poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 47

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne 
Rozdział z dedykacją dla Agaty ♡


*** Oczami Victorii ***
( następny dzień )


Obudził mnie okropny ból głowy. Wyciągnęłam jakieś ciuchy z walizki i przebrałam się z swetra i wczorajszej sukienki. Gdy spojrzałam w lustro to się przestraszyłam, chociaż dokładnie odzwierciedlało moje samopoczucie. Zmyłam pozostałości makijażu i udałam się na dół. Po drodze kichnęłam kilka razy. Chyba rzeczywiście się przeziębiłam.
- Cześć kochanie. Aaa...apsik! - powiedziałam do Harrego, który już krzątał się po kuchni. Jak on to robi?! 
- Gdzie się tak załatwiłaś? Masz gorączkę wracaj do łóżka. - powiedział dotykając mojego czoła.
- Ale muszę Ci pomóc, sam nie dasz rady zrobić śniadania dla tylu osób.
- Gemma mi pomoże. Za chwile przyniosę ci śniadanie i herbatę. Czemu tu jeszcze stoisz?! Do łóżka!
- Nic mi nie jest... - ledwo skończyłam mówić to zdanie, a już czułam jak jestem unoszona. Loczek przerzucił mnie sobie przez ramię, zupełnie jak bym była lalką.
- Puść mnie! Słyszy... - zaczęłam krzyczeć, co nie było dobrym pomysłem, gdyż głos uwiązł mi w gardle. Chłopak tylko zaczął się śmiać. - Masz chusteczki? - zapytałam jak najgłośniej mogłam, czyli szepnęłam.
- Zaraz ci przyniosę, a ty masz się stąd nie ruszać, bo i ty nie wyzdrowiejesz to jeszcze młode pozarażasz. Za chwilę przyjdę. - powiedział kładąc mnie na łóżku i całując w czoło. Zerknęłam na stolik. Zayn zabrał wszystkie żyletki. Po kilkunastu minutach Hazz wrócił z tacą, a na niej naleśniki z czekoladą, bitą śmietaną i owocami oraz herbata z cytryną. Postawił ją na moich kolanach, po czym ułożył się koło mnie.
- Jak się czujesz?
- Do...apsik!
- Kiedy ty się tak załatwiłaś?
- Wczoraj. - mruknęłam, a przed oczami miałam wydarzenia ze wczorajszego wieczoru.
- Wczoraj?!
- Siedziałam na balkonie w samej sukience i tak jakoś wyszło...
- W samej sukience? Czy ty jesteś normalna?
- Ja... ja...
- Szkoda gadać... Jedz, bo ci wystygnie. - powiedział wskazując na posiłek.
- A ty nie jesz?
- Już jadłem na dole z Gemmą.
- Aha. - powiedziałam i zabrałam się za śniadanie. Kucharzem on to jest zajebistym.
- Ale przynajmniej mamy czas żeby pogadać...
- O czym?
- Jak tam z Zayn'em?
- A jak ma być? Normalnie.
- Nie powiedziałbym.
- Słucham?
- Wczoraj. Pamiętasz jak Malik się na nas patrzył?
- Tak.
- On wtedy o mało mnie nie zabił wzrokiem oraz przy okazji nie rozpieprzył szklanki, którą miał w ręce. - Co?!
- Musiało Ci się wydawać.
- Nic mi się nie wydawało.
- A co to ma do rzeczy?
- Jak tam wczorajsza lekcja rysunku? - nagle zapytał, a mnie wmurowało.
- Skąd... ty... jak...
- Widziałem was. Po prostu nie chciałem przeszkadzać. - powiedział lekko się uśmiechając.
- Nie miałeś w czym. - odpowiedziałam.
- Miałem. Nawet nie wiesz jak się cieszył. Znam go bardzo dobrze. Wiem, że nieraz ma problem z okazywaniem uczuć, dlatego wiem po jego minie. Z tej kamiennej twarzy da się coś wyczytać. A to co? - wskazał na moje przed ramię. - Nie powinnaś... Te terapie... - nie dałam mu dokończyć.
- To był wypadek. Nie cięłam się! Zrozumcie to w końcu! - wybuchłam.
- Spokojnie. Vic..
- Przepraszam... Po prostu wkurza mnie to, że wszyscy myślą, że znów się cięłam.
- Dziwisz się? - pokręciłam przecząco głową. - Martwimy o ciebie.
- Wiem. Przepraszam.
- Nie masz za co. - powiedział, po czym mnie przytulił.
- Dziękuję Harry.
- Daj spokój.
- To jakie plany mamy na dzisiaj?
- "My"? Kochanie, ty leżysz w łóżku.
- Och, no daj spokój.
- Nie, nie ma mowy. Nigdzie się dzisiaj nie wybierasz. Chcesz być chora na sylwestra, czyli na urodziny Louis'a i swoje? O nie, nie zgadzam się.
