykam nadmiar śliny, który nagromadził się w moich ustach. Z nerwów przygryzam moją dolną wargę, a ona zostaje przecięta, przez co po chwili czuję na niej metaliczny smak. Klatka piersiowa unosi się i opada znacznie szybciej niż przed momentem, a temperatura mojego ciała, jak i otoczenia rośnie w szalonym tempie.
Rozdział z 1. częścią dedykacji dla Magdy :)
*** Oczami Victorii ***
"Otacza mnie przerażająca ciemność i kompletna pustka, przez co nic nie widzę. Nie wiem co tutaj robię i zupełnie nie wiem jaki jest tego cel, lecz chcę stąd jak najszybciej zniknąć. Niepewność oraz strach włada każdą cząstką mojego ciała. Pochłania mnie w całości. W pewnym momencie czuję lekki powiew wiatru na swojej nagiej skórze, a nieprzyjemny dreszcz w ciągu ułamka sekundy przechodzi wzdłuż mojego kręgosłupa. Zapach świeżo ściętych fiołków gwałtownie uderza w moje nozdrza, tym samym mnie odurzając. Nagle czuję przyspieszony oddech na swoim karku. Przełykam nadmiar śliny, który nagromadził się w moich ustach. Z nerwów przygryzam moją dolną wargę, a ona zostaje przecięta, przez co po chwili czuję na niej metaliczny smak. Klatka piersiowa unosi się i opada znacznie szybciej niż przed momentem, a temperatura mojego ciała, jak i otoczenia rośnie w szalonym tempie.
- Nie chciałam, żeby to tak wyszło, Victorio. Nigdy tego nie chciałam. Jesteś dla mnie dosłownie wszystkim. Jesteś najlepszą rzeczą, która mi się zdarzyła w ciągu mojego życia. Cały czas nad tobą czuwam, córeczko. Jestem przy tobie, chociaż o tym nie wiesz. - słyszę szept koło swojego prawego ucha, na co wzdrygam. Od razu rozpoznaję głos mojej mamy, przez co robi mi się niezwykle słabo. Tak dawno jej nie słyszałam. Brakowało mi tego, jednak o tym zapominam. Teraz liczyło się coś zupełnie innego. Odwracam się we właściwym kierunku i szukam jej, ale mam ograniczoną widoczność i dalej nic nie dostrzegam. Moje nogi wrosły w ziemię, przez co nie mogę zrobić żadnego kroku. Moja głowa zaczyna pulsować. - Chciałam ci o tym powiedzieć i wszystko wytłumaczyć, ale się cholernie bałam. Pomyślałam, że nie będziesz mnie chciała znać, że się ode mnie odwrócisz. Przepraszam, że nie dowiedziałaś się tego ode mnie wprost tylko poprzez list, ale nie sądziłam, że to wszystko tak się potoczy. Wiem, że cię okłamałam i nic tego nie usprawiedliwia, ale musisz mi uwierzyć, córeczko, że nigdy nie chciałam cię skrzywdzić. Nigdy nie miałam takiego zamiaru. - mówi melancholijnym tonem, a ja mocno zaciskam ręce w pięści, by dać upust wciąż narastającym emocjom.
- Cholernie mnie zraniłaś, mamo. - warczę w pustą przestrzeń. Jestem strasznie wściekła. Krew szybciej przepływa w moich żyłach, a wypieki pojawiają się na moich policzkach. Mężczyzna, który mnie gwałcił, bił, wykorzystywał i poniżał nie jest moim biologicznym ojcem. Okazał się nim ktoś, kto kazał mi udawać parę z moim przyjacielem, przy okazji okłamując przy tym dosłownie wszystkich na kim mi zależy. Czyż lepiej być nie może? - Powiedz mi czego, do jasnej cholery, się bałaś?! Czego?! Że poznam prawdę?! Jesteś kłamczuchą! Jak ty mogłaś mi patrzeć przez cały czas w oczy? Nie miałaś żadnych skrupułów? Kompletnie żadnych wyrzutów sumienia? Brzydzę się tobą! Czy ty wiesz co ja przeżywałam?! Gdyby nie twoja pieprzona decyzja mogłabym tego wszystkiego uniknąć. Mogłabym uniknąć wszystkich łez, cierpienia i tych wszystkich nocy, kiedy on mnie gwałcił. Nic ci nie mówiłam, bo nie chciałam, żebyś miała kolejny problem na głowie. Radziłam sobie sama. Samookaleczałam się. Setki blizn teraz zdobią moje ciało. To się stało moim cholernym uzależnieniem. Kiedy tylko coś jest nie tak, robię to, a wtedy pojawiają się nowe rany nie tylko na skórze, ale i na duszy. Nieświadomie zniszczyłaś mnie i moje życie. Sprawiłaś, że nie chcę żyć, bo czuję się bezwartościowa i pusta wewnętrznie. Czy ty w ogóle miałaś zamiar mi o tym wszystkim powiedzieć? Miałaś?! - krzyczę, jednak pod koniec mojej wypowiedzi głos mi się minimalnie załamuje. Cały czas wytężam wzrok tak jak tylko mogę, by ją zobaczyć. Nagle czuję nacisk na swoje plecy, przez co mam wrażenie, jakby ktoś się na nich znajdował. Ból gwałtownie rozprzestrzenia się po moim ciele, co po chwili staje się wręcz nie do zniesienia. Staję się coraz to słabsza. Coś, albo ktoś w całości pochłania moje siły.
- Czy ty siebie słyszysz, Victorio?! A ty?! Niby jesteś lepsza?! Proszę cię! Perfidnie okłamywałaś swoich przyjaciół! Osoby, którym na tobie zależy, które cię kochają! Robiłaś specjalne przedstawienia, aby przypadkowo się nie dowiedzieli prawdy! - nagle ją widzę. Ubrana jest w śnieżnobiały materiał, dzięki czemu jej blada karnacja wydaje się jeszcze jaśniejsza. Jej ramiona są niezwykle chude, przez co widzę jej wystające obojczyki. Długie brązowe włosy, uformowane w idealne loki, swobodnie opadają na ramiona. "Robiłam to dla ich dobra. Robiłam to dla ich zespołu. Chciałam im tylko pomóc." - myślę, powtarzając to kilkukrotnie w głowie. - Kłamstwo! Kłamiesz, Victorio! Znowu to robisz! Robiłaś to tylko i wyłącznie dla siebie! Nie chciałaś, żeby ktoś się dowiedział o twojej przeszłości! Jesteś szalenie samolubna! Jesteś...
- Przestań! Przestań natychmiast! - błagam, przerywając jej wypowiedź, jednak ona ma to kompletnie gdzieś. Moje mięśnie się napinają. Słyszę szum w mojej głowie, który mnie otumania. Ból w całym ciele tylko się nasila. Mam wrażenie jakby ktoś po kolei łamał każdą moją kość. Upadam na kolana i w ostatniej chwili podtrzymuję się rękami o podłogę, aby nie uderzyć o nią głową. Powietrze wokół mnie staje się coraz bardziej gęste i gorące, przez co jeszcze trudniej jest mi oddychać. Łzy z bezsilności spływają po mojej twarzy. Brakuje mi tchu.
- Jak mogłaś zrobić to Zayn'owi?! Jak mogłaś okłamać Lou, Liam'a, Eleanor i Danielle?! Nie wspomnę już o Amy i jej rodzicach! Właśnie widać, jak ci na nich zależy. Myślisz, że oni wybaczą ci coś takiego?! Głupiutka Victoria... Myślisz, że Zayn tak na prawdę ci wybaczył?! On tylko udawał. Było mu ciebie żal! Nie chciał mieć śmierci jakiejś bezwartościowej dziewczyny na sumieniu. Nie chciał by dowiedziały się o tym media, bo jeszcze zaczęły by się jakieś niepotrzebne plotki. Jesteś żałosna. I tak prędzej czy później oni wszyscy cię zostawią, bo im na tobie nie zależy. Jesteś nikim, córeczko. Czas się z tym pogodzić. - mówiąc to zaczyna biec w moją stronę, na co chcę się cofnąć, lecz nie mogę. Całe ciało drży coraz bardziej. Mniej więcej w połowie drogi jej białe ubrania czarnieją, a cała postać znacznie przybiera na wzroście oraz masie. W ciągu sekundy zmienia się w Tom'a, a zduszony krzyk wydobywa się z mojego gardła. - Już za niedługo zostaniesz sama na tym pieprzonym świecie. Powinnaś już teraz z niego zniknąć! - słyszę, a przed oczami pojawiają mi się intensywne tęczówki koloru zielonego, a następnie czuję ogromne ręce, które zaciskają mi się wokół szyi. Brakuje mi tlenu. - Zawsze będziesz sama..."
- Przestań! Przestań natychmiast! - błagam, przerywając jej wypowiedź, jednak ona ma to kompletnie gdzieś. Moje mięśnie się napinają. Słyszę szum w mojej głowie, który mnie otumania. Ból w całym ciele tylko się nasila. Mam wrażenie jakby ktoś po kolei łamał każdą moją kość. Upadam na kolana i w ostatniej chwili podtrzymuję się rękami o podłogę, aby nie uderzyć o nią głową. Powietrze wokół mnie staje się coraz bardziej gęste i gorące, przez co jeszcze trudniej jest mi oddychać. Łzy z bezsilności spływają po mojej twarzy. Brakuje mi tchu.
- Jak mogłaś zrobić to Zayn'owi?! Jak mogłaś okłamać Lou, Liam'a, Eleanor i Danielle?! Nie wspomnę już o Amy i jej rodzicach! Właśnie widać, jak ci na nich zależy. Myślisz, że oni wybaczą ci coś takiego?! Głupiutka Victoria... Myślisz, że Zayn tak na prawdę ci wybaczył?! On tylko udawał. Było mu ciebie żal! Nie chciał mieć śmierci jakiejś bezwartościowej dziewczyny na sumieniu. Nie chciał by dowiedziały się o tym media, bo jeszcze zaczęły by się jakieś niepotrzebne plotki. Jesteś żałosna. I tak prędzej czy później oni wszyscy cię zostawią, bo im na tobie nie zależy. Jesteś nikim, córeczko. Czas się z tym pogodzić. - mówiąc to zaczyna biec w moją stronę, na co chcę się cofnąć, lecz nie mogę. Całe ciało drży coraz bardziej. Mniej więcej w połowie drogi jej białe ubrania czarnieją, a cała postać znacznie przybiera na wzroście oraz masie. W ciągu sekundy zmienia się w Tom'a, a zduszony krzyk wydobywa się z mojego gardła. - Już za niedługo zostaniesz sama na tym pieprzonym świecie. Powinnaś już teraz z niego zniknąć! - słyszę, a przed oczami pojawiają mi się intensywne tęczówki koloru zielonego, a następnie czuję ogromne ręce, które zaciskają mi się wokół szyi. Brakuje mi tlenu. - Zawsze będziesz sama..."
