sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 66

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne 

*** Oczami Victorii ***

Gdy przekroczyłam próg balkonu, trąciłam pewną osobę, w wyniku czego część zawartości jego szklanki, zapełnionej po brzegi zapewne mocnym alkoholem, wylądowała na ciemnych, drewnianych panelach. O mój Boże! Ja nie mogę, jaka ze mnie okropna niezdara... A to tylko dlatego, że przed chwilą gadałam z człowiekiem idealnym... On na prawdę tak na mnie wpływa, że potem bujam w obłokach?!
- Ja strasznie nie chciałam... To był na prawdę wypadek. Przep... - nie dokończyłam, bo dokładnie zobaczyłam kim jest ta osoba, a właściwie chłopak. Po prostu mnie zamurowało. Jeśli mam być szczera, to kompletnie się nie spodziewałam, że go tutaj spotkam. Co ja mówię... Ja wiedziałam, że go tutaj nie spotkam! Co on tutaj robi?! Przecież go tutaj nie zapraszaliśmy! Kurwa, zamieniłam z nim zaledwie dwa zdania, a następnie rzuciłam papierkiem z napisanym numerem w jego czoło! Raczej tego nie potraktował, jako: "Hej! Mój przyjaciel organizuje na prawdę fantastyczne przyjęcie urodzinowe, może wpadniesz? Byłoby mi bardzo miło..." Przecież skąd by znał adres domu chłopaków?
- Nie, to moja win... O widzę, że znowu się spotykamy, ślicznotko. Wydaję mi się, że to nie jest żaden przypadek, lecz przeznaczenie. - powiedział zadziornym głosem, kiedy mnie wreszcie rozpoznał. Jak jeszcze raz powie do mnie ślicznotko to... Po tych słowach zdecydowanie się do mnie przybliżył, co mi się zaczęło nie podobać.
- Tak, znowu się spotykamy. Mam takie jedno, zasadnicze pytanie, co ty tutaj robisz? Bo o ile dobrze pamiętam to ja cię nie zapraszałam.  - zapytałam dość spokojnym głosem, przynajmniej chciałam, żeby tak to brzmiało, po czym odsunęłam się na bezpieczną odległość, na co on lekko zachichotał. We mnie dosłownie wrzało. Co go tak rozweseliło?!
- Przyszedłem tutaj z moim przyjacielem, ponieważ dostał zaproszenie. Czy to jest dla ciebie jakiś problem? - odparł, przejeżdżając kciukiem po moim nagim ramieniu, przez co, przez mój kręgosłup przeszły bardzo nieprzyjemne dreszcze. Nie miałam pojęcia w co on gra.
- Oczywiście, że nie. - pewnie odpowiedziałam, po czym odgarnęłam swoje włosy, które zleciały na moją twarz. - A więc, czy teraz możesz mnie przepuścić, ponieważ mój chłopak mnie szuka? - skłamałam, ponieważ nie miałam możliwości odejścia, gdyż jego całe ciało zagradzało mi drogę. Kurwa, trzeba przyznać, że w tym garniturze wygląda bosko! 
- Jeśli odpowiesz mi na jedno, zasadnicze pytanie. - powtórzył moje słowa, na co przewróciłam oczyma, a z jego ust wydobył się cichy chichot. - Czy zatańczyłabyś ze mną jeden, jedyny taniec? - zapytał, przechylając głowę lekko w prawo.
- Przykro mi, ale nie mam w tym momencie żadnego czasu. Harry się już o mnie pewnie martwi. Ale jestem pewna, że jakaś inna dziewczyna zechce to zrobić. - odpowiedziałam, po czym wyminęłam go, najszybciej, jak tylko potrafiłam. Kurcze kłamstwa wychodzą mi na prawdę coraz, coraz to lepiej. Nie chciałam przebywać w jego towarzystwie...
- Poczekaj! Czy mogę chociaż wiedzieć, jak masz na imię? Chyba o to mogę prosić... - usłyszałam jego głos między grającą muzyką. Lekko się obróciłam w jego stronę. Stał zaledwie dwa metry ode mnie. Wyjątkowo miał bardzo poważny wyraz twarzy. - Proszę? - zapytał, unosząc swoje brwi do góry.