- Harry, ale ja się tutaj zanudzę na śmierć. Poza tym ja... ja nie chce siedzieć sama w pokoju... - mruknęłam spuszczając głowę. Harry wstał i podszedł do walizki. Wyciągnął z niej szare dresy, jakieś bardzo ciepłe skarpetki, gruby sweter i biały golf.
- Musisz się w to ubrać - powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
- Ok. - odparłam i ruszyłam do łazienki się przebrać. Po chwili wróciłam do pokoju.
- Jeszcze kapcie. - powiedział "ostrym głosem".
- Dobrze, już dobrze. - zachichotałam.
- I koc. - podał mi go. - No teraz możesz iść na dół. - stwierdził.
- To co będziemy dzisiaj robić?
- Pooglądamy sobie jakiś film w salonie, bo z naszych planów nici.
- Czemu?
- Bo jesteś chora.
- A co mieliśmy robić?
- Iść na spacer.
- Przecież możemy iść. Ja czuję się całkiem dobrze. - skłamałam. Po prostu nie chce psuć naszych planów. 
- Chyba sobie ze mnie żartujesz.
- Ale...
- Chcesz wrócić do łóżka? - zagroził, a ja pokręciłam przecząco głową. - No właśnie. Chodź. - powiedział i pociągnął mnie za rękę. Zeszliśmy po schodach i ruszyliśmy do salonu, gdzie znajdowała się cała "młodzież".
- Victoria, a ty co, na biegun się wybierasz? - zachichotał Niall. Momentalnie poczułam na sobie wzrok Malik'a.
- Ja... Apsik!
- Jesteś chora? - zdziwił się blondyn.
- Brawo za spostrzegawczość. - dogryzł mu Harry. Poprowadził mnie do kanapy, gdy usiadłam, obok Zayn'a, szczelnie owinął mnie kocem. Czuje się jak jakaś parówka, albo tortilla. - Przyniosę ci jakieś leki. - odparł i pocałowawszy mnie w czoło, zniknął z pola widzenia.
- Gdzieś się tak załatwiła? - zapytała Amy, po czym do mnie podeszła i się przytuliła.
- Amy.. idź, bo ty też będziesz chora. - wyszeptałam. Ale mi gardło napierdziela.
- Ale... - zaczęła, ale ostrzegłam ją wzrokiem.
- A więc, gdzie?
- Wczoraj siedziałam za długo na balkonie w samej sukience. - powiedziałam lekko spoglądając na mulata.
- Czyś ty oszalała?!
- Amy spokojnie...
- A jak to jest coś poważnego?!
- Amy...
- Jakieś zapalenie płuc, albo...
- Amy to tylko zwykłe przeziębienie.
- Jak się czujesz? - w pewnej chwili usłyszałam melodyjny głos Zayn'a. Obróciłam się w jego stronę. Znajdował się bardzo blisko mnie. W jego oczach był widoczny ból i smutek.
- Nawet... apsik!... dobrze. - zaczęłam. - Dzięki tobie nie jest gorzej. - powiedziałam już szeptem. - Dziękuję.
- Nie ma z...
- Już jestem! - krzyknął Harry. W rękach miał chyba miliony leków, jakieś syropy tabletki. Odłożył wszystko na stół. - Musisz to wszystko zażyć.
- A. Widzę, że mam osobistą pielęgniareczkę. - uśmiechnęłam się.
- W dodatku jaką seksowną. - powiedział i przeczesując loki wykonał śmieszną pozę modelki. Momentalnie wszyscy wybuchli niepohamowanym śmiechem. Gdy wszyscy się opanowali zażyłam wszystkie leki. Fuj.
- A tak w ogóle, gdzie są wasi rodzice, Daisy i Phoebe? - zapytałam patrząc na wszystkich.
- Masz oszczędzać gardło. - ostrzegł mnie Hazz.
- Poszli do jakiegoś pokoju pograć sobie w karty, żeby nam zrobić "wolną chatę", a moje siostry poszły z mamą na jakąś wycieczkę, czy coś. - odpowiedział Lou kreśląc wcześniej w powietrzu cudzysłów.
- Aha. To co robimy? - odparłam, a Styles zakrył mi usta swoją ręką.
- Nie wiem. Jakieś pomysły?
- Możemy zrobić jakiś maraton filmowy, bo z tobą to za wiele nie po robimy. - zwrócił się w moja stronę Tommo.
- To nie było miłe.  - powiedziałam na co Harry znów zasłonił mi usta. Odciągnęłam jego rękę od swojej twarzy i zaczęłam krzyczeć. - Przestań! - lecz z moją chrypą to nie wyszło. Wszyscy jak na zawołanie zaczęliśmy się śmiać.
- To co oglądamy?
- Zróbmy maraton horrorów.
- Nie... - płeć piękna w tym ja zaczęły marudzić.
- Spokojnie to jeszcze nie teraz...
- Jak to?!
- Horrory dopiero wieczorem. No proszę cię, kto ogląda horrory w samo południe?
- Ja? - zapytałam.
- Czemu nie chcesz?
