niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 87

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !
Będziemy bardzo wdzięczne ♥
BARDZO ważna notka pod rozdziałem. Prosimy o jej przeczytanie. :)

*** Oczami Victorii ***
( Dzień rozprawy )
 
- Boisz się? - w pewnym momencie usłyszałam niski, męski głos tuż za swoimi plecami, na co momentalnie uniosłam wzrok i niepewnie spojrzałam w lustro. Minimalnie wzdrygnęłam, a wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegła wiązka napięcia elektrycznego, którą poczułam aż w palcach u swoich stóp. W moje niebieskie oczy momentalnie rzuciły mi się intensywne czekoladowe tęczówki, które były naprawdę ogromne i takie piękne, że mogły wydawać się nieprawdziwe. Zayn w czarnej koszulce wyglądał wręcz idealnie, jakby był wyciągnięty z jakiegoś obrazku. Jego mięśnie były idealnie wyeksponowane. Na jego szyi wisiały przeróżne naszyjniki. Przygryzłam dolną wargę, co było chyba moim trikiem nerwowym, po czym minimalnie spuściłam swój wzrok. Chwilę później poczułam jego duże ręce na swojej talii. Miałam wrażenie jakby tam było ich właściwe miejsce, jakby były pasującymi kawałkami puzzli. Ze świstem wciągnęłam powietrze do swoich płuc, przytrzymując się rękami o kant umywalki, aby przypadkowo nie upaść. Nie wiem czy to było spowodowane jego delikatnym i subtelnym dotykiem czy może świadomością, że za kilka godzin stanę przed sądem i ponownie spotkam swojego ojca. Ponownie będę musiała opowiedzieć o tym wszystkim. Ponownie wspomnienia nawiedzą moje myśli. To po prostu wróci, a jego obok mnie nie będzie, czego tak na prawdę pragnę. - Byłabyś szalona, jeślibyś się nie bała, Victorio. - wyszeptał wprost do mojego ucha, łaskocząc mnie przy tym swoim oddechem, po czym pogładził moją skórę przez materiał, a ja nawet wtedy poczułam minimalne iskierki. - Ja też się boję. Boję się, że już nigdy nie usłyszę jak się dźwięcznie śmiejesz ani nie zobaczę twojego pięknego i promiennego uśmiechu. Jestem przerażony, że dzisiaj wszystko może się zmienić, że zniknie szansa na to, że będziesz niezwykle i szalenie szczęśliwa, chociaż sam nie wiem dlaczego. Cholernie się tego boję. Nie chcę byś się smuciła. Nie chcę, aniołku. Tak bardzo zależy mi na... - przerwał, po czym ręką delikatnie przejechał na moje ramię, a następnie na moją dłoń, by bezproblemowo spleść nasze palce. Jego umięśniony tors przylegał do moich pleców. Moje serce biło jak oszalałe. Nie mogłam w ogóle zrozumieć jego zachowania. Wczoraj wychodzi, a dzisiaj sam przychodzi. - Chciałbym ci coś dać. - odparł i odwrócił mnie do siebie przodem, przez co niemal stykaliśmy się całymi klatkami piersiowymi. Jego delikatny oddech, który pachniał nikotyną tańczył na moich ustach. Po sekundzie bardzo delikatnie uniósł mój prawy nadgarstek, chwilę przypatrywał się starym i lekko wyblakłym bliznom, jeżdżąc po nich opuszkiem swojego kciuka, a następnie poczułam na nich jego rozgrzane i miękkie wargi. Przez