- Victoria. Mam na imię Victoria. - rzekłam, po czym pewnym krokiem udałam się w kierunku naszego mini baru, przy okazji rozglądając się naokoło. Zauważyłam, że Lou razem z El wywija na parkiecie, tak samo Niall z Amy. No właśnie para tych blondynów. Chyba nikt nie wie jak się cieszę, że oni są razem. Amanda wreszcie jest szczęśliwa, a to jest w tym najważniejsze... Liam'a i Danielle gdzieś wcięło... Nie wnikam, jeszcze bym się dowiedziała rzeczy, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Harry... Harry jak to Harry, po prostu gdzieś zniknął. Nie no oczywiście, niech zostawia "swoją dziewczynę" samą. W końcu dotarłam do mojego celu i wzięłam sobie najmocniejszego drinka. Musiałam odreagować po dzisiejszym dniu. Po tym wszystkim. Za dużo się dzisiaj wydarzyło. Zdecydowanie za dużo. Zayn... Kolejka górska... Zayn... Opowieść o ojcu... Zayn... Rozmowa z Amy... Zayn... Czemu jest tak dużo "Zayn'a"?! Stałam odwrócona przodem do tańczących ludzi, których obserwowałam. Nagle gdzieś przede mną mignęła mi ruda głowa. Zaraz czy to...
- Ed! - krzyknęłam. Sheeran momentalnie odwrócił swoją głowę, a ja uśmiechnęłam się do niego radośnie. Miło jest ujrzeć znajomą twarz.
- Victoria! Cześć. - powiedział lekko mnie przytulając. - Co tam u ciebie?
- Wszystko w porządku, a u ciebie? Muszę ci powiedzieć, że twoje "I See Fire" wymiata! Jesteś na prawdę fantastyczny, że nauczyłeś się nawet grać na skrzypcach specjalnie do tej piosenki. Kto w tych czasach tak poświęca się dla muzyki? Chyba tylko ty...  - normalnie nie mogłam się powstrzymać! Uwielbiam go i nic na to nie poradzę! Jest jednym z najlepszych piosenkarzy tej dekady... No i oczywiście chłopcy z One Direction.
- W porządku. - odpowiedział, na moje wcześniejsze pytanie, które zadałam przed słowotokiem. Chyba udam się wraz z Niall'em do tego lekarza. - Cieszę się, że ci się podoba. - odpowiedział lekko śmiejąc się. Czy on sobie na prawdę ze mnie żartuje?!
- Ej! Nie śmiej się ze mnie! To nie jest wcale moja wina, że lubię twoją muzykę! - oburzyłam się, ale i tak szeroki, i szczery uśmiech zawitał na mojej buzi. Rudzielec, dalej chichocząc, odebrał swojego wcześniej zamówionego drinka, po czym oboje zajęliśmy miejsce na wysokich siedzeniach.
- No to, za co pijemy? - zapytał radośnie, unosząc szklankę pełną alkoholu.
- Nie wiem. Może za tych, których kochamy? Tak szybko odchodzą. - odparłam, spuszczając swoją głowę. Po prostu nas opuszczając i zostawiają na tym okrutnym świecie. Samych. Nie wiem czemu, ale przypomniała mi się mama. Bardzo mi jej brakuje. Jednak nikt nie jest w stanie tego zrozumieć, chyba, że ten ktoś jest w takiej samej sytuacji jak ja. Chociaż tego nie życzę nawet swojemu największemu wrogowi. Była aniołem. Jest aniołem. Z całego serca w to wierzę. Zasługiwała na to, ponieważ zrobiła dla mnie na prawdę wiele. Po prostu wszystko... Robiła wszystko na co było ją stać, aby mnie chronić. Aby zapewnić choć namiastkę normalnego życia, którego i tak już nigdy nie będę miała. To jest niemożliwe. To wszystko przepadło z pierwszą nocą kiedy to się stało. Kiedy zrobił mi to własny ojciec. Skrzywdził mnie. Skrzywdził własną córkę...
- Wow. Jakie mądrości życiowe. Czyżbyś połknęła, jakiś słownik? Ale prawda, zgadzam się z tobą w stu procentach. Zdrowie. - powiedział, po czym stuknęliśmy się kryształowymi kieliszkami i napiliśmy się. Różnica u nas była taka, że Sheeran wypił tylko łyka, a ja do dna. Momentalnie poczułam gorzki smak w swoim przełyku, który po chwili zaczął palić. Jak zapominać i bawić się to na całego. - Opowiedz mi coś o sobie, bo wiesz niby się znamy, a jednak nic o tobie takiego szczególnego nie wiem. No tego oprócz, że jesteś dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela, a także, że pochodzisz z Polski. - dodał po chwili milczenia.
- Nie chcę być nie miła, ale nie lubię o sobie opowiadać. Nie jestem za bardzo ciekawą osobą. - "Jeszcze się dowiesz czegoś, czego nie chciałeś wiedzieć. A po tym wszystkim nie chciałbyś mnie znać." - dopowiedziałam w myślach. Ale taka jest szczera prawda. Kto by chciał znać taką osobę, jak ja? Do tej pory nie wiem, czemu zrobili to chłopcy i dziewczyny...
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć. Nie wyglądasz na taką osobę. Myślałem, że właśnie bardzo lubisz to robić... To zróbmy tak. Ty opowiesz coś o sobie, a ja opowiem Ci coś takiego, czego nie można przeczytać o mnie w internecie na żadnej stronie. Tak mi się przynajmniej wydaję. Nie uważasz, że to jest całkiem ciekawa propozycja? Wiadomości, za wiadomości. - dokończył, na co delikatnie westchnęłam. Kurwa... Chwyciłam do połowy pełną butelkę jakiegoś ciemnego alkoholu, uzupełniłam moją szklankę, po czym ją do dna opróżniam. Mocne. I bardzo dobrze. Jeśli mam opowiedzieć o jakiejś części swojego dennego, przepełnionego na prawdę wspaniałymi wydarzeniami z moim ukochanym tatą, to muszę zdecydowanie się czegoś napić.
- A więc co chcesz dokładnie wiedzieć? Tylko zadaj takie pytania, na które jestem w stanie odpowiedzieć. - spojrzałam zrezygnowana na chłopaka, który uśmiechał się od ucha do ucha. Jego wyraz twarzy mówił wszystko. Po prostu wygrał. Ale zgodziłam się tylko i wyłącznie dlatego, że go lubię.
- Od kiedy mieszkasz w Londynie? - momentalnie wypalił, po czym oparł łokcie na ciemno drewnianym blacie.
- No, przeszło już prawie półtorej roku. Więc całkiem sporo... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Strasznie dużo już zleciało... Strasznie dużo od śmierci mojej mamy... Nawet nie zdałam sobie sprawy, że już tak dużo...
- Serio? Nie słychać tego. W sensie po akcencie. Jakbym nie wiedział wcześniej, że jesteś Polką, śmiało powiedziałbym, że jesteś rodowitą Brytyjką... Strasznie szybko przyzwyczaiłaś się do naszego angielskiego i tego dość dziwnego akcentu... A więc kolejne pytanie... Masz może jakieś rodzeństwo?
- Nie. - odparłam stanowczo. Chociaż to zależy, jak podejść do tego pytania... Jeśli za rodzeństwo można uznać grupkę najlepszych przyjaciół, to tak. Mam ich aż ośmioro.
- Jak mają na im... - nie dokończył, ponieważ przerwał mu Harry, który wydzierał się już prawie z drugiego końca pokoju. Dokładnie tak jak Horan. To czasami robi się strasznie irytujące.
- Hazza!
- Siema Ed! - Loczek podbiegł do nas i wymienił przyjacielski uścisk z Rudym. Nie no, oczywiście, ja jestem powietrzem.
- A ze mną to już się nie przywitasz? Nie no, po co ze swoją dziewczyną... - powiedziałam, kładąc ogromny nacisk na ostanie słowo, po czym wydęłam wargi. Styles momentalnie się do mnie przybliżył.
- Oj, no nie gniewaj się, kochanie. - odparł i pocałował mnie delikatnie. Ta... sprawiajmy pozory. Pozory, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi, że nie widzimy świata poza sobą i że nie możemy bez siebie żyć.
- Nie gniewam się, tylko... Jakby to powiedzieć... Ja jestem smutna, że twoi przyjaciele są ważniejsi ode mnie. Bo tam mnie się przynajmniej wydaję. - powiedziałam, sama zdziwiona swoją wypowiedzią. O mój Boże... Skąd ja biorę takie teksty? Lepsze niż w jakiś dennych romansidłach, kiedy dziewczyna i chłopak spotykają się zupełnie przypadkowo. Przeważnie mężczyzna ratuje ją przed jakimś niebezpieczeństwem. Po tygodniu są już parą... Następnie pomału wszystko zaczyna się niszczyć, ale na szczęście w ostateczności są razem i mają gromadkę dzieci.
- Czyżbyś była o mnie zazdrosna? Po pierwsze, nie ma czemu. Przecież dobrze wiesz, że jesteś dla mnie na prawdę ważna. Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? - odparł, delikatnie przejeżdżając kciukiem po moim prawym policzku. Normalnie złoty medal za aktorstwo. Może on się minął, ze swoim powołaniem. Może powinien zostać aktorem, zamiast piosenkarzem. Pewnie na jego premiery filmów, przychodziłoby tyle samo nastolatek co na koncerty...
- Jeszcze pomyśle. - odpowiedziałam, tłumiąc swój śmiech.

*** 

- Wiesz o tym, że nie mogę tego przyjąć? -  w pewnym momencie usłyszałam melodyjny głos, tuż koło swojego ucha prawego. Znajdował się tak blisko mnie, że aż z wrażenia upuściłam pustą szklankę na blat. Jednak na szczęście się nie rozbiła. Jeszcze by mi tego brakowało. Biło on niego strasznie ciepło. Spojrzałam w stronę czarnowłosego chłopaka. W tym samym momencie położył rozpakowany prezent przed nami i spojrzał czekoladowymi tęczówkami w moje oczy.
- Nie za bardzo rozumiem. Skąd wiesz, że on jest ode mnie? Dostałeś bardzo dużo prezentów. Ja dałam ci coś zupełnie innego. - odpowiedziałam na jego uwagę. Oczywiście, że skłamałam. Jeszcze by go nie przyjął. Poprawka. On nie chce go przyjąć.
- Proszę cię nie ściemniaj przynajmniej teraz. Dobrze widziałem w jakim opakowaniu on był i ty mi go dawałaś. Czy ty wiesz ile takie zegarki od Micheal'a Kors'a kosztują? Czyś ty zupełnie oszalała?! A może ty się w głowę uderzyłaś... - lekko się uniósł, a jego brwi znalazły się w jednej linii. Przecież to jest tylko zegarek. Co on robi takie wielkie halo?
- Chyba muszę wiedzieć, bo musiałam za niego zapłacić. Oto tymi palcami wręczyłam sprzedawcy kartę, a następnie chwyciłam torebkę z zawartością. - przyznałam się, przewracając lekko oczyma.
- Czyli to ty! Wiedziałem! Ale i tak tego nie przyjmę. To zdecydowanie za drogie... - odpowiedział, dalej wypalając we mnie dziurę tymi swoimi oczyma. Czy on sobie do jasnej cholery żartuje?! Zaraz mnie coś trafi! Od razu posłałam chłopakowi najbardziej kpiący wzrok na jaki było mnie tylko stać.
- Czy my mamy się kłócić o drogie prezenty? To nie ma w ogóle żadnego sensu. Bo wydaje mi się, że ty nie masz sobie równych, na całym świecie! Po prostu z nikim! Pobiłeś chyba jakiś rekord Guinessa. Mam ci przypomnieć co mi kupiłeś na osiemnaste urodziny? Naszyjnik za 13,4 milionów funtów! Kto kupuje takie prezenty na osiemnastkę?! Ten zegarek jest zdecydowanie, nawet nie wiem ile set, albo tysięcy razy tańszy. Uwierz mi, gdybym miała tylko więcej pieniędzy to bym kupiła coś droższego. Więc proszę cię przyjmij go i mam nadzieję, że będzie ci służył. - dokończyłam swoją wypowiedź, po czym wyciągnęłam przedmiot z ochronnego pudełka i zapięłam na jego lewym nadgarstku. Gdy moje palce spotkały się z jego skorą, przeszedł jakiś niespodziewany prąd, przez co od razu odsunęłam swoją rękę na bezpieczną odległość.
- To może chociaż oddam Ci cześć pieniędzy? Przynajmniej połowe... Proszę... Nie mogę żyć ze świadomością, ze wydałaś aż tyle... Powinnnaś to zrozumieć. Mogłaś mi kupić jakąś czekoladę, albo coś w tym stylu. - zaproponował. I to mówi chłopak, który kupił mi coś takiego? Czy on sobie robi ze mnie jakieś popieprzone żarty?! Ironia losu, że ja jakiś czas temu powiedziałam to samo?! Tylko, że my nie mówimy o tej samej sumie pieniędzy... One nawet się ze sobą nie równają. Nie będę z nim grałaś jakieś gry...
- Ok. Jesteś mi winien całego funta. Pasuje? Mam nadzieję, że jesteś zadowolony i szczęśliwy z wielkodusznej mojej decyzji... Mam dzisiaj dość dobry humor, więc masz duże szczęście. - odpowiedziałam, delikatnie się uśmiechając. Ta... Strasznie duża część... On wydał zdecydowanie więcej i będę pomału spłacała ten zdecydowanie za drogi prezent. Będę to robiła chyba do końca swojego życia...
- Victoria... Proszę cię... Nie bądź śmieszna, bo jak widzisz, ja się w ogóle nie śmieję. Mówię całkiem poważnie. Ja tu zaraz z tobą nie wytrzymam! - powiedział juź lekko zirytowany tą cała sytuacją, poprawiając lśniący, srebrny zegarek, który wręcz idealnie eksponował się na pokrytej czarnym tuszem skórze. Zawsze mnie zastawiało to jego umiłowanie do tatuaży. No w końcu ma ich całkiem sporu. Ale trzeba z ręka na sercu stwierdzić, że fantastycznie do niego pasują... Przynajmniej mnie się z nimi podoba...
- Zrozum, że jak oddasz mi kasę za ten prezent, to już wtedy nim nie będzie. Prawda? A jeśli to zrobisz, to wtedy nie będziesz miał ode mnie zupełnie nic na swoje dwudzieste urodziny, a więc jeśli nic nie będziesz miał to będę zmuszona kupić ci coś zupełnie innego. Tak? Tak... - głośno westchnął na moje słowa, po czym przeczesał swoimi palcami czarne jak smoła włosy, ciągnąc za ich końce. Ja nie odpuszczę...
- Nie poddasz się, prawda? - zapytał z widocznym rozbawieniem w melodyjnym głosie, a jego tęczówki świeciły czystym złotem. Powinni go zamknąć w więzieniu za to spojrzenie... Za te przeklęte oczy. Za jego przeklętą perfekcyjność.
- Pamiętaj, ja nigdy się nie poddaje. Zawsze, ale to zawsze walczę o swoje. - powiedziałam, unosząc swój palec wskazujący.
- Jesteś na serio niemożliwa. Wiesz o tym, prawda? Zawsze trzymasz się swojego zdania i racji. To jest w pewien sposób imponujące, ale czasami to cholernie uprzykrza życie. Na przykład w tym momencie... Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo... - odparł pewien podziwu, po czym bardzo delikatnie przejechał kciukiem po swojej dolnej wardze o kolorze malinowym. Czemu. On. To. Robi?! Mimowolnie mój wzrok na nią powędrował, a ciarki przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa. Momentalnie wstrzymałam oddech. Przecież on mnie nawet nie dotknął! Co do jasnej cholery się ze mną dzieję?!
- Ktoś już chyba mi to mówił... - odpowiedziałam z udawaną powagą, ale po chwili zaczęłam się cicho śmiać, a mulat wraz ze mną. Nagle poczułam, jak ktoś wbija mi palce głęboko miedzy żebra. Przestraszyłam się tak, że aż podskoczyłam w miejscu. Szybkim ruchem obróciłam się w stronę tej osoby. Mogłam się tego spodziewać... Nie musiałam nawet tego sprawdzać...
- Też cię kocham. Tylko się nie patrz na mnie tym swoim spojrzeniem, bo ono na prawdę zabija... Przecież zdajesz sobie sprawę, że kocham to robić... - odezwała się od razu Amy, po czym ucałowała mój policzek. Doskonale wie, że nienawidzę jak ktoś mi tak robi i perfidnie to wykorzystuje. Na każdym kroku. Dosłownie wszędzie, gdzie tylko nadarzy się okazja. Delikatnie dłonią pomasowałam to miejsce.
- Jak tam się bawicie? - zapytał radośnie blondynek, który towarzyszył swojej dziewczynie, od razu zmieniając temat. A już chciałam wymyślić jakąś ciętą ripostę na jej słowa. Jego ręka spoczywała owinięta wokół jej talii. Wyglądali... po prostu idealnie... Nic dodać, nic ująć.
- Zajebiście. - odpowiedziałam jednym słowem, który wyrażał wszystko i tym razem wcale nie kłamałam. Faktycznie impreza całkiem nieźle się rozwinęła. Chłopcy znów spisali się na medal. Trzeba to przyznać...
- Vicky... - zaczął Nialler.
- Tak? Coś się stało? - uniosłam swój wzrok na mojego przyjaciela, który stał zaledwie dwa metry ode mnie,
- Bo wiesz... Ja jeszcze z tobą nie tańczyłem. Uważam, że trzeba to zmienić. Właśnie w tej chwili. - stwierdził, wyciągając swoją dłoń przede mnie, po czym niesamowity uśmiech zawitał na jego twarzy.
- Powiem ci, że masz w stu procentach rację. - odparłam, wstałam z wysokiego krzesła i ruszyłam w stronę mini parkietu, ciągnąc za sobą chłopaka. Po krótkiej drodze obróciłam się do niego przodem. Niall delikatnie chwycił moje ręce, po czym owinął je wokół swojej szyi. Swoje natomiast umiejscowił ma mojej talii. W tle zaczęła grać jakaś spokojna i bardzo wolna muzyka. Głowę umieściłam w zagłębieniu nad obojczykiem blondyna. Kocham go. Jest dla mnie wspaniałym, starszym bratem, którego nigdy nie miałam. Niemiłosiernie się o mnie troszczy i zawsze martwi. Ale sprawił też, że bardzo ważna osoba w moim życiu wreszcie... Wreszcie żyje pełnią życia... Po prostu jest szczęśliwa.
- Chciałabym ci bardzo podziękować. Dzięki tobie Amy jest szczęśliwa i wreszcie uśmiechnięta. Odkąd ją znam to tak się nie zachowała, dopóki nie poznała ciebie. Zmieniłeś ją. Jak tylko ktoś wspomni twoje imię to szkarłatny rumieniec momentalnie oblewa jej twarz. Uśmiech po prostu nie schodzi z jej twarzy. To jest niesamowite. A to wszystko dzięki tobie. Jesteś aniołem. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wam się udało... - jeszcze mocniej wtuliłam się w jego tors. Jestem na prawdę szczęśliwa... 
- Jednak nie sprawiłem, abyś ty była szczęśliwa... - usłyszałam jego głos tuż koło swojego prawego ucha, na co momentalnie sie uniosłam i spojrzałam w niebieskie, jak ocean tęczówki chłopaka. O czym on do cholery mówi?! Czy on do reszty już oszalał?! A może zdecydowanie dzisiaj za dużo wypił i zaczyna gadać bzdury?
- Niall, ja jestem szczęśliwa. Mam was. Ciebie, resztę chłopaków, dziewczyny, rodziców Amandy... Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi... Jesteście dla mnie rodziną, na której zawsze mogę polegać, co dobrze już wiem... I nigdy mnie nie zostawicie... Przynajmniej taką mam nadzieję... - odpowiedziałam, a Horan pokręcił tylko przecząco głową.
- Jednak nie jesteś szczęśliwa w sposób o jaki mi najbardziej chodzi, Victorio. - powiedział, po czym w ułamku sekundy wykonał taki obrót, że wpadłam na czyjąś, dość umięśnioną klatkę piersiową, ukrytą pod czarnym materiałem koszuli, gdzie umieściłam swoje malutkie, w porównaniu z jej rozmiarem ręce. Uniosłam swoje oczy w górę i ujrzałam hipnotyzujące tęczówki, w które mogłabym się wpatrywać dosłownie dniami i nocami, jeśli byłaby tylko taka możliwość. W tym samym momencie poprzednia piosenka się skończyła. Momentalnie moje serce zaczęło szybciej bić, a płuca szybciej przyjmowały kolejne dawki powietrza. Czułam jak jego miętowy oddech pomieszany z nikotyną owiewa moją twarz. Nasze nosy się ze sobą stykały. Jego dłonie delikatnie naciskały na moja talie. Moja skóra buzowała pod jego dotykiem. Moje nogi pomału stawały się jak wata. Gdyby nie to, że mnie mocno przytrzymywał, to dawno bym wyglądała na ziemi tuż koło jego czarnych butów.
- Wydaje mi się, że jako solenizant dzisiejszego wieczoru, mam prawo zatańczyć z każdym obecnym. Nie uważasz? A więc, czy zechciałabyś mi towarzyszyć chociaż przez jeden taniec? - mruknął bardzo niskim głosem wprost do moich ust, a mnie dosłownie odjęło mowę. Jego oczy wypalały we mnie dziurę. Czułam to. Ogromna guła uwięzła w moim gardle, przez co nie mogłam wypowiedzieć dosłownie żadnego słowa. Lekko przytaknęłam głową co oznaczało zgodę, po czym zębami przygryzłam swoją dolną wargę. Po chwili w tle zaczęła lecieć powolna, rytmiczna muzyka. Zayn chwycił moją lewą dłoń i położył na ramieniu, a drugą zamknął w swojej, uprzednio splatając nasze palce. Jego prawa ręka umiejscowiła się na mojej talii, lekko na nią naciskając.
- "A teraz piosenka ze specjalną dedykacją dla wszystkich zakochanych na tej sali!" - usłyszałam głos Luka, a po chwili cały salon, jak nie dom, wypełniła idealnie mi znana melodia, chociaż słyszałam ją zaledwie raz w swoim dość nędznym życiu. Po chwili usłyszałam anielski głos Niall'a, który zaśpiewał pierwsze wersy piosenki do mikrofonu. Czemu on do jasnej cholery śpiewa piosenkę na żywo?! I na dodatek tą piosenkę!?


"Lights go down and
The night is calling to me, yeah
(...)" *

Bardzo pomału bujaliśmy się w rytm muzyki. Niall śpiewał wręcz niebiańsko. Czułam tworzące się łzy na powierzchni moich niebieskich oczu. Były tego dwa powody. Wzruszenie tą na prawdę niesamowitą piosenką o idealnym tekście. Oraz bezsilność. Kompletna bezsilność w tej całej, popieprzonej sytuacji. Tańczyłam z chłopakiem, którego darzyłam jakimś uczuciem. Szkoda tylko, że tego nieznajomego dla mnie uczucia on nie może odwzajemnić. Ma już piękną i idealną dziewczynę, może w przyszłości narzeczoną, albo żonę. Jest, kurwa, szczęśliwy. A tylko na tym mi zależy... Tylko na tym... Zayn śpiewał kolejne wersy piosenki tuż do mojego ucha. Jego kilkudniowy zarost lekko drażnił mnie w policzek. Było idealnie. Dla mnie idealnie. W pewnym momencie niestety melodia, jak i głos Horan'a ucichł. Czułam, że kilka łez spłynęło po moich policzkach. 
- Victoria... - zaczął, jednak nie było mu dane skończyć. 
- Dziękuję za wspólny taniec. - odpowiedziałam szybko i uciekłam. Po prostu uciekłam. Uciekłam, żeby jeszcze bardziej się nie rozpłakać.

*** 

Chwiejnym krokiem ruszyłam przez salon. Marzyłam tylko o tym, aby znaleźć się w ciepłym łóżku, przykryć się kołdrą i zasnąć. Tylko tyle. Kompletnie nie byłam już świadoma co robię. Ten cały alkohol zajął chyba mój cały mózg. Gdy wlazłam na pierwszy schodek myślałam, że się wywalę, ale ktoś w porę potrzymał mnie w talii. Na szczęście... Nie interesowało mnie, kto to nawet był. Na pierwszym miejscu było w tym momencie łóżko. Oczy już same mi się zamykały. Byłam po prostu wyczerpana, a mój mózg wariował. Gdy wreszcie pokonałam okropną drogę zwaną "schodami" zaczęłam błądzić korytarzem szukając "swojego" pokoju. Nareszcie, gdy znalazłam się pod właściwą sypialnią, tak mi się przynajmniej wydawało, pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Tutaj odgłos żadnej muzyki nie dochodził. Było cicho jak w niebie. Zsunęłam uwierające szpilki z moich nóg, bo czym rzuciłam je gdzieś w kąt. Nawet nie miałam siły się przebierać. Po prostu w sukience rzuciłam się na kremową pościel. Znalazłam wygodną dla mnie pozycję i przymknęłam oczy. Byłam zbyt wyczerpana, aby dokładnie przykryć się kołdrą. Nagle poczułam lekki powiew wiatru. Jakby ktoś wszedł do pokoju, a drewniane drzwi nakierowały na mnie masę powietrza. Nawet nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. Byłam przekonana, że moja chora podświadomość robi sobie ze mnie jakieś figle. Trzeba to przyznać... Byłam schlana w cztery dupy. Alkohol kompletnie nade mną zawładnął. Po chwili poczułam coś bardzo zimnego na swoim prawym policzku. Myślałam, że to nóż, albo coś równie ostrego... Jakiś gorący oddech owiewał moją całą twarz. Byłam tak wyczerpana i zdezorientowana, że nie uniosłam swoich powiek. Ogromne ciepło biło od tajemniczej osoby. Myślałam... myślałam, że to ON. Że przyszedł mnie zabić. Skończyć to raz na zawsze. Albo ten mężczyzna, który groził mnie i Eleanor. W pewnym momencie ktoś odgarnął moje włosy, które znalazły się na moim czole. Momentalnie mój oddech przyspieszył... Niespodziewanie poczułam spierzchnięte wargi na swoich ustach. Były okropnie ciepłe, a smakowały niesamowicie. To było delikatnie muśnięcie. Ale czułam, jakby było przepełnione ogromnym, niesamowitym i skrywanym uczuciem. Jakby ktoś chciał to zrobić od bardzo dawna... Jakby tylko ten ktoś o tym marzył... Jakby pragnął, abyśmy byli sam na sam. Jakby pragnął tylko tego... Sama nie wiem... Jednak wiem, że bardzo mi się to spodobało.
- O mój... - nie kończę, ponieważ bijące ciepło momentalnie zniknęło. Niczym, jak podmuch wiatru. Jak bańka mydlana, która została przebita przez bardzo ostry przedmiot. Gdy zerknęłam w stronę drzwi wejściowych to mignęła mi przed oczyma jakaś tajemnicza postać, która później zniknęła za ich ciemną, drewnianą powierzchnią. Usłyszałam tylko klik zamykanych drzwi. Nie możliwe... To mi się tylko śni... Pełna zdziwienia opadłam na rozłożone poduszki. Starałam się zasnąć. Moja wyobraźnia chyba sobie ze mnie kpiła i żartowała. Sen przyszedł mi bardzo, ale to bardzo szybko.

* "Right Now" - One Direction, zostało zaśpiewanie przedpremierowo. 
__________________________________________________________
NO I MAMY KOLEJNY ROZDZIAŁ SPECJALNIE NA MIKOŁAJKI!!! Jest bardzo dziwny, to trzeba przyznać, ale oddajemy go w Wasze ręce! Jak myślicie, kto złożył nocną wizytę Victorii? :) Zaskoczcie nas ^^
Bardzo dziękujemy za te miłe słowa, że mimo iż jesteśmy w 3 klasie gimnazjum to piszemy fajne opowiadanie :)
A co do testów to miałyśmy już wszystko w ciągu trzech dni, tak jak na serio i było mega trudne... :C
LITTLE THINGS JEST TEŻ DOSTĘPNE NA WATTPADZIE :)
>>> WATTPAD <<<
POZOSTAWCIE PO SOBIE PAMIĄTKĘ W POSTACI KOMENTARZA! :) PROSIMYYYY!!! :D
/ Katy&Care.

20 komentarzy:

  1. Jaki cudowny rozdział! :D
    Zayn nie powinien się kłócić o ten zegarek, przecież właśnie on kupił taki drogi prezent! To było dziwne z jego strony O.o xd
    Na początku się przestraszyłam tego faceta, ale na szczęście Vic udało się wymigać xd
    Wydaje mi się, a nawet jestem pewna, że to Zayn wszedł do tego pokoju (ale oczywiście mogę się mylić ;3)
    Kurcze nie mogłam się doczekać tego rozdziału, a tu już koniec i znowu tydzień czekać ;/
    Ale jest okeeeey ;D
    Czekam na next i pozdrawiam :*
    @GottaBeYouxoxo
    Ps. Chyba pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega rozdział. Pewnie to Zayn przyszedł do pokoju Victorii. No i znowu tydzień trzeba czekać z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMFG! To był Zayn? Gość od paintbolla???

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to kto?! ZAYN !!! To on ! Nie możemy doczekać się kolejnego rozdziału .

    Zapraszamy do nas

    http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG LOVE
    PEŁNE ZASKOCZENIE

    ALEX :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mysle ze .. oczywiscie byl to Zayn ! a ktoz by inny calowal z takim uczuciem skrtytm i w ogole. ;) juz nie moge doczekac sie nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To Zaza! mam nadzieję że w następnym rozdziale oni się pocałują, ale tak przy wszystkich, Vic i Zaza <33 Boże!!! kocham szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  8. Sądzę, że Zayn, jak miło, że taki prezent nam dałyście, rozdział cudowny, kocham i uwielbiam, czekam na next z niecierpliwością, Ola!. :-);-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie macie za co dziękować, komentarz nie był napisany bez powodu sama piszę opowiadania, mam 18 lat. Akurat szukałam natchnienia i czytałam różne opowiadania i natchnęłam się na wasze... co ciekawe przeczytałam 2 opowiadania i koniecznie mnie ciągnęło do następnych i w sumie jeden dzień siedziałam z 4 h żeby przeczytać , nie zauważyłabym tego nawet ale oczy zaczęły mnie szczypać i patrzę na zegarek : CO? 4 H?? Ale już nie o mnie... Komentarz który wam dodałam pod wcześniejszym opowiadaniem był w 100% prawdziwy. Gdybym nawet chciała się do czego doczepić nie ma do czego :)
    Co do rozdziału to ciekawy. Tajemniczym gościem mógł być Zayn ( tak w 89%) Jakoś nikt inny nie przychodzi do głowy i jeszcze co głównie przykuło mi uwagę : ''przepełnione ogromnym, niesamowitym i skrywanym uczuciem'' To jak najbardziej pasuje na Zayna.
    Cóż więcej? Chyba nic.
    Jestem ciekawa co będzie dalej wiec będę tu wpadać tak pewnie co niedziele.
    Życzę weny. :)
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie to żeby coś, ale. mam nadzieję, że to Niall albo Hazz. Bo Zayn byłby zbyt oczywisty. Nie wiem, co o tym myśleć. Jesteście cudowne!!
    Kocham to! <333

    OdpowiedzUsuń
  11. Super opowiadania :-D

    OdpowiedzUsuń
  12. O mój boże! Cudo :D Kocham, <333333 NEXT, błagam, szybko!! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. To pewnie był Zayn :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Iaauahwosdidjssssisssishsishhddhhhb
    To opowiadanie jest takie oajaushsisnsisjs
    Jejkuuu kocham Je ♥♡
    Chociarz to i tak za mało powiedziane

    Nie mogę doczekać się kolejnego
    Rozdziału
    I przepraszam za taki krótki komentarz..

    Kocham Was
    WENY
    @sweet9893

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialnyyy ! <3 czekam na następny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. To było takie asffghjllomnbgdsvhjj! Hazza! To musi być on. Zakochał się w niej pomimo tej umowy! Albo Zayn bo on ją kocha. To by było takie AWWWWWWWWW!! <3 czekam nn :)
    Ps. Mam nadzieję że jeszcze dziś :)- Nutellada

    OdpowiedzUsuń
  17. Genialny rozdział..! Harry albo jest tak dobrym aktorem albo on ją naprawdę kocha. Coś mi się wydaje, że to Zayn wszedł do pokoju. Nie mogę się doczekać kiedy ona będzie z Zayn'em. Oby jak najszybciej..! Czekam nn.
    Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam i to jest mój pierwszy blog.. never-toogether.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. śWIETY rozdział! Przepraszam że dopiero dziś czytam ale jakoś czasu nie miałam :)
    Kornelia

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze xx