- Nie! Zostaw mnie! Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! Proszę, nie! Odejdź! - obudziłam się przez swój własny krzyk, który rozbrzmiał chyba w całej sypialni i od razu podniosłam się do pozycji siedzącej. Mój oddech był płytki i nierównomierny, gdyż miałam wrażenie, że płuca oraz gardło palą się żywcem. Serce kołatało mi jak szalone, przez co klatka piersiowa unosiła się w nadludzkim tempie. Włosy miałam całe roztrzepane, a pojedyncze kosmyki przykleiły mi się do twarzy za sprawą zimnego potu, który oblał moje ciało. Na dolnej części swoich pleców poczułam dotyk, przez który się nie spięłam tylko trochę rozluźniłam. Ponieważ znałam dobrze go znałam... To był ON. Oplótł mnie silnymi ramionami w tali, a później bardzo szybko przyciągnął do siebie. Jego perfumy od razu uderzyły w moje nozdrza, powodując falę spokoju obejmującą mój umysł. Całym ciałem przywarłam do niego, czując przy tym każdy zarys jego twardych mięśni. Między nami nie było żadnej wolnej przestrzeni, czego nie chciałam za nic zmieniać. Rękę zacisnęłam na jego czarnych włosach powyżej karku, które w dotyku przypominały aksamit. Spowiło mnie ogromne ciepło, które zawsze promieniowało od jego ciała.
- Spokojnie. To tylko zły sen, Victorio. Pamiętaj, żeby cały czas głęboko oddychać. Błagam cię tylko o tym nie zapominaj. Dasz sobie radę, bo jesteś niezwykle dzielna. - usłyszałam delikatny szept tuż nas swoim uchu i od razu złapałam haust powietrza. - Jestem tuż przy tobie, księżniczko. Niczym się nie martw i zapomnij o tym co ci się śniło. Wszystko jest już dobrze. - zapewnił mnie. Jego melodyjny głos, subtelny dotyk oraz obecność, która była w tym momencie na wagę szczerego złota, sprawiły, że w zaskakująco szybkim tempie się uspokoiłam. Kiedyś chciałabym się dowiedzieć dlaczego właśnie tak jest. Dlaczego właśnie on, Zayn Malik, jest w stanie to uczynić w nieprawdopodobnie szybkim tempie? Chłopak chciał się ode mnie oderwać, na co ja jeszcze bardziej się przybliżyłam jak to tylko było możliwe, przez co mu to uniemożliwiłam. Moja skóra dosłownie wrzała pod jego dotykiem, a ciało wciąż dygotało i nie zapowiadało się na to, aby przestało. Zayn zaczął gładzić ręką moje włosy, a brodę oparł o górną część mojej głowy. "I tak prędzej czy później oni wszyscy cię zostawią, bo im na tobie nie zależy. Jesteś nikim, córeczko. Czas się z tym pogodzić."
- Bardzo cię przepraszam. - powiedziałam roztrzęsionym głosem, dalej słysząc w głowie zdania z mojego snu, a raczej koszmaru. Mocniej zacisnęłam swoje powieki, chcąc aby to jakoś zniknęło, lecz bez skutku. Rozbrzmiewały one w mojej głowie jak echo. - Boże, naprawdę cię przepraszam, Zayn. Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Wierzysz mi? Proszę cię, uwierz mi. Błagam cię, zrobię dosłownie wszystko co tylko sobie zechcesz, ale proszę cię nie zostawiaj mnie. Proszę cię. Obiecaj mi to, błagam cię. Nie chcę zostać sama na tym świecie. Nie chcę. Boję się tego, Zayn. - mówiłam jak opęta, a łzy, które w bardzo szybkim czasie się pojawiły, spłynęły po moich policzkach, zostawiając na nich mokre ślady. Nasze klatki piersiowe unosiły się w tym samym tempie. Stłumiony szloch wydobył się z mojego gardła.
- Spokojnie. Nie zostawię cię. Nigdy tego nie zrobię. Nie byłbym nawet w stanie. To byłby najgorszy błąd mojego życia i nigdy go nie popełnię. Victorio, odejdę tylko wtedy, kiedy ty będziesz tego tak naprawdę chciała, chociaż i tak będzie mi kurewsko ciężko, bo nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie. Jesteś jego najlepszą częścią. Samą swoją obecnością wniosłaś do mojego serca ogromną dawkę szczęścia, która działa na mnie jak narkotyk. Stałaś się moim pewnym uzależnieniem, od którego nie chcę się leczyć. Tylko chcę się w nim jeszcze bardziej zagłębić. - wyszeptał, zupełnie przypadkowo muskając moją małżowinę uszną swoimi idealnymi i pełnymi ustami w odcieniu dorodnych malin, a moje ciało ponownie zalało przyjemne ciepło. Wszystko co złe zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Strach. Sen. Niepokój. Dosłownie wszystko. Lekko się od niego oderwałam. Jego włosy były lekko roztrzepane, przez co wyglądał co najmniej uroczo. Przez światło wschodzącego słońca, które wpadało przez okno w pokoju, jego oczy niewyobrażalnie się świeciły. Dosłownie w nich utonęłam. Przypominały dwa idealne kamyki wyszlifowanego bursztynu. Wyciągnął umięśnione ramiona i delikatnie palcami wytarł moje mokre od łez policzki, cały czas patrząc się mi w oczy, jakby ich widok był najpiękniejszą rzeczą świata, a on nie mógł się nią w ogóle nacieszyć i chciałby ją mieć tylko i wyłącznie na swoją własność. Jego oddech tańczył na moich ustach, a aksamity dotyk przypominał muśnięcie piórka. Minimalnie zadrżałam, co też chyba zauważył. - Obiecuję ci to. Zawsze będę przy tobie, bo potrzebuję twojej obecności, by normalnie funkcjonować. Zawszę będę, gdy będziesz tego chciała, bądź potrzebowała. Zjawię się najszybciej jak tylko będę umiał nawet, gdy będę na drugim końcu świata. Będę przy tobie siedział, będę cię pocieszał, będę się z tobą śmiał i płakał. Będę wszystkim czego potrzebujesz i musisz wiedzieć, że zawsze możesz przyjść do mnie. Nie tylko będę u twojego boku, ale chcę tam być. To się nigdy nie zmieni, Aniele. Przecież dobrze o tym wiesz. - szepnął melodyjnym głosem, który był miodem na moje uszy. Jego twarz znajdowała się bardzo blisko mojej, a po skończonej czynności przysunął się jeszcze bardziej i delikatnie ucałował moje czoło rozgrzanymi wargami, przez co przez moje ciało przeszedł dreszcz, który poczułam aż w palcach swoich stóp. "Zastanawiam się co by zrobiła Perrie, gdyby się dowiedziała, że Zayn spał ze mną w jednym łóżku. Ale przyjaciele tak robią, prawda? Czy ona w ogóle nie miała nic przeciwko, że on przyleciał ze mną do Polski?" - Wiesz, jestem z ciebie cholernie dumny, Victorio. Byłaś dzisiaj o wiele spokojniejsza i... nie dusiłaś się. - powiedział spokojnym tonem, pełnym podziwu. Chwycił moje ręce i splótł nasze palce ze sobą. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, więc wybrałam ciszę, która w tym wypadku wyrażała więcej niż tysiąc słów i Zayn najprawdopodobniej zdawał sobie z tego sprawę. - Dasz radę zasnąć? Jest bardzo wcześnie. Powinnaś jeszcze odpocząć przed jutrzejszym dniem. - zaproponował, po dłuższej chwili milczenia. Zapadła głucha cisza. Nasze oddech mieszały się ze sobą. Doskonale słyszałam bicia naszych serc. "Nie zasnę. Nie chcę zasypiać. Boję się zasypiać, nawet kiedy ty jesteś obok mnie". A co jak koszmar ponownie wróci, albo pojawią się nowe? Co jeśli mój ojciec znowu wróci w moich snach. Co się stanie, kiedy te okropne sny się powtórzą? Zayn chyba zauważył, że coś jest nie tak. - Chodź tutaj do mnie. - powiedział, a ja niepewnie się do niego jeszcze bardziej przybliżyłam, a po chwili poczułam, że się unoszę, więc byłam zmuszona opleść nogami jego pas. - Napijemy się czegoś ciepłego i od razu będzie ci lepiej zasnąć. - odparł, a ja schowałam głowę w zagłębieniu nad jego wystającym obojczykiem. Pachniał drogimi perfumami i dymem papierosowym. Kiedy Zayn pokonywał każdy kolejny krok jego mięśnie napinały się i rozluźniały, co doskonale czułam. Jego oddech na mojej szyi sprawiał, że wariowałam. Nienawidzę go za bycie pieprzonym ideałem. Pieprzonym ideałem, który jest tylko moim przyjacielem. Chłopak uchylił drzwi, a następnie wszedł do naszego "mini salonu" połączonego z kuchnią. Po chwili stanęłam już na własnych nogach. Kiedy odwróciłam się o osiemdziesiąt stopni, zamarłam. Na kanapie leżał Niall owinięty aż pod samą szyję puchatym kocem. Jego blond włosy były roztrzepane, przez co wyglądał jeszcze bardziej uroczo. On tutaj śpi? Amy wyrzuciła go z pokoju? W tym samym momencie drzwi balkonowe otworzyły się, a zza nich wyszła Amanda. Kiedy uniosła swój wzrok znad swoich białych skarpetek, stanęła w bezruchu. Zauważyłam jak gwałtownie zaciska ręce w pięści, a następnie przygryza wargę. Kiedy chciałam wypowiedzieć pierwsze słowo, blondyna zaczęła iść przed siebie, a ja szybko się opamiętałam.
- Amy! Zaczekaj! Rozumiem, że jesteś na mnie cholernie zła i nie chcesz mnie widzieć na oczy, bo się mną brzydzisz! Przepraszam, że nie zachowałam się jak prawdziwa siostra, którą dla mnie jesteś i strasznie przepraszam, że nie wyznałam tobie całej prawdy i przed tobą wszystko zataiłam, ale błagam cię, nie rań Niall'a, bo to wszystko nie jest jego wina. Został wplątany w to zupełnie przypadkowo. Nie powinien cierpieć za moje błędy. - krzyknęłam, a Amy na dźwięk moich słów zatrzymała się. Widziałam jak szybko unosiła się jej klatka piersiowa. Szybko kontynuowałam, chcąc wytłumaczyć wszystko. - Nie mówił nic tobie, bo go o to poprosiłam. Nie możesz go za to winić, że chciał być dobrym przyjacielem. Amy, nie chcę, abyście przeze mnie oboje cierpieli. Rozumiem, że nie chcesz się do mnie odzywać, ale rób to chociaż do niego. Błagam. Nie chcę, by dwie ważne dla mnie osoby z mojego powodu przeżyli pierwszą kłótnię. - powiedziałam, czując jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że wstrzymywałam powietrze. Moje serce biło w nienaturalnym tempie, ale zaczęło dosłownie krwawić, kiedy dziewczyna bez słowa odeszła. Moje nogi stały się jak z waty i szybko potrzymałam się kantu blatu, aby nie upaść na podłogę. Mocno przygryzłam swoją wargę, po chwili poczułam na niej lepką ciecz, a następnie odwróciłam się w stronę Zayn'a, który w szybkim tempie się do mnie zbliżył.