- Bo się potem boję...
- Oj no weź, czego? A poza tym twój Harry cię potem ochroni przed duchami ciemności...
- Lou!
- Dziewczyny zrobimy na przemian jeden wy wybieracie, potem my i tak dalej. - wytłumaczył Liam.
- Ok. To co wybieramy?
- "Wciąż ją kocham." - odparła Eleanor.
- Tak! Miałam na to iść do kina, ale w końcu nie poszłam. - dziewczyny zajęły się włączaniem filmu, a ja poszłam do kuchni zrobić popcorn. Włożyłam jeden do mikrofalówki i czekałam. Ostatnim razem jak robiłam popcorn, to dostałam SMS'a z groźbą. Na samo wspomnienie, wzdrygnęłam się, dlatego, aż podskoczyłam, jak ktoś zaczął coś do mnie mówić. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam Gemmę. Zaczęła się strasznie śmiać.
- Gdybyś się... widziała... jaką... miałaś minę.. - mówiła pomiędzy napadami śmiechu.
- To nie jest śmieszne, przestraszyłaś mnie.
- Widocznie masz coś na sumieniu.
- I to nie jedno coś, ale nie o to chodzi. Z resztą... Nie będę cię zanudzać moją historią.
- Wcale nie zanudzasz.
- Nie ważne.
- Powiedziałaś A, to powiedz i B.
- Przepraszam cię, ale nie chcę o tym gadać, proszę. - powiedziałam błagalnym tonem.
- Okey jasne. Nie ma sprawy. Nie naciskam. Powiesz kiedy będziesz na to gotowa. - odparła lekko się uśmiechając i w tym samym momencie usłyszałam dźwięk kuchenki mikrofalowej, która oznajmiła, iż popcorn jest gotowy.
- Dzięki. - mruknęłam i wyciągnęłam jedzenie z urządzenia elektronicznego, po czym przesypałam go do misek. - Chodź. - poszłyśmy do salonu i usadowiłyśmy się na kanapie. Dziewczyny znalazły i włączyły film. Opowiadał on o historię chłopaka, który przez napięte kontakty z ojcem wstępuje do armii. Wraca on z misji do domu i poznaje dziewczynę, z którą się zaprzyjaźnia. Wkrótce ich przyjaźń przeradza się w głębsze uczucie. Jednak chłopak znów musi wyjechać na misję. Po około dwóch godzinach film się skończył. Wszystkie dziewczyny pod koniec płakały.
- Na prawdę świetny film. - powiedziała Lottie.
- A nie mówiłam? - zaczęła się przechwalać El.
- Dobra co teraz?
- Dzieci! - krzyknęła w pewnym momencie... mama Harrego? Sama nie wiem.
- Co chcesz mamo? - A jednak.
- Obiad!
- Obiad?! - zapytał Horan i już jego nie było.
- Lepiej chodźmy, bo nic nie zostawi. - odparł Li i w tym momencie wszyscy oprócz mnie i Harrego zniknęli z salonu.
- Przynieść Ci jedzenie tutaj?
- Nie, nie. Chcę zjeść z wami. - powiedziałam i jakoś odwinęłam się z kocu.
- Chodź. - chwycił mnie za ramię i ruszyliśmy do jadalni. Wszyscy siedzieli już przy stole i jedli.
- Vikuś, a czemu ty jesteś tak ciepło ubrana? - zdziwiła się mama Amy.
- Troszeczkę się... apsik! ... przeziębiłam.
- Ale czemu nie leżysz w łóżku?
- Ja po prostu nie chcę siedzieć sama...
- No dobrze, już dobrze siadajcie. - odparła. Zaczęliśmy jeść. Na prawdę było przepyszne. Zaczęłam myśleć o tym co rano powiedział mi Harry. Przecież to jest nie możliwe. My... my jesteśmy tylko przyjaciółmi. Oczywiście bardzo mi na nim zależy, ale on ma Perrie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ja nie chcę przecież niszczyć czyjegoś zwią...
- Victoria...
- Tak? - zapytałam zdezorientowana.
- Telefon Ci dzwoni. - powiedział Hazza. Dopiero teraz usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia.
- Pójdę zobaczyć kto to. - jak powiedziałam, tak zrobiłam. Gdy już odnalazłam urządzenie spojrzałam na wyświetlacz. Chris. Palcem przesunęłam po ekranie i przyłożyłam go do ucha.
- Chris! Jak miło Cię słyszeć! Co tam u Ciebie?! Wesołych świąt po raz drugi! - gadałam jak najęta.
- Victoria! Spokojnie! Jak się czujesz? Nic Ci nie jest? - zapytał lekko zdenerwowany.
- Chris... Coś się stało? Jesteś jakiś zdenerwowany...
- Nie, nie wydaje Ci się. Co tam u Ciebie?