całe moje ciało przeszedł minimalny dreszcz. W moim ciele zapalił się malutki płomień. To było zaledwie krótki dotyk, ale to starczyło abym dostała ogromnych palpitacji serca. Jego dotyk był jak muśnięcie piórka. Zayn zaczął zawiązywać czarny rzemyk, na którym znajdował się złoty pierścień na moim nadgarstku. W skupieniu obserwowałam każdy jego ruch co było szalenie interesujące. - Ten sygnet należał do mojego dziadka, o którym ci opowiadałem. Dostałem go od niego jakiś czas przed jego śmiercią. Kiedy mam go przy sobie, wiem, że nade mną czuwa. Czuję się wtedy pewniej, jakbym dostał nową energię. Jest dla mnie cholernie ważny i dlatego chcę, żebyś go miała. Żebyś miała przy sobie choć cząstkę mnie. Pragnę, żebyś wiedziała, że gdy będziesz zeznawać, a mnie nie będzie na tej sali, że niedaleko ciebie jest ktoś, kto się o ciebie martwi całym sercem i duszą. Ktoś kto chciałby być cały czas przy tobie. Przez cały czas. - wyszeptał melancholijnym tonem, a ja poczułam jak miękną mi kolana. Dopiero po chwili zrozumiałam znaczenie jego słów.
- Co?! O czym ty mówisz? Ja nie mogę, Zayn. Nie mogę. To jest zbyt wiele. Ja... - zaczęłam się tłumaczyć i strasznie się przy tym jąkałam, kompletnie zdziwiona patrząc się na swój nadgarstek, ale on mi momentalnie przerwał. Nie mogłam wziąć od niego takiej pamiątki. To przypomina mu o zmarłym dziadku. Przypomina mu osobę, która dla niego naprawdę wiele znaczyła i właściwie dalej znaczy. To jest amulet. Poczułabym się jakbym odebrała mu wspomnienia. Bardzo ważne wspomnienia.
- Weź go chociaż na czas rozprawy, Victorio. Proszę cię. Bardzo zależy mi na tym, abyś go miała. Niech ci przypomina, że jeśli nawet nie ma mnie przy tobie ciałem, to jestem przy tobie cały czas duszą, myślami oraz sercem. Pomyśl o sygnecie w trakcie rozprawy, a powinno być ci lepiej. I wiedz, że jestem z ciebie cholernie dumny, że zdecydowałaś się zeznawać, pomimo tego wszystkiego co ci zrobił. Naprawdę cholernie dumny. - powiedział, po czym przejechał dłonią po moim policzku. Jego aksamitny dotyk jak i obecność leczą małe rany, ale także czasami przyczyniają się do ich powstawania. Widziałam jak jego klatka piersiowa unosi się w nieregularnym tempie. Słyszałam jego oddech, rytm jego serca. To była dla mnie perfekcyjna melodia. Był tak blisko mnie co sprawiało, że zaczęłam wariować. Moje ciało delikatnie zadrżało. On własnie tak na mnie działał. Jego idealny zapach, jego kojący dotyk. Jego lekko zarost, który czułam niemalże na moich ustach. Przecież on jest idealny.
- Dziękuję, Zayn. - wyszeptałam, po czym wtuliłam się w jego ciało, a on objął mnie swoimi ramionami, w których czułam się jak w niebie. Jego ręce domknięte wokół mnie to było jedyne bezpieczne miejsce na ziemi. Głowę schowałam w zagłębieniu nad obojczykiem. Jego skóra bardzo intensywnie pachniała niesamowitymi perfumami. Dlaczego nie mogę zostać tak przez całą wieczność? - Za wszystko.
- Dasz sobie radę, Aniołku. Wiem to.