- Victoria, muszę... Wykonać bardzo ważny i szybki telefon. Za chwilę wrócę, dobrze? - od razu zapytał, po czym posłał mi pytające spojrzenie, przepełnione troską. Zacisnęłam rękę w pięść, wbijając przy tym paznokcie w jej wewnętrzną stronę. Starałam się nie rozpłakać, aby nie pokazać mu, jak bardzo jest ze mną źle, jak bardzo właśnie teraz potrzebuję jego obecności, aby nie zrobić czegoś głupiego. "Nie, nie zostawiaj mnie, Zayn. Nie chcę teraz być zupełnie sama. Nie idź nigdzie. Szczerze potrzebuję twojej obecności, twojego dotyku, twojego zapachu, całego ciebie. Zostań tutaj, bo tylko ty w tym momencie sprawiasz, że chcę dalej żyć, że ponownie nie sięgnęłam po żyletkę i tym razem jeszcze mocniej nie przejechałam ostrzem po mojej skórze, by zakończyć pojawiające się napady poczucia winy, głosy w mojej głowie, po prostu to wszystko. Raz na zawsze. Ty sprawiasz, że jeszcze jakoś normalnie funkcjonuje, a nie zamknęłam się zupełnie sama z moimi chorymi myślami w kompletnie pustym pomieszczeniu. Nie chcę słyszeć swoich myśli. Proszę cię, nie odchodź i pomóż mi przez to wszystko przejść, bo ja już nie mam dosłownie żadnych sił. Zostały mi odebrane, Zayn. Zostań."
- Jasne. Nie ma żadnego problemu, Zayn. Idź. - wyszeptałam z wyraźnie zauważalną chrypką, a chłopak po ułamku sekundy zniknął z mojego pola widzenia, uprzednio delikatnie całując mnie we włosy. On nie musi być cały czas przy mnie. Ma swoje spawy i obowiązki. Związane z inną osobą. Ważniejszą dla niego niż ja.
- Dlaczego tak się zachowujesz? - to pytanie od razu opuściło moje usta, kiedy zamknąłem drzwi od sypialni Amandy i Niall'a. Dziewczyna, która siedziała na ogromnym łóżku, znajdującym się pośrodku pomieszczenia, uniosła swój wzrok i spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Uczyniłem kila kroków w przód. Byłem wściekły. Nie mogłem zrozumieć dlaczego tak się zachowuje, cholernie przy tym raniąc Victorię. - Dlaczego jej po prostu nie wysłuchasz i nie dasz szansy na jakiekolwiek wyjaśnienia? Dlaczego przybierasz cholernie twardą minę, chociaż w środku ciebie tak nie jest? Zachowujesz się nie fair. Ranisz ich tym wszystkim, Amy. Nawet nie zdajesz sobie pieprzonej sprawy jak. Harry pewnie jakoś sobie poradzi, gorzej będzie, kiedy porozmawia z Louis'em, ale Niall i Victoria to są zarazem dwie najsilniejsze, jak i najwrażliwsze osoby jakie znam, więc im nie będzie tak łatwo. Cholernie na tobie zależy, chcesz to wszystko zniszczyć? Chcesz stracić chłopaka i przyjaciółkę, bo przez pięć minut nie chcesz wysłuchać co mają ci do powiedzenia? - zapytałem, po czym zacisnąłem ręce w pięści, aby dać upust swoim emocjom.
- Poczułam się zdradzona, rozumiesz? Cieszyłam się jej pieprzonym szczęściem, które okazało się nieprawdziwe. Pomagałam jej przy tych cholernych randkach, rozmawiałam z nią o osobie, którą kocha. Myślałam, że jest wreszcie szczęśliwa. Dlaczego tak po prostu im wybaczyłeś, Zayn? Dlaczego to zrobiłeś? Co tobą kierowało? - zapytała zdziwionym tonem głosu. Spod jej przymkniętych powiek wypłynęły stróżki łez. Otworzyła oczy, które wyglądały jak kamienie idealne szafiru w morzu krwistoczerwonej krwi. Moje serce trochę zmiękło i zrezygnowałem z taktyki, aby na nią po prostu nakrzyczeć. Wziąłem głęboki wdech, a później wypuściłem powietrze ze swoich płuc.
- Sęk w tym, Amy, że jeśli ktoś popełni jakiś błąd, trzeba umieć go wybaczyć i dać tej osobie drugą szansę, bo każdy na to zasługuje. Jeśli temu komuś chociaż w pewnym stopniu zależy na drugiej osobie to puści w niepamięć dosłownie wszystko, nawet te najgorsze czyny. Ja nie jestem idealny. Myliłem się wiele razy i inni mi wybaczali, chociaż prawie zawsze na to nie zasługiwałem. Victoria ma strasznie dużo problemów, z którymi ledwo sobie radzi, a sama myśl, że ja mogę dołożyć jej kolejnych zmartwień, że przeze mnie płakała, że się cięła, że przez głowę przeszła jej myśl, że powinna umrzeć... Amando, sama świadomość boli, a co dopiero, kiedy przejdzie do czynów. Widziałem ją parę razy w kałuży krwi i to był najgorszy widok mojego życia. Nie chcę sprawiać, że kolejne blizny będą zdobiły jej ciało, a wewnątrz będzie się rozpadała na milion kawałków. Chcę jej zapewnić bezpieczeństwo. Chcę cały czas być przy niej, kiedy tylko mnie potrzebuję. Chcę ją przed tym wszystkim za wszelką cenę chronić, nawet jeśli ta cena będzie przeogromna, bo ona jest bardzo ważną częścią mojego nędznego życia i nie wyobrażam sobie niego bez niej. Nigdy. Nie wiem jak wcześniej mogłem normalnie funkcjonować, oddychać, żyć bez niej. Owszem czuję się zraniony, bo nie wiem czemu mi nie zaufała, ale gdy patrzę na nią, na jej zapłakaną twarz to nie jestem w stanie się na nią gniewać. Nie chcę jej stracić, Amy. Po prostu nie chcę. - powiedziałem, po czym zapadła głucha cisza wypełniona dźwiękiem naszych różniących się oddechów.
- Kochasz ją? - zapytała w pewnym momencie, unosząc swoją głowę do góry, by na mnie spojrzeć. Między jej brwiami powstała malutka zmarszczka. Jej wzrok był niemiłosiernie przenikliwy. Gwałtownie wciągnąłem powietrze słysząc jej pytanie. Moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek, a serce zaczęło bić minimalnie szybciej. - Zayn, przyjaciele się nie tłumaczą. Ich argumentem byłaby po prostu przyjaźń. - dopowiedziała. Czułem się jak mały dzieciak, który został przyłapany na czymś niedozwolonym.
- Amy! Zaczekaj! Rozumiem, że jesteś na mnie cholernie zła i nie chcesz mnie widzieć na oczy, bo się mną brzydzisz! Przepraszam, że nie zachowałam się jak prawdziwa siostra, którą dla mnie jesteś i strasznie przepraszam, że nie wyznałam tobie całej prawdy i przed tobą wszystko zataiłam, ale błagam cię, nie rań Niall'a, bo to wszystko nie jest jego wina. Został wplątany w to zupełnie przypadkowo. Nie powinien cierpieć za moje błędy. - krzyknęłam, a Amy na dźwięk moich słów zatrzymała się. Widziałam jak szybko unosiła się jej klatka piersiowa. Szybko kontynuowałam, chcąc wytłumaczyć wszystko. - Nie mówił nic tobie, bo go o to poprosiłam. Nie możesz go za to winić, że chciał być dobrym przyjacielem. Amy, nie chcę, abyście przeze mnie oboje cierpieli. Rozumiem, że nie chcesz się do mnie odzywać, ale rób to chociaż do niego. Błagam. Nie chcę, by dwie ważne dla mnie osoby z mojego powodu przeżyli pierwszą kłótnię. - powiedziałam, czując jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że wstrzymywałam powietrze. Moje serce biło w nienaturalnym tempie, ale zaczęło dosłownie krwawić, kiedy dziewczyna bez słowa odeszła. Moje nogi stały się jak z waty i szybko potrzymałam się kantu blatu, aby nie upaść na podłogę. Mocno przygryzłam swoją wargę, po chwili poczułam na niej lepką ciecz, a następnie odwróciłam się w stronę Zayn'a, który w szybkim tempie się do mnie zbliżył.
- Victoria, muszę... Wykonać bardzo ważny i szybki telefon. Za chwilę wrócę, dobrze? - od razu zapytał, po czym posłał mi pytające spojrzenie, przepełnione troską. Zacisnęłam rękę w pięść, wbijając przy tym paznokcie w jej wewnętrzną stronę. Starałam się nie rozpłakać, aby nie pokazać mu, jak bardzo jest ze mną źle, jak bardzo właśnie teraz potrzebuję jego obecności, aby nie zrobić czegoś głupiego. "Nie, nie zostawiaj mnie, Zayn. Nie chcę teraz być zupełnie sama. Nie idź nigdzie. Szczerze potrzebuję twojej obecności, twojego dotyku, twojego zapachu, całego ciebie. Zostań tutaj, bo tylko ty w tym momencie sprawiasz, że chcę dalej żyć, że ponownie nie sięgnęłam po żyletkę i tym razem jeszcze mocniej nie przejechałam ostrzem po mojej skórze, by zakończyć pojawiające się napady poczucia winy, głosy w mojej głowie, po prostu to wszystko. Raz na zawsze. Ty sprawiasz, że jeszcze jakoś normalnie funkcjonuje, a nie zamknęłam się zupełnie sama z moimi chorymi myślami w kompletnie pustym pomieszczeniu. Nie chcę słyszeć swoich myśli. Proszę cię, nie odchodź i pomóż mi przez to wszystko przejść, bo ja już nie mam dosłownie żadnych sił. Zostały mi odebrane, Zayn. Zostań."
- Jasne. Nie ma żadnego problemu, Zayn. Idź. - wyszeptałam z wyraźnie zauważalną chrypką, a chłopak po ułamku sekundy zniknął z mojego pola widzenia, uprzednio delikatnie całując mnie we włosy. On nie musi być cały czas przy mnie. Ma swoje spawy i obowiązki. Związane z inną osobą. Ważniejszą dla niego niż ja.