- Wszystko ok. Wigilia była na prawdę super. Poznała rodziny wszystkich chłopaków i ich dziewczyn. Są na prawdę przemili. Moje jedzenie im smakowało, a to jest najważniejsze. A u Ciebie?
- Wiesz też wszystko dobrze... Wigilia, jak wigil...
- Chris! Chodź! - usłyszałam głos w oddali po jego stronie telefonu.
- Vic przepraszam... yyy... tata mnie woła. Muszę lecieć. Zdzwonimy się jeszcze przed sylwestrem i wszystko obgadamy. Trzymaj się! - pip-pip-pip... I połączenie zostało przerwane. Dziwne. Wróciłam do jadalni i zajęłam swoje miejsce.
- Kto dzwonił? - zapytała Am, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
- Co?
- No kto dzwonił?
- A! Chris.
- Kto to Chris? - wtrącił się Harry.
- Kolega ze szkoły. Dokładniej z klasy.
- Mam być zazdrosny?
- Nie ma o co.
- Ja tam bym się zastanawiała. - blondynka wtrąciła swoje trzy grosze.
- Niby nad czym? - uniosłam jedną brew do góry.
- No czy ma być zazdrosny. Ja rozumiem, że on jest fajny. Też go lubię, ale gościu chodzi za tobą krok w krok. Szczęście, że do kibla za tobą nie wejdzie żeby cię trzymać za rączkę.
- Przesadzasz. On jeszcze nikogo nie zna, a po drugie jest spoko.
- Moim zdaniem mu się podobasz.
- Ale on mi nie. - moją wypowiedź zagłuszył dźwięk tłuczonego szkła. Wszyscy powędrowali wzrokiem w miejsce skąd wydobył się dźwięk. Zobaczyłam jak Zayn kuca i zbiera kawałki potłuczonego talerza.
- Pójdę po zmiotkę. - powiedziałam i zniknęłam w kuchni. Po chwili wróciłam. Zazza dalej próbował jakoś to wszystko posprzątać. W pewnym momencie niefortunnie chwycił kawałek porcelany, czego wynikiem było, iż jego wewnętrzna część dłoni została przecięta na co najmniej połowie długości. Chłopak momentalnie syknął i spojrzał w to miejsce. Na świeżej ranie zaczęła pojawiać się krew, a po chwili kilka kropel bordowej cieczy wylądowało na ziemi zostawiając ślad na jasnych płytkach.
- O Jezusie! - krzyknęła mama Louis'a.
- Nic mi się nie stało. - odparł mulat.
- Chodź opatrzę ci tę ranę. - zasugerowałam. W końcu, chyba ja mam tutaj w tym największa wprawę.
- Nie nie trzeba to tylko jakieś małe draśnięcie. - Człowieku! Jaja sobie ze mnie robisz?! 
- Ty jesteś normalny? Chodź. - pociągnęłam go za "zdrową" rękę.
- Ale...
- Hazz posprzątasz? - zwróciłam się w jego stronę.
- Jasne.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Idźcie już. - poganiał nas.
- Gdzie macie jakąś apteczkę?
- Yyy.. Z tego co pamiętam to w tej łazience na górze.
- A więc idziemy. - powiedziałam do mulata. Ruszyliśmy w stronę schodów, by po chwili znaleźć się w łazience.
- Siadaj. - zwróciłam się do niego, pokazując na kant wanny.
- Ale na serio nic...
- Powiedziałam siadaj. - warknęłam, a on momentalnie wykonał moje polecenie. Podeszłam do umywali i otworzyłam szafeczkę, która znajdowała się pod nią. Wzrokiem odnalazłam małą apteczkę.
- Jesteś. - mruknęłam sama do siebie. Chwyciłam ją w dłonie i wyciągnęłam. Następnie położyłam na szafce i otworzyłam wieczko. Gaziki, wodę utlenioną, bandaż... Chyba tyle. Podeszłam do mojego towarzysza i stanęłam między jego nogami. Chwyciłam jego okaleczoną dłoń oraz wodę utlenioną.
- Może troszeczkę zaboleć.
- Nie będzie tak źl... - w tym momencie polałam środkiem odkażającym po jego ranie, a Zayn aby nie krzyczeć ścisnął lekko moje przedramię.
- Przepraszam. - zajęłam się dalszą pracą. Po idealnym oczyszczeniu, położyłam gazik, a następnie jego dłoń owinęłam bandażem, na końcu wiążąc małą kokardkę.
- Gotowe.
- Bardzo dziękuję. - szepnął.
- Daj spokój nie ma za co. - powiedziawszy to zaczęłam się śmiać.
- Z czego się śmiejesz.
- Już drugi raz ci opatruję ręce. Historia lubi się powtarzać.
- Nie dokładnie wtedy było tak. - momentalnie przygwoździł mnie do ściany. Jego twarz była coraz bliżej.
- I teraz powinna wpaść tu El.
- Miejmy nadzieję, że nie wpadnie.