***

Usiadłam na sali rozpraw obok mojej pani adwokat, którą wynajęli chłopcy. Byłam po prostu przerażona. Moje ręce, jak i prawie całe ciało, trzęsły się niemiłosiernie na samą myśl, że znowu będę musiała opowiadać moją historię. Mój ojciec siedział na przeciwko mnie, co pogłębiało moje przerażenie. Patrzył mi się prosto w oczy, a na jego twarzy widniał szyderczy uśmiech. Szybko przymknęłam powieki i przełknęłam ślinę, która nagromadziła się w moich ustach. Na dodatek nie było tu ani Harry'ego, ani Zayn'a, ponieważ jako świadkowie w sprawie mieli czekać na zewnątrz, aż zostaną wywołani. Jedyny plus w tym wszystkim to to, że pozostała czwórka nie zeznawała, więc byli na sali.
- Proszę wstać, Sąd idzie. Rozprawę poprowadzi sędzia Anna Wysocka. - powiedział ochroniarz, który wyszedł na środek, a cała sala, włącznie ze mną, wstała. Zaczęła coś mówić, ale ja, jeśli mam być szczera, nie słuchałam jej. Nie chciałam słuchać o tym co się kiedyś stało, nie chciałam o tym mówić, nie chciałam aby ktoś wiedział. Nie chciałam słuchać za co został on oskarżony. Chciałam żyć dalej i udawać, że to nigdy nie miało miejsca, lecz niestety tak się nie da.
- Został złożony wniosek, aby rozprawa została przeprowadzona w języku angielskim. Wniosek został przyjęty. - powiedziała, a następnie uniosła swój wzrok, który od razu spoczął na mnie. Mruknęła coś pod nosem, co miało oznaczać, że mam podejść do barierki. Wstałam, po czym na trzęsących się nogach udałam się we wskazane miejsce. - Na sali jest obecny psycholog, jeśli będzie pani potrzebowała przerwy proszę o to poprosić, dobrze? - delikatnie pokiwałam głową. - Oskarżony jest pani ojcem przysługuje więc pani prawo do odmowy składania zeznań.
- Będę zeznawać. Muszę zeznawać. - wzięłam głęboki wdech, po czym zacisnęłam ręce w pięści, wbijając paznokcie w ich wewnętrzną stronę. Przygryzłam wargę, aż poczułam metaliczny smak na swoich ustach. Poczułam się znowu jak mała dziewczynka, która by chciała, aby ktoś ją obronił przed niebezpieczeństwem. Ręką powędrowałam na mój nadgarstek i chwyciłam "bransoletkę", którą dał mi Zayn. Dam sobie radę. Dam.
- Dobrze. Nazywasz się Victoria Szymańska, masz osiemnaście lat i aktualnie mieszkasz w Anglii? - zapytała, na co kiwnęłam twierdząco głową. - Proszę cię, opowiedz mi o wszystkim co zrobił twój ojciec. - poprosiła.
- Wszystko zaczęło się, gdy miałam dziewięć lat. Mój... On zaczął nałogowo pić, stał się alkoholikiem. Często kłócił cię z moją mamą. Sama nie wiem, czemu tak się stało. Wcześniej było naprawdę idealnie. Żyliśmy jak szczęśliwa i kochająca rodzina. Po jakimś czasie, gdy się kłócili t... tata nie wytrzymał i uderzył ją. To był pierwszy raz. Później się to powtarzało coraz częściej. - na chwileczkę przerwałam, aby wziąć głęboki oddech. Przymknęłam swoje powieki, spod których wyleciały pojedyncze łzy. - Bił mnie, moją mamę. Ona zawsze mnie przed nim broniła... Nigdy nie chciała, żeby coś mi się stało. Starała się z całych swych sił. Zawsze próbowałam wracać do domu, gdy już była... Ponieważ, pewnego razu jej nie było i on... On mnie wtedy pierwszy raz zgwałcił. - mój oddech stał się bardziej płytki, przez mój cichy płacz. Wiedziałam jedno, że muszę się uspokoić, że muszę się opanować, ponieważ jego tu nie ma. Na sali nie ma nikogo, kto tylko mógłby mi pomóc. Jeszcze mocniej ścisnęłam sygnet Zayn'a. "Dasz sobie radę, Aniołku. Wiem to." - usłyszałam głos w swojej głowie. - Robił to coraz częściej. Zawsze prosiłam, błagałam, żeby tego nie robił, jednak on mnie w ogóle nie słuchał. Pewnego razu... Przyprowadził jakiegoś mężczyznę i on mnie także zgwałcił. Później zaczęło się to powtarzać. On... zrobił sobie ze mnie dziwkę... Za każdym razem, bolało bardziej. Wtedy zaczęłam się okaleczać... To pomagało zapomnieć choć na jedną malutką chwilę, która była wtedy na wagę złota i dalej jest. Później, gdy mama zginęła, uciekłam do Anglii. Miałam nadzieję, że mnie nie znajdzie, że zostawi mnie w spokoju, ale jak to mówią nadzieja matką głupich. Zostałam uprowadzona. Na szczęście mnie odnaleziono, jednak on uciekł. Zaczęły przychodzić do mnie anonimowe sms'y. Na początku myślałam, że to jakaś pomyłka, że ktoś wybrał zły numer. Potem rozbito okno kamieniem w domu mojej przyjaciółki, u której mieszkam. W sylwestra nasłał na mnie i moich przyjaciół swojego wspólnika. I... On groził, że zabije Eleanor... - głos mi ugrzązł w gardle.