*** Oczami Zayn'a ***
- Dlaczego tak się zachowujesz? - to pytanie od razu opuściło moje usta, kiedy zamknąłem drzwi od sypialni Amandy i Niall'a. Dziewczyna, która siedziała na ogromnym łóżku, znajdującym się pośrodku pomieszczenia, uniosła swój wzrok i spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Uczyniłem kila kroków w przód. Byłem wściekły. Nie mogłem zrozumieć dlaczego tak się zachowuje, cholernie przy tym raniąc Victorię. - Dlaczego jej po prostu nie wysłuchasz i nie dasz szansy na jakiekolwiek wyjaśnienia? Dlaczego przybierasz cholernie twardą minę, chociaż w środku ciebie tak nie jest? Zachowujesz się nie fair. Ranisz ich tym wszystkim, Amy. Nawet nie zdajesz sobie pieprzonej sprawy jak. Harry pewnie jakoś sobie poradzi, gorzej będzie, kiedy porozmawia z Louis'em, ale Niall i Victoria to są zarazem dwie najsilniejsze, jak i najwrażliwsze osoby jakie znam, więc im nie będzie tak łatwo. Cholernie na tobie zależy, chcesz to wszystko zniszczyć? Chcesz stracić chłopaka i przyjaciółkę, bo przez pięć minut nie chcesz wysłuchać co mają ci do powiedzenia? - zapytałem, po czym zacisnąłem ręce w pięści, aby dać upust swoim emocjom.
- Poczułam się zdradzona, rozumiesz? Cieszyłam się jej pieprzonym szczęściem, które okazało się nieprawdziwe. Pomagałam jej przy tych cholernych randkach, rozmawiałam z nią o osobie, którą kocha. Myślałam, że jest wreszcie szczęśliwa. Dlaczego tak po prostu im wybaczyłeś, Zayn? Dlaczego to zrobiłeś? Co tobą kierowało? - zapytała zdziwionym tonem głosu. Spod jej przymkniętych powiek wypłynęły stróżki łez. Otworzyła oczy, które wyglądały jak kamienie idealne szafiru w morzu krwistoczerwonej krwi. Moje serce trochę zmiękło i zrezygnowałem z taktyki, aby na nią po prostu nakrzyczeć. Wziąłem głęboki wdech, a później wypuściłem powietrze ze swoich płuc.
- Sęk w tym, Amy, że jeśli ktoś popełni jakiś błąd, trzeba umieć go wybaczyć i dać tej osobie drugą szansę, bo każdy na to zasługuje. Jeśli temu komuś chociaż w pewnym stopniu zależy na drugiej osobie to puści w niepamięć dosłownie wszystko, nawet te najgorsze czyny. Ja nie jestem idealny. Myliłem się wiele razy i inni mi wybaczali, chociaż prawie zawsze na to nie zasługiwałem. Victoria ma strasznie dużo problemów, z którymi ledwo sobie radzi, a sama myśl, że ja mogę dołożyć jej kolejnych zmartwień, że przeze mnie płakała, że się cięła, że przez głowę przeszła jej myśl, że powinna umrzeć... Amando, sama świadomość boli, a co dopiero, kiedy przejdzie do czynów. Widziałem ją parę razy w kałuży krwi i to był najgorszy widok mojego życia. Nie chcę sprawiać, że kolejne blizny będą zdobiły jej ciało, a wewnątrz będzie się rozpadała na milion kawałków. Chcę jej zapewnić bezpieczeństwo. Chcę cały czas być przy niej, kiedy tylko mnie potrzebuję. Chcę ją przed tym wszystkim za wszelką cenę chronić, nawet jeśli ta cena będzie przeogromna, bo ona jest bardzo ważną częścią mojego nędznego życia i nie wyobrażam sobie niego bez niej. Nigdy. Nie wiem jak wcześniej mogłem normalnie funkcjonować, oddychać, żyć bez niej. Owszem czuję się zraniony, bo nie wiem czemu mi nie zaufała, ale gdy patrzę na nią, na jej zapłakaną twarz to nie jestem w stanie się na nią gniewać. Nie chcę jej stracić, Amy. Po prostu nie chcę. - powiedziałem, po czym zapadła głucha cisza wypełniona dźwiękiem naszych różniących się oddechów.
- Kochasz ją? - zapytała w pewnym momencie, unosząc swoją głowę do góry, by na mnie spojrzeć. Między jej brwiami powstała malutka zmarszczka. Jej wzrok był niemiłosiernie przenikliwy. Gwałtownie wciągnąłem powietrze słysząc jej pytanie. Moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek, a serce zaczęło bić minimalnie szybciej. - Zayn, przyjaciele się nie tłumaczą. Ich argumentem byłaby po prostu przyjaźń. - dopowiedziała. Czułem się jak mały dzieciak, który został przyłapany na czymś niedozwolonym.
- Ja... - zacząłem, ale żadne słowo nie chciało mi przejść przez gardło. Dosłownie zapomniałem języka w gębie. Zacząłem bawić się palcami u moich dłoni, które teraz stały się nawiasem mówiąc bardzo interesujące. - Muszę wrócić teraz do Victorii. Jest teraz sama a to nie jest najlepszym rozwiązaniem w tym momencie. - powiedziałem i szybko ruszyłem przed siebie, jednak gwałtownie się zatrzymałem, kiedy usłyszałem jej słowa.
- Zaczekaj! Jeśli to prawda to walcz. Tylko nie zrań jej, bo ja zranię cię jeszcze bardziej. - krzyknęła za mną, a ja uprzednio zamykając drzwi, udałem się do kuchni. Uniosłem swój wzrok znad podłogi i zamarłem, kiedy zobaczyłem, że w pomieszczeniu nie ma Victorii. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, niż przed momentem, a przez myśli przeszły mi najgorsze scenariusze. Szybko pobiegłem w kierunku jej sypialni i kiedy otworzyłem drzwi, odetchnąłem z ulgą, widząc Victorię siedzącą na łóżku. W jej dłoniach spoczywał kubek z parującym napojem. W kompletnej ciszy podszedłem bliżej i usiadłem obok niej, najbliżej jak się tylko dało.
- Dlaczego wciąż przy mnie jesteś, Zayn? Dlaczego po prostu nie odejdziesz? Dlaczego tutaj jesteś, chociaż nie jestem tego nawet w najmniejszym stopniu warta? Potrzebuję tego. Szalenie potrzebuję czyjejś obecności. Potrzebuję właśnie twojej obecności, ale przecież ja jestem kompletnie nikim. Jestem bezużyteczna. Jestem bezwartościowa. Jestem wybrakowana. Jestem zepsuta. Jestem zniszczona psychicznie i fizycznie. Moja przyszłość jest przerażająca i odrażająca. Nie potrafię już pięknie żyć, ani szczerze się śmiać i uśmiechać jak inni. Ale wciąż jestem. Wiesz, czasami zastanawiam się po co? I tak z trudem wstaję z łóżka, żeby przeżyć kolejny cholernie pusty dzień. Psychika coraz bardziej mi siada, bo ciało dławi się złymi wspomnieniami, które nigdy nie umrą. Z każdym dniem czuję, jakby to, co jest w środku mnie, pożera mnie od środka. Jest ze mną bardzo źle, więc dlaczego wy wszyscy wciąż się ze mną zadajecie? Dlaczego jesteście przy mnie? Przecież ja nie mogę wam dać kompletnie nic w zamian. Nie mam nic. Nie jestem taka jak... Jak wy. Więc po co? Z litości? Z przyzwyczajenia? - zapytała nieobecnym głosem, patrząc się przed siebie. Wyciągnąłem porcelanę z jej drobnych dłoni, a następnie umieściłem je w swoich. Nie mogłem uwierzyć, że ona powiedziała coś takiego. Wbiła tym samym bardzo ostry sztylet prosto w środek mojego serca. Nie sądziłem, że ona tak o sobie myśli. Odwróciłem się tak, aby być naprzeciw jej, po czym umieściłem dwa palce na jej podbródku i zmusiłem ją do tego, by spojrzała na mnie, co też uczyniła. W jej oczach widoczne były łzy, a kiedy mrugnęła wydostały się one spod przymkniętych powiek. Kciukiem przejechałem po jej policzkach, pozbywając się z nich słonej cieczy. Wiem, że dzisiaj nie pomogłyby jej wszystkie magiczne pocałunki tego świata, aby uwierzyła, że jest perfekcyjna pod każdym istniejącym względem. Jest chodzącym ideałem. Zrobiłbym dosłownie wszystko, żeby móc ją teraz pocałować, lecz właśnie teraz to nie jest najważniejsze, chodź bardzo tego pragnę. Ona nawet nie ma pojęcia, jak moje serce przyspiesza, kiedy ją widzę. Chciałbym sprawić, by wiedziała kim dla mnie jest.
- Nie powinnaś tak mówić, ani tak myśleć. Krzywdzisz siebie tym samym, chociaż to nie jest w żadnym stopniu prawda. Jesteś bardzo wiele warta, Aniele. Nie znam bardziej wartościowej osoby od ciebie. Zawsze będę ci o tym przypominał, kiedy tylko nadarzy się do tego okazja. Gdyby tylko nie to co cię otacza, potrafiłabyś być niezwykle szczęśliwa. Mogłabyś żyć pełnią życia. Ten świat stara cię niszczyć, ale jakoś dajesz sobie z tym radę. Do tej pory robiłaś to w zły sposób, ale my wszyscy pomożemy ci znaleźć nowy, ten dobry. Musisz wiedzieć Victorio, że to ja nie jestem godzien, by być obok ciebie. Czuję się jak nędzny robotnik u stóp potężnej królowej. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak niesamowita i silna jesteś. Nie znam innej takiej osoby na tej planecie. Boję się tylko, że cię zranię, a nie chcę tego robić. Nie chcę dokładać cegiełki do twojego cierpienia. Ono kiedyś zniknie, tylko musisz pozostać silna. Dasz sobie rade ze wszystkim. W końcu wszystko się ułoży. Musi się ułożyć. Ja tego osobiście dopilnuję. Nadejdzie taki dzień, który zmieni dosłownie wszystko. Będzie lepiej, a ja zawsze będę obok ciebie. I to nie z żadnej litości, bądź z przyzwyczajenia. To jest nawet niedorzeczne. Będę przy tobie, bo tego chcę i potrzebuję, tak jak ty, a nawet jeszcze bardziej, Victorio. - powiedziałem dokładnie oglądając jej idealną twarz, a ona swobodnie opadła na łóżko. Zamknęła oczy, a jej rzęsy opadły na górną część jej policzków. Wyglądała tak pięknie. Tak niewinnie. Tak anielsko. Ułożyłem się obok niej, a następnie przyciągnąłem ją do swojego ciała i oplotłem swoimi ramionami, dalej spragniony jej obecności. Jej policzek wylądował na moim torsie. Uniosłem lewą dłoń i okryłem ją kołdrą. Victoria minimalnie uniosła głowę, przez co mogłem zobaczyć jej oczy, które wyglądały jak wzburzone morze w samo południe. One zawsze mnie hipnotyzowały. W tych oczach coś jest. Jest w nich wszystko, co chciałbym zatrzymać tylko i wyłącznie dla siebie, jednak zawsze jak się nad tym dłużej zastanawiam, to zdaję sobie sprawę, że nie jestem na to wystarczająco dobry.