________________________________________________________________________
Chapter 47. :) Okey będziemy szczere. Strasznie ten rozdział nam nie wyszedł. "Na początku to jest taka nuda, że jak sprawdzałam to prawie zasnęłam." ~ Caroline :P, Końcówka już tak źle nie wyszła... No ale cóż.. :c Pocałują się, czy nie pocałują oto jest pytanie. ! :) Jeśli masz czas skomentuj, prosimy :'C :) Pozdrawiamy i całujemy ;*  / Katy&Caroline. 

21 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Dziękuję za dedykację. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE NO MUSZĄ SIĘ POCOAŁOWAĆ !!!!!!! muszą muszą :) tak długo na to czekali El nie może im przeszkodzić....
    Rozdzialik świetny na początku nuda a potem rozwiniecie :D
    czekam na nexta z niecierpliwością :*
    ps. muszą się pocałować :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział genialny! I wale nie jest nudny w żadnym bądź razie ;) Kocham to opowiadnie i czekam na next'a z niecierpliwością :3 Mam nadzieję, że się pocałują i że na przykład Harry im wejdzie w połowie lub coś i awantura! Hehe.. dobra ja już nic nie mówie :P Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. nie noooo mają sie pocałować i koniec!!!!! super rozdział czekam na nexxta!!! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże! Ten rozdział jest genialny !!! <3 Oni musza się pocałować. !!!! Czekamy na nexta !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG ! Pocałują sie to jest oczywiste !v Czekam na to od .... DAWNA ! <3 <3 Błagam zabijcie mnie jesli sie nie pocałują :)))))))))))
    http://forgiveniallhoran.blogspot.com/
    http://memoriesforever-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och również proszę o zabicie jeśli się nie pocałują. :(( ;(( :((
      przecież ONI MUSZĄ TO ZROBIĆ!. :)) ;))