- Czy potrzebuje pani przerwy? - zapytała sędzina, a ja po raz pierwszy odkąd podeszłam do barierki podniosłam na nią wzrok i ze zdumieniem zobaczyłam na jej zaszklone oczy. Pokręciłam przecząco głową, po czym niepewnie obróciłam się w stronę mojego ojca. Jego mina w ogóle się nie zmieniła, dalej wyglądał, jakby to wszystko jego bawiło.
- Chciałabym, żebyś wcielił się na moment we mnie. Chciałabym, żebyś zobaczył, co tak na prawdę przeżywam. Żebyś zobaczył jak się czułam, kiedy to wszystko się działo, kiedy ty mi to wszystko robiłeś, kiedy mnie do tego wszystkiego zmuszałeś. Żebyś zobaczył jak bardzo muszę udawać zadowolenie, czy radość. W sumie to przyzwyczaiłam się do udawania szczęśliwej. W sumie weszło mi to w nawyk, a wymuszanie uśmiechu nie sprawia mi żadnego problemu, mimo że w sercu czuję żal, smutek i ogromną pustkę. Ty to wszystko zrobiłeś. To stało się przez ciebie. Zmieniłeś mnie na gorsze. Zniszczyłeś mnie i całe moje życie. Świat wydaje się przez to mniej kolorowy. Wszystko jest niemal szare i ponure. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę tego, co dzieje się w mojej głowie. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego co mi zrobiłeś, co zrobiłeś mojej mamie. Ona była... - moją wypowiedź przerwał szyderczy śmiech mojego ojca. Nieprzyjemny dreszcz poczułam aż w swoich kościach.
- Gośka była straszną dziwką! Tak samo jak ty, córeczko! - wykrzyknął, unosząc się na swoim krześle, które niemal upadło na podłogę. Popatrzyłam na niego zdumionym wzrokiem. Jego szczęka była bardzo mocno zaciśnięta. Ogromny ból zawładnął moim sercem, kiedy usłyszałam, że powiedział tak o mojej mamie. Nie miał do tego żadnego prawa. Nie miał prawa jej tak nazwać.
- Natychmiast proszę o spokój panie Szymański! Proszę natychmiast usiąść i się uspokoić. Nie będę tolerowała takiego zachowania oraz słownictwa. - usłyszałam podniesiony głos sędziny, na co mój ojciec z pomocą swojego obrońcy niechętnie usiadł na swoim miejscu. Emanowała od niego ogromna złość.
- Nie masz żadnego prawa tak o niej mówić. Ona była niesamowita. Była najwspanialszą mamą na świecie. Ona... - zaczęłam tłumaczyć, jednak on ponownie mi przerwał. Czułam jak coraz więcej łez zbiera się na powierzchni moich oczu, które chciały swobodnie spłynąć po moich policzkach. Moje ciało drżało coraz bardziej na wspomnienie o mojej rodzicielce.
- Ona puszczała się na prawo i lewo. Nie trzeba być niesamowitym detektywem, żeby wiedzieć, że nie jestem twoim biologicznym ojcem. - powiedział, a ja poczułam dziwny uścisk w swoim żołądku. Powietrze zatrzymało się w płucach. Zamarłam. O czym on mówi? - Co? Prawda boli? Mnie też, kurwa, zabolała. I to nie wiesz jak bardzo, córeczko. Gdybyś nie zauważyła, nie mamy ze sobą nic wspólnego. Nigdy nie zastanawiałaś się nad, nie wiem, kolorem swoich oczu? Masz niebieskie, ja zielone, a twoja "najwspanialsza mama" miała...
- Brązowe. - dokończyłam za niego drżącym głosem. Miałam kompletny mętlik w głowie. Nie chciałam dopuścić do wiadomości, że moja mama mnie okłamywała przez cały ten czas. To wszystko było niedorzeczne. Zaczęłam kręcić głową.
- Też na początku nie chciałem wierzyć, jednak znalazłem jakiś list od jej pieprzonego kochasia! - krzyknął i ponownie wstał. Mimowolnie wzdrygnęłam, chociaż znajdował się kawałek ode mnie. - Kurwa, nie żałuję, że spowodowałem wypadek, a ona teraz nie żyje! Należało się jej! Kurwa, należało! - krzyknął, a ja zdziwiona na niego spojrzała. On ją zabił? Moje serce biło coraz wolniej, a ja czułam się coraz gorzej. Powietrze wokół mnie stało się jakby gęstsze. Moje nogi coraz bardziej się pode mną uginały.
- Wysoki sądzie, poproszę o natychmiastową przerwę oraz przesłuchanie Tomasza Szymańskiego w sprawie zabicia Małgorzaty Szymańskiej. - powiedziała moja pani adwokat. W uszach dalej słyszałam dudnienie swojego serca.
- Wniosek został przyjęty. Dalsza część rozprawy odbędzie się jutro o godzinie jedenastej. Proszę... - powiedziała, lecz ja już nie słuchałam jej dalszej wypowiedzi. Muszę wrócić tam gdzie się wszystko zaczęło. Do mojego domu.