- Teraz przy mnie jesteś i byłeś, choć nie musiałeś. Moje życie uratowałeś kilkakrotnie, choć nie miałeś takiego obowiązku. Przychodziłeś nawet w środku nocy, kiedy męczyły mnie koszmary i sprawiałeś, że one tak nagle odchodziły i gdy zostawałeś już nie powracały. Sprawiałeś, że w pewnych momentach zapominałam o wszystkim co złe. Uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. Było mi lepiej. Wydaję mi się, że zwykłe "dziękuję" za to wszystko zdecydowanie nie wystarczy. To jest za mało, Zayn. Tylko ja nie wiem co mogłabym ci dać w zamian. Naprawdę nie wiem. - wyszeptała, a jej gorący oddech delikatnie zatańczył na moich ustach. Wierzchem dłoni przejechałem po jej skórze od lewego, wystającego obojczyka aż po sam nadgarstek, który dalej owinięty był białym bandażem. Pochyliłem się i ponownie dzisiejszego poranka złożyłem pocałunek na jej czole cały czas czując jej zapach.
- Wystarczy mi twoja obecność, Aniele. Twoja obecność jest na wagę najszerszego złota i nie oddał bym jej za nic innego.
- Wysoki Sąd uznaje Tomasza Szymańskiego za winnego postawionych mu wszelkich zarzutów i skazuje go na dożywocie. - usłyszałem głos sędziny, a ja nie czekając już na nic innego, najszybciej jak tylko potrafiłem oplotłem ramionami drobną dziewczynę znajdującą się dokładnie obok mnie. Chciałem tym samym ochronić ją przed wszystkim co ją otacza. Nie chciałem, aby widziała swojego ojca ani sekundy dłużej. Pragnąłem ją od tego jakoś odciąć. Nagle stłumiony szloch wydobył się z jej gardła, a łzy zmoczyły górną część mojej koszuli, co podziałało na mnie jak najostrzejszy nóż wbity w moją klatkę piersiową. Nie słyszałem już nic innego. Skupiłem się na jej biciu serca, które czułem przy swoim. Skupiłem się na uspokojeniu jej, ponieważ ona była najważniejszą rzeczą w tym momencie. Czy znam bardziej niesamowitą i odważniejszą osobę od niej? Nie wydaję mi się. Wcześniej spotykałem je tylko w książkach, bądź filmach. Superman, Batman, czy może Spider-Man. Oni są tylko wytworem czyjejś wyobraźni. Każdy zna ich bardzo dobrze, jednak są fikcyjni, natomiast ja mam w ramionach niepowtarzalnego i przede wszystkim prawdziwego Anioła, który ich powala na kolana.
- Spokojnie To jest już definitywny koniec. Już dobrze. On wreszcie odpowiedział za swoje czyny i zostanie za kratkami do końca swojego nędznego życia. Nic ci już więcej nie grozi. Nie obawiaj się niczego. W końcu zapomnisz o nim i o swojej przeszłości. Jesteś bezpieczna. Jesteś ze mną, Aniele. - szepnąłem wprost do jej ucha, gładząc ją delikatnie po plecach. Oparłem swoją brodę na czubku jej głosy. Swoje ręce zacisnęła na włosach nad moim karkiem. Czułem jej ulgę, emanującą od jej ciała. Biło od niej nadludzkie ciepło. Trzymałem w ramionach to na czym zależy mi teraz najbardziej. Trzymałem w nich cały swój świat. Potrzebuję jej jak ryba tlenu, gdy nie znajduje się w wodzie. Potrzebuję pewności, że ona jest bezpieczna. Ten świat jest naprawdę szalony. Tu umierają niesamowite anioły, jednak ja chciałbym uchronić tego najpiękniejszego i najbardziej cennego. Chciałbym ochronić mojego Anioła. Pragnę, aby była przy mnie, abym mógł ją za wszelką cenę chronić, abym mógł ją pocieszać, rozśmieszać, a także całować i przytulać. Na chwilę. Na minutę. Na godzinę. Na zawsze. Czy jutrzejszy dzień coś zmieni? Czy zmieni coś na lepsze? Mam taką nadzieję.
- Louis? Czy możemy porozmawiać? - zapytałem, gdy delikatnie uchyliłem drzwi od pokoju mojego przyjaciela, w którym o dziwno panował całkiem niezły porządek. Odszukałem go wzrokiem i mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech, kiedy ujrzałem jak szybko wstaje ze swojego łóżka i biegnie w moją stronę, prawie się przy tym potykając o własne nogi. Po chwili zostałem zamknięty w braterskim uścisku co pewnie wyglądało co najmniej komicznie, ponieważ byłem zdecydowanie wyższy od niego. Cholernie mi tego brakowało. Po chwili się od siebie oderwaliśmy, a moje nerwy znowu powróciły, co chyba zauważył. On zawsze to widział. Jest moim przyjacielem. Jest moim bratem. Przeczesałem moje włosy przez całą długość, a następnie odchrząknąłem. Wziąłem głęboki wdech, a następnie wypuściłem powietrze z moich płuc. - Tommo, zanim zacznę, chcę ci powiedzieć, żebyś mi nie przerywał i wysłuchał mnie do samego końca, dobrze? - zapytałem, a zdziwiony szatyn powrócił na swoje wcześniejsze miejsce.
- Okey, zaczyna robić się poważnie i dość dziwnie, Harry. - zauważył, cicho się śmiejąc, chcąc obrócić to w żart, ale po chwili przestał, gdy zauważył moją śmiertelnie poważną minę. - Mam się bać, Hazz? Czy coś się stało? Czy to coś poważnego? Coś w Polsce? - zapytał, przekrzywiając głowę na bok, a między jego brwiami powstała zmarszczka. Jego za długie włosy opadły mu na oczu, co od razu poprawił w charakterystyczny sposób. Pokręciłem przecząco głową. Westchnąłem, po czym wytarłem swoje spocone dłonie o górną część moich czarnych spodni. Przymknąłem powieki, gdyż bałem się to mu mówić prosto w oczy.
- Victoria i ja tak na prawdę nigdy nie byliśmy parą, Lou. To było kłamstwo. Ten związek był stworzony dla innych, dla mediów. Paul kazał nam to zrobić, mając na myśli dobro naszego zespołu, chociaż wcale w to nie wierzę. Pewnie chodziło tylko o pieniądze, aby płyty i wszystko inne lepiej się sprzedawało. Jak zawsze. Jednak my nic nieświadomi się zgodziliśmy i zaczęło się to wszystko. To wszystko później wymykało się spod kontroli. Chciałem to zakończyć, ale gdy tylko o tym wspominałem Victoria od razu zmieniała temat i wyglądała na przestraszoną. Nie chcieliśmy tego robić. Nie chcieliśmy was okłamywać. Nie chciałem okłamywać ciebie, bo wiele dla mnie znaczysz. Jesteś moim bratem, Louis. Zawsze nim będziesz. Wierzysz mi? - zakończyłem, po czym na niego spojrzałem. Strasznie się denerwowałem. Moje ręce się trzęsły, więc zacisnąłem je w pięści, aby temu zapobiec.
- Nie mogę w to uwierzyć. To nie jest prawda. To nie może być prawda. To jest niemożliwe. - powiedział pod nosem, a następnie uniósł swój wzrok. Jego oczy w ciągu sekundy osiągnęły wielkość pięciozłotówek. Po chwili gwałtownie wstał z łóżka i oddalił się aż pod samą ścianę, o którą oparł się plecami. Chciał być jak najdalej ode mnie. Moje serce na jego gest rozpadło się na miliony kawałków. Uderzył pięścią w białą szafę, która pod wpływem jego siły się zachwiała. Nie sądziłem, że tak zareaguje. - Czy ty sobie, do jasnej cholery, ze mnie żartujesz?! Harry, okłamywałeś mnie przez ten cały czas? Kiedy przychodziłeś do mnie wieczorami i rozmawialiśmy o Victorii? O was? Po co wtykałeś mi te pierdolone kłamstwa?! Żebym się nie zorientował, że cały czas coś kręcisz?! Że coś przede mną ukrywasz?! Już wolałbym, abyś w ogóle się do mnie nie odzywał. Dlaczego mówiłeś, że uwielbiasz spędzać z nią czas? Mówiłeś, że kochasz jej zniewalające błękitne oczy, z których bije niewyobrażalny blask i w które chcesz patrzeć przez cały czas, bo to sprawia, iż wariujesz, że ubóstwiasz ją całować, przytulać i obejmować, a sama jej obecność, czy dotyk działa na ciebie jak narkotyk. Mówiłeś, że czujesz, że wasze pocałunki są magiczne, że chcesz zapewniać jej bezpieczeństwo, bo nie wyobrażasz sobie życia bez niej, że myślisz o niej dwadzieścia cztery godziny na dobę i że bardzo często pojawia się w twoich snach. Że chcesz budzić się i zasypiać u jej boku, wsłuchując się w rytm jej serca i czując jej oddech na swojej szyi, a na powitanie następnego dnia chcesz ją pocałować, że pragniesz odciągać złe duchy każdej nocy, aby miała spokojne sny. Po co mówiłeś, że każdego kolejnego dnia czujesz do niej coś silniejszego, ale nie wiesz co to dokładnie jest?! To wszystko było pieprzonym kłamstwem, Harry?! - ostatnie zdanie wykrzyczał, zamaszyście wymachując rękoma. Jego szczęka była zaciśnięta, przez co mogłem idealnie zobaczyć zarys jego żuchwy. Wystające kości policzkowe stały się bardziej widoczne, a usta uformowały się w cienką podłużną linię. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie, dokładnie tak jak moja. Powietrze między nami stało się gęstsze. W moich uszach dudnił przyspieszony rytm mojego serca. "Zraniłeś go, Harry. Niewyobrażalnie go zraniłeś. Mogłeś rozegrać to inaczej. Teraz twój przyjaciel cierpi i to jest tylko twoja wina. Jak się czujesz z tym, że wbiłeś mu ostrze w sam środek serca? Zawiódł się na tobie. Myśli, że mu nie ufałeś. Że wasza przyjaźń dla ciebie jest zupełnie niczym."
- Mylisz się, Lou. Jedynym kłamstwem było to, że tak na prawdę jesteśmy parą.
- Zaczekaj! Jeśli to prawda to walcz. Tylko nie zrań jej, bo ja zranię cię jeszcze bardziej. - krzyknęła za mną, a ja uprzednio zamykając drzwi, udałem się do kuchni. Uniosłem swój wzrok znad podłogi i zamarłem, kiedy zobaczyłem, że w pomieszczeniu nie ma Victorii. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, niż przed momentem, a przez myśli przeszły mi najgorsze scenariusze. Szybko pobiegłem w kierunku jej sypialni i kiedy otworzyłem drzwi, odetchnąłem z ulgą, widząc Victorię siedzącą na łóżku. W jej dłoniach spoczywał kubek z parującym napojem. W kompletnej ciszy podszedłem bliżej i usiadłem obok niej, najbliżej jak się tylko dało.