      Ola. :)) ;))

      Usuń
  8. <3333333 Po prostu
    Nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny rozdzialik :* \Milena

    OdpowiedzUsuń
  10. och!!!!!!!! <3 Jestem totalnie zakochana w tym rozdziale! cudowny, boski, piękny och!!!!!!! nie mogę tego przeżyć, nie mogę w to uwierzyć, błagam niech El nie wpada, niech się pocałują, ach pragnę tego kocham ICH!. ;))

    <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    Dziękuje Wam za tak wspaniały rozdział, jesteście cudowne z wielką ogromną, ogromniastą niecierpliwością, czekam na nexta, pozdrawiam pełna emocji, haha, Ola!. :)) ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. MAJĄ SIE POCAŁOWAĆ
    dziekuje za uwage, kocham, dobranoc xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Chce next! Cudo :-* / Kat

    OdpowiedzUsuń
  13. CHCEMY NEXA! CHCEMY NEXTA! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. POCAŁUJĄ !!! <3 omg. umarłam xD czekam na nexta ;)) ~ Nika

    OdpowiedzUsuń
  15. mogę być nienormalna, ale ja nie chcę, żeby się pocałowali... oczywiście jestem za tym, żeby byli razem, ale wolę jak Zayn jest zazdrosny o Vicky xD według mnie jest wtedy taaki słodki *.* tak wiem, jestem dziwna.. a co do Chrisa... na początku wydawał się miły, ale teraz jakoś moja sympatia do niego uleciała... ewidentnie on coś kombinuje i niestety, mam wrażenie, że ma to związek z ojcem Torri... ;/ tym bardziej, że podobno wszędzie za nią chodzi.. taki tajny szpieg... xd czekam na kolejny <3 @Nutka_13

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny rozdział! A te naleśniki, to mmmmm....... nabrałąm na nie ochoty :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze xx