***

- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Jeszcze możemy stąd pójść. - usłyszałam cichy szept Zayn'a tuż nad swoim prawym uchem. Jego delikatny oddech owiał moją szyję, dzięki czemu delikatny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Cały czas intensywnie wpatrywałam się w drzwi, wykonane z ciemnego drewna mojego starego domu. Nie mogłam uwierzyć, że tutaj tak naprawdę jestem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek tutaj wrócę. To taki powrót do przeszłości, od której za wszelką cenę chcę uciec. Głośno westchnęłam. Kurewsko nie chciałam tego robić, ale nie miałam żadnego wyjścia. Za wszelką cenę chciałam dowiedzieć prawdy. Niepewnie zrobiłam krok do przodu, po czym pchnęłam drzwi, które były otwarte, a następnie przeszłam przez próg. W moje nozdrza od razu uderzył odurzający zapach alkoholu. Chciałam się cofnąć i uciec jak najdalej stąd, jednak zebrałam się w sobie i postawiłam kolejny krok. Widać, że bardzo dawno w tym domu nikogo nie było. Cały czas rozglądałam się wokoło przez co wracały do mnie okropne wspomnienia. Ruszyłam schodami na górę. Razem z Harry'm i Zayn'em przeszukałam chyba cały dom jednak nic nie znalazłam. Na koniec udałam się do sypialni mojej mamy i... Otworzyłam szafę w celu przeszukania jej, jednak gdy tylko lekko ją uchyliłam ona po prostu się rozpadła jak domek z kart za pomocą podmuchu wiatru. Drzwi spadły wprost na mnie przez co straciłam równowagę i upadłam na podłogę. Zaczęłam kaszleć z nadmiaru kurzu, który teraz wisiał w powietrzu.
- Victoria, nic ci nie jest?! - usłyszałam głos Harry'ego, a następnie poczułam ogromne dłonie na swojej talii, które pomogły mi wstać. - Wszystko dobrze? - zapytał, na co kiwnęłam głową. Rozejrzałam się po podłodze i znalazłam coś białego między kawałkami drewna. Zdziwiona kucnęłam i podniosłam tę rzecz. Dosłownie zamarłam, kiedy zobaczyłam co widnieje na samym środku koperty.

"WIKTORIA"

Szybko schowałam ją do kieszeni swojej kurtki zanim ktokolwiek by ją zobaczył. Dopiero teraz zauważyłam, że wstrzymałam oddech, więc szybko wypuściłam powietrze ze swoich płuc. Serce biło mi jak oszalałe, a w uszach dudnił mi jego rytm. Co to może być? List? Ale dlaczego do mnie?
- Wydaje mi się, że powinniśmy wracać. Nic tutaj nie ma. - te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Kiedy wróciliśmy do hotelu szybko udałam się pokoju, wyciągnęłam kopertę, pomału ją otworzyłam, a następnie zaczęłam czytać.

7 marca 2012 r.


Kochana Wiktorio,

Wiem, że zapewne jesteś kompletnie zdziwiona tym listem ode mnie, jednak musisz wiedzieć o czymś bardzo ważnym. W ogóle nie mam odwagi, aby powiedzieć Ci to prosto w twarz. Boję się. Może to jest wręcz niedorzeczne, jednak strasznie boję się, że mnie znienawidzisz. Boję się, że Cię cholernie zranię. Nigdy tego nie chciałam i nigdy nie będę chciała. Jesteś moją malutką córeczką i zawsze nią będziesz. Trzymam to tak długo w tajemnicy. Opowiem Ci pewną historię...
Kiedy miałam szesnaście lat miałam niesamowitego przyjaciela. Znaliśmy się od dziecka, byliśmy dosłownie nierozłączni. Czasami nazywali nas papużkami nierozłączkami. On był po prostu idealny. I stało się to czego się najbardziej obawiałam. Zakochałam się w Nim. Dość długo trzymałam to w tajemnicy. Nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni, naszej więzi. Do tej pory nie wiem jak to się stało, ale staliśmy się parą. Parą idealną. Czułam się , jakbym żyła w jakimś filmie, w komedii romantycznej. To był niesamowity czas, jednak on skończył się, gdy On wraz ze swoją rodziną wyjechał za granicę. Jego tata znalazł tam dobrze płatną pracę. Miałam złamane serce. Byłam jeszcze nastolatką. Jakiś czas później poznałam Tomka. On był lekarstwem na moje cierpienie. Pomógł mi z tego wyjść. I wydawało mi się, że to ten jedyny. Kilka lat później pobraliśmy się i jakiś czas później pojechaliśmy na małe wakacje do Anglii. Przed samym wyjazdem mieliśmy małą sprzeczkę, która się tylko pewnego dnia nasiliła w hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, a więc po prostu z niego wybiegłam. Nie chciałam tam wracać. Nie chciałam się z nim kłócić. Chodziłam uliczkami Londynu i myślałam o tej całej sprawie z głową w chmurach, przez co na kogoś wpadłam. To był On. Nawet nie wiesz jak się poczułam. Jakbym odzyskała chęć i powód do życia. Jakby ktoś mi wreszcie podał tlen. Szczęśliwy, że mnie spotkał, zaprosił mnie na kawę. Dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Znowu czułam się jak wtedy zanim wyjechał. Szczęśliwa i pełna życie. Nawet zapomniałam o Tomku, o którym nie wspomniałam Jemu. Zaprosił mnie do siebie, a ja się zgodziłam. Nie ma żadnego usprawiedliwienia na to co później się stało. Zdradziłam Tomka. Następnego dnia wróciłam do hotelu, a Tomek powiedział, że wracamy do domu, na co się zgodziłam. Nie wydawał się zły, a mnie przez to jeszcze bardziej gryzło sumienie. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Byłam wręcz przerażona tym, że może się okazać, że to będzie Jego dziecko. I tak się rzeczywiście stało. Tomek nigdy nie dowiedział się prawdy. Chciałam mu powiedzieć, jednak się cholernie bałam. 
Przepraszam, że nie powiedziałam Ci tego na samym początku. Bałam się i dalej się boję. Jeszcze nie wiem co zrobię z tym listem. Nie wiem, czy będę miała na tyle odwagi, aby go do Ciebie wys...
(...)