- Dlaczego wciąż przy mnie jesteś, Zayn? Dlaczego po prostu nie odejdziesz? Dlaczego tutaj jesteś, chociaż nie jestem tego nawet w najmniejszym stopniu warta? Potrzebuję tego. Szalenie potrzebuję czyjejś obecności. Potrzebuję właśnie twojej obecności, ale przecież ja jestem kompletnie nikim. Jestem bezużyteczna. Jestem bezwartościowa. Jestem wybrakowana. Jestem zepsuta. Jestem zniszczona psychicznie i fizycznie. Moja przyszłość jest przerażająca i odrażająca. Nie potrafię już pięknie żyć, ani szczerze się śmiać i uśmiechać jak inni. Ale wciąż jestem. Wiesz, czasami zastanawiam się po co? I tak z trudem wstaję z łóżka, żeby przeżyć kolejny cholernie pusty dzień. Psychika coraz bardziej mi siada, bo ciało dławi się złymi wspomnieniami, które nigdy nie umrą. Z każdym dniem czuję, jakby to, co jest w środku mnie, pożera mnie od środka. Jest ze mną bardzo źle, więc dlaczego wy wszyscy wciąż się ze mną zadajecie? Dlaczego jesteście przy mnie? Przecież ja nie mogę wam dać kompletnie nic w zamian. Nie mam nic. Nie jestem taka jak... Jak wy. Więc po co? Z litości? Z przyzwyczajenia? - zapytała nieobecnym głosem, patrząc się przed siebie. Wyciągnąłem porcelanę z jej drobnych dłoni, a następnie umieściłem je w swoich. Nie mogłem uwierzyć, że ona powiedziała coś takiego. Wbiła tym samym bardzo ostry sztylet prosto w środek mojego serca. Nie sądziłem, że ona tak o sobie myśli. Odwróciłem się tak, aby być naprzeciw jej, po czym umieściłem dwa palce na jej podbródku i zmusiłem ją do tego, by spojrzała na mnie, co też uczyniła. W jej oczach widoczne były łzy, a kiedy mrugnęła wydostały się one spod przymkniętych powiek. Kciukiem przejechałem po jej policzkach, pozbywając się z nich słonej cieczy. Wiem, że dzisiaj nie pomogłyby jej wszystkie magiczne pocałunki tego świata, aby uwierzyła, że jest perfekcyjna pod każdym istniejącym względem. Jest chodzącym ideałem. Zrobiłbym dosłownie wszystko, żeby móc ją teraz pocałować, lecz właśnie teraz to nie jest najważniejsze, chodź bardzo tego pragnę. Ona nawet nie ma pojęcia, jak moje serce przyspiesza, kiedy ją widzę. Chciałbym sprawić, by wiedziała kim dla mnie jest.
- Nie powinnaś tak mówić, ani tak myśleć. Krzywdzisz siebie tym samym, chociaż to nie jest w żadnym stopniu prawda. Jesteś bardzo wiele warta, Aniele. Nie znam bardziej wartościowej osoby od ciebie. Zawsze będę ci o tym przypominał, kiedy tylko nadarzy się do tego okazja. Gdyby tylko nie to co cię otacza, potrafiłabyś być niezwykle szczęśliwa. Mogłabyś żyć pełnią życia. Ten świat stara cię niszczyć, ale jakoś dajesz sobie z tym radę. Do tej pory robiłaś to w zły sposób, ale my wszyscy pomożemy ci znaleźć nowy, ten dobry. Musisz wiedzieć Victorio, że to ja nie jestem godzien, by być obok ciebie. Czuję się jak nędzny robotnik u stóp potężnej królowej. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak niesamowita i silna jesteś. Nie znam innej takiej osoby na tej planecie. Boję się tylko, że cię zranię, a nie chcę tego robić. Nie chcę dokładać cegiełki do twojego cierpienia. Ono kiedyś zniknie, tylko musisz pozostać silna. Dasz sobie rade ze wszystkim. W końcu wszystko się ułoży. Musi się ułożyć. Ja tego osobiście dopilnuję. Nadejdzie taki dzień, który zmieni dosłownie wszystko. Będzie lepiej, a ja zawsze będę obok ciebie. I to nie z żadnej litości, bądź z przyzwyczajenia. To jest nawet niedorzeczne. Będę przy tobie, bo tego chcę i potrzebuję, tak jak ty, a nawet jeszcze bardziej, Victorio. - powiedziałem dokładnie oglądając jej idealną twarz, a ona swobodnie opadła na łóżko. Zamknęła oczy, a jej rzęsy opadły na górną część jej policzków. Wyglądała tak pięknie. Tak niewinnie. Tak anielsko. Ułożyłem się obok niej, a następnie przyciągnąłem ją do swojego ciała i oplotłem swoimi ramionami, dalej spragniony jej obecności. Jej policzek wylądował na moim torsie. Uniosłem lewą dłoń i okryłem ją kołdrą. Victoria minimalnie uniosła głowę, przez co mogłem zobaczyć jej oczy, które wyglądały jak wzburzone morze w samo południe. One zawsze mnie hipnotyzowały. W tych oczach coś jest. Jest w nich wszystko, co chciałbym zatrzymać tylko i wyłącznie dla siebie, jednak zawsze jak się nad tym dłużej zastanawiam, to zdaję sobie sprawę, że nie jestem na to wystarczająco dobry.
- Wystarczy mi twoja obecność, Aniele. Twoja obecność jest na wagę najszerszego złota i nie oddał bym jej za nic innego.
***
- Wysoki Sąd uznaje Tomasza Szymańskiego za winnego postawionych mu wszelkich zarzutów i skazuje go na dożywocie. - usłyszałem głos sędziny, a ja nie czekając już na nic innego, najszybciej jak tylko potrafiłem oplotłem ramionami drobną dziewczynę znajdującą się dokładnie obok mnie. Chciałem tym samym ochronić ją przed wszystkim co ją otacza. Nie chciałem, aby widziała swojego ojca ani sekundy dłużej. Pragnąłem ją od tego jakoś odciąć. Nagle stłumiony szloch wydobył się z jej gardła, a łzy zmoczyły górną część mojej koszuli, co podziałało na mnie jak najostrzejszy nóż wbity w moją klatkę piersiową. Nie słyszałem już nic innego. Skupiłem się na jej biciu serca, które czułem przy swoim. Skupiłem się na uspokojeniu jej, ponieważ ona była najważniejszą rzeczą w tym momencie. Czy znam bardziej niesamowitą i odważniejszą osobę od niej? Nie wydaję mi się. Wcześniej spotykałem je tylko w książkach, bądź filmach. Superman, Batman, czy może Spider-Man. Oni są tylko wytworem czyjejś wyobraźni. Każdy zna ich bardzo dobrze, jednak są fikcyjni, natomiast ja mam w ramionach niepowtarzalnego i przede wszystkim prawdziwego Anioła, który ich powala na kolana.
- Spokojnie To jest już definitywny koniec. Już dobrze. On wreszcie odpowiedział za swoje czyny i zostanie za kratkami do końca swojego nędznego życia. Nic ci już więcej nie grozi. Nie obawiaj się niczego. W końcu zapomnisz o nim i o swojej przeszłości. Jesteś bezpieczna. Jesteś ze mną, Aniele. - szepnąłem wprost do jej ucha, gładząc ją delikatnie po plecach. Oparłem swoją brodę na czubku jej głosy. Swoje ręce zacisnęła na włosach nad moim karkiem. Czułem jej ulgę, emanującą od jej ciała. Biło od niej nadludzkie ciepło. Trzymałem w ramionach to na czym zależy mi teraz najbardziej. Trzymałem w nich cały swój świat. Potrzebuję jej jak ryba tlenu, gdy nie znajduje się w wodzie. Potrzebuję pewności, że ona jest bezpieczna. Ten świat jest naprawdę szalony. Tu umierają niesamowite anioły, jednak ja chciałbym uchronić tego najpiękniejszego i najbardziej cennego. Chciałbym ochronić mojego Anioła. Pragnę, aby była przy mnie, abym mógł ją za wszelką cenę chronić, abym mógł ją pocieszać, rozśmieszać, a także całować i przytulać. Na chwilę. Na minutę. Na godzinę. Na zawsze. Czy jutrzejszy dzień coś zmieni? Czy zmieni coś na lepsze? Mam taką nadzieję.
*** Oczami Harry'ego ***
( Londyn, wieczór )
( Londyn, wieczór )
- Louis? Czy możemy porozmawiać? - zapytałem, gdy delikatnie uchyliłem drzwi od pokoju mojego przyjaciela, w którym o dziwno panował całkiem niezły porządek. Odszukałem go wzrokiem i mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech, kiedy ujrzałem jak szybko wstaje ze swojego łóżka i biegnie w moją stronę, prawie się przy tym potykając o własne nogi. Po chwili zostałem zamknięty w braterskim uścisku co pewnie wyglądało co najmniej komicznie, ponieważ byłem zdecydowanie wyższy od niego. Cholernie mi tego brakowało. Po chwili się od siebie oderwaliśmy, a moje nerwy znowu powróciły, co chyba zauważył. On zawsze to widział. Jest moim przyjacielem. Jest moim bratem. Przeczesałem moje włosy przez całą długość, a następnie odchrząknąłem. Wziąłem głęboki wdech, a następnie wypuściłem powietrze z moich płuc. - Tommo, zanim zacznę, chcę ci powiedzieć, żebyś mi nie przerywał i wysłuchał mnie do samego końca, dobrze? - zapytałem, a zdziwiony szatyn powrócił na swoje wcześniejsze miejsce.
- Okey, zaczyna robić się poważnie i dość dziwnie, Harry. - zauważył, cicho się śmiejąc, chcąc obrócić to w żart, ale po chwili przestał, gdy zauważył moją śmiertelnie poważną minę. - Mam się bać, Hazz? Czy coś się stało? Czy to coś poważnego? Coś w Polsce? - zapytał, przekrzywiając głowę na bok, a między jego brwiami powstała zmarszczka. Jego za długie włosy opadły mu na oczu, co od razu poprawił w charakterystyczny sposób. Pokręciłem przecząco głową. Westchnąłem, po czym wytarłem swoje spocone dłonie o górną część moich czarnych spodni. Przymknąłem powieki, gdyż bałem się to mu mówić prosto w oczy.
- Victoria i ja tak na prawdę nigdy nie byliśmy parą, Lou. To było kłamstwo. Ten związek był stworzony dla innych, dla mediów. Paul kazał nam to zrobić, mając na myśli dobro naszego zespołu, chociaż wcale w to nie wierzę. Pewnie chodziło tylko o pieniądze, aby płyty i wszystko inne lepiej się sprzedawało. Jak zawsze. Jednak my nic nieświadomi się zgodziliśmy i zaczęło się to wszystko. To wszystko później wymykało się spod kontroli. Chciałem to zakończyć, ale gdy tylko o tym wspominałem Victoria od razu zmieniała temat i wyglądała na przestraszoną. Nie chcieliśmy tego robić. Nie chcieliśmy was okłamywać. Nie chciałem okłamywać ciebie, bo wiele dla mnie znaczysz. Jesteś moim bratem, Louis. Zawsze nim będziesz. Wierzysz mi? - zakończyłem, po czym na niego spojrzałem. Strasznie się denerwowałem. Moje ręce się trzęsły, więc zacisnąłem je w pięści, aby temu zapobiec.
