piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 75

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne 

*** Oczami Victorii ***
( Następnego dnia )

- Masz na nią uważać, zrozumiałeś? Zayn, proszę cię. Zrób to dla mnie. Tylko to. O nic więcej cię nie proszę. - Harry powiedział, po czym spojrzał groźnie na Zayn'a, a po chwili jego już złagodzony wzrok skierował się w moją stronę. Jego tęczówki sprawiły, że przez chwilę zapomniałam o panującym na dworze zimnie. Było jeszcze dość wcześnie, a temperatura spadła chyba poniżej zera. Chyba bardzo wcielił się w rolę mojego ukochanego i troszczącego się chłopaka. Chyba, aż za bardzo. To jest tylko Bradford. Nie żadne Tokio, Las Vegas, Los Angeles, bądź jakieś inne ogromne miasto świata. Tylko zwykłe Bradford w zachodnim Yorkshire. Czego oni się obawiają?
- Harry, spokojnie. To przecież jeden dzień. Co nam może się tam stać? Pożre nas Yeti, albo Grizli? Albo zgubimy się w sklepie spożywczym, albo na stacji benzynowej! Nie przesadzajcie już. Zachowujecie się, jakbyśmy jechali tam na jakąś śmierć. To wy lepiej tutaj uważajcie, aby niczego nie spalić. Mam nadzieję, że dziewczyny dopilnują tego domu, żeby Zayn miał gdzie wrócić, bo inaczej wszyscy wylądujecie na jakiś czas pod mostem. Chociaż nie. Jakieś fanki was na pewno przyjmą do swojego domu. Jeszcze wam za to dopłacą. - odparłam, a chłopaki wymienili jakieś dziwne spojrzenia. O co tutaj chodzi? Co się, do jasnej cholery, dzieje?! Czemu oni tak się zachowują?! Hazza, po chwili nic nie mówiąc i podszedł do mnie, bardzo delikatnie chwycił moją twarz w swoje duże, bardzo zimne, wręcz lodowate dłonie, w wyniku czego na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Spojrzał mi głęboko w oczy. Moje ręce oparłam na jego klatce piersiowej. Jego szmaragdowe, ogromne tęczówki, przepełnione troską były skierowane wprost na mnie. Czy coś się stało? Czemu on się tak zachowuje? Po chwili jego rozgrzane, malinowe wargi dotknęły mojego czoła. Mimowolnie przymknęłam powieki. Gdy się oderwał nasze twarze znajdowały się bardzo blisko.
- Uważajcie na siebie na drodze. I pilnuj Zayn'a, żeby nie przesadzał z prędkością. On lubi dość szybką jazdę, a nawierzchnia może być jeszcze lekko oblodzona. Nigdzie wam się nie śpieszy. Dojedziecie prędzej, czy później. - przypomniał. Przejechał palcami, po moich policzkach, po czym subtelnie pocałował mój nos. Cichutko zachichotałam, jednak po chwili się opamiętałam i spoważniałam. Coś tutaj jest nie tak.
- Spokojnie będziemy uważać. Nie musisz się martwić... Już ja tego dopilnuję. Harry. Masz powiedzieć co się stało. Dziwnie się zachowujesz. Jak nie ty. Proszę. - odparłam, jednak Styles momentalnie przecząco pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć, że wszystko jest w najlepszym porządku. Wyglądał... Dziwnie. - Powiedzmy, że ci wierzę. - lekko się uśmiechnęłam. Odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Już po chwili poczułam, jak ktoś zawisł na mojej szyi.
- Dziękuję. Bardzo ci dziękuję. Jestem ci za to bardzo wdzięczna. Mam u ciebie dług do końca życia. Proś o co chcesz. - rozpoznałam głos Wal. Tak. Zgodziłam się, że pojadę z Zayn'em i opowiemy wszystko jego... ich rodzicom. Jeśli ona nie była na to gotowa, to nie można naciskać. To by tylko jeszcze bardziej pogorszyło sytuację, w której się znalazła. Jeśli będzie tylko chciała to sama o tym powie.
- Nie ma za co. Tylko wiesz, że i tak to prędzej, czy później nastąpi. Będziesz musiała z nimi porozmawiać. - powiedziałam, po czym się od siebie oderwałyśmy. Dziewczyna przytaknęła głową, a po chwili ruszyła w kierunku brata, który zamknął ją w ramionach. Zaczęła szeptać coś do jego ucha, na co po chwili chłopak przytaknął głową.
- Jedziemy?
- Tak, wydaję mi się, że mamy już wszystko. Chyba niczego nie zapomnieliśmy. Ubrania są, telefony i pieniądze też. Więc jesteśmy gotowi. - odpowiedziałam na pytanie Mulata. Po usłyszeniu mojej odpowiedzi czarnowłosy otworzył przednie drzwi swojego czarnego niczym smoła AUDI , na co się lekko uśmiechnęłam i wsiadłam we wskazane mi miejsce. Po chwili siedzenie obok mnie zajął Malik i odpalił samochód. No to w drogę! Może to nie będzie wcale taki zły czas?
- Dziękuję. - Zayn odezwał się po pewnym czasie naszej jazdy. Jego głos był niemiłosiernie delikatny. Mimowolnie wzdrygnęłam, ponieważ zaczęłam pomału zasypiać. Przetarłam swoje zaspane oczy, po czym spojrzałam na chłopaka. Jego ręce były zaciśnięte na kierownicy. Na sekundę odwrócił się w moją stronę, jednak ponownie jego wzrok skupił się na drodze. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, aby nie panowała taka przerażająca cisza, jednak on mówił dalej. - Chciałbym ci podziękować za... Sam nie wiem za co... - bardzo głośno westchnął. Nastała chwila ciszy, jednak po jakimś czasie chłopak kontynuował. - Za to, że jej pomogłaś, że z nią porozmawiałaś, bo sama by sobie nie poradziła, za to, że wczoraj próbowałaś opanować jakoś tą całą sytuację, za to, że teraz ze mną jedziesz... Za to, ze jesteś. - dokończył. Zacisnęłam bardzo mocno swoje powieki. W głowie dalej miałam tą sytuację z wczorajszego wieczoru. Te jego oczy... Jego słowa... "Wyjdź! Po prostu wyjdź, z tego cholernego pokoju! (...) Co ty możesz wiedzieć, co ona czuje w tej chwili?! (...) Kim ty do cholery dla mnie jesteś?! No kim?!" W co on, do cholery, gra?! W najnowszą grę "Jak urazić Victorię, a następnie zachowywać się jak gdyby nigdy nic się nie stało"? Jeśli tak, to ja się w to nie bawię.
- Obudź mnie, kiedy dojedziemy już na miejsce. - powiedziałam po chwili milczenia, odwracając głowę w stronę okna i układając się wygodnie, na tyle na ile to było możliwe w aucie. Ukucie gdzieś w sercu dalej mi niemiłosiernie przeszkadzało. Zawsze jego obojętność, złość... Te wszystkie złe i dziwne emocje w stosunku do mnie łamią moje serce. On nic nie wie... Nikt dokładnie nic o tym nie wie.
- Victoria! Przepraszam, okey?! Nie powinienem był wtedy krzyczeć na ciebie! Nie powinienem nic takiego mówić! Nie powinienem się tak zachowywać! Przepraszam! Tylko błagam nie traktuj mnie w ten sposób! - wykrzyknął, po czym uderzył jedną ręką w kierownicę. Mimowolnie podskoczyłam na swoim miejscu. Przerażona spojrzałam w jego stronę. Co mu tak nagle odbiło? O co mu teraz chodzi?
- Dalej krzyczysz, Zayn. - zauważyłam drżącym głosem, na co chłopak umilkł. Już nic mi na to nie odpowiedział. Może i lepiej. Nie chciałam wszcząć żadnej kłótni, bądź ostrzejszej wymiany zdań. Nie wiem jak, ale po chwili byłam już w objęciach Morfeusza.

***

- Niall, kurwa, nie wydaję mi się! - usłyszałam dość podniesiony głos Zayn'a, przez co w ciągu sekundy się w pełni przebudziłam. Poprawiłam się na siedzeniu, po czym przetarłam swoje zaspane już oczy. Spojrzałam w jego stronę. Przy uchu trzymał swój czarny telefon. Jego mięśnie były niemiłosiernie napięte, co nawet zauważyłam pod jego skórzaną kurtką. - Nialler, przecież ja nie mam żadnej paranoi! Za kogo ty mnie uważasz? Za jakiegoś przewrażliwego debila? - odparł do słuchawki, patrząc się przelotnie w lusterka boczne. Co się dzieje? Czemu on tak się denerwuje?! W pewnej chwili jego wzrok spoczął na mnie. Doznałam wrażenia, jakby jego cała krew twarzy momentalnie odpłynęła. Jego "jabłko Adama" gwałtownie się poruszyło. - M... Muszę kończyć. Zadzwonię jeszcze do ciebie i ci to jakoś wyjaśnię. Trzymaj się. - powiedział, a następnie odłożył telefon w okolice skrzyni biegów. Czemu zakończył połączenie, kiedy zobaczył, że już nie śpię? O co, do cholery, chodzi?!
- Zayn? Co się stało? Czemu tak się zachowujesz? - zapytałam w ciągu sekundy, jednak on dalej milczał jak grób. W pewnym momencie popatrzył się na mnie, po czym wzrokiem ponownie powrócił na jezdnię. Czy on mnie właśnie zignorował? Perfidnie zignorował! - Zayn?! Powiedz coś, do jasnej cholery! - niemal wykrzyczałam. Już nie wiedziałam, czy mam być zła, czy przerażona. Chłopak ponownie spojrzał w lusterko, a po chwili auto gwałtownie skręciło w lewo. Myślałam, że normalnie uderzę głową o szybę, przy okazji ją rozbijając. - Co ty, do cholery, robisz?! - przerażona wbiłam mocniej palce w tapicerkę. Mój oddech przyspieszył.
- Kurwa. - mruknął pod nosem patrząc we wsteczne lusterko. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam ciemne auto jadące za nami... Chyba było to to samo auto, co przez przypadek by mnie potraciło... Moje serce prawdopodobnie stanęło. " Victoria! No chyba cię już do reszty porąbało! O czym ty myślisz?! Chyba się rzeczywiście porządnie uderzyłaś w tą głowę! Uważasz, że w Londynie i okolicach istnieje tylko jeden taki model samochodu?" - odezwał się mój wewnętrzny głos.
- Zayn? - szepnęłam, drżącym głosem. Strach bardzo powoli we mnie narastał. Sekunda, po sekundzie zajmował każdą cząstkę mojego ciała. Kawałek po kawałku. Szczelnie zamknęłam oczy. Przecież to wszystko nie ma żadnego sensu. Zupełnie nic. Samochód ponownie bardzo gwałtownie skręcił, a po chwili się zatrzymał. - Zayn? Co się dzieje? B... Boję się. - wyjąkałam, po czym uniosłam powieki. Od razu napotkałam czekoladowe tęczówki Malik'a. Głośno westchnęłam.
- Wszystko dobrze. Tylko... Muszę sprawdzić... ciśnienie w oponach, bo chyba coś jest nie tak... Bardzo źle się jedzie. Co chwilę rzuca autem na boki, a gdy skręcam to też się coś dzieje. Nie wychodź, dobrze? Siedź tutaj. Jest... Jest bardzo, bardzo zimno, więc zostać. Dobrze? Bez sensu, żebyś się przeziębiła. Zrobię to najszybciej, jak tylko będę umiał. - powiedział, patrząc się mi głęboko w oczy. Kolor płynnej czekolady trochę mnie uspokoił. Dopiero, gdy rozejrzałam się dookoła zobaczyłam, że znajdujemy się na jakiejś stacji benzynowej. Niepewnie pokiwałam twierdząco głową. Zayn wyszedł z samochodu, po czym dość gwałtownie zamknął drzwi. Miałam przyspieszony oddech, co było chyba bardzo głośno słychać. Chłopak oparł swoje ręce o kant samochodu, po czym spuścił swoją głowę. Wyglądał, jakby nad czymś intensywnie myślał. Po chwili się podniósł. W lusterku zobaczyłam, że palcami przeczesuje swoje czarne włosy, które nie zmieniły swojego kształtu i dalej były idealne. Głęboko oddychał, co mogłam idealnie zauważyć, ponieważ widziałam ogromną ilość pary wodnej, wydobywającej się z jego malinowych ust. Chwycił jakiś długi kabel, po czym zaczął podchodzić do każdej opony z osobna. Kiedy był przy przedniej, po lewej stronie, zobaczyłam, że tak na prawdę nic nie robi. Po prostu kucał i bezczynnie gapił się na lakier samochodu. Po jakiejś minucie się opamiętał i odłożył kabel na miejsce, po czym powrócił na swoje miejsce kierowcy. Kiedy wszedł do samochodu nie poczułam żadnego podmuchu wiatru. Nic. Słońce było idealnie widoczne przez przednią szybę. Na małym "komputerze" samochodu widniała informacja, że na dworze jest prawie dziesięć stopni Celsjusza. Nie jest w cale tak bardzo zimno. Na pewno nie tak, aby się w pewien sposób przeziębić. Przekręcił kluczyk w stacyjce, po czym ponownie ruszyliśmy.
- Co się stało, Zayn? Powiedz mi. Widzę, że co chwilę kłamiesz i nie mówisz mi całej prawdy. Czemu? Jaki jest tego powód? Dlaczego tak się zachowujesz? Po prostu powiedz. - zapytałam, spoglądając w jego stronę. Nasze spojrzenia na chwilę się skrzyżowały. W jego oczach widniał strach, złość, troska... Wszystkie emocje, które nie składały się w żadną logiczną całość. Szybko obrócił głowę.
- Vic, nic się nie dzieję. Wszystko jest dobrze, w najlepszym porządku. Proszę cię nie martw się niczym. Okey? Uwierz mi. Ten jeden raz po prostu zdaj się na mnie. - powiedział dobitnie, lecz dalej delikatnym głosem.
- Czemu nie chcecie mi powiedzieć? Ty z Harry'm normalnie dzisiaj szalejecie. - odparłam, po czym przeczesałam swoje włosy. Coś się do kurwy nędzy dzieje! A oni milczą! A co jeśli coś z ojcem... albo z James'em! Dlatego nie mówią! Dlatego miałam uważać... Oni uciekli z więzienia?! W pewnym momencie auto się zatrzymało. Chyba rzeczywiście wybije dzisiaj jakąś szybę, w tym samochodzie. - Co się dzieje?! - niemal wykrzyknęłam.
- Jesteśmy już na miejscu. - odpowiedział, lekko się uśmiechając. Chłopak chciał już wychodzić, jednak pociągnęłam jego lewą rękę, w wyniku czego zaprzestał swoim zamiarom. Kiedy nasze dłonie się spotkały, przeszedł przez nie jakiś prąd. Momentalnie się odsunęłam. Chyba nie tylko ja to poczułam, ponieważ czarnowłosy uczynił dokładnie to samo.
- Zayn. Proszę, obiecaj mi, że powiesz mi o co chodzi. To nie musi być teraz, dzisiaj, jutro... Po prostu mi powiesz w najbliższym czasie... Tylko nie po fakcie, jak już się coś złego wydarzy. Powiedz, zwłaszcza, gdy to ma jakikolwiek związek ze mną. Dobrze? Po prostu nie chcę, abyście to właśnie wy rozwiązywali moje wszystkie popieprzone problemy, albo cierpieli za moje błędy. To jest po prostu okropne. Jeszcze bardziej byście mnie tym zranili. Proszę cię. - ostatnie słowa wyszeptałam. Jego dłoń bardzo powoli powędrowała do w moją stronę. Obserwowałam, każdy jego ruch. Widziałam jak bardzo dokładnie patrzy na moją twarz swoimi niebiańskimi tęczówkami. Po chwili poczułam jak delikatne palce dotykają mojego policzka, który zdążył się już zaróżowić. Jego gorący oddech, o zapachu mięty, owiewał moją buzię. Mimowolnie zamknęłam oczy. Cały niepokój, cały strach, cała złość na niego za wszystko, po prostu wyparowała w ciągu sekundy. Swoim dotykiem wymazał wszystko co złe. Zawsze tak się działo. Nienawidzę go za to. Za to, że jednym bardzo drobnym i wbrew pozorom nic nieznaczącym gestem sprawia, że chcę więcej, że zapominam o wszystkim co złego i okropnego zrobił mi on oraz inni, że mu wybaczam i dalej mi na nim do cholery zależy. Kciukiem zaczął gładzić moją skórę. Przejechał palcami wzdłuż mojej żuchwy i zatrzymał się może milimetr od moich ust. Mój oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Poprawiłam się na moim siedzeniu.
- Obiecuję. - szepnął niemal do moich ust, po czym gwałtownie się odsunął i wyszedł z samochodu. Głęboko westchnęłam. Co to było? Po chwili drzwi po mojej stronie się otworzyły. W blasku słońca zobaczyłam cień czarnowłosego. - Idziemy? - zapytał dość normalnym głosem. Wyglądał, jakby z czymś bardzo walczył. Ale z czym? W między czasie wyszłam z auta, zabierając przy tym wszystkie potrzebne mi rzeczy, a Zayn go zamknął i zakluczył. Wzięłam głęboki wdech, po czym kiwnęłam twierdząco głową. Pokonaliśmy odległość dzielącą nas od domu i mulat zadzwonił dzwonkiem. Nie wiem czemu, ale bałam się. A co jeśli jego mama mnie nie lubi? Nie chcę, żeby tak było... Jeszcze do tego przynoszę złe wieści. Boże zaczynam gadać, jak dziewczyna Zayn'a, martwiąca się o to, jak wypadnie przed jego mamą! "Chciałabyś!" - odezwał się ten wnerwiający głosik w mojej głowie. Problem jest w tym, że bym chciała... Moje ręce zaczęły się niemiłosiernie pocić. W pewnej chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanęła kobieta.
- Zayn! - krzyknęła uradowana, po czym delikatnie objęła syna. - Jak dobrze, że przyjechałeś. - szepnęła wprost do jego ucha, jednak znajdowałam się tak blisko, że wszystko usłyszałam. Ten widok po prostu rozdarł moje serce. I to dosłownie. Zdałam sobie sprawę, że ja już nigdy tak nie będę miała. Oczywiście, mam Susan, ale... To nie jest to samo. Chyba tylko nieliczne osoby to zrozumieją. Po chwili się od siebie oderwali. - Dzw... Victoria?! Witaj, kochanie! - lekko się uśmiechnęła, po czym przytuliła mnie tak jak Malik'a wcześniej. Nie wiem czemu, ale w jej ramionach trochę się zrelaksowałam i uspokoiłam. Ale tylko trochę. - Chwileczkę. Przyjechaliście... Razem? Czy ja o czymś nie wiem? Macie mi coś do powiedzenia? Razem? - zapytała podejrzliwie, patrząc w tym czasie na Zayn'a. O co jej chodzi?! Czarnowłosy podrapał się po karku, jakby lekko zmieszany tą sytuacją.
- Co?! Mamo! Nie! To na razie, nie jest to o czym myślisz... Na razie. Przyjechaliśmy powiedzieć ci coś innego... Coś bardzo ważnego. Może wejdziemy? - głęboko westchnął, po czym wskazał na ogromne, drewniane drzwi.
- Oczywiście, wchodźcie. Rzeczywiście zimno coś jest. Wchodźcie, wchodźcie. - powiedziała przepuszczając nas. Podziękowałam jej uśmiechem, co ona też uczyniła. Teraz zdałam sobie sprawę, co zaraz będę musiała powiedzieć. Momentalnie moja mina zrzedła. Przecież ona się załamie. Nie chcę, żeby tak się stało. To będzie okropne usłyszeć coś takiego o córce. Gdy już miałam ściągnąć kurtkę, poczułam jak ktoś mi w tym pomaga. To był on. Poczułam jego oddech na swoim karku, a następnie przesuwające się palce wzdłuż mojego ramienia. Moja skóra pod jego dotykiem wręcz parzyła. Nagle z znikąd wyrosła jakaś dziewczyna.
- Safaa! Chodź tu słoneczko! Jak ja dawno cię nie widziałem! - krzyknął radośnie, po czym przytulił ją bardzo mocno. "Safaa". Skąd ja znam to imię? 

"- Czemu nie ma Waliyhi, Doniyi i Safaa'y?
- A kto to jest? - zdziwiłam się.
- Siostry Zayn'a."

Czyli... To jest trzecia siostra Zayn'a. Brunetka cały czas się śmiała i patrzyła się na brata jak na ósmy cud świata.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę. Nawet nie wiesz jak bardzo braciszku. - powiedziała, gdy oboje się od siebie oderwali, a chłopak pocałował ją w czoło. Czułam się trochę niepotrzebna. I tak chyba rzeczywiście było.
- Moja droga siostro, pozwól, że przedstawię ci Vicky. - zaczął, po czym spojrzał w moją stronę, dokładnie w oczy. Oboje podeszli trochę bliżej. - Victorio, to Safaa, moja malutka siostra. Safaa to Victoria, dz... - niestety, nie dane mu było dokończyć.
- Victoria! Ta Victoria! Miło mi ciebie w końcu poznać! - krzyknęła, po czym dosłownie się na mnie rzuciła i mocno przytuliła. Na początku jeszcze zszokowana nie odwzajemniłam gestu, ale po chwili to uczyniłam.
- To dlaczego przyjechaliście? Jeszcze tak bez zapowiedzi. Zayn, akurat to do ciebie nie podobne. Zawsze wcześniej dzwoniłeś, a mama gotowała bardzo dużo jedzenia, bo uważa, że wy tam nie umiecie się sami wyżywić. Kompletnie tego nie rozumiem! Chyba numer na pizzę znacie, więc co ona tak dramatyzuje! Więc czemu zawdzięczamy twoją, waszą wizytę? - lekko się uśmiechnęła.
- Chcieliśmy pogadać o Waliyhi. - zaczął Zayn, a mina nastoletniej dziewczyny momentalnie zrzedła. Nawet nie wiem, kiedy mama chłopaka gdzieś zginęła. Przepadła, niczym kamień w wodę.
- Zayn ona nie wróciła jeszcze do domu. Wczoraj poszła do koleżanki na noc. Nie odbiera ode mamy, taty, ani ode mnie. Problem jest w tym, że dosłownie każda z jej przyjaciółek, które znamy twierdzi, że jej u nich nie było... Boję się, że coś się jej stało. Zawsze coś mówiła, jakoś zawiadamiała o tym, że wróci później, czy coś w tym rodzaju. Zawsze jak coś wysłała mi SMS'a, żebym ją kryła, czy coś w tym rodzaju, a teraz zupełnie nic... - powiedziała spuszczając głowę, a moje serce krwawiło coraz bardziej.
- Miałeś zadzwonić. - odwróciłam się w stronę Zayn'a. Czy on jest do jasnej cholery poważny?! Co on sobie wyobrażał?! Przecież wszyscy musieli umierać z przerażenia o nią! - Spokojnie. Waliyha jest w Londynie. Wczoraj przyjechała do chłopaków. - zaczęłam, a moje serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej.
- W Londynie?! Jakim cudem?! Wiesz co się stało? - popatrzyła na mnie oczami pełnymi nadziei, a ja przytaknęłam delikatnym ruchem głowy. Moje nogi pomału stawały się jak z waty. Miałam tylko nadzieję, że w razie potrzeby ktoś mnie w porę złapie, bo nie chciałabym zaliczyć bardzo bliskiego spotkania z podłogą.
- Ymm... Może najpierw usiądziemy? Tak będzie chyba lepiej. - zaproponowałam chcąc jak najdłużej zwlekać z powiedzeniem prawdy. Dziewczyna zaprowadziła mnie do ogromnego salonu. Nawet nie wiem jak wyglądał. Nie byłam w stanie o tym teraz myśleć. Zayn stanął i oparł się ścianę, bawiąc się przy tym nerwowo swoimi palcami. Jego humor momentalnie się zmienił.
- Przepraszam. Pójdę zapalić. Muszę. Nie wytrzymam. - oznajmił i ruszył przed siebie. Zostawił mnie z tym kompletnie samą. W jego głosie słychać było gniew i smutek równocześnie. Ja natomiast czułam się dziwnie. Niby znam jego mamę, która jeszcze nie wróciła, i Safaa'ę ale nie uśmiecha mi się siedzenie tu samej i gadanie tego wszystkiego. Przecież ja sobie z tym nie poradzę. Chciałam się obrócić i go jakoś zatrzymać, ale już go było. Myślałam, że mi w tym jakoś pomoże... To ja miałam pomóc jemu, a nie robić tego sama. Czy on mi na prawdę to zrobił? Westchnęłam. Kurwa, jakoś muszę dać sobie radę, prawda? To jest tylko osiem pieprzonych słów! Tylko osiem! "
- A więc co się stało? Proszę cię, nie trzymaj mnie już więcej w niepewności. Coś się jej stało? Zayn zachowuje się jakoś dziwnie. Nawet bardzo dziwnie... Jak nie on. Co się stało? Proszę cię, mów, Victorio. To jest moja siostra. - powiedziała błagalnym tonem, a we mnie coś drgnęło. Ona była bliska płaczu. Ja z resztą też.
- Walihya jest w ciąży. Została zgwałcona na sylwestrze. - powiedziałam na jednym wdechu. Nawet nie wiem, kiedy te słowa opuściły moje usta. To był chyba dosłownie ułamek sekundy. Wyraz twarzy Safaa'y momentalnie się zmienił, a w tym samym momencie usłyszałam dźwięk tuczącego się szkła, oraz metalu z impetem uderzającego o podłogę. Momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam rozwaloną tacę oraz porozbijaną porcelanę, a nad nimi stała blada Trisha. Szybko do niej podbiegłam i złapałam za ramiona.
- Proszę, niech pani usiądzie. - mówiąc to zaprowadziłam ją do najbliższej kanapy. Ręce niemiłosiernie mi się trzęsły. Zresztą jak i nogi. Nie wiem, kto był bardziej zdenerwowany ja, czy ona.
- Al... Ale jak to? Zgwałcona? Moja córeczka? - wyszeptała. No co mam na to odpowiedzieć?! "Normalnie"?! Nie dość, że wyjdę na kompletną kretynkę to załamię ją jeszcze bardziej. Będzie jeszcze gorzej, niż jest.
- Ja wiem, że to szokująca wiadomość, ale nie może się pani załamywać. Teraz ona potrzebuje naszego wsparcia. Bez niego ani rusz. Ona potrzebuje teraz rodziny. Osób, których kocha i na których może w pełni liczyć. - starałam się ją jakoś przekonać. Dyskretnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie mam bladego pojęcia, gdzie zginęła Safaa.
- Ona ma szesnaście lat i ma zostać matką?  Przecież ona sobie nie poradzi. Jest za młoda. Przecież to jest jeszcze dziecko.  - powiedziała wplątując palce w swoje włosy. Zupełnie jak Zayn.
- Pytałam się o to i mówiła, że chce urodzić, a co potem to jeszcze nie wie. Mówiła też, że jak na razie chciałaby zostać w Londynie, jeżeli oczywiście się pani zgodzi. Ma nadzieję, że wybaczy jej pani to, że dowiaduje się tego pani ode mnie, ale ona jeszcze nie jest godowa na taką poważną rozmowę. Nie wiem czemu, ale bała się pani reakcji. - westchnęłam, mając przed oczyma Wal, kiedy mi to mówiła.
- Jak ci się udało z niej cokolwiek wyciągnąć? Przecież ona nie odzywała się do nikogo. Zupełnie. - popatrzyła się mi prosto w oczu. Miała tak samo hipnotyzujący wzrok jak czarnowłosy.
- Powiedzmy, że też przez to przeszłam... - zaczęłam, ale od razu zmieniłam temat, aby nic się nie zorientowała. - Teraz pani córka czuje się lepiej. Tak mi się wydaję. Wiem, że to dla niej ciężkie. Ciąża i g... gwałt, ale wiem, że ona da sobie radę. Jest silna i wszystko będzie dobrze. Potrzebuje tylko wsparcia. Na prawdę przepraszam, że to ja musiałam pani przekazać. Powinien być to ktoś z rodziny, a nie jakaś obca osoba... - westchnęłam.
- Victoria, jesteś w naszej rodzinie... - szepnęła, lekko się uśmiechając. - Na prawdę ci dziękuję. Gdyby nie ty, to podejrzewam, że stało by się coś strasznego...
- Ja po prostu uczę się na swoich błędach... i nie chcę, by ktoś je również popełnił. To by było coś bardzo strasznego. Pozbieram to szkło, a pani niech się uspokoi. Zajmę się wszystkim. - powiedziałam w jej stronę.
- Dziękuję. - powiedziała, uśmiechając się blado. Wstała i ruszyła w głąb salonu. Przymknęłam oczy, po czym głośno westchnęłam. Nie wiem co będzie dalej. I chyba nie chcę tego wiedzieć. Po sekundzie zebrałam się w sobie i wstałam z kanapy. Ruszyłam w kierunku, gdzie zostało rozbite szkło, nad którym się pochyliłam i zaczęłam zbierać większe kawałki.

***

- Macie coś przeciwko? W sensie ty i chłopaki? Nie będzie to dla was jakiś problem? W końcu te wszystkie próby, koncerty i wywiady. - zapytał tata Zayn'a podczas kolacji. Właśnie rozmawialiśmy, czy Wal, ma zostać w Londynie.
- Oczywiście, że nie. W ogóle, to wydaje mi się, że tak będzie lepiej. Eleanor też jest w ciąży, więc będą miały wspólne tematy. No i Victoria... Nikt jej tak nie pomoże, jak ona... - zawiesił głos, dyskretnie spoglądając na mnie. Wielkie dzięki! Może mi jeszcze tabliczkę dacie z napisem "Wielokrotnie gwałcona", albo "Uwaga! Ofiara gwałtu".
- Nie zrozum mnie źle, Victorio. Ale dlaczego, ty jej najbardziej pomożesz? Może chcesz zostać psychologiem? To na prawdę bardzo interesujący zawód. - Yasser zwrócił się tym razem do mnie, równocześnie na mnie spoglądając. Momentalnie zaczęłam bawić się palcami, a mój wzrok spoczął na talerzu leżącym przede mną. Przełknęłam nadmiar śliny, który nagromadził się w moich ustach. Poczułam na swoich plecach rękę Zayn'a. Mimo, iż cały czas jestem na niego zła, może nie zła, bardziej zawiedziona, to ten gest dodał mi otuchy. Chłopak chyba chciał wycofać swoje wcześniejsze słowa, jednak go wyprzedziłam.
- Ja także byłam gwałcona... - wyszeptałam, w tym samym czasie wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę ręki. - I to nie raz... Wiem co teraz czuję państwa córka, ponieważ też przez to przeszłam. W tym czasie dokonałam parę złych wyborów, których teraz odczuwam skutki. - starałam się grać pewną siebie, przynajmniej przed jego rodzicami. Po moich słowach nastąpiły chwile milczenia.
- Nie wiem co powiedzieć... - zaczęła Trisha, po czym spojrzała w moje oczy, jednak szybko spuściłam swój wzrok. Nie wiem jak oni na to zareagują. Nie często spotyka się dziewczynę, która została gwałcona.
- Nie trzeba nic mówić. - odpowiedziałam szybko. W pewnym sensie mam już tego wszystkiego dość. Tych smutnych twarzy, wyrazów współczucia... Najbardziej denerwuje mnie, jak ktoś mówi "wyobrażam sobie co czujesz". Dlaczego? Bo nikt nie wie przez co przeszłam! Nikt tego nie zrozumie, jeśli tego nie przeżyje!
- Jeśli mogę spytać, o jakich błędach mówisz? Oczywiście nie musisz odpowiadać. Zrozumiem to. - zaczął tata Zayn'a. Wzięłam jeden głęboki oddech.
- Ja nie powiedziałam swojej mamie o gwałtach... I już tego nie zrobię. Przynajmniej nie w tym życiu. Wtedy nikomu nic nie powiedziałam... Chciałam jakoś sobie sama z tym poradzić, jednak za bardzo mi to nie wychodziło. Innym błędem było sięgnięcie po żyletkę. - powiedziałam, delikatnie podwijając rękaw bluzy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę ile cięć znajduje się na moich rękach. - Nie pozwolę jej tego robić. To jest chyba najgorsze co może być. Nie chcę, aby w pewien sposób zeszła na moją drogę. Nie dopuszczę do tego. Nie chcę, aby miała zrujnowane życie jak mo...
- Dość! Przestańcie! - w pewnym momencie usłyszałam, jak Zayn gwałtownie uderza o stół, w wyniku czego wszystko na nim znajdujące się poruszyło. Zdezorientowana spojrzałam w jego stronę. Jego szczęka była zaciśnięta, a powieki bardzo mocno przymknięte. Po chwili otworzył swoje oczy. Wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. - Po prostu przestańcie. - wyszeptał. Byłam kompletnie zszokowana jego zachowaniem. Nie miałam bladego pojęcia co go tak nagle napadło.
- Yyy... Na dzisiaj chyba już dość wrażeń i opowieści. Tego było na prawdę dużo. Nie uważacie? Chodźmy spać. - odezwała się niepewnie Safaa. Nie mogłam oderwać wzroku od chłopaka. Jego klatka piersiowa unosiła się bardzo szybko. Dopiero po chwili się opanowałam i spuściłam swoją głowę.
- Ja może pomogę. Nie chcę być bezużyteczna. Poza tym nie pomogłam przy przygotowywaniu kolacji. - poderwałam się z krzesła już chciałam chwycić talerze i je składać, jednak usłyszałam głos mamy chłopaka.
- Zostaw. Ja to zrobię. Jesteś tutaj gościem, kochana. Na prawdę. - powiedziała kobieta lekko się uśmiechając. W pewnym momencie poczułam czyjąś obecność za moimi plecami. Zayn. Jego perfumy rozpoznam nawet na końcu świata. Ciepły oddech owiewał moją szyję.
- Chodź pokażę ci gdzie będziemy spać. - wyszeptał mi wprost do ucha, zahaczając swoimi rozgrzanymi ustami, o moją małżowinę uszną. W ciągu sekundy się wyprostowałam. Moje serce zaczęło trzepotać. Bardzo delikatnie kiwnęłam przytaknęłam głową. W pewnej chwili dotknął mojej dłoni, po czym splótł nasze palce. Zayn pociągnął mnie za rękę i ruszył w stronę schodów, a ja za nim. Gdy znaleźliśmy się na górze, czarnowłosy otworzył drzwi do jakiegoś pokoju, po czym mnie w nich przepuścił.
- Będziemy spać razem w moim, starym pokoju. Niestety nie ma innej możliwości. Ty będziesz spała na łóżku, a ja ma ziemi. Mam nadzieję, że to nie będzie, jakiś problem dla ciebie. Jeśli co to mogę pójść spać na dół. - powiedział za mną. Już chciałam potwierdzić, ale mnie oświeciło.
- Na ziemi? Jak to na ziemi?! Nie! Ja będę spała na ziemi!
- Nie, Victoria. Nie ma mowy. Ty jesteś gościem, rozumiesz? Więc nie ma opcji, żebyś spała na ziemi. Uwierz mi, nie wygrasz ze mną. Okey? A więc teraz idź weź sobie swoje potrzebne rzeczy, tam jest łazienka. - powiedział wskazując na jakieś drzwi. - Ja umyję się w innej. - odparł, po czym wziął coś ze swojej torby i wyszedł z pomieszczenia. Postanowiłam więc pójść w jego ślady. Chwyciłam potrzebne mi rzeczy i poszłam do łazienki, gdzie się umyłam i przebrałam w pidżamę. Gdy już wyszłam moje ciało owiało bardzo zimne powietrze. Szybko rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że drzwi balkonowe są lekko uchylone. Podeszłam bliżej. Zobaczyłam, że Zayn siedział na drewnianym krześle i palił. Chwyciłam jakąś czarną bluzę, po czym do niego dołączyłam. Była na prawdę bardzo ładna noc. Chłopak wyciągnął w moją stronę papierosa, którego chwyciłam i mocno się zaciągnęłam. Nikotyna przeszła do mojej krwi. W ciągu sekundy się wyluzowałam.
- Wiesz... Od pewnego czasu zastanawiam się kto wtedy tam był, że był zdolny zrobić coś takiego okrutnego, coś tak na prawdę złego. - powiedział patrząc przed siebie. Moja mina momentalnie zrzedła.
- Ode mnie były tylko dwie... - zawiesiłam głos i w tym momencie uświadomiłam sobie to. Moje serce zaprzestało swoim ruchom. Jak ja mogłam być taka głupia?! Czemu wcześniej na to nie wpadłam?! Przecież to jest oczywiste! - O mój Boże. To moja wina... - wydusiłam z siebie, równocześnie zasłaniając twarz rękami. Zaczęłam panikować. Nogi oraz dłonie się niemiłosiernie trzęsły. Jestem winna zniszczenia życia biednej, kruchej i kompletnie niewinnej dziewczynie. Zniszczyłam życie siostrze Zayn'a.
- Co ty..
- To moja wina, Zayn! Rozumiesz? To wszystko przeze mnie! Gdyby nie ja, to nic by się nie stało! Nic złego by się nie stało! - krzyknęłam, po czym zaczęłam łkać. Znowu przynoszę tylko nieszczęście. Jak zawsze. Przeze mnie ona teraz cierpi... Właściwie to nie tylko ona. Wszyscy.
- Victoria, o czym ty mówisz?! Przecież to nie ty jej to zrobiłaś. Nie mogłaś tego zrobić. - powiedział, po czym odwrócił się w moją stronę. Gdy zorientował się, że płaczę, szybko się do mnie przybliżył i zaczął ocierać mokre już policzki. - Ej... Nie płacz. Masz za piękne oczy, aby były pokryte łzami...
- Zayn. Ty nic nie rozumiesz. To moja wina. Pomyśl kto był na sylwestrze? Kto z nami rozmawiał i grał? Pomyśl kto byłby zdolny posunąć się do takiego czynu? Kto mógłby zgwałcić kogoś tylko dla zabawy, aby zadać komuś innemu ból? Kto nie posiada żadnych skrupułów? - szepnęłam, patrząc się mu w oczy. Po chwili przybrały one wielkości piłeczek pin-pong'owych.
- James...
- On nie przyszedł tam po nią tylko po mnie, Zayn! On groził mnie i Eleanor, mógł tym bardziej zgwałcić Wal. To jest na prawdę moja wina, Zayn. Rozumiesz to? O mój Boże... Ja zniszczyłam komuś życie. Sprawiłam, że ktoś nie zapomni tego do końca swojego życia, bo tego nie da się tak o zapomnieć. Ona już nie będzie funkcjonowała tak jak wcześniej. To już na zawsze pozostanie gdzieś głęboko w jej pamięci. Będzie jej na prawdę ciężko. Ja... Ja tego nie przeżyje... - wyszeptałam.
- Ej! - delikatnie chwycił moje policzki. - Tak, to prawda. James był wtedy na imprezie, ale to nie on musiał to zrobić. Było na prawdę dużo pijanych gości. Czasu już nikt nie odwróci. Nic już nie poradzimy. Ale jedno wiem na pewno, że to nie była twoja wina. Po prostu zapomnij o tym wszystkim. - zaproponował, na co ledwo zauważalnie zaprzeczyłam głową.
- Ja tego nigdy nie zapomnę. Tego nie da się zapomnieć.

***

2:35. Godzina na zegarku, znajdującego się na małej, nocnej szafce ponownie uległa zmianie. Nie mogłam zasnąć. Zayn już dawno to zrobił. Sypialnie wypełniał dźwięk jego równomiernego i spokojnego oddechu oraz przesuwających się co sekundę, wskazówek. Ja natomiast siedziałam i bezczynnie wpatrywałam się w pustą ścianę. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam szukać małego przedmiotu w mojej torbie. Gdy go znalazłam poszłam do łazienki, po drodze zgarniając jeszcze biały telefon. Zamknęłam drzwi, ale nie na klucz, bo przecież i tak wszyscy śpią. Jest w końcu środek nocy. Usiadłam na podłodze, plecami opierając się o wannę. Westchnęłam, obracając żyletkę w palcach. Lśniła się w blasku żarówek. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS'a. Chwyciłam urządzenie.

Harry
"Śpisz już, kochanie?"


Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zawsze się o mnie martwi, jest na prawdę niesamowity. Jest idealnym przyjacielem. Jedna łza spłynęła po moim policzku, którą momentalnie starłam. Ja tego nie wytrzymam.


Do Harry
"Nie. Jeszcze nie."


Odpisałam, po czym zrobiłam pierwszą kreskę. Zapiekło. Nie bolało jednak tak bardzo, jak ból gdzieś głęboko w sercu. Na nadgarstku pojawiły się pierwsze kropelki krwi, które po chwili kapnęły na białe płytki. Usłyszałam kolejny SMS.


Harry
"To co robisz? Jest już bardzo późno."

Przymknęłam powieki, po czym kolejny raz przejechałam ostrzem po skórze. Tym razem przycisnęłam trochę mocniej. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam poczuć jakiś ból. To był James. To on ją skrzywdził. Zniszczyłam jej życie. Pociągnęłam nosem. Chwyciłam urządzenie, aby odpisać.

Do Harry
"Zgadnij."

Łzy spływały po moich policzkach. Krew cały czas kapała na podłogę. Rozpadałam się. Moje serce się rozpadało. Ranię wszystkich. Wszystkich dookoła. Jestem kompletnie bezużyteczna. Nie minęła nawet minuta, kiedy usłyszałam odpowiedź.

Harry
"Victoria, do jasnej cholery, odłóż tą żyletkę!"

Kolejny raz przecięłam swój nadgarstek. Nie mogłam go posłuchać. Potrzebuję tego. Przed oczami pojawił mi się obraz siostry Zayn'a i James'a... Mój oddech przyspieszył. Zaczęłam kręcić głową. Chciałam wymazać to z głowy, jednak nie mogłam. Ukryłam swoją twarz w dłoniach. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Krzywdzę wszystkich. Wszystkich dookoła. To nie pomaga. Czemu to, kurwa, nie pomaga?!

Do Harry
"Jesteś na prawdę niesamowity. Dziękuję. Dziękuję za wszystko."

Oparłam głowę o kant wanny. Kurwa, to mnie po prostu przerasta! Nie wytrzymam! Kolejny raz przejechałam ostrzem. Zacisnęłam rękę w pięść. "Wyjdź! Po prostu wyjdź, z tego cholernego pokoju! (...) Co ty możesz wiedzieć, co ona czuje w tej chwili?! (...) Kim ty do cholery dla mnie jesteś?! No kim?! (...) Nikim."  Niech to się skończy. Niech to wszystko wyjdzie z mojej głowy!

*** Oczami Zayn'a ***

Ze snu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego połączenia. Kto, do jasnej cholery, dzwoni do kogoś w środku nocy?! Ociężale zacząłem szukać tego przeklętego urządzenia. Harry? W półprzytomny przesunąłem palcem po ekranie, po czym przyłożyłem go do ucha. Nie zdążyłem nic powiedzieć, ponieważ usłyszałem przerażony głos mojego przyjaciela.
- Zayn, ratuj ją! Błagam cię! Znajdź ją! Zrób coś, do jasnej cholery! Boje się o nią! - powiedział przez płacz. O czym on, do ku... Victoria! Rozglądnąłem się po sypialni. Łóżko było puste. Nie było jej. Moje serce przyspieszyło. W pewnej chwili dostrzegłem, że w łazience pali się delikatnie światło. Rzuciłem telefon gdzieś na podłogę, po czym biegiem udałem się we właściwym kierunku. Szybko otworzyłem drzwi łazienki, po czym przeszedłem jej próg. Zamarłem. Ten widok zostanie w mojej pamięci już na zawsze. Siedziała w kałuży krwi. Dosłownie.
- Victoria?! - krzyknąłem przestraszony. Brunetka momentalnie uniosła swoją głowę i spojrzała w moją stronę. Jej oczy się kompletnie zmieniły. Teraz były jakby przymglone. W ciągu sekundy znalazłem się koło niej i chwyciłem jej nadgarstki. Ręce niemiłosiernie mi się trzęsły.
- Nic mi nie jest. Zostaw. Wyjdź. Zostaw mnie samą. Zayn, wyjdź. - szepnęła, w półprzytomna. Byłem kompletnie przerażony. Jej ręce były całe we krwi. Szybko wziąłem jakiś ręcznik, zmoczyłem go, po czym zacząłem wycierać jej nadgarstki. Czemu ona to zrobiła. Czemu ona znowu to zrobiła?! To musiała być moja wina... Znowu. To ja ją znowu skrzywdziłem. To przeze mnie to zrobiła,
- Dlaczego muszę cię tak ranić? - wyszeptałem. Czułem, że łzy zaczęły się tworzy na powierzchni moich oczu. To wszystko przeze mnie. Nie miałem odwagi, aby spojrzeć jej w oczy.
- Podobno najbardziej ranią nas ci, których najbardziej kochamy.

____________________________________________________________
BARDZO PRZEPRASZAMY!
PRZEPRASZAMY ZA TAKIE OPÓŹNIENIE!
W tym tygodniu miałyśmy straszny zapierdziel... Było bardzo ciężko... Nie miałyśmy nawet kiedy napisać rozdziału... 
Wiemy, ze w pewien sposób was zawiodłyśmy... Teraz pozostaje nam błagać was o przebaczenie !
JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ SKOMENTUJ! To jest ogromna motywacja! :D
NAPISZCIE SWOJE SPOSTRZEŻENIA, CZY COŚ W TYM RODZAJU!
- Katy&Care.

26 komentarzy:

  1. O mój Boże! Vicky, jak mogłaś znów się pociąć?! Harry ma wręcz idealne wyczucie czasu, całe szczęście, że do niej napisał i obudził Zayn'a dzwoniąc do niego. I czy Victoria przyznała Zayn'owi, że go kocha? *.* już nie mogę się kolejnego doczekać :D @Nutka_13

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Harry to ma wyczucie czasu ♡♡ mam nadzieje ze z Vic bedzie wszystko w porzadku.. ;) czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tylko tyle...
    ZAJEBISTY! ♥♥♥✌

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej podobaly mi się te smsy i takie kurcze skąd on wiedział że ona ma zyletke . I w końcu przyznała sie ze go kocha kurna i teraz będę żyła ze świadomością co ona mu powiedziała i będę ciekawa tego jak on zareaguje i tydzień aż tydzień będę czekać do nastepnego nwm czy wytrzymam
    Albo w zamian że w tamtym nie bylo rozdziału to dodacie jakoś szybko tylko nie dajcie mi czekac do soboty lub niedzieli bo nie wytrzymam
    Gabrysia :*
    Cudowny *,*

    OdpowiedzUsuń
  5. Tamtym tygodniu * Gabrysia

    OdpowiedzUsuń
  6. Płacze.. dodawajcie szybko next'a! Błagam! Rozdział cudo jak zawsze :3 Czekam na następny z niecierpliwością :D Kocham <333333

    OdpowiedzUsuń
  7. O MÓJ SŁODKI KOCHANY BOŻE... CO TO KURWA JEST? DLACZEGO ZAYN TAK ZAREAGOWAŁ? DLACZEGO VIC NADAL TWIERDZI, ŻE TO JEJ WINA? HARRY MA ZAJEBISTE WYCZUCIE CZASU. KOCHAM GO ZA TO. I O MATKO! CZY ONA WYZNAŁA MU WRESZCIE, ŻE GO KOCHA? NIE, CZEKAJCIE, CHWILA, ONA JEST W SUMIE PRAWIE NIEPRZYTOMNA, PEWNIE NIE BĘDZIE TEGO PAMIĘTAĆ. I CZY ZAYN DOBRZE ODCZYTA SENS JEJ SŁÓW?
    JAK MI ZNOWU BĘDZIE TAAAAAAKIE OPÓŹNIENIE, TO WAS CHYBA ZAPIERDOLE...
    BUZIAKI, CZEKAM NA NEXT ^^ ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO I JESZCZE JEDNA SPRAWA...
      2:35
      KURWA MAĆ... PATRZĘ NA ZEGAREK W MOIM TELEFONIE... 2:35 I TAKA PODJARA, ŻE MAŁO NIE ZACZĘŁAM PISZCZEĆ. SERIOUSLY, TA SAMA GODZINA ^^ OMG............
      DOBRA, JUŻ NIE PRZEDŁUŻAM. DOBRANOC SKARBY WY MOJE ;******
      <333333

      Usuń
  8. Niesamowity! Kocham :*
    Zapraszam do mnie w wolnej chwili http://horan42.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. o matko :O Vic znowu się pocięła :O nie znowu ! i to jak Vicky wyznała rodzicą Zayna że ona też kiedyś została... i.. i te sms-y z Harrym i jak on zadzwonił i to : "Podobno najbardziej ranią nas ci których najbardziej kochamy." Jeju ja prawie ryczę... matko ja ryczę :O !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Napisałyście to CUDOWNIE!!! Czekamy na next ! ~Van i Tori

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowity! Kocham :*
    Zapraszam do mnie w wolnej chwili http://horan42.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  11. Nic sie nie stalo,ze sie troche spoznilyscie z rozdzialem :) :*
    Po pierwsze to to zachowanie Harryego i Zayna bylo bardzo bardzo do przewidzenia od momentu kiedy to odkryli ze jest ktos jeszcze kto chce cos zrobic Vic wiec tak.... no i sie z tym zgadzam z tym ze tak panikowali jak oni sami we dwojke gdzies pojechali.
    Po drugie... to jezu nie myslalam ze do tego dojdzie ze Voc bedzie mowic przy calej rodzinie Zayna ze zostala kilkanascie razy zgwalcona , rozumuiem przy samej mamie albo Safaaie no ale przy wszystkiech.... wow! jestem pelna podziwu ze tego dokonala....
    Po trzecie ... o calkowiecide rozumiem zachowanie Vic po tym jak sobie uwiadomila ze Wal mogl zgwalcic James. Tez bym byla calkowicie przerazona zdruzgotana i wogle ... ado tego nalozylo sie jeszcze to co powiedzial do niej Zayn jak byl wkurzony... ugh nadal mam ochotw cos mu zrobic za to co powiedzial...
    No i wybor smierci jaki sobie wybrala Vic jest calkowicie dla mnie zrozumiany (ale pewnie i tak ja bym to zakonczyla jakos szybciej znaczy ze soba )
    Mimo tego mam szczera nadzieje ze Zaynowi uda sie ja uratowac no ale pozniej bedzie musiala chodzoc do jakiegos psychiatry czy co... strasznie jej wspolczuje tego wszystkiego....

    Zycze mnostwa weny wam obu!!! Oraz z niecierpliwoscia czekam na rowinie genialnego nexta!! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajebiste ! Czekam na nn i zycze wam duuuuuuuuzo weny <3
    Buziaki :* <3

    OdpowiedzUsuń
  13. nie przejmujcie się tym,że spóźniłyście sie z rozdziałem.Kocham tego bloga i będę czekała tyle ile będzie trzeba na rozdział,bo jesteście genialne ;x
    A i Zayn masz ode mnie w jape ;x
    gdybyście były zainteresowane u mnie nowy rozdział:http://reallyiloveyou.blogspot.com/
    Nobody xoxo

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja nie wierzę...
    ONA SIĘ POCIĘŁA...
    jeju Harry kocham Cię po prostu
    Te sms czytałam kilka razy! Jak on dobrze zna Vicky!
    Jak przeczytałam to miałam takie przeczucie, że Harry zadzwoni do Zayna i tak było! :D
    Czy na samym końcu Vicky właśnie wyznała Zaynowi miłość?
    I tak pewnie coś przekręcicie :p
    Ja dalej jestem wściekła na Zayna, no wybaczcie, ale kto nie jest? Kiedy ja czytam, jak ona wspomina jego słowa, to przecież krew się we mnie buzuje no!
    Te słowa... Jeju weź człowieku zapomnij, kiedy mówi je najważniejsza osoba? Tak, najważniejsza:)
    Widzicie? Udało mi się dzisiaj skomentować! :D
    Nie muszę na tt ;p
    Pozdrawiam ;*
    @xnobodyxknows (zmieniłam z @luvmyheroliam jak coś ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. Vicky pokazała ze jest odważna mówiąc rodzica Malika o gwalcie i wgl ale totalnie zawiodłam się tym że znowu się poczęła dobrze ze pisał do niej Harry i ze Malik wpadł do łazienki po jego telefonie...

    OdpowiedzUsuń
  16. nsdiobkfanvifjblkvb ho"
    <3 Vic *_*

    OdpowiedzUsuń
  17. Megaa <3 czeka na następny ! *.*

    OdpowiedzUsuń
  18. ''Prawdziwy przyjaciel nawet przez sms zauważy, że jest coś nie tak'' :,) Harry- po prostu nie mam słów <3
    Rozdział taki kochany i świetny że ja nie mogę :*
    wielki kciuk w górę dla was! :))
    Kornela

    OdpowiedzUsuń
  19. Jejku przeee zajebisty
    Kiedy następny?
    Zapraszam do mnie ♥
    http://the-story-of-my-life-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Boskie
    Czekam na next
    Sorry, że z anonima, ale jestem na telefonie
    Vicky

    OdpowiedzUsuń
  21. - Dlaczego muszę cię tak ranić? - wyszeptałem. Czułem, że łzy zaczęły się tworzy na powierzchni moich oczu. To wszystko przeze mnie. Nie miałem odwagi, aby spojrzeć jej w oczy.
    - Podobno najbardziej ranią nas ci których najbardziej kochamy.

    Awh wiecie że umarłam??
    Jejku rozdział CUDNY ŚWIETNY I FENOMENIALLNY
    i już nie mogę doczekać się następnego! !
    Bardzo o niego prooooszę.
    //Alex :-*

    OdpowiedzUsuń
  22. cudo ja nadal czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze xx