- Co to jest? - moje czytanie przerwał ciekawy głos Harry'ego. Nawet nie unosiłam wzroku. Czułam, jak łzy zbierają się na powierzchni moich oczu. Cały czas wpatrywałam się w cały ten list. Dopiero teraz zauważyłam jak wali mi serce. Moje ręce delikatnie się trzęsły. "Cała tajemnica tkwi w tym, żeby umieć kłamać i żeby wiedzieć, kiedy ktoś cię okłamuje." Ja tego nie wiedziałam. Ona robiła to przez tyle lat. Przez taki szmat czasu. Nasze życie mogłoby być zupełnie inne.
- To jest list od mojej mamy. Napisała go kilka miesięcy przed swoją śmiercią. - wyjąkałam drżącym głosem, patrząc się na datę w prawym górnym rogu kartki. Poczułam jak brunet siada obok mnie na łóżku, po czym bierze w swoje dłoń kopertę, a następnie z niej coś wyciąga. Nie wiedziałam co mam o ty wszystkim myśleć. Co teraz będzie? Kim tak naprawdę jest mój ojciec? Czy on w ogóle wie o moim istnieniu? Czy za mną tęskni? Jaki on jest?
- Victoria, dlaczego w tej kopercie jest zdjęcie Paul'a Higgins'a? - usłyszałam zdziwiony głos Harry'ego. Od razu się do niego odwróciłam i spojrzałam w jego szmaragdowe oczy. Pojedyncze kosmyki jego włosów swobodnie opadły na jego czoło, jednak on ich nawet nie poprawił. Zaróżowione policzki teraz były pozbawione uroczych dołeczków, w które chce się włożyć palca, a kształtne usta w malinowym kolorze były ściśnięte w wąską linie. Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech stał się płytki i nierównomierny. - Victoria co robi tutaj jego zdjęcie? To jest jakiś żart? Wszystko dobrze? Stałaś się bardzo blada. Na pewno z tobą w porządku? - ponownie zapytał, a ja czułam się coraz słabiej. Delikatnie ułożył swoją rękę na moim czole, a ja wzięłam fotografie z jego kolan, a moja krtań została gwałtownie ściśnięta. To był najprawdziwszy Paul, który się promienie uśmiechał, a w jego oczach tańczyły malutkie ogniki, które nawet teraz mogłam zauważyć. Przez głowę przeszła mi pewna myśl, ale ja nie chciałam w to wierzyć. Nie chciałam tego dopuścić do świadomości za wszelką cenę. To się nie dzieje naprawdę. To nie może dziać się naprawdę. To tylko sen. Za chwilę się obudzę i będę się śmiała z mojej chorej wyobraźni. Szybko uniosłam pomiętą i lekko poplamioną kartkę i zaczęłam czytać w miejscu, w którym skończyłam.

(...)
Nie wiem, czy będę miała na tyle odwagi, aby go do Ciebie wysłać. Nie chcę zmieniać naszej relacji, jednak może być jeszcze gorzej, jeśli się o tym nie dowiesz. W kopercie znajduje się także Jego zdjęcie, a na jego odwrocie dane osobowe Twojego biologicznego ojca. 
Proszę cię pamiętaj, że nigdy nie chciałam Cię skrzywdzić, nie chciałam zniszczyć Twojego i że zawsze Cię kochałam i będę kochać całym swoim sercem.

Twoja mama.

Drżącymi rękoma odwróciłam zdjęcie i rozpoznałam na nim pismo swojej mamy. Zamarłam.
- Ponieważ... On jest moim biologicznym ojcem.