- Nie mogę w to uwierzyć. To nie jest prawda. To nie może być prawda. To jest niemożliwe. - powiedział pod nosem, a następnie uniósł swój wzrok. Jego oczy w ciągu sekundy osiągnęły wielkość pięciozłotówek. Po chwili gwałtownie wstał z łóżka i oddalił się aż pod samą ścianę, o którą oparł się plecami. Chciał być jak najdalej ode mnie. Moje serce na jego gest rozpadło się na miliony kawałków. Uderzył pięścią w białą szafę, która pod wpływem jego siły się zachwiała. Nie sądziłem, że tak zareaguje. - Czy ty sobie, do jasnej cholery, ze mnie żartujesz?! Harry, okłamywałeś mnie przez ten cały czas? Kiedy przychodziłeś do mnie wieczorami i rozmawialiśmy o Victorii? O was? Po co wtykałeś mi te pierdolone kłamstwa?! Żebym się nie zorientował, że cały czas coś kręcisz?! Że coś przede mną ukrywasz?! Już wolałbym, abyś w ogóle się do mnie nie odzywał. Dlaczego mówiłeś, że uwielbiasz spędzać z nią czas? Mówiłeś, że kochasz jej zniewalające błękitne oczy, z których bije niewyobrażalny blask i w które chcesz patrzeć przez cały czas, bo to sprawia, iż wariujesz, że ubóstwiasz ją całować, przytulać i obejmować, a sama jej obecność, czy dotyk działa na ciebie jak narkotyk. Mówiłeś, że czujesz, że wasze pocałunki są magiczne, że chcesz zapewniać jej bezpieczeństwo, bo nie wyobrażasz sobie życia bez niej, że myślisz o niej dwadzieścia cztery godziny na dobę i że bardzo często pojawia się w twoich snach. Że chcesz budzić się i zasypiać u jej boku, wsłuchując się w rytm jej serca i czując jej oddech na swojej szyi, a na powitanie następnego dnia chcesz ją pocałować, że pragniesz odciągać złe duchy każdej nocy, aby miała spokojne sny. Po co mówiłeś, że każdego kolejnego dnia czujesz do niej coś silniejszego, ale nie wiesz co to dokładnie jest?! To wszystko było pieprzonym kłamstwem, Harry?! - ostatnie zdanie wykrzyczał, zamaszyście wymachując rękoma. Jego szczęka była zaciśnięta, przez co mogłem idealnie zobaczyć zarys jego żuchwy. Wystające kości policzkowe stały się bardziej widoczne, a usta uformowały się w cienką podłużną linię. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie, dokładnie tak jak moja. Powietrze między nami stało się gęstsze. W moich uszach dudnił przyspieszony rytm mojego serca. "Zraniłeś go, Harry. Niewyobrażalnie go zraniłeś. Mogłeś rozegrać to inaczej. Teraz twój przyjaciel cierpi i to jest tylko twoja wina. Jak się czujesz z tym, że wbiłeś mu ostrze w sam środek serca? Zawiódł się na tobie. Myśli, że mu nie ufałeś. Że wasza przyjaźń dla ciebie jest zupełnie niczym."
- Mylisz się, Lou. Jedynym kłamstwem było to, że tak na prawdę jesteśmy parą.
________________________________________________________
Okey. Strasznie przepraszamy, że tak długo czekałyście i może rozdział wyszedł całkiem długi, jednak kompletnie nic się nie dzieje. Tak, Ola, nic się nie dzieje. :D Ostatnio mamy "problemy" z naszą weną, jednak mamy ogromną nadzieję, że w wakacje to się diametralnie zmieni. :)
Chcemy Wam życzyć szalonych wakacji i odpoczynku po męczarni w szkole! ;*
Prosimy! Niech każdy kto przeczyta ten rozdział, go skomentował w jakikolwiek sposób!!! :)
Liczymy na Was, kochane! ;*
PS. Jeśli ktoś zrozumie końcówkę to wyjaśnią się niektóre rzeczy. :) - Katy&Care.
Chcemy Wam życzyć szalonych wakacji i odpoczynku po męczarni w szkole! ;*
Prosimy! Niech każdy kto przeczyta ten rozdział, go skomentował w jakikolwiek sposób!!! :)
Liczymy na Was, kochane! ;*
PS. Jeśli ktoś zrozumie końcówkę to wyjaśnią się niektóre rzeczy. :) - Katy&Care.
Czy moglabym prosic o dedykcje w nastepnym Rozdziale? Ten byl cudowny.... Zaintrygowal mnie Hazz......💜✌💕
OdpowiedzUsuńJasne nie ma problemu! ❤️
UsuńNo nie wiem co napisać więc napisze tylko WOW <3
OdpowiedzUsuńMistrzostwo, domyślałam się co do uczuć Harrego. Rozdział zachwycający, Mam nadzieję, że pomiędzy Amandą i Niallem wszystko się ułoży, mam jeszcze pytanie. Kiedy mogę spodziewać się rozdziału , bo juz nie moge się doczekać? Pozdrawiam i wypoczynku oraz weny życzę!
OdpowiedzUsuńCzy Harry naprawdę kocha Vic? Bez żartów, ej
OdpowiedzUsuńOna ma być z Zaynem i koniec
Harry i Vic to tylko dobrzy przyjaciele, okej? :D
Tak się cieszę, że ojciec Victorii dostał dożywocie, niech gnije w pierdlu!
Mam nadzieję, że Amy wybaczy Vic i Harry'emu a przede wszystkim Niallowi, ehh biedactwo moje :c
Czekam na kolejny rozdział, może być taki długi albo jeszcze dłuższy XD
Pozdrawiam @xnobodyxknows
PS. Czy rozdziały dalej będą dodawane co tydzień czy w wakacje coś się zmieni? :D
PRZEPRASZAM BARDZO ALE OCZEKUJĘ BRAW DO KOŃCA ŻYCIA!!!
OdpowiedzUsuńCzy już mogę powiedzieć 'a nie mówiłam?!' Zdjęcia na prawo, autografy na lewo. :')
Ok, jesteście mi winne wszystko na tym blogu, możecie już szykować nagrodę xDD
Teraz ta sytuacja zrobi się taka jak mówiłam... Ale to będzie orjiorvhntighoro :))))
Oni byli dla kontraktu itp, ona też, on się w niej kocha, ona w Zaynie, Zayn w niej, a ona myśli, że on w Pezz *___________* Nooo! i to ja rozumiem! <3 Teraz to się zacznie ♥ Jestem tylko ciekawa.... z góry jest postanowione, że Vic i Zayn będą razem- to jest więcej niż pewne więc tego nie będę rozwijać....ale jestem ciekawa czy kiedykolwiek Vic sie dowie co czuł Hazza... Chociaż tak...dowie się- ja to wiem. Na pewno nie jakoś niedługo, ale to też nastąpi- jakaś krytyczna chwila czy coś.... wyda się, ja wam to mówię! Teraz już tylko kwestia Zayna... tego już nawet ja nie wiem, czy on sę dowie o Hazzie...uuu wtedy by się porobiło...chociaż nie sądzę, żeby się dowiedział... Vic będzie tym zbyt przerażona. No i będzie się bała o HAzzę, bo zły Zayn to... O.o
C do powiązanej sprawy- szczerze nie rozumiem aż takiego.... ....ooo mam...takiego gniewu Amy, Louisa itp...no okej okłamywali ich ale..no wiecie...dobro własne i te sprawy xd Amy moglaby ją wysłuchać chociaż raz...
Ojciec Vic za kratkami , ale pewnie to jeszcze nie koniec. Kto będzie stał za innymi...nieprzyjemnościami? W sumie to nie mam pojęcia czy jakiś wynajęty człowiek, czy też ktoś istotny...
To chyba wszystko jak na ten rozdział...Czekam na jak najszybsze wątki Hictorii czy jak tam xD
Do następnego! <3
dużo emocji w tym rozdziale WOW czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńBoże czekam, aż się wszystko wyjaśni między nimi i Zayn będzie z Vic...przynajmniej mam nadzieję że tak będzie...
OdpowiedzUsuńO ja nie mogę... Tyle wyjaśnień... Harry ją kocha tak już coś podejrzewałam wcześniej.
OdpowiedzUsuńOn ją kocha. Co to będzie co to będzie??? Tom za kratkami ale co z tego jeśli ktoś inny jej poten groził. Zayn chroń swojego anioła i go nie wypuszczaj :* Kocham kocham kocham ❤❤❤❤❤❤
Szalonych, wspaniałych i najlepszych wakacji :*
Czekam na następny :*
Jesteście wspaniałe i kochane :*
F.M.
Jejku ten sen Victorii był straszny....Dobrze ,że Zayn do niej przyszedł . Amanda uważa się za najlepszą przyjaciółkę Vic ale jak ona się zachowuje. Victoria poprosiła ją aby nie raniła Nialla przez to ,że ona nie pozwoliła mu powiedzie prawdy a ona tak sobie ją olała. Zayn swoimi słowami , które wypowiedział w pokoju Amandy mam nadzieję ,że dał jej dużo do myślenia. I te jego słowa kierowane do Victorii. Kolejny raz płaczemy i to przez was dziewczyny. Cieszymy się ,żę tego Tomasza skazali na dożywocie .Z słów które padły po tym jak Harry wyznał prawdę Louisowi wynika ,że Hazza też jest zakochany w Vic.
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję ,że next pojawi się szybko bo nie możemy się już go doczekać . Aha przy okazji dziękujemy za wasze komentarze na naszym blogu bo one naprawdę wiele dla nas znaczą .Dlatego następny rozdział u nas będzie z dedykacją dla was . Życzymy miłych i udanych wakacji .
Car and Tori
O wow no niby było coś że jemu ona się podoba ale ona bedzie z Zaynem :) czekam na next
OdpowiedzUsuńGabrysia :*
NO WIEDZIAŁAM! NO PO PROSTU WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM, ŻE HARRY JĄ KOCHA! PISAŁAM WAM O TYM! JEST! PRZYZNAŁ SIĘ!! AWW! TO UROCZE! ALE JEJ SERCE NALEŻY TYLKO I WYŁĄCZNIE DO ZAYNA... AHH... JAK JA CHCIAŁABYM TAKIEGO MALIKA W MOIM ŻYCIU, TYLKO POD POSTACIĄ... EM... MOJEGO PRZYJACIELA XD
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ Z NIEZWYKŁĄ NIECIERPLIWOŚCIĄ ^^
Mówiłam od poczatku, żeHarryy ja kocha i ta kartka to była kartka z pamiętnika hareggo o Vic, mam rację? ����
OdpowiedzUsuńNiech Zayn jej powie, że nie jest z Perrie i nie ,Vic mu powie, że go kocha, pozdrawiam i liczę na szybki next, Ola! ❤����
Wiedziałam, że Harry coś do niej czuje, wiedziałam! To nie mogło być inaczej. Przecież ZAWSZE się coś musi skomplikować. Tak strasznie mi Go szkoda. Doskonale wie, że jego miłość nie odwzajemnia uczuć, ba darzy je do jego najlepszego przyjaciela. Był z nią w związku, ale jednak uparcie starał się, aby oni choć troszkę się do siebie zbliżyli. To cholernie smutne, a zarazem szlachetne. Bardzo. Kto by w dzisiejszych czasach tak robił? Większość osób myśli tylko o sobie i patrzy tak, aby to oni mieli z danej sytuacji korzyści. Strasznie się cieszę, iż Harry jednak nie zatrzymuje Victorii. Uważam, że to co czyni jest bardzo odważne, szczere oraz bezinteresowne. Tylko.. Co z tą wiadomością zrobi Louis? Pozwoli przyjacielowi cierpieć? A może nie? Tak strasznie chciałabym wiedzieć! :c
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że zaczęłam od końca, ale znając mnie zapomniałabym napisać o tak ważnej sprawie. Bo dla mnie, to jest ważne. Bez tamtego wątku nie wyobrażam sobie tej historii.