________________________________________________________
Na początku chcemy Was bardzo przeprosić, za takie OGROMNE opóźnienie, jednak tematyka tego rozdziału jest wręcz okropna i strasznie trudna do napisania! :(
Kto się tego spodziewał? My to wiedziałyśmy już niemal na samym początku. :) Jest ktoś kto chce nas zabić? :D
Ps. Paul został dodany do zakładki "Bohaterowie" :) Możecie zobaczyć :P

MAMY PYTANIE!
Jaki będzie shipname Victorii i Zayn'a?
Vayn, Zictoria? Macie jakieś lepsze pomysły?!
A może shipujecie kogoś innego?

KOMENTARZE = MOTYWACJA!

NAPISZCIE BYLE CO!
KROPKI, JAK I OBSZERNE KOMENTARZE MILE WIDZIANE!

- Katy&Care.

25 komentarzy:

  1. O Boże *-* Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże poryczałam się.
    Nie wierzę. Ja pierdol*


    Dziękuję za wykorzystanie mojego pomysłu na sygnet.

    Nie wiem i njenpamietam czy chcialam cis jeszcze napisać, ale bedziexie mialy przerą bane jak za najwięcej tydzień nie będzie rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww. Cudo..!.
    Next. Proszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojeejku *-* Mogę was zabić? Rozdział.. szacunek, że udało wam się opisać takie rzeczy.. ciężka tematyka.. Mi się podoba Vayn <3 Mega mega mega, aż odebrała mi mowe i nie wiem co powiedzieć więceej.. Także z niecierpliwością czekam na następny, życzę weny i trzymam kciuki oby tak daleej <3 !

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo kurcze. To się porobiło. :((
    *dłuższy komentarz napiszę później, teraz się śpieszę. mam nadzieję, że mi to wybaczycie*

    OdpowiedzUsuń
  6. <333333333333333333333333333333333333333333333 KOCHAM!! <3333333333
    Nigdy bym się tego nie spodziewała :o Rozdział genialny jak zawsze, nawet lepszy niż inne :* Słodko Zayn i Vicky, ten sygnet aww.. :3 Ja bym ich nazwała Vayn tak słodziutko :3 Po prostu nie wiem co jeszcze pisać tu, tyle myśli, tyle się dzieje, ciągle w szoku jestem :o Kocham i owszem zabije was jeśli nie dodacie szybko next'a!! Nie mogę się tego doczekać :D Oraz chce, żeby Vayn już wyznał sobie swoje uczucia.. błagaaaam :* :3 <3333 Do następnego, życze dużoo.. weny i takie tam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. MATULU *O*
    .... On.. on nie jest jej biologicznym ojcem .... ja.... my nie możemy w to uwierzyć........ o..to .....ja...... nie wiem co napisać ..... i Car też........
    Zatkało nas....... ale... ale jak to ..... no to jest niemożliwe no...... :O


    Nwm dlaczego podoba mi się nazwa " Zacky" od Zayn i Vicky xd Ale Vayn też fajny ^()^

    Nie spodziewałyśmy się takiego rozdziału ...... naprawdę warto było czekać i zasługujecie o wiele więcej niż głupia kropka... ba powinniście dostać o wiele dłuższy kom niż nasz ! :D


    Kochane czekamy na next i życzymy weny

    zawsze czytające

    Car
    i
    Tori ^o^

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekajcie czekajcie ... Paul jej ojcem . OJCEM !!! Nie no tego to się nie spodziewałam . Zaskoczyłyście mnie. Popłakałam się :( Coraz częściej płaczę na waszych rozdziałach. Są one takie FHGIRHGIRJOFOFE.
    Kocham Was i nie mogę doczekać się kolejnego :)
    Vayn musi się ujawnić !!!
    Wasza stała czytelniczka - Vanessa

    PS.
    Zapraszam do mnie :)
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
    Zamieniam zmienić wygląda bloga. Mogłybyście powiedzieć mi gdzie Wy zrobiłyście swoje tło ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon pobrałyśmy ze strony szablonownica.blogspot.com :)
      - Katy&Care.

      Usuń
  9. Świetny!!! :D
    Paul biologicznym ojcem Vic? :O Wow :D
    Bedzie się działo :D
    To Tom spowodował wypadek Gośki? :O
    Ale Vic ma porąbane życie :/ Z jednej strony poznała chłopaków, jeden z nich jest jej chłopakiem, innego kocha... Bajka :)
    Niestety to ma też i drugą stronę medalu... :(
    Ile się wycierpiała przez Toma i jego koleżków... :'(
    Na dodatek Paul, jej biologiczny ojciec, straszył ją jej przeszłością... Przez niego nie mogła być z Zaynem, którego kocha i który kocha ją <3
    Jestem bardzo ciekawa jak przebiegnie rozprawa i jak zareaguje Paul na tą wiadomość :)
    Mam nadzieję, że szybko się tego dowiem :D
    Pozdrawiam i czekam na NN :D
    <3 Pat ka <3

    + Zapraszam do siebie :D http://pretty-lie-ff.blogspot.com/
    Fanfik o Zaynie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jprdl nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale oczywiście pozytywnie :D Paul ojcem???? Cudo nad cudami <3 Nie wierze... Aż brak słów... I to własny ojciec ją straszył przeszłością co za dupek!!! Jeżeli wiedział o jej przeszłości to na pewno wiedział kto był jej mamą i z nawet jej powodu nie powinien tego robić. Perfekcyjny rozdział :* Życzę dużoooooo wenyyyy <3 Czekam do następnego

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wierzę, dzieje się :D Vayn jest super, czekam na nexta! ������ Ola! ❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam że dopiero teraz daje komenatrz. Nadrobiłam dzisiaj 3 poprzednie rozdziały i musze zagrozić że jak Zayn i Vic nie bd razem to ja juz tego nie czytam bo nie wytrzymam nerwowo i psychicznie. Nie wiem czy Vic jest taka głupia czy tylko udaje, uczucia Zayna są aż namacalne, nie moge uwierzyć że ona tego nie widzi! Lepiej by było jakby miała juz tą rozprawę z głowy. A co do tej rozprawy jak przeczytałam imie sędziego to sie zaczęłam śmiać jak głupia xD super pomysł, mnie rozbawił mega ( choć pewnie nie taki był plan no ale cóż to jestem ja ) xD OMG !!!! Dlaczego Paul musi mieć wizerunek mojego ulubionego najwspanialszego aktora ? Nie lubie Higginsa w tym ff a Patrick jest cudowny. I mam taki zaciesz jak widze to zdjęcie �������� pozdrawiam, Gaba :*

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG.... kocham tego bloga pisz go dalej 😃

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowne! Nie spodziewałam się tego, okej jestem głupia xd
    To teraz Paul o tym nie wie, a połączył Harry'ego i Vic jako parę i szantażował ją, że powie o jej ojcu
    Jestem bardzo ciekawa co wymyślicie, już nie mogę się doczekać! :D
    Pozdrawiam xnobodyxknows :) xx

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest super.. I ta tajemnica :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Wasz blog jest super 2 dni temu na niego weszłam i przeczytałam wszystkie rozdziały i są boskie to najlepsze ff jakie kiedykolwiek czytałam! :) mam nadzieje że niedługo nowy rozdział bo ten był po prostu cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  17. No nie spodziewalam sie ze to Paul jest jej ojcem o.o
    Ale za to ten sygnet ... Aww to bylo takie urocze *-*
    Ja wole Vayn ;*
    Czekam na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Ooo Zayn taki słodki *.*
    Ciekawe czy Paul wie (myśle, że nie)
    Czuje drame
    Ciekawe kiedy Vicky dowie się co Zayn czuje i że tak na prawdr to on nie jest z Pezz
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  19. KCHAM TEGO BLOGA!!! <3 <3 <3
    Podziwiam was! Macie cholernie szaloną wyobraźnię (ale w dobrym sensie :D)
    Błagam dodajcie następny rozdział bo zwariuje!
    Weny życzę ;)
    Effka

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowny rozdział z resztą jak każdy *-* Paul jest jej ojcem CO!? Ja chce zeby ona jak najszybciej była z Zayn'em <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham!!! Tak naprawde nie wiem teraz już o co chodzi... Kto wysyla te wiadomości, czy Paul wie że jest ojcem Vic i co do cholery ma wspólnego z tym Perry? Nie łapie już naprade niczego.
    Co do rodziału jest on cudownie napisany. Łtwo jest pisać o mizianiu na trawce, ale ten sąd, wyzwiska... Szacun!
    Najbardziej podziwiam Zayna. Jest tak silny z tym wszystkim. Trwa z tymi wszystkimi jej problemami, z myślą, że może ją stracić.
    A co do ogólu ff... Jest naprawde przemyślane i widać, że cała fabuła jest dokładnie uporządkowana. Dłuży sie, ale to dobrze. Nic nie może przecież dziać sie odrazu. Kocham to opowiadanie i czekam na kolejne rozdziały.
    Wierna czytelniczka Z. x

    OdpowiedzUsuń
  22. Boski <3 <3 czekam na next ^-^

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy następny rozdział?? Ten mi się strasznie podobał i już się nie mogę doczekać kolejnego!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. O ja Pier****!
    To się na prawdę nie dzieje!
    A jak Zayn i reszta się dowie?
    Nie chcę wiedzieć co będzie.
    Zajebisty rozdział.
    Idę dalej czytać <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze xx