Kolejnym tematem do poruszenia będzie wyrok. Dostał dożywocie, ale jakby nie patrzeć, nie zmieni to postrzegania świata przez Victorię. Już zawsze zostanie zraniona na ciele i duszy, jak to sama określiła. Jakąkolwiek by dostał karę, to i tak by się nic nie zmieniło. To takie cholernie niesprawiedliwe!
Cieszę się, że Zayn porozmawiał sobie z Amy. Może to da jej do myślenia. Może dzięki temu wybaczy Niall'owi i Vic. Szczerze? Taką mam nadzieję. Uważam, że powinna dać im jeszcze jedną szansę. Musi im ją dać! Nie wyobrażam sobie Horana, który przez nią cierpi. (choć w zasadzie poniekąd już się to dzieje) Ale jejciu... Przecież ona musi wybaczyć! Nie ma innej opcji. Mają być znowu razem, wszyscy. Nie ma być kłótni i złości, smutku i cierpienia. Niech sama radość u nich zakwita!
A ten sen? Na początku naprawdę myślałam, że jej matka się z nią spotkała. Jednak kiedy ona zaczęła po córce krzyczeć, zrozumiałam, że to tylko wytwór wyobraźni. Bo to jest wytwór, prawda? To się nie dzieje na prawdę. To tylko w jej głowie. Prawdziwa matka nigdy by tak nie postąpiła. Nie mogłaby! :/
Mówiłam już, jak bardzo uwielbiam Wasze dialogi? Właściwie to są zwierzenia, ale to nie ważne. Zawierają one tyle emocji, że to jest po prostu piękne! Nie pozostaje nic, jak tylko wyobrazić sobie to wszystko i czytać dalej z zapartym tchem.
Chciałabym Was zaprosić na mojego nowego, pierwszego bloga. Dopiero zaczynam swoją przygodę z bloggerem, więc każda rada, wskazówka, a nawet krytyka by się stanowczo przydały. Nie mam jeszcze szablonu, ale jest w drodze, a mam nadzieję, iż to Wam nie przeszkadza... Jeśli macie ochotę i czas, to możecie zmarnować go u mnie.
http://kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com/
No nic, na mnie już pora.
Miłego dnia, kochane!
Albo raczej..
Dobrej nocy! :*
Ni sie nie dzieje?!?!?!?
OdpowiedzUsuńKuwa. Właśnie. Dostaliśmy. Potwierdzenie. Że. Harry. Kocha. Vic.
ja pierdole, czułam to, chociaż przez chwilę pomyślałam, że może jednak to będie Larry, ale jednak, pierwsza myśl była poprawna. Ja nie mogę. Ale i tak potrzebuję Viz z Zaynem, wybaczce, ale mało mnie interesują wątki poboczne, kiedy Vic nadal nie jest z Zenem.... Ale cóż, rozdział absolutnie cudowny, niewiarygodne.... Ale Vicky, też już by się mogła ogarnąć z tą Pezz no bo kurde, kupię jej okulary, bo chyba jest ślepa///
Się troche pokomplikowało. Super rozdział czekam na następny.
OdpowiedzUsuńCześć :* Czytam to opowiadanie od samego początku chociaż nie komentowała, za co bardzo przepraszam :* ale zawsze było coś,że na to czasu nie miałam :( Ale komentuje właśnie teraz i uważam, że ta historia jest piękna, niesamowita, jedyna w swoim rodzaju. Moim zdaniem macie dziewczyny piękny talent, którego osobiście wam zazdroszczę i życzę jak najwięcej weny i czytelników <3 No i zapraszam też w wolnym czasie do mnie http://neverendlinglovetyna.blogspot.com/2015/05/czesc-wszystkim.html?m=1. :) Nie zwracajcie uwagi na błędy, bo pisałam na telefonie i zdarzały się :( za niedługo je poprawie więc okej :*
OdpowiedzUsuńKurde zapomniałabym... Moglibyście jakoś poinformować mnie o nowym rozdziale? <3 ~ Tynka :*
Wiedziałam! Ale to straszne! Dlaczego on sie w niej kurde zakochał?! Ona bendzie z Zaynem bo tak ładnie razem wyglądają poprostu sweet :-) a rozdział cudowny i niech amy sie na nią nie obrarza
OdpowiedzUsuńNAJLEPSZY CZEKAM NA NEXTA ;^^
OdpowiedzUsuńTak w końcu Tom bo nie mogę go nazywać jej ojcem jest za kratkami. Zayn pragnie jej szczęścia i mam nadzieje ze niedługo powie jej, że ja kocha . Victoria dlaczego uważasz , że jesteś dla niego tylko przyjaciółka . Jest bardzo bardzo ważna .
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Victori i Harry'ego przez Paula Amanda nie chce rozmawiać z swoją przyjaciółka i Niall'em a Louis nie wierzy Hazzie . To jest strasznie .Dobrze ze Zayn jej to wybaczyl . Mam nadzieje ze pozostali zrozumieją to i wszystko będzie po staremu .
Czekam na kolejny .
Mogłabym prosić o dedykacje w najbliższych rozdziałach ?
Dużo weny kochane <3
Vanessa
OMG rozdział jak zwykle cudowny! *-* O matko nie dość,że Zayn kocha Vic to jeszcze Hazz *o*
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak to wszystko dalej sie potoczy czy Zayn będzię z Vic,czy Harry powie jej o swoich uczuciach,czy Amy przebaczy Niall'owi i Vic,a Louis Harry'emu,czy Vic juz będzię mieć już spokój od tych wszystkich problemów
i jeszcze ten Paul...
Normalnie mam miliard pytań
Mam nadzieje,że szybko dodacie następny rozdział ,bo jestem strasznie ciekawa co sie wydarzy <3
Ciekawe kiedy Zayn powie jej,że ją kocha i chce z nią być *-* omg djxddxxdf
Poprostu kocham was! <3
Macie ogromny talent <3
Nawet kiedy mowicie,że w rozdziale sie nic nie dzieje to i tak jest perfekcyjny *,*
Troche sie rozpisalam xd
więc dodawajcie szybko rozdział :*
Życze wam dużo weny i wspaniałych wakacji! :333
Ja was zabije! Dlaczego twierdzicie, że tu sie nic nie dzieje?!! Głupota, czysta głupota! Co rozdział to lepszy, więcej akcji i w ogóle tyle emocji! Kocham <33333 Chciałabym po pierwsze mieć taką wene jak wy, po drugie takie genialne pomysły jak wy i po trzecie umieć tak niesamowicie pisać jak wy :* Jesteście cudowne! :D Dziękuje wam bardzo, że poświęcacie swój cenny czas na nas, na pisanie tego opowiadania <33333 I love <333333
OdpowiedzUsuńCo do zdarzeń to Zayn i Vicky słodko, uwielbiam ich i im kibicuje :3 tak samo jak Amy i Niall'owi :3 Jestem wściekła, że Vic ciągle myśli, że Zayn jest z Perrie. I tak samo, że Amy jest obrażona na Ni i swoją ever oraz Hazze >:/ Ale jednocześnie jestem mega szczęśliwa iż sprawa ze związkiem Harry'ego i Victorii wreszcie wyszła na jaw oraz ciut sie dziwie, chociaż nie, rozumiem Louis'a za jego reakcje ;) Mam nadzieje, że wszystko się ułoży wreszcie :3 I takie JEEEST! Ten psychopata ma dożywocie! :D
Jak zwykle się rozpisałam :P Przepraszam :/ Ale tego wszystkiego co czuje, co wy tu robicie nie da się wyrazić w jednym zdaniu czy co dopiero słowie :o To i tak nie jest wszystko :D Po prostu KOCHAM <333333333 <333333333 <33333333 <33333333 I owszem ostatnie zdanie dużo wyjaśnia ;3 (ja już wcześniej wszystko poukładałam w związku z tym, ale to postawiło kropke na końcu zdania) :* :D No nic nie wiem co napisałam i o czym zapomniałam nie chce mi się teraz tego analizować hehe.. :P Ewentualnie przepraszam za błędy, jest już późno ;) Kocham <3333 i jak zawsze nie mogę się doczekać next'a, kolejnych mega wspaniałych rozdziałów :D :* :3 <33333333 Dziękuje i jeszcze raz kocham <33333 (będę to powtarzać w kółko) <33333333 Życze wam jeszcze więcej weny i udanych, słonecznych wakacji :*
PS. Kocham <333333 was <333333 i <3333 to <3333333 ff <33333333
Świetny rozdział! jak zawsze :* czekam na next! <3
OdpowiedzUsuńW rozdziale niby nic takiego się nie dzieje, a wyszedł zarąbisty!!! <3 życzę weny i czekam na następny! ;***
OdpowiedzUsuńOdjęło mi mowe
OdpowiedzUsuńZamurowało mnie
Nie wiem co napisać... Więc życzę weny!
wow *.*
OdpowiedzUsuńWow *.* niesamowity! *.* cos czulam ze Harry podkochuje sie w Vic! Teraz to się bedzie dopiero dzialo ;> nie moge sie doczekac :) :* czekam na nexta ;D
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział, czekam z niecierpliwością...
OdpowiedzUsuńsuper!
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga http://opo-o-1d.blogspot.com/
Jejuuuuuuś !!! <3333333 to opowaidanie jest przepiękne, przecudowne ! ;* nie wiem jeszcze jak to opisać ....!!!! <333333 KOCHAM WAS !!!!! <333 <333 <333 kiedy możemy się spodziewać rozdziału 90 ?? <33
OdpowiedzUsuńJa też czekam i czekam. P.S. uwielbiem ten blog <3
OdpowiedzUsuńTen blog jest genialny!!!! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!! LOVE <3 :*
OdpowiedzUsuńKiedy bd następny rozdział? Coś długo nie dodajecie,a nie mg sie juz doczekać :3
OdpowiedzUsuńCzekam cały czas i doczekać się nie mogę ;c
Usuńświetne opowiadanie ♥ z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Zapraszam także do mnie www.diaaryoflife